Pani Zofii Żeleńskiej[2]
SamotnośćBoże, Boże — nadaremnie wzywam Twoje imię, bo właściwie w Ciebie nie wierzę. A kogoś wezwać muszę. Zmarnowałem życie. Dwie żony, szalona praca — nie wiadomo dlaczego — bo ostatecznie filozofia moja nie jest oficjalnie uznana, a resztki moich obrazów zniszczono wczoraj, z rozkazu naczelnika Syndykatu Wyrobów Ręcznego Paskudztwa. Jestem zupełnie sam.
I cóż z tego, że cię mam. Wolałbym nie mieć cię wcale. Przypominasz mi tylko, że coś jest w ogóle. A sama jesteś jedynie nędznym substytutem rzeczy istotnych.
Przypominam ci dalszą drogę, która rozchyla się przed tobą w pustynię. Wszystkie wróżki przepowiedziały ci, że na starość oddasz się Wiedzy Tajemnej.
E! Jestem zupełnie zmanierowany w wypowiadaniu ciągłych pretensji, które mam do biednej ludzkości, a nie mogę znaleźć ani źdźbła lekarstwa. Jestem jak niepotrzebny, bezpłodny wyrzut sumienia, z którego nie może wykwitnąć najskromniejszy bodaj pączek nadziei poprawy.
Bo nie mam za silnych namiętności. Życie, które zmarnowałem, ucieka beznadziejnie w szarą dal mojej przeszłości. Czyż jest coś okropniejszego jak szara przeszłość, którą musi się jednak ciągle przetrawiać?
Pomyśl, ile jeszcze mógłbyś mieć kobiet, ile nieznanych poranków, lekkich prześlizgnięć się przez tajemnice południa, ile wreszcie wieczorów mógłbyś spędzić na dziwnych rozmowach z kobietami podziwiającymi twój upadek.
Nie mów mi o tym. Nie rozdzieraj najskrytszego ośrodka dziwności. Wszystko to jest zamknięte — na zawsze zamknięte przez szaloną, nieposkromioną nudę.
Kobieta — raczej wcielenie kobiecych niemożliwości. Niewypełnialne obietnice życia samego w sobie.
Ciesz się, że w ogóle istniejesz. Pomyśl — nawet dożywotni skazańcy cieszą się z darowanego życia.
Cóż mnie to obchodzić może? Czyż mam się cieszyć, że nie siedzę w tej chwili wbity na pal na jakimś samotnym pagórze wśród stepów albo że nie jestem czyścicielem kanałów? Czyż nie wiesz, kim jestem?
To wiem, że jesteś śmieszny. Nie byłbyś nim, gdybyś mógł pokochać mnie. Wtedy pojąłbyś twoją misję na tej planecie, tej właśnie, byłbyś tym jedynym, samym w sobie, nieporównywalnym — tym właśnie, a nie kimś innym…
Byłżebyś[12] tylko ambitnym nikim? Dla nich jesteś tym, mimo wszystko, geniuszem nowych metafizycznych wstrząsów.
Jednak masz w sobie coś, co przekracza miarę moich dotychczasowych kochanków. Ale bez miłości dla mnie ani kroku dalej.
Nie mów nic o tych wiecznych twoich kochankach, którymi tak bardzo lubisz się chwalić. Wiem, że masz wpływy w rzeczywistym życiu i że przez ciebie mógłbym zostać diabli wiedzą kim. Ale kimś rzeczywistym, a nie kimś dla mnie samego…
Teraz ja ci powiem: jesteś banalna, gorzej — jesteś mądra, gorzej, stokroć gorzej — ty jesteś w gruncie rzeczy dobra.
To jest prawda i dlatego nic mnie to nie obchodzi. Zagasło dla mnie światło jedynej Tajemnicy… (×)
Tylko nie mówmy nic o Niebie. Alighieri[14] miał najzupełniejszą rację. Każde dziecko nawet wie o tym, tym niemniej muszę powiedzieć, że ludzka fantazja nie jest w stanie objąć tego szczęścia. Dlatego to piekło przedstawił nasz syn Dante z takim talentem. Nawet powiem, że ilustracje Dorégo[15] dość dobrze wyrażają niewspółmierność ludzkich pojęć i wyobrażeń z tym rodzajem, że tak powiem…
Nie mówię o tobie jako o artyście. Jesteś wielki. Och, srogim byłem mecenasem. (+) Teraz już nie, o nie! Tak, nauczyłem się cenić perwersję w sztuce. Oni tego nie rozumieją, a żyją tylko tym przecie. Mówię o ludziach waszego czasu.
Tak — katolikiem to jesteś, mistrzu Pawle, ale nie chrześcijaninem. To wielka, to bardzo wielka różnica. I jakichże to kłamstw nie zniesiesz więcej, mój synu?
Tego, że jako artysta udaję, to jest udawałem dotąd. Prawda, Sztuka, PięknoCała moja sztuka jest blagą, programową blagą.
Pomijam już to, że nie ma kwestii Prawdy z chwilą, kiedy mówimy o Pięknie w ogóle. Ale to jest właśnie najstraszniejsze, że Prawdą jest jedyną sztuka twoja i tobie podobnych. Wynalazłeś ostatnią pociechę, ale muszę ci ją odebrać.
Twoja sztuka jest jedyną Prawdą na ziemi. Nie znałem cię osobiście, ale znam dobrze twoje obrazy w świetnych, niebiańskich reprodukcjach.
Także Prawdą są, ale innego wymiaru. W ujęciu ziemskim są Prawdą dla naszego nędznego rozumu. Tylko tam
Ojcze Święty, teologia nie jest moją specjalnością, a o filozofii wolę nie mówić. Mówmy, z łaski Waszej Świątobliwości, o Sztuce. Ja wiem, że kłamię, i to mi wystarcza. Nikt mi tego nie dowiedzie, że moja Sztuka jest prawdziwa, nawet ty, gościu z prawdziwego Nieba.
Tam właśnie, skąd przychodzę, wiedzą o tym lepiej niż ty, nędzny pyłku. A zresztą, wartość artysty to albo opór, albo powodzenie. Czymże byłby Michał Anioł, gdyby nie ja lub inni mecenasi (oby ich Bóg pokarał). Paru szaleńców żądnych nowych trucizn wynosi ich fabrykanta na szczyty ludzkości, a potem tłum małych go uwielbia, patrząc na męki i rozkosze otrutych. Czyż dowodem twej wielkości nie jest właśnie fakt spalenia dzieł twych przez Syndykat Ręcznego Paskudztwa?
Stała się rzecz straszna. Nie wiem, czy kłamię. I to ja, który o sobie wiedziałem wszystko. Ojcze Święty, zabrałeś mi ostatnią nadzieję. Jednej rzeczy byłem nareszcie absolutnie pewny i tę mi zniszczyłeś, okrutny starcze.
Względność, mój synu, oto jedyna mądrość i w życiu, i w filozofii. Ja sam byłem absolutystą; mój Boże, któż z porządnych ludzi nim nie był? Ale czasy minęły. Tak samo jak teraz nie rozumiecie tego, że nie każdy stwór dwunogi, znający Marksa[16] lub Sorela[17], jest najwyższym w ziemskiej hierarchii Istnień, tak samo nie rozumiecie, że ja np. i wy to dwa odrębne gatunki istot, a nie tylko odmiany człowieczego rodzaju. Jedna Sztuka, mimo perwersji, utrzymała się na wysokości.
To samo mówi mi ona. Jestem otoczony zdradą ze wszystkich stron. Ja nawet nie mam wrogów. Szukam ich dniami i nocami po wszystkich zaułkach i znajduję jakieś mdłe galaretki, a nie godnych mnie przeciwników. Czy Wasza Świątobliwość to rozumie?
Któż by cię lepiej mógł zrozumieć, mój synu. Czyż myślisz, że mnie pod tym względem nasyciła historia? Za kogo mnie masz? Czy możesz przypuszczać, że ja, Juliusz della Rovere[18], byłem kontent mając za głównego nieprzyjaciela tego mydłka Ludwika XII[19]?
Niebezpiecznie jest opierać wielkość swą na ujemnej wartości swych nieprzyjaciół. Jest to gorzej niż przyznawać względność Prawdy.
Nieszczęśliwa miłość, Ojcze Święty, i to miłość do człowieka, którym pogardzam. Nic nie jest w stanie tak nauczyć nas, kobiet, dialektyki, jak kombinacja, o której wspomniałam.
Biedny mistrzu Pawle, ileż nacierpieć się musiałeś z tą precieuse'ą[20]. Za naszych czasów ten typ kobiet był trochę innym. Były to prawdziwe tytanice. Ja sam, mój Boże, ja nawet…
Mój najdroższy! Ale teraz cieszysz się, że ją masz, kiedy już sobie o niej przypomniałeś. Mój jedyny: popatrz na mnie.
Poczekaj, mam wrażenie, że spadłem z trzeciego piętra. Nie rozumiem dobrze samego siebie. Wiesz, że pan della Rovere dowiódł mi, że moja Sztuka jest Prawdą. Straciłem ostatnie oparcie dla mojej programowej blagi.
Ja ci dam wszystko. Oprzyj się tylko na mnie. Cudownie urządziłam nasze mieszkanko. Kanapki są już pokryte — wiesz, taką złotawą materią w różowe paseczki. A bufet jest wprost prześliczny. Cały garnitur do jadalni jest bardzo ładny, ale w bufecie jest coś dziwnego. Jakaś tajemniczość straszna kryje się w tych twarzach z żelaznego drzewa. Są roboty samego Zamoyskiego[21]. Tam będziesz miał wszystkie twoje narkotyki. Ja ci nie będę przeszkadzać, pozwolę ci na wszystko, ale w miarę.
Błogosławię was, moje dzieci. Życzę ci prędkiej i niespodziewanej śmierci, moja córuchno. Będziesz najpiękniejszym z aniołków, których wieniec oplata tron Wszechmogącego.
O, jakież to piękne! Czuję, że mógłbym od dziś zacząć malować jak Fra Angelico[22]. Cała perwersja rozwiała się bez śladu. Ojcze Święty, dziękuję ci.
Patrz, jak mimo woli można być siewcą dobra na tym świecie. Patrz na wniebowzięte twarze tych dwojga dzieci. Mistrz Paweł odmłodniał co najmniej o lat dziesięć.
Nie na długo, Wasza Świątobliwość. Nie zdajesz sobie sprawy z szybkości upływania naszego czasu. Czas jest względny. Znasz, Ojcze Święty, teorię Einsteina. Przeniesienie koncepcji czasu psychologicznego do fizyki wydało cudowny kwiat wiedzy o świecie, niezniszczalną konstrukcję absolutnej Prawdy.
Ta-ta-ta! U nas w niebie nikt nie wierzy w fizykę, moje dziecko. Jest to tylko wygodny schemat matematycznego ujęcia zjawisk dla waszych mózgów, które utknęły na granicy możności stworzenia metafizyki. Każdy stopień w hierarchii Istnień ma swoją granicę. Filozofia ludzka zakorkowała się. Koeficjent[23] wiedzy ogólnej w granicy tylko jest nieskończony[24]. Ale co się dzieje na planetach Aldebarana[25]! Hoho! Tam też uznają swojego „Einsteina”, ale umieli go zlokalizować we właściwej mu sferze.
Niebo jest tylko symbolem. Musicie przyjąć teorię różnorodnych ciał związanych w jedno indywiduum. Ale ilość ciał tych jest ograniczona. Umrzemy kiedyś wszyscy definitywnie. Jedyną tajemnicą jest Bóg.
Pawle, nie żartuj. Ojciec Święty mówił sam ze sobą. Nie patrz tak błędnie, bo się boję. Powiedz mi prawdę.
Tak, córko, mistrz Paweł ma rację. Dobra żona nie powinna zbyt wiele wiedzieć o swym mężu. Mąż musi być w pewnych granicach tajemnicą.
Ja muszę wiedzieć wszystko. Męczysz mnie, Pawle. Nasze mieszkanko, którym tak cieszyłam się, zaczyna mnie przerażać w tej wizji przyszłości, którą stworzyliście razem z papieżem. Jakiś cień padł mi na moje serce. Ja chcę do mamy.
Cicho, dziecinko. Ja za to uwierzyłem w moją przyszłość. Wracam do Sztuki i będę szczęśliwym. Będziemy szczęśliwi oboje. Zacznę malować spokojnie, bez żadnego wyuzdania formy i skończę moje życie jak dobry katolik.
Masz lat czterdzieści sześć — wiem. Czemu jednak twarz twoja mówi co innego? Czyż dusza może być tak inną od twarzy?
Ach, daj mi spokój z moją duszą. Jest to istność tak zawiła, że samego siebie w całości nigdy oglądać mi się nie dało. To były tylko złudzenia. Przestań o mnie myśleć i bierz mnie takim, jakim jestem.
Jestem niepoznawalny nawet sam dla siebie. Patrz na moje dawne obrazy, a pojmiesz, kim byłem. A jeśli zobaczysz to, co zrobię teraz, pojmiesz, jakim być chcę. Reszta to urojenie.
Miłość, MałżeństwoCzym jest miłość? Chcesz, to ci powiem. Rano obudzę cię pocałunkiem. Po kąpieli wypijemy kawę. Potem pójdę malować, ty zaś będziesz czytać książki, które ci wskażę. Potem obiad. Po obiedzie pojedziemy na spacer. Znowu praca. Podwieczorek, kolacja, parę rozmów istotnych i na koniec zaśniesz, niezbyt zmęczona rozkoszą, aby zachować siły na dzień następny.
Chciałaś powiedzieć: tak do końca. Takim jest życie tych, którzy pozbawieni są w nim samym absolutnych pożądań. Kondycja ludzkaJesteśmy ograniczeni, a otacza nas Nieskończoność. Jest to zbyt banalne, by o tym mówić.
Ależ ja chcę żyć! Ja z tą nadzieją urządzałam nasze drogie mieszkanko, starałam się o wszystko! Ja muszę żyć naprawdę.
Nie zmuszaj mnie do deklamacji. Mógłbym mówić ci rzeczy piękne i straszliwe, głębokie i nieskończenie dalekie, ale byłoby to jeszcze jednym kłamstwem więcej.
Jaką osobę? O Boże, Boże — ja umrę ze strachu. Ja się ciebie boję. Ojcze Święty — ratuj mnie. Ty przyszedłeś z Nieba.
Skąd wiesz, że Niebo nie jest symbolem najokropniejszej rezygnacji? Rezygnacji z prawdziwej osobowości? Jestem cieniem tak samo jak ona.
Ależ tam nikogo nie ma! Ojcze Święty, ulituj się nade mną. To wszystko robi na mnie wrażenie jakiegoś okropnego snu.
Śnij dalej, moje dziecko. Może ta chwila przestrachu jest najpiękniejszą w twoim całym życiu. Och, jakże wam zazdroszczę.
Znowu ten głos. Ale teraz nie boję się niczego. Już się stało. Moja zguba jest już gdzieś postanowiona. Byle prędzej. Pawle, nie wrócę już do mamy. Zostaję dziś z tobą.
Nie śpiesz się tak, córko. Już weszłaś na właściwą drogę. Ale nie dowodzi to, że musisz się aż tak bardzo śpieszyć.
Ojcze Święty, mnie też przeraża szybkość moich transformacji. Ja mogę za chwilę stać się mężem stanu, wynalazcą, diabli wiedzą czym. Całe nowe pokłady ruszyły się w mojej głowie jak lawina.
Co? Hyrkan IV? On żyje?! To przecież mój szkolny kolega. Marzył zawsze o sztucznym królestwie w dawnym stylu.
Głupstwa. Żyję i stworzę zupełnie normalne życie dla Pawła. Upadnie powoli, tworząc rzeczy wspaniałe. Ja wcale nie jestem tak niewinna i głupia, jak to myślicie. Ja mam też w sobie jakiś jad… (×)
Dobry wieczór. Jak się masz, Bezdeka. Nie spodziewałeś się mnie dzisiaj. Słyszałem, że się żenisz. — Nic z tego.
Jak się masz, Alice — Alice d'Or — nieprawdaż? Pamiętasz nasze orgie w tym cudownym tinglu[27] — jakże się on nazywał?
To ona tu była! To jej głos słyszałam ciągle jakby w sobie. To nieładnie ze strony pani podsłuchiwać nasze rozmowy w ten sposób!
Proszę nie mówić do mnie po imieniu. Ja panią wypraszam z tego domu. Ja dziś zostaję tutaj z Pawłem.
Moja dawna kochanka. Mieszka w tym pokoju za moim pozwoleniem. Bałem się trochę w tym olbrzymim domu i dlatego…
Moja Alice, musimy się rozstać. Zleź z tego postumentu i wynoś się. Koniec. Pieniądze dostaniesz w moim banku.
O — w takim razie może pozwoli pani, że się przedstawię: jestem Hyrkan IV, król sztucznego królestwa Hyrkanii. Pani będzie łaskawa nie rozporządzać się moim przyjacielem, bo ze mną może być sprawa krótka.
Twoje rady, Alice, także mi są niepotrzebne. Z tobą rozprawię się też we właściwym czasie. Sytuacja — w abstrakcji[30] od mego królestwa, które jedynie jest czymś niezwykłym — jest najbanalniejsza w świecie. Przyjaciel postanowił uwolnić przyjaciela od kobiet, zwykłych bab, kobietonów i babonów, które go oblazły.
Zaraz się dowiesz. Ty cierpisz już na psychozę więzienną będąc na wolności. Przeintelektualizowany erotyzm połączony z oscylacją między perwersją a klasycyzmem w sztuce. Przede wszystkim do diabła ze sztuką! Sztuki nie ma.
O przepraszam, sire[31]. Ja nie dam zrobić z mistrza Pawła jakiegoś zwykłego pionka w rękach Waszej Królewskiej Mości. On musi zmarnieć w sposób twórczy.
On wcale nie musi zmarnieć. To są właśnie gadania przewrotnych dziewczynek wietrzących padlinę i pomysły zdeprawowanych mecenasów. Paweł nie zmarnieje, tylko się stworzy jako całkiem kto inny. Wy pojęcia nie macie, jakie warunki są w moim państwie. To jest jedyna oaza na świecie całym.
Ojcze Święty, ja nie mam czasu na zgłębianie pośmiertnej wiedzy Waszej Świątobliwości. Ja jestem człowiek, raczej nadczłowiek, realny. Ja tworzę rzeczywistość ucieleśniając hyrkaniczne pożądania.
Skoro podam jego definicję, ten pusty dźwięk stanie się pojęciem i od tej chwili istnieć będzie w świecie idei całą wieczność.
Właśnie o to chodzi. Żadne tyły mnie nie obchodzą. Ja odwracam wypadki, a życie idzie także tylko naprzód, a nie w tył.
Poznaj to — to są cudowne rzeczy. Jak poznasz wszystko, to się wściekniesz z rozkoszy i poczucia siły.
Pożądanie, IdealistaOtóż — hyrkanicznym pożądaniem nazywam pożądanie absolutu w życiu. Tylko wierząc w absolut i w jego osiągnięcie możemy coś w życiu stworzyć.
To jest starczy sceptycyzm, raczej starczy marazm. Ach, prawda — zapomniałem, że Wasza Świątobliwość ma już lat ze sześćset. Wyniknie zaś z tego to, że życie nasze przeżyjemy na szczytach tego, co na tej przeklętej naszej gałce jest możliwe, a nie zmarniejemy w ciągłym kompromisie z wzrastającą siłą społecznej przyczepności i organizacji. Niektórzy uważają mnie za anarchistę. Pluję na ich zjełczałe poglądy. Ja tworzę nadludzi. Dwóch, trzech — to wystarczy. Reszta to miazga — ser dla robaków[32]. Our society is as rotten as a cheese[33]. Kto to powiedział, że nasze społeczeństwo jest tak zgniłe jak ser?
Mniejsza o to, sire. Przyszedłem tu na konferencję w celu powstrzymania sztuki od upadku. Walka z tak zwanym piurblagizmem. Trzeba udowodnić nareszcie, że Czysta Blaga jest niemożliwa. Nawet Bóg, choć jest wszechmocny, nie potrafiłby nic naprawdę w zupełności zblagować.
Humbug[34]. Idąc tu przemyślałem problemat Sztuki. Sztuka się skończyła i nic jej nie wskrzesi. Konferencja nasza nie ma sensu.
Ależ, sire, Wasza Królewska Mość jest, jak widzę, wyznawcą Nietzschego[35], przynajmniej w kwestiach społecznych. Nietzsche sam uznawał Sztukę jako najistotniejszy stymulans[36] potęgi osobistej.
Co? Ja wyznawcą Nietzschego? Proszę mi nie ubliżać. To był życiowy filozof dla niedołęgów, chcących się byle czym znarkotyzować. Ja nie uznaję żadnych narkotyków, a więc i sztuki. Moje idee powstały zupełnie niezależnie. Teraz dopiero, po stworzeniu mego państwa, przeczytałem te bzdury. Dosyć. Nasza rozmowa jest skończona.
Dobrze. Tylko jedna rzecz: czy takie postawienie kwestii, z uświadomieniem celu, nie jest Czystym Pragmatyzmem? Można wierzyć w absolut w życiu albo nie, ale dlatego programowo wierzyć, aby przeżywać na szczytach, jak się Wasza Królewska Mość wyraził, to nędzne życie na tej gałce — również twoje wyrażenie, mój synu — jest zaprzeczeniem sobie samemu, jest odwartościowaniem samych hyrkanicznych — tak, hyrkanicznych — pożądań! Cha! cha!
To jest czysta dialektyka. Może w Niebie jest ona coś warta. Ja jestem twórcą rze-czy-wi-sto-ści. Rozumiesz, Ojcze Święty? I dosyć — proszę nie wyprowadzać mnie z równowagi.
Ho, ho. To paradne. I on chce tworzyć dawną władzę bez religii. Naprawdę, sire, to wygląda na głupią farsę. Proszę się popatrzeć na najdziksze szczepy, na plemiona Arunta[37] czy jak ich tam. I ci nawet mają religię. Bez religii nie ma państw w dawnym znaczeniu. Może być tylko mrowisko.
Nie, nie — nie zorganizowane mrowisko, tylko jedna wielka kupa rozproszonych bydląt, nad którą władzę trzymam ja i moi przyjaciele.
W siebie, i to mi wystarcza. A jak mi to będzie potrzebne, uwierzę w cokolwiek bądź, w jakiegokolwiek fetysza, w krokodyla, w Jedność Bytu, w ciebie, Ojcze Święty, we własny pępek, wszystko jedno. Zrozumiano?
Jesteś pan zwykły, bardzo zdolny bandyta, połączony z najgorszego gatunku pragmatystą. Nie jesteś pan żadnym królem, przynajmniej dla mnie. Nie znamy się od tej chwili.
Wiesz, Hyrkan, że Jego Świątobliwość faktycznie ma trochę racji w tym wszystkim. Przy tym muszę zauważyć obniżenie się tonu naszego towarzystwa od chwili twego wejścia. Rozmowa stała się wprost ordynarna.
Tak — jestem cham, ale taki, jak jestem, jestem jeden jedyny. Proszę posłuchać. Ostatni raz rozmawiam z wami jak równy z równymi. Pawle — decyduj się. Aleksander Wielki był też chamem. A zresztą, mamy tu władcę między nami. W każdym podręczniku historii znajdziemy opis pana della Rovere i jego sprawek.
Pragmatysta na tronie! Nie — to są rzeczy wprost niesłychane. To jest po prostu śmieszne. Cha, cha, cha!
No, Pawle, mów. Może twoje zarzuty będą trochę istotniejsze. Wierz mi, że chcę twojego szczęścia tylko. Jeśli nie wyjedziesz ze mną dziś do Hyrkanii pośpiesznym o jedenastej, jesteś zgubiony. Ja tu więcej nie wrócę. Zrywam z dyplomacją i rozpoczynam szereg wojen. Rozkopywanie podpalanie mrowisk i kretynowisk. Cudowna historia.
Jednej rzeczy już dokonałeś we mnie. Oto wszystkie problemiki, którymi zajmowałem się przed chwilą, zbladły dla mnie zupełnie.
Jego Świątobliwość wspomniał jedno słówko, które nie może mi wyjść z pamięci — ale nie obrazisz się, Hyrkanie?
Bandyta. Jesteś w istocie małym raubritterem[39], a nie istotnym władcą. Jesteś wielki w stosunku do niesłychanie niskiego poziomu kultury w twoim państwie. Nadczłowiek w rodzaju Nietzschego[40] może być dziś jedynie małą kanalijką. A resztę procentu dawnych władców można znaleźć w naszych czasach tylko między artystami. Hodowla nadludzi jest największym humbugiem, jaki znam.
Mówisz jak kretyn. Nie pojmujesz nic a nic mojej koncepcji hyrkanicznych pożądań. Jesteś życiowym absolutystą — to jest fakt. Nie mieścisz się ani w sobie, ani w tak zwanym społeczeństwie. Jesteś skończonym typem moral insanity[41], a siły masz w sobie co najmniej na czterech ludzi normalnych, według podziałki naszych czasów.
Dobrze mówi. Nie śmiałam mu tego nigdy powiedzieć, ale to jest jedyne, najbanalniejsze rozwiązanie.
Durniu, czyż na to tu przyjechałem z mojej Hyrkanii, aby ujrzeć upadek jedynego przyjaciela? Mam już dwóch tęgich ludzi. Koniecznie trzeba mi trzeciego. Ty jeden mógłbyś nim zostać.
Państwo, Władza, PrawdaAle jakże wygląda codzienny, powszedni dzień w tej twojej Hyrkanii? Czym się tam właściwie zajmujecie?
Władza — upajamy się władzą we wszystkich formach od rana do nocy. A potem ucztujemy w sposób wprost zabójczo piękny, mówiąc o wszystkim i patrząc na wszystko z niedosiężnej wyżyny naszego panowania.
Panowanie nad kupą idiotów niezdolnych się zorganizować. Zwyczajna wojskowa dyktatura. To samo potrafi najradykalniejsza socjaldemokracja przy sprzyjających warunkach.
A czymże była dawna ludzkość, jak nie kupą istot, bezkształtną miazgą bez organizacji? Pseudotytany wyrosłe z socjalizmu muszą kłamać, aby utrzymać się przy władzy. My nie. Nasze życie jest Prawdą.
A więc to jest problem Prawdy. Czy Prawda jest też integralną częścią hyrkanicznego światopoglądu?
Oczywiście. Ale gdy cała ludzkość włoży maskę, problemat Prawdy zniknie sam przez się. Ja i moi dwaj przyjaciele: książę de Plignac i Rupprecht von Blasen, tworzymy właśnie tę maskę. Zamaskowane społeczeństwo i my jedni, którzy wiemy wszystko.
Ależ to drobnostka. Myślałem, że jesteś bardziej wrażliwy na dekorację, i dlatego tak się ubrałem. Mogę zdjąć te fatałaszki.
Siła, PaństwoA wielkość jest, wiesz w czym? W osiągnięciu izolacji. Stworzyć taką wyspę zbydlęconych, zwierzęcych duchów wśród morza zalewającej wszystko organizacji, na to trzeba trochę więcej siły, niż miał jej pan della Rovere w wieku XVI. Nie mówiąc o Borgiach[42] — to były zwykłe błazny.
Czekaj; dajmonion[43] mój rozdwoił się. Jest to niebywały wypadek w dziejach ludzkości. Słyszę dwa głosy tajemne, mówiące mi dwie równoległe prawdy, które się nigdy nie przetną. Sprzeczność ich jest rzędu nieskończonego.
Na moim dworze trzymam pewnego filozofa, niejakiego Chwistka[44]. Na podstawie koncepcji „wielości rzeczywistości” przeprowadza on systematyczne uwzględnianie Prawdy w ogóle. On ci wytłomaczy[45] resztę. To wielki mędrzec. Bezdeka, mówię ci, jedź ze mną.
Moje sumienie byłego artysty rozrasta się do rozmiarów jakiegoś wszystkoobejmującego nowotworu. Nowe monstrum wrasta samo w siebie. Potwory, męczone dotąd w klatkach, zawojowały nieznane obszary mego rozkładającego się mózgu.
Ależ on po prostu zwariował. Najjaśniejszy Panie, żądaj, czego chcesz, ale nie zabieraj mi go. Jako wariat stworzy rzeczy cudowne w moim towarzystwie.
Mylisz się, dziecinko. Jestem przytomny jak nigdy dotąd. Obłęd mój poznałem dawno — był dla mnie o wiele mniej interesujący niż moja najzimniejsza przytomność.
To jest prawda. On w mojej obecności pokonał atak szału. Był to szał metafizyczny oczywiście, ale życie moje też wisiało na włosku. To jest psychiczny atleta, a i fizyczny także — czasami.
Alice, wierz mi, że byłaś dla niego tylko rodzajem octu, w którym zakonserwował się aż do mego przyjazdu. Za to ci jestem wdzięczny. Możesz jechać ze mną do Hyrkanii.
Za cenę uznania mojej koncepcji mogę zezwolić nawet na to, aby sztuka nie zniknęła w moim właśnie państwie definitywnie. Mianuję cię mecenasem zdychającej sztuki, Ojcze Święty, pod warunkiem, że nie będziesz kusił Pawła Bezdeki. On może być absolutystą w życiu tylko.
Dobrze, dobrze. Rezygnuję. Bądź co bądź otworzył mi się nowy horyzont. Mówiąc między nami, nie macie pojęcia, jak szalenie beznadziejnie nudzę się w Niebie. Od dziś przedłużam sobie urlop na lat co najmniej trzysta.
Juliuszu della Rovere, możesz na mnie liczyć: uprzyjemnię ci dwadzieścia lat z tych trzystu moją dialektyką. Wieczorem, po dniu męczącej pracy, usprawiedliwisz to wszystko przede mną w prawdziwie istotnej rozmowie z kobietą mądrą i w miarę przewrotną.
Ja już nie mogę! Przecież to jest jakiś wstrętny koszmar, te wasze wszystkie rozmowy. Ja nie jestem wcale dobra i wzniosła, a czuję się tak, jakbym była zaczadzona jakimś ohydnym, trującym gazem. A przy tym to jest wszystko nudne. Rozdzieracie mi serce dla głupiej i nudnej zabawy. Ja też chcę jechać do Hyrkanii. Jak Paweł poczuje się nieszczęśliwym, znajdzie przynajmniej mnie i ja go ocalę. Sire, czy Wasza Królewska Mość weźmie mnie ze sobą?
Nie ma o tym mowy. Paweł musi zapomnieć o dawnym życiu. Pani go zaraz skusi do jakichś artystycznych usprawiedliwień upadku czy diabli wiedzą czego. Wszelkie twórcze porywy muszą być stłumione w zarodku.
Potem, jak zwykle, nastąpi śmierć, ale połączona z tym poczuciem, że życie przeżyte zostało na szczytach, a nie we wstrętnym społecznym bagienku, ze sztuką zamiast morfiny.
Uznaję jeszcze alkaloidy[46], ale pogardzam kompletnie wszelkim narkotykiem psychicznym. Poza tym, że nie będziesz nic tworzył, możesz robić, co chcesz.
Twoja Hyrkania, sire, robi na mnie wrażenie jakiegoś sanatorium dla ludzi zmęczonych społecznością. W twoim opowiadaniu oczywiście. W istocie jest to najpospolitszy bajzel dla życiowych żuiserów[47]…
Ale absolutnych, tych, co jeśli przez ścianę przejść nie zdołają, zostawią na niej krwawe piętno rozwalonej czaszki. W tym jest moja wielkość.
Ale ostatecznie mógłbyś być i złodziejem kieszonkowym, sire, czymś w rodzaju księcia Manolescu[48].
Mógłbym, ale nie jestem. Jestem królem ostatniego prawdziwego królestwa na ziemi. SiłaWielkość jest tylko w tym, co się udaje. Gdyby mi się nie powiodło wcale, od samego początku byłbym tylko śmiesznym.
Nie mogę zapaść się w Nieskończoności. Nawet w świecie fizyki mamy szybkość skończoną, graniczną szybkość światła. Praktycznie jest ona nieskończona.
Praktycznie! Ze wszystkiego przeziera na dnie pragmatyzm. Ale wszystko jedno. Na razie wolę to niż Niebo.
Bezdeka, czy słyszysz? Nikt nie usłyszał jeszcze większego komplimentu[49]. Ojciec Święty jest z nami.
Jadę. Nieznane zawsze warte jest tego, aby dlań opuścić coś przewidzialnego[50]. Jest to zresztą zasadą Nowej Sztuki, Sztuki bezecnych niespodzianek.
To samo mówili o dadaizmie[52] dadaiści, aż póki wszystkich nie wywieszano. Nie — dosyć. Jestem twój. Wszystko jest tak wstrętne, że nie ma głupstwa tak wielkiego, żeby nie warto było dlań poświęcić wszystkiego, w czym żyjemy. Niech zginę, ale nie w tej całej meskinerii[53]. Zamierzałem zginąć na Borneo czy Sumatrze. Wolę jednak tajemniczość stawania się niż tajemniczość stałości. Jadę.
Nie, dziecko. Nie mówmy o tym. Znam twoje duchowe zasadzki. Jako kobieta nie istniejesz dla mnie zupełnie.
Pawle, Pawle — jakże okrutnie rozdzierasz mi wnętrzności! Ja umrę. Pomyśl o naszym biednym, samotnym mieszkanku, o mojej nieszczęsnej mamie.
Pawle! Zbudź się z tego omamienia. Jeśli już zostać nie możesz, pozwól mi jechać na śmierć i zatracenie!
Elusiu, pozwól, że ci przedstawię twoich dwóch nieznajomych wujów. Oni to właśnie finansują twoje małżeństwo z panem Pawłem. Panowie: Ropner i Stolz — moja córka — narzeczony mojej córki, znany malarz pan Paweł Bezdeka.
Przede wszystkim nie jest już narzeczonym, a po wtóre, nigdy przy przedstawianiu nie mówi się imienia i fachu, tym bardziej że zmieniłem fach. Pani wybaczy, pani Mario, otwierają mi się nieznane perspektywy. Będę czymś w rodzaju ministra w Hyrkanii. Nasycanie hyrkanicznych pożądań. Objaśnienie tylu rzeczy naraz zbyt dużo czasu by mi zabrało. Sam ledwie to pojmuję.
Mamo, na nic wszystko. On nie jest pijany ani nie zwariował. To jest najoczywistsza, zimna, okrutna prawda. Król Hyrkanii bierze go ze sobą. On przestał być artystą.
Tak, pani, i załatwimy rzecz tę zgodnie. Nie lubię awantur w większym stylu, gdy nie jestem na moim terytorium. Wypłacę pani dowolne odszkodowanie.
Czytałam o pańskiej Hyrkanii w gazetach. A piszą o tym teatralni krytycy, bo żaden porządny polityk słyszeć o tym nawet nie chce. To jest zwykła teatralna bujda ta pańska Hyrkania. Banda szaleńców i pijaków, zdeprawowanych i zdegenerowanych, uwzięła się udawać państwo w dawnym stylu. Wstydź się pan! Hyrkania! Po prostu „bezobrazje”[54] à la manière russe[55].
Oszalała baba. Proszę milczeć. Bezdeka się zgodził i nie dam go na pastwę jakichś zaskorupiałych babonów. Pawle, idziemy.
Co? I ty przeciw mnie? Nie wstydzisz się nowo poznanych wujów? Jak będziesz się tak zachowywać, nie dostaniemy ani centa. Ellu, opamiętaj się.
Hyrkanie, najjadowitsza z kulturalnych bestii, koronowany chamie, zabij mnie. Chcę bólu i śmierci — zbyt wiele już dziś wycierpiałam.
Chcesz? Nic mnie to nie kosztuje. W Hyrkanii wszystko jest możliwe. Absolut życia — czy to rozumiecie, nędzni pomywacze dawno wychłeptanych talerzy?
Poczekajcie — może da się jeszcze wszystko załatwić polubownie. Nie cierpię scen i skandali. Ella wróci spokojnie do matki, a ja wyjadę przynajmniej z czystym sumieniem.
Chcesz zatruć ostatnie dni mojej starości? A nasze mieszkanko, a nasze ładne wieczory we troje, a potem w otoczeniu dzieci: twoich i pana Pawła — a moich ukochanych wnucząt?
Mamo, nie męcz mnie. Gorzej zatruję ci życie, pozostając z tobą niż ginąc w tej chwili właśnie z ręki króla.
Czyż nie wszystko jedno, kto cię zabije? Śmierć jest jedna, a moja starość zatruta będzie do końca.
Zaczynam teraz dopiero rozumieć, czym jest hyrkaniczność pożądań. Wiem już, czym jest absolutyzm życiowy.
Popełniłem dużo okropności, ale ta pragmatyczna zbrodnia wzruszyła mnie do głębi. Błogosławię cię, biedna matko, i ciebie, duchu dzieweczki czystej i wzniosłej ponad wszelką życiową miarę.
Mnie też wzruszyła ta śmierć. Poznałem nowe piękno. Nie wiedziałem, że poza Hyrkanią może być coś tak nieoczekiwanego.
No dobrze, panowie, ale co teraz? Jak to wszystko załatwić? My rozumiemy, raczej domyślamy się wszystkiego. W istocie banalna historia, tylko czym to wszystko usprawiedliwić?
No, panowie. Ja jestem człowiek wyrozumiały, ale waszego towarzystwa dłużej nie zniosę. Rozumiecie — byłem papieżem. Całujcie mnie szybko w pantofel i wynoście się, pókiście cali. Nie cierpię powszedniości myśli pod maską fałszywej dobroci.
Pawle — idź zaraz z tym fagasem i szykujcie się do drogi. Za godzinę odchodzi Hyrkania-express. Jestem tu incognito i nie mam specjalnego pociągu.
Poznałem cię od razu, mamusiu, ale jesteś jedynym ukrytym wstydem mojego życia. Do mojej matki wolałbym nie stosować hyrkanicznego światopoglądu. Moja matka, matka króla — zwykłą ladacznicą! Ohydne!
A więc i ty nawet masz ukryte świętości na dnie twego pragmatyczno-zbrodniczego serca? Nie spodziewałem się.
Mamusiu, radzę ci, idź stąd i więcej nie wchodź mi już w drogę. Wiesz, że po ojcu wziąłem temperament krewki i gwałtowny.
A gdybym była kapłanką miłości w twoim państwie? Dawniej księżniczki syryjskie umyślnie oddawały dziewictwo nieznajomym za parę sztuk miedzi.
To było dawniej i dlatego było to piękne. Tyś nie zaczęła od tego. Ty byłaś utrzymanką naszych zidiociałych arystokratów i opasłych semickich bankierów. Nawet nie wiem, czyim jestem synem — ja, król. Ohydna historia.
Co cię to obchodzi? Tym większa twoja zasługa, że z nicości wydźwignąłeś się aż na wysokość tronu. Błazeńskiego, ale zawsze tronu.
Jesteś śmieszny. Cóż cię obchodzi to, czy jesteś Arią[56], czy Semitą, czy Mongołem. Moim kochankiem był też ambasador Niebieskiego Państwa[57], książę Tseng. W dzisiejszych czasach…
Zwyczajny pragmatyczny snobizm. Więc nawet w Hyrkanii są nieistotne problemy. Nie — Napoleon miał rację: recherche de paternité interdite[58].
Cóż to znowu? Jakaś piekielna niespodzianka. Pobyt w Niebie uczynił zbyt czułymi moje stalowe niegdyś nerwy. Odwykłem od strzałów.
Cicho. Z Pawłem wszystko jest możliwe. Czekajmy, chwila jest naprawdę dziwna. Czuję niezwykłe nieeuklidesowe napięcie całej przestrzeni. Świat cały skurczył się do rozmiarów pomarańczy.
Tak. A wiecie, co mnie zdegustowało do niego najbardziej? Oto ta scena z matką. Nie pamiętam mojej matki, ale czuję, że tak bym z nią nie postąpił. Jak absolutyzm życiowy, to absolutyzm życiowy. Sam mnie, bestia, sprowokował.
Zaraz. Przede wszystkim proszę cię na pamięć twego syna, a mego przyjaciela, uważaj mnie za twego drugiego syna. Tamten był niegodny ciebie. Matrona-ladacznica — czyż może być lepsza matka dla mnie?
Ale dokąd? Co zrobimy bez tej kanalii Hyrkana? Gorzej — co zrobimy bez Hyrkanii? Teraz, gdy nasze hyrkaniczne pożądania doszły już do szczytu, rozwydrzyły się, że tak powiem, do maksimum?
Ech — widzę, że cały dowcip wywietrzał z głowy Waszej Świątobliwości. Któż jest godniejszym królem Hyrkanii jak nie ja? Któż jest większym absolutystą życiowym ode mnie? Dajcie mi cały świat, a zduszę go w miłosnym uścisku. Teraz stworzymy dopiero coś piekielnego. Czuję siłę stu Hyrkanów w sobie. Ja, Paweł Hyrkan V. Ja nie będę błaznem jak tamten. Precz z łachami.
Ja wam stworzę naprawdę rozkoszny kącik w Nieskończoności świata. Sztuka, filozofia, miłość, nauka, społeczeństwo — jedna wielka kasza. I my, jak wieloryby tryskające rozkoszą, a nie jak podłe robaki, będziemy pławić się w tym wszystkim po uszy. Świat nie jest zgniłym serem. Istnienie jest piękne zawsze, o ile się pojmie naprawdę jedyność wszystkiego we wszechświecie. Precz ze względnością prawd! Tego Chwistka ukatrupię pierwszego! Bóg, Religia, Kondycja ludzkaBędziemy gnać w rozpalonym wichrze, w samych bebechach absolutnej Nicości. Zapłoniemy jeszcze jak nowe gwiazdy na pustce bez dna. Niech żyje skończoność i ograniczoność. Bóg nie jest tragiczny, on się nie staje — on jest. Tylko my jesteśmy tragiczni, my, ograniczone Istnienia.
Och, nie — to jest ohyda! Wszystko to są różne nazwy na jedną wielką, obrzydliwą słabość. Zupełnie na nowo — wszystko na nowo!
Powiem ci prawdę — oni w Niebie uważają, że w ogóle powinienem siedzieć w Piekle. Tylko rozumiesz: jako papieża nie wypada im mnie… tego… wiesz? Dlatego dają mi urlop na jaką bądź planetę bez żadnych trudności.
To świetnie. Bez ciebie, piekielny starcze, nie mógłbym już wytrzymać. Wziąłeś mnie szczerością twoich przemian wewnętrznych. Tylko biedna Ella — gdyby tak można ją wskrzesić! Cóż bym dał za to w tej chwili. To on mnie zasugestionował[59], ten przeklęty Hyrkan.
Przybrana matko i teściowo, biorę was obie do Hyrkanii. Umiem ocenić rady starszych kobiet, które wiele przeżyły. Nawet wujów — tych dwóch starych kretynów, weźmiemy też ze sobą. Idźmy — bądź co bądź ten Hyrkan otworzył nam nową drogę. Niech pamięć jego będzie dla nas święta.
Co za wspaniałomyślność, co za wspaniałomyślność. Jest to jeden z piękniejszych dni mego zagrobowego życia. Jednak Bóg jest tajemnicą niedocieczoną. (×) Chodź, moja córko.
No i niech tam ziemia będzie mu lekka. Ja teraz jestem królem Hyrkanii. I choćbym na głowie miał stanąć i przewrócić sobie i innym kiszki, spełnię swoją misję na tej planecie. Rozumiesz?
Nawet najgorsza społeczna blaga tego łotra ma w sobie dziwny urok skończonego dzieła sztuki. Ciekawy jestem, czy zdołam stworzyć nowy centr[60] artystyczny w tej piekielnej Hyrkanii.
mątwa a. sepia — drapieżny głowonóg żyjący w Oceanie Atlantyckim i Morzu Śródziemnym, posiadający owalne ciało o dł. do 30 cm, dwie płetwy wzdłuż worka trzewiowego oraz dziesięć ramion, w tym dwa długie, chwytne (oraz, u samców, jedno dodatkowe przekształcone w narząd kopulacyjny, hektokotylus); mątwy potrafią zmieniać ubarwienie, a w sytuacji zagrożenia wydzielają z worka czernidłowego ciemnobrązowy płyn (tzw. sepię, daw. wykorzystywaną do wyrobu atramentu i farb), tworząc wokół siebie ciemną zasłonę służącą dezorientacji przeciwnika. [przypis edytorski]
Bezdeka — „bez deka” (od: deko, tj. przykrywka, wieczko a. deko, tj. dekagram); taki, któremu czegoś brakuje. [przypis edytorski]
Hyrkania — region i satrapia w staroż. Persji, położony na płd.-wsch. wybrzeżu Morza Kaspijskiego (staroż. Morza Hyrkańskiego); w mit. pers. uważana za krainę stworzoną przez Ahura Mazdę (a. Ormuzda; boga-stworzyciela, będącego ucieleśnieniem dobra, walczącego ze złem uosobionym w bogu Arymanie); dziś: ziemie wchodzące w skład Turkmenistanu i Iranu. [przypis edytorski]
Hyrkan — imię staroż. władców i arcykapłanów Judei: Jana Hyrkana I (II w. p.n.e.) oraz jego wnuka Jana Hyrkana II (I w. p.n.e.). [przypis edytorski]
Juliusz II, właśc. Giuliano della Rovere (1443–1513) — przeciwnik papieża Aleksandra VI (Rodrigo Borgii) i prowadzonej przez niego polityki, objąwszy w 1503 r. władzę papieską zajął się z sukcesem umocnieniem Państwa Kościelnego (m.in. przez podboje militarne i umiejętną dyplomację międzynarodową) oraz poprawą jego sytuacji finansowej; doprowadził de facto do zjednoczenia znacznej części Włoch pod egidą papiestwa; był mecenasem sztuki, wspierał m.in. Michała Anioła (ufundował freski w Kaplicy Sykstyńskiej), Donato Bramantego czy Rafaela Santiego, rozpoczął budowę nowej Bazyliki św. Piotra, finansując projekt i kładąc kamień węgielny pod jej budowę. Jego córką była Felice della Rovere (1483–1536), urodzona ze związku z Lukrezią Normanni (wydaną niezwłocznie za mąż za Bernardina de Cupisa); w 1505 r. Felice poślubiła Gian Giordano Orsiniego. Istnieją trzy portrety papieża Juliusza II, jeden pędzla Rafaela (obecnie w National Gallery w Londynie), drugi pochodzący z warsztatu Rafaela (w Galerii Uffizi we Florencji) oraz przypisywany Tycjanowi portret stanowiący kopię pracy Rafaela (w Pallazzo Pitti we Florencji); przedstawiają papieża u schyłku życia, z twarzą zrezygnowaną, z siwą brodą, którą miał zapuścić na znak pokuty po utracie Bolonii, siedzącego na krześle tronowym, w purpurowym czepcu i tejże barwy nałożonej na białą szatę pelerynie, odcinającej się od szmaragdowego tła (na portrecie przypisywanym Tycjanowi kontrasty barw są znacznie stonowane), w upierścienionej dłoni trzyma chustkę; z jego postaci bije aura znużenia, smutku, pogodzenia z losem, starości. [przypis edytorski]
Tycjan właśc. Tiziano Vecelli (1477–1576) — przedstawiciel szkoły weneckiej wł. malarstwa doby renesansu, uczeń Giovanniego Belliniego oraz Giorgionego. [przypis edytorski]
byłżebyś — konstrukcja z partykułą wzmacniającą -że-; znaczenie: czyżbyś był. [przypis edytorski]
Alighieri, Dante (1265–1321) — poeta wł., autor Boskiej Komedii, poematu opisującego podróż w zaświaty: poprzez kolejne kręgi piekła, czyściec do nieba. [przypis edytorski]
Gustave Doré (1832–1883) — fr. grafik, rysownik, malarz i rzeźbiarz; autor ilustracji do scen biblijnych oraz wydań książkowych m.in. Boskiej komedii Dantego, Don Kiszota Cervantesa i opowiadań Edgara Allana Poe; jego styl charakteryzuje się realizmem, a zarazem ekspresją wyrazu w duchu romantycznym. [przypis edytorski]
Marks, Karol (1818–1883) — niem. działacz rewolucyjny i filozof, zwolennik materializmu; twórca marksizmu; wraz z Fryderykiem Engelsem napisał Manifest komunistyczny z 1848 r. [przypis edytorski]
Ludwik XII (1462–1515) — książę Orleanu, od 1498 król Francji, następca Karola VIII; prowadząc zaborcze wojny na Płw. Apenińskim, próbował opanować ze zmiennym szczęściem m.in. Księstwo Mediolanu, Królestwo Neapolu, Genuę i posiadłości Republiki Weneckiej; w 1511 r. papież Juliusz II zorganizował przeciw Francji tzw. Ligę Świętą, jednoczącą u boku Państwa Kościelnego Hiszpanię, Wenecję, kantony szwajcarskie i Anglię; zwycięstwo Ligi zostało przypieczętowane w 1513 r. w czasie bitwy pod Novarą. [przypis edytorski]
Zamoyski, August (1893–1970) — pol. rzeźbiarz (mający doświadczenie również w zakresie kowalstwa, stolarstwa, kamieniarstwa i snycerstwa); studiował w Szwajcarii, Fryburgu i Heidelbergu, w 1917 r. poznał w Monachium Stanisława Przybyszewskiego i przez niego nawiązał kontakt z ekspresjonistyczną grupą „Bunt” (z Poznania); wkrótce potem zamieszkał na jakiś czas w Zakopanem i zaprzyjaźnił się z Witkacym; wraz z nim, Leonem Chwistkiem i Tytusem Czyżewskim współtworzył grupę formistów (początkowo określających się jako Ekspresjoniści Polscy). Od 1923 mieszkał we Francji, odwiedzając regularnie Zakopane; był gł. organizatorem wystawy sztuki polskiej w Paryżu w 1929 r. W l. 1940–1955 mieszkał w Brazylii, prowadząc szkołę rzeźby w Rio de Janeiro oraz São Paulo, następnie ponownie wrócił do Francji. W jego twórczości wyróżniane są trzy okresy: formistyczny (1918–1924), realistyczny (1924–1950) i neoekspresjonistyczny (1950–1970). [przypis edytorski]
Fra Angelico a. Jan z Fiesole, właśc. Guido di Pietro da Mugello (1387–1455) — wczesnorenesansowy wł. malarz religijny, dominikanin. [przypis edytorski]
w granicy tylko jest nieskończony — jest nieskończony tylko do pewnych granic. [przypis edytorski]
tingel (z niem.) — podrzędna kawiarnia z występami tancerzy i piosenkarzy, kabaret. [przypis edytorski]
ser dla robaków — echo koncepcji żyjącego w XVI w. młynarza z Friuli, Domenico Scandella, zw. Menocchiem, zapisanych dzięki temu, że zostały opowiedziane podczas przesłuchania domorosłego filozofa przed Świętym Oficjum. Menocchio, przeplatając abstrakcyjne pojęcia konkretami, głosił, że początkowym stadium bytu był chaos, tzn. pomieszanie wszystkich żywiołów (ziemi, wody, powietrza i ognia), przypominające masę w początkowej fazie wyrobu sera z mleka. Następnie w masie tej samoistnie powstały robaki, czyli aniołowie i Bóg. Za swoje poglądy Menocchio spłonął na stosie z wyroku inkwizycji w 1599 r. [przypis edytorski]
Our society is as rotten as a cheese (ang.) — nasze społeczeństwo jest tak zgniłe jak ser. [przypis edytorski]
Nietzsche, Friedrich (1844–1900) — filozof i pisarz niem.; studiował filologię klasyczną, teologię, dzieje Kościoła i historię na uniwersytetach w Bonn i w Lipsku, w latach 1869–79 był profesorem nadzwyczajnym w katedrze filologii klasycznej uniwersytetu w Bazylei; od 1869 r. bezpaństwowiec (wyrzekł się obywatelstwa pruskiego); autor dzieł: Narodziny tragedii czyli hellenizm i pesymizm, Tako rzecze Zaratustra, Poza dobrem i złem, Wola mocy i in.; naczelne miejsce w jego filozofii zajmuje kategoria życia (egzystencji, afirmacji istnienia i dążenia do jego pełni) oraz odrzucenie poszukiwania esencji, czyli ukrytego sensu świata (np. sensu zakorzenionego w koncepcji Boga); Nietzsche był krytykiem chrześcijaństwa i ufundowanej na nim kultury zachodniej; postulował natomiast powrót do wartości staroż. kultury greckiej. [przypis edytorski]
plemię Arunta, właśc. Arandowie — plemię Aborygenów zamieszkujące środkową Australię. [przypis edytorski]
nadczłowiek w rodzaju Nietzschego — idea nadczłowieka, wyłożona w Tako rzecze Zaratustra, tj. człowieka, którego cechuje zespolona potęga ciała i ducha (ta ostatnia przejawiająca się w tzw. „woli mocy”, tj. dążeniu do panowania nad własnym życiem i rzeczywistością. [przypis edytorski]
moral insanity (ang.) — obłęd moralny; tu: odchylenie od norm zdrowia moralnego; zboczenie. [przypis edytorski]
Borgiowie — wł. ród arystokratyczny pochodzenia hiszp., z którego wywodziło się dwóch papieży (Kalikst III i Aleksander VI) oraz pięciu kardynałów; w okresie wczesnego renesansu ogromnie wpływowy zarówno we Włoszech, jak w Europie. Borgiom zarzucano wszelkie rodzaje występków, popełnianych w poczuciu bezkarności w związku z posiadaną przez nich władzą i dokonywanych w celu zachowania tejże: cudzołóstwo, kazirodztwo, symonię, nepotyzm, malwersację majątku kościelnego, przekupywanie stronników oraz trucicielstwo. [przypis edytorski]
dajmonion (z gr. daimōn: bóg, demon) — w filozofii staroż. rodzaj odzywającego się w duszy człowieka wewn. głosu, sumienia, głosu bóstwa itp. [przypis edytorski]
Chwistek, Leon (1884–1944) — logik, matematyk, filozof, malarz i teoretyk sztuki; wraz z Witkacym sformułował zasady formizmu, jednak ich drogi ideowe rozeszły się z czasem, szczególnie po ukazaniu się jednego z najważniejszych dzieł Chwistka, pt. Wielość rzeczywistości w sztuce. [przypis edytorski]
alkaloidy — grupa naturalnie występujących zasadowych związków organicznych gł. pochodzenia roślinnego, mających silne, lecznicze, narkotyczne, a niekiedy trujące działanie; należą do nich substancje takie jak opium, morfina, kodeina, chinina, kofeina, teobromina, nikotyna, strychnina czy uzyskiwana z kurary i wykorzystywana do zatruwania strzał przez Indian w Ameryce Płd. tubokuraryna. [przypis edytorski]
Manolescu, Georges (1871–1908) — rumuński złodziej hotelowy, oszust matrymonialny i hochsztapler. Syn podprefekta, jako trzynastolatek zrejterował z armii rum., by udać się do Wiednia i Paryża; tam po raz pierwszy został przyłapany i skazany za kradzież w hotelu. Ułaskawiony w 1889 r., pojechał do Rumunii, a następnie do Ameryki. Wróciwszy do Europy w 1897 r., został ponownie skazany za kradzież w Nicei. Po zwolnieniu z więzienia przybył do Genui, gdzie podając się za księcia Lahovary poślubił niem. hrabinę Angelikę Wilding von Königsbrück. Zamieszkał wraz z rodziną (w 1899 r. urodziła mu się córka) w Lindau nad Jeziorem Bodeńskim, ale wkrótce opuścił rodzinę i wyjechał do Lucerny, gdzie ponownie został aresztowany i skazany. Od grudnia 1900 r. do stycznia 1901 r. zamieszkiwał berlińskie hotele, oddając się z powodzeniem swojemu procederowi. 15 stycznia 1901 r. został aresztowany w Genui. Proces przed sądem karnym w Berlinie wzbudził ogromne zainteresowanie opinii publicznej i przysporzył Manolescu wielkiej popularności, a wydane w 1905 r. wspomnienia pt. Książę złodziei przyniosły spory zarobek. Ostatecznie został przez sąd uznany za niepoczytalnego, uniewinniony i umieszczony w szpitalu psychiatrycznym w Dalldorf. Historia Manolescu stała się inspiracją dla Thomasa Manna przy pisaniu powieści Wyznania oszusta Feliksa Krulla, a także kanwą dla scenariuszy kilku filmów (m.in. komedii Złote sidła w reż. Ernsta Lubitscha z 1932 r.). [przypis edytorski]
dadaizm — awangardowy ruch artystyczno-literacki rozwijający się od ok. 1915 r. do początku lat 20. XX w.; głównym ośrodkiem ruchu dada był początkowo Zurych, gdzie działała grupa skupiona wokół poety Tristana Tzary i malarza Hansa Arpa. Inni artyści identyfikowani z dadaizmem to m.in. Marcel Duchamp, Man Ray, Francis Picabia. Dadaizm rozwijał się pod jednoczącymi ruch hasłami swobody wyrazu artystycznego, zerwania z tradycją, negacji wszelkich kanonów wartości, zasad estetyki, a także gramatyki; środkiem wyrazu dadaistów był absurd, dowcip, żonglerka znaczeniami, łączenie technik i tworzenie nowych, np. ready-made (pisuar Duchampa wystawiony jako Fontanna w 1917 r.), kolaże, fotomontaże, abstrakcje. Działalność dadaistów poszerzała granice sztuki i refleksji artystycznej; stanowiła zapowiedź surrealizmu. [przypis edytorski]