Rolando, Bianka Pieśń trzydziesta pierwsza. Pejzaż wewnętrzny Kozioł, Paweł Kopeć, Aleksandra Choromańska, Paulina Szejko, Jan Fundacja Nowoczesna Polska Współczesność Liryka Wiersz Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez fundację Nowoczesna Polska z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów autora. Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/rolando-piesn-trzydziesta-pierwsza-pejzaz-wewnetrzny Bianka Rolando, Biała książka, Wydawnictwo Święty Wojciech, Poznan 2009. Licencja Wolnej Sztuki 1.3 http://artlibre.org/licence/lal/pl/ xml text text 2017-07-26 pol https://redakcja.wolnelektury.pl/media/cover/image/5772.jpg Oops!, steve p2008@Flickr, CC BY 2.0 http://redakcja.wolnelektury.pl/cover/image/5772 Bianka Rolando Biała książka Piekło Pieśń trzydziesta pierwsza. Pejzaż wewnętrzny Z głębokości swojej wołam do siebie, ni nawet echa/ bruna trwająca w sobie sama oducza się już śpiewać/ Już nigdy nie będę śpiewać, już nigdy nie będę mówić/ już nigdy nie będę śpiewać, już nigdy nie będę mówić/ Moje pejzaże wewnętrzne mnożą się niezwykle regularnie/ niszcząc drobne odrosty, narośla tęskne i miękkie/ Kształty zdają się wykrzywiać, układać w drastyczne chichoty/ Żadna farba w paletach, żaden pędzel ni szmata, bez podłoża/ Maluj się, maluj, bazaltowy wielkoludzie, idą po ciebie/ maluj się w ostatnich pejzażach wewnętrznych, bo za chwilę/ za chwilę nie będziesz mógł już nic mówić, z bólu układać/ Twój język się zmiesza bardzo, język się zmiesza ze wstydu/ Ostatnie to płótna, ostatnie obrazy malowane przed śmiercią/ gdy drzwi się domkną, ścisną się one wokół ciebie na zawsze/ zawiną się wokół, kneblując twe ujścia bramami piekielnymi/ porosty będą się już tylko tobą odżywiać i gnuśnieć z bólu/ będą tęsknić za niemożliwościami, za niespełnieniami słonymi/ Dawne figury płyną teraz w koktajlach nieprzebranych/ nie mieszają się ze sobą tak, że wyczujesz poszczególne smaki/ Masy lodowcowe niosą ze sobą wielkie ilości śmieci i błota/ Widzę jeszcze, rozpoznaję cyprysy szeleszczące, ścięte w sokach/ Ulice nazwane imionami mych smukłych ofiar skręcają bardziej/ Wielkie, puste ruiny zaglądają we mnie ciekawie, szukając nicości/ lecz we mnie tylko przepełnienia zakończone moimi porządkami/ Żywot tych materii portretowanych przedłużony przeze mnie/ gniją one bez światła, bez wyciągnięcia się i drżenia na wietrze/ gniją we mnie, nie znajdując pokoju, karłowacieją, burzą się pianą/ Schody w głębiny zapraszają, wiją się, kruszeją pod stopami/ W przymkniętych okiennicach pląsa lęk tłusty, wygląda z okna/ oglądając mój pejzaż wewnętrzny, wykrzywia mocniej panoramę/ Liguryjskie czerwone drogi powinny przecież prowadzić do celu/ Wiodą mnie jednak na punkt obserwacyjny, na Punta Corvo/ Czerwienie zagubione w błędzie uciekają po bokach/ sklepieniami się one zamykają wiecznymi, zasłaniając nieba/ zasłaniając nieba nienamalowane w mym pejzażu wewnętrznym