Syrokomla, Władysław O skarbcu zaklętym http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/syrokomla-gawedy Kotwica, Wojciech Sekuła, Aleksandra Choromańska, Paulina Fundacja Nowoczesna Polska Romantyzm Epika Gawęda Utwór powstał w ramach konkursu ,,Współpraca w dziedzinie dyplomacji publicznej 2013", realizowanego za pośrednictwem MSZ RP w roku 2013. Zezwala się na dowolne wykorzystanie utworu, pod warunkiem zachowania ww. informacji, w tym informacji o stosowanej licencji, o posiadaczach praw oraz o konkursie ,,Współpraca w dziedzinie dyplomacji publicznej 2013". Publikacja wyraża jedynie poglądy autora i nie może byc utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP. http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/syrokomla-gawedy-o-skarbcu-zakletym http://www.dbc.wroc.pl/dlibra/docmetadata?id=8751&from=&dirids=1&ver_id=&lp=3&QI= Władysław Syrokomla, Gawędy i rymy ulotne, Nakładem Księgarni pod firmą Zawadzkiego i Węckiego, Warszawa 1853. Domena publiczna - Władysław Syrokomla zm. 1862 1933 xml text text 2013-10-23 pol http://redakcja.wolnelektury.pl/media/dynamic/cover/image/2618.jpg Treasure Chest, Timitrius@Flickr, CC BY-SA 2.0 http://redakcja.wolnelektury.pl/cover/image/2618 Władysław Syrokomla Gawędy O skarbcu zaklętym Gawęda gminna I Słowo, Wiara, Kłamstwo, DziedzictwoMa swe powieści prostota wioskowa ---/ A tak im wierzy, że przysiąc gotowa!/ Kłamią starcowie, dokłamują młodzi,/ I tak się gminne podanie urodzi;/ Z ojca na syna, a z syna na wnuka,/ Idzie, na przykład, taka banialuka: Szlachcic, Pozycja społecznaStał sobie zamek przed dawnemi laty,/ Żył sobie w zamku kasztelan bogaty;/ Znany po całym Wschodzie i Zachodzie,/ Rąbał Tatarów jak zielsko w ogrodzie,/ Zmurował kościoł z miedzianemi szczyty,/ Przy nim osadził ojce jezuity,/ Sprawiał dla królów biesiady i łowy,/ Wypędzał z gruntów sieroty i wdowy,/ Z wielkiemi pany żył za-panie-bracie,/ Szlachciców chłostał na perskiéj makacie;/ Tysiąc mu chłopów uprawiało zboże,/ I wielkie skarby zgromadził w komorze. On żył --- zwyczajnie jak książę udzielny,/ Umarł --- zwyczajnie jak człowiek śmiertelny;/ Śladem za dziadem i ród jego ginie,/ I groźny zamek stanął w rozwalinie./ Marmur i cegła z wieżycy wyniosłéj,/ Opadły gruzem i chwastem zarosły;/ Po bastyjonach, skąd grzmiała potęga,/ Szczur się zagnieżdża i żmija wylęga./ Bóg jeno tutaj przytułek naznacza/ Na noc dla zbójcy, na dzień dla puchacza,/ Słowem pustkowie!.../ Nie całkiem pustkowie ---/ Spytaj u ludzi, a każdy ci powie:/ Że pod gruzami, trzy sążnie od ziemi,/ Jest loch zakuty sztaby żelaznemi;/ A w lochu skrzynia zakowana młotem,/ A w skrzyni skarbiec ze srébrem i złotem,/ A na powietrzu, nad gruzami, nisko,/ Siniesinie (rus.) --- niebieskie, błękitne. i błędne pali się ognisko. II Duch, Upiór, PieniądzMówią o skarbcu i starzy, i młodzi,/ Po całym kraju powieść się rozchodzi;/ Zwiedzał to miejsce niejeden ochoczy/ I widział skarbiec na własne swe oczy,/ Lecz brać nie można, bo w głębi pieczary/ Jęczy duch jakiś czy pokutnik stary./ Twarz jego sucha, jakby trupia głowa,/ W sobolą szubę i w kołpak się chowa;/ Ma siwe kudły na brwiach i na brodzie,/ Oczami strzela aż duszę przebodzie;/ Iskrzą brylanty u jego kaftana,/ Na piersiach zbroja srébrem żwirowana ---/ On jęczy jękiem żywego człowieka,/ A przecięprzecię --- dziś: przecież a. przecie., grobem czuć odeń z daleka,/ Postać nieznana, krój szaty nieświeży,/ Rdza na pancerzu, a pleśń na odzieży. Brzęcząc w ogniwa rdzawego łańcucha,/ Pies z całych piersi groźnym rykiem bucha/ Szczeka i warczy, i pilnuje wnijściewnijście (daw.) --- wejście.,/ Z oczów mu patrzy krwawo i ogniście./ Niejeden z mieczem i szepcząc pacierze/ Był tam w nadziei, że skarby zabiérze,/ Lecz byle trafił na jaskinię czarną,/ Grobowe jęki strachem go ogarną;/ Brytan się rzuca na piersi, na ramię,/ Zakrwawi ręce i oręż połamie,/ Aż biédny śmiałek, nie mogąc dać rady,/ Ucieka z lochu zraniony i blady. III Mówią o skarbcu i starzy, i młodzi,/ Po całym kraju powieść się rozchodzi ---/ I mówił prymas do pobożnych księży:/ «Modlitwa, Ksiądz, PieniądzNiech egzorcyzmem piekło się zwycięży,/ Śpiéwajcie psalmy i uderzcie w dzwony,/ Snadźsnadź --- widocznie, prawdopodobnie. że ów piéniądz na kościoł sądzony./ Orate fratresorate fratres (łac.) --- módlcie się bracia., téj duszy cóś boli./ Od mąk czyscowychczyscowy --- dziś: czyśćcowy. modlitwa wyzwoli!/ Zbrojny w modlitwę i święconę wodę,/ Ja sam was bracia do zamku powiodę,/ I skarb zabierzem». I oto kapłani/ Wychodzą, w szaty świąteczne przybrani,/ Choć po ich czołach pot ocieka zimny,/ Biją we dzwony i śpiéwają hymny,/ Święcą zwaliska i pełni popłochu,/ Przy świetle gromnic tłoczą się do lochu./ I widzą postać zbrojnego widziadła ---/ Postać jęknęła i na twarz upadła,/ Lecz kiedy prymas, za którym szło grono,/ Sięgnął rękami, kędy skarb złożono,/ Widmo powstaje, rękę mu odpycha,/ Pies brzęknął w łańcuch i zawarczał z cicha./ Prymas nie wątpi, że strachy odegna,/ Żegna upiora, i upior się żegna: ---/ Święconą wodą kropi go co chwila,/ Upior się modli i głowę uchyla./ Więc chrześcijanin... nie lęka się krzyża,/ Lecz trąca, kto się do skarbu przybliża. Próbują księża wszyscy po kolei,/ Śpiewają psalmy: «Miserere meimiserere mei (łac.) --- ulituj się nade mną.»./ I upiór śpiéwa, i uklęka z dala,/ Jeno do skarbcu tknąć się nie dozwala./ Jęczy aż echo odzywa się w gmachu;/ Kapłani zbladli, umilkli ze strachu,/ I przerażeni wybiegli spod ziemi,/ A jęk grobowy ozwał się za niemi. IV Mówią o skarbcu i starzy, i młodzi,/ Po całym kraju powieść się rozchodzi ---/ I król zawołał: «Skąd ten postrach płonny?/ Ej mości panie podskarbi koronny!/ Znając odwagę nigdy nieomylną,/ Wierności waszéj polecamy pilno:/ Ruszaj do zamku! to sprawa ojczysta,/ Rzeczpospolita na skarbie skorzysta;/ A jakieś widmo co przestrasza księży,/ Mego rycerstwa pewno nie zwycięży»./ Więc uzbroiwszy i piersi, i głowę,/ Lecą pancerni w zwaliska zamkowe,/ Lecą w sto koni, na śmierć obojętni:/ Wesołe echo po zwaliskach tętni,/ Mieczami brzęczą, a tu nuta żwawa,/ Bojowa surma serca im dodawa./ Zsiedli z rumaków --- i w szykownéj parze,/ Tłoczą się w wąskiéj i ciemnéj pieczarze,/ Weszli do lochu --- cofnęli się w trwodze.../ Widmo rycerza klęczy na podłodze./ Wbiega podskarbi (a śmiały był dosyć),/ Każe rycerstwu cały skarb wynosić.../ Widmo spójrzało strasznemi oczyma,/ Wzniosło prawicę, do boku się ima,/ I z dzikim zgrzytem, co by wzruszył skały,/ Wyciąga z pochwy swój miecz zardzawiały:/ Zwarli się bojem --- szczękła stal na stali,/ Trupie żelazo jakby ogniem pali,/ Rąbie pancérze i gruchoce kości; ---/ A brytan skuty wścieka się ze złości;/ Skacze rycerstwu na piersi, na ramię,/ Zakrwawia ręce i oręże łamie;/ Kto się posunie już na ziemi leży,/ Widmo zrąbało secinę rycerzy./ «Nie walczyć z duchem! --- wykrzyknęli starzy ---/ Nas nie przemogli Szwedzi ni Tatarzy,/ Przemogło widmo, na jawie czy we śnie.../ Trudno dotrzymać, gdy rażą boleśnie!»/ Więc bladzi, we krwi, wybiegli spod ziemi,/ A jęk grobowy ozwał się za niemi. V Mówią o skarbcu i starzy, i młodzi,/ Po całym kraju powieść się rozchodzi;/ A lud się dziwi, że nie dany zgoła,/ Ni dla ojczyzny, ani dla kościoła. Jesienną nocą, sierota z pobliska,/ Przyszła w ruinach szukać przytuliska,/ Wicher się wkradał przez okna i szczyty,/ Jęczał od gzémsówgzéms --- dziś popr.: gzyms. ceglanych odbity. Sierota, Kobieta, Mężczyzna, UcieczkaPuchacz wychylił ze strzelnicy głowę,/ I wydobywał jęki nadgrobowe./ Smutniéj nad wichry, smutniéj nad puchacze,/ Młoda sierota narzeka i płacze:/ «O ludzie, ludzie! niech Bóg nie pamięta!/ Jestże na ziemi sprawiedliwość święta?/ Rodzice zmarli, zgorzał dach méj chaty,/ Czyha na cnotę złoczyńca bogaty,/ Abym służyła za hańby narzędzie,/ Zbrojne pachołki ścigają mię wszędzie!.../ Muszę uciekać i tułać się z dali,/ Kryć się od ludzi, by mię nie wydali ---/ Straszno mi w nocy! przypadłam bez znaku/ Na grobie matki w cmentarnym sośniaku,/ Ach! przed zbrodniarza dzikiemi oczyma,/ Nawet na grobie przytuliska nié ma;/ I tam mię ścigał --- biegnę na bezdroże,/ Te puste gruzy ocalą mię może,/ Lecz przyjdzie jutro --- ja wyjść stąd się boję,/ Umrę od głodu --- o losyż wy moje!!/ Za cóż ja, za co, mam cierpieć tak srogo?/ Nie mam na świecie nikogo! nikogo!» «O! znam ja kogoś co mi rękę poda,/ U niego dla mnie i życia nie szkoda!/ On mię tak kocha, mnie przy nim tak miło,/ Jeszcze by szczęście sierocie wróciło!/ Lecz biédnym myśleć o szczęściu nie wolno,/ On sam na chléb swój pracuje mozolno,/ Z pracy rąk jego wyżywienia czeka,/ Zgrzybiały ojciec i matka kaleka». «Och! marnych groszy gdyby choć niewiele,/ Wraz byśmy wiarę przysięgli w kościele./ Potém, gdzie oko, gdzie poniesie noga,/ Na kraj by świata uciekli od wroga./ W słomianéj chacie, na ubogiéj niwie,/ Wiek by nam płynął, oj płynął szczęśliwie!/ Bo niczém praca na polu lub w lesie,/ Byle mieć szczęście, jako sercu chce się./ Mało co sercu?! kiedy dola nie da,/ Ot czeka hańba albo gorzka bieda!/ Wybierz sieroto dopóki masz porę ---/ Nie! ja śmierć głodną w tych gruzach wybiorę!» VI Wtém zagrzmiał tętent donośny i długi.../ To prześladowca ze swojemi sługi.../ Sierota drgnęła i pełna popłochu/ Tuli się w gruzy... i wpadła do lochu./ I widzi skrzynię okutą w oddali,/ Nad nią w powietrzu ognisko się pali,/ Klęczy człek w staréj rycerskiéj odzieży,/ I pies łańcuchem przykowany leży./ Twarz człeka sucha jakby trupia głowa,/ W sobolą szubę i w kołpak się chowa;/ Ma siwe włosy, grobem z niego wieje,/ Lecz w oczach widać słodycz i nadzieję./ Skinął na skrzynię, potém na dziewoję;/ Jak gdyby mówił: «zabieraj, to twoje!»/ I wnet ze skrzyni jakby cudu dzieło,/ Rozpękły sztaby i wieko runęło. VII Krzywda, Kara, Upiór, Dar, Sierota, ModlitwaSierota w strachu zemdlała, upadła/ I słyszy we śnie, jakby głos widziadła:/ «Owo te skarby we srébrze i złocie,/ Ja przed wiekami wydarłem sierocie,/ Lecz za tom srogą ukaran pokutą,/ Bo serce moje do skarbu przykuto./ I po mym zgonie zostawszy upiorem,/ Musiałem jęczeć i czuwać nad zbiorem,/ Póki sierota cnotliwa, a biédna,/ Zabrawszy złoto, zbawienie mi zjedna./ Zabierz i módl się --- bo jest wyrok boży,/ Że twa modlitwa niebiosa otworzy!»/ Dziéwczę się budzi --- i patrzy, i słucha;/ Zniknął już upiór, zniknął pies z łańcucha,/ Jeno we skrzyni migocą się staréj/ Czerwone złote i białe talary./ Sierota klękła i łzami zalana,/ Zaduszne psalmy mówiła do rana,/ Porankiem wyszła strwożona i blada,/ Z płaczem, ze śmiechem swój cud opowiada. VIII Zbiegli się ludzie poczciwi a prości ---/ Patrzą na złoto, lecz nikt nie zazdrości,/ Szeptają owszem i młodzi i starzy:/ «Dawny kasztelan ukrzywdzał nędzarzy,/ Zgromadził wiele i srébra, i złota ---/ To łzy sieroce --- niech bierze sierota!» IX W niedzielę idą przed ołtarza progi,/ Biédna sierota i młodzian ubogi,/ I świętych ślubów zaprzysięgli słowa,/ I była huczna biesiada godowa. ---/ Zabrali skarbiec i świętym zwyczajem/ Dzielą się z Bogiem, bliźniemi i krajem./ Sypią jałmużny ku biédnych potrzebie,/ Murują kościoł, że aż widno w niebie;/ W kościele zasię modlą się co rana,/ Za wieczny pokój duszy kasztelana./ Rzeczpospolitéj dali na usługi,/ Hufiec pancerny, i jeden, i drugi,/ A co zostało, to jakoś się sporzy;/ Żyli w miłości i w bojaźni bożéj. X Mówią o skarbcu i starzy, i młodzi,/ W całym się kraju przypowieść rozchodzi, ---/ A gdy ją każdy powtarzał jak zdoła,/ Doszła na koniec do naszego sioła./ By zaś w późniejszéj nie zginęła dobie,/ Ja wziąłem przed się utrwalić ją sobie,/ I wedle ludzi statecznych rozmowy/ Spisałem wszystko rzetelnemi słowy. 25 lutego 1851