Spis treści

      Bianka RolandoBiała książkaNiebo Pieśń czterdziesta piąta. Molo w Ahlbecku

      1
      Na molo impregnowanym solą, sezonowo odświeżanym
      idę, podziwiając głęboką czerń złożoną z przemnożenia
      Wychylam się niebezpiecznie za dziwną barierkę
      tracąc prawie równowagę, próbuję złapać tę wilgoć
      5
      Latarnie nieczynne oświetlają mi tę wieczorną drogę
      Mój pas startowy, rozpędzam się, odfruwając daleko
      z lewej i prawej strony wiatr całuje mnie coraz namiętniej
      Nie mogę się ciebie doczekać, no choć już, chodź do mnie
      Chłodny wiatr poczułem na swojej żylastej karkówce
      10
      No rozbierz się już, rozbierz, niech nastąpi rajska nagość
      Zdejmij te przyciasne stopy, ten płaszcz wysuszającej się skóry
      ten kapelusz tłustych włosów zostaw gdzieś przypadkowo
      Rozbieraj się szybko, chodź do mnie, nie wstydź się
      nagi i zawstydzony, i przygarnięty, tak zależny, Tak
      15
      Niech się otworzy ta czarna dziura pochłaniająca wszystko
      do siebie z szerokimi ramionami, zagarniającymi każdą drobinę
      Jestem w miejscu, gdzie wszystko jest dawno nieczynne
      nigdy nie było czynne, zamknięte z powodu remanentów
      W samotności przecieram swe oblicze
      20
      jednocześnie je rozmazując na zawsze
      Nic nie będzie już do siebie podobne
      na drewnianym pomoście obserwacyjnym
      Połykam wiatr, otwierając swój pysk szeroko
      Anioł zwiastujący przypływ w moim przełyku
      25
      utknął zdziwiony kształtem mej krtani