Owidiusz O kosmetyce twarzy kobiecej tłum. Tadeusz Myśliński Wstęp Pierwsze krytyczne wydanie Kosmetyków ogłosił Kunz (Wiedeń, 1881). W nowszych czasach utwór ten drukowano we wszystkich niemal zbiorowych edycjach dzieł Owidiusza. Przekładu dokonano na podstawie tekstu opracowanego przez R. Ehwalda (Lipsk, Teubner 1916). Utwór, który daję tu czytelnikom w polskim przekładzie, jest zachowanym fragmentem dłuższego zapewne pierwotnie poemaciku pt. De medicamine faciei femineae. Wspomina o nim Owidiusz w swym Kunszcie miłosnym, ks. III, w 205 i nast.: „…Napisałem zresztą poświęconą wam małą książeczkę o kosmetykach; kosztowała mnie ona wiele trudu; stamtąd także możecie czerpać rady dotyczące braków waszej piękności. Sztuka moja nie jest obojętna na wasze sprawy”. (Przekład J. Rościszewskiego). Kiedy dziełko to zostało napisane, dokładnie określić się nie da. Z wyżej przytoczonej jednak wzmianki samego autora wynika, że Medicamina ujrzały światło dzienne wcześniej niż Kunszt miłosny, który ukazał się około 1 r. przed Chr. Temat bez wątpienia, według obecnych poglądów na sztukę, nie bardzo się do poezji nadawał. Lecz starożytni niejednokrotnie pozwalali sobie na takie ekstrawagancje literackie. Mógł Apulejusz, w półtora wieku niemal po Owidiuszu, opiewać w wierszu rzecz tak prozaiczną jak… proszek do zębów, mógł też Owidiusz, mający wybitną skłonność do dydaktyki, ubrać — gwoli pożytkowi pań rzymskich — w szatę poezji rozprawkę treści kosmetyczno-farmaceutycznej. Zresztą tego jedynego w swoim rodzaju poradnika dla płci nadobnej nie należy brać zbyt poważnie. Być może, iż niektóre przepisy figlarnego poety okazały się zbawienne w skutkach dla ówczesnych elegantek, inne jednak wydają się przemiłą parodią szumnie reklamowanych (po wsze czasy!) cudownych środków na upiększanie cery. Daleki jestem od twierdzenia, że Medicamina dodały świetności i blasku poetyckim wawrzynom pieśniarza z Sulmony; bądźmy jednak wdzięczni zgryźliwemu staruszkowi, którego Hellenowie zwali Chronosem, że zachowując ten szczątek, pozwolił nam zajrzeć przez… dziurkę od klucza do gotowalni rzymskiej damy. T. M. W sierpniu 1926 roku. O kosmetyce twarzy kobiecej Uczcie się o liczka swoje Pilnie dbać, rzymskie dziewczęta, O własnej powierzchowności Niechaj każda z was pamięta! Wszak wiadomo, że uprawa Plon dobywa z lichej roli I ciernistym głogom na niej Rozkrzewiać się nie pozwoli. Cierpkim jabłkom smak łagodny Nadaje wytrwała praca, A szczepione drzewo nowym Owocem wnet się wzbogaca. Na kunsztowne, piękne rzeczy Zawsze patrzymy z ochotą: Marmur kryje ziemię czarną, Dach powleka szczere złoto. W tyryjskiej, szkarłatnej farbie Barwi się jedwabne szaty; Kość słoniową na ozdoby Daje Indów kraj bogaty. Czyż, jak za króla Tacjusza Sabinkom, i wam przystoi, Zamiast dbać o własne wdzięki, Gospodarzyć w wiosce swojej ? Kiedy siedząc u kądzieli, Czerwona jak ćwik matrona Przędła, przędła bez ustanku, Nad robotą pochylona. Sama doglądała owiec, Które pasła córa miła, Sama uschnięte gałązki I drwa na ogień znosiła. Dzisiaj wasze rodzicielki Rozpieszczają was, zaiste! Wy lubicie się przystrajać W suknie kosztowne, złociste; Lubicie pachnące włosy Układać w kształtów tysiące I ozdabiać ręce swoje W drogie kamienie błyszczące. Lubicie owijać sznury Pereł wokół szyjki białej, Lubicie, by wam kolczyki Zgrabne uszka obciążały. Lecz starajcie się podobać, Nic w tym złego nie ma przecie, Skoro tylu wytwornisiów Wydaje nasze stulecie. Gdy mężowie w rzeczach mody Naśladują dziś kobiety, Cóż małżonka dodać może Jeszcze do swej toalety?… Strójcie się! Wszak chodzi o to, Byście mogły być kochane, Elegancja więc nie może Zasługiwać na naganę. Są kobiety, co choć na wsi Zakopały się głębokiej, Układają sobie włosy W rozmaite loki, fioki — Ludzkie oko ich nie widzi, Bo je skryły górskie szczyty; Niechże wdzięki ich podziwia Chociaż Athos, w niebo wzbity. Podobać się samej sobie Jest rzeczą bardzo przyjemną; Wszystkie nadobne dziewczęta Zgodzą się w tej kwestii ze mną. Paw, Junony ulubieniec, Jest wrażliwy na pochwały, Przed naszym wzrokiem roztacza Chętnie swój kostium wspaniały. Toteż łatwiej miłość zdobyć, Pielęgnując swoje lica, Niźli zażywając zioła, Jakie da wam czarownica. Nie stosujcie traw leczniczych (Bo to wszystko nic nie znaczy) Ani miłosnych odwarów, Ni śluzu zjurzonej klaczy. Nie wierz, że marsyjskie pienia Przepoławiać węże mogą, Nie wierz, że do źródła fala Może wrócić wsteczną drogą! Niech tam sobie wiedźma stara W miedź z Temesy sto lat trąca: Ni na włos z utartej drogi Nie zboczy rydwan miesiąca. Przede wszystkim dbać należy Wam o dobre obyczaje, Bo zacność dziewczęcej twarzy Wiele powabu dodaje. Miłość cnoty nie zawiedzie — Wiek urodę waszą splami I najczarowniejsze lica Poorze kiedyś zmarszczkami. Przyjdzie czas, że od zwierciadła Ze zgrozą się odwrócicie, Że powodem nowych zmarszczek Własne będzie wam odbicie. Ale cnota przetrwa lata I ma zawsze urok świeży; Nierzadko długość kochania Od cnoty właśnie zależy… Więc posłuchaj mych wskazówek, A płeć zyskasz śnieżnobiałą, Kiedy ze snu się przebudzisz, Co kołysał słodko ciało. Ziarna jęczmienia takiego, Jaki daje Libii gleba, Z plewy i wszelkiej powłoki Najstaranniej obrać trzeba. Jęczmienia ma być dwa funty; Weź tę samą ilość wyki I wbij dziesięć całych jajek W wymienione specyfiki. Kiedy wszystko doskonale Już przesuszy się na wietrze, Niech na żarnach ci oślica To na miałki proszek zetrze. Umiel też rogi jelenie (Pierwsze, jakie zrzuca zwierzę) I zsyp razem — wiedz, że tego Szóstą część funta się bierze. Gdy się owe ingrediencje Staną mąką drobną, zbitą, Natychmiać przesiać ją trzeba Przez możliwie gęste sito. Dodaj dwanaście cebulek Narcyzów (ale bez skóry), Utłucze ci je w moździerzu Marmurowym sługa który — Nadto gumy i orkiszu Etruskiego uncji parę, Zasię miodu dziewięć razy Pomnożoną takąż miarę. Każda dama, co tę pastę Na oblicze będzie kładła, Jaśniej będzie tysiąckrotnie Od własnego lśnić zwierciadła. Upraż bladego łubinu. Nie protestuj zbyt zawzięcie, Gdy ci powiem: dodaj bobu, Co to sprawia… brzuszka wzdęcie. Razem sześć funtów, pół na pół, Po czym owa mieszanina, Jak i w poprzedniej recepcie, Niech sobie jedzie do młyna. Domieszaj trochę blejwasu, Czerwonej saletry piany Oraz irysu, co zwykle Z Ilirii jest sprowadzany. Każ te środki zagnieść młodą, Krzepką dłonią i weź z tego Co najwyżej jedną uncję, Więcej — niech cię bogi strzegą! Dodaj jeszcze glinki, z której Zimorodek gniazdo lepi, I masz krem, co wszelkie skazy Z lic usunie ci najlepiej. Jaką dozę tego środka Trzeba użyć, pytasz mi się: Niewiele, pół uncji tylko Zalecam w moim przepisie. Jeśli tymi kosmetyki Ciało sobie chcesz smarować, To czystym miodem z Attyki Ingrediencje te rozprowadź. Choć kadzidło bóstwom służy I łagodzi gniew ich srogi, Nie znaczy to, by wyłącznie Miały zeń korzystać bogi. Kadzidło zmieszaj z saletrą (Co usuwa pryszcze z cery), Weź każdego z tych składników Nie więcej nad uncje cztery. Dodaj też cokolwiek gumy — Ot, część czwartą — z drzewnej kory I kawałek tłustej mirry, Nie za wielki, ale spory. Utłucz wszystko to w moździerzu, Przesiej potem przez rzeszoto I do mączki otrzymanej Lej patokę szczerozłotą. Możesz i włoskiego kopru Do mirry dosypać snadnie (Na dziewięć szczypt tej żywicy Kopru pięć wziąć ci wypadnie). Ususzonej róży tyle, Ile zmieści ci się w dłoni, Po czym soli amonowej I kadzidła przydaj do niej. Niechaj w odwarze jęczmienia Masa ta pomięknie dłużej (Waga soli wraz z kadzidłem Ma być równa wadze róży). Każda dama, co oblicze Maścić zechce tą pomadką, W krótkim czasie będzie miała Cerę jak aksamit gładką. Znałem białogłowę, która Kładła mak do zimnej wody, Trzeć kazała go i potem Nacierała nim jagody… Na tym urywa się zachowany tekst utworu. ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/owidiusz-o-kosmetyce-twarzy-kobiecej/. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest w domenie publicznej. Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Wolne Lektury zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Owidjusz, O kosmetyce twarzy kobiecej, tłum. Tadeusz Myśliński, wyd. E. Wende, Warszawa 1928. Wydawca: Fundacja Wolne Lektury Publikacja wydana w ramach biblioteki Wolne Lektury (wolnelektury.pl). Opracowanie redakcyjne i przypisy: Wojciech Kotwica.