- Antysemityzm: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13
- Bieda: 1
- Bogactwo: 1 2
- Bóg: 1
- Carpe diem: 1
- Choroba: 1
- Cierpienie: 1
- Cień: 1
- Czas: 1
- Czyn: 1 2
- Córka: 1 2 3
- Diabeł: 1 2 3
- Dom: 1
- Drzewo: 1
- Dziewictwo: 1
- Gwiazda: 1
- Głupiec: 1
- Głupota: 1
- Handel: 1 2 3
- Jedzenie: 1
- Kobieta: 1
- Kochanek: 1 2
- Koń: 1
- Krzywda: 1 2
- Król: 1
- Książka: 1
- Księżyc: 1
- List: 1 2 3
- Los: 1 2 3 4
- Małżeństwo: 1 2
- Milczenie: 1 2
- Miłosierdzie: 1 2 3
- Miłość: 1 2 3 4 5 6 7
- Modlitwa: 1
- Morze: 1
- Muzyka: 1 2 3 4 5 6
- Mąż: 1
- Młodość: 1
- Niebezpieczeństwo: 1 2 3 4
- Niebo: 1 2
- Nienawiść: 1 2
- Noc: 1 2 3 4 5 6
- Obcy: 1
- Ojciec: 1
- Oko: 1 2
- Okrucieństwo: 1
- Okręt: 1 2 3 4 5
- Pan: 1
- Pieniądz: 1 2 3 4 5 6 7 8
- Pies: 1
- Pocałunek: 1
- Pochlebstwo: 1
- Prawo: 1 2 3
- Przebranie: 1
- Przyjaźń: 1
- Przysięga: 1
- Rasizm: 1 2
- Religia: 1 2 3 4
- Rozstanie: 1
- Rozum: 1 2 3
- Sen: 1
- Skąpiec: 1 2 3
- Sprawiedliwość: 1 2
- Starość: 1
- Strach: 1 2 3
- Sumienie: 1
- Szaleństwo: 1
- Szatan: 1
- Szczęście: 1
- Sąd: 1 2 3
- Słowo: 1 2 3
- Słońce: 1
- Sługa: 1 2 3 4
- Theatrum mundi: 1
- Tęsknota: 1
- Tłum: 1 2
- Ucieczka: 1 2 3 4
- Uczta: 1 2
- Uczucie: 1
- Umiarkowanie: 1
- Upadek: 1 2
- Uroda: 1 2 3
- Wiara: 1 2
- Wiatr: 1
- Wiedza: 1
- Wierność: 1 2
- Wróg: 1
- Wzrok: 1
- Władza: 1
- Zabawa: 1
- Zaufanie: 1 2
- Zbawienie: 1
- Zdrada: 1
- Zemsta: 1 2 3 4
- Zło: 1
- Łzy: 1
- Śmierć: 1 2
- Światło: 1
- Żona: 1 2 3
- Żyd: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13
Poprawiono błędy źródła:
powól > pozwól;
Loreneo > Lorenco > Lorenzo;
ani odrzucać > ani odrzucić;
pienądze > pieniądze;
Frakfurcie > Frankfurcie;
Znajdzież > Znajdziesz;
Lancellot > Lancelot.
Uwspółcześnienia:
* pisownia łączna/rozdzielna, np.:
niema (=brak) > nie ma;
jakto > jak to;
nakoniec > na koniec;
codzień > co dzień;
nadewszystko > nade wszystko;
któżby > któż by;
z pomiędzy > spomiędzy;
z pod > spod;
nie trudno > nietrudno;
* pisownia wielką i małą literą, np.:
janusowe > Janusowe;
biblia > Biblia;
czarny poniedziałek > Czarny Poniedziałek;
* pisownia joty, np.:
Wenecya > Wenecja;
Szkocya > Szkocja;
dyabeł > diabeł;
loterya > loteria;
donacya > donacja;
notaryusz > notariusz;
dyament > diament;
* fleksja, np:
tem > tym;
czemś > czymś;
mem > mym;
mojem > moim;
wszystkiem > wszystkim;
chłodnemi > chłodnymi;
morskiemi > morskimi;
moję > moją;
* dźwięczność i bezdźwięczność:
blizko > blisko;
nizko > nisko;
przysiądz > przysiąc;
hołupce > hołubce;
* inne zmiany pisowni oraz drobne zmiany form wyrazów, np.:
Jakób > Jakub ;
doktór > doktor;
błachy > błahy;
ośmdziesiąt > osiemdziesiąt;
marszczki > zmarszczki;
źrobek (gw.) > źrebak;
okuć (konia) > podkuć;
przódy > wprzódy;
i tam dalej > i tak dalej;
samotnie przechodzi > samotnie przechadza;
w twych ręku > w twych rękach.
Imiona postaci zapisano w postaci bardziej zbliżonej do oryginału:
Salarino > Salerio /Solanio (wg pierwszego folio);
Szajlok > Shylock;
Lorenco > Lorenzo;
Jessyka > Jessica;
Neryssa > Nerissa.
Rozwinięto skrót: na str. > na stronie.
Zmieniono składnię większości zdań z orzecznikiem przymiotnikowym w narzędniku, np.: umrę czystą > umrę czysta; pozostawiając ją tam, gdzie wymaga tego występujący w oryginale rym (strife/wife > zwiedzioną/żoną).
Poprawki, zmiany i uzupełnienia tłum. na podst. tekstu ang., zmiany szyku, dodatki i skrócenia z uwagi na rytm:
Jako oceanu > Jak oceanu (rytm);
Niejeden statek (…) W niejednem miejscu (not in one bottom trusted, Nor to one place) > Nie jeden statek (…) Nie w jednym miejscu (ujednoznacznienie);
nie da bez wątpienia, szczęśliwego losu tylko temu, który szczerze kochać cię będzie (will, no doubt, never be chosen by any rightly but one who you shall rightly love) > nie da, bez wątpienia, szczęśliwy los tylko temu, który szczerze kochać cię będzie;
[opuszczone przez tłumacza] (How now! what news?) > Cóż tam za wieści?;
Bankier z mojego pokolenia, Tubal (Tubal, a wealthy Hebrew of my tribe) > Bankier z mojego plemienia, tak, Tubal (zmiana wyrazu oraz dodane „tak” dla rytmu);
Brać lub dawać pieniądze na procent > Brać albo dawać pieniądze na procent (rytm);
Że ani dajesz, ani bierzesz procentów > Że ani płacisz, ni bierzesz procentów (rytm);
Jeśli nie jest kradzieży owocem > Jeżeli nie jest owocem kradzieży (rytm);
Jakub był sługą za przygodną płacę (This was a venture, sir, that Jacob serv'd for) > Takie ryzyko Jakub podjął, służąc;
równie rozmnażam je szybko > równie szybko je rozmnażam;
Jest jako rozbójnik z uśmiechem na twarzy > Jest jak rozbójnik z uśmiechem na twarzy (rytm);
potrzeba mi teraz pieniędzy (we would have moneys) > potrzeba nam teraz pieniędzy;
Więc zgoda: oblig taki podpiszę > Więc zgoda: oblig taki ci podpiszę (rytm);
[opuszczone przez tłumacza] (Where Phoebus' fire scarce thaws the icicles) > Gdzie ogień Feba ledwie topi lody;
Zrobię więc na nim parę doświadczeń (I will try confusions with him) > Wezmę go trochę pod wniosek;
nastroję minę (will I raise the waters) > wywołam łzy;
to nie Lancelot (you are not Launcelot) > ty nie Lancelot;
mógłbyś każdy mój palec na moich żebrach rachować (you may tell every finger I have with my ribs) > mógłbyś wszystkie palce żebrami porachować;
mała żon bagatela > mała żon grupka;
Zbytkiem rozpusty (Something too liberal) > nazbyt swobodne;
„Ołtarzyka” (prayer-books) > psałterzyka (ołtarzyk=nieczyt. odniesienie do słowa z tytułu daw. katolickich modlitewników);
rozpusty szatę najweselszą (boldest suit of mirth) > swawoli szatę najweselszą;
[opuszczone przez tłumacza] (Exeunt) > Wychodzą (na końcu sceny 2 aktu II);
Co go choć z cząstki nudoty > Co go choć z nudy cząsteczki;
Wszak dopiero co czwarta wybiła,/ Mamy jeszcze całe dwie godziny > Wszakże dopiero co czwarta wybiła,
Mamy więc jeszcze całe dwie godziny (rytm);
jest cztery lata temu po południu we wstępną środę (falling out that year on Ash-Wednesday was four year in the afternoon) > co przypadał tego roku wtedy, kiedy cztery lata temu była Środa Popielcowa po południu;
Chrześcijanina ujrzysz na ulicy /Godnego spojrzeń pięknej Żydowicy (There will come a Christian by, Will be worth a Jewess' eye; słowo Jewess neutralne) > Chrześcijanina ujrzysz tam z wysoka, / Godnego pięknej Żydóweczki oka;
Powiedział tylko: pani, bądź mi zdrowa! > Powiedział mi tylko: »Pani, bądź mi zdrowa!« (rytm);
Oto poddasze, pod którym (This is the penthouse) > Oto jest okap, pod którym;
Byłoby potwornie > Byłoby potworne;
Znalazłbyś inne słowa > Znalazłyby inne słowa;
Ludziom twej cery niech szczęście twe służy (Let all of his complexion choose me so > Ludziom tej cery niech tak szczęście służy;
Bo za wszystko drogo mu zapłaci > Bo za to wszystko drogo mu zapłaci (rytm);
Nie widzi tylko, co mu w oczy bije (Not learning more than the fond eye doth teach) > I widzi tylko, co mu w oczy bije;
Ileż podłego znalazłbym metalu (How much low peasantry would then be glean'd) Ileż podłego znalazłbym pospólstwa;
To jest, prócz grzecznych słów i zaleceń > To jest, prócz grzecznych i słów, i zaleceń (rytm);
Chciałbym, żeby tym razem kłamała, jak wdowa, która chce wmówić w sąsiadki (I would she were as lying a gossip in that as ever knapped ginger, or made her neighbours believe) > Chciałbym, żeby tym razem kłamała, jak żująca imbir plotkara, która chce wmówić w sąsiadki;
że się zbliża postać Żyda (for here he comes in the likeness of a Jew) > (…) w postaci Żyda;
Które najwięcej nabrały towaru (that wear most of it) > Które najwięcej mają go na sobie;
Zdradnego morza, albo szarfą uroczą > Zdradnego morza lub szarfą uroczą (rytm);
[opuszczone przez tłumacza] (Ner. What! and stake down? Gra. No; we shall ne'er win at that sport, and stake down) >
NERISSA: Co?! O to zakład ma stanąć?… GRACJANO: Nie wygramy tego zakładu, jeśli nie stanie.
Solanio (akt III, scena 2) > Salerio;
nieprzyjaciół (intercessors) > pośredników;
co na czas zgłosili się do mnie (that have at times made moan to me) > co czasem zgłaszali się do mnie;
Tak stale znosząc męża twego odjazd > Z taką stałością znosząc odjazd męża;
gatunkiem (…) nadziei > rodzajem (…) nadziei;
grzechy ojca nawiedzone będą na dzieciach (the sins of
the father are to be laid upon the children) > grzechy ojca spadają na dzieci;
ale wtedy grzechy mojej matki byłyby na mnie nawiedzone (so the sins of my mother should be visited upon me) > nawiedziłyby mnie grzechy mojej matki;
Śpiesz się do Padwy > Śpiesz z nim do Padwy;
a zresztą od czegóż byłaby Murzynką, gdyby nie nosiła ciąży? > [pominięto fragment jako rasistowsko-mizoginiczny, nieodpowiadający oryginałowi i niezawierający gry słów, którą miałby wnosić po oryginale]
Słuchaj twych pochwał, póki masz apetyt (let me praise you while I have a stomach) > Słuchaj mych pochwał, póki mam apetyt;
Pierwsza uraza maż rodzić nienawiść? (Every offence is not a hate at first) > Każda uraza ma rodzić nienawiść?;
większą ofiaruje sumę (there's thrice thy money offer'd thee) > większą ofiarują sumę;
przyjacieli nie miał (had not once a love) > przyjaciela nie miał;
ofiarę za oczy > ofiarę zaoczną;
Iż cudzoziemiec każdy, przekonany, Że lub pośrednio albo bezpośrednio (If it be prov'd against an alien That by direct or indirect attempts) > Iż gdy dowiedzie się cudzoziemcowi, Że bezpośrednio albo też pośrednio;
Na zwykły procent zatrzymam u siebie (let me have The other half in use, to render it) > Na przechowanie zatrzymam u siebie;
wstyd mnie > wstyd mi;
pana Lorenzo i pani Lorenzo > pana Lorenzo, pana Lorenzo;
rozpustne stado (wild and wanton herd) > swawolne stado;
od królika (than the wren) > od strzyżyka;
To jest, dziewczyna wyrosła na męża (Ay, if a woman live to be a man) > Tak, gdy dziewczyna wyrośnie na męża;
przysiąc gotowa na niego > przysiąc gotowa za niego;
Nie ten przynajmniej, który ja ci dałam (Not that, I hope, which you receiv'd of me) > Nie ten, przypuszczam, który ja ci dałam;
Pomimo tego, witam cię z radością Sir, grieve not you; you are welcome notwithstanding > Nie trap się. Mimo to miło cię widzieć.
Dostosowano interpunkcję do współczesnych zasad.
William ShakespeareKupiec weneckiDramat w pięciu aktachtłum. Leon Ulrich
OSOBY:
- Doża wenecki
- Książę Maroka
- Książę Aragonii
-
Antonio, kupiec wenecki
-
Bassanio, przyjaciel Antonia
-
Gracjano |
-
Solanio |
-
Salerio | przyjaciele Antonia i Bassania
-
Lorenzo, zakochany w Jessice
-
Shylock, Żyd
-
Tubal, Żyd, przyjaciel Shylocka
-
Lancelot Gobbo, błazen, sługa Shylocka
-
Stary Gobbo, ojciec Lancelota
-
Leonardo, sługa Bassania
-
Baltazar |
-
Stefano | słudzy Porcji
-
Porcja, bogata dziedziczka
-
Nerissa, jej służąca
-
Jessica, córka Shylocka
-
Panowie weneccy, urzędnicy trybunału, odźwierny więzienia, słudzy.
Scena częścią w Wenecji, częścią w Belmont, majątku Porcji na stałym lądzie.
AKT PIERWSZY
SCENA I
Wchodzą Antonio, Salerio i Solanio.
ANTONIO
1
Prawdziwie, nie wiem, dlaczegom tak smutny;
I siebie, i was, jak mówicie, nudzę;
Ale jak na mnie spadła ta tęsknota,
Z czego się składa, jak się wyrodziła,
5Sam nie wiem dotąd.
Smutek ten wszystkie myśli mi tak mąci,
Że sam się nieraz ledwo poznać mogę.
SALERIO
OkrętMyśl twa z morskimi tłucze się falami,
Gdzie twe okręty z rozpuszczonym żaglem,
10Jak oceanu bogaci mieszczanie
Lub, że tak powiem, morskie dziwowisko,
Z pogardą patrzą na kramarskie barki,
Które pokorne biją im pokłony,
Gdy je tkanymi mijają skrzydłami.
SOLANIO
15
Wierzaj mi, lepsza uczuć moich cząstka
Tam by za moją pobiegła nadzieją;
I ciągle trawę wyrywałbym z ziemi,
Ażeby odkryć, skąd wiatr teraz wieje;
20Po mapach ślepił porty, groble, tamy;
I wszystko, co mym statkom grozić może,
W duszy by mojej smutek rozbudzało.
SALERIO
Febryczne
[1] zimno w serce by mi wlewał
25Na myśl, co może wielki wiatr wśród morza.
Nie mógłbym patrzeć na klepsydry piasek
I wraz
[2] nie myśleć o morskich mieliznach,
Nie widzieć, jak tam bogaty mój „Andrzej”
[3]
Niżej swych boków pochylonym masztem
30Grób swój całuje. Nie stawiłbym nogi
W kamiennych ścianach świętego kościoła
I wraz nie myślał o skałach podwodnych,
O które statek mój trącając piersią,
Wonne korzenie rozsiałby po morzu,
35Fale ryczące w jedwab mój ustroił;
Słowem, przed chwilą być panem tak wielkim,
Po chwili — niczym. Kiedy o tym myślę,
Czyż mogę zaraz nie myśleć i o tym,
Że jeśli moja sprawdzi się obawa,
40Długiego smutku dnie na mnie czekają?
Daremno przeczyć. Antonio jest smutny,
Bo myśli o swych towarach na morzu.
ANTONIO
Nie, przyjaciele. Dzięki mojej doli
Nie jeden statek majątek mój niesie,
45Nie w jednym miejscu, i co bądź wypadnie,
Rok ten mojego losu nie jest panem.
Smutków mych źródłem nie myśl o towarach.
SALERIO
ANTONIO
SALERIO
50Ani też miłość? Więc pozwól powiedzieć:
Dlategoś smutny, żeś nie jest wesoły;
I równie łatwo byłoby ci tańczyć,
Mówić, żeś wesół, bo nie jesteś smutny.
Przysięgam na dwie Janusowe
[4] głowy,
55Natura lepi zabawne figury:
U jednych radość ciągle z ócz wygląda,
Śmieją się ciągle, jak gdyby papugi
Na kobzy
[5] odgłos; drudzy, z kwaśną miną,
Nigdy w uśmiechu zębów nie pokażą,
60Choć Nestor
[6] świadczy, że żart śmiechu godny.
Wchodzą Bassanio, Lorenzo i Gracjano.
SOLANIO
Otóż szlachetny twój krewny Bassanio,
Gracjan, Lorenzo. Bywajcie więc zdrowi,
W lepszym was teraz zostawiamy kole.
SALERIO
Gdyby nie przyszli godniejsi ode mnie,
65Byłbym tu został, żeby cię rozerwać.
ANTONIO
Waszą obecność zawsze drogo cenię.
Przypuszczam teraz, że wam interesa
Korzystać każą z pierwszej sposobności.
SALERIO
Więc do widzenia, łaskawi panowie.
BASSANIO
70
Kiedyż się znowu pośmiejemy społem
[7]?
Rzadcy z was goście od pewnego czasu.
SALERIO
Będziem korzystać z pierwszej sposobności.
Wychodzą Salerio i Solanio.
Lorenzo
do Bassania
Skoro znalazłeś Antonia, odchodzim,
Ale pamiętaj, że razem na obiad
75Spotkać się mamy.
BASSANIO
GRACJANO
Antonio, w twarzy twej czytam cierpienie;
Światowe rzeczy zbyt wysoko cenisz:
Traci je, kto je kupuje tak drogo.
80Wierzaj mi, wielka, dziwna w tobie zmiana.
ANTONIO
Jak scenę, kędy każdy gra swą rolę;
A mnie tragiczna rola się dostała.
GRACJANO
85Niech przyjdą zmarszczki wśród tańców i śmiechu.
Wolę, niech wino śledzionę przepali,
Niż żeby serce zmroziły westchnienia.
Czemuż ma człowiek z gorącą krwią w żyłach
Siedzieć jak posąg starego pradziadka
90I spać, czuwając, ciągle w złym humorze,
Zawlec się w końcu w królestwo żółtaczki?
Słuchaj, Antonio, a słowa te przyjaźń
Natchnęła szczera: są na ziemi ludzie,
Na których twarzy, jak stojącej wodzie,
95Rozmyślna ciszy zsiada się skorupa,
Aby ich ubrać w mądrość i powagę,
Nadać im pozór głębokości myśli;
Zda
[9] się, że prawią
[10]: »Jam jest pan Wyrocznia,
A gdy ja mówię, niech i pies nie szczeka«.
100O, mój Antonio, niemało znam ludzi,
Którzy dlatego za mądrych uchodzą,
Że ciągle milczą; a nie wątpię wcale,
Że byle tylko otworzyli usta,
Będą przeszkodą zbawieniu słuchacza,
105Bo swoim bliźnim głupców da on imię
[11].
Lecz później o tym pogadamy dłużej;
Teraz cię proszę, na ten smutny haczyk
Nie łów kiełbika
[12] głupców — próżnej chwały.
Śpieszmy, Lorenzo. Bądź zdrów, przyjacielu,
110Moje kazanie skończę po obiedzie.
LORENZO
Więc zostawiamy cię aż do obiadu.
I ja być muszę jednym z niemych mędrców,
Gracjano bowiem mówić mi nie daje.
GRACJANO
Żyj tylko ze mną ze dwa lata dłużej,
115A brzmień własnego zapomnisz języka.
ANTONIO
I mnie by przedmiot ten gadułą zrobił.
GRACJANO
Co daj ci Boże! Ja chwalę milczenie
Tylko w wędzonym wołowym ozorze,
Tylko w dziewczynie, co nie jest na sprzedaż
[13].
Gracjano i Lorenzo odchodzą.
ANTONIO
120I cóż to wszystko znaczy?
BASSANIO
121Gracjano plecie nie do rzeczy bardziej niż ktokolwiek w całej Wenecji. Rozum, GłupotaRozsądne myśli u niego jak dwa ziarnka pszenicy w dwóch korcach[14] plew schowane; trzeba ci szukać dzień cały, nim je znajdziesz, a gdy znajdziesz, zobaczysz, że nie było czego szukać.
ANTONIO
Powiedz mi teraz, co to za kobieta,
Do której tajną ślubujesz pielgrzymkę?
Wszak dziś mi wszystko wyjawić przyrzekłeś.
BASSANIO
125
Wiesz o tym dobrze, kochany Antonio,
Jak zadłużyłem dziedziczny majątek,
Życie na wyższą trochę wiodąc skalę,
Niż dozwalały szczupłe me dochody.
A nie myśl, proszę, bym się na to żalił,
130Że mi z dawnego spuścić trzeba tonu.
Dziś myślę tylko, jak bym mógł z honorem
Wypłacić długi, w które mnie lat młodych
Zbytnia rozrzutność ciężko uwikłała.
Tobie najwięcej winienem w miłości,
135Tobie w pieniądzach; w przyjaźń twoją ufny,
Dziś ci wyjawię plany i zamiary,
Jak się uiścić ze wszystkich chcę długów.
ANTONIO
Dobry Bassanio, mów ze mną otwarcie;
A jeśli plan twój, jak życie twe dotąd,
140Z drogi honoru nie zejdzie w manowce,
Moja szkatuła, osoba, me wszystko
Stoi otwarte na twoje rozkazy.
BASSANIO
Kiedym był dzieckiem, a straciłem strzałę,
W tęż samą stronę wystrzeliłem drugą,
145Z tą samą siłą, lecz większą bacznością
[15],
A tak, na stratę narażając obie,
Nieraz mi obie znaleźć się udało.
Dziecinny przykład dlatego przywodzę,
Że co mam mówić, równie jest niewinne.
150Wielem
[16] ci winien; jak pusty
[17] młodzieniec,
Wszystkom to stracił; lecz jeżeli zechcesz
W tę samą stronę strzałę cisnąć drugą,
Ja, z niej mojego nie spuszczając oka,
Nie wątpię wcale, że lub obie znajdę
155Albo przynajmniej drugą ci powrócę,
Za pierwszą wdzięcznym zostając dłużnikiem.
ANTONIO
Wszak znasz mnie dobrze i tylko czas tracisz,
Do mego serca mówiąc z ogródkami.
Szczerze ci wyznam, że mnie krzywdzisz więcej,
160Wątpiąc na chwilę o mej gotowości,
Niż gdybyś całe me zmarnował mienie.
Powiedz otwarcie, co w twoim mniemaniu
Dla twej usługi zrobić jestem zdolny,
A jestem gotów. Czekam na odpowiedź.
BASSANIO
165Jest w Belmont
[18] młoda, bogata dziedziczka,
Piękna, piękniejsza nad wszelkie wyrazy,
A cnoty pełna. Kiedyś z jej źrenicy
Nieme poselstwo, szczęsny
[19], odebrałem.
UrodaImię jej Porcja; a mierzyć się godna
170Z córką Katona, Brutusową Porcją
[20].
Piękność jej znana całemu jest światu,
Bo cztery wiatry, z czterech końców ziemi,
Zwiewają do niej świetnych zalotników.
Jasne jej włosy wiją się na skroniach
175W bogatych splotach, jakby złote runo,
Zmieniają Belmont na kolchidzkie brzegi
[21],
Do których Jazon
[22] niejeden się puszcza.
O, gdybym tylko wynalazł sposoby
Dotrzymać placu mym współzalotnikom,
180Jakieś przeczucie szepcze mi do ucha,
Że tam, że w Belmont szczęście na mnie czeka.
ANTONIO
Wiesz, że na morzu całe moje mienie,
Że nie mam teraz w domu gotowizny
[23]
Ani sposobów zebrać jej dość śpiesznie,
185Lecz próbuj, co mój kredyt w mieście może;
Wszystkie ofiary ponieść jestem gotów,
Byle cię godnie do Belmont wyprawić.
Szukajmy tylko, gdzie gotowy pieniądz,
A ja pożyczki znajdę już sposoby
190Na mą rękojmię lub dla mej osoby.
Wychodzą.
SCENA II
Belmont. Pokój w domu Porcji.
Porcja i Nerissa.
PORCJA
191Wierzaj mi, Nerisso, ten wielki świat znudził już małą moją osobę.
NERISSA
192Wcale by mnie to nie dziwiło, droga pani, gdyby twoje utrapienia równie były liczne jak twoje pomyślności. A jednak, wnosząc z tego, co widzę, przekonywam się, że przesyt równie jak głód szkodzi zdrowiu. UmiarkowanieNiemałe to więc szczęście stać w pośrodku: dostatek siwieje wcześniej, lecz mierność żyje dłużej.
PORCJA
193Dobre i dobrze wyrażone maksymy.
NERISSA
194Byłyby lepsze, gdyby się stosowano do nich lepiej.
PORCJA
195Wiedza, CzynGdyby wykonać tak łatwo było, jak wiedzieć, co do wykonania dobre, od dawna kaplice zmieniłyby się w kościoły, a ubogich lepianki w książęce pałace. Dobry ten pleban, który własne pełni nauki. Łatwiej mi radzić dwudziestu, jak postępować należy, niż być jedną z dwudziestu, gotową iść za moją radą. Rozum, UczucieMózg może dla krwi pisać prawa, lecz gorący temperament zimne przepisy przeskoczy; jak zając, szalona młodość przesadzi sidła koślawca, dobrej rady. Ale wszystkie te piękne rozumowania nie będą mi pomocą w wyborze małżonka. Ach, nieszczęśliwa! Co ja mówię o wyborze, gdy mi nie wolno ani wybrać, kogo pragnę, ani odrzucić, kogo nienawidzę. Tak więc wola żyjącej córki poddać się musi woli umarłego ojca. Nie jestże to, Nerisso, twarda dola, że ani wybrać, ani odrzucić nie mogę?
NERISSA
196Ojciec twój, pani, zawsze był cnotliwy, a święte osoby w godzinę śmierci mają dobre natchnienia. Los, MałżeństwoLoteria więc, którą wymyślił w tych trzech szkatułkach ze złota, srebra i ołowiu, z których, kto po jego myśli wybierze, ciebie wybierze, da, bez wątpienia, szczęśliwy los tylko temu, który szczerze kochać cię będzie. Ale jestże w twoim sercu gorętsze jakie uczucie dla któregokolwiek z przytomnych[24] tu książęcych twoich zalotników?
PORCJA
197Mianuj[25] ich po kolei, a na każdego imię dam ci jego opis; z opisu bierz uczuć moich miarę.
NERISSA
198Naprzód jest tu książę neapolitański.
PORCJA
199To prawdziwy źrebak w stajni wychowany; nie mówi o niczym, tylko o swoim koniu, a główną ze swoich doskonałości widzi w tym, że go sam potrafi podkuć. Boję się, czy jego pani matka nie zapatrzyła się na kowala.
NERISSA
200Następnie jest tu hrabia Palatyn[26].
PORCJA
201Ten marszczy się tyko, jakby chciał mówić: „Jeśli mnie nie chcesz, wybieraj”. Słucha wesołych powieści, a nie uśmiecha się. Lękam się, aby na stare lata nie został płaczącym filozofem[27], gdy za młodu tak w smutku jest niepomiarkowany. Wolałabym raczej wziąć za męża trupią głowę z piszczelą w zębach niż z dwóch tych jednego. Od obu zachowaj mnie Panie!
NERISSA
202A cóż mówisz o szlachcicu francuskim, monsieur le Bon?
PORCJA
203Bóg go stworzył, niech więc uchodzi za człowieka. Wiem ja, że to grzech jest szydzić, ale on! On lepszego ma konia niż Neapolitańczyk, lepszy zły nałóg marszczenia czoła od hrabi Palatyna; posiada wszystkich ludzi przymioty, choć nie jest człowiekiem; niech drozd świśnie, on już wybija hołubce[28]; gotów fechtować[29] się z własnym cieniem. Biorąc go za męża, wzięłabym dwudziestu mężów. Gdyby mną wzgardził, przebaczyłabym mu chętnie, bo choćby mnie kochał do szaleństwa, nie znajdzie nigdy wzajemności.
NERISSA
204A co mówisz o Falconbridge'u, młodym baronie angielskim?
PORCJA
205Wiesz, że do niego nie mówię wcale, bo się nie możemy zrozumieć. On nie umie ani po łacinie, ani po francusku, ani po włosku, a co do mnie, możesz przysiąc w trybunale, że nie umiem za grosz po angielsku. Ładny z niego obrazek, ale, niestety, któż potrafi z lalką rozmawiać? A jak dziwacznie ubrany! Zdaje mi się, że we Włoszech kupił kamizelkę, rajtuzy we Francji, w Niemczech kapelusz, a maniery wszędzie.
NERISSA
206Co myślisz o młodym lordzie szkockim, jego sąsiedzie[30]?
PORCJA
207Że ma wielką miłość chrześcijańską, bo u Anglika pożyczył policzka, a przysiągł, że odda, gdy będzie w możności; myślę, że Francuz był mu poręczycielem i dla pewności swoją także pieczęć przyłożył.
NERISSA
208Jak ci się podoba młody Niemiec, synowiec[31] księcia saskiego?
PORCJA
209Bardzo mało rano, kiedy trzeźwy, a najmniej po południu, kiedy pijany. W najprzychylniejszych dla siebie okolicznościach trochę gorszy od człowieka, w najprzeciwniejszych trochę lepszy od bydlęcia. W najgorszym razie mam otuchę, że mu się wymknąć potrafię.
NERISSA
210Gdyby jednak chciał wybierać, a wybrał szczęśliwą szkatułkę, pogwałciłabyś wolę ojca, gdybyś go przyjąć nie chciała.
PORCJA
211Toteż dla bezpieczeństwa postaw kufel wina reńskiego na innej, bo wiem, że gdyby sam diabeł siedział wewnątrz, a zewnątrz ta pokusa, wybierze ją. Gotowa jestem zrobić wszystko wprzódy[32], Nerisso, nim rękę moją oddam gąbce.
NERISSA
212Nie lękaj się, pani, by którykolwiek z tych pretendentów twoim został mężem. Już mnie uwiadomili o swoim postanowieniu, że wrócą do domów i dręczyć cię zalotami przestaną, jeżeli dla otrzymania twojej ręki trzeba koniecznie, stosownie do woli twojego ojca, między szkatułkami wybierać.
PORCJA
213Choćbym dożyła wieku Sybilli[33], umrę czysta jak Diana[34], jeśli nie znajdę męża według ojcowskiego rozkazu. Cieszę się, że ta część zalotników tyle pokazała rozsądku, bo nie ma jednego między nimi, o którego odjeździe nie marzyłabym z rozkoszą. Niechże Bóg szczęśliwie ich prowadzi!
NERISSA
214Czy nie przypominasz sobie, pani, młodego Wenecjanina, ćwiczonego w książkach, a żołnierza, który tu przybył, jeszcze za życia twojego ojca, w towarzystwie markiza Montferratu[35]?
PORCJA
215O, bardzo dobrze; zdaje mi się, że się nazywa Bassanio?
NERISSA
216On właśnie. Ze wszystkich mężczyzn, na których biedne moje oczy poglądały kiedykolwiek, on najgodniejszy pięknej żony.
PORCJA
217Pamiętam go dobrze; o ile pamiętam, pochwały twojej godny.
Wchodzi Służący.
SŁUŻĄCY
219Czterej cudzoziemcy pytają się o panią, chcą ją pożegnać. Przyjechał także goniec piątego, księcia Maroka, z doniesieniem, że książę, pan jego, wieczorem tu przybywa.
PORCJA
220Gdybym tak szczerze powitać mogła piątego, jak mogę czterech pierwszych pożegnać, cieszyłabym się z jego przyjazdu. RasizmJeśli ma przymioty świętego, a cerę diabła[36], wolałabym go za spowiednika niż za zalotnika.
Idźmy, Nerisso. Prowadź nas do sali.
Gość nowy zjeżdża, nim ci odjechali.
Wychodzą.
SCENA III
Publiczny plac w Wenecji.
Bassanio i Shylock.
SHYLOCK
223Trzy tysiące dukatów[37], dobrze.
BASSANIO
224Tak jest, na trzy miesiące.
SHYLOCK
225Na trzy miesiące, dobrze.
BASSANIO
226Za które, jak ci już powiedziałem, ręczy Antonio.
SHYLOCK
227Za które ręczy Antonio, dobrze.
BASSANIO
228Czy możesz oddać mi tę przysługę? Czy chcesz zrobić mi tę przyjemność? Czy dasz mi na koniec odpowiedź?
SHYLOCK
229Trzy tysiące dukatów, na trzy miesiące, na zaręczenie Antonia.
BASSANIO
SHYLOCK
231Antonio jest dobry człowiek.
BASSANIO
232Albożeś kiedykolwiek słyszał co przeciw niemu?
SHYLOCK
233O nie, nie, nigdy! Jeślim powiedział, że Antonio jest dobry człowiek, to rozumiem przez to, że jego zaręczenie jest dostateczne. Ale jego zamożność tylko domniemana. Jeden z jego okrętów w drodze do Trypolisu[38], drugi do Indii, a jak słyszałem na Rialto[39], trzeci jest w Meksyku, czwarty płynie do Anglii, inne rozproszone po innych stronach świata. Okręt, NiebezpieczeństwoAle okręty to deski, a majtkowie to ludzie; są też szczury lądowe i szczury wodne, złodzieje lądowi i złodzieje morscy, to jest rozbójnicy; a prócz tego niebezpieczna jest woda i wiatry, i skały. Mimo tego jednak zaręczenie jego dostateczne; trzy tysiące dukatów — myślę, że mogę przyjąć jego oblig[40].
BASSANIO
SHYLOCK
235Chciałbym nie mieć obawy; ale żebym nie miał obawy, potrzebuję namysłu. Czy mogę mówić z Antoniem?
BASSANIO
236Jeśli chcesz z nami dziś obiadować.
SHYLOCK
237Żyd, ReligiaTak, i wąchać wieprzowinę, i jeść to pomieszkanie[41], w które wasz prorok Nazarejczyk[42] wpędził diabła![43] Będę kupował z wami, sprzedawał z wami, przechadzał się z wami i tak dalej, ale nie chcę jeść z wami, pić z wami ani modlić się z wami. Co tam nowego na Rialto? Kto się do nas przybliża?
Wchodzi Antonio.
BASSANIO
SHYLOCK
na stronie
Co za fałszywa mina publikana
[44]!
240
PieniądzOn chrześcijanin, już go nienawidzę,
Lecz stokroć więcej, że w głupiej prostocie
Darmo pieniądze biednym rozpożycza
[45]
I zniża procent na giełdzie weneckiej.
O, jeśli kiedy chwycę go za biodro
[46],
245Dawną urazę nakarmię do syta!
I szydzi ze mnie pośród kupców tłumu,
Ze mnie i moich godziwych zarobków,
Które zwie lichwą
[47].
Niech przekleństwo spadnie
250Na ród mój cały, jeśli mu przebaczę!
BASSANIO
SHYLOCK
Właśnie teraz myślę,
Jak stoją rzeczy z moją gotowizną.
O ile mogę z pamięci zmiarkować
[48],
255Nie będę w stanie całych trzech tysięcy
Zebrać natychmiast; ale cóż to znaczy?
Bankier z mojego plemienia, tak, Tubal,
Doda mi więcej. Na ile miesięcy
Ma być pożyczka?
do Antonia
260Uniżony sługa!
Właśnie o panu była teraz mowa.
ANTONIO
Choć to mym nigdy zwyczajem nie było
Brać albo dawać pieniądze na procent,
Dziś dla naglących potrzeb przyjaciela
265Zwyczaj ten łamię.
do Bassania
SHYLOCK
Wiem, trzy tysiące trzeba mu dukatów.
ANTONIO
SHYLOCK
Prawda, zapomniałem;
270Na trzy miesiące, jak mi pan powiada.
Co do obligu — o, tak — słuchaj, panie,
Wszak mi mówiłeś, jeśli się nie mylę,
Że ani płacisz, ni bierzesz procentów?
ANTONIO
Do dziś przynajmniej taki był mój zwyczaj.
SHYLOCK
275
Gdy Jakub
[49] wuja Labana pasł trzody,
Jakub ten, z świętej linii Abrahama
(Przez mądrą sztukę swej roztropnej matki)
[50]
Był trzecim, tak jest, trzecim był dziedzicem.
ANTONIO
I cóż stąd? Czyliż Jakub brał procenty?
SHYLOCK
280Nie, nie brał, to jest raczej bezpośrednio
Nie brał procentu, lecz słuchaj, co robił.
Kiedy z Labanem, wujem, się ułożył,
Że z trzody wszystkie pstrokate jagnięta
Dla niego będą, pod koniec jesieni,
285Kiedy do owiec przypuszczono tryki
[51]
I gdy wełniste matki płód poczęły,
Rozumny pasterz drzew pewne gałęzie
Z kory obłupał i tak obłupane
Przed kotnych
[52] owiec wystawił oczami;
290A kiedy przyszedł czas, młode jagnięta
Były pstrokate, były Jakubowe.
Tak rósł w bogactwo mąż błogosławiony,
Bo wszelki dochód jest błogosławieństwem,
Jeżeli nie jest owocem kradzieży.
ANTONIO
295Takie ryzyko Jakub podjął, służąc
Za rzecz od jego niezawisłą woli,
Lecz kierowaną bożym tylko palcem.
Jak to, więc tekst ten bronić ma lichwiarzy?
Lub czy twe złoto owcą jest i trykiem?
SHYLOCK
300Nie wiem, lecz równie szybko je rozmnażam.
Słuchaj mnie, panie.
ANTONIO
Że Biblię może i diabeł cytować.
Zła dusza święte przywodząca teksty
305Jest jak rozbójnik z uśmiechem na twarzy
Lub piękne jabłko, ale zgniłe w jądrze.
O, jakże piękną fałsz przybiera postać!
SHYLOCK
Hm, trzy tysiące — okrągła to sumka!
A trzy miesiące z dwunastu to zrobi…
ANTONIO
SHYLOCK
Szydziłeś sobie ze mnie na Rialto,
Ze mnie, z pieniędzy moich i procentów;
Żyd, LosJa wszystko jednak znosiłem cierpliwie,
315Bo Izraela
[55] przeznaczeniem cierpieć.
Zwałeś mnie kundlem, niewiernym rabusiem,
Plwałeś na moją żydowską opończę
[56]
Za to, żem mojej używał własności.
Dziś, zda się, mojej trzeba ci pomocy;
320Dobrze więc, dzisiaj przychodzisz i mówisz:
»Shylock, potrzeba nam teraz pieniędzy«.
Tak mówisz do mnie, ty, co plwałeś na mnie,
Deptałeś po mnie, odganiałeś nogą,
Jak psa od progu. Teraz chcesz pieniędzy!
325A ja co na to? Mamże odpowiedzieć:
»Jak to być może, by miał pies pieniądze,
By mógł pożyczyć kundel trzy tysiące?«
Lub czy z pokłonem, głosem niewolnika,
Wstrzymując oddech w uczuciu pokory,
330Mam odpowiedzieć: »Panie w przeszłą środę
Plunąłeś na mnie, przed kilkoma dniami
Psem mnie nazwałeś, potrąciłeś nogą;
Za tyle łaski daję ci pieniądze«?
ANTONIO
335Nogą cię kopać i pluć ci na brodę.
Jeśli nam zechcesz pożyczyć pieniędzy,
To nie pożyczaj jak przyjacielowi,
Bo kiedyż przyjaźń niepłodne metale
[57]
Rozmnażać pragnie w przyjaciela ręku?
340Lecz daj je raczej nieprzyjacielowi,
Na którym, jeśli na czas nie wypłaci,
Będziesz miał prawo zemstę swą nasycić.
SHYLOCK
Na co te gniewy? Ja z całego serca
Chciałbym na waszą zarobić przychylność,
345Zabyć
[58] krzywd starych i starej urazy,
Wyliczyć sumę, nie żądać procentu:
A wy tu nawet słuchać mnie nie chcecie;
Możnaż
[59] przyjaźni komu lepiej dowieść?
ANTONIO
Byłby to dowód prawdziwej przyjaźni.
SHYLOCK
350
Otóż ten dowód Shylock dać jest gotów.
Teraz chodź ze mną pan do notariusza
I podpisz oblig, w nim, jakby dla żartu,
Wyraź, że jeśli na tę lub tę datę,
Tam lub tam, wiernie nie zapłacisz sumy,
355Na jaką w swym się podpiszesz obligu,
Oddasz mi jeden funt
[60] twojego mięsa,
Który odkraję, gdzie mi się spodoba,
ANTONIO
Więc zgoda: oblig taki ci podpiszę
I powiem jeszcze: uczciwy Żyd z ciebie.
BASSANIO
360
Ja nie przystaję na takie warunki,
Wolę na zawsze w nędzy mojej zostać.
ANTONIO
Dobry Bassanio, daremnie się trwożysz;
Za dwa miesiące (to jest przed terminem
Na miesiąc cały) statki me wracają
365Z sumą od długu dziewięć razy większą.
SHYLOCK
ZaufanieO, Abrahamie, jak ci chrześcijanie,
Własnego serca twardością uczeni,
I cudze myśli mają w podejrzeniu.
Toż mi powiedzcie, gdy na termin chybi,
370Jaką mi korzyść oblig ten zapewnia?
Funt mięsa z ciała jego odkrojony
Mniej wart daleko niż funt baraniny.
Co robię, robię dla waszej przyjaźni.
Przyjmuje, dobrze; nie, to bądźcie zdrowi;
375
ANTONIO
Twoje warunki chętnie podpisuję.
SHYLOCK
Więc czekaj na mnie pan u notariusza,
Zabawny oblig każ mu przygotować,
A ja tymczasem biegnę po dukaty,
380Zajrzę do domu, który zostawiłem
W niepewnej straży wierutnego łotra,
I wnet powracam.
ANTONIO
Śpiesz się, dobry Żydzie.
BASSANIO
385Gdzie myśl łotrowska, groźna mowa święta.
ANTONIO
Wierzaj, mi wszystko skończy się szczęśliwie,
Miesiąc przed czasem wrócą me okręty.
Wychodzą.
AKT DRUGI
SCENA I
Belmont. Pokój w domu Porcji.
Przy odgłosie trąb wchodzą Książę Maroka i jego świta, wszyscy w bieli; Porcja z Nerissą i dworem.
KSIĄŻĘ MAROKA
Dla mojej cery nie miej do mnie wstrętu;
To ciemny kolor palącego słońca
[61],
390W którego bliskim urosłem sąsiedztwie.
Niech tu najbielszy przyjdzie syn północy,
Gdzie ogień Feba
[62] ledwie topi lody —
Dla twej miłości żyły otworzymy,
A ujrzysz, czyja krew czerwieńsza będzie.
395Wierzaj mi, pani, na widok tej twarzy
Waleczni drżeli i dla niej miłością
Piękne mej ziemi płonęły dziewice.
Nie chciałbym zmienić mojego koloru,
Chyba w nadziei skradzenia twych myśli.
PORCJA
400W moim wyborze nie słucham jedynie
Błahych podszeptów dziewiczego oka;
Prócz tego moich przeznaczeń loteria
Wszelkie wyboru odjęła mi prawo.
Gdyby mnie ojca nie zmuszała wola
405Do dania ręki mojej temu tylko,
Który mnie wygra w sposób ci wiadomy,
Waleczny książę, równe miałbyś prawo
Do moich uczuć jak inni przybysze,
Których do dzisiaj w mym domu widziałam.
KSIĄŻĘ MAROKA
410I za te nawet dziękuję ci słowa.
Prowadź mnie teraz do twoich szkatułek,
Pozwól mi próbę fortuny
[63] mej zrobić.
Przysięgam, pani, na ostrze tej szabli,
Od której sofi
[64] i perski legł książę,
415Trzykroć pierzchnęły wojska Solimana
[65],
Że gotów jestem, aby cię pozyskać,
Najśmielszych źrenic wytrzymać spojrzenie,
Najśmielsze serca przewyższyć odwagą,
Szczenię od piersi niedźwiedzicy wydrzeć
420I ze lwa szydzić, gdy zgłodniały ryczy.
Kto z nich dzielniejszy, w kostki chcą rozstrzygnąć,
Rzut może lepszy z słabszej wypaść ręki,
I giermek może Alcyda
[68] zwyciężyć.
425I ja tak, pani, ślepych losów dziełem
[69],
Utracić mogę, co mniej godny zyska,
I umrzeć z żalu.
PORCJA
Musisz jednak, książę,
Albo natychmiast wyrzec się wyboru
430Lub wprzódy przysiąc, że jeśli się zmylisz,
Nigdy już później do żadnej kobiety,
Nigdy nie rzekniesz słowa o zamęściu.
Namyśl się dobrze.
KSIĄŻĘ MAROKA
PORCJA
435Lecz wprzódy, książę, śpieszmy do świątyni,
A po obiedzie wybór będzie wolny.
KSIĄŻĘ MAROKA
Niech los przyjazny wiedzie moją rękę
Na szczęście wieczne albo wieczną mękę!
Trąby. Wychodzą.
SCENA II
Ulica w Wenecji.
Lancelot i Gobbo.
LANCELOT
439Bez wątpienia, sumienie pozwoli mi drapnąć od tego Żyda, mojego pana. Diabeł stoi mi przy boku i kusi mnie, mówiąc: „Gobbo, Lancelocie Gobbo”, albo: „dobry Gobbo”, albo: „dobry Lancelocie Gobbo, dalej nogi za pas i zmykaj!” Ale sumienie woła: „Nie, strzeż się, uczciwy Gobbo — albo jak wyżej — uczciwy Lancelocie Gobbo, nie uciekaj, gardź ucieczką z nogami za pasem!” Ale szatan, niezmieszany, wciąż prawi swoje: „Pakuj manatki! Dalej! — woła szatan — w drogę! — woła szatan — przez Boga[70], nabierz serca! — woła szatan — i zmykaj!”. Ale sumienie moje, wieszając się na szyi mojego serca, mówi do mnie bardzo mądrze: „Uczciwy mój przyjacielu Lancelocie, ty, co jesteś synem uczciwego człowieka, albo raczej synem uczciwej niewiasty — (bo ojciec mój, wyznać muszę, trochę czymś trąci i z czasem dostał pewnego smaku), więc tedy sumienie mówi: — Lancelocie, nie ruszaj!”. „Ruszaj!” — mówi szatan. „Nie ruszaj!” — powtarza sumienie. „Sumienie — mówię ja — i ty radzisz dobrze; szatanie” — mówię ja — i ty radzisz dobrze”. Sługa, Ucieczka, Sumienie, Żyd, Diabeł, Antysemityzm, SzatanIdąc za głosem sumienia, zostałbym z Żydem, moim panem, który — odpuść Panie! — jest rodzajem diabła, ale uciekając od Żyda, poszedłbym za głosem szatana, który, uczciwszy uszy, jest diabłem we własnej osobie. Zapewne, i Żyd też diabłem jest wcielonym, i, na sumienie, sumienie moje twardym jest sumieniem, gdy mi radzi zostać z Żydem. Szatan daje mi przyjaźniejszą radę. Ucieknę, szatanie, moje pięty na twoje rozkazy, ucieknę.
Wchodzi stary Gobbo z koszykiem.
GOBBO
440Hej, młody paniczu, powiedz mi, proszę, którędy droga do pana Żyda?
LANCELOT
na stronie
441O nieba, to prawowity mój ojciec! Ale że bielmem zaszły mu oczy, nie poznaje mnie. Wezmę go trochę pod wniosek[71].
GOBBO
442Młody paniczu, powiedz, proszę, którędy droga do pana Żyda.
LANCELOT
443Przy pierwszym skręcie weź się na prawo, ale przy najpierwszym skręcie na lewo; ale pamiętaj, żebyś przy najbliższym skręcie nie brał się ani na prawo, ani na lewo, lecz poszedł prosto bokiem do żydowskiego domu.
GOBBO
444No, Boże drogi, ciężka będzie sprawa do niego trafić. Nie mógłżebyś mi powiedzieć, czy niejaki Lancelot, który z nim mieszka, mieszka z nim, czy nie?
LANCELOT
445Czy mówisz o młodym panu Lancelocie? na stronie Baczność, teraz wywołam łzy. Czy mówisz o młodym panu Lancelocie?
GOBBO
446Nie paniczu, ale o synu chudego pachołka. Ojciec jego, choć ja to mówię, jest uczciwy, bardzo biedny człowiek, choć zdrów dotąd, dzięki Bogu.
LANCELOT
447Niech ojciec jego, czym chce, będzie, my teraz mówimy o młodym panu Lancelocie.
GOBBO
448O pańskim słudze i Lancelocie.
LANCELOT
449Więc proszę cię, ergo[72], staruszku, proszę cię, powiedz, czy mówisz o młodym panu Lancelocie?
GOBBO
450O Lancelocie, z pańskim przeproszeniem.
LANCELOT
451Ergo, o panu Lancelocie. Ojcze, nie mów o panu Lancelocie. Młody ten pan przez zrządzenie losów i przeznaczeń, i podobnych dziwacznych wokabuł[73], i trzech sióstr[74], i innych gałęzi umiejętności, zaprawdę, pan ten umarł, albo, jakbyś po prostu powiedział, przeniósł się do wieczności.
GOBBO
452Uchowaj Boże! Chłopak ten był kijem mojej starości, moją podporą.
LANCELOT
453Mamże minę pałki lub drąga, kija lub podpory? Czy poznajesz mnie, ojcze?
GOBBO
454Nie, nie poznaję cię, młody paniczu, ale powiedz mi, proszę, czy mój chłopiec — Panie świeć nad jego duszą! — umarł czy żyje?
LANCELOT
455Nie poznajesz mnie, ojcze?
GOBBO
456Ach, paniczu, oczy moje bielmem zaszły; nie poznaję cię.
LANCELOT
457Choćbyś miał i zdrowe oczy, mógłbyś się łatwo omylić; mądry ojciec, który zna własne dzieci. Słuchaj, staruszku, powiem ci nowinę o twoim synu: daj mi twoje błogosławieństwo; prawda wyjdzie na jaw; zabójstwo nie może się długo utaić, choć syn człowieczy[75] może, ale na koniec prawda wyjdzie na jaw.
GOBBO
458Proszę cię, wstań, paniczu, bo jestem pewny, że ty nie Lancelot, mój chłopak.
LANCELOT
459Proszę cię, skończmy te żarty; daj mi twoje błogosławieństwo. Ja jestem Lancelot, chłopak twój kiedyś, syn twój dzisiaj, a twoje dziecię na przyszłość.
GOBBO
460Nie mogę wierzyć, żebyś był moim synem.
LANCELOT
461Nie wiem, co o tym myśleć; ale wiem, że nazywam się Lancelot, że jestem Żyda pachołkiem, i jestem pewny, że Magda, żona twoja, moją jest matką.
GOBBO
462Prawda, że imię jej Magda. Jeśli ty Lancelot, to mogę przysiąc, że ty ciało i krew moja. Niech będzie błogosławione imię Pańskie, jakże ci broda porosła![76] Wszak ty masz więcej włosów na podbródku niż Dobbin, moja szkapa, na ogonie.
LANCELOT
463To chyba ogon jego na wspak rośnie, bo jestem pewny, że więcej miał włosia na ogonie niż ja na twarzy, kiedym go ostatni raz widział.
GOBBO
464Chryste, jak się zmieniłeś! A z panem twoim jak jesteś? Przynoszę mu podarek. Jak teraz z nim jesteś?
LANCELOT
465Tak, niezgorzej. Ale co do mnie, kiedy już na tym stanęło, że mam dać drapaka, nie stanę, aż dobry kawał ziemi udrapię. Żyd, Skąpiec, SługaPrawdziwy Żyd z mojego pana. Przynosisz mu podarek? Przynieś mu stryczek. Uschłem na jego służbie; mógłbyś mi wszystkie palce żebrami porachować[77]. Rad jestem, ojcze, że przyszedłeś: daj twój podarek pewnemu panu Bassanio; to mi pan, który daje przepyszną nową barwę[78]! Jeśli u niego służby nie znajdę, będę pędził, póki mi ziemi stanie[79]. Co za szczęście! To on się zbliża. Do niego, ojcze, bo jestem Żydem, jeśli temu Żydowi służyć będę dłużej.
Wchodzi Bassanio, za nim Leonardo i służba.
BASSANIO
466Możesz tak zrobić; staraj się tylko, żeby wieczerza była gotowa najpóźniej na godzinę piątą. Odeślij te listy, komu trzeba, daj barwę do roboty i proś Gracjana, żeby natychmiast do mnie przyszedł.
Jeden ze sług wychodzi.
LANCELOT
467Mówże do niego, ojcze!
GOBBO
468Niech Pan Bóg ześle wszystkie błogosławieństwa na jaśnie wielmożnego pana!
BASSANIO
469Dziękuję. Czy masz co do mnie?
GOBBO
470Oto mój syn, jaśnie panie, biedny chłopak…
LANCELOT
471Nie biedny chłopak, panie, ale pachołek bogatego Żyda, który by pragnął, panie, jak to mój ojciec wyspecyfikuje…
GOBBO
472Wielką ma infekcję[80], panie, że tak powiem, służyć.
LANCELOT
473Krótko mówiąc, służę Żydowi, a pragnę, jak to mój ojciec wyspecyfikuje…
GOBBO
474Pan jego i on, z przeproszeniem jaśnie pana, żyją jak pies z kotem.
LANCELOT
475Słowem, aby opowiedzieć prawdę, Żyd mnie pokrzywdził i spowodował, jak to mój ojciec, będąc, jak spodziewam się, staruszkiem, jaśnie panu wyruferuje[81]…
GOBBO
476Przyniosłem parę gołąbków, którą chciałbym ofiarować jaśnie panu, a moja prośba….
LANCELOT
477Krótko mówiąc, prośba jest w despekcie[82] do mej osoby, jak się jaśnie pan dowie od tego uczciwego staruszka, a choć ja to mówię, choć staruszka, chudego przecie pachołka, mojego ojca.
BASSANIO
478Niechże jeden mówi za obu. Czego żądasz?
LANCELOT
GOBBO
480To jest defekt[83] naszej prośby.
BASSANIO
Znam ciebie dobrze; masz, czego żądałeś.
Shylock o tobie mówił mi przed chwilą.
Opuścić Żyda bogacza mieszkanie,
485A pójść za biednym tak jak ja szlachcicem.
LANCELOT
486Stare przysłowie rozdzieliło się dobrze między mojego pana Shylocka a jaśnie pana: pan ma błogosławieństwo Boże, a on ma dostatek.
BASSANIO
Dobrześ powiedział. Staruszku, idź z synem,
Niech z swoim dawnym pożegna się panem,
A potem śpieszcie do mojego domu.
do służby
490
Dajcie mu barwę od innych bogatszą.
LANCELOT
491Ojcze, wygrana! Nie, nie mogę znaleźć służby, nie, nie mam w gębie języka!
patrząc na swoją dłoń
492Dobrze, znajdź mi człowieka we Włoszech z piękniejszą dłonią. Patrz tylko: tu ciągnie się prosta linia życia; tu mała żon grupka, niestety! Piętnaście żon to nic — jedenaście wdów a dziesięć panien to zwykła porcja dla jednego męża. A prócz tego potem: trzy razy uratowany od mokrej śmierci, raz w niebezpieczeństwie życia od ostrza pierzyny — to zwykłe ludzkie koleje! Jeśli prawda, że fortuna jest niewiastą, to uczciwe z niej kobiecisko. W drogę, ojcze! Pożegnanie z Żydem odbędzie się w mgnieniu oka.
Lancelot i stary Gobbo wychodzą.
BASSANIO
Myśl tylko o tym, dobry Leonardo.
Gdy wszystko zbierzesz, wszystko upakujesz,
495Wracaj do domu, bo wiesz, że wieczorem
Moich najlepszych częstuję przyjaciół.
LEONARDO
Będę się śpieszył, o ile wydołam.
GRACJANO
wchodząc
LEONARDO
Tam się samotnie przechadza.
Leonardo wychodzi.
GRACJANO
BASSANIO
GRACJANO
BASSANIO
GRACJANO
Muszę do Belmont jechać z tobą razem.
BASSANIO
505Więc musisz. Słuchaj jednak, mój Gracjano,
Zbyt jesteś dziki, zbyt śmiały w wyrazach,
Co wszystko, prawda, bardzo ci do twarzy
I w oczach naszych wadą nawet nie jest.
Lecz gdzieś
[86] mniej znany, to wydać się może
510Nazbyt swobodne; staraj się więc studzić
Kilku chłodnymi skromności kroplami
Wrzący twój umysł, żeby twoja śmiałość,
Na mój rachunek czasem zapisana,
Wszystkich nadziei moich nie zniszczyła.
GRACJANO
515Jeśli skromnej nie przywdzieję miny,
Jeśli kląć będę częściej, niż potrzeba,
Jeśli nie będę psałterzyka
[87] nosił,
A przy modlitwach jeśli moich oczu
Nie spuszczę skromnie i nie westchnę: amen!
520Jeśli nie będę chował praw grzeczności,
Jak mąż ćwiczony w formach uroczystych,
Aby na względy babki swej zarobić,
Nie wierz mi nigdy.
BASSANIO
GRACJANO
525Ale dzisiejszą tylko noc wyjmuję
[88]:
Z dzisiejszej nocy nie przesądzaj jutra.
BASSANIO
Byłaby szkoda. I owszem, tej nocy
Przywdziej swawoli szatę najweselszą,
Bo mam przyjaciół, którzy chcą się bawić.
530Bądź zdrów; mam jeszcze roboty niemało.
GRACJANO
Ja do Lorenza i przyjaciół śpieszę;
Lecz nie chybimy godziny wieczerzy.
Wychodzą.
SCENA III
Wenecja. Pokój w domu Shylocka.
Jessica i Lancelot.
JESSICA
Smutno mi bardzo, że tak ojca rzucasz.
Dom nasz jest piekłem, a tyś był diabełkiem,
535Co go choć z nudy cząsteczki okradał.
Lecz bywaj zdrowy! Dukat ten dla ciebie.
Słuchaj, jak tylko zobaczysz Lorenza,
Który dziś z nowym twym panem wieczerza,
Proszę cię, list ten oddaj mu tajemnie.
540A teraz bądź zdrów! Nie chcę, by mój ojciec
Widział nas razem.
LANCELOT
542Rozstanie, Łzy, SłowoBądź zdrowa! Łzy są moim językiem. Najpiękniejsza poganko, najsłodsza Żydóweczko! Jeżeli jaki chrześcijanin figla nie wypłata, żeby cię zyskać, omyliłbym się grubo. Ale bądź zdrowa! W głupich kroplach[89] tonie trochę męski mój umysł. Bądź zdrowa!
Wychodzi.
JESSICA
Bywaj mi zdrowy, dobry Lancelocie.
O, co za ciężki grzech na mym sumieniu,
545Że ojca mego córką się być wstydzę!
Ale choć jestem krwi jego dziecięciem,
Nie jestem córką jego charakteru.
Lorenzo, jeśli nie jestem zwiedzioną,
Wnet chrześcijanką będę i twą żoną.
Wychodzi.
SCENA IV
Wenecja. Ulica.
Gracjano, Lorenzo, Salerio i Solanto.
LORENZO
550
Podczas wieczerzy wymkniemy się skrycie,
W moim mieszkaniu maski pobierzemy
I za godzinę będziemy z powrotem.
GRACJANO
Jeszcze nam braknie wiele przygotowań.
SOLARINO
Nie mamy jeszcze giermków do pochodni.
SOLANIO
555
Jeżeli wszystko nie jest jak należy,
Mym zdaniem, lepiej rzecz całą odłożyć.
LORENZO
Wszakże dopiero co czwarta wybiła,
Mamy więc jeszcze całe dwie godziny.
Wchodzi Lancelot z listem.
Jakie nowiny niesiesz, przyjacielu?
LANCELOT
560Niech pan ten list odpieczętuje, może tam znajdzie jakie nowiny.
LORENZO
I bielsza, bielsza aniżeli papier,
Na którym pisze.
GRACJANO
LANCELOT
565Z pozwoleniem wielmożnego pana.
LORENZO
LANCELOT
567Zaprosić mojego dawnego pana Żyda na wieczerzę do mojego nowego pana chrześcijanina.
LORENZO
Weź to dla siebie. A pięknej Jessice
Powiedz tajemnie, niechaj na mnie liczy.
Wychodzi Lancelot.
570
Proszę, czy będzie co z tej maskarady?
Co do mnie, mam już giermka do pochodni.
SALERIO
SOLANIO
LORENZO
W domu Gracjana zbierzemy się wszyscy.
SALERIO
Salerio i Solanio wychodzą.
GRACJANO
LORENZO
Jak ją mam wykraść z ojcowskiego domu;
Co bierze w złocie, a co w diamentach,
580Jakiego pazia ubiór ma gotowy.
Jeśli się Żyd ten do nieba dostanie,
To przez zasługi słodkiej swojej córki;
A gdy ją troska w życiu kiedy spotka,
To chyba tylko dlatego jedynie,
585Że jest potomstwem niewiernego Żyda.
A teraz idźmy; list przeczytasz w drodze.
Jessica będzie mej pochodni giermkiem.
Wychodzą.
SCENA V
Przed domem Shylocka.
Shylock i Lancelot.
SHYLOCK
Na własne oczy zobaczysz różnicę
Między Shylockiem starym a Bassaniem. —
590Hej, ho! Jessica! — Nie będziesz się spasał,
Jak w moim domu. — Czy słyszysz, Jessica? —
I spał, i chrapał, i darł piękną odzież. —
Jessica, śpiesz się!
LANCELOT
SHYLOCK
595
A to co znowu? Kto wrzeszczeć ci kazał?
LANCELOT
596Wasza wielebność miała zwyczaj ciągle łajać mnie za to, że nie mogłem nic zrobić bez rozkazu.
Wchodzi Jessica.
JESSICA
Wołasz mnie, ojcze? Co masz mi rozkazać?
SHYLOCK
Jessico, jestem na obiad proszony.
600Z pochlebstwa proszą mnie, a nie z przyjaźni.
Lecz pójdę jednak, pójdę z nienawiści,
Rozrzutnych chrześcijan pójdę jeść fortunę.
Ty, moje dziecko, dobrze pilnuj domu.
Z niechęcią idę;
Sendla mej spokojności
605Jakieś tu groźne warzy się nieszczęście,
Bo mi się śniło o workach pieniędzy.
LANCELOT
607Proszę cię, śpiesz się, mój panie, bo mojego pana niecierpliwi twoja nieobecność.
SHYLOCK
LANCELOT
609Jest między nimi zmowa. Nie mówię, że zobaczysz maskaradę; jeśli zobaczysz jednak, to nie darmo puściła mi się krew z nosa, o szóstej rano, w ostatni Czarny Poniedziałek[90], co przypadł tego roku wtedy, kiedy cztery lata temu była Środa Popielcowa[91] po południu.
SHYLOCK
610
Co? Maskarada? Słuchaj mnie, Jessico,
Drzwi mi zarygluj, a jeśli usłyszysz
Odgłos bębenków, piszczałek świstanie,
I na ulicę nie wychylaj głowy,
615Aby szalonych chrześcijan, pośród gwaru,
Lakierowanym przyglądać się twarzom.
Zatkaj mi uszy domu, to jest okna,
Ażeby puste wariatów tych wrzaski
Skromnej komnaty ścian nie obrażały.
620Nie mam ochoty ucztować dziś w mieście,
Nie mam, przysięgam na laskę Jakuba,
Lecz pójdę. Ruszaj i powiedz, że przyjdę.
LANCELOT
Pójdę i powiem. A ty, młoda panno,
Pomimo przestróg wychyl oknem głowę;
625Chrześcijanina ujrzysz tam z wysoka,
Godnego pięknej Żydóweczki oka.
Wychodzi.
SHYLOCK
Co ci Hagary
[92] potomek ten szeptał?
JESSICA
Powiedział tylko: »Pani, bądź mi zdrowa!«
SHYLOCK
Sługa, PanDobre chłopczysko, tylko żarłok straszny,
630Ciężki do pracy, a we dnie śpi więcej
Niż żbik wśród boru. Nie chcę w moim ulu
Trutni hodować, chętnie go też dałem
Rozpustnikowi, któremu, daj Panie,
Niech dopomoże do przemarnowania
635Sum pożyczonych. Bądź zdrowa, Jessico;
Może być bardzo, że za chwilę wrócę.
Zrób, jak mówiłem: zamknij drzwi na rygiel,
Bo strzeżonego Pan Bóg, mówią, strzeże;
Mądry naukę i z przysłowia bierze.
Wychodzi.
JESSICA
640
Bądź zdrów! Jeżeli losy mnie nie zwiodą,
Ja tracę ojca, a ty córkę młodą.
Wychodzi.
SCENA VI
Ulica. Przed domem Shylocka.
Gracjano i Salerio w maskach.
GRACJANO
Oto jest okap, pod którym Lorenzo
Zejść miał się z nami.
SALERIO
GRACJANO
645Bardzo się dziwię, że go jeszcze nie ma.
SALERIO
Lecą zatwierdzać nowych uczuć węzły
Niźli dochować raz już danej wiary.
GRACJANO
650
Tak zawsze będzie.
UcztaKtóż wstaje od uczty
Z tym apetytem, z którym zasiadł do niej?
Gdzie rumak, który z równym będzie ogniem
Wracał po drodze, którą raz przemierzył?
Każdy z nas ziemi tej wszystkich piękności
655Pragnie goręcej, niżeli używa.
OkrętJak młody panicz lub jak marnotrawnik
Wypływa z portu okręt strojny w flagi,
Gnany zalotnych wiatrów uściskami;
Ale powraca jak syn marnotrawny,
660Z podartym żaglem, z piersią skołataną,
Obdarty z bander przez swych zalotników.
Wchodzi Lorenzo.
Otóż Lorenzo. Później więcej o tym.
LORENZO
Ach, przyjaciele, przebaczcie spóźnienie;
Nie mnie, lecz moje wińcie interesy.
665Kiedy kraść żony kolej na was przyjdzie,
Jestem gotowy równie długo czekać.
Tu Żyd, mój ojciec, mieszka. Hej! Czy słyszysz?
JESSICA
w oknie, ubrana po męsku
Kto tam? Odpowiedz dla mojej pewności,
Choć przysiąc mogę, że głos ten znam dobrze.
LORENZO
670Lorenzo, twoja miłość.
JESSICA
O tak, Lorenzo! O tak, miłość moja!
Bo kogóż więcej kocham? A oprócz ciebie
Któż wie, Lorenzo, czyli
[96] jestem twoja?
LORENZO
Niebo i twoje myśli są świadkami,
675Że jesteś moja.
JESSICA
Lorenzo, co prędzej
Weź tę szkatułkę; warta bacznej straży.
Dziękuję nocy, że mnie nikt nie widzi,
Bo sama własnej przemiany się wstydzę.
680
Nie mogą widzieć własnych pięknych szaleństw,
A gdyby mogli, sam nawet Kupido
[97],
Widząc mnie chłopcem, płonąłby ze wstydu.
LORENZO
Śpiesz się, bo musisz moją nieść pochodnię.
JESSICA
685
Jak to, czy własnej hańbie mam przyświecać?
I tak już dosyć jest hańba ta jasna.
Służbę jawności polecasz mi, drogi,
A mnie potrzeba cienia i ukrycia.
LORENZO
Dosyć cię kryje twoja piękna odzież
690Młodego chłopca. Lecz się śpiesz, kochana,
Bo noc ucieka, a na nas Bassanio
Od dawna czeka w przyjaciół swych kole.
JESSICA
Idę drzwi zamknąć, więcej dukatami
Palce ozłocić i za chwilę wrócę.
Znika.
GRACJANO
695
Na honor, co za wierna z niej niewierna!
LORENZO
Bo jest roztropna, ile sądzić mogę,
Bo piękna, jeśli oczy me nie kłamią,
I wierna, czego dowody mi dała;
700A jak roztropna i piękna, i wierna
W mym wiernym sercu władać będzie wiecznie.
Wchodzi Jessica.
Jesteś gotowa? Podwójmy więc kroki,
Bo maskarada nie cierpi już zwłoki.
Wychodzi z Jessicą i Saleriem. Wchodzi Antonio.
ANTONIO
GRACJANO
705Antonio? Czy też głos mnie zwodzi?
ANTONIO
Wstydźcie się, wstydźcie! Gdzie reszta przyjaciół?
Już po dziewiątej; was tylko brakuje.
Nic z maskarady. Wiatr pomyślny wieje,
Bassanio siada na okręt za chwilę:
710Dwudziestu posłów wypchnąłem za wami.
GRACJANO
Nie ja się smucę, że płyniem tak nagle;
Już rozwinięte chciałbym widzieć żagle.
Wychodzą.
SCENA VII
Belmont. Sala w domu Porcji.
Przy odgłosie trąb wchodzą Porcja, Książę Maroka i ich orszaki.
PORCJA
Rozsuń firanki i pokaż szkatułki.
Szlachetny książę, wybieraj w nich teraz.
KSIĄŻĘ MAROKA
715Pierwsza ze złota, a na niej te słowa:
»Mnie biorąc, weźmiesz, czego wielu pragnie«.
Druga jest srebrna z taką obietnicą:
»Mnie biorąc, weźmiesz, ile zasługujesz«.
Trzecia z ciężkiego ołowiu, z napisem:
720»Mnie biorąc, wszystko na szwank musisz stawić
[98]«.
Po czymże poznam, żem wybrał szczęśliwie?
PORCJA
W jednej szkatułce jest portret mój, książę;
Gdy tę wybierzesz, żoną jestem twoją.
KSIĄŻĘ MAROKA
Kieruj mną, Boże! Wszystkie te napisy
725Raz jeszcze jeden rozważmy głęboko.
Cóż ta szkatułka ołowiana mówi?
»Mnie biorąc wszystko na szwank musisz stawić«.
Co, wszystko stawić? A za co? za ołów?
Napis ten grozi. Kto wszystko naraża,
730Naraża w wielkich nadziejach wygranej.
Nie do ołowiu myśl się zniży złota;
Nie dla ołowiu wszystko na szwank stawię.
Co mówi srebro w swej dziewiczej bieli?
»Mnie biorąc, weźmiesz, ile zasługujesz«.
735Pomyśl, Maroku! Ile zasługujesz!
Zważ własną cenę sprawiedliwą ręką;
Jeśli sam twoją stanowić masz wartość,
Wart jesteś wiele; a jednak to wiele
Jestże już godne tak pięknej nagrody?
740Wątpiąc jednakże o mojej zasłudze,
Sam siebie własną potępiam śmiałością.
Ilem zasłużył! Na nią zasłużyłem
Przez urodzenie i przez posiadłości,
Przez moje cnoty, moje wychowanie,
745A nade wszystko przez miłość mą ku niej.
Gdybym tu przestał, gdybym srebrną wybrał?
Rozważmy jednak jeszcze złotej napis.
»Mnie biorąc, weźmiesz, czego wielu pragnie«.
A więc ją wezmę; jej świat cały pragnie.
750Z czterech stron świata schodzą się pielgrzymi
Całować ołtarz tej pięknej śmiertelnej.
Hyrkańskie
[99] puszcze
[100] i arabskie piaski
Są teraz bitym gościńcem, po którym
Śpieszą książęta ujrzeć piękną Porcję.
755
W twarz plują niebu
[102], nie mają dość grozy,
Aby odstraszyć błądzących żeglarzy,
Co po nich, jakby po mruczącej strudze,
Płyną, ażeby ujrzeć piękną Porcję.
760W jednej z nich boski jej obraz spoczywa.
Czy wśród ołowiu? Niech będzie przeklęty,
Kto śmie tak sądzić! Byłoby potworne,
W tak ciemnym grobie blasku tyle zamknąć.
Lub miałbym myśleć, że zamknięta w srebrze
765Dziesięćkroć tańszym od czystego złota?
O grzeszne myśli! Kiedyż perła taka
W gorszej od złota świeciła oprawie?
W Anglii jest pieniądz z postacią anioła
[103]
Na złocie rytą, tylko na powierzchni;
770Ale tu anioł na złotej pościeli
Uśpiony leży. Skończyłem wahanie;
Daj klucz, tum wybrał
[104], niech się, co chce, stanie!
PORCJA
Jeśli w szkatułce tej portret mój leży,
Żoną twą jestem.
Książę Maroka otwiera szkatułkę.
KSIĄŻĘ MAROKA
775Na ognie piekielne!
Co widzę, tylko hydny
[105] szkielet śmierci,
A w pustych oczach papier się bieleje.
I cóż mi powie?
czyta:
Wszystko stracone! Niechże moja głowa
780Od dnia ucieka, wiecznie wita cienia!
Bądź zdrowa, Porcjo! Wśród duszy cierpienia
Żegnać nie umiem. Na wieki bądź zdrowa!
Wychodzi.
PORCJA
Zasuń firanki. Szczęśliwej podróży!
Wychodzi.
SCENA VIII
Ulica w Wenecji.
Salerio i Solanio.
SALERIO
785
Widziałem okręt Bassania pod żaglem,
Z nim na pokładzie stał i nasz Gracjano,
Lecz jestem pewny, nie było Lorenza.
SOLANIO
Ten Żyd przeklęty krzykiem zbudził dożę
[109],
Poszedł z nim okręt Bassania przetrząsać.
SALERIO
790
Poszedł za późno; okręt był pod żaglem.
Lecz w samym porcie zapewnił ktoś dożę,
Że z swą kochanką, Jessicą, Lorenza
Widział w gondoli na jakimś kanale;
Antonio także przysiągł uroczyście,
795Że ich nie było na Bassania statku.
SOLANIO
Tak pomieszanych namiętności krzyków,
Jak były tego psa Żyda wołania:
»O moja córka! o moje dukaty!
800Z chrześcijaninem uciekła! ma córka!
Me chrześcijańskie dukaty! ma córka!
Sprawiedliwości! o moje dukaty!
Worek z pieczęcią, dwa worki dukatów,
Samych dublonów
[110]! przez córkę skradzione!
805Przy tym klejnoty, dwa drogie kamienie,
Drogie kamienie! przez córkę skradzione!
Sprawiedliwości! Znajdź mi córkę moją,
A z nią dukaty me, klejnoty moje!«
SALERIO
Toż dzieci za nim biegają i krzyczą:
810»Moje klejnoty, ma córka, dukaty!«
SOLANIO
Niechże Antonio terminu nie chybi,
Bo za to wszystko drogo mu zapłaci.
SALERIO
Słuszna uwaga. Rozmawiałem wczoraj
Z francuskim kupcem, który mi powiedział,
815Że na rękawie morskim, co rozdziela
Francję od Anglii
[111], niedawno zatonął
Wenecki okręt z bogatym ładunkiem.
Słysząc to, w duszy do nieba westchnąłem:
Byle Antonio statku nie był panem!
SOLANIO
820
Powinien byś mu nowinę tę zanieść,
Ostrożnie tylko, by go zbyt nie zmartwić.
SALERIO
Duszy piękniejszej nie nosi ta ziemia.
Widziałem, kiedy żegnał się z Bassaniem.
Bassanio mówił, że o ile zdoła,
825Powrót przyśpieszy; ale on mu na to:
»Nie naglij tylko interesów dla mnie,
Czekaj cierpliwie, aż czas twój dojrzeje.
Co się zaś tyczy układów mych z Żydem,
Niech myśl ta twojej nie chmurzy miłości.
830Baw się i całą twoją obróć baczność
Ku twym zalotom, miłosnym oznakom,
Które ci w Belmont jedynie przystoją«.
Gdy mówił, łzy mu błyszczały w źrenicach;
Podał mu rękę z odwróconą twarzą,
835A z głębokiego uczucia wyrazem
Ścisnął mu dłonie — i tak się rozstali.
SOLANIO
Dla niego tylko życie zda się kochać.
Idźmy do niego, szukajmy rozrywek,
Które by mogły wygnać czarne myśli
840Z jego umysłu.
SALERIO
Wychodzą.
SCENA IX
Belmont. Sala w domu Porcji.
Nerissa i Służący.
NERISSA
O, śpiesz się, śpiesz się, rozsuń te firanki,
Bo już wykonał książę aragoński
[112]
Swoją przysięgę i wybierać dąży.
Przy odgłosie trąb wchodzą Porcja, Książę Aragoński i ich
orszaki.
PORCJA
845
Szlachetny książę, oto są szkatułki.
Jeśli tę, w której portret mój, wybierzesz,
Ksiądz na nas czeka u ślubnych ołtarzy;
Lecz jeśli zbłądzisz, to pałac ten, książę,
Musisz bez zwłoki na zawsze opuścić.
KSIĄŻĘ ARAGOŃSKI
850Do trzech przysięgą związałem się rzeczy:
Naprzód, nikomu nigdy nie wyjawić,
Którą szkatułkę wybrałem; po wtóre,
Jeśli się w moim wyborze omylę,
Nie szukać innej dziewicy za żonę;
855Na koniec, jeśli zawiodą mnie losy,
Natychmiast dom ten opuścić na zawsze.
PORCJA
Na te warunki każdy przysiąc musi,
Co mnie, niegodną, za żonę chce dostać.
KSIĄŻĘ ARAGOŃSKI
Teraz, fortuno, wspieraj me nadzieje!
860Widzę tu złoto, srebro, podły ołów.
»Mnie biorąc, wszystko na szwank musisz stawić«.
Przódy jaśniejszy blask musisz rozniecać,
Zanim dla ciebie wszystko na szwank stawię.
Zobaczmy teraz, co powiada złoto:
865»Mnie biorąc, weźmiesz, czego wielu pragnie«.
Wielu, lecz może ten napis przez wielu
Rozumie
Tłumtłumy głupiego motłochu,
Który z pozorów o wyborze sądzi
I widzi tylko, co mu w oczy bije,
870W głąb nie przenika, ale jak jaskółka
Na zewnątrz muru gniazdo swe buduje,
Na wielkiej drodze przygody i burzy.
TłumNie ja wybiorę, czego wielu pragnie,
Bo nie chcę razem z barbarzyńską tłuszczą,
875Z pospolitymi umysły iść w parze.
Do ciebie teraz, srebrny idę skarbie;
Powiedz mi jeszcze raz, jaki twój napis.
»Mnie biorąc, weźmiesz, ile zasługujesz«.
Głębokie słowo! Bo i któż by gonił
880Za uśmiechami zwodniczej fortuny,
Gdyby znaczony nie był zasług piętnem?
CzynNiech nikt godności znamion nie przybiera,
Jeśli zasługa prawa mu nie daje.
O, gdyby ziemie, stopnie i urzędy
885Nie były ręką sprzedajną dzielone!
Gdyby honory płaciła zasługa!
Iluż, co stoi z odsłonionym czołem,
Wdziałoby czapki! Iluż, co rozkazy
Dzisiaj wydaje, słuchać by musiało!
890Ileż podłego znalazłbym pospólstwa
W czystego niegdyś honoru nasionach!
A ile znowu wyrwałbym honoru
I z plew, i z gruzów zawistnego czasu!
Lecz do wyboru! Szkatułka ta mówi:
895»Mnie biorąc, weźmiesz, ile zasługujesz«.
Co zasłużyłem, biorę. Daj mi klucze,
Niech się natychmiast rozstrzygną me losy.
PORCJA
Wybór twój niewart tak długiej rozwagi.
KSIĄŻĘ ARAGOŃSKI
Co widzę? Szpetny idioty portret,
900Z obłędnym okiem, papier trzyma w ręku.
Jakżeś do pięknej niepodobny Porcji,
Do mej nadziei i do zasług moich!
»Mnie biorąc, weźmiesz, ile zasługujesz«.
Tylkoż na głupca głowę zasłużyłem?
905Toż me zasługi? Toż moja wygrana?
PORCJA
Błądzić i sądzić, książę, są dwie role
Różnej natury.
KSIĄŻĘ ARAGOŃSKI
czyta:
Gdybym w tym domu pragnął zostać dłużej,
910Dawnej głupocie przydam
[114] tylko nową;
Wjechałem tutaj z jedną głupią głową,
Ale ze dwiema powrócę z podróży.
Dotrzymam wiernie danego ci słowa,
W milczeniu cierpiąc. Porcjo, bywaj zdrowa!
Wychodzi.
PORCJA
915
Przemądre głupcy! Którym dały nieba
Dowcipu
[115] w głowach tylko właśnie tyle,
Ile do zguby własnej im potrzeba.
NERISSA
Raz jeszcze stare przysłowie sprawdzone:
920Stryczek i żona z góry przeznaczone.
Wchodzi Służący.
SŁUŻĄCY
PORCJA
SŁUŻĄCY
Przed bramą zamku tej chwili zsiadł z konia
Młody Wenetczyk, który zapowiada
925Swojego pana niebawne
[116] przybycie;
Przynosi razem
[117] piękne pozdrowienie.
To jest, prócz grzecznych i słów, i zaleceń,
Bogate dary. Dotąd nie widziałem
Równie pięknego posłańca miłości.
930Nigdy dzień słodszy w kwietniu nie zabłysnął,
Zapowiadając bliskie drogie lato,
Jak ten przed panem swoim młody biegun.
PORCJA
O, dosyć na tym, bo lękam się bardzo,
Abyś nie dodał, że krewnym jest twoim,
935Gdy tak marnujesz dowcip swój świąteczny.
Śpieszmy, Nerisso; posłaniec tak grzeczny
Wart, żeby jego przyjąć powitanie.
NERISSA
Niech to Bassanio będzie, daj, o Panie!
Wychodzą.
AKT TRZECI
SCENA I
Ulica w Wenecji.
Solanio i Salerio.
SOLANIO
SALERIO
940Utrzymuje się dotąd pogłoska, że bogato ładowny okręt Antonia rozbił się na kanale w miejscu zwanym, zdaje mi się, Goodwins[118]. Niebezpieczna to i fatalna mielizna, w której kadłuby wielu wysmukłych okrętów leżą pogrzebane, jeśli kumoszka wieść nie kłamie.
SOLANIO
941Chciałbym, żeby tym razem kłamała, jak żująca imbir[119] plotkara, która chce wmówić w sąsiadki, że płacze po śmierci trzeciego męża. Prawda jednak, żeby mówić bez ogródek, a nie mijać się z prostym gościńcem szczerości, prawda, że dobry Antonio, uczciwy Antonio — o, gdybym znalazł przymiotnik godny nazwisku jego towarzyszyć!
SALERIO
SOLANIO
943Ha, nie wiesz, o co pytasz, ale skończę — stracił okręt.
SALERIO
944Gdyby się na tym straty jego skończyły!
SOLANIO
945Modlitwa, Diabeł, Żyd, Antysemityzm„Amen!” wołam co prędzej, żeby diabeł nie zaszedł drogi w modlitwie, bo widzę, że się zbliża w postaci Żyda.
Wchodzi Shylock.
946Dzień dobry, Shylocku. Co za nowiny między kupcami?
SHYLOCK
947Wyście wiedzieli — nikt lepiej, och! nikt od was lepiej — wyście wiedzieli o ucieczce mojej córki.
SALERIO
948Bez wątpienia. Ja przynajmniej znałem krawca, który jej uszył skrzydła do lotu.
SOLANIO
949A Shylock wiedział także ze swej strony, że ptaszek porósł już w pierze; a w naturze podlotków, że odlatują z gniazda.
SHYLOCK
SALERIO
951Bez wątpienia, jeśli diabeł jest jej sędzią.
SHYLOCK
952Ciało moje i krew moja zbuntowane!
SOLANIO
953Wstydź się! Stare ścierwo buntuje się jeszcze w twoim wieku?
SHYLOCK
954Mówię o córce, która jest ciałem i krwią moją.
SALERIO
955Większa jest różnica między twoim a jej ciałem niż między hebanem[120] a słoniową kością; większa między krwią waszą niż między czerwonym a reńskim winem[121]. Ale powiedz, czy słyszałeś o jakich statkach Antonia na morzu?
SHYLOCK
956I tu znowu zły interes. Bankrut, marnotrawnik, który ledwo śmie głowę na Rialto pokazać; żebrak, który zwykle tak wymuskany na plac przychodził. Niech baczy[122] na swój oblig, zwykle mnie lichwiarzem nazywał; niech baczy na swój oblig, zwykle pieniądze przez chrześcijańską miłość rozpożyczał; niech baczy na swój oblig.
SALERIO
957Pewny jestem, że jeśli się nie uiści, nie weźmiesz przecie jego mięsa; i na cóż by ci się przydało?
SHYLOCK
958Na rybią ponętę. Żyd, Krzywda, ZemstaJeśli nie nasyci nikogo, to nasyci moją zemstę. Zniesławił mnie, przeszkodził pół miliona zarobić, śmiał się ze strat moich, szydził z moich zysków, gardził moim narodem, moje spekulacje krzyżował, ziębił moich przyjaciół, moich nieprzyjaciół zagrzewał — a dla jakich powodów? Bo jestem Żydem. Alboż Żyd nie ma oczu? Alboż Żyd nie ma rąk, członków, organów, zmysłów, uczuć i namiętności? Alboż się nie żywi tym samym pokarmem, ran nie odbiera od tej samej broni, nie ulega tym samym chorobom, nie leczy się tymi samymi lekarstwami, nie grzeje się i nie oziębia tym samym latem i tą samą zimą co chrześcijanin? Gdy nas ukłujesz, czy nam krew nie ciecze? Czy nie śmiejemy się, kiedy nas łechcesz? Kiedy nam truciznę zadasz, czy nie umieramy? A gdy nas pokrzywdzisz, nie mamyż[123] pomsty szukać? Podobni wam we wszystkim — i w tym będziemy podobni. Pokrzywdzony przez Żyda chrześcijanin czym swoją pokorę objawia? Zemstą. Żyd przez chrześcijanina pokrzywdzony, wierny chrześcijańskiemu przykładowi, czym swojej cierpliwości dowiedzie? Zemstą. Złość, której mnie uczycie, do was zastosuję, a źle by było, gdybym nie ulepszył nauki.
Wchodzi Służący.
SŁUŻĄCY
959Pan mój, Antonio, czeka na was u siebie i pragnie z wami mówić.
SALERIO
960Właśnie szukaliśmy go wszędzie.
Wchodzi Tubal.
SOLANIO
961Otóż i drugi z plemienia; trzeciego im nie dobierzesz, chyba sam diabeł stanie się Żydem.
Salerio i Solanio wychodzą.
SHYLOCK
962I cóż, Tubalu? Jakie nowiny z Genui mi przynosisz? Czy znalazłeś moją córkę?
TUBAL
963Słyszałem o niej często, lecz nie mogłem jej znaleźć.
SHYLOCK
964Skąpiec, Pieniądz, Córka, UcieczkaAch, ach, ach! Przepadł diament, który mnie we Frankfurcie[124] dwa tysiące dukatów kosztował! Teraz dopiero spadło przekleństwo na nasz naród; nie czułem go dotąd. Jeden diament — dwa tysiące dukatów! a prócz tego inne drogie klejnoty! Chciałbym córkę trupem u nóg mych widzieć, a klejnoty w jej uszach; chciałbym, żeby w trumnie u nóg mych leżała, a klejnoty były w trumnie! Żadnej o nich wiadomości! Jak to? A ja tu nie wiem już, jak wiele na szukanie ich wydałem! Strata goni za stratą! Złodziej uniósł tyle, a tyle na znalezienie złodzieja! a żadnego zadośćuczynienia, żadnej zemsty! Nie ma nieszczęścia, tylko na moich barkach, nie ma westchnień, tylko w moich piersiach, nie ma łez, tylko w moich oczach.
TUBAL
965O nie, i na innych spadają nieszczęścia. Antonio, jak słyszałem w Genui…
SHYLOCK
966Co, co? Nieszczęście, nieszczęście?
TUBAL
967Stracił bogaty okręt, wracający z Trypolisu.
SHYLOCK
968Dzięki Bogu, dzięki Bogu! Ale czy to tylko prawda? Czy prawda?
TUBAL
969Rozmawiałem z majtkami, którzy uratowali się z rozbicia.
SHYLOCK
970Dziękuję ci, uczciwy Tubalu. Dobre nowiny, dobre nowiny! Ha, ha! Gdzie, w Genui?
TUBAL
971Córka twoja przetrwoniła w Genui, jak słyszałem, w jednej nocy osiemdziesiąt dukatów.
SHYLOCK
972Skąpiec, PieniądzUtopiłeś mi sztylet w sercu. Nie zobaczę się już nigdy z moim złotem! Osiemdziesiąt dukatów na raz! Osiemdziesiąt dukatów!
TUBAL
973Przybyłem do Wenecji w towarzystwie kilku wierzycieli Antonia; wszyscy zapewniają, że musi zbankrutować.
SHYLOCK
974Co za radość! Będę go dręczył, będę go męczył. Co za radość!
TUBAL
975Jeden z nich pokazywał mi pierścień, który dostał od twojej córki za małpę.
SHYLOCK
976Ha, żeby ją!… Męczysz mnie, Tubalu. To był mój turkus; dostałem go od Lii, kiedym był jeszcze kawalerem. Za całą puszczę małp byłbym go nie dał.
TUBAL
977Ale Antonio niezawodnie zrujnowany.
SHYLOCK
978Prawda, wielka prawda! Idź, Tubalu, najmij mi woźnego[125], zamów go na dwa tygodnie przed terminem. Wydrę mu serce, jeśli się nie uiści. Bylem się jego pozbył z Wenecji, będę mógł, jakie zechcę, kontrakty zawierać. Idź, Tubalu. Znajdziesz mnie w bożnicy; idź dobry Tubalu; w bożnicy, Tubalu.
Wychodzą.
SCENA II
Belmont. Sala w domu Porcji.
Bassanio, Porcja, Gracjano, Nerissa, dwór.
Widać odsłonięte szkatułki.
PORCJA
Wstrzymaj się, proszę, dzień lub dwa dni jeszcze;
980Bo jeśli w nagłym zmylisz się wyborze,
Utracam miłe twoje towarzystwo.
Coś mi tu szepce (ale to nie miłość),
Że bym cię stracić nie chciała; wiesz dobrze,
Podobnej rady nie daje nienawiść.
985Bojąc się, żebyś źle mnie nie zrozumiał,
Chciałabym parę wstrzymać cię miesięcy,
Nim pójdziesz ręki mej szukać w wyborze.
Wprawdzie bym mogła wskazać ci szkatułkę,
990Ale to byłoby krzywoprzysięgać,
A nie chcę winną być krzywoprzysięstwa.
Wiec możesz w twoim pobłądzić wyborze,
A wtedy, wtedy wolałabym zgrzeszyć
995Swoim mnie czarem rozcięły na dwoje;
Część jedna twoja i druga jest twoja,
Chcę mówić: moja, lecz moje jest twoje,
Więc wszystko twoje. O, czasy okrutne,
Co właściciela od praw jego dzielą,
1000I chociaż twojej — bronią zostać twoją!
Jeśli tak będzie, niech do piekła za to
Nie ja, lecz moja zapadnie fortuna!
Tak długo mówię, tylko by czas zwlekać,
Wybór twój wstrzymać.
BASSANIO
1005Pozwól mi wybierać,
Bo teraz żyję jakby na męczarniach.
PORCJA
Jak na męczarniach? Więc wyznaj, Bassanio,
Jaka się zdrada z twą miłością miesza.
BASSANIO
Ach, tylko szpetna zdrada wątpliwości,
1010Czy zdołam posiąść, co kocham tak wiernie;
Jak miłość moją zjednoczyć ze zdradą.
PORCJA
Ty może mówisz jak człek na męczarniach,
W boleściach mówić, co kto chce, gotowy.
BASSANIO
1015
Zaręcz mi życie, a wyznam ci prawdę.
PORCJA
BASSANIO
Raczej »żyj, a kochaj«
Jest całą treścią mego wyznania.
Drogie męczarnie, kiedy kat mój własny
1020Sam mi zbawienia podsuwa odpowiedź!
Lecz pozwól moim rozstrzygnąć się losom.
PORCJA
Zamknięta jestem w jednej z tych szkatułek;
Jeśli mnie kochasz, odkryjesz mnie łatwo.
A teraz wszyscy na bok się usuńcie.
1025Niech wyborowi pieśni towarzyszą;
Jeśli pobłądzi, niech jak łabędź kona,
Mdleje wśród pieśni
[126]. Żeby porównanie
Było zupełne, łzy me strugą będą
I mokrym grobem jego; jeśli wygra,
1030Pieśń wtedy będzie jako trąb odgłosy,
Kiedy poddani w dzień koronowania
Swego nowego witają monarchę;
Jak słodkie tony, które w dniu poranku
Z rozkosznych marzeń budzą oblubieńca
1035I do ołtarza wołają. Już idzie,
Z równą powagą, lecz większą miłością
Niż młody Alcyd
[127], gdy płaczącą Troję
Od dziewiczego wyzwolił haraczu,
Który potworze morskiej opłacała.
1040Jam jest ofiarą; to dardańskie
[128] córki,
Co, trwogą blade, przyszły widzieć koniec
Strasznej rozprawy. Śmiało, Herkulesie!
Żyj, a ja żyję. Na bój patrząc srogi,
Więcej się lękam niż szermierz mój drogi.
Bassanio rozważa w milczeniu napisy szkatułek. Muzyka.
PIEŚŃ
1045Powiedz, gdzie się miłość rodzi?
Czy w głowie, czy w sercu wschodzi?
Co ją żywi, co ją płodzi?
Powiedz! Powiedz!
W jasnych oczach urodzona,
1050Blaskiem oczu wykarmiona,
A w kolebce swojej kona.
Więc miłości głośmy zgon;
Ja zaczynam: don, dyn, don!
WSZYSCY
BASSANIO
1055
Świat ciągle zwodzi ozdobna powłoka.
Bo w sądach naszych gdzież jest tak zła sprawa,
Która by, słodkim okraszona słówkiem,
Wad swych nie skryła? A jestże w religii
1060Herezja taka, co nie ma kapłana
Z poważną miną zawsze gotowego
Pobłogosławić i tekstem ją stwierdzić
[131],
Pięknym ubraniem słonić jej ohydę?
Nie ma występku, który by zarazem
1065Na zewnątrz cnoty jakiej nie miał piętna.
Iluż to tchórzów, których pierś zwodnicza
Jest wałem z piasku; choć na twarzy noszą
Brodę Alcyda lub gniewnego Marsa
[132],
To serce mają tak białe jak mleko…
[133]
1070Tylko narosty
[134] odwagi przybrali,
Aby świat trwożyć. Przyjrzyj się piękności,
A znajdziesz, że jest na wagę kupiona,
Że towar cuda z kobietami robi,
Że te się właśnie najlżejsze wydają,
1075Które najwięcej mają go na sobie.
Te złote, jak wąż wijące się sploty,
Z którymi wiatry rozkosznie igrają,
Blaskiem zwiedzione, wprzódy należały
Do czaszki, która dawno w grobie leży.
1080Tak więc strój tylko zwodniczym jest brzegiem
Zdradnego morza lub szarfą uroczą
Indyjską piękność
[135] przed okiem słoniącą,
Pozorną prawdą, przez którą czas chytry
I mędrców zwodzi. Więc, błyszczące złoto,
1085Mijam cię, twardy Midasa
[136] pokarmie,
I ciebie, blady, zwykły pośredniku
Ludzkich układów. Ty, biedny ołowiu,
Co raczej grozisz, niźli obiecujesz,
Ja nad wymowę cenię twoją bladość,
1090Ciebie wybieram, daj mi złotą radość!
PORCJA
Jak wszystkie inne uczucia topnieją!
Rozpacz, co już się żegnała z nadzieją,
Trwoga i zazdrość z źrenicą zieloną!
Hamuj, miłości, radość twą szaloną!
1095Sącz po kropelce rozkosz do mej duszy,
Albo jej zbytek wątłe ciało skruszy!
BASSANIO
otwierając ołowianą szkatułkę
O Boże, co widzę?
1100Na ziemię zstąpił? Czy oko jej mruga?
Lub czyli tylko w oczu moich stoku
Ruszać się zdaje? Usta jej rozdziela
Cukrowy oddech; tak słodka przegroda
Tak słodkich dzielić powinna przyjaciół.
1105Włosy jej malarz, jak pająk, powikłał,
Złote ich sploty przemienił w tkaninę,
Co ludzkie serca niezawodniej chwyta
Niż sieć pajęcza muchy i komary.
Jej oczy! Jakże oddać mógł te oczy?
1110Kiedy z nich jedno, wiernie przedstawione,
Dość miało siły ukraść jego oba
I w środku pracy zatrzymać malarza?
Lecz jak pochwały me niżej są wdzięków
Tego tu cienia, tak daleko znowu
1115Ten cień jest niżej wdzięków swego wzoru.
Lecz pismo jakiż los mi zapowiada?
czyta:
Jak słodki rozkaz! Posłuszeństwo skore.
całuje ją
Na rozkaz, pani, i daję, i biorę.
Jak na igrzyskach, kiedy szermierz młody
1120Czuje w zapasach, że jest wart nagrody,
Gdy grzmot oklasków wstrząsł teatru ściany,
Niepewne oko toczy jak pijany,
Niby się się pyta: »Mnież to powitanie?«,
W równym, o piękna, wątpliwości stanie,
1125Ufności nie mam w moim szczęściu nowym,
Póki ty, droga, nie stwierdzisz go słowem.
PORCJA
MiłośćBassanio, widzisz mnie teraz przed sobą
Taką, jak jestem. Choć dla siebie samej
O nic bym więcej nie prosiła nieba,
1130Dla ciebie jednak pragnęłabym stać się
Stokroć piękniejszą, tysiąckroć bogatszą;
Żeby w twych oczach większą zyskać cenę,
Chciałabym wszelki prześcignąć rachunek
W cnotach, piękności, skarbach, przyjaciołach.
1135Ale, ach! cała wartości mej suma
Wynosi — zero. Bo i cóż ją składa
[138]?
Dziewczyna prosta i bez doświadczenia,
Szczęśliwa tylko, że młoda jest jeszcze,
Kształcić się zdolna; a stokroć szczęśliwsza,
1140Że ma zdolności, które kształcić może,
A najszczęśliwsza, że giętki swój umysł
Pod twój, Bassanio, oddaje kierunek,
Byś jej był panem, rządcą jej i królem.
Ja i co moje teraz się przemienia
1145W ciebie i twoje. Krótką chwilę temu
Tego pałacu, sług tych byłam panią,
Własną królową; lecz teraz, już teraz
Ten dom, ci słudzy, a nawet ja sama,
Wszystko to twoje, wszystko ci oddaję
1150Wraz z tym pierścieniem. Jeśli pierścień stracisz
Albo dasz komu, to będzie mi znakiem,
Że twoja dla mnie miłość przeminęła,
Że będę mogła skarżyć się na ciebie.
BASSANIO
Słowa twe, pani, niemym mnie zrobiły,
1155Tylko w mych żyłach krew ci odpowiada.
W mych wszystkich myślach takie zamieszanie,
Jakie się rodzi po wymownym głosie
Drogiego księcia wśród szemrzących tłumów,
Gdy szmer tysiąców, pomieszany razem,
1160Rośnie w ton dziki głośnego wesela,
Wyraźnych uczuć znamię niewyraźne.
Mów wtedy śmiało: »Bassanio mój skonał«.
NERISSA
Pani ma, panie, teraz na nas kolej,
1165Cośmy na wasze patrzyli wesele:
Więc szczęść wam Boże, mój panie, ma pani.
GRACJANO
Dobry Bassanio i ty, dobra pani,
Niech wszystkie wasze spełnią się życzenia,
Bo i wy moich spełnienia pragniecie.
1170Gdy czas nadejdzie, w którym zamierzacie
Ślubować sobie wiarę, pozwolicie,
Że i ja z żoną stanę przed ołtarzem.
BASSANIO
I owszem, jeśli żonę tę znalazłeś.
GRACJANO
Dzięki ci, panie; tobie ją winienem.
1175Źrenice moje tak jak twoje, bystre;
Tyś ujrzał panią, ja jej powiernicę;
W jednym spojrzeniu, jak ty, pokochałem,
Bo, jak ty, równie zwłoki nienawidzę.
Twój los był w tamtych zamknięty szkatułkach;
1180Tam moje także były przeznaczenia.
Bo gdy w umizgach
[139] poty na mnie biły,
Gdy mi schło w gardle wśród przysiąg miłosnych,
Po długiej walce otrzymałem przecie
Słowo nadziei — jeśli godna wiara —
1185Że mi odpłaci miłość wzajemnością,
Byleś ty zdołał wygrać pani rękę.
PORCJA
do Nerissy
NERISSA
Wszystko prawda, pani,
Byle to z twoją zgadzało się wolą.
BASSANIO
1190
A ty, Gracjano, czy chcesz w wierze dotrwać?
GRACJANO
BASSANIO
Ślub wasz, Gracjano,
Niemało blasku i naszemu przyda.
GRACJANO
1194Załóżmy się z nimi, kto będzie miał pierwszego chłopca, o tysiąc dukatów.
NERISSA
1195Co? O to zakład ma stanąć?…
GRACJANO
1196Nie wygramy tego zakładu, jeśli nie stanie.
Lecz któż to? Ze swą niewierną Lorenzo,
A z nimi stary przyjaciel Salerio.
Wchodzą Lorenzo, Jessica, Salerio.
BASSANIO
Witaj, Lorenzo! Witaj mi, Salerio!
1200Jeśli mi młode szczęście prawo daje
Witać was tutaj. Przebacz, droga Porcjo,
Jeśli tak witam dwóch moich współziomków,
Starych przyjaciół.
PORCJA
I ja, razem z tobą,
1205Przyjaciół twoich szczerym witam sercem.
LORENZO
Dzięki ci, pani. Co do mnie, Bassanio,
Nie miałem myśli odwiedzić cię tutaj,
Ale gdym spotkał Saleria wśród drogi,
Nie mogłem jego oprzeć się życzeniom.
SOLANIO
1210
Prawda, a miałem do tego natręctwa
Ważne powody. Dobry nasz Antonio
Twej się poleca pamięci.
Oddaje mu list.
BASSANIO
Salerio,
Nim list otworzę, zaspokój mnie wprzódy,
1215Mów mi o zdrowiu mego przyjaciela.
SALERIO
Jeśli jest chory, to chyba na duszy,
Chyba na duszy, jeżeli jest zdrowy.
List powie resztę.
BRACYANO
Proszę cię, Nerisso,
1220Idź i powitaj tę obcą kobietę.
Daj dłoń, Salerio. I cóż tam w Wenecji?
Co tam porabia królewski nasz kupiec?
Wiem, że go nasza ucieszy pomyślność:
Jak nowy Jazon zyskaliśmy runo.
SALERIO
1225
Bodaj to było runo, które stracił!
PORCJA
ListPapier ten musi niezwykłej być treści:
Wszystek rumieniec z jego liców kradnie.
Czy przyjaciela śmierć? Bo cóż innego
Tak nagle może twarz całą przemienić
1230Silnego męża? Coraz, coraz gorzej!
Pozwól, Bassanio, jestem twą połową,
Mam przeto prawo do jednej połowy
Utrapień twoich.
BASSANIO
Słodka moja Porcjo,
1235Ach, to są słowa najczarniejszej treści,
Co kiedykolwiek papier pokalały!
Kiedym ci pierwszy raz miłość mą wyznał,
Nie kryłem prawdy, że całym mym skarbem
Była w mych żyłach moja krew szlachecka.
1240Mówiłem szczerze. Jednak, droga moja,
Ujrzysz, że nawet ceniąc się tak nisko,
Jeszcze zbyt wiele samochwalstwa miałem.
Mówiąc, że mienie moje było niczym,
Winienem dodać: było mniej niż niczym,
1245Bo zaciągnąłem dług u przyjaciela,
Który, by mojej dogodzić potrzebie,
Z śmiertelnym wrogiem wejść musiał w układy.
Ten list, jak mego przyjaciela ciało,
Każde w nim słowo jest otwartą raną,
1250Z której krew ciecze! Lecz powiedz, Salerio,
Czy wszystkie statki, czy wszystkie przepadły?
Z Anglii, Trypolis, Meksyku, Lizbony
,
Indii, Algieru
[140]? Czy żaden nie uszedł
Morderczych dotknień skał przykrytych wodą?
SALERIO
1255
Żaden, Bassanio. Zdaje się prócz tego,
Że gdyby nawet i miał dziś pieniądze,
Żyd by ich przyjąć nie chciał. Nigdym jeszcze
Nie widział wilka pod człeka postacią,
Co by łakomszy był na krew bliźniego.
1260We dnie i w nocy uprzykrza się doży,
Oskarża prawa rzeczypospolitej
[141],
Jeśli odmówią mu sprawiedliwości.
Dwudziestu kupców, doża i najpierwsi
Senatorowie próżno go błagali,
1265Zawsze i zawsze on powtarza swoje:
Prawo i kontrakt, i złamane słowo.
JESSICA
ZemstaPamiętam, kiedy jeszcze byłam w domu,
Jak przed Tubalem i Chusem przysięgał,
Że woli mięsa jego drobną cząstkę
1270Niźli dwadzieścia razy wartość sumy,
Którą mu winien; wiem zbyt dobrze tylko,
Że jeśli prawo zapory nie stawi,
Twardy los będzie biednego Antonia.
PORCJA
Twójże przyjaciel w takich jest kłopotach?
BASSANIO
1275
O, mój najlepszy, najdroższy przyjaciel,
Szlachetne serce, dusza nieznużona
W czynieniu dobrze! Jak Włochy szerokie,
Mąż nie oddycha, którego by czyny
Wskrzeszały lepiej stary rzymski honor.
PORCJA
1280
Jak wielką sumę zaciągnął u Żyda?
BASSANIO
Trzy mu tysiące winien jest dukatów,
A winien za mnie.
PORCJA
Jak to? I nic więcej?
Więc sześć mu zapłać, byle oblig zniszczyć;
1285Lub podwój, potrój sumę, jeśli trzeba,
Wprzód nim przyjaciel tak dobry, tak rzadki,
Włos jeden straci dla mego Bassania.
Naprzód w kościele daj mi żony imię,
Do przyjaciela potem, do Wenecji!
1290Bo nie położysz głowy przy twej żonie,
Póki w twej duszy niepokój ten gości.
Będziesz miał złota dosyć, jeśli trzeba,
Aby dwadzieścia razy dług ten spłacić.
Zapłać, a potem wracaj z przyjacielem.
1295Ja tu z Nerissą, jakby dwie dziewice,
Jakby dwie wdowy czekać was będziemy.
Śpieszmy! Bo musisz w dzień ślubu mnie rzucić;
Pozdrów przyjaciół, a przestań się smucić;
Drogi mi będziesz, boś drogo kupiony.
1300Ale odczytaj mi list przyjaciela.
BASSANIO
czyta
1301„Kochany Bassanio, wszystkie moje okręty przepadły; moi wierzyciele co dzień niemiłosierniejsi, moje położenie co dzień gorsze. Termin wypłaty Żydowi już przeminął; a że dopełniając następnych warunków, żyć nie mogę, wszystkie rachunki między nami będą pokwitowane[142], bylem cię ujrzał raz jeszcze przed śmiercią. Mimo tego jednak słuchaj własnego tylko natchnienia; jeśli cię przyjaźń nie będzie naglić do powrotu, niech cię mój list nie nagli”.
PORCJA
Mój drogi, odłóż wszystkie interesy
A śpiesz się.
BASSANIO
Droga, żegnam się więc z tobą;
1305Śpieszę do miasta, do mych przyjacieli;
Nie będzie winą snu ani pościeli,
Jeśli choć jedną powrót spóźnię dobą.
Wychodzą.
SCENA III
Ulica w Wenecji.
Shylock, Solanio, Antonio i stróż więzienia.
SHYLOCK
Stróżu, bądź baczny. Nie mów o litości.
Głupi, kto pieniądz gratis
[143] rozpożycza.
1310Stróżu, bądź baczny.
ANTONIO
SHYLOCK
Przysiągłem na to — próżna gadanina.
Psem mnie nazwałeś, przód nim miałeś powód;
1315Gdy więc psem jestem, strzeż się moich zębów.
Doża wymierzyć musi sprawiedliwość.
Dziwię się, stróżu, że tak lekkomyślnie
Na więźnia prośbę po mieście z nim chodzisz.
ANTONIO
Proszę cię, słuchaj mnie, dobry Shylocku…
SHYLOCK
1320Muszę mieć oblig, a nie chcę cię słuchać.
Muszę mieć oblig — nie mów do mnie więcej.
Nie chcę być miękkim, zapłakanym głupcem,
Potrząsać głową, wzdychać i ustąpić
Mych chrześcijańskich pośredników prośbom.
1325Próżne gadanie — muszę mieć mój oblig!
Wychodzi.
SALERIO
Co kiedykolwiek żył pomiędzy ludźmi!
ANTONIO
Dość tego; próśb tych daremnych już dosyć!
Śmierci mej pragnie, wiem dobrze dlaczego:
1330Nieraz ja z szponów jego wyzwoliłem
Biednych, co czasem zgłaszali się do mnie;
Stąd ta nienawiść.
SOLANIO
Doża nie zezwoli
Na wykonanie takiego obligu.
ANTONIO
1335
By cudzoziemcom nie dać w podejrzenie
Sprawiedliwości naszych trybunałów,
Pomny, że miasta naszego bogactwo
Spoczywa całe na ufności kupców.
1340Straty i troski tak mnie wycieńczyły,
Że mi zaledwo funt mięsa zostanie
Na wierzyciela mojego dług krwawy.
Stróżu, wracajmy. Bylebym przed śmiercią
Bassania ujrzał, o resztę nie stoję
[144].
Wychodzą.
SCENA IV
Belmont. Pokój w domu Porcji.
Porcja, Nerissa, Lorenzo, Jessica i Baltazar.
LORENZO
1345Pani, choć mówiąc, skromność twą obrażę,
Wyznam, że w myślach szczytne masz pojęcie
Boskiej przyjaźni, czego dziś dowodzisz,
Z taką stałością
[145] znosząc odjazd męża.
A gdybyś jeszcze wiedziała, o pani,
1350Ile szlachetnej pomagasz osobie,
Ile do męża twego przywiązanej,
Wiem, że byś w sercu więcej czuła dumy,
Więcej, niż dobroć pospolita wzbudza.
PORCJA
Nie żałowałam nigdy dobrych czynów
1355
Którzy pospołu dnie żywota pędzą,
Których myśl jedno jarzmo
[146] uczuć sprzęga,
Musi być równa miara i stosunek
Ducha, zwyczajów, chęci i skłonności;
1360To mi więc każe sądzić, że Antonio,
Jako serdeczny przyjaciel Bassania,
Musi być jemu podobny; w tym razie
Duszę pokrewną mojej wykupiłam
1365Od piekielnego okrucieństwa Żyda.
Ale to wszystko zbyt tchnie samochwalstwem,
Więc przejdźmy raczej do innej rozmowy.
Słuchaj mnie teraz, Lorenzo, w twych rękach
Zostawiam cały zarząd mego domu
1370Aż do powrotu Bassania.
ŻonaCo do mnie,
Tajną przysięgą niebu ślubowałam,
Że na modlitwach i na rozmyślaniu
Z Nerissą, jedną tylko towarzyszką,
Czas będę pędzić do powrotu męża.
1375Jest cichy klasztor, odległy dwie mile
[147],
Tam się zamkniemy. Nie odmawiaj, proszę,
Usługi, którą przyjaźń i konieczność
LORENZO
Pani, całym sercem
1380Słusznych rozkazów zawszem słuchać gotów.
PORCJA
Mój dwór, o mojej uprzedzony woli,
Będzie poważał ciebie i Jessicę
Jak mnie i męża mojego, Bassania.
Więc bądźcie zdrowi aż do zobaczenia!
LORENZO
1385
Szczęśliwe myśli niech ci towarzyszą!
JESSICA
Niech radość spłynie na serce twe, pani!
PORCJA
Dobre życzenia życzeniem odpłacam:
Bądźcie szczęśliwi! Jessico, bądź zdrowa!
Lorenzo i Jessica wychodzą.
Słuchaj, Baltazar: zawsześ był mi wierny,
1390Bądź nim i teraz. Weź list ten i zaraz,
O ile tylko siły twoje starczą,
Śpiesz z nim do Padwy
, tam oddaj go w ręce
Mego krewnego, doktora Bellario,
A ubiór, który da ci, i papiery
1395Z równym pośpiechem przynieś do przewozu
Na wielkim trakcie weneckim; śpiesz tylko
A wracaj; ja tam przed tobą już będę.
BALTAZAR
Bądź pewna, pani, że nie stracę czasu.
Wychodzi.
PORCJA
Śpieszmy, Nerisso. Mam na myśli dzieło,
1400O którym pewno nie śniłaś; małżonków
Ujrzymy prędzej, niż się spodziewają.
NERISSA
PORCJA
Zapewne,
Lecz tak przebrane, iż będą mniemali,
1405Że mamy wszystko, na czym nam dziś zbywa.
Ja będę chłopcem piękniejszym od ciebie,
Z dzielniejszą gracją nosić będą sztylet,
Piskliwym głosem wyrostka rozmawiać,
1410Wąziuchne kroki na chód zmieniać męski,
Prawić o bójkach jak młodzik chełpliwy,
Kłamać, jak wielkie kochały mnie damy,
Jak je w grób moja wpychała oziębłość;
»Nie moja wina — dołożę ze skruchą —
1415Byłoby lepiej, gdybym ich nie zabił«.
Dodam dwadzieścia innych kłamstw wierutnych,
Tak że słuchacze zdziwieni powiedzą:
»Młokos ten ze szkół wymknął się przed rokiem«.
Mam w głowie mojej tysiąc różnych figlów,
1420Które im płatać zamierzam.
NERISSA
Więc w mężczyzn
Zmienić się mamy?
PORCJA
Fe, co za pytanie!
A gdyby jaki słyszał nas rozpustnik?
1425Lecz idźmy, powóz u bramy nas czeka,
Śród drogi resztę planów ci wyłożę.
Pamiętaj, że nim gwiazdy zaczną świecić,
Dziesięć mil drogi musimy przelecieć.
Wychodzą.
SCENA V
Belmont. Ogród.
Lancelot i Jessica.
LANCELOT
1429Antysemityzm, ReligiaBez wątpienia, bo słuchaj, grzechy ojca spadają na dzieci[149] i dlatego to boję się o ciebie. Byłem zawsze z tobą szczery i w tym więc przedmiocie nie zataję ci prawdy; nie trać przeto serca, bo zdaje mi się, że jesteś potępiona. Jedna tylko pozostaje ci nadzieja ratunku, a i ta nawet jest rodzajem bękarciej nadziei.
JESSICA
1430Cóż to za nadzieja, proszę?
LANCELOT
1431Co za nadzieja? Możesz się trochę spodziewać, że cię nie twój ojciec spłodził, że nie jesteś córką Żyda.
JESSICA
1432Byłaby to niezawodnie bękarcia nadzieja. Wtedy nawiedziłyby mnie grzechy mojej matki.
LANCELOT
1433To prawda. Widzę więc, że jesteś potępiona po kądzieli i po mieczu[150]. Kiedy chcę uciekać od Scylili[151], twojego ojca, wpadam w Charybdę, twoją matkę. Na obu drogach przepadłaś.
JESSICA
LANCELOT
1435I bardzo źle zrobił. I tak już było dosyć chrześcijan, właśnie ilu się mogło wyżywić uczciwie jedni przy drugich. Ta fabrykacja chrześcijan podniesie cenę wieprzowiny. Jeśli wszyscy zostaniemy wieprzojadami, nie długo człowiek za żadne pieniądze kawałka szperki[153] nie dostanie.
Wchodzi Lorenzo.
JESSICA
1436Powiem to wszystko mojemu mężowi, który właśnie nadchodzi.
LORENZO
1437Zacznę być zazdrosny, Lancelocie, jeśli tak po kątach będziesz z żoną moją rozmawiał.
JESSICA
1438Nie masz się czego obawiać, Lorenzo! Lancelot jest w otwartej ze mną wojnie. Powiada mi bez ogródki, że nie ma dla mnie miłosierdzia w niebie, bo jestem córką Żyda, a ciebie nazywa złym obywatelem rzeczypospolitej, bo nawracając Żydów, podnosisz cenę wieprzowiny.
LORENZO
1439Łatwiej mi z tego będzie usprawiedliwić się przed rzecząpospolitą niż tobie z uwiedzenia Murzynki[154], która przez ciebie zaszła w ciążę.
LANCELOT
1440Słusznie, aby zyskała w objętości, co straciła w uczciwości.
LORENZO
1441Słowo, MilczenieJak każdy błazen igrać może ze słowami! Zdaje mi się, że niedługo milczenie będzie najlepszą zaletą dowcipu, a mowa tylko w papugach będzie miała wartość. Idź teraz i powiedz sługom, żeby się gotowali do obiadu.
LANCELOT
1442Wszyscy od dawna gotowi, wszyscy mają żołądki.
LORENZO
1443Ach, co za koncepcista[155]! Więc powiedz, niech przygotują obiad.
LANCELOT
1444Już przygotowany, brak tylko zastawy.
LORENZO
LANCELOT
LORENZO
1447Coraz nieznośniejszy! Czy chcesz od razu pokazać wszystkie skarby twojego dowcipu? Proszę cię, zrozum po prostu proste wyrazy. Idź do twoich towarzyszy, niech stół nakryją, zastawią potrawy, bo chcemy zaraz obiadować.
LANCELOT
1448Stół, panie, będzie zastawiony, potrawy będą nakryte, a co do pańskiego obiadowania, to zależy od humoru i fantazji.
Wychodzi.
LORENZO
Co za gaduła bez myśli i sensu!
1450Błazen ten w swojej zaszczepił pamięci
Armię konceptów. Znam niemało błaznów
Na wyższym niż on postawionych szczeblu,
Koncepcikami tak jak on wypchanych,
Co śmiesznym słowem pragną sens zastąpić.
1455Słodka Jessico, powiedz mi otwarcie,
Jak ci się żona Bassania podoba?
JESSICA
Brak mi słów na to. Słusznie się należy,
Aby cnotliwe Bassanio wiódł życie,
1460Rozkosze nieba znalazł już na ziemi;
Jeśli na ziemi ceny ich nie pozna,
Nie wart jest, żeby i w niebie je znalazł.
Gdyby dwa bóstwa o zakład niebieski
Dwie postawiły ziemi tej niewiasty,
1465A Porcja jedną z nich była, do drugiej
Skarb jeszcze jaki dodać by musiały:
Świat biedny drugiej Porcji nie posiada.
LORENZO
Czym śród żon Porcja, tym ja pośród mężów.
JESSICA
O, co do tego, pytaj mnie o zdanie.
LORENZO
1470
Tylko nie teraz, idźmy przód na obiad.
JESSICA
Słuchaj mych pochwał, póki mam apetyt.
LORENZO
Nie, nie, zachowaj to aż do obiadu,
Żebym mógł strawić razem z potrawami
Wszystko, co powiesz.
JESSICA
Wychodzą.
AKT CZWARTY
SCENA I
Wenecja. Trybunał.
Doża, senatorowie, Antonio, Bassanio, Gracjano, Solanio, Salerio i inni.
DOŻA
ANTONIO
DOŻA
Z boleścią widzę, że masz odpowiedzieć
Na kamiennego przeciwnika skargi,
1480W którego nędznym sercu nadaremnie
Szukałbyś kropli ludzkiego uczucia.
ANTONIO
Książę, wiem dobrze, ileś zażył trudów,
By żądań jego surowość złagodzić;
Ale gdy w chęciach swoich trwa upornie
[156],
1485Skoro prawnymi nie mogę środkami
Wyrwać się z szponów jego nienawiści,
Niechaj cierpliwość tarczą moją będzie.
Jestem gotowy spokojnym umysłem
Wytrzymać jego wściekłości męczarnie.
DOŻA
1490Niech Żyd się teraz przed trybunał stawi.
SOLANIO
Żyd czeka przy drzwiach na sędziów rozkazy.
Wchodzi Shylock.
DOŻA
Zróbcie mu miejsce. Przybliż się, Shylocku!
To jest i świata, i moje mniemanie,
Że choć się srożysz do ostatniej chwili,
1495W końcu pokażesz większe miłosierdzie,
Niż jest pozorne twoje okrucieństwo;
Że chociaż teraz, wedle słów obligu,
Chcesz z ciała jego funt mięsa wykroić,
Nie tylko prawa twojego się zrzeczesz,
1500Lecz, uczuć ludzkich duchem przenikniony,
Odstąpisz jednej części kapitału,
Litosnym okiem rzucając na straty,
Które na jego zwaliły się barki,
Pożarły mienie królewskiego kupca,
1505Zbudziły litość nad jego niedolą
W żelaznych piersiach i kamiennych sercach
Synów Tartarii
[157], niećwiczonych nigdy
W szlachetnej szkole uczuć delikatnych.
Czekamy na twą litosną odpowiedź.
SHYLOCK
1510Książę, wiadome ci są me zamiary.
Ja na nasz święty szabas
[158] poprzysiągłem,
Że mieć to muszę, co mi oblig daje.
Odmowa twoja groźbą razem będzie
I prawom waszym, i waszej wolności.
1515Jeśli mnie spytasz, dlaczego przenoszę
Funt złego ścierwa nad moje pieniądze,
Choć odpowiedzieć nie mam obowiązku,
Lecz cóż, gdy powiem: to me przywidzenie;
Odpowiedź taka nie będzież wam dosyć?
1520Czyliż gdy w domu moim szczur plądruje,
Dać mi nie wolno, jeśli mam ochotę,
Dziesięć tysięcy dukatów za trutkę?
I ta odpowiedź jeszczeż wam nie dosyć?
Jedni znieść kota widoku nie mogą,
1525Kwiczącej świni ci nie mogą słuchać
[159],
Inni, gdy kobza zaskrzypi im w uszach,
Daremnie pragną zatrzymać urynę,
Bo antypatii i sympatii władza
Po swojej woli myśli ich nastraja.
1530I ja też powiem w mojej odpowiedzi:
Jak ty nie możesz dobrej dać przyczyny,
Dlaczego jeden znieść nie może kota,
Kwiczącej świni ten nie może słuchać,
A tamten kobzy, by się pomścić nie chciał
1535Na mimowolnej słabości przyczynie,
Tak ja nie mogę dać wam i dać nie chcę
Innej przyczyny mojego uporu,
Jak zastarzałą moją doń nienawiść.
Odpowiedź moja jestże dostateczna?
BASSANIO
1540
Taka odpowiedź, kamienny człowieku,
Dzikich popędów nie usprawiedliwia.
SHYLOCK
Nic mnie nie zmusza, abym w odpowiedziach
Pragnął na twoją zasłużyć pochwałę.
BASSANIO
Mamyż zabijać, czego nie kochamy?
SHYLOCK
BASSANIO
Każda uraza ma rodzić nienawiść?
SHYLOCK
Chcesz więc, by dwakroć ten sam wąż cię ukłuł?
ANTONIO
Że równie łatwo mógłbyś nad wybrzeżem
1550Rozkazać fali rosnącej ustąpić,
Że z równym skutkiem mógłbyś wilka pytać,
Dlaczego jagnię od owcy wydziera,
Równie byś łatwo leśnym kazał sosnom,
Aby bez szumu kołysały czoła,
1555Gdy je niebieskie trącają oddechy;
Łatwiej byś spełnił najtrudniejsze dzieło,
Niż tego Żyda twarde zmiękczył serce.
Więc cię zaklinam, przestań próżno błagać
I dozwól, proszę, ażeby bez zwłoki
1560Sąd wydał wyrok, a Żyd dostał swoje.
BASSANIO
Za trzy tysiące daję sześć, Shylocku.
SHYLOCK
Z sześciu tysięcy gdyby każdy dukat
Na sześć się nowych dukatów rozdzielił,
Jeszcze bym moich praw ci nie odstąpił.
DOŻA
1565
Jak możesz liczyć sam na miłosierdzie?
SHYLOCK
Żyjąc uczciwie, czego mam się lękać?
Wszak macie u was kupnych niewolników,
Których jak osłów, jak psów lub jak koni
1570Do niewolniczych posług używacie,
Bo to wasz pieniądz. Mamże wam powiedzieć:
Dziedziczki wasze dajcie im za żony;
Wróćcie im wolność; niech pościel ich będzie
Miękka jak wasza; niech ich podniebieniu
1575Równie wykwintne pochlebiają dania.
Wy odpowiecie: to własność jest nasza.
To samo teraz i ja odpowiadam.
Mięso, o które przed wami się spieram,
Drogo kupiłem, moją jest własnością.
1580Jeżeli przegram, hańba prawom waszym!
Wyroki wasze czczą są gadaniną.
Wymagam sądu: czyliż mi go dacie?
DOŻA
Mocą praw moich odraczam trybunał,
Dopóki doktor uczony, Bellario,
1585Którego zdania w sprawie tej zasięgam,
Nie będzie z nami.
SALERIO
Książę, właśnie z Padwy
Przybył posłaniec z listami doktora.
DOŻA
Przynieś mi listy, zawołaj posłańca.
BASSANIO
1590Drogi Antonio, dobrej bądź otuchy;
Przód Żyd zabierze mą krew, mięso, kości,
Zanim ty dla mnie krwi kropelkę stracisz.
ANTONIO
Jam jest śród trzody zarażoną owcą,
Na śmierć skazaną; jak najsłabszy owoc
1595Najpierwszy spada, tak ja niechaj spadnę,
A ty nie możesz nic lepszego zrobić,
Jak żyć i dla mnie nagrobek napisać.
Wchodzi
Nerissa w ubiorze dependenta
[160].
DOŻA
Czy od Bellaria, czy z Padwy przybywasz?
NERISSA
Książę, Bellaria niosę pozdrowienie.
Oddaje list.
BASSANIO
1600
Dlaczego nóż twój tak żarliwie ostrzysz?
SHYLOCK
By dług wykroić na bankruta ciele.
GRACJANO
Nie na rzemieniu, ale na sumieniu
Nóż ten zaostrzasz; ale żaden metal,
Nie, żaden, nawet katowska siekiera
1605Połowy ostrza złości twojej nie ma.
Żadna więc prośba wzruszyć cię nie zdoła?
SHYLOCK
Żadna, przynajmniej, którą ty zanosisz.
GRACJANO
Bądźże przeklęty, psie nieubłagany!
Twe życie sądów wieczną jest satyrą!
1610Prawie zachwiałeś moją silną wiarę,
Przyjąć mnie zmuszasz Pitagora
[161] zdanie,
Że się zwierzęce przelewają dusze
W człowieka ciało; że psia twoja dusza
W wilku mieszkała, gdy go powieszono,
1615Wpłynęła w ciebie prosto z szubienicy,
Gdyś jeszcze w matki przeklętym był łonie,
Bo wszystkie twoje skłonności i żądze
Są wilcze, krwawe, głodne i żarłoczne.
SHYLOCK
Póki szyderstwem nie zniszczysz obligu,
1620Daremnie krzykiem płuca twoje męczysz.
Radzę ci z serca, dowcip twój połataj,
Bo jest dziurawy. Domagam się sądu.
DOŻA
Bellario listem poleca doktora
Młodego, ale pełnego nauki.
1625Gdzie jest ten doktor?
NERISSA
Czeka niedaleko
Na twą odpowiedź i twoje rozkazy.
DOŻA
Niech się więc śpieszy. Spomiędzy was kilku
Niech go uprzejmie wprowadzi do sali.
1630Tymczasem listu słuchajmy Bellaria.
SEKRETARZ
czyta
1631„Książę, w dzień odebrania waszego listu złożony byłem ciężką chorobą. Ale razem z waszym posłańcem przybył do mnie z Rzymu w odwiedziny młody doktor, nazwiskiem Baltazar. Opowiedziałem mu całą sprawę Żyda i kupca Antonia. Przerzuciliśmy ksiąg niemało; Baltazar wie moje zdanie, a dopełniając je własną nauką, której głębokości dostatecznie zalecić nie jestem w stanie, śpieszy w moim zastępstwie, aby żądaniu waszemu zadosyć uczynić. Proszę was, niech brak lat nie naraża go na brak waszego szacunku, bo nigdy jeszcze widzieć mi się nie zdarzyło z tak młodym ciałem tak starej głowy. Polecam go więc waszej uprzejmości, przekonany, że próba będzie dla niego lepszą niż moje słowa rekomendacją”.
DOŻA
Tak pisze do nas uczony Bellario.
Właśnie i młody doktor nasz przychodzi.
Wchodzi Porcja w ubiorze doktora prawa.
Daj rękę. Stary przysłał cię Bellario?
PORCJA
DOŻA
Więc witaj! Siądź przy moim boku.
Znaszli
[162] treść sprawy, która tu się toczy,
W której dziś wyrok trybunał ma wydać?
PORCJA
Wszystkie szczegóły znane mi dokładnie.
1640Teraz gdzie Żyd jest, gdzie kupiec Antonio?
DOŻA
Antonio, Shylock, przybliżcie się oba.
PORCJA
SHYLOCK
PORCJA
Dziwnej natury proces wytoczyłeś,
1645Lecz w takiej formie, że weneckie prawa
Oprzeć się twoim nie mogą żądaniom.
do Antonia
Tobie zagraża to niebezpieczeństwo?
ANTONIO
PORCJA
ANTONIO
PORCJA
Żydzie, bądź więc miłosierny.
SHYLOCK
A czemu, proszę, mam być miłosierny?
PORCJA
Ono jak kropla niebieskiego deszczu
1655Spływa na ziemię, dwakroć błogosławi:
Tego, co daje, i tego, co bierze.
Ono z potężnych jest najpotężniejsze;
Przystoi królom lepiej niż korona.
Berło ich świadczy doczesną potęgę,
1660Obudza w sercach bojaźń majestatu
I groźne myśli o królów potędze;
Lecz miłosierdzie od władzy tej wyższe,
W królewskich sercach jego panowanie;
Ono jest Boga samego przymiotem:
1665Najpodobniejszy jest Bogu król ziemski,
Gdy sprawiedliwość słodzi miłosierdziem.
Dlatego, Żydzie, choć prawo za tobą,
W sprawiedliwości sądzie nieugiętym.
1670W modlitwach Boga o litość błagamy;
Czyż ta modlitwa nie uczy nas razem,
Żeśmy bliźniemu winni miłosierdzie?
Mówię tak długo, aby cię przebłagać,
Bo jeśli zechcesz uprzeć się przy prawie,
1675Trybunał musi Antonia potępić.
SHYLOCK
Zdam w swoim czasie liczbę z moich czynów;
Teraz chcę sądu wedle słów obligu.
PORCJA
Czy nie jest w stanie uiścić się z długu?
BASSANIO
I owszem. Ja mu w przytomności sądu
1680Daję podwójną sumę; gdy to mało,
Dziesięćkroć więcej zapłacić przyrzekam
Pod ręki, serca, pod głowy utratą.
Jeśli mu na tym nie dosyć, to widać,
Że nad uczciwym złość dziś tryumfuje.
1685Powagą twoją złam prawo, wykonaj
Z niewielką krzywdą wielką sprawiedliwość
I ugnij diabła okrutnego wolę.
PORCJA
Nie mogę.
PrawoNie ma w Wenecji potęgi
Mogącej łamać stanowione prawo.
1690Sąd taki byłby złym tylko przykładem,
Za którym liczna gromada nadużyć
W prawa by nasze wkradła się. Nie mogę.
SHYLOCK
Daniel
[163], o Daniel przyszedł nas rozsądzić!
O mądry sędzio, jakże cię uwielbiam!
PORCJA
1695
Pozwól mi, proszę, oblig ten odczytać.
SHYLOCK
Oto jest, zacny, przewielebny sędzio!
PORCJA
Trzykroć ci większą ofiarują sumę.
SHYLOCK
Przysięga moja w niebie zapisana;
Krzywoprzysięstwem mamże się obciążyć?
1700Tego nie zrobię za Wenecję całą.
PORCJA
Oblig jest jasny; niewątpliwe prawo
Żydowi służy funt mięsa wykroić
Z Antonia piersi, spod samego serca.
Ale, Shylocku, pokaż miłosierdzie,
1705Weź, co ci dają; dozwól oblig podrzeć.
SHYLOCK
Jak go zapłaci wedle jego treści.
Widzę, że jesteś dostojnym doktorem,
A więc cię teraz wzywam w imię prawa,
1710Którego jesteś potężnym filarem,
Przystąp do sądu. Na duszę przysięgam,
Nie ma języka zdolnego mnie zachwiać
W moich zamiarach, a przy mnie jest prawo.
ANTONIO
I ja z mej strony błagam was, sędziowie,
1715Wydajcie wyrok.
PORCJA
Wyrok tej jest treści:
Do noża jego pierś przygotuj twoją.
SHYLOCK
Szlachetny sędzio! Wyborny młodzieńcze!
PORCJA
Bo i duch prawa, i jego litera
1720Upoważniają wykonanie kary,
Którą twój oblig wyraźnie zastrzega.
SHYLOCK
To wielka prawda. O przemądry sędzio!
Jakże twój rozum lata twe prześciga!
PORCJA
SHYLOCK
1725Tak jest, odsłoń piersi:
Tak mówi oblig; czy nie, zacny sędzio?
»Najbliżej serca«, to są własne słowa.
PORCJA
Czyli
[164] masz wagi, by mięso odważyć?
SHYLOCK
PORCJA
1730Zarazem, Shylocku,
Miej w pogotowiu dobrego chirurga,
By go krwi ujście o śmierć nie przywiodło.
SHYLOCK
Czyś i to także w obligu wyczytał?
PORCJA
Choć oblig żadnej nie ma o tym wzmianki,
1735Zrób to przez proste ludzkości uczucie.
SHYLOCK
Warunku tego darmo w piśmie szukam.
PORCJA
A ty, Antonio, czy masz co powiedzieć?
ANTONIO
Tylko słów kilka. Umrzeć jestem gotów.
Bądź zdrów, Bassanio, daj mi twoją rękę;
1740Niech dola moja łez ci nie wyciska.
Większą niż zwykle. Kiedy bowiem innych
Przymusza bogactw swych przeżyć ruinę,
Z zapadłym okiem, pomarszczonym czołem
1745Patrzeć na nędzę samotnej starości,
Mnie naraz z długich wyzwala męczarni.
Poleć mnie pięknej żony twej pamięci,
Powiedz jej koniec procesu Antonia,
Mów, jak cię kochał, powiedz, jak umierał,
1750A potem żądaj, niech rozsądzi sama,
Czyli Bassanio przyjaciela nie miał.
Nie żałuj, proszę, że stracić mnie musisz;
Ja, dług twój płacąc, życia nie żałuję.
Byleby Żyd ten pchnął nóż dość głęboko,
1755Dług mój, bez trwogi, chętnym płacę sercem.
BASSANIO
Wiesz, mój Antonio, że pojąłem żonę,
Która mi droższa niźli moje życie;
Lecz życie, żona, ale świat ten cały
Mniej mi są drogie od twego żywota
1760I chciałbym wszystko utracić, poświęcić
Temu tu diabłu, byle cię ocalić.
PORCJA
Gdyby twa żona słyszała ofiarę,
Nie wiem, jak bardzo byłaby ci wdzięczna.
GRACJANO
I ja mam żonę, którą z duszy kocham,
1765Lecz chciałbym, żeby w niebie teraz była,
Błagała Boga, by psa tego zmiękczył.
NERISSA
Dobrze, że robisz ofiarę zaoczną,
Boby inaczej wojna była w domu.
SHYLOCK
na stronie
ReligiaTo chrześcijańscy męże. Ja mam córkę,
1770Wolałbym, żeby z rodu Barabasza
[165]
Dostała męża niż chrześcijanina.
głośno
Lecz czas tracimy na próżno. Do rzeczy!
PORCJA
Funt jego mięsa własnością jest twoją;
Tak prawo mówi, a stwierdza trybunał.
SHYLOCK
PORCJA
Wykroisz je z piersi;
Tak prawo mówi, a stwierdza trybunał.
SHYLOCK
O sędzio mądry! uczony! Do dzieła!
PORCJA
Poczekaj chwilę — jedno jeszcze słowo.
1780Oblig nie daje ci krwi ani kropli;
Funt jeden mięsa, powiada wyraźnie.
Weźże, co twoje, weź jeden funt mięsa;
Lecz biorąc mięso, jeżeli rozlejesz
Krwi chrześcijańskiej choć jedną kropelkę,
1785Wszystkie twe dobra prawo konfiskuje
Na rzecz Wenecji.
GRACJANO
Uczony sędzia! Shylock, co za sędzia!
SHYLOCK
PORCJA
Pokażę artykuł.
1790Sprawiedliwości domagasz się ciągle,
Dam ci jej więcej, niżeli sam żądasz.
GRACJANO
Uczony sędzia! Hę, czy nie uczony?
SHYLOCK
Więc wolę, niech mi potrójnie zapłaci
I z Bogiem idzie.
BASSANIO
PORCJA
Nie; sprawiedliwość musim mu wymierzyć;
Chciał jego mięsa, niechże mięso weźmie.
GRACJANO
O wielki sędzia! Żydzie, mądry sędzia!
PORCJA
Dlatego śpiesz się zabrać twoje mięso,
1800Lecz strzeż się rozlać krew albo odkroić
Mniej albo więcej jak jeden funt mięsa;
Bo jeśli weźmiesz albo mniej lub więcej,
Choćby o setną tylko cząstkę grama,
Ba, choćby tylko i o włosa wagę,
1805Czekają na cię śmierć i konfiskata.
GRACJANO
O, drugi Daniel! Żydzie, drugi Daniel!
Teraz, niewierny, złapałem cię w szpony.
PORCJA
Czemu się wahasz, Shylocku? Do dzieła!
SHYLOCK
Zwróć mi kapitał, a kwituję z reszty.
BASSANIO
1810
Czekam od dawna z sumą odliczoną.
PORCJA
Nie chciał jej przyjąć w przytomności sądu,
Sprawiedliwością niech się teraz cieszy.
GRACJANO
O Daniel, Daniel, Żydzie, drugi Daniel!
Dzięki ci za to, żeś to imię znalazł!
SHYLOCK
1815
Nie mogęż dostać choćby kapitału?
PORCJA
Dostaniesz tylko, co oblig waruje,
A biada tobie, jeśli weźmiesz więcej!
SHYLOCK
A więc niech diabeł zapłaci mu za mnie!
Ja się wyrzekam praw moich.
PORCJA
1820Poczekaj!
Jeszcze wszystkiego nie skończyłeś z prawem.
W weneckich prawach stoi zapisane,
Iż gdy dowiedzie się cudzoziemcowi,
Że bezpośrednio albo też pośrednio
1825Godził na życie Wenecji mieszkańca,
Dóbr swych połowę na rzecz jego traci;
Drugą połowę skarb publiczny bierze,
A w końcu życiem samym winowajcy
Doża dowolnie może rozporządzić.
1830Dziś ten artykuł potępia cię, Żydzie,
Bo z procedury całej się wykrywa,
Że tak pośrednio, jak i bezpośrednio
Groziłeś życiu obżałowanego
[166];
Dlatego wyżej przytoczona kara
1835Dosięga ciebie i twe posiadłości.
O miłosierdzie błagaj u stóp doży.
GRACJANO
Błagaj, niech ci się powiesić dozwoli.
Ale gdyś cały utracił majątek,
Gdy nie masz grosza na kupno postronka,
1840A więc publicznym kosztem będziesz wisiał.
DOŻA
Byś uczuć naszych sam poznał różnicę,
Wprzód niźli błagasz, daruję ci życie.
Twych dóbr połowę zabiera Antonio,
Ale część tego, co do skarbu wpływa,
1845Jeszcze pokorą możesz uratować.
PORCJA
Z Antonia części nic odjąć nie wolno.
SHYLOCK
Nie, zabierz życie; nie błagam o życie;
Dom mój zabierasz, zabierając słupy,
Co go wspierają; wydzierasz mi życie,
1850Gdy mi z rąk bierzesz wszystko to, czym żyję.
PORCJA
do Antonia
A ty, czym twoją pokażesz mu litość?
GRACJANO
Daj mu postronek gratis, lecz nic więcej.
ANTONIO
SądNiech wyrok sądu, miłosierdzie doży
Wrócą Żydowi połowę majątku.
1855Drugą połowę, aż do jego śmierci,
Na przechowanie zatrzymam u siebie,
A potem wszystko temu wiernie spłacę,
Który niedawno córkę jego wykradł.
Dwa jednak inne dołożę warunki:
1860Za tyle łaski chrzest przyjmie natychmiast
I w trybunale urzędownie stwierdzi
Donację
[167] wszystkich swoich posiadłości
Córce i swemu synowi Lorenzo.
DOŻA
Jeśli warunków obu nie dopełni,
1865Ja odwołuję słowo przebaczenia.
PORCJA
Żydzie, czy na to przystajesz?
SHYLOCK
PORCJA
Więc, sekretarzu, akt wygotuj śpiesznie.
SHYLOCK
Pozwólcie teraz, żebym się oddalił,
1870Bo mi jest słabo. Akt przyślijcie za mną,
Podpiszę w domu.
DOŻA
GRACJANO
Dwóch chrzestnych ojców do chrztu cię powiedzie;
Gdybym był sędzią, dodałbym dziesięciu
[168],
1875Żeby powiedli cię na szubienicę.
Wychodzi Shylock.
DOŻA
do Porcji
Racz dzisiaj przyjąć obiad w moim domu.
PORCJA
Z żalem nie mogę przyjąć zaproszenia,
Bo mnie do Padwy obowiązek woła;
Wenecję muszę bez zwłoki opuścić.
DOŻA
1880
Boleję, że tak nagle nas opuszczasz.
do Antonia
Pokaż się wdzięcznym temu doktorowi,
Bo wielkiej ceny oddał ci usługę.
Wychodzą Doża, senatorowie i służba.
BASSANIO
Drogi doktorze, ja i mój przyjaciel
Przez mądrość twoją uszliśmy szczęśliwie
1885Okrutnej kary; za twoje zabiegi
Zechciej uprzejmie z naszej przyjąć ręki
Te trzy tysiące dukatów Shylocka
[169].
ANTONIO
A oprócz tego na zawsze bądź pewny
Naszej wdzięczności i miłości naszej.
PORCJA
1890
Sumienie nasze najlepiej nas płaci.
Szczęśliwy, że was mogłem uratować,
W moim sumieniu jestem zapłacony.
Moją nauką nigdym nie frymarczył
[170].
Przyjaźń mi waszą zachowajcie, proszę,
1895A teraz bądźcie zdrowi i szczęśliwi!
BASSANIO
Kochany sędzio, jedno jeszcze słowo.
Przyjmij co od nas, już nie jak zapłatę,
Lecz jak pamiątkę. Dozwól mi dwie łaski:
Śmiałość mi przebacz, daru nie odmawiaj.
PORCJA
1900Trudno odmówić tylu naleganiom.
Dla twej miłości przyjmę na pamiątkę
Twe rękawiczki i pierścień ten z palca.
Nie cofaj ręki, na tym poprzestanę,
A ty zapewne nie zechcesz odmówić.
BASSANIO
1905Ten pierścień, sędzio, zbyt małej jest wagi
I wstyd mi taką dawać ci drobnostkę.
PORCJA
Ja znowu nie chcę nic innego przyjąć,
A szczerze pragnę dostać, o co proszę.
BASSANIO
Ten pierścień droższy dla mnie nad swą cenę.
1910Najdroższy brylant, który w całym mieście
Przez obwieszczenia znaleźć mi się uda,
Dam ci w podarku, ten zostaw mi tylko.
PORCJA
Szczodry, jak widzę, jesteś w obietnicach.
Tyś mnie nauczył żebrać, teraz uczysz,
1915Jak żebrakowi trzeba odpowiadać.
BASSANIO
Słuchaj, ten pierścień dostałem od żony,
Której przysiągłem, kładąc go na palec,
Że go nie sprzedam, nie dam ani stracę.
PORCJA
Dobra wymówka, aby dar zatrzymać.
1920Jeśli twa żona przy zdrowych jest zmysłach,
Wie, za co pierścień dostałem w nagrodę,
Niedługo w sercu zachowa urazę.
Lecz dosyć na tym; bywajcie mi zdrowi!
Wychodzą Porcja i Nerissa.
ANTONIO
Dobry Bassanio, daj mu ten pierścionek.
1925Niech miłość moja i jego zasługi
Ten raz rozkazy żony twej przeważą.
BASSANIO
Śpiesz się, Gracjano, ponieś mu pierścionek,
A jeśli możesz, przyprowadź go z sobą,
W Antonia domu będziemy czekali.
Wychodzą.
SCENA II
Wenecja. Ulica.
Wchodzą Porcja i Nerissa.
PORCJA
1930
Wyszukaj Żyda; niechaj akt podpisze,
A wracaj śpiesznie. Wyjeżdżamy w nocy
I powrót mężów dniem wyprzedzim całym.
Miły gościniec
[171] niesiem dla Lorenza.
Wchodzi Gracjano.
GRACJANO
Piękny doktorze, szczęście, żem cię znalazł.
1935Pan mój, Bassanio, po lepszym namyśle
Daje ci pierścień i na obiad prosi.
PORCJA
Pierścień z wdzięcznością przyjmuję, obiadu
Przyjąć nie mogę; przeproś go ode mnie.
Proszę cię także, pokaż, jeśli możesz,
1940Sekretarzowi memu dom Shylocka.
GRACJANO
NERISSA
Wprzód z panem chwilę chcę pomówić.
na stronie do Porcji
Spróbuję pierścień wyłudzić od męża,
Który na palcu wiecznie nosić przysiągł.
PORCJA
1945Dostaniesz, ręczę. Będą po staremu
Kląć się, że dali mężczyznom pierścionki,
Lecz my bezczelność spłacim bezczelnością,
A klęciem klęcie. Wiesz, gdzie się zejść mamy.
NERISSA
Prowadź mnie teraz do Shylocka domu.
Wychodzą.
AKT PIĄTY
SCENA I
Belmont. Aleja prowadząca do domu Porcji.
Lorenzo i Jessica.
LORENZO
1950
Kiedy wiatr słodki drzew całował szczyty,
One całunków nie zdradzały szumem,
Troilus
[172] stąpał po trojańskich murach
I słał westchnienia ku greckim obozom
1955
JESSICA
W takiej jak ta nocy
Tysbe
[174], z traw rosę lękliwie strząsając,
Lwa groźnym cieniem nagle przerażona,
Z trwogą pierzchnęła.
LORENZO
1960W takiej jak ta nocy
Dydona
[175], w ręku z gałązką wierzbową,
Na pustym brzegu wzywała kochanka,
Ażeby wrócił.
JESSICA
W takiej jak ta nocy
1965Medea
[176] zioła czarowne zbierała,
Którymi ciału starego Ezona
Wróciła młodość.
LORENZO
W takiej jak ta nocy
Dom opuściła ojcowski Jessica
1970I biegła z swoim rozrzutnym kochankiem
W Belmont się schronić.
JESSICA
W takiej jak ta nocy
Młody Lorenzo miłość jej przysięgał,
Wykradł jej duszę tysiącami przysiąg,
1975Przysiąg fałszywych.
LORENZO
W takiej jak ta nocy
Piękna Jessica, malutka złośnica,
Kochanka swego ciężko spotwarzyła;
On jej przebaczył.
JESSICA
1980Przenocowałabym
Wszystkie twe noce, ale ktoś nadchodzi.
Wchodzi Stefano.
LORENZO
STEFANO
LORENZO
STEFANO
1985Jestem Stefano, przynoszę wiadomość,
Że pani moja jeszcze przed świtaniem
Do Belmont wróci. Teraz u stóp krzyża
Klęczy w pokorze i zanosi modły
O dnie szczęśliwe swojego zamęścia.
LORENZO
STEFANO
Nikt oprócz Nerissy
I pustelnika. Czy pan już powrócił?
LORENZO
Nie, dotąd żadnej o nim wiadomości.
Teraz, Jessico, wracajmy do domu,
1995Pomyślmy, jakby piękną panią naszą
W chwili powrotu witać uroczyście.
Wchodzi Lancelot.
LANCELOT
1997Hola, ho! Hola, ho! Hola, ho!
LORENZO
LANCELOT
1999Hola, ho! Czy nie widziałeś przypadkiem pana Lorenzo, pana Lorenzo? Hola, ho!
LORENZO
2000Przestań wrzeszczeć, człowieku, tu jestem.
LANCELOT
LORENZO
LANCELOT
2003Więc mu powiedz, że przyszła poczta od mojego pana z pełnym rogiem[177] dobrych nowin. Pan mój wraca przed świtaniem.
Wychodzi.
LORENZO
Idźmy, o droga, w domu na nich czekać.
2005Ale nie, po co w murach się zamykać?
Dobry Stefano, zapowiedz służącym,
Że lada chwila pani się pokaże.
Każ wyjść kapeli na wolne powietrze.
Wychodzi Stefano.
Jak słodko drzemie światło na pagórku!
2010
W uszy nam płyną; nocy miękka cichość
Słodkiej harmonii przystoi najlepiej.
Jasno wybity złotymi gwiazdami;
2015Najmniejsza kula wśród gwiazd tych tysiąca
W biegu swym śpiewa
[179] jak anioł niebieski,
Wtórując chórom młodych cherubinów
[180].
Taka harmonia w nieśmiertelnych duszach;
Ale dopóki w tym błocie znikomym
2020Duch nasz zamknięty, nie możem jej słyszeć.
Wchodzi muzyka.
Zacznijcie, hymnem rozbudźcie Dianę
[181],
Najsłodsze tony ślijcie w pani uszy,
Niech ją muzyka przyciągnie do domu.
Muzyka.
JESSICA
Słodka muzyka wesele mi kradnie.
LORENZO
2025
Bo twoje myśli pod władzę swą bierze.
Nieujeżdżonych, dzikich, młodych źrebiąt,
Jak rżą, jak skaczą po łąkach szalone,
Posłuszne tylko krwi gorącej w żyłach;
2030Lecz niech przypadkiem usłyszą głos trąby
Lub jakikolwiek dźwięk uszami schwycą,
Ujrzysz, jak całe wstrzymuje się stado,
Z dzikiej źrenicy łagodność wygląda,
Słodkiej muzyki zbudzona potęgą.
2035
Ciągnął za sobą lasy, wody, skały,
Bo nie ma duszy tak wściekłej, tak twardej,
By jej na chwilę nie zmiękczyły pieśni.
Muzyka, ZłoCzłowiek, co nie ma w swych piersiach muzyki,
2040Którego rzewne nie wzruszają tony,
Do zdrad, podstępów, grabieży jest skłonny,
Duch jego ciężki jak ciemności nocne,
A myśli jego tak jak Ereb
[183] czarne.
Takiemu nigdy nie ufaj. Słuchajmy!
Porcja i Nerissa pokazują się w odległości.
PORCJA
2045
Uboga lampa jak daleko błyszczy!
Pośród złych ludzi tak czyn dobry świeci.
NERISSA
Gdy księżyc jaśniał, nie znać
[186] było lampy.
PORCJA
2050
Tak większa chwała mniejszą chwałę gasi.
Namiestnik króla króla blaskiem świeci,
Nim król przybędzie; wtedy jego światłość
Znika jak strugi wędrujące fale
Wśród oceanu. Lecz słuchaj, muzyka!
NERISSA
2055
To zwykła domu twojego kapela.
PORCJA
Muzyka w nocy słodsza mi się zdaje.
NERISSA
Bo głucha cichość wdzięku jej przyczynia.
PORCJA
Dla obojętnych, roztargnionych uszu
2060Wrona tak słodko jak skowronek śpiewa,
I słowik nawet, gdyby we dnie nucił
Wśród gęsi gęgu, może od strzyżyka
[187]
Lepszym nie wydałby się muzykantem.
Rzecz każda, tylko gdy w porę się jawi,
2065Doskonałości otrzymuje palmę.
Cichość! Jak księżyc śpi z Endymionem
[188]
I nie chce, żeby zbudziła go wrzawa.
Ustaje muzyka.
LORENZO
Głos to jest Porcji albo słuch mnie zwodzi.
PORCJA
Poznał mnie, widzę, jak ślepy kukułkę —
2070Po szpetnym głosie.
LORENZO
PORCJA
Za mężów zdrowie błagałyśmy Boga,
Może te modły powrót ich przyśpieszą.
Czy już wrócili?
LORENZO
2075Nie wrócili jeszcze,
Lecz ich posłaniec przed chwilą oznajmił,
Że są już blisko.
PORCJA
Śpiesz się więc, Nerisso,
Nakaż służącym, niech nie robią wzmianki,
2080Żeśmy na chwilę dom ten opuściły;
A i wam także milczenie zalecam.
Słychać odgłos trąbki.
LORENZO
To mąż twój, pani, słyszę jego trąbkę.
O nas się nie bój, nie mrukniemy słowa.
PORCJA
2085Bledszym z cierpienia; dzień tak się wydaje,
Kiedy się słońce utuli za chmury.
Wchodzą Antonio, Bassanio, Gracjano i ich służba.
BASSANIO
Z antypodami
[189] dzień byśmy nasz mieli,
Gdybyś za słońce wschodzić tylko chciała
[190].
PORCJA
2090Żona, co wszystkim zarówno chce świecić,
Nad mężem tylko noc zawiesi czarną.
Lecz niech się wszystko z bożą dzieje wolą!
Witaj, o mężu, witaj w twoim domu!
BASSANIO
Dzięki ci. Witaj mego przyjaciela;
2095To jest Antonio, drogi mój Antonio,
Któremu tylem jest obowiązany.
PORCJA
O, bardzo wiele, bo on, jak słyszałam,
Ciężkie za ciebie wziął zobowiązanie.
ANTONIO
Już mi za wszystko sowicie zapłacił.
PORCJA
2100Jak są nam miłe twoje odwiedziny,
Nie czczym wyrazem dowiodę ci, panie,
Dlatego grzecznych oświadczeń ci skąpię.
Gracjano i Nerissa rozmawiają na stronie.
GRACJANO
Krzywdzisz mnie, świadkiem ten księżyc na niebie,
Sekretarzowi sędzi go oddałem.
2105Chciałbym w rzezańca
[191] zmienić pisarczyka,
Gdy cię ta sprawa tak mocno dotyka.
PORCJA
Jak to? Już wojna? Co ją zapaliło?
GRACJANO
Złota obrączka, ubogi pierścionek,
Który mi dała, którego dewiza
[192]
2110Nie większą miała poetyczną wartość
Od nożownika dewizy na trzonku:
»Kochaj mnie szczerze, a nie zgub mnie, proszę«.
NERISSA
Co o poezji pleciesz, o wartości?
Czy nie przysiągłeś, kiedy ci go dałam,
2115Że go nie zdejmiesz z palca aż do śmierci,
Że go po śmierci do grobu zabierzesz?
Jeśli nie dla mnie, to dla przysiąg własnych
Trzeba ci było wiernie go zachować.
Sekretarzowi dał go! Ten sekretarz
2120Nie będzie nigdy włosa miał na brodzie.
GRACJANO
Będzie, byleby wyrósł na mężczyznę.
NERISSA
Tak, gdy dziewczyna wyrośnie na męża.
GRACJANO
Klnę się na duszę, pierścień ten oddałem
Biednemu dziecku, małemu chłopięciu,
2125Twojego wzrostu, sędzi wyrostkowi;
Nie chciał innego poczestnego
[193] przyjąć.
Powiedz sumiennie, mógłżem mu odmówić?
PORCJA
Otwarcie powiem, niedobrze zrobiłeś,
Żeś dał tak łatwo pierwszy prezent żony,
2130Rzecz, którąś włożył na palec śród przysiąg,
Wiernością przybił do twojego ciała.
Ja także dałam pierścień kochankowi,
On także przysiągł zachować go wiernie
I jestem przysiąc gotowa za niego,
2135Że by go z palca nie zdjął, nie odstąpił
Za świata skarby. Wierzaj mi, Gracjano,
Dałeś twej żonie słuszny powód żalu.
Ja na jej miejscu straciłabym rozum.
BASSANIO
na stronie
Ach, czemuż sobie nie uciąłem ręki,
2140Abym mógł przysiąc, że ją utraciłem,
Pierścienia broniąc!
GRACJANO
Bassanio dał także
Pierścień sędziemu, który nań zasłużył,
O który prosił; a jego sekretarz,
2145Co się umęczył, akta redagując,
O mój się uparł; ni jeden, ni drugi
Nie chciał innego przyjąć honorarium.
PORCJA
Jakiż to pierścień dałeś mu, Bassanio?
Nie ten, przypuszczam, który ja ci dałam?
BASSANIO
2150Gdybym chciał kłamstwo do błędu przyrzucić,
Przeczyłbym temu. Lecz widzisz mój palec;
Palec jest nagi, zniknął z niego pierścień,
PORCJA
Jak z twego serca i prawda, i wiara.
Niebo mi świadkiem, że do twego łoża
2155Nie wstąpię, póki nie ujrzę pierścionka.
BASSANIO
Gdybyś wiedziała, komu dałem pierścień,
Gdybyś wiedziała, za kogom dał pierścień,
Gdybyś wiedziała, za co dałem pierścień,
Z jaką niechęcią odstąpiłem pierścień,
2160Gdy nie chciał przyjąć nic, ten tylko pierścień,
Wiem, że by zaraz gniewy twe ostygły.
PORCJA
Gdybyś znał cnoty, które miał ten pierścień,
Gdybyś znał wartość tej, co dała pierścień,
Honor, co wzywał, byś zachował pierścień,
2165Nie tak byś łatwo z palca zsunął pierścień;
Bo gdzie jest człowiek tyle bezrozumny,
Aby upornie stał przy swym żądaniu,
Gdybyś był bronił szczerze i gorliwie,
Jak świętej rzeczy, mego podarunku?
2170Tak jak Nerissa, i ja też przysięgam,
Że mój dziś pierścień jakaś ma kobieta.
BASSANIO
Nie, na mój honor, nie, na moją duszę,
Nie, nie kobieta, ale doktor prawa,
Który z pogardą złoto me odrzucił,
2175O pierścień prosił; odmówiłem naprzód;
Widziałem, z jaką urazą odchodził
Ten, który drogie mego przyjaciela
Ocalił życie. I cóż miałem robić?
Kochana, pierścień musiałem mu posłać,
2180Zmuszony wstydem i sumienia głosem.
Miałżem oszpecić niewdzięczności plamą
Czysty mój honor? Przebacz mi, o droga!
Ale przysięgam na te jasne gwiazdy,
Że gdybyś była przytomna, ty sama
2185Zdjęłabyś pierścień i dała go sędzi.
PORCJA
Niechże ten doktor w strony te nie zjeżdża.
Gdy dostał klejnot, którym tak kochała,
Któryś miał chować dla mojej miłości,
I ja też będę równie szczodrobliwa,
2190Dla niego będzie wszystko, co jest moje,
Nawet me ciało i mężowskie łoże.
Poznać go, wierzaj, nietrudno mi będzie.
Strzeż mnie jak Argus
[194], nie opuszczaj domu,
Bo ile razy zostawisz mnie samą,
2195Przysięgam na mój honor dotąd czysty,
Że bez doktora spać się nie położę.
NERISSA
I ja nie myślę spać bez sekretarza.
Wiesz, co cię czeka, jeśli się oddalisz.
GRACJANO
Niechże sekretarz nie wpadnie mi w ręce:
2200Jeśli go złapię, pióro mu ukręcę.
ANTONIO
Ja nieszczęśliwą sporów tych przyczyną.
PORCJA
Nie trap się. Mimo to miło cię widzieć.
BASSANIO
Daruj mi, Porcjo, błąd ten przymuszony,
A w przytomności tych wszystkich przyjaciół
2205Przysięgam, droga, na jasne twe oczy,
W których się widzę…
PORCJA
Słyszycie, co mówi?
We dwu mych oczach podwójnie się widzi,
Raz w każdym oku; mam wierzyć przysiędze,
2210Którą wykonał na swe dwie postacie?
BASSANIO
Błąd mi ten przebacz! Przysięgam na duszę,
Że ci raz drugi nie złamię przysięgi.
ANTONIO
Dla jego szczęścia życie naraziłem,
A od mąk strasznych ten mnie uratował,
2215Który dziś pierścień Bassania posiada.
Teraz powtórnie głową moją ręczę,
Że mąż twój więcej nie złamie ci wiary.
PORCJA
Bądź mu rękojmią; daj mu ten pierścionek
I zaleć, żeby lepiej go pilnował.
ANTONIO
2220
Weź i przysięgnij zachować go wiernie.
BASSANIO
Ach! To pierścionek, który sędzi dałem!
PORCJA
Mnie go dał sędzia. Daruj mi, Bassanio,
Lecz doktor ze mną spał za ten pierścionek.
NERISSA
Przebacz mi także, dobry mój Gracjano,
2225Lecz ów wyrostek, sekretarz doktora,
Za ten pierścionek noc przepędził ze mną.
GRACJANO
To coś wygląda, jakby szarwark
[195] w lecie,
Gdy dobrą drogę lud naprawiać śpieszy.
Mamyż mieć rogi, nim na nie zasłużym?
PORCJA
2230
Mów trochę skromniej. Sprawa ta was dziwi;
Oto list, który rzecz wyjaśni całą;
Jest to list z Padwy, pisze go Bellario.
Tam wyczytacie, że Porcja doktorem,
Nerissa była jego sekretarzem.
2235Że wkrótce po was dom ten opuściłam,
Wróciłam tylko na chwilę przed wami,
To wam potwierdzi Lorenza zeznanie.
Raz jeszcze witaj, Antonio! Dla ciebie
Mam stokroć lepsze nowiny w zapasie,
2240Niż się spodziewasz; list ten otwórz tylko,
A w nim wyczytasz, że trzy twe okręty
Wbiegły do portu z bogatym ładunkiem.
Jakim przypadkiem list ten wpadł mi w ręce,
Nie pytaj teraz.
ANTONIO
BASSANIO
Byłaś doktorem, a jam cię nie poznał!
GRACJANO
Tenli sekretarz rogi mi przyprawi?
NERISSA
On sam, a wtedy dotrzyma ci słowa,
Kiedy na męża wyrośnie.
BASSANIO
2250
Doktorze,
Będziesz mi słodkim nocy towarzyszem,
A gdy odjadę, śpijże z moją żoną.
ANTONIO
Dałaś mi życie i z czego żyć dajesz,
Bo tu niemylne wyczytuję wieści,
2255Że me okręty wróciły szczęśliwie.
PORCJA
Słuchaj, Lorenzo, młody mój sekretarz
Ma i dla ciebie dobre wiadomości.
NERISSA
Za które żadnych kosztów nie wymaga.
Masz akt zapisu, którym Żyd bogaty
2260Wszystkie wam skarby leguje
[196] po śmierci.
LORENZO
O piękne panie, wy spuszczacie mannę
[197]
Na pustą drogę zgłodniałego ludu.
PORCJA
Już świta prawie; widać z waszych oczu,
Że wszystko jeszcze nie dosyć wam jasne;
2265Idźmy do domu; tam z nas wywód słowny
Możecie ciągnąć i wszystko wyświecić.
GRACJANO
Niech i tak będzie. Pierwszy wywód słowny,
Który z mej pięknej wyciągam Nerissy,
Jest, czy chce czekać przyszłego wieczora,
2270Czy też spać woli, choć już świtu pora;
A gdy dzień przyjdzie, nocy będę wzywać,
Bym z sekretarzem akta mógł spisywać.
Odtąd zaś, póki stanie mi istnienia,
Jak własnych źrenic będę strzegł pierścienia.