Szlengel, Władysław
W ten dzień
Kozioł, Paweł
Choromańska, Paulina
Kopeć, Aleksandra
Tulicka, Agnieszka
Fundacja Nowoczesna Polska
Współczesność
Liryka
Wiersz
Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Publikacja sfinansowana ze środków pozostałych ze zbiórek, które nie zakończyły się sukcesem.
http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/szlengel-w-ten-dzien/
Władysław Szlengel, Co czytałem umarłym, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1979.
Domena publiczna - Władysław Szlengel zm. 1943
2014
xml
text
text
2018-08-07
pol
https://redakcja.wolnelektury.pl/media/cover/image/5978.jpg
Late Night, Georgie Pauwels@Flickr, CC BY 2.0
http://redakcja.wolnelektury.pl/cover/image/5978
Co czytałem umarłym
Władysław Szlengel
W ten dzień
Alkohol, Smutek, NadziejaSiedzieli czterej i pili/
przez noc długą jak wiek/
i gwarzyli, marzyli.../
bimber gardła im piekł.../
Bimber w serce szedł z gardła,/
z serca w gardło szły łzy/
i tęsknota ich żarła/
za tym wielkim dniem, gdy.../
Już chyboce się ściana,/
głowa ciąży jak pień, /
kompan spytał kompana:/
,,Co ty zrobisz w Ten Dzień?",/
gdy krzyk w mur uderzy,/
gdy zamroczy ci mózg,/
gdy nareszcie uwierzysz,/
że już koniec... że szlusszlus (pot., z niem) --- koniec....
Pierwszy, co przy stole siedział,/
w szklankę stuknął i powiedział:
Wyjdę --- wszystko za sobą zostawię,/
pójdę w cichość --- na Starym gdzieś Rynku/
na całego się wtedy zabawię/
i jak świnia upiję się w szynku./
AlkoholI żeby nie myśleć... wpierw piwo/
w gardło spieczone od krzyku,/
a gdy mnie kufelek odświeży,/
butelki trzy alembikualembik --- tu: wódka domowej produkcji wytwarzana ze spirytusu, wody i mocno przepalonego cukru (nazwa pochodzi od naczynia do destylacji). ---/
A kiedy mnie wóda zamroczy/
i widma odegna, te z Dzikiej.../
zacznę powoli smakować/
słodki czerwony likier.../
A potem znów mocny koniak,/
by świat znów rozjaśnił się żywo,/
przy oknie usiądę do rana/
i od początku... piwa...
A drugi co przy stole siedział,/
za nóż się chwycił i powiedział:
A mnie to wódka nie zamroczy,/
Przemoc, Zemsta, Krewna koleżków tylko świsnę ---/
czapkę wcisnę tak na oczy,/
zęby tylko mocno ścisnę/
i powiem: że dzień przyszedł już.../
serce zostawię w bloku i w miasto/
jak płomień czerwienią zakwitnie nóż,/
brzuchy drążyć będzie jak ciasto.../
z latarń sznury zwisną jak gałęzie,/
czarny owoc się będzie chybotać na strony/
i tym się upiję, gdy będzie mi z latarń/
na ręce kapał nie likier czerwony...
A trzeci, co przy stole siedział,/
za serce chwycił i powiedział:
A ja to wybiegnę twarzą w słońce/
ulicy środkiem --- miastem wzdłuż.../
i będę chwytał za dłonie drżące/
wszystkich przechodniów i krzyczał: JUŻ.../
od ruin do ruin... pijaną głową/
o zamku zręby z radości bić/
i będę śpiewał obłędną mową,/
i krzyczał z dachu: będę żyć...
A czwarty, co przy stole siedział,/
chciał mówić --- lecz rzekł tylko... Proszę.../
o chwilę ciszy... słyszę kroki,/
i do okna bokiem na palcach doszedł ---/
ŚmierćZa oknem ciężkim stukotem butów/
żandarm w nocy znaczył swą drogę/
i strzelił w okno źle zaciemnione/
nieprawomyślnym światłom na trwogę.
I padł ten czwarty --- płasko, zwyczajnie,/
między kompanów, z którymi siedział,/
i może szkoda, że, co on zrobi/
w ten dzień największy, już nie powiedział ---