Jacek PodsiadłoWychwyt GrahamaLelów. Niech żyje śmierć

    1
    Niekształt jeziora jak andrzejkowa wróżba,
    wiatr, suchy szelest zeszłorocznych trzcin. 150
    kilometrów w nogach, masło zmęczenia dobrze ubite
    w mięśniach. Jak ulirycznić rower, zabytkowe złożenie
    5
    kilku podstawowych mechanizmów? Uczulenie
    na barwy, pojedyncze zapachy, dźwięki w pozycji
    izolowanej. Nos szarpie narkotyk powietrza.
    Gotowe obrazy: latawiec nad łąką maleńki jak plemnik,
    jedynak w całym błękicie. Dzieci podążające
    10
    na Mszę, ze święconką w plecionych koszyczkach
    jak z chorym kotem, uważne. Wilgotne zatoki zmierzchu,
    punkcje halogenów. Kubistyczny kościół jak makieta rakiety
    oświetlona od wewnątrz, odłączam rzężącą prądniczkę,
    żeby usłyszeć pół zdania od dowódcy lotu: to noc
    15
    rozerwania potęg
    zła i ciemności, śmierci i grzechu. Tak?
    Rozbijamy namiot, nad nami okrągłe
    odblaskowe światło księżyca. Wodne ptactwo jęczy
    na sto sposobów, z oddali słychać co trochę
    20
    głos, jakby olbrzym dmuchał w butelkę po piwie
    wielkości bojlera. O jutrzni będą nas budzić
    dzwony i huk jak z armat, nieznany mi zwyczaj,
    umarły by zmartwychwstał. Runą wszelkie budowle,
    każdemu wcześniej czy później
    25
    zawali się świat, u podstawy jest kilka
    prostych mechanizmów, zagadkowe złożenie.
    Martwo szeleści przeszłość. Trwoga. Wesołych świąt.