Spis treści

    1
  1. 2
  2. 3
  3. 4
  4. 5
  5. 6
  6. 7
  7. 8
  8. 9
  9. 10
  1. Dusza: 1
  2. Gwiazda: 1 2
  3. Księżyc: 1 2 3 4 5
  4. Marzenie: 1
  5. Miasto: 1
  6. Modlitwa: 1
  7. Nadzieja: 1 2
  8. Obłok: 1
  9. Pan: 1
  10. Pogrzeb: 1
  11. Sen: 1
  12. Sprawiedliwość: 1
  13. Starość: 1
  14. Sługa: 1
  15. Wiatr: 1 2 3
  16. Woda: 1
  17. Wspomnienia: 1
  18. Światło: 1 2 3 4 5 6

Juliusz SłowackiKsiężyc

1

1
Księżyc, ŚwiatłoWstąpiłeś już, księżycu, na niebieskie szczyty
I niepewnymi śniegi powlokłeś błękity,
A twój promień niepewny, blady i srebrzysty,
Odbija się o kryształ lodu przezroczysty,
5
Lub na gałęzie giętkiej i wzniosłej topoli,
Z którą szumny Akwilon[1] lub Zefir[2] swawoli
I opadłymi z liści gałęziami chwieje,
Twój promień to się skryje, to znów zajaśnieje.

2

Księżyc, Nadzieja, ŚwiatłoGwiazd tysiące, na nieba jaśniejąc błękicie,
10
Zdają się przyrodzeniu nowe wlewać życie;
Gdzieniegdzie posrebrzone mijają się chmury;
Ty panem się wydajesz uśpionej natury.
Lecz czemuż twoje drżące i blade promienie
Nie rozpędzą zupełnie czarne nocy cienie?
15
Ty obrazem nadziei w smutnej jesteś duszy:
Otrze ona łez kilka, całkiem nie osuszy.

3

Obłok, Księżyc, Wiatr, SprawiedliwośćAle oto już widać nadchodzącą chmurę,
Ta wkrótce w cieniu całą pogrąży naturę,
Nadeszła; już nie widać pięknego księżyca;
20
Lecz wiatr zawiał, znów niebo się rozjaśnia;
Wiatr burzliwy, gwałtowny przedarł obłok mglisty
I znowu w dawnym blasku błysnął księżyc czysty,
Jak cnota i poczciwość, czernione potwarzą,
Prędzej czy później zawsze w blasku się okażą.

4

25
O ty, imaginacją obdarzona żywą,
Która duszę posiadasz tak czułą, tak tkliwą,
Na której czarnych oczach i ustach z koralu
Maluje się twa dusza w radości lub w żalu, —
Ty, co tak często w wiejskiej samotna ustroni,
30
Wsparłszy głowę na białej jak alabastr dłoni
I wpół okryta ciemnym swych włosów pierścieniem,
Przeglądałaś sklepienie nieba z zachwyceniem,
Nie ścierając łzy czystej, nie tłumiąc westchnienia,
Księżycowi zwierzałaś swoje zasmucenia —
35
Marzenie, Sen, Księżyc, Światło, NadziejaTy doznałaś, ty pojmiesz, jak nasza myśl tkliwa
Mimowolnie się z więzów ciała wydobywa
I gdy pomiędzy światy urojone wzleci,
Tysiące miłych myśli w naszym sercu wznieci.
Wtenczas drżąca, jak w wodzie drży promień księżyca,
40
Długo nieznana w duszy nadzieja zaświeca.
Lecz jak po tych marzeniach straszne jest ocknienie!
Znów dusza w czarne smutku pogrąża się cienie,
Równie straszna, jak tego nieszczęsnego człeka,
Któremu gdy się zamknie zdjęta snem powieka,
45
W lubym śnie ukochane ogląda osoby:
Przebudza się — cóż widzi? niestety, ich groby.

5

Gwiazda, WspomnieniaPłyń, płyń, gwiazdo, spokojnie przez nieba obłoki!
A póki ty przebiegniesz horyzont wysoki,
Lub nim znikniesz, gdy zorzy nadejdą promienie,
50
Moją lirę tymczasem zajmie przypomnienie
Chwil, na które ty patrząc z nieba wysokości,
Widziałaś mnie w rozkoszy, smutku lub radości.

6

Siostry, na tę wspomnijcie!… Woda, Gwiazda, Wiatr, Światłoprzy szerokim stawie
Siedliśmy przy księżycu na pięknej murawie;
55
Pod nogami wód czystych spokojne przestrzenie;
W nich tysiąc gwiazd wzruszało jedno wiatru tknienie;
Sługa, Pan, Modlitwa, StarośćKościółek opuszczony na jednym stał brzegu,
Na nim porósł mech biały, podobny do śniegu,
Czyli tak się wydawał przy świetle księżyca?
60
W nim prochy dawniejszego leżały dziedzica.
Lecz jakież jeszcze psalmów słychać w nim śpiewanie?
To miejsce smutny starzec obrał za mieszkanie;
Licząc lat dziewięćdziesiąt, upadłszy na sile,
Jedną nogą na ziemi, a drugą w mogile,
65
Przy prochach tego, dawniej któremu on służył,
Prosi, by jego dzieciom życie Bóg przedłużył.
Dalej chatki wieśniacze, w każdej ogień błyskał,
Wieśniak wracając z pola swoje dzieci ściskał,
A dla dziewcząt przywoził rwane w polu wianki:
70
Niezabudki, bławatki, lilije, tymianki.
Szum wody, co z wysokiej spadała góry,
Odległe psów szczekanie, Wiatrszum wiatru ponury,
Co w swoim bystrym locie zatrzymany lasem,
Giął sosnowe konary z okropnym hałasem
75
Z tym połączone głosów melodyjne brzmienie
Wprawiało duszę, serce w jakieś zachwycenie.

7

Światło, MiastoLecz jakimiż światłami gmachy Wilna tleją?
Tysiącznymi lampami ulice jaśnieją,
Ogniami oświecony szczyt góry wysoki,
80
Niosąc zamek na barkach, wznosił się w obłoki
I jakby na powietrzu zawieszony sztuką,
Czarnoksięską się zdawał być stawian nauką.
Bulwary jak arabskie świetniały ogrody,
Oświecone w fontanny wytryskały wody —
85
I ty wtenczas, księżycu, wzniesion z miną hardą,
Na pałające światła patrzałeś z pogardą;
A gdy tylko się wzniosłeś na nieba lazurze,
Każden przyznał, że sztuka nie zrówna naturze.

8

I tę mi, o księżycu, przypomniałeś chwilę,
90
Gdy to po raz ostatni bawiłem się mile,
Gdy przy twoim srebrzystym i bladym promieniu
Pod gruszą na darniowym[3] spocząłem siedzeniu.
Wilia[4] się wydawała jako srebrne błonie,
Zefir przyjemny kwiatów niósł w powietrzu wonie,
95
Rybacy w łódce czyste przepływali wody
I z radością ryb pełne ciągnęli niewody.
Ich głos echa bliskości w ciągłe wprawiał grzmienie,
Nad wodą tu [i] owdzie błyskały płomienie
Ogniów, które po dziennej chcąc odpocząć pracy
100
Zapalili do Niemna płynący wieśniacy:
Jak ten wieczór był piękny! lecz losie okrutny:
Byłem wesół — nazajutrz nieszczęśliwy, smutny.

9

Pogrzeb, KsiężycLecz cóż to? jakież słychać płacze i kwilenia?
Jakież łzy, jakież smutne spostrzegam odzienia?
105
To człowieka w wieczności prowadzą ustronie,
Co uwielbian za życia, opłakan po zgonie,
Co był sierot, ubogich [i] przyjaciół wsparciem,
Co nie mógł ścisnąć dzieci przed powiek zawarciem.
Tłumy ludu się snuły w milczeniu głębokiem;
110
Każden z wlepionym w trumnę, łzami zlanym okiem
Chce choć raz jeszcze miłe odebrać spojrzenie,
Co osładzało troski i nędzy cierpienie.
Światło, DuszaI ty wtenczas, księżycu, przyjemnie jak zorza
Zabłysnąłeś wśrzód nieba pysznego przestworza:
115
Chmury się rozstąpiły na twoje skinienie,
Zdawało się, że nieba otwarłeś sklepienie,
A oświeciwszy trumnę srebrzystym promieniem,
Zdałeś się w niebo wznosić jego duszę z drżeniem.

10

Lecz księżyc zaszedł, struna zerwała się z brzękiem,
120
Ostatnim konającym żegnając mnie jękiem.

1825 roku, 20 marca.

Przypisy

[1]

Akwilon (mit. rzym.) — bóg i uosobienie wiatru płn., gwałtownego, zimnego i niebezpiecznego dla żeglarzy; utożsamiany z Boreaszem występującym w mit. gr. [przypis edytorski]

[2]

Zefir (mit. gr.) — bóg i uosobienie wiatru zach., ciepłego i łagodnego; brat Boreasza (wiatr płn.), Notosa (wiatr płd.) i Eurosa (wiatr wsch.); w mit. rzym odpowiadał mu Fawoniusz. [przypis edytorski]

[3]

darniowy — utworzony z darni; darń: zwarta pokrywa traw oraz innych roślin gęsto rosnących i posiadających rozbudowany system korzeniowy przerastający glebę, występująca na łąkach i pastwiskach, w lasach złożona głównie z mchów. [przypis edytorski]

[4]

Wilia — rzeka przepływająca przez Litwę (m.in. Wilno) i Białoruś; prawy, najdłuższy dopływ Niemna. [przypis edytorski]