Spis treści

      Bianka RolandoBiała książkaNieboPieśń trzydziesta druga. Trzydzieści dwie dłonie do potęgi n

      1
      Naturalną konsekwencją licznego rozgałęzienia
      był nowotwór mojego zdeformowanego ciała
      Rozrastał się on wraz z moimi kończynami
      pod skórą zamieszkał i był nielegalny
      5
      Piszczałem wewnętrznie z przeciągłego bólu
      ciągle zatykając sobie licznymi rękami usta
      Twarz wysuszała się z niepokoju
      a w dłoniach pierwszy raz poczułem drżenie
      Wielkie dziedzictwo moje pozostanie same
      10
      dorosłe dzieci będą karmić młodsze filetami
      Otwarte buźki ze zdziwienia, że odchodzę
      Zapamiętałem ich pożegnanie z refrenem
      każde z nich było długą, samodzielną zwrotką
      rytmiczne zderzanie się
      15
      codziennie z ich kamienistymi brzegami
      Kolejna dawka morfiny na uśmierzenie bólu
      serce stęknęło w skurczu podwodnym
      znużone zmęczeniem tego opierania się jeszcze
      Wszystkie moje dłonie cicho opadły na pościel
      20
      spokojnie na dno morza opadałem, czując chłód
      Zostałem złowiony słowami Obcokrajowca
      liczne ramiona wplątały się na szczęście
      w najpiękniejszą z sieci utkanej z pytań do mnie
      Zostałem wyrzucony tutaj na czarną plażę
      25
      Teraz gałęzie z każdą pieśnią mnożą się
      coraz liczniej, coraz liczniej zajmują miejsca
      obrastają mnie jak porosty niezwykle płodne
      Jest to znak braterstwa z tym, co ma najwięcej
      ramion, a każde możliwe zakończenie je zna
      30
      Nasycę się więc nieskończonością na brzegach
      choć zawsze śpiewałem periplusy[1] blisko lądu
      W tej mnogości zachowam ostrość wszystkiego
      każdego detalu obrzędowego przy nawigowaniu
      na nieznane lądy

      Przypisy

      [1]

      periplus (gr.) — rękopis wyliczający porty i charakterystyczne punkty na wybrzeżu. [przypis edytorski]