Ignacy Krasicki Satyry, Część druga Pochwały milczenia Co nie jest do istności, co brak w liczby rzędzie, Tym mniemamy milczenie — i jesteśmy w błędzie. Pozór go tak osądził, ale pozór zdradny. Jest w nim przymiot istotny, jest przymiot dokładny; Zgoła jest rzeczą dobrą, zdatną, pożyteczną. Pisarze i gadacze, znam waszą myśl sprzeczną, Przecież na was powstanę. Ty, co ci się marzy, Ty, co bredzisz, co zmyślasz, czasem ci się zdarzy, Że utrudzony krzykiem, którym drugich nudzisz, Umilkniesz, a że płochą powieścią nie trudzisz, Żeś dał uszom spoczynek, wielbią cię słuchacze, Oddawaj hołd milczeniu. Wy, sławni matacze, Wy, szalbierze z rzemiosła, wy, zdrajcy z urzędu, Profesy dzieł nieprawych, wy, niegodni względu, Wy, co słowem, co piórem umiecie kaleczyć, Wy, których dziełem, trudem: łgać, zdradzać, złorzeczyć, Zbyt poznani, milczycie, a głupi wam wierzy. Hipokryty! wśród waszych wzdychań i pacierzy Zdradne milczenie wtenczas, gdy cnota nie milczy, Pod jagnięcym pozorem ukrywa jad wilczy. Wiecie, jak zdradniej milczyć niźli jawnie szczekać; Wiecie, a cnota jęczy: stąd zasługi tajne, Stąd talenta w pogardzie, stąd dusze przedajne, Stąd nieszczęście poczciwych, a przeciw naturze Cnota w podłej siermiędze, występek w purpurze. Dworaki! w nieprawości wyćwiczeni szkole, Wy, co w sztucznej a zdradnej podstępów mozole Kładniecie cały polor, strzeżcie się widoku. Maszka, coście przywdziali, patrzających wzroku Nie osłabi, odkryją zdradę omamienia. Dusze podłe, nurzcie się w otchłaniach milczenia! Trwożliwa jest poczciwość: nie jest jej kunszt głuszyć, Jakże ją z zaniedbanych kryjówek wyruszyć? Mógłbyś, Pawle, bo czujesz, choć pełen szkarady, Mógłbyś, bo masz czołgaczów, coś wysłał na zwiady, Mógłbyś, bo w twoim ręku los prawego człeka; Czegóż się cnota, Pawle, od ciebie doczeka? Milczeniem ją przytłumisz, więc skromna i cicha, Nieznajoma u dworów, narzeka i wzdycha. Wzdycha nie tak o siebie, bo sobie wystarczy, Ale gdy na nią podstęp niegodziwy warczy, Gdy wydziera sposobność, aby zdatną była. Jęczy, iż chcąc nie może, by uszczęśliwiła. Niegdyś służyć ojczyźnie hasłem było człeka. Święte hasło, gdzieżeś jest? Zmilczane od wieka. Odgłosie serc poczciwych, niezmazanej duszy, Już się o nasze płoche nie obijasz uszy. Dobrze milczyć, bo płacą; szukaj wpośród wiela — Jest gmin, ale kto znajdzie w nim obywatela? O wy, których powinność prawdę mówić jawnie, Mocnić słowo przykładem dzielnie a ustawnie, Milczenie was potępia, gdy myśl świecka trwoży: Świętą śmiałość, bezwzględną, niesie zakon boży. Zbyt trwożliwą roztropność nie godzicie z stanem: Znać, czuć, mówić, dać przykład — to jest być kapłanem. Milczenie, w skutkach bywasz złe, lecz nie w istocie; Zrzuć barwę, co cię podli, a towarzysz cnocie — W świetnym się blasku wydasz. —Co nie jest do istności, co brak w liczby rzędzie, Tym mniemamy milczenie — i jesteśmy w błędzie. Pozór go tak osądził, ale pozór zdradny. Jest w nim przymiot istotny, jest przymiot dokładny; Zgoła jest rzeczą dobrą, zdatną, pożyteczną. Pisarze i gadacze, znam waszą myśl sprzeczną, Przecież na was powstanę. Ty, co ci się marzy, Ty, co bredzisz, co zmyślasz, czasem ci się zdarzy, Że utrudzony krzykiem, którym drugich nudzisz, Umilkniesz, a że płochą powieścią nie trudzisz, Żeś dał uszom spoczynek, wielbią cię słuchacze, Oddawaj hołd milczeniu. Wy, sławni matacze, Wy, szalbierze z rzemiosła, wy, zdrajcy z urzędu, Profesy dzieł nieprawych, wy, niegodni względu, Wy, co słowem, co piórem umiecie kaleczyć, Wy, których dziełem, trudem: łgać, zdradzać, złorzeczyć, Zbyt poznani, milczycie, a głupi wam wierzy. Hipokryty! wśród waszych wzdychań i pacierzy Zdradne milczenie wtenczas, gdy cnota nie milczy, Pod jagnięcym pozorem ukrywa jad wilczy. Wiecie, jak zdradniej milczyć niźli jawnie szczekać; Wiecie, a cnota jęczy: stąd zasługi tajne, Stąd talenta w pogardzie, stąd dusze przedajne, Stąd nieszczęście poczciwych, a przeciw naturze Cnota w podłej siermiędze, występek w purpurze. Dworaki! w nieprawości wyćwiczeni szkole, Wy, co w sztucznej a zdradnej podstępów mozole Kładniecie cały polor, strzeżcie się widoku. Maszka, coście przywdziali, patrzających wzroku Nie osłabi, odkryją zdradę omamienia. Dusze podłe, nurzcie się w otchłaniach milczenia! Trwożliwa jest poczciwość: nie jest jej kunszt głuszyć, Jakże ją z zaniedbanych kryjówek wyruszyć? Mógłbyś, Pawle, bo czujesz, choć pełen szkarady, Mógłbyś, bo masz czołgaczów, coś wysłał na zwiady, Mógłbyś, bo w twoim ręku los prawego człeka; Czegóż się cnota, Pawle, od ciebie doczeka? Milczeniem ją przytłumisz, więc skromna i cicha, Nieznajoma u dworów, narzeka i wzdycha. Wzdycha nie tak o siebie, bo sobie wystarczy, Ale gdy na nią podstęp niegodziwy warczy, Gdy wydziera sposobność, aby zdatną była. Jęczy, iż chcąc nie może, by uszczęśliwiła. Niegdyś służyć ojczyźnie hasłem było człeka. Święte hasło, gdzieżeś jest? Zmilczane od wieka. Odgłosie serc poczciwych, niezmazanej duszy, Już się o nasze płoche nie obijasz uszy. Dobrze milczyć, bo płacą; szukaj wpośród wiela — Jest gmin, ale kto znajdzie w nim obywatela? O wy, których powinność prawdę mówić jawnie, Mocnić słowo przykładem dzielnie a ustawnie, Milczenie was potępia, gdy myśl świecka trwoży: Świętą śmiałość, bezwzględną, niesie zakon boży. Zbyt trwożliwą roztropność nie godzicie z stanem: Znać, czuć, mówić, dać przykład — to jest być kapłanem. Milczenie, w skutkach bywasz złe, lecz nie w istocie; Zrzuć barwę, co cię podli, a towarzysz cnocie — W świetnym się blasku wydasz. — O świętowymowne Wtenczas, gdy uszy podchlebstw wdziękom niewarowne, Uszy pieszczone panów, do pochwał przywykłe, Za korzyść biorąc brzęki łudzące i znikłe, Słyszą pochwałę zbrodni, jak by cnotą była: Wieleż dzielność milczenia zbrodni poprawiła! Zdało się być przystępne, lecz umysł, co błądził, Świętą niemotę z czasem, czym była, osądził. Serc niewinnych okraso, skromności i wstydzie, Nie daj się szerzyć słowom ku twojej ohydzie, Wznoś żądze ku milczeniu, ażeby cię strzegło. Mniej od miecza rażonych na placu poległo Niż tych, co w jadzie dzielne, w złych skutkach zamożne, Zgubiło jedno słowo, wolne, nieostrożne. Niegdyś zbrodnią to było, co dziś żartem mienią. Płochość z głupstwem nie znają, co wielbią i cenią: Nieszczęśliwie uwolnion od cnotliwej dziczy, Przywykł sprośnym wyrazom słuch czujny, dziewiczy. Stąd młodsze gdy w ubite starszych wchodzą tropy, Pełno widziem Mesalin, rzadkie Penelopy. Święta niemoto, gdybyś opanować chciała Te usta, z których zbrodnia szkaradna, zuchwała, Jak z źródła, gdy obficie w zarazie wytryska, Śmie z świętości żart czynić, a z cnoty igrzyska. Wznieś porę pożądaną i wiekom pamiętną! Niech zdrajcy, co mądrości znieważyli piętno, Piętno właściwe cnocie, które nienawidzą, Niech poznają, co szpecą, i niechaj się wstydzą; A jeśli głos wznieść śmieją, daj tego doczekać, Niech mają dar mówienia, ażeby odszczekać. Milczenie, sprawco myśli! w twoim łonie, żywa, Wznosi się, działa, krzewi, poznaje, odkrywa, Z twych łożysk buja; wolna od zmyślnej katuszy, Wywyższona, poznaje, jaka dzielność duszy; Szuka celu, choć widzi wyższy nad jej silność, Nie objęty żądaniem, tłumiący usilność, Przecież się lotem wzmaga, a w zapędy płodna, O świętowymowne Wtenczas, gdy uszy podchlebstw wdziękom niewarowne, Uszy pieszczone panów, do pochwał przywykłe, Za korzyść biorąc brzęki łudzące i znikłe, Słyszą pochwałę zbrodni, jak by cnotą była: Wieleż dzielność milczenia zbrodni poprawiła! Zdało się być przystępne, lecz umysł, co błądził, Świętą niemotę z czasem, czym była, osądził. Serc niewinnych okraso, skromności i wstydzie, Nie daj się szerzyć słowom ku twojej ohydzie, Wznoś żądze ku milczeniu, ażeby cię strzegło. Mniej od miecza rażonych na placu poległo Niż tych, co w jadzie dzielne, w złych skutkach zamożne, Zgubiło jedno słowo, wolne, nieostrożne. Niegdyś zbrodnią to było, co dziś żartem mienią. Płochość z głupstwem nie znają, co wielbią i cenią: Nieszczęśliwie uwolnion od cnotliwej dziczy, Przywykł sprośnym wyrazom słuch czujny, dziewiczy. Stąd młodsze gdy w ubite starszych wchodzą tropy, Pełno widziem Mesalin, rzadkie Penelopy. Święta niemoto, gdybyś opanować chciała Te usta, z których zbrodnia szkaradna, zuchwała, Jak z źródła, gdy obficie w zarazie wytryska, Śmie z świętości żart czynić, a z cnoty igrzyska. Wznieś porę pożądaną i wiekom pamiętną! Niech zdrajcy, co mądrości znieważyli piętno, Piętno właściwe cnocie, które nienawidzą, Niech poznają, co szpecą, i niechaj się wstydzą; A jeśli głos wznieść śmieją, daj tego doczekać, Niech mają dar mówienia, ażeby odszczekać. Milczenie, sprawco myśli! w twoim łonie, żywa, Wznosi się, działa, krzewi, poznaje, odkrywa, Z twych łożysk buja; wolna od zmyślnej katuszy, Wywyższona, poznaje, jaka dzielność duszy; Szuka celu, choć widzi wyższy nad jej silność, Nie objęty żądaniem, tłumiący usilność, Przecież się lotem wzmaga, a w zapędy płodna, Poznaje przyszłą istność, czuje, czego godna. ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/satyry-czesc-druga-pochwaly-milczenia. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest w domenie publicznej. Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Wolne Lektury zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Ignacy Krasicki, Satyry i listy, oprac. Zbigniew Goliński, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, wyd. 1, Wrocław, 1958 Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN. Opracowanie redakcyjne i przypisy: Aleksandra Sekuła, Mariusz Sobczyński.