1. Dziecko: 1
  2. Emigrant: 1
  3. Grób: 1
  4. Kobieta: 1
  5. Kondycja ludzka: 1
  6. Księżyc: 1
  7. Kwiaty: 1
  8. Lud: 1
  9. Miasto: 1
  10. Narodziny: 1
  11. Obyczaje: 1
  12. Ojciec: 1
  13. Podróż: 1 2
  14. Ptak: 1 2
  15. Samotność: 1
  16. Strój: 1
  17. Tłum: 1 2
  18. Upadek: 1
  19. Wspomnienia: 1
  20. Wygnanie: 1
  21. Zima: 1
  22. Zwierzęta: 1 2
  23. Śmierć: 1
  24. Światło: 1

Juliusz SłowackiDo Teofila Januszewskiego

1
Gdzie dziś Neapol jasny? Kto zasiadł nasz ganek?
Ptak, ŚwiatłoKto patrzy na rybackich sklepów złoty wianek?
Gdzie koczujące światła w pół okręgu zwite[1],
Od wiatru żagielkami białymi nakryte,
5
Jak te, o których prawi gdzieś Szecherazada,
Ptaków z ognistą piersią, z białym skrzydłem stada?
Nad błękitami siedzą. Przy świetle światełko,
Każde ma białe sobie dodane skrzydełko;
Rzekłbyś, że gwiazd znudzonych lazurami plemię
10
Bóg skrzydłami uzbroił — i przysłał na ziemię.
Lud, Tłum, MiastoLubiłeś taki widok — ludu ruchy — migi —
Krzyk — życie — otwierane nożami ostrygi —
Z polipów i gwiazd morskich malownicze wzorki —
Siarczaną wodą z hukiem wystrzelone korki —
15
Falę ludu, co z sobą po ulicach niesła
Osoby — granem widok płacące i krzesła…
Lubiłeś na to patrzeć, lecz poważnie — z tronu,
Z drżącego nad falami morskimi balkonu,
Którym architekt tkanki podrzeźniał[2] pajęcze. —
20
Ja tymczasem, kolorów przeleciawszy tęczę,
KsiężycPatrzałem na Wezuwiusz, Ojciec, Dziecko, Grób, Śmierć, Narodzinyaż po lawy ścianie
Drący się księżyc wejdzie, na kraterze stanie
I stamtąd białe czoło obróci do świata.
Tak zrodzone na grobie dziecko twego brata,
25
Któremu pierwsza grobu lilia rówieśniczką,
Zamyśloną na ludzi spojrzało twarzyczką
Z cichej ojca mogiły… Gdzie nasz lazurowy
Golf? i ciche przy białym księżycu rozmowy?
Ptak, Wygnanie, Emigrant, Samotność, Kondycja ludzkaJak się wieniec związanych ludzi prędko kruszy!
30
Wczoraj widziałem wróble spłoszone na gruszy;
Cała hurma[3] na bliskie uniosła się drzewka
Tak zgodnie, że raz biała skrzydełek podszewka
Ku słońcu, to znów cała chyli się ku roli
Jak podśrebrzone[4] liście rozchwianej topoli.
35
Lecz ludzie, piorunową spłoszeni ulewą,
Nigdy razem na bliskie nie usiędą[5] drzewo,
Ale niezgodnym lotem rozchodzą się błędnie,
Ani tam listek róży, gdzie liść lauru więdnie…
Podróż, Zima, WspomnieniaJuż miesiąc, jak z jednego wyjechawszy grodu,
40
Ty pod strzechę własnego domu, w cień ogrodu,
Ja w nieznane uciekam krainy południa
Przed ścigającą myślą i mrozami grudnia.
A gdy mi już na opak idą roku pory,
Gdy zima kwiatowymi ubrana kolory
45
Ani po górach lekkim płatkiem śniegu sypie,
Ani w kryształ ubiera brzozy, ani skrzypie
Pod saniami wieśniaka, ani pod stodoły
Zgania wróble, ni smutno zielone jemioły
Różami świegocących osypuje gilów,
50
W kraju porzniętym[6] wstążką jasną siedmiu Nilów
Mógłbym o spokojnikach zapominać wiejskich,
Pijąc muł Etyjopów zamiast wód letejskich[7].
Lecz ja przeciwnie — wszystkie widziane obrazy
W myśl kładę jak na wielkie zwierciadło bez skazy
55
I chciałbym wam, gdy noc was zimowa zaskoczy,
Tym zwierciadłem Egiptu słońce rzucić w oczy.
Obłąkany nasz okręt zawołał o świcie:
Ziemia! I ziemia wyszła na morza błękicie
Jak złocistego piasku dzierzgany obrąbek.
60
Rzekłbyś, że biały siedzi na piaskach gołąbek,
Przypatrując się sobie w zwierciadlanej fali…
A to był pałac wielki Mohameda-Ali.
Rzekłbyś, że przed nim resztki wieśniaczego płota
Sterczą… to była Ali-Mohameda flota.
65
Nad tym brzegiem, a z twarzą, jak ją widzę co dnia,
Leżała niesplamiona purpura przedwschodnia;
Na niej stada gwiazdeczek bladego lazuru —
I jedna tylko palma na prawo z marmuru,
Otoczona rojami nieśpiących wiatraków.
70
W przezroczu nieba stada wędrujące ptaków,
Tak, jak je ręka boża w jeden łańcuch sprzęże,
Przede mną w czarne, długie wiązały się węże…
Tak mi się ukazały afrykańskie brzegi,
Smutne, obumarłymi południka śniegi
75
Zasypane, pod nieba sklepionego łuną,
Długą i rozciągniętą położone struną.
Z niej jak z boskiego łuku na niebieskie stropy
Strzał słonecznych wiązane wypadały snopy.
KwiatyChciałbym się teraz zbliżyć teleskopu szkiełkiem
80
Do brzegu — spoić z tęczą kolorów i zgiełkiem.
Tłum, PodróżTu przeszywany złotem, przetkany bławatem
Chce być człowiek bawiącym oczy twoje kwiatem;
Nawet w ubiorach ludu taka rozmaitość,
Że cię wkrótce dusząca opanuje sytość,
85
I szukasz znużonymi oczyma błękitu,
Lecz próżno! — bo dom szczytem przyrasta do szczytu;
Upadek, ZwierzętaBo ledwo się oglądniesz, zaraz ciebie horda
Oślarzy za złotego zwąchała milorda
I osiołkami drogę zwężoną przegradza —
90
Chwyta — piastuje — z ziemi podnosi — i sadza
Na szybkolotnym ośle, razów mu nie szczędzi,
Aż biegnąc pod złotego orła cię zapędzi.
Szczęśliwy, kto tak gnany pod rozsądek ścisły
Oczy podda i wszystkie razem zwiąże zmysły!
95
Nieszczęsny, kto na boczne bramy się ogląda!
Schyl głowy!… osioł wleciał pod juki wielbłąda —
Patrzysz… nad tobą arka tłumoków i skrzyni —
Rozbiłeś się na lądzie — a okręt pustyni
Popłynął.Kobieta, Strój, Obyczaje I znów idzie całunem nakryta
100
Jakaś trumna szeroka, czarna — to kobiéta!
Płaszczami rozszerzona na całą ulicę,
Z oczami błyszczącymi, jako dwie gromnice,
Przez dwa białe otwory, z jedwabiu szelestem
Biegnąca… zda się tobie, że pyta: kto jestem?
105
W łokciach ufaj jak ryba pływająca w skrzelach,
Rozpychaj tłum — błękitny ustępuje felach[8].
Tu pilnująca głową równowagi dzbanka,
Wyprężona przy murach staje Egipcjanka,
Podobna kariatydzie[9] w ścianę wmurowanej ;
110
Jej koszula, posłuszna piersi z brązu lanej,
Nad łonem się podnosi i na dół opada,
O każdy kształt jak wodna łamiąc się kaskada.
Tu europejski ubiór, wielki równacz stanów,
Dalej żebrzące stado postaci bocianów
115
Goni za tobą, prośbą grzechoczącą klaszcze —
Czarne, wychudłe, w białe obwinięte płaszcze.
Ledwoś wyrobił w tłumie ulicowym szczerby,
Ledwoś dopadł do bramy: — Zwierzętaprzy bramie, jak herby,
Żywe wielbłądy okiem przerastając kratę,
120
Wodą w skórzanych workach zamkniętą skrzydlate,
Stają ci się przed progiem domowym zagrodą,
Odstraszając sączącą się przez skóry wodą.
Nim się myślą o wiekach ubiegłych zasępię,
Bawi mię to, co widzę i słyszę na wstępie:
125
Dziś ludzi kolorami rozkwiecone klomby —
Jutro ujrzę pomniki — trumny — katakomby —
Wszystko, co pozostało na tym piasku z wieków
Od Egipcjan przez Rzymian podbitych i Greków.
Dosyć już… dziś znużony arabskimi gwary,
130
Siędę[10] w oknie i będę patrzał na port stary
Wielkiego Aleksandra, gdzie się jeszcze trzyma
Latarnia morska, świecąc puszczyków oczyma.

Aleksandria, 22 października 1836.

Przypisy

[1]

zwity — dziś popr.: zwinięty. [przypis edytorski]

[2]

podrzeźniać — dziś: przedrzeźniać. [przypis edytorski]

[3]

hurma (daw.) — masa ludzi, ciżba, tłum. [przypis edytorski]

[4]

podśrebrzony — dziś popr.: posrebrzony. [przypis edytorski]

[5]

usiędą (daw.) — dziś: usiądą. [przypis edytorski]

[6]

porznięty — dziś: porżnięty. [przypis edytorski]

[7]

wody letejskie (mit. gr.) — wody rzeki Lete płynącej w Hadesie; wypicie wody letejskiej przynosiło duszom zmarłych zapomnienie o przeszłym życiu. [przypis edytorski]

[8]

felach — właśc. fellah; w krajach arab. rolnik, obywatel prowadzący osiadły tryb życia. [przypis edytorski]

[9]

kariatyda — podpora architektoniczna w kształcie postaci kobiecej dźwigającej na głowie belkowanie, balkon itp. [przypis edytorski]

[10]

siędę (daw.) — dziś popr.: siądę. [przypis edytorski]