Spis treści

      Eugeniusz Tkaczyszyn-DyckiXVIII

      1
      w lubelskich domach publicznych moich przyjaciół
      materace jak dawniej gdy byliśmy tu z Leszkiem
      dla potęgi nocy oto jest śmierć
      mówił Leszek gdy po nocy nastawał dzień i w naszych oczach
      5
      krzątały się kości wirowały jak wiatr
      któremu dawaliśmy niekiedy chwilę wytchnienia
      materace do których przyciskaliśmy wiatr naszych członków
      i wnętrzności Leszek mówił
      rano znowu znajdziemy się w szczerym polu
      10
      oto jest śmierć mówiłem gdy po nieprzespanej nocy
      wdrapywaliśmy się na szczyt naszych członków
      i wnętrzności jeszcze pamiętam
      trumienkę z którą wyruszyliśmy za miasto
      chłód jego ciała uderzył mnie zaraz w domu
      15
      kiedy pomagałem go ubrać kobietom spoglądającym
      niedorzecznie w swoje ciepło
      skisłe jak kluski