Szewczenko, Taras Katarzyna Syrokomla, Władysław Kotwica, Wojciech Kopeć-Gryz, Aleksandra Fundacja Nowoczesna Polska Romantyzm Liryka Ballada Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Uniwersytecką w Toruniu z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów Biblioteki. Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury. http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/szewczenko-kobziarz-katarzyna/ Taras Szewczenko, Kobzarz, Księgarnia Polska A. D. Bartoszewicza i M. Biernackiego, Lwów [1883]. Domena publiczna - Władysław Syrokomla zm. 1862 1933 xml text text 2021-11-16 pol https://redakcja.wolnelektury.pl/media/cover/image/2560px-Reply_of_the_Zaporozhian_Cossacks_sketch_1893_Kharkiv.jpg Zaporożcy piszący list do sułtana tureckiego, Ilja Riepin (1844-1930), domena publiczna http://redakcja.wolnelektury.pl/cover/image/6276 Taras Szewczenko Katarzyna Катерина I Ej, kochajcie, czarnobrewki/ Ale nie Moskala: / Moskal tylko serce zrani, / Dusze porozżala. / Swym kochaniem czy udaniem / Pożartuje srogo, / Pójdzie w swoją Moskiewszczyznę, / A ty giń, niebogo! / Nic by jeszcze, gdyby sama/ Skamieniała głazem, / A to nieraz stara matka/ Musi ginąć razem. / Miłość tragiczna, RosjaninNieraz, nieraz serce pęka, / Choć się pieśni nucą; / Ludzie serca nie spytają, / A kamieniem rzucą. / Więc kochajcie, czarnobrewki, / Tylko nie Moskala: / Moskal tylko serce zrani, / Potem się przechwala. Miłość, PlotkaKatarzyna ojca, matki/ Głosu nie rozumie, / A Moskala pokochała, / Jak tam serce umie. / I do sadu z młodym chodzi, / I na pierś się garnie, / Póki swojej biednej doli/ Nie zgubiła marnie. / Ot, bywało, matka woła: / «Córko, na wieczerzę!»,/ Ona syta ze swym lubymluby (przestarz.) --- miły; ulubiony; ukochany., / Ani sen jej bierze. / I ta miłość jawna była/ W oczach całej wioski, / I poczęli już źli ludzie/ Puszczać złe pogłoski. / A niech sobie źli tam ludzie/ Co ich wola plotą: / Ona kocha --- serce pełne/ To i mniejsza o to! / Zabębnili, zatrąbili/ W wojskowej komendzie: / Moskal poszedł w TurecczyznęMoskal poszedł w Turecczyznę --- tj. na wojnę z Turcją; ostatnią z wojen rosyjsko-tureckich w momencie pisania tego wiersza była wojna toczona w latach 1828--1829.. / Cóż z dziewczyną będzie? / A choć serce się pokryło/ Jakby kiremkir --- czarna tkanina, symbolizująca żałobę. grubym, / Miło czasem i zaśpiewać, / I tęsknić po lubym. / On się zaklął, zaprzysięgał/ Swojej Katarzynie, / Że powróci, jeśli w bitwie/ Kula go ominie. / «On tak kocha! On by nie chciał/ Zwodzić mnie w obłudzie. / A tymczasem, co ich wola/ Niech gadają ludzie»./ Katarzyna łzy ociera, / W sercu jej swobodniej, / Choć dziewczęta na ulicy/ Coś tam stronią od niej. / Katarzyna myśli sobie: / «Bóg wie co im chce się»./ O północy wiadra bierze/ I wodę przyniesie. / Niech wrogowie nie zobaczą, / Wszak blisko krynica. / Stanie sobie pod kaliną, / I zaśpiewa HrycaHryc --- ukraińska pieśń ludowa, zaczynająca się od słów: ,,Oj, nie idź, Hrycu, na wieczornicę, bo na wieczornicach dziewczęta czarodziejki".. / Aż kalina się rozpłacze, / Kiedy ją wysłucha. / Ona wraca, niewidziana/ Od żywego ducha. / Katarzyna błogo marzy,/ Do snu się układłszyukładłszy (daw.) --- dziś popr.: ułożywszy., / Lub ubrana w białą odzież/ Przez okienko patrzy. / Minął miesiąc, minął drugi, / Minęło półrocze / I krwią czarną okipiało/ Jej serce ochocze. / Przyszła boleść... ciężka boleść, / I po krótkiej chwili/ Takie piękne jak aniołek/ Już dzieciątko kwili. / Już sąsiadka jedna, druga/ I matce docina: / «Wy za piecem hodujecie/ Moskiewskiego syna»./ . . . . . . . . . . . . . . . . . Katarzyno! Katarzyno! / Nieba cię skarały: / Co ty biedna poczniesz w świecie/ I sierotka mały? / Ty bez męża... on bez ojca. / Co wy uczynicie? / Ojciec... matka... cudzy ludzie, / Ej, niedobre życie! Wyzdrowiała Katarzyna, / Przejrzała po świecie; / Patrzy w okno na ulicę / I kołysze dziecię. / Wyjdzie w ogród, by popłakać,/ Do ziemi przypadłszy; / A zły człowiek przez częstokół/ Z urąganiem patrzy. Kobieta "upadła"Tam w ogródku zielenieją/ Czereśnie i wiśnie, / Wyszła biedna i niemowlę/ Do swych piersi ciśnie. / A w ogródku już nie śpiewa/ Piosenek swobody, / Jako wtenczas, gdy przychodził/ Jej kochanek młody. / Już nie śpiewa w cieniu wiśni/ I ciemnej kaliny, / A tymczasem źli wrogowie/ Szarpią cześć dziewczyny. / Co ma począć nieszczęśliwa, / Że jej serce ranią? / Gdyby miły wrócił z drogi, / Ująłby się za nią. / On daleko za górami/ Gdzieś się w boju trudzi, / Ani też jej nie zobaczy, / Ni śmiechu złych ludzi. / Może leży za Dunajem/ Między zabitemi, / Albo może kocha inną/ Na moskiewskiej ziemi. / Nie.... jej luby nie zabity/ Na żadnej wojence; / Gdzie on znajdzie takie oczy, / Takie brwi dziewczęce? / Choćby schodził na kraj świata, / Opłynął kraj morza, / Jedna tylko jest na świecie/ Katarzyna hoża. / Dała matka czarne brewki/ I czarne oczęta, / Lecz przy brewkach jasnej doli/ Dać jej nie pamięta. / A bez doli piękne lice/ Jak piękny kwiat bywa: / Przyjdzie słońce i zapali, / Wicher poobrywa. / Myjże łzami białe lice/ I jęcz po kryjomu, / Bo Moskale inną drogą/ Wrócili do domu. II Siedzi ojciec w końcu stołu, / Na rękach pochyły, / Ciężko duma, bo staremu/ Boży świat niemiły. / Kobieta "upadła", WygnanieA opodal siedzi matka/ Na dębowej skrzyni, / Cichym głosem gromi córkę/ I wyrzuty czyni: / «Kiedyż przyjdzie, moja córko, / Wesele do chaty? / Gdzie są drużki, starostowie? / Gdzie weselne swaty? / Idź na Moskwę, tam cię czeka/ Godowa gromadka; / Ale nie mów dobrym ludziom, / Żem ja twoja matka. / O, przeklęta ta godzina, / Co cię na świat zsyła! / Czemum ciebie z jasnym wschodem/ W rzece nie topiła? / Nie przyszłoby na niesławę/ I na hańbę w świecie... / Moja córko! moja córko! / Mój różany kwiecie... / Hodowałam jak ptaszynę, / Jak krasną jagodę; / Na cóż teraz, na cóż przyszły/ Twoje lata młode? / Idź na Moskwę szukać teściteści --- dziś popr.: teściowej., / Idź sobie za morze! / Nie słuchałaś mojej rady, / Jej posłuchasz może. / Idź, przywitaj --- oni ciebie/ Przyjmą najgoręcej. / Idź na Moskwę, bądź szczęśliwa,/ Lecz nie wracaj więcej. / Ruszaj sobie w cudzą stronę, / Na kraj świata boży... / Lecz któż tutaj moją głowę/ Do trumny położy? / Kto zapłacze łzami dziecka/ Nad matką rodzoną? / Kto posadzi na mogile/ Kalinę czerwoną? / Kto choć jeden pacierz zmówi/ Za mą grzeszną duszę?... / Och!... idź, córko nieszczęśliwa, / Ja wyrzec się muszę!» Kończy mówić, łzy ociera, / Coraz bardziej blada. / Błogosławi... i na skrzynię/ Bezprzytomna pada. / «No! --- powiada ojciec stary ---/ Gotuj się do drogi!» / Katarzyna, płacząc, padła/ Pod ojcowskie nogi: / «Och, przebaczcie nierozumnej/ Młode jej swawole! / Przebacz, ojcze, mój gołąbku, / Mój jasny sokole!»/ «Niech twa dola dobrych ludzi/ Do litości wzruszy!/ Módl się, córko, i idź z Bogiem, / Będzie lżej na duszy!» Córka wstała, pokłon dała, / Wyszła, milcząc, z chaty: / Już sierotą stara matka/ I ojciec brodaty. / Wyszła z chaty i do Boga/ Modlitwę posyła, / I rodzinnej szczyptę ziemi/ W szkaplerzuszkaplerz --- dwa małe kawałki materiału z imieniem lub wizerunkiem Matki Boskiej lub Chrystusa, połączone tasiemkami, noszone na piersiach, pod ubraniem; sukienny szkaplerz bywa zastępowany medalikiem. zaszyła. / «Och, nie wrócę już, nie wrócę/ Ani tutaj blisko! / W cudzej stronie cudzy ludzie/ Dadzą przytulisko. / Swojej ziemi choć garsteczkę/ Ja zabiorę rada: / Niech o mojej gorzkiej doli/ Ludziom rozpowiada. / Nie mów, synu, gdzie się zwrócę, / Szanuj me ukrycie... / Ot, kto powie --- sad wiśniowy, / Żem ci dała życie. / Ja ucieknę, wpadnę w rzekę/ Zalać piersi strute; / Ty sieroctwem za me grzechy/ Odbędziesz pokutę!» Idzie wioską nieszczęśliwa/ Szukać doli w świecie; / Na jej głowie biała chustkaNa jej głowie biała chustka --- dziewczęta ukraińskie nosiły wianek, symbol dziewictwa, którego nie wolno było nosić mężatkom ani pannom z dzieckiem: musiały one okrywać włosy chustą lub czepcem., / A na ręku dziecię. / Wyszła z wioski --- iść potrzeba/ O chlebie żebraczym... / Obróciła nazad oczy / I ryknęła płaczem. / Wyszła w pole i stanęła/ Jak samotne drzewa, / I jak rosa przed jutrzenką/ Łzami się zalewa. / A dziecina jak aniołek / Nie zna swej niedoli, / Jedną rączką piersi szuka, / A drugą swawoli. / Słońce zaszło za dąbrowę, / Niebo pokraśniało, / Ona z łez otarła oczy, / I wędruje śmiało. / A na wiosce, jak na świecie, / Bajali, co chcieli; / Ale ojciec, ale matka/ Tych słów nie słyszeli. OkrucieństwoTak na świecie, na tym świecie/ Bywa zawsze prawie: / Ludzie ludzi rżną i topią, / I gubią na sławie. / Za co? za co, miły Boże, / Te brzydkie obmowy? / Świat szeroki, ale nie ma / Gdzie przytulić głowy. / Jeden w świecie ma obszary/ Szerokie i szumne, / Drugi miejsca tylko tyle,/ Gdzie zakopać trumnę. / Gdzież ci ludzie, co to serce/ Dla nich się odsłania, / Żyć by chciało, bić ogniście/ I topnieć z kochania? Jest na świecie dola, / Ale któż ją zbada? / Jest na świecie wola, / Lecz któż ją posiada? / Są na świecie ludzie, / Którym świat się dziwi, / Syci srebra, złota, / Ale nieszczęśliwi. / Żupanżupan --- okrycie noszone przez szlachciców, zapinane na guziki, sięgające do kolan, z wąskimi rękawami i kołnierzem w formie stójki. ich podszyty/ Ciernistymi igłyciernistymi igły --- dziś popr. forma N. lm: ciernistymi igłami., / Szarpie ból ukryty, / Ale łzy zastygły. / Bierzcie srebro, złoto, / I bądźcie bogacze: / Dla mnie żal z tęsknotą, / Ja tylko zapłaczę. / Zatopię niedolę/ Moją łzą niebogą, / Zadepcę niewolę/ Moją bosą nogą! / Bogatszymbogatszym --- tu: bogatszy jestem. od króla, / Próżność mnie nie łechce, / Kiedy serce hula,/ Jako samo zechce. III NocKrzyczy sowa nad lasami, / Iskrzy niebo gwiazdeczkami, / A gdzie droga, a gdzie niwa, / Konik polny pobrząkiwa. / A po chatach dobrzy ludzie/ Spoczywają po swym trudzie: / Czy kto płaczem piersi znużył. / Czy kto szczęścia swego użył, / Dla każdego jednakowa/ Ciemna nocka wszystko schowa. / Gdzież ukryła Katarzynę? / Czy w lesistą gdzie gęstwinę? / Czy ją w chatę ludzie zową? / Czy pod kopą śpi zbożową? / Czy na kłodę gdzieś przypadłszy, / Wilczych oczu pilnie patrzy? / Oczka czarne z ognia siłą, / Bogdaj nigdy was nie było, / Jeśli przez was --- dobre Nieba! ---/ Tyle klęski zażyć trzeba. / A co potem jeszcze czeka? / Będzie bieda niedaleka. / Trzeba przebyć żółte piaski, / Ludzkie łaski i niełaski, / Trzeba przebyć białe śniegi, / Na pustyni mieć noclegi. / I to jeszcze zgadnąć sztuka, / Czy się znajdzie, kogo szuka? / Czy on biedną pozna przecięprzecię a. przecie (daw.) --- przecież.? / Czy przygarnie swoje dziecię? / Przy nim by się zapomniały/ Piaski, śniegi i trud cały. / Niech matczynym sercem wita, / Po bratersku zdrowia spyta! Zobaczymy... daj to Boże! / Ja tymczasem kobzękobza --- ludowy instrument strunowy o półokrągłym pudle rezonansowym i krótkim gryfie. złożę / I rozpytam się po przedzie, / Gdzie na Moskwę droga wiedzie./ . . . . . . . . . . . . . . . . . Tam za Dnieprem, za Kijowem, / Tam za borem, za sosnowym, / Tam drużyna szła czumaczaczumak (daw., ukr.) --- chłop ukraiński, żyjący z handlu, przewożący swój towar, często na bardzo duże odległości, wozami zaprzężonymi w woły., / Wyśpiewując pieśń Puhacza. / Tamże młoda szła niewiasta, / Z kijowskiego pewnie miasta, / Gdzie do cerkwi i pieczaryw pieczarze --- jedna z pieczar w kijowskiej Ławrze Peczerskiej, prawosławnym zespole klasztornym, gdzie znajduje się wielki podziemny system korytarzy, a w nich liczne kaplice i grobowce mnichów, świętych i ważnych osób świeckich./ Szła odprawiać swe ofiary. / ŻebrakLecz ma postać niewesołą, / Pochyliła smutnie czoło, / A jej odzież to łachmana, / A przez plecy torba lniana, / W jednej ręce kij pielgrzyma, / A na drugiej dziecię trzyma. / Gdy się zeszła z karawaną, / Kryje dziecię w szmatkę lnianą: / «Dobrzy ludzie, ej, dla Boga! / W Moskiewszczyznę gdzie tu droga?»/ «W Moskiewszczyznę?... Tam do kata!/ Ej, to jeszcze kawał świata!»/ «W samą Moskwę... wskażcie drogę/ I obdarzcie czym niebogę!»/ Miedzianego dali szahaszah (ukr. шаг) --- dawna potoczna nazwa różnych drobnych monet, polskich, potem rosyjskich, używanych na terenie Ukrainy.; / Brać czy nie brać? dłoń się waha: / Snadźsnadź (daw.) --- widocznie, najwyraźniej. żebraczka jeszcze dzika,/ Do jałmużny nie przywyka. / Bo i na cóż grosz niebodze? / Ale dziecię karmić w drodze, / Trzeba kupić mu kołaczy, / Trzeba przenieśćprzenieść (daw.) --- znieść, ścierpieć, wytrzymać. wstyd żebraczy: / Więc dziękuje za ich dary, / Spieszy na noc na BrowaryBrowary --- miasto w północnej Ukrainie, ob. na wschodnich przedmieściach Kijowa; przez Browary prowadził trakt do Moskwy., / A w Browarach, broniąc głodubroniąc głodu --- tu: broniąc przed głodem., / Kupi dziecku kołaczkołacz --- rodzaj pszennego pieczywa (chleba lub ciasta) w kształcie koła (stąd nazwa). z miodu. / Tak wędrując dni, tygodni, / Pyta drogi u przechodni; / A powolny chód jej pieszy --- / Gdy do wioski nie dośpieszy, / Często, gęsto pod jedliną/ W polu nocleg ma z dzieciną. Ot, do czego czarne oczy! / Aby płakać na uboczy. / Ej, dziewczęta niebożęta, / Niechaj każda to pamięta, / A za przykład złej podróży/ Katarzyna niech wam służy. / Tłum, Kara, Łzy, SierotaNie pytajcie, czemu tłuszcza/ I do chaty jej nie wpuszcza, / A nie skarżcie wyrzutami, / Bo nie wiedzą ludzie sami. / Oni tylko są szafarze, / Kiedy Pan Bóg kogo karze. / Bo to człowiek jak wierzbina, / Gdzie wiatr wieje, tam się zgina; / A sieroce złe koleje, / Słońce świeci, lecz nie grzeje. / Gdyby mogli ludzie mili, / Toby słońce zasłonili, / Żeby promień jego złoty/ Nie osuszał łez sieroty. / Jakaż wina u niebogi? / Za co dla niej świat tak srogi? / Nienawiścią jakąś pała, / Chce koniecznie, by płakała. / Nie płacz... nie płacz, Katarzyno! / Niech przy ludziach łzy nie płyną,/ A kiedy się płakać zdarzy, / Niech nie widzą twojej twarzy. / By ci lice nie zmarniało, / Zmywaj łzami twarz twą białą; / Ale idź, gdzie puszcza skryta, / Póki słońce nie wyświta: / To i ludzie nie zobaczą, / Nie poszydzą nad rozpaczą, / A nim oczko się wyszlocha, / To odpocznie serce trocha. / . . . . . . . . . . . . . . . . . Przenocuje przy jedlinie,/ Trochę piersi da dziecinie/ I jak tylko siły wzmogą,/ W kraj moskiewski idzie drogą./ Idzie smutna, a wtem baczybaczyć (daw., gw.) --- tu: widzieć, dostrzegać.,/ Że z daleka coś majaczy: / Boże, wojska idą, rotyrota (daw.) --- oddział wojska.!.../ Zamarł w piersiach duch sieroty.../ Serce kipi... rwie się z łona,/ Bieży naprzód jak szalona.../ I żołnierzom prawi dziwy:/ «Gdzie mój Janko czarnobrewy?/ Czy on tutaj służy z wami?/ Czy nie zginął pod Turkami?»/ Powiadają jej Moskale:/ «My nie znamy Janka wcale»./ I zwyczajną drogą swoją/ Gorzkie żarty z biednej stroją:/ «Zuchy nasze!... oto sztuka!/ Kogóż żołnierz nie oszuka?/ Której dziewki, w jakim siolesioło (daw.) --- wieś, osada. / Nie wywiedzie żołnierz w pole?» / Katarzyna z bólem rzecze:/ «U was serca nieczłowiecze!.../ Cyt, mój synu, pójdziem dalej,/ Będziem jeszcze go pytaliBędziem jeszcze go pytali --- będziemy jeszcze o niego pytali.,/ Aż w moskiewskie pójdziem bramy,/ Może jeszcze go spotkamy./ Oddam ciebie dziecko lube,/ Sama pójdę na zagubę». Zamieć w polu kręci, miecie,/ Nic nie widać w bożym świecie./ Katarzyna, stojąc w polu,/ Nie folguje serca bolu. / Zmógł się wicher tajemniczy/ I gdzieniegdzie tylko ryczy./ Katarzynie dusza pała,/ Lecz już wszystkie łzy wylała/ I na łzami zlane dziecię,/ Jak na zlane rosą kwiecie,/ Obróciła smutne oczy,/ A gadzina serce toczy. Naokoło cisz cmentarna,/ A dokoła puszcza czarna,/ A przy drodze wedle boru/ Majaczeje dach futorufutor a. chutor (z ukr.) --- pojedyncze gospodarstwo, oddalone od wsi; przysiółek../ «Chodźmy synu --- zmierzch na dworze,/ Do tej chaty wpuszczą może,/ A nie wpuszczą, Pan Bóg z niemi,/ Na wilgotnej zaśniem ziemi./ Gdzież ty będziesz spał, Iwanie,/ Gdy na świecie mnie nie stanienie stać (daw.) --- zabraknąć, nie starczyć.?/ Po igraszkach, po zabawie,/ Z psem przylężesz gdzieś na trawie!/ Z psami jednak lepsza rada:/ Choć pokąsa, nie ogada,/ Nie narazi na obmowę/ Nieszczęśliwą twoją głowę»./ . . . . . . . . . . . . . . . . . / . . . . . . . . . . . . . . . . . IV Wicher jęczy w różne tony,/ Łamie drzewa w lesie,/ Jak po morzu sine fale,/ Śnieg po polu niesie./ Karbowniczykarbowniczy (ukr. карбівничий) --- tu zapewne leśnik, który pilnował ilości przysługującego danej wsi drewna na opał, odnotowując wywożoną ilość karbami, nacięciami na deszczułkach. wyszedł z chaty,/ Obejść swoje knieje:/ «Ale gdzie tam!... ani rady,/ Wicher gdzieś zawieje./ Niechaj puszczę licho bierze,/ Wrócę do komina./ Ale cóż tam? Ćmaćma (daw.) --- tu: chmara, mnóstwo. żołnierzy/ Zbliżać się poczyna./ Co za chmara!... Co za chmara!/ A jak broń ich błyska!/ Niby pilno im doprawdy/ Przysiąść do ogniska./ «Niczyporze --- rzekł do syna ---/ Patrz, Moskale jadą,/ A jak śnieg ich poubielał.../ Jak łabędzi stado!...»/ U nich w chacie Katarzyna/ Nie śpi, nieszczęśliwa,/ Słyszy całą ich rozmowę/ I szybko się zrywa./ «Co, Moskale? Gdzie Moskale?»/ Przy okienku stanie,/ Jak szalona, bezprzytomna,/ Leci na spotkanie./ «Snadź Moskale jej we znaki/ Dali się nie lada,/ Bo i przez sen tylko wzdycha,/ Tylko o nich gada»./ I przez chwasty, przez zasypy/ Zadyszana leci,/ I stanęła na gościńcu/ Wśród wichrów zamieci./ A żołnierze konno, rzędem,/ Jadą według hasła:/ Katarzyna ich ujrzała/ I w ręce zaklasłazaklasła --- dziś popr.: zaklasnęła../ A po przedzie starszy jedzie,/ Okryty szarugą:/ «Iwan!... Iwan! Och, mój luby!/ Gdzieś bawił tak długo?!» Kochanek, ZdradaI do strzemion mu przypada/ Szalona dziewczyna./ Iwan spojrzał --- i konika/ Ostrogami spina./ «Czy uciekasz?... Cóż to znaczy,/ Iwanie jedyny!/ Czyż ci z głowy pamięć wyszła/ Twojej Katarzyny!?/ Spojrzyj tylko... to ja... to ja,/ Twoja ulubiona./ Po co gniewne marszczysz czoło/ I targasz strzemiona?»/ On udaje, że nie zważa,/ I chce pędzić dalej, / I «Marsz naprzód!» groźnym głosem/ Mówi do Moskali./ «Ej, Iwanie! Ej, sokole!/ Nie opuszczę ciebie!/ Jestem twoja Katarzyna,/ Tak jak Bóg na niebie!»/ «Daj mi pokój, szalenico,/ Hej, weźcie ją z drogi!»/ Jeszcze gniewniej zmarszczył czoło/ I szarpnął ostrogi./ «Co, Iwanie?... Ty mnie rzucasz?/ Węzeł się rozprzęga?/ A gdzież twoje dobre słowo?/ Gdzie twoja przysięga?»/ «Precz mi z drogi! Hej, żołnierze,/ Zwleczcie ją do rowu!»/ Katarzyna za strzemiona/ Chwyciła go znowu:/ «Ze mną czyń jak twoja łaska,/ Ja zniosę męczarnie,/ Ale dziecię!... nasze dziecię... / Czyż zaginie marnie?/ Nie gub, Janku, nas oboje,/ Tak być nie powinno!/ Ja ci będę najemnicą,/ Kochaj sobie inną./ Kochaj sobie choć świat cały./ Niech się co chce stanie,/ Ja zapomnę dawne lata/ I nasze kochanie./ Tylko przykryj moją sławę/ Imieniem twej żony:/ Bo syn będzie nieszczęśliwy,/ Świat boży zgorszony./ Nie porzucisz syna, luby,/ Nie porzucisz przecie.../ Pozwól... ja ci go przyniosę.../ Co za piękne dziecię!»/ I od kolan się odczepia,/ I do chaty bieży,/ Niesie dziecię otulone/ W podartej odzieży./ «Patrz, Iwanie!... Patrz na syna!»/ Iwan już z daleka.../ «Czyż doprawdy swej dzieciny/ Ojciec się wyrzeka?/ Poczekajcie... Poczekajcie,/ Sokoły-żołnierze!/ Niech z was który mego syna/ Do siebie zabierze!/ Czy oddajcie go starszyźnie/ Waszego szeregu,/ Bo jak ojciec bezlitosny,/ Rzucę go na śniegu!»/ I z rozpaczy wściekłym krzykiem/ Przeklina Iwana:/ «Grzechem, synu, twa godzina,/ Grzechem była dana./ Rośnij, rośnij na śmiech ludzki,/ Sierocino mała!/ Zostań tutaj szukać ojca,/ Jam długo szukała!» I przy drodze dziecię kładzie, / Sama w las ucieka, / A Moskali już za górą/ Nie widać z daleka / A niemowlę dogorywa,/ Wniebogłosy krzyczy.../ Szczęściem krzyki ze swej chaty/ Posłyszał leśniczy. Katarzyna biega, wyje,/ Klnie swego sokoła/ I wybiegłszy na pagórek,/ Po imieniu woła:/ Samobójstwo«Wróć się, wróć się, drogi Janku,/ Tak powinność każe!»/ Ale tylko leśne echo/ Odzywa się w jarze./ Obłąkana bieży jarem,/ Łapać echo może,/ I stanęła bez pamięci/ Przy wielkim jeziorze:/ «Przyjmij, Boże, moją duszę,/ Ty, wodo, me ciało!»/ I na wodzie pod krą lodu/ Coś zapluchotało. Ot i kara, że nie słucha/ Matczynej porady.../ A wiatr dmuchnął po jeziorze/ I zagładził ślady. Mały wicher, co rwie dęby/ I sośniny chyli;/ Lżejsza boleść chować matkę,/ W jej starości chwili;/ Nie sieroty małe dzieci,/ Co pogrzebłypogrzebły --- dziś popr.: pogrzebały. nianię:/ Na mogiłach dobra pamięć/ Jeszcze pozostanie./ Lecz cóż temu pozostało/ Do życia ostatka,/ Kogo ojciec ani widział,/ Wyrzekła się matka?/ Ani chaty, ani rodu, / Ani dobrej sławy,/ Nikt do niego nie zagada,/ Nie dzieli zabawy./ Szlochy, płacze całe życie./ Żal się, Panie Boże!/ Na co jemu twarz udatna/ I spojrzenia hoże?/ Aby ludzie powiedzieli./ Patrząc w jego lice:/ «Lepiej by go od kolebki/ Pogrzebli rodzice!» V ŻebrakDo Kijowa szedł ubogi,/ Na spoczynek siadł u drogi./ A prowodyrprowodyr (daw.; z ukr.) --- przewodnik; przywódca; tu: przewodnik prowadzący niewidomego i niosący jego torbę z jałmużną. z drugiej strony,/ Torebkami oczepiony./ Na słoneczku małe chłopię/ W żółtym piasku dołki kopie./ Stary kobziarz pieśnię pieje/ O Jezusie z Galileje./ A kto idzie, ten nie zbacza,/ Ten da grosza, ten kołacza,/ A niewiasty kromkę sera/ Dla młodego prowodyra./ Rozważają chłopca losy:/ Chłopak piękny, nagi, bosy,/ Wziął po matce wzrok sokoli, / Ale nie wziął dobrej doli. Z szumem pańska grzmi kolaska,/ A woźnica z bicza trzaska,/ A w kolasce pan i pani,/ A na drodze pył tumani./ Przy żebraku niespodzianie/ Pozłocisty powóz stanie./ Dziecię bieży do kolaski,/ Grosz dostało z pańskiej łaski./ Pan popatrzał na Iwanka,/ Jakby jaka niespodzianka,/ Jakby coś mu myśli mroczy.../ I odwraca w stronę oczy./ Piękna pani wzrok wytęża/ Na Iwanka, to na męża./ Och, zły ojciec poznał syna,/ Z oczu matkę przypomina;/ Ale milczy, rusza głową./ Pani spyta: «Jak cię zową?»/ «Zwą mnie Jankiem» --- «Ładnyś, mały!»/ I rumaki poleciały./ Piękny powóz w żwir się kopie/ I kurzawą przykrył chłopię./ I włóczęgi torby biorą,/ Przeżegnali się z pokorą/ I kijowskim bitym szlakiem/ Kobziarz powlókł się z chłopakiem.