Taras Szewczenko Topola tłum. Władysław Syrokomla Тополя Wieje wicher, wieje srodze, Aż szumi dolina, Bije w topól, co przy drodze, Aż ku ziemi zgina. Kształt jej wzniosły, liść szeroki, Po cóż się zieleni? Jakby morze legła niwa, W dalekiej przestrzeni, Idzie czumak, schyli głowę, Zatrzyma się chwilkę; Idzie czaban i z supiłką Siądzie na mogile. Wszędzie pustka, podróżnego Aż serce zaboli, Drzew tu nie ma — oprócz jednej Sierocej topoli. Któż ją sadził, by zmarniała Do stepu wciśnięta? Ja rozpowiem całe dzieje, Słuchajcie, dziewczęta. Pokochała, ej, Kozaka Czarnobrewka hoża; Kozak odszedł i gdzieś zginął W głębi Zaporoża. Gdyby wiedzieć, że porzuci, Toby nie kochała; Gdyby wiedzieć, że zaginie, Iść by mu nie dała. O wieczornej dobie Nie chodziłaby po wodę, Aby z lubym pod wierzbami Porozmawiać sobie. Gdyby zgadnąć, jaka dola Do nas się uczepi, Gdyby zgadnąć — ej, dziewczęta, Nie badajcie lepiej! Nie pytajcie swego serca, Co się tam w nim dzieje; Bo wie serce, kogo kocha I po kim więdnieje. Nie na długo czarne oczko Z czarnej brewki błyska, Nie na długo białe lice Rumieńcem wytryska. Zwiędnie liczko, zgaśnie oczko W waszych lat połowie… Kochajcie się, młodzi ludzie, Jak wam serce powie. Zaszczebiotał słowik mały, Siedząc na kalinie, Młody Kozak śpiewa pieśnię, Chodząc po dolinie. Wyśpiewuje, aż tam z chaty Wyjdzie czarnobrewa. Kiedy wyjdzie, on jej pyta, Czy się matka gniewa. I uścisną się raz, drugi Wśród słowiczych treli, Posłuchają i odchodzą Oboje weseli. Nikt nie widzi, nikt nie słyszy, Nikt u niej nie spyta: «Gdzieżeś była, coś robiła U studni koryta?» Och, kochała czarnobrewa, Aż serduszko mdlało; Czuło dziewczę, że przychodzi Wycierpieć niemało. Odszedł luby, z nim odeszła Najsłodsza otucha. W dzień i w nocy krasawica Jak gołąbka grucha. Już słowiczek nie szczebiocze, Mętna w studni woda: Już nie śpiewa pod wierzbami Czarnobrewka młoda. Ej, nie śpiewa czarnobrewka, Boży świat ją nudzi, Z ojcem, z matką tak jej tęskno Jak wśród obcych ludzi. Bez lubego blask słoneczny To jak uśmiech wroga; Wskroś by ziemi z drżącym sercem Skryła się nieboga. Minął roczek, minął drugi, A Kozak nie wraca; Jak badylek schnie dziewczyna, Dni tęsknotą skraca. Nie spytała matka córki: «Co ci truje lata?», Lecz za starca, za bogacza Biedne dziecko swata. «Wyjdź, córko, w dziewczym wianuszku Nie zwiekować wieku. Będziesz panią przy staruszku I bogatym człeku». «Nie chcę, matko, twego państwa, Nie chcę takiej mowy! Ręcznikami weselnymi Spuść mnie w dół grobowy. Niechaj księża zaśpiewają, Niech się drużki zbiorą, Wolę leżeć w ciasnej trumnie, Niźli żyć z potworą». Nie słuchała matka córki, Ale sprawia gody. Czarnobrewka widzi, milczy, Mocuje duch młody. Poszła w nocy do wróżbiarki, Aby jej wróżyła: Długoż potrwa, długo z lubym Rozłąka niemiła? «Babko-serce, babko-złoto, Mój kwiecie różowy, Powiedz prawdę: gdzie mój luby? I czy żyw, czy zdrowy? Czy mnie rzucił, czy mnie kocha Wzajemnym kochaniem? Powiedz prawdę — na kraj świata Ja polecę za nim. Babko-serce, babko-złoto, Co czynić wypada? Bo mnie matka za mąż daje Za starego dziada. Jego kochać to nad siły, Sercu nie rozkażę; Chciałabym się topić w rzece, Lecz Boga obrażę. Jeśli luby mój nie żyje, Zrób tak, babko, raczej, Bym do domu nie wróciła, Bo zginę z rozpaczy. Tam już swaty mnie czekają, W weselnym zamiarze…» «Dobrze, córko! Spocznij trochę, A czyń, co ci każę. Sama kiedyś w młodej dobie Czułam serca władzę; Przeszło licho — już nie sobie, Ale drugim radzę. Twoją dolę, moja córko, Znam już od dni wiela, I dla ciebie czarownego Nazbierałam ziela». Poszła stara i kosz ziela Dostała z policy: «Masz to dziwo, moje dziecię, Idź z nim do krynicy. Twarz kryniczną obmyj wodą I nim kur zapieje, Tego zioła wypij nieco, Duch poweseleje. A wypiwszy — bież co siły; Będą cię wołali, Nie patrz na nich — bież do miejsca, Gdzieście się żegnali. Tam odpocznij — a twój luby Do ciebie przyleci. Gdy nie przyjdzie, wypij wodę Raz, drugi i trzeci. Gdy zaczerpniesz po raz pierwszy, Ujrzysz go, niebogo. Gdy zaczerpniesz po raz drugi, Koń ci tupnie nogą. Jeśli żyje — to cię zechce Widzieć najgoręcej. Gdy zaczerpniesz po raz trzeci, Nie pytaj już więcej. Idź do zdroju, ufaj czarom. Wszystko pójdzie snadnie, Lecz się przy tym nie przeżegnaj, Bo wszystko przepadnie». Wzięła ziółko… opuściła Czarownicy progi: «Iść… czy nie iść?… Ha, już późno Wracać się z pół drogi». Twarz umyła, ziółka piła Nieszczęsna dziewczyna, Po raz drugi… po raz trzeci, I śpiewać poczyna: «Pływaj, pływaj, mój łabędziu, Po morskim lazurze! Rośnij, rośnij, topolin,. Aż ku samej chmurze! Spytaj Boga, czy na długo Los mię z lubym dzieli? Rośń wysoko, by za morzem O tobie wiedzieli. Po tej stronie moja dola, A po tej niedola. Tam gdzieś luby, czarnobrewy Harcuje wśród pola, A ja płaczę, tracę lata, Łudząc się nadzieją. O, rozpowiedz tam lubemu, Że się ludzie śmieją! Powiedz jemu, że zaginę, Gdy nie spieszy ku mnie, Bo mnie matka jeszcze żywą Pragnie pogrześć w trumnie. Któż utuli, kto przygarnie Matkę nieszczęśliwą? I kto tutaj czuwać będzie Nad jej głową siwą? Boże, Boże! Matko moja! Przyjdziesz do topoli, Jak na świecie mnie nie będzie, Serce cię zaboli. Płakać będziesz, ej, raniutko, Gdzie przed słońca wschodem, Aby ludzie nie wiedzieli, Żem twych łez powodem… Rośnij, rośnij, topolino, Aż ku samej chmurze! Pływaj, pływaj, mój łabędziu, Po morskim lazurze!» Tak dziewczyna jęczy w stepie Swą pieśń udręczenia. Ziele cudu dokazało, Bo ją w topól zmienia. Już lubego czarnobrewy Nie ujrzało oko; Rośnie w stepie giętko, cicho, Wysoko… wysoko! Wieje wicher, wieje srodze, Aż szumi dolina, Bije w topól, co przy drodze, Aż ku ziemi zgina. ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/szewczenko-kobziarz-topola/. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest w domenie publicznej. Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Wolne Lektury zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Taras Szewczenko, Kobzarz, Księgarnia Polska A. D. Bartoszewicza i M. Biernackiego, Lwów [1883]. Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Uniwersytecką w Toruniu z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów Biblioteki. Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury. Opracowanie redakcyjne i przypisy: Aleksandra Kopeć-Gryz, Wojciech Kotwica, Aleksandra Sekuła.