Spis treści

      Bianka RolandoBiała książkaCzyściec Pieśń piąta. Trzy minuty Czyśćca

      1
      Trzy minuty Czyśćca, zdycham ostatecznie
      Zdycham w twych ramionach jak w okowach
      jak w ostatnim okopie w błocie wyżłobionym
      Czy wiesz, że to przez ciebie te trzy minuty
      5
      przez to rozbicie pryzmatem twojego wzroku
      twojego mdłego spojrzenia na mnie prowadzonego
      Zostałam potępiona i zbawiona, bo nie umiałam
      trzymać cię za rękę, nie odpowiedziałam ci
      Widzisz, wszyscy mi mówili, że teraz będę płakać
      10
      że przypomnę sobie gorzkie wypełnienie tabletek
      choć ich pozór, choć ich powlekanie jakże słodkie
      Gdyby istniało tu jakiekolwiek ostre narzędzie
      zabiłabym się wiele razy, z satysfakcją umierania
      aż w końcu byś zlitował się nade mną i pochwycił
      15
      łapiąc za mą dłoń, stanowczo mi tego zabraniając
      Już nigdy więcej bym tego nie zrobiła dla ciebie
      Nie szantażowałabym cię swym płaczem, histerią
      W wersji sproszkowanej już mnie nie chcesz za bardzo
      teraz ta niepotrzebność, samotność wzgardzona
      20
      Nie ma jak pokutować, nie ma narzędzi tortur
      Nie ma kół zębatych śmiejących się nieszczerze
      Nie ma klatek z owocami rekordowo gorzkimi
      Nie ma nic, tylko wielkie pogorzelisko wokół
      Ten strup właściwy ciągle się goi i sklejony jest
      25
      z plastrem, jeszcze trzy minuty gojenia się
      Daj mi właściwy powód mego czekania
      W krainie zwęglonej baśni wszystko jest marne
      Wszystko jest spalone, ze wstydu kryje swoje twarze
      w kąty za karę
      30
      Tych kątów do odczekania miliardy, same kąty
      Stoję bez ruchu, prawie jak umarła w kącie
      Liczę do stu, liczę na ciebie, ojcze, liczę na liczenie
      Zniszcz mnie lub zbaw, niech już nie będzie
      trzech minut zapomnianych przez wszystkich
      35
      Czekam na litość
      Wyciągam swe żebracze ręce, błagam o ruch
      Z kartką pogniecioną informuję przechodniów
      że jestem ciężko chora i nie mam nic
      Mam temperaturę w cieniu bardzo niską
      40
      Czekam na litość bażancich spojrzeń na boki
      Wyciągam się żebracza jak żagiel zwieszony
      błagając o szept, co poruszy wielkie ciężary
      Czy widzisz moje sczerniałe ręce z węgla wykute
      z węgla, dobry jest na przeczyszczenie
      45
      Czekam na litość, zbieram na lekarstwa