Kazimierz Przerwa-Tetmajer Pieśń o Jaśku zbójniku (Na tle pieśni ludowych na Podhalu) Z orawskiego zamku chłopcy pozierają Czy się popod Tatry buczki rozwijają? Idzie bystra woda hań ku Kościelisku, Chłopcy marnie giną w orawskiem zamczysku. Czyjże to hań chłopiec stoi u futryny? Dy to Jasiek z Polan, Józkowej Maryny. Wartko siwa woda w Kościelisko płynie, Ale on nie wróci ku swojej dziedzinie. Mówiła mu matka: «Nie goń ty po drogach, By ci nie zberczały łańcuszki na nogach. Nie chodź po za buki na ludzkie barany, Byś w ciemni na zamku nie gnił okowany. Jedynaka ciebie Pan Bóg mi zostawił, Patrz, byś matczynego serca nie zakrwawił». Mówiła mu Hanka, zalała się łzami: «Jasiu najmilejszy, nie chodź z zbójnikami. Jak się za jastrzębiem cień po ziemi włóczy, Tak za tobą wszędy lecą moje oczy. Kiej mię ty odejdziesz, cóż mi haw zostanie ? Będę, jak ta limba samiutka w polanie. Warkocz mi rozplecie ino wiatr, co duje, Ino woda z źródła lico pocałuje. Zostań Jasiu doma, zostań poniewoli, Bo mię od żałości młode serce boli». Stoi Jaś przed niemi, wsparty na siekiérce, Odpowiada matce i swojej freirce: «Na coś mi matusiu dobrze jeść dawała? Równo mi się widzi dolina czy skała. Kie siekierą zatnę w sękate jawory, Jak ta piana z wody, tak się kurzą wióry. Widziałaś mię, matko, jakom wóz przeskoczył, Co go Bartków Kuba na boisko toczył. Kiedym se wywinął ciupagą na Kirze, To się ludziom z okien porobiły dźwirze. Psa, choćby jak leciał, za ogon dopadnę, Ani mię przełazy nie ogłupią żadne. Czyś mię to chowała na dziada w kościele? Jak się postarzeję, legnę se w popiele. Jako ten Janosik pójdę po dziedzinie, A choćbym zaginął — imię nie zaginie. Nie płacz Hanuś darmo, bo się serce żali; Przyniosę ci zza gór pereł a korali. Wrócę ja się do cię za czas, za niedługi, A jakbym nie wrócił, ukocha cię drugi». Poszedł Jasiek na zbój w górę dolinami: Horni za nim chłopcy idą z ciupagami. Stąpa Jasiek szumnie, wysoko się niesie, że się mało znajdzie wyższe drzewo w lesie. Idzie przez Orawę, aże ziemia jęczy: Piórko mu się miga, zbroja na nim brzęczy. Świeci mu się blacha z mosiężnym łańcuszkiem, Kółeczkami zberczy ciupaga z obuszkiem. Flintę ma przez plecy, pistolet za pasem, Nóż w mosiądz oprawny, i tak idzie lasem. Zaśpiewałeś bratom Janiczku sokole, Jakby buk zaszumiał pomiędzy topole: «Śmiało chłopcy, śmiało, jest hań żyd bogaty, Będziemy mierzyli kotlikiem dukaty. Choćby ta Orawców było sto tysięcy, Ja się ich tak boję, jako wilk zajęcy. Choćbyście zjechali husary z szablami, To ja se wywinę ciupagą nad wami!» Huknęli mu na to towarzysze chórem — Szeroko, daleko leci echo borem: «Od buczka do buczka, aże do jawora Hań nasze pieniążki, hań nasza komora. Zbójecki hetmanie ku dolinom z góry, Jako się gradowe uniżają chmury» Spadł Jaś z zbójnikami w orawską zagrodę, Jak ten orzeł z wiatru na koźlątko młode. Podpalił se miasto na wsze cztery rogi: Nie chciał po ćmie macać między pola drogi. Zobaczyli ogień husary czerwony, Wiatr im konie niesie przez łąki, zagony. Przyjechali duchem, w brzęczącym rynsztunku, Dopadli zbójników jeszcze na rabunku. Broni się Jaś ostro, ciupagą się broni: Dwunastu husarów zwalił na ziem z koni. Trzynasty go husar szablą dźgnął pod ziobro — Nie pójdziesz ty więcej już na ludzkie dobro… Bronią się zbójnicy, skaczą ponad dachy, Migają im w ogniu, jako gwiazdy, blachy. Husary ich skuli w żelazne okowy, Wiedli ich przy koniach w dziedziniec zamkowy. Tam ich rychtar zamknął w zamczysku Wysokiem, Stamtąd pozierają zapłakanym okiem. Ku Tatrom się potok przez łąki przelewa, A Jaś patrzy za nim, zasmucony śpiewa: «Po coś mię rodziła, matko moja miła? Kie mię wieszać pójdą, będziesz się hańbiła. Pierwej ten Dunajec zwyrtnie się do góry, Niźli mię wypuszczą za te białe mury. żałuj Panie Boże, com ja we frasunku: ślubowałem na mszę dukata z rabunku. Ej! Kieby to Bóg dał, cobym ja się wrócił, Rychtarem bym orał, husarami młócił. Bratowie, bratowie, kochami bratowie, Będą nam rąbali głowiczld katowie. żegnajmyż się teraz mili towarzysze, Jutro nami wiater zimny zakołysze». «Hej! góry, polany i zielone lasy, żegnamy was dzisiaj na wieczyste czasy…» Tak oni śpiewają na zamku w okowach, A Hanusia w lesie zawodzi przy krowach: «Strzegłaś matko Jasia, jako swej źrenicy: Dziś-ci go powiodą, oj, ku szubienicy. Chowałaś go matko, jak tego sokoła, A dziś ci go rzucą do ciemnego doła. We dnie miesiąc, gwiazdy będą się świeciły, Kiedy ku mnie przyjdzie mój kochanek miły. Prędzej gniazdko zlepi jaskółka na hali, Niż się moje serce Janiczka odżali. Kwitnie biała lilia, kwitnie majeranek, Ale darmo więdnie mój zielony wianek. Srebrzy się mi siano na stodole świeże, łzamim je srebrzyła, sama na niem leżę. Nie będę ja w ślubnej chodziła sukience, Nie pierścionka mi trza, ale krzyżyk w ręce. Nie ściel mi matusiu łóżeczka na dwoje: Drewniana trumienka będzie łóżko moje. Panienko najświętsza, czyś zaniewidziała, Coś mi mego Jasia śmierci zabrać dała?…» W stajni matka siwa koniom jeść zakłada Siano za drabinę, i tak do nich gada: «Sama wam jeść daję koniki cisawe, Bo mi Jasia wzięli na zamek w Orawę. Ani ja się moim synem nie ucieszę, Ani on wam zgrzebłem grzywy nie rozczesze. Koniki cisawe, czekać go daremnie, Czekajcie, aż serce rozpęknie się we mnie. Pole mi zarośnie, zmarnieje chudoba, Dyć se Pan Bóg robi, co mu się spodoba». Starodawny grajek poprzed karczmą siedzi; Wybił-że on, wybił niemało niedźwiedzi. Głowa mu zsiwiała, jako wierch od śniegu,. śmierć go wnet zabierze, jak drwal jodłę z brzegu. Brzęczy na gęślikach nutę staroświecką, Wyskładał i śpiewa na nutę zbójecką: sjanosik, Janosik w czarnej ziemi leży, Byłże to chłop głośny, jako dzwon na wieży. Szeroko, daleko dzwon na świat wybija : Co Janosik kroczył, niosła się gloryja. Urwałeś się dzwonie, nic-że już po tobie: Skończył się Janosik, leży w czarnym grobie. Dobrzy chłopcy byli, kanyż się podzieli? Hej! Jeden po drugim marnie wyginęli. Hej! Jęczały Tatry, jęczały wąwozy, Kiej im zakładali na gardła powrozy. Pogniły jawory i limbowe lasy, Ka się nam podziały nasze dobre czasy?…» ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/piesn-o-jasku-zbojniku. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest w domenie publicznej. Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Wolne Lektury zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Wybór poezji, nakł. Gebethnera i Wolffa, Warszawa 1897 Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Śląską z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BŚ. Opracowanie redakcyjne i przypisy: Paweł Kozioł, Marta Niedziałkowska, Weronika Trzeciak.