Maria Pawlikowska-JasnorzewskaJa

    1
    Było raz dziecko zabawne i tłuste. Umarło. Nie ma go nigdzie.
    Biegało po domu, krzyczało. Są jeszcze jego fotografie w salonie.
    Aż śmiać się i istnieć przestało, i nikt się nie zdziwił tej krzywdzie,
    choć było tak kochane i rozpieszczone.
    5
    Gdy z domu powoli znikało, obyło się jakoś bez płaczu i pisku.
    Zabawki, sukienki, niepotrzebne pamiątki zalegają poddasze.
    Mama nieraz i do późnej nocy czuwała nad jego kołyską,
    a jednak dzisiaj, gdy je wspomina — nie płacze.
    Nazywało się tak jak ja, więc wszyscy myślą, że ja to ono,
    10
    i nie usypali mu gróbka, choćby takiego jak kopiec kreta.
    Toteż płacze nocami w kominie, że je zapomniano, zgubiono,
    że miejsce jego zajęła jakaś niedobra kobieta…