Żeromski, Stefan Rozdzióbią nas kruki, wrony Kotwica, Wojciech Choromańska, Paulina Kopeć, Aleksandra Kotwica, Wojciech Fundacja Nowoczesna Polska Modernizm Epika Nowela Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/zeromski-rozdziobia-nas-kruki-wrony Stefan Żeromski, Rozdzióbią nas kruki, wrony, Nakładem Księgarni A. S. Krzyżanowskiego, Kraków 1914. źródło: https://polona.pl/item/2770177/0/ Domena publiczna - Stefan Żeromski zm. 1925 1996 xml text text 2019-01-14 pol L https://redakcja.wolnelektury.pl/media/cover/image/%C5%9Amier%C4%87_%C5%9Brodkowa_cz%C4%99%C5%9B%C4%87_tryptyku_Kl%C4%99ska__szkic.jpg Śmierć, środkowa część tryptyku "Klęska", szkic, Adam Chmielowski (1845-1916), domena publiczna http://redakcja.wolnelektury.pl/cover/image/6431 https://wolnelektury.pl/media/book/pdf/zeromski-rozdziobia-nas-kruki-wrony.pdf ISBN-978-83-288-5670-7 ISBN application/pdf https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/zeromski-rozdziobia-nas-kruki-wrony.html ISBN-978-83-288-5671-4 ISBN text/html https://wolnelektury.pl/media/book/txt/zeromski-rozdziobia-nas-kruki-wrony.txt ISBN-978-83-288-5672-1 ISBN text/plain https://wolnelektury.pl/media/book/epub/zeromski-rozdziobia-nas-kruki-wrony.epub ISBN-978-83-288-5673-8 ISBN application/epub+zip https://wolnelektury.pl/media/book/mobi/zeromski-rozdziobia-nas-kruki-wrony.mobi ISBN-978-83-288-5674-5 ISBN application/x-mobipocket-ebook FYB 4CL FBC Poruszająca nowela, której akcja toczy się pod koniec powstania styczniowego. Opis przygnębiającego jesiennego krajobrazu stanowi wstęp do opowiadania o poniewierce jednego z ostatnich powstańców, który przebrany za chłopa przemyca broń dla swojego oddziału. Nie zamierza rezygnować, choć jest świadomy, że powstanie dogorywa. Na polnej drodze napotyka go rosyjski patrol. Żołnierze przeszukują jego wóz i odkrywszy broń, mordują go. Druga część zawiera naturalistyczny opis paniki i męki pozostałego przy życiu konia, a następnie równie brutalną, szokującą scenę rozrywania ciała zabitego powstańca przez stado wron. W ostatniej części pojawia się chłop z pobliskiej wsi, który okrada zwłoki, po czym wrzuca do jednego dołu po kartoflach trupa powstańca i zwłoki konia obdartego ze skóry. Nowela stanowi oskarżenie skierowane przeciwko tym, którzy ponoszą odpowiedzialność za ciemnotę i nędzę ludu. Bez zmian społecznych narodowi grozi unicestwienie. Żeromski zamyka utwór pesymistycznymi słowami: ,,Zza świata szła noc, rozpacz i śmierć". Stefan Żeromski Rozdzióbią nas kruki, wrony... Uwspółcześnienia: pisownia łączna i rozdzielna, np.: pokryjomu -> po kryjomu; z za -> zza; po za > poza; któżby -> któż by; nietylko -> nie tylko; napowrót -> na powrót; przedewszystkiem -> przede wszystkim; to też (więc) -> toteż; pisownia joty, np.: partya -> partia; zoryentował się -> zorientował się; partyi -> partii; reakcyi -> reakcji; bestyi -> bestii; egzekucyi -> egzekucji; fleksja, w szczególności końcówki fleksyjne Msc. i N. lp i lm, np.: tem -> tym; przybranem -> przybranym; całem -> całym; zupełnem -> zupełnym; rzadkiem -> rzadkim; długiem -> długim; swojem -> swoim; dzióba -> dzioba; bolu > bólu; inne zmiany: chróst -> chrust; brózda -> bruzda; zczerniałe -> sczerniałe; żelaztwo -> żelastwo; paznogcie -> paznokcie; postrzedz -> postrzec; syllogizm -> sylogizm; śpiczasty > spiczasty; pojedyńczo > pojedynczo; t. z. -> tzw.; Uwspółcześniono interpunkcję, zbieg przecinka i myślnika zastąpiono samym myślnikiem. NaturaAni jeden żywy promień nie zdołał przebić powodzi chmur, gnanych przez wichry. Skąpa jasność poranka rozmnożyła się po kryjomu, uwidoczniając krajobraz płaski, rozległy i zupełnie pusty. Leciała ulewa deszczu, sypkiego jak ziarno. Wiatr krople jego w locie podrywał, niósł w kierunku ukośnym i ciskał o ziemię. Ponura jesień zwarzyła już i wytruła w trawach i chwastach wszystko, co żyło. Obdarte z liści, sczerniałe rokicinyrokicina --- rokita; gatunek krzewiastej wierzby, osiągającej do 1 m wysokości, rosnącej na terenach wilgotnych, torfowiskach, mokrych łąkach. żałośnie szumiały, zniżając pręty aż do samej ziemi. Kartofliska, ściernieścierń --- krótkie źdźbła pozostałe na polu po ścięciu zboża; ściernisko., a szczególniej role świeżo uprawne i zasiane, rozmiękły na przepaściste bagna. Bure obłoki, podarte i rozczochrane, leciały szybko, prawie po powierzchniach tych pól obumarłych i przez deszcz schłostanych. Właśnie o samym świcie Andrzej Borycki (bardziej znany pod przybranym nazwiskiem Szymona Winrycha) wyjechał zza pagórków rajgórskich i skierował się pod Nasielsk, na szerokie płaszczyzny. Porzuciwszy zarośla, trzymał się przez czas pewien śladu polnej drożyny, gdy mu ta jednak zginęła w kałużach, ruszył wprost przed siebie, na poprzek zagonów. PowstaniecPrzez dwie noce już czuwał i trzeci dzień wciąż szedł przy wozie. Buty mu się w rzadkim błocie rozciapały tak misternie, że przyszwy szły swoim porządkiem, podeszwy swoim porządkiem, a bose stopy w zupełnym odosobnieniu. Bardzo przemókł i przeziąbł do szpiku kości. Któż by zdołał poznać w tym obdartusie byłego prezesa najweselszej pod księżycem konfraternikonfraternia (z łac.) --- bractwo. tzw. śrubstakówśrubstak a. szrupstak (daw., gw., z niem. Schraubstock) --- imadło, przyrząd do mocowania przedmiotów podczas obróbki, złożony z dwu szczęk zaciskanych za pomocą śruby., dawnego Jędrka, króla i padyszachapadyszach --- tytuł władców tureckich i perskich. syren warszawskich? Włosy mu porosły ,,w orle pióra", paznokcie ,,w dzikie szpony", chodził teraz w przepoconej sukmanie, żarł chciwie razowiec ze sperkąsperka a. szperka (daw.) --- słonina. i żłopał gorzałę z taką naiwnością, jakby to była woda sodowa z sokiem porzeczkowym. Konie były głodne i zgonione tak dalece, że co pewien czas ustawały. Nic dziwnego: koła zarzynały się w błoto po szynkleszynkiel (daw., z niem.) --- koniec osi koła wystający poza piastę., a na drabiniastym wozie pod trochątrocha (daw.) --- niewiele, odrobina. olszowego chrustu, siana i słomy leżało samych karabinków sztuk sześćdziesiąt i kilkanaście pałaszówpałasz --- broń sieczna o długiej, prostej i szerokiej klindze; używany w Europie do XIX w., przeważnie przez ciężką jazdę., nie licząc broni drobniejszej. Były to wcale niezłe szkapy: rosłe, podkasanepodkasany --- o koniu: mający brzuch o małej objętości, mocno podciągnięty ku górze., prawie chude, ale ze świetnej rasy pociągowej. Mogły jak nic robić dziesięć milmila --- daw. miara odległości o różnej wartości; mila rosyjska wynosiła ok. 7,5 km. na dobę, byleby im pozwolić dobrze wytchnąć dwa razy i uczciwie je popaść. Konie należały do pewnego sztachetki z okolic Mławy. Stanowiły one znaczną część jego majątku, bo posiadał summa summarumsumma summarum (łac.) --- podsumowując wszystko; wziąwszy wszystko pod uwagę. trzy szkapy, jednakże pożyczał ich Winrychowi na każde zapotrzebowanie. Ostatni przychodził zazwyczaj późno w nocy, stukał do okna domostwa --- wychodzili obydwaj z gospodarzem, wyprowadzali konie cichaczem, aby nie budzić parobka, wytaczali wóz i jazda! Letnią porą była to rzecz wcale łatwa, owa jazda. We dnie Winrych spał w gąszczach leśnych, a konie się pasły. Teraz niepodobna było ani spać, ani popasać. Winrych liczył na to, że go ktoś zluzuje, zwłaszcza, że najuciążliwsze posterunki i przeszkody szczęśliwie wyminął. Poświęcenie, PatriotaAle nie takie to już były czasy... Jeżeli kto jeszcze na tej ziemi walczył w całym i zupełnym znaczeniu tego słowa, to on, Winrych. On jeden jeszcze chodził po broń, jeden nie upadał na duchu. Gdyby nie on, i sama partiapartia --- w okresie powstania styczniowego: powstańczy oddział partyzancki. byłaby się od dawna rozleciała na cztery strony świata. Przez długi czas tych ludzi ściganych, głodnych, przeziębłych i wylęknionych wspierał swymi szyderczymi półsłowami i podniecał jak chłostą. Teraz, gdy już wszystko runęło na łeb w bezdenną jamę trwogi, on się, jak to mówią, zawziął. W miarę tego, jak nie tylko do głębi nastrojów i sumień, ale do podstaw tzw. polityki rewolucyjnej wciskać się poczęła coraz bezczelniej i natarczywiej filozoficzna zasada: fratres, rapiamus, capiamus, fugiamusquefratres, rapiamus, capiamus, fugiamusque (łac.) --- bracia, porywajmy, chwytajmy i uciekajmy. --- on czuł w sobie upór coraz zuchwalszy, coraz straszliwiej bolesny i już prawie szalony... Gdy tak zmoknięty, głodny i bardzo znużony brnął przy wozie, poczęło, jakby wraz z zimnem, wsiąkać w niego uczucie nędzy. W kieszeni nie miał już ani okruszyny chleba i ani kropli wódki we flaszce. Dziurawe buty, absolutnie wzięte (jeżeli notabenenotabene (łac. nota bene: zauważ dobrze) --- zwrot wprowadzający ważną wtrąconą informację, używany w znaczeniu: ,,warto zaznaczyć". był w nich milimetermilimeter --- dziś popr.: milimetr. rzemienia, zasługujący na to, aby był absolutnie czy tam inaczej brany), nie mogły być przyczyną owego uczucia nędzy. Nie sam głód również i nie samo zimno je wywoływało. Ale po śladach, zostawionych na błocie przez te dziurawe buty, szła za Winrychem ironia spostrzeżeń, owa bieda okrutna, co nie waha się wtargnąć do miejsca świętego świętych, co odważnie, jak plugawy lichwiarz, bierze w szachrajską swą rękę bezcenne klejnoty ludzkiego ducha i drwi z ich wartości, ubierając tę podłość w najlogiczniejsze sylogizmysylogizm --- schemat wnioskowania logicznego zbudowany z dwóch przesłanek i wniosku; tu: rozumowanie.. --- Wszystko przełajdaczone --- szepcze Winrych, pogwizdując --- przegrane nie tylko do ostatniej nitki, ale do ostatniego westchnienia wolnego. Teraz dopiero wyleci na świat strach o wielkich ślepiach, ze stojącymi na łbie włosami, i wypędzi z mysich nor wszystkich metafizyków reakcji i proroków ciemnoty. Czego dawniej nie ważyłby się jeden drugiemu do ucha powiedzieć, to teraz będą opiewali heksametremheksametr --- miara antycznego wiersza bohaterskiego, składająca się z sześciu stóp; heksametrem napisano Iliadę, Odyseję i Eneidę.. Ile w człowieku jest zbója i zdrajcy, tyle z niego wywleką, na widok publiczny ukażą i ku czci oraz naśladowaniu podadzą. I pomyśleć, że to my taki sprawiliśmy postęp wyobrażeń, ponieważ przegraliśmy... Mocniej zacisnął pas wełniany, osłonił piersi sukmaną i ruszył dalej, zwiesiwszy głowę. Czasami ją podnosił i mówił przez zęby: --- Psy parszywe! Deszcz, WiatrDeszcz ostry nacichł i siał tylko ów pył wodny, nieustanny, zawieszający tuż przed okiem jakby nieprzejrzystą zasłonę. Podmuchy wiatru szalały dokoła wozu, gwizdały między sprychami, wydymały długie poły sukmany i targały koszulę na Winrychu. Za zasłoną mgły dał się nagle postrzec jakiś ruch jednostajny, równoległy do ledwie widocznego horyzontu. Mógł to być szereg wozów, stado bydła, albo --- wojsko. Winrych patrzał przez chwilę, przymrużywszy powieki. Doznawał takiego wrażenia, jakby ktoś zagiął palec pod żyłę krwionośną w jego piersiach i wydzierał ją na zewnątrz. --- Moskale... --- wyszeptał. Dał koniom po siarczystym bacie, ściągnął lejce, zawrócił prawie na miejscu i zaczął uciekać. Nie chciał, a raczej nie mógł odwrócić głowy, ażeby się obejrzeć poza siebie i zbadać, co się tam dzieje. Zdawało mu się, że umknie na bok niepostrzeżony. Nieszczęście chciało, że miejsce było gołe i puste w promieniu wiorstwiorsta --- dawna rosyjska jednostka długości, nieco ponad kilometr. kilku. Uciekający wóz spostrzeżono. Z szeregów postępującego wojska odłamała się grupa jeźdźców, wysunęła przed front i pomknęła co koń skoczy. Winrych, patrząc już na to zjawisko, nie mógł zrozumieć, czy ci ludzie sadzą ku niemu, czy się oddalają w kierunku przeciwległym. Dopiero zobaczywszy chorągiewki przy schylonych lancach i łby końskie, zorientował się dobrze. Wtedy krew szarpiąca się w jego pulsach --- jakby stężała i stanęła w biegu... Zatrzymał konie, omotał dokoła luśniluśnia (daw.) --- część wozu drabiniastego: okuty żelazem drążek wraz z kłonicą podtrzymujący drabinę. parciane lejce i namyślał się, co wywlec z wozu do obrony: pałasz czy sztucer nienabity? Zanim wszakże cokolwiek przedsięwziąć zdołał, machinalnie zbliżył się do zmordowanych koni swoich i zaczął jednemu z nich zdejmować kantarkantar --- rodzaj skórzanej uzdy bez wędzidła, z kółkiem u dołu do przywiązania łańcucha. ze łba i ściągać chomątochomąto --- część uprzęży konia pociągowego, rodzaj wyściełanej drewnianej ramy zakładanej na szyję zwierzęcia., jakby z zamiarem puszczenia na wolność tych towarzyszów niedoli. Czyniąc to, na chwilę przytulił się do szyi końskiej i westchnął. Ośmiu ułanów rosyjskich na pięknych koniach dopadło wozu i w mgnieniu oka ze wszystkich stron go otoczyło. Jeden z nich, nie mówiąc ani słowa, począł zrzucać lancą suche gałęzie oraz snopki kłocikłoć --- słoma z wymłóconego zboża. i sondować głąb wozu. Gdy grot dźwięknął, uderzywszy o lufy sztucerów --- żołnierz poklepał Winrycha po ramieniu i mrugnął na towarzyszów. Tamci sięgnęli po karabinki założone na plecy. Winrych stał na miejscu jak przedtem, obejmując ramieniem kark konia. Usta mu się skrzywiły wzgardliwie i w sercu zsiadło nie to męstwo, lecz pogarda bezbrzeżna, pogarda wszystkiego na tej ziemi. --- Ty do czyjej partii to wiozłeś? --- zapytał go ów rewidujący. --- Głupiś! --- odrzekł Winrych, nie podnosząc głowy. --- Do czyjej partii to wiozłeś? Słysz, polaczyszka!Słysz, polaczyszka! (ros.) --- Słuchaj, Polaczku! --- Głupiś! --- To nie chłop --- rzekł do podwładnych starszy z naszywką na ramieniu --- to powstaniec. --- Głupiś! --- rzekł Winrych, patrząc w ziemię. --- Bierz psiego syna! --- wrzasnął żołdak. ŚmierćDwu z nich odsadziło się natychmiast o kilkadziesiąt kroków i szybkim ruchem nastawiło lance poziomo. Skazany spojrzał na nich, gdy mieli ukłuć konie ostrogami, i zaraz, jak małe dziecko, zasłaniając głowę rękami, cichym, szczególnym głosem wymówił: --- Nie zabijajcie mnie... Zerwali się w skok z miejsca zgodnym susem i wraz go przebili. Jeden ohydnie rozpłatał mu brzuch, a drugi złamał dekędeka (daw.) --- mostek, środkowa kość przedniej ściany klatki piersiowej. piersiową. Trzeci ułan odjechał o kilkanaście kroków i gdy dwaj pierwsi, wyrwawszy lance i splunąwszy, usunęli się na bok, wziął na cel głowę powstańca. Pociągnął za cyngiel wtedy właśnie, gdy nieszczęsny zsunął się w bruzdę. Kula, przeszywszy czaszkę naręcznegonaręczny (koń) --- koń idący z prawej strony dyszla. konia, zabiła go na miejscu. Zwierzę stęknęło żałośnie i padło bez tchu na nogi konającego Andrzeja. Żołnierze zsiedli z koni i zrewidowali puste kieszenie sukmany. Rozgniewani o to, że Winrych wypił wszystką gorzałkę, rozbili butelkę na jego czaszce i podarli mu ostrogami policzki. Na głos sygnału, wzywającego ich do powrotu, wskoczyli na siodła i nabrawszy z wozu po kilka sztuk dobrych pałaszów belgijskich, odjechali za oddziałem, który zanurzył się już we mgłę i szarugę. Dowódca szwadronu ścigał forsownie jakiś topniejący oddziałek powstańczy, toteż nie miał czasu zawrócić po broń zostawioną w polu na wozie Winrychowym. Tymczasem deszcz rzęsisty puścił się znowu i na małą chwilę ocucił powstańca. Powieki jego, zaciśnięte przez ból i popłoch śmiertelny, dźwignęły się i oczy po raz ostatni zobaczyły obłoki. Usta mu drgnęły i wymówiły do tych chmur szybko pędzących ostatnią myśl: --- ...Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom... Wielka nadzieja nieśmiertelności ogarnęła umierającego niby przestrzeń bez końca. Z tą nadzieją w sercu umarł. Głowa jego wygniotła w błocie dołek, do którego teraz spływać poczęły maleńkie strumyki i tworzyły coraz większą kałużę. Krople, trzepiąc w nią, wzbijały duże, wysoko wzdęte bańki, rozpryskujące się w nicość tak szybko i zupełnie, jak ludzkie święte złudzenia. Koń, CierpienieZabity koń stygł szybko na zimnie, a pozostały przy życiu szarpał się w zaprzęgu tak gwałtownie, jakby go kto smagał rzemiennym batem. Nagle przechylił się przez dyszel, przez martwego towarzysza i obwąchał głowę Winrycha. Skoroskoro (daw.) --- gdy tylko, kiedy. poczuł trupa, ślepie mu krwią nabiegły, grzywa na karku wzburzyła się dziko, szarpnął się w tył, potem cisnął naprzód całym korpusem, bił nogami w ziemię i wierzgał na wszystkie strony w takiej furii, że tylna jego noga wpadła między sprychysprychy --- dziś popr.: szprychy. przedniego koła wozu. Szarpnął ją z całej mocy i okropnie złamał powyżej pęciny. Ból wprawił go we wściekłość tym większą. Rozjuszony, wściekłymi skokami rzucać się począł. Kość pękła na dwoje w taki sposób, że ostry i jak nóż spiczasty jej kawałek przebił skórę i coraz bardziej, wskutek targania, ją okrawał. Natura, PtakDopiero nazajutrz rano pluchota bić przestała, choć wiatr wcale nie ucichł. Chmury leciały wysoko, poprzedzielane głębiami cieniów o kształtach dziwacznych. Pod wiatr i jakby na spotkanie obłoków ciągnęły już stadami, już pojedynczo kruki i wrony. Podmuchy wichrów odnosiły je i odpychały na powrót, nieraz zabawnie wyłamywały im skrzydła do góry albo kamieniem ciskały ku ziemi. Nad padliną w polu leżącą ptactwo krążyć poczęło, zniżało lot usilnie i po długim mocowaniu się z wichurą siadało na zagonach z daleka. Koń żyjący wciąż stał ze złamaną nogą, zamkniętą między sprychami. Wyciągnąć jej dla wielkiego bóludla wielkiego bólu --- dziś: z powodu wielkiego bólu. już nie usiłował. Obnażona kość przy każdym poruszeniu zaczepiała się o drzewo i krajała skórę. Ujrzawszy wrony, powolnymi krokipowolnymi kroki --- dziś popr. forma N. lm: powolnymi krokami., z nogi na nogę postępujące ku wozowi, koń zarżał. Zdawał się wołać na ludzi osiadłych, na plemię ludzkie: --- O ludzie nikczemni, o rodzie występny, o plemię morderców!... Krzyk ten rozlegał się nad pustą okolicą i ginął w szalonym głosie wiatru, tylko na chwilę wstrzymując postęp trupojadów. Śmierć, PtakWrony z wielką rozwagą, taktem, statkiemstatek (daw.) --- stateczność, rozwaga., cierpliwością i dyplomacją zbliżały się, przekrzywiając głowy i uważnie badając stan rzeczy. Szczególnie jedna zdradzała największy zasób energii, żądzy odznaczenia się czy nienawiści. Było to może zresztą po prostu namiętne odczuwanie interesów własnego dzioba i żołądka, czyli, jak przywykliśmy mówić, odwagi (co ,,było dawniej paradoksem, ale w nowszych czasach okazało się pewnikiem..."). Przymaszerowała aż do nozdrzy zabitego konia, z których sączył się jeszcze sopel krwi skrzepłej, okrytej błoną rudawą. Bystre i przenikliwe jej oczy dojrzały, co należy. Wtedy bez namysłu skoczyła na głowę zabitej szkapy, podniosła łeb do góry, rozkraczyła nogi jak drwal zabierający się do rąbania, nakierowała dziób prostopadle i jak żelaznym kilofem palnęła nim martwe oko trupa. Za przykładem śmiałej wrony ruszyły się jej towarzyszki. Ta preparowała żebro, inna szczypała nogę, jeszcze inna rozrabiała ranę w czaszce. Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta (należy jej się tytuł ,,tej miary"), co pragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, pomaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania. Nim wszakże skosztowała warcholskiego mózgu i zdążyła osiągnąć tzw. tytuł do sławy, spłoszył ją nowy przybysz, co zbliżał się niespostrzeżenie, chyłkiem, podobny do dużej, szarej bestii. Chłop, ChciwośćNie był to wcale poetyczny szakal, lecz człowiek ubogi, chłop z wioski najbliższej. Na działkudziałek --- niewielki kawałek gruntu przypadający z podziału ziemi; który odtąd miał do niego należeć na zawsze: w manifeście powstania styczniowego (22 stycznia 1863) ogłoszono zniesienie pańszczyzny i uwłaszczenie chłopów, które jednak z powodu niemożności wyegzekwowania pozostało tylko deklaracją; 2 marca 1864 rząd carskiej Rosji ogłosił zniesienie pańszczyzny i nadanie wszystkim chłopom polskim prawa własności do użytkowanej przez nich ziemi, za odszkodowaniem na rzecz dotychczasowych właścicieli wypłacanym przez państwo; chłopi bezrolni otrzymali ziemię z dóbr skarbowych, kościelnych i skonfiskowanych uczestnikom powstania., który odtąd miał do niego należeć na zawsze, znalazły się trupy --- szedł tedytedy (daw.) --- więc, zatem. zabrać je stamtąd. Bał się srodze Moskali, toteż prawie pełzał na czworakach. Paliła go żądza poucinania rzemieni i podniecała słodka nadzieja znalezienia jeszcze, pomimo lustracji żołnierskiej, żelastwa, postronków i odzieży na trupie. Stanąwszy wreszcie nad zwłokami Winrycha, począł kiwać głową i wzdychać --- potem ukląkł na ziemi, zdjął kaszkiet, przeżegnał się i zmówił głośno pacierz. Wyrzekłszy ostatnie amen, już z błyskiem pożądliwości w oczach, rzucił się przede wszystkim do kieszeni i zanadrza i począł szukać trzosatrzos --- w dawnej Polsce pas z kieszeniami na pieniądze.. Nic tam już nie znalazł. Obdarł tedy trupa z sukmany, szmat zgrzebnych, zzuł mu buty, zabrał nawet zbłocone onuczkionuczki --- dziś popr.: onucki, onuce; onuca to prostokątny kawałek tkaniny do owijania stopy, chroniący przed zimnem i otarciami od obuwia; dziś onuce zastąpione zostały przez skarpety., owinął tymi łachmanami część broni i szybko się oddalił. Po upływie godziny wrócił, aby zabrać resztę zdobyczy. Około południa przyprowadził parę koni i wyprzągł konia kalekę. Obejrzawszy jak najstaranniej jego przetrąconą nogę, przyszedł do wniosku, że jest zepsutą zupełnie. Trzeba było szkapę na nic niezdatną udusić. Założył jej też, nie zwlekając, linkę na kark, przywiązał ją do wagi od orczykóworczyk --- poziomy drążek służący do połączenia uprzęży koni pociągowych z pojazdem lub narzędziem rolniczym; w przypadku zaprzęgu dwukonnego używano tzw. wagi, złożonej z dłuższego drążka, na którego obu końcach na żelaznych kółkach wisiały dwa orczyki., wlokącej się za parą jego koni, plunął w garść i popędził je, tnąc z całej mocy. Konie nagle szarpnęły, pętlica zdusiła gardziel skazańca i zwaliła go na ziemię. Za chwilę jednak moriturusmoriturus (łac.) --- mający umrzeć. zerwał się i pobiegł cwałem za ciągnącą go parą, stąpając ostrym szpicem nagiej piszczeli po błocie i po kamieniach. Chłop spojrzał i aż zakrył sobie oczy z obrzydzenia. Zaraz odwiązał linkę i dał pokój egzekucji. Zaprzągł konie do wozu i odjechał. Po południu zjawił się z kozikiem i zdjął skórę z konia zastrzelonego przez ułanów. Została tylko do usunięcia skóra na koniu jeszcze żywym. Chłopowina medytował, roztrząsał sprawę i rozpatrywał ją z rozmaitych punktów. Mógłby zdechlaka zarznąć kozikiem i załatwić całą rzecz za jednym zamachem, ale nie chciało mu się ,,paprać" moralnie i fizycznie. Z drugiej strony --- bał się nie na żarty, aby ktoś w nocy nie zakradł się cichaczem, nie zatłukł szkapy i skóry z niej nie ściągnął. Koniec końców, tknięty jakimś skrupułem, rzekł do leżącej: --- Ej --- a dychaj se tu... I tak na jutro na rano kopyta wyciągniesz. Spracowałem się! Pan Jezus miłosierny pobłogosławił mnie grzesznemu... Może i nikt nie widział, może i nie przyjdzie po skórę. Dobre i to. Dychaj se tu, niebogo, dychaj... ChłopNa uboczu względniewzględnie do tego kierunku --- dziś: względem tego kierunku. do tego kierunku, w jakim zdążał Winrych, były w równym polu doły kartoflane. Ponieważ okazało się, że grunt przepuszczał wodę do wnętrza tych dworskich piwnic zimowych, więc przeniesiono je w inne miejsce, a jamy owe chwastem zarosły. Krzaki berberysu zagaiłygaić --- pokrywać zielenią, zadrzewiać. ich dno i ściany. Belki ocembrowania pozapadały się wraz z bryłami gliny, tworząc lochy i katakumby, pełne teraz wodnistego błota. Do jednej z tych dziur zaciągnął włościaninwłościanin (daw.) --- chłop. nad wieczorem trupa powstańca i zwłoki konia obdartego ze skóry. Zepchnął je pospołupospołu (daw.) --- wspólnie, razem. do jednego lochu, uwikłał żerdzią między dylamidyl --- drewniana belka. i zielskiem i narzucił z wierzchu trochę gliny, aby tego żeru wrony nie wytropiły. Tak bez wiedzy i woli zemściwszy się za tylowieczne niewolnictwo, za szerzenie ciemnoty, za wyzysk, za hańbę i cierpienie ludu, szedł ku domowi z odkrytą głową i z modlitwą na ustach. Dziwnie rzewna radość zstępowała do jego duszy i ubierała mu cały widnokrąg, cały zakres umysłowego objęcia, całą ziemię barwami cudnie pięknymi. Głęboko, prawdziwie, z całej duszy wielbił Boga za to, że w bezgranicznym miłosierdziu swoim zesłał mu tyle żelastwa i rzemienia... Nagle w śmiertelnej ciszy jesiennego zmroku przeleciało nad ziemią rozpaczliwe końskie rżenie. Chłop się zatrzymał i nakrywszy oczy dłonią od blasku, patrzał pod zachód słońca. Na tle zorzy liliowej widać było konia, wspartego na przednich nogach. Motałmotać (daw.) --- tu: kręcić, miotać, rzucać. łbem, wykręcał go w stronę grobu Winrycha i rżał. Trzepały się nad tym żywym trupem, wzlatywały, spadały i krążyły wron całe gromady. Zorza szybko gasła. Zza świata szła noc, rozpacz i śmierć.