Spis treści

      Maria Pawlikowska-JasnorzewskaBandyta i diabeł

      (Panom Bandytom)

      1
      W okropnie ciemne rano, o godzinie czwartej,
      przyszli ludzie po Dudka, bandytę z Przegorzał.
      Dudek wyszedł posłusznie w otoczeniu warty,
      a za murem więzienia świt miedziany gorzał[1].
      5
      Dudek bał się ogromnie, bo któż by się nie bał,
      i z tęsknotą spoglądał, jak to słońce świta.
      Nie pragnął wcale piekła. Nie chciał także nieba.
      W ogóle nie był ciekaw. Lecz nikt się nie pytał.
      Wicher strachu trząsł Dudkiem jak umarłym listkiem.
      10
      Poprosił o papieros. Nie było i basta.
      Diabeł usłyszał. Skoczył galopem do miasta.
      Znalazł, wraca z tryumfem. A tu już po wszystkiem…

      Przypisy

      [1]

      gorzeć (daw.) — płonąć. [przypis edytorski]