Spis treści

      Bianka RolandoBiała książkaPiekło Pieśń czternasta. Urania in ferno

      1
      W krzakach wysterylizowanych, w chowanego
      próbuję się znaleźć, nikt mnie nie szuka tutaj
      Trwam jako niezbity dowód w postępowaniu
      Jakieś resztki uczty zalegają we mnie
      5
      Nastawiona na temperaturę 250 stopni
      jestem zakalcem zapadniętym ciągle
      nie ma żadnej szyby, żeby mi się przyglądać
      Pieczona w formie chwytającej mój kształt
      dziury we mnie pęcznieją po kulach dawnych
      10
      tkwią jak rodzynki i rozsadzają mnie
      Ich rozgrzane wątroby eksplodują we mnie
      Wewnątrz mnie jakieś obecności obce
      drażnią mój głód i rozpacz, i zapadanie
      Czy wielcy bogowie tak muszą kończyć
      15
      w okowach własnych, stalowych ramion?
      Moje kipiące istnienie do nieskończoności
      ciągle jest kadrowane do punktu gęstego
      Formy wykute własnoręcznie w ogniu
      w ogniu wulkanu, w śmierci, w płaczu
      20
      dzięki temu są niezniszczalne z gwarancją
      Zgniłe kawałki ciast, rozrzucone mięso
      Wszystko mrok, nie ma żadnych świateł
      Nie ma świateł do ostatniego występu
      słynnej Uranii o głosie nieludzkim
      25
      Wszelkie me wydostawanie się z formy
      wszelkie me wydostawanie się ze słowa
      jest odcinane za pomocą noży japońskich
      przez te śpiewające przy pobliskim ognisku
      Z dziwnymi uśmiechami już nadchodzą
      nadchodzące śpiewają
      30
      jesteśmy raczej martwymi naturami
      ustawimy cię i wszystko, co się spełniło
      w różnych konfiguracjach kompozycje
      ograniczony jest ten zestaw rekwizytów
      czesać ich ostry kształt swym wzrokiem
      35
      możesz obserwować dotkliwiej ich detale
      tylko pomagamy, komponujemy wytwornie
      w detalach znajdziesz wszystko, co znasz
      czerstwe kawałki ciast, rozrzucone mięso
      to pożera mrok i nie ma rzeźnych już świateł
      40
      rzeźnia nie jest w modzie, raczej tu nie pasuje
      widzimy raczej szarą tkaninę podwieszoną
      w końcach szarpaną z bolesnymi frędzlami
      a wśród niej takie kęsy zgniłe jak pamiątki
      rozrywające jej jednostajnie potępiony koloryt
      45
      na scenie dla ciebie ustawimy scenografię
      nasza siostro uwięziona przez siebie w nas
      a my jesteśmy raczej martwymi naturami
      z uśmiechami szerszymi niż cokolwiek
      z uśmiechami dekorującymi wnętrza
      50
      zapomnianych ruin