Spis treści

      Eugeniusz Tkaczyszyn-DyckiLXXXVII

      1
      moi przyjaciele Zbychu i Andrzej
      od dawien dawna piszą wiersze
      znowu więc nie zrozumieliśmy Pana Boga
      który się do tych wierszy przykłada
      5
      (i to jeszcze jak) moi przyjaciele
      Zbychu i Andrzej poprawiają skórę słońca
      księżyca i deszczu co się mieni
      na wiecznie niedoskonałym wężu w ich
      ustach którego im zazdroszczę przy pocałunku
      10
      bo ich język znacznie więcej wypowiada
      aniżeli mój zawsze zaśliniony i zadowolony
      z siebie gdy go wpycham do nie swoich ust