- Bijatyka: 1
- Córka: 1
- Dama: 1 2
- Dar: 1
- Filozof: 1
- Flirt: 1
- Gniew: 1
- Grzeczność: 1 2 3
- Jedzenie: 1
- Klejnot: 1
- Kobieta: 1
- Kochanek: 1
- Kłótnia: 1 2
- Małżeństwo: 1 2 3
- Mieszczanin: 1 2 3 4 5
- Miłość: 1 2
- Muzyka: 1
- Mąż: 1 2 3
- Młodość: 1
- Nauczyciel: 1 2 3
- Nauka: 1 2 3 4 5
- Pan: 1 2 3 4
- Państwo: 1
- Pieniądz: 1 2 3 4 5
- Pogarda: 1
- Polityka: 1
- Pozycja społeczna: 1 2 3 4 5 6 7
- Serce: 1 2
- Starość: 1
- Strój: 1
- Szczęście: 1
- Szkoła: 1
- Szlachcic: 1 2 3 4 5 6
- Sztuka: 1
- Słowo: 1 2 3 4
- Sługa: 1 2 3 4
- Taniec: 1
- Uczeń: 1 2
- Uczta: 1
- Wino: 1
- Wiosna: 1
- Zabawa: 1
- Zima: 1
- Zwierzęta: 1
- Śmiech: 1
- Śpiew: 1
- Żona: 1 2 3 4
Uwspółcześnienia:
interpunkcja (uzgodnienie z budową gramatyczną zdań)
pisownia łączna i rozdzielna, np. powinienbyś -> powinien byś; pocichu->po cichu; dosyta -> do syta; pisownia partykuł: daj że -> dajże, ej że -> ejże, słuchajno -> słuchaj no; jakgdyby -> jak gdyby (nie przy czasowniku); jakżeście -> jak żeście
pisownia joty, np. genjusz -> geniusz, filozofji -> filozofii
zmiany leksykalne (w tym ortograficzne), np. puhar -> puchar
fleksja, np. tem -> tym; osieł -> osioł
Znaleziono błąd źródła: wpost -> wprost
MolièreMieszczanin szlachcicemkomedia w pięciu aktach z baletemtłum. Tadeusz Boy-Żeleński
Osoby komedii:
-
pan Jourdain, mieszczanin
-
pani Jourdain, jego żona
-
Lucylla, córka pana Jourdain
-
Kleont, zalotnik Lucylli
-
Dorymena, markiza
-
Dorant, hrabia, zalotnik Dorymeny
-
Michasia, służąca pana Jourdain
-
Covielle, służący Kleonta
- Nauczyciel Muzyki
- Uczeń Nauczyciela Muzyki
- Nauczyciel Tańca
- Nauczyciel Fechtunku
- Nauczyciel Filozofii
- Krawiec
- Czeladnik krawiecki
- dwóch lokajów
Osoby baletu w pierwszym akcie:
- Śpiewaczka
- dwóch śpiewaków
- tancerze
Osoby baletu w drugim akcie:
-
czeladnicy krawieccy tańczący
Osoby baletu w trzecim akcie:
-
kucharze tańczący
Osoby baletu w czwartym akcie (Ceremonia turecka):
- Mufti
-
Turcy śpiewający, towarzyszący Muftiemu
-
Derwisze śpiewający
-
Turcy tańczący
Osoby baletu w piątym akcie (Balet narodów):
-
człowiek rozdający książeczki, tańczący
-
natręty, tańczące
-
tłum widzów, tańczący
- pierwszy elegant
- drugi elegant
- pierwsza elegantka
- druga elegantka
- pierwszy gaskończyk
- drugi gaskończyk
- Szwajcar
- Stary mieszczuch gaduła
- Stara mieszczka gaduła
-
Hiszpanie, śpiewający i tańczący
- włoszka
- włoch
- arlekiny
- pajace
- skoczki
- śpiewacy
- tancerze
Rzecz dzieje się w Paryżu, w domu pana Jourdain.
AKT PIERWSZY
Orkiestra gra uwerturę, podczas gdy na środku sceny Uczeń Nauczyciela Muzyki układa przy stole arię, którą pan Jourdain zamówił sobie jako serenadę.
SCENA I
Nauczyciel Muzyki, Uczeń Nauczyciela Muzyki,
Nauczyciel Tańca, Troje śpiewaków,
Dwóch skrzypków, Czterech tancerzy
NAUCZYCIEL MUZYKI
do śpiewaków
1Chodźcie, chodźcie do tej sali i zaczekajcie tu, aż nadejdzie!
NAUCZYCIEL TAŃCA
do tancerzy
2I wy także, o, z tej strony!
NAUCZYCIEL MUZYKI
do Ucznia
UCZEŃ
NAUCZYCIEL MUZYKI
NAUCZYCIEL TAŃCA
NAUCZYCIEL MUZYKI
7Tak, serenada, którą kazałem ułożyć naprędce, czekając, aż się poczciwiec obudzi.
NAUCZYCIEL TAŃCA
NAUCZYCIEL MUZYKI
9Usłyszysz pan razem ze słowami, skoro on nadejdzie. Będzie tu lada chwila.
NAUCZYCIEL TAŃCA
NAUCZYCIEL MUZYKI
11To prawda. Obaj znaleźliśmy człowieka, jakiego nam było trzeba. To mi gratka dla nas ten pan Jourdain ze swymi pretensjami do szlachectwa i elegancji! Należałoby życzyć pańskiemu tańcowi i mojej muzyce, aby wszyscy byli doń podobni.
NAUCZYCIEL TAŃCA
12Niezupełnie; co do mnie, wolałbym, aby klient nieco więcej rozumiał się na rzeczy.
NAUCZYCIEL MUZYKI
13Prawda, że się nietęgo rozumie, ale tęgo płaci — a naszym sztukom trzeba tego obecnie więcej niż czegokolwiek.
NAUCZYCIEL TAŃCA
14Co do mnie, przyznam, iż mimo wszystko sława ma jednak swój powab. Poklask nie jest dla mnie rzeczą obojętną; uważam, że w jakiej bądź dziedzinie sztuki przykro jest dla artysty popisywać się przed stadem nieuków i zdawać swoje utwory na łaskę barbarzyńskich sądów lada cymbała. Mów, co chcesz, jednak miło jest pracować dla osób zdolnych ocenić delikatne odcienie sztuki, umiejących odczuć piękność dzieła i pochlebnymi słowy uwieńczyć naszą pracę. Tak, najmilsza nagroda, jaką można otrzymać za swą działalność, to wiedzieć, że jest zrozumianą, słyszeć, jak się spotyka z zaszczytnym poklaskiem. Nic, moim zdaniem, nie może lepiej opłacić trudów i nie ma dla uszu wyborniejszej słodyczy niż oświecona i rozumna pochwała.
NAUCZYCIEL MUZYKI
15Zgadzam się na to i smakuję w nich niemniej od pana. To pewna, nic milej nie głaska po sercu — ale cóż: z kadzidła nie zrobi się chleba. O samych zachwytach niedaleko człek zajedzie, trzeba dołączyć coś podstawniejszego: najlepszy sposób chwalenia, to chwalić pełnymi rękami. Jest to w istocie człowiek ograniczony, bez wykształcenia; paple i mędrkuje o wszystkim trzy po trzy; jeśli co pochwali, to z pewnością najgłupiej w świecie — ale pieniądze jego prostują sądy jego umysłu, jego sakiewka ma wiele zdrowego rozsądku i smaku, pochwały, którymi nas raczy, posiadają dźwięk czystego złota. Sam widzisz, ten ciemny mieszczuch więcej wart jest dla nas od światłego magnata, który nas tu wprowadził.
NAUCZYCIEL TAŃCA
16Jest w tym coś prawdy. Jednakże moim zdaniem za wiele nacisku kładziesz na stronę pieniężną: korzyści materialne są rzeczą tak niską, że nie godzi się przyzwoitemu człowiekowi zdradzać do nich przywiązania.
NAUCZYCIEL MUZYKI
17Jednak i ty zgarniasz bez ceremonii dukaty, którymi poczciwiec cię obsypuje.
NAUCZYCIEL TAŃCA
18Zapewne, ale nie pokładam w nich całego szczęścia; pragnąłbym, aby przy swoim majątku posiadał także nieco znawstwa i gustu.
NAUCZYCIEL MUZYKI
19I ja bym wolał — nad tym też pracujemy, ile w naszej mocy. Tymczasem on daje nam sposobność zyskania w świecie jakiego takiego rozgłosu i płaci za innych to, co inni będą chwalili za niego.
NAUCZYCIEL TAŃCA
SCENA II
Pan Jourdain w szlafroku i czapeczce nocnej, Nauczyciel Muzyki, Nauczyciel Tańca, Uczeń Nauczyciela Muzyki, Śpiewaczka, Dwóch śpiewaków, Tancerze, Dwaj lokaje
PAN JOURDAIN
21I cóż, panowie? Co słychać? Pokażecie mi teraz swoje figielki?
NAUCZYCIEL TAŃCA
PAN JOURDAIN
23No, to… Jakże wy to nazywacie?… Prolog czy dialog.
NAUCZYCIEL TAŃCA
NAUCZYCIEL MUZYKI
PAN JOURDAIN
26Dałem wam troszkę czekać, ale bo też dzisiaj ustroję się tak, jak się ubierają ludzie dystyngowani… Szelma krawiec przysłał mi parę jedwabnych pończoch: uf, myślałem, że już nigdy nie wdzieję.
NAUCZYCIEL MUZYKI
27Najchętniej zaczekamy, aż pan będzie miał wolniejszą chwilę.
PAN JOURDAIN
28Proszę was, nie odchodźcie, póki mi nie przyniosą ubrania: chciałbym, abyście mnie widzieli.
NAUCZYCIEL TAŃCA
PAN JOURDAIN
30Ujrzycie mnie w całej paradzie od stóp aż do głowy.
NAUCZYCIEL MUZYKI
PAN JOURDAIN
32O, kazałem sobie zrobić ten szlafrok…
NAUCZYCIEL TAŃCA
PAN JOURDAIN
34Krawiec mi powiedział, że cały wielki świat ubiera się tak na rano.
NAUCZYCIEL MUZYKI
36Lokaje! Hej! Gdzie moi lokaje!
PIERWSZY LOKAJ
PAN JOURDAIN
38Nic. Chciałem się przekonać, czy dajecie baczenie, do Nauczyciela Muzyki i Nauczyciela Tańca Jak się wam podoba moja liberia?
NAUCZYCIEL TAŃCA
PAN JOURDAIN
rozchylając poły szlafroka i pokazując obcisłe spodnie z czerwonego i kamizelkę z zielonego aksamitu
40To negliżyk, w którym zwykłem odbywać ranne ćwiczenia.
NAUCZYCIEL MUZYKI
PAN JOURDAIN
PIERWSZY LOKAJ
PAN JOURDAIN
DRUGI LOKAJ
PAN JOURDAIN
zdejmując szlafrok
46Trzymajcie! do Nauczyciela Muzyki i Nauczyciela Tańca Dobrze tak?
NAUCZYCIEL TAŃCA
47Wybornie, nie można lepiej.
PAN JOURDAIN
48Pokażcież swoje sztuczki!
NAUCZYCIEL MUZYKI
49Chciałem przedtem, abyś pan usłyszał jedną aryjkę ułożoną wskazując Ucznia do serenady, którą pan był łaskaw zamówić. To jeden z moich uczniów, obdarzony wielkim talentem do rzeczy tego rodzaju.
PAN JOURDAIN
50Dobrze, ale nie trzeba było brać ucznia: mogłeś pan sam sobie zadać tę fatygę.
NAUCZYCIEL MUZYKI
51Nie trzeba, szanowny panie, fałszywie tłumaczyć sobie nazwy „uczeń”. Tego rodzaju uczniowie nie ustępują największym mistrzom; co zaś do aryjki, jest po prostu zachwycająca. Niech pan posłucha!
PAN JOURDAIN
do lokajów
52Dajcie szlafrok, lepiej mi będzie słuchać… Czekajcie, nie: zdaje mi się, lepiej będzie bez szlafroka. Nie, dawajcie zresztą, tak będzie lepiej!
ŚPIEWACZKA
Dzień i noc wzdycham, Iris, długie lata
Pod twojej chatki zbyt nieczułym progiem;
55Jeśli to ma być miłości zapłata,
Cóż byś uczynić mogła ze swym wrogiem?
PAN JOURDAIN
57Piosenka coś trochę smutna — to mnie usypia; wolałbym, żebyście ją przypieprzyli tu i ówdzie trochę.
NAUCZYCIEL MUZYKI
58Melodia musi być dostrojona do słów, proszę pana.
PAN JOURDAIN
59Kiedyś nauczył mnie ktoś bardzo ładnej nuty. Czekajcie… zaraz… jak on to powiada?
NAUCZYCIEL TAŃCA
61Coś tam jest o baranie.
NAUCZYCIEL TAŃCA
PAN JOURDAIN
63Tak. Aha, mam!
śpiewa
Gdym spotkał mą Jagusię
65W wiosenny ów poranek,
Zrazum ją wziął za trusię,
Potulną jak baranek.
Och, och! Och, och!
Dziś, patrząc na jej lico,
70Wzdycham: ach, tygrysico!
71A co, nie ładna?
NAUCZYCIEL MUZYKI
NAUCZYCIEL TAŃCA
73I śpiewa pan doskonale!
PAN JOURDAIN
74To tak sam z siebie; nie uczyłem się nigdy muzyki.
NAUCZYCIEL MUZYKI
75Powinien by się pan uczyć tak jak tańca. To dwie sztuki najściślej ze sobą złączone…
NAUCZYCIEL TAŃCA
76Otwierające umysłowi najszlachetniejsze horyzonty…
PAN JOURDAIN
77Czy ludzie dystyngowani uczą się także muzyki?
NAUCZYCIEL MUZYKI
PAN JOURDAIN
79Zatem będę się uczył. Ale nie wiem, doprawdy, gdzie znajdę czas na tę naukę: oprócz fechmistrza, który mię kształci w robieniu szpadą, przyjąłem także nauczyciela filozofii; ma rozpocząć właśnie dziś rano.
NAUCZYCIEL MUZYKI
80Filozofia, zapewne, to też coś, ale muzyka, panie, muzyka…
81Muzyka i taniec… Muzyka i taniec to wszystko, czego człowiekowi potrzeba.
NAUCZYCIEL MUZYKI
82Nie ma nic, co by było równie pożyteczne dla państwa jak muzyka.
NAUCZYCIEL TAŃCA
83Nie ma nic, co by było ludziom tak niezbędne jak taniec.
NAUCZYCIEL MUZYKI
84Bez muzyki państwo nie mogłoby istnieć.
NAUCZYCIEL TAŃCA
85Bez tańca człowiek byłby do niczego niezdatny.
NAUCZYCIEL MUZYKI
86Wszystkie niesnaski, wszystkie wojny w świecie wynikają tylko z zaniedbania wiedzy
muzycznej.
NAUCZYCIEL TAŃCA
87Wszystkie nieszczęścia ludzkie, klęski, których tak pełno w historii, głupstwa polityków, przegrane bitwy — wszystko to pochodzi jedynie z niedostatecznej umiejętności tańca.
PAN JOURDAIN
NAUCZYCIEL MUZYKI
89Czy wojna nie wynika z braku jedności?
PAN JOURDAIN
NAUCZYCIEL MUZYKI
91Gdyby więc wszyscy uczyli się muzyki, czy nie byłoby to drogą do zgodnego zestroju, który zapewniłby pokój całemu światu?
PAN JOURDAIN
NAUCZYCIEL TAŃCA
93Skoro człowiek popełni jakiś błąd, bądź w sprawach rodzinnych, bądź w rządzeniu państwem lub prowadzeniu armii, czy nie powiada się: zrobił fałszywy krok?
PAN JOURDAIN
NAUCZYCIEL TAŃCA
95A zrobienie fałszywego kroku czy może wynikać z czego innego, jak z nieumiejętności tańca?
PAN JOURDAIN
96Daję słowo, macie słuszność.
NAUCZYCIEL TAŃCA
97Chcieliśmy panu tylko wykazać doskonałość i pożyteczność tańca i muzyki.
PAN JOURDAIN
98Teraz mi to jest zupełnie jasne.
NAUCZYCIEL MUZYKI
99Czy chce pan obecnie poświęcić nam chwilę?
PAN JOURDAIN
NAUCZYCIEL MUZYKI
101Mówiłem już: jest to mała próba wyrażenia rozmaitych rodzajów uczuć za pomocą muzyki.
PAN JOURDAIN
NAUCZYCIEL MUZYKI
do śpiewaków
103Proszę, chciejcie się zbliżyć! do pana Jourdain Niech pan sobie wyobrazi, że oni są przebrani za pasterzy.
PAN JOURDAIN
104Po cóż zawsze za pasterzy? Wszędzie teraz ci pasterze.
NAUCZYCIEL MUZYKI
105Skoro się każe ludziom wyrażać myśli za pomocą muzyki, trzeba dla prawdopodobieństwa przenieść ich w świat pasterski. Śpiew był zawsze umiłowany przez pasterzy, nie byłoby zaś rzeczą naturalną, aby na przykład książęta lub mieszczanie wyśpiewywali swe uczucia.
PAN JOURDAIN
106Niechże i tak będzie! Zaczynajmy!
WSTAWKA MUZYCZNA
Śpiewaczka i Dwóch śpiewaków
ŚPIEWACZKA
Gdy duszą naszą owładnie kochanie,
Gdy w serce wedrze się młode,
Rozkoszą dlań tęsknota, rozkoszą wzdychanie —
110A jednak, oto me zdanie,
Nie masz słodszego nic ponad swobodę.
PIERWSZY ŚPIEWAK
Ach, nie masz słodszego nic nad te zapały,
Nad płomień ów mocny zarazem i tkliwy,
Co w sercach dwóch naraz zagości;
115To życia balsam prawdziwy —
Odrzyjcie życie z miłości,
A powab zniknie zeń cały.
DRUGI ŚPIEWAK
I któż by się bronił miłosnej rozterce,
Ach, gdyby wierność była jej nagrodą —
120Lecz czyliż spotkał kto pasterkę młodą,
By stałe w piersiach swych nosiła serce?
W tej płci niewdzięcznej, okrutnej
Kto szczęścia szuka, los znajdzie zbyt smutny.
PIERWSZY ŚPIEWAK
ŚPIEWACZKA
DRUGI ŚPIEWAK
PIERWSZY ŚPIEWAK
ŚPIEWACZKA
DRUGI ŚPIEWAK
Na próżno wzgardzić się silę!
PIERWSZY ŚPIEWAK
130Ach, porzuć dla miłości nienawiść tak srogą!
ŚPIEWACZKA
Serca bogate w wierności zalety
Istnieć na świecie wszak mogą!
DRUGI ŚPIEWAK
Ach, gdzież ich szukać, niestety!
ŚPIEWACZKA
By bronić więc naszej sławy,
135Pokochać cię jam gotowa.
DRUGI ŚPIEWAK
Lecz któż ukoi obawy,
Czy umiesz dotrzymać słowa?
ŚPIEWACZKA
Spróbujmyż więc, czyje serce
Lepiej miłuje i mocniej.
DRUGI ŚPIEWAK
140Tak, i niechaj przeniewiercę
Bogowie skarzą wszechmocni!
WSZYSCY TROJE
Uczyńmy stałość swą chlubą
I złączmy nasze zapały —
Jak słodko kochać, jak lubo,
145Gdy płomień wierny i trwały!
PAN JOURDAIN
NAUCZYCIEL MUZYKI
PAN JOURDAIN
148Doprawdy, niezgorzej sklecone; są tam różne przyśpiewki wcale sobie niczego.
NAUCZYCIEL TAŃCA
149Oto znów z mego zakresu mała próbka najpiękniejszych ruchów i najwdzięczniejszych póz, jakimi tylko taniec może być urozmaicony.
PAN JOURDAIN
NAUCZYCIEL TAŃCA
151Co się panu podoba, do tancerzy Proszę.
SCENA BALETOWA
czterech tancerzy wykonywa rozmaite rodzaje kroków i ustawia się w różne grupy, stosownie do wskazówek Nauczyciela Tańców
AKT DRUGI
SCENA I
Pan Jourdain, Nauczyciel Muzyki, Nauczyciel Tańca
PAN JOURDAIN
152To, to było wcale niegłupie: narodek tęgo wywijał.
NAUCZYCIEL MUZYKI
153Skoro taniec przepleciemy muzyką, będzie robił jeszcze korzystniejsze wrażenie; zobaczysz pan, co to za cacko ten balecik, który ułożyliśmy dla pana.
PAN JOURDAIN
154Spieszcie się tylko, panowie: osoba, dla której zgotowałem wszystkie te komedie, uczyni mi ten zaszczyt, iż przybędzie tu dziś na obiad.
NAUCZYCIEL TAŃCA
NAUCZYCIEL MUZYKI
156Zresztą niech pan nie myśli, że to już koniec: osobistość taka jak pan, człowiek prowadzący dom tak wspaniale i mający tyle zrozumienia dla wszystkiego, co piękne, powinien dawać u siebie koncert co środę albo co czwartek.
PAN JOURDAIN
157Czy ludzie dystyngowani dają u siebie koncerty?
NAUCZYCIEL MUZYKI
PAN JOURDAIN
159Więc i ja będę. Czy to ładne?
NAUCZYCIEL MUZYKI
160I jak! Potrzeba panu trzech głosów: sopran, tenor i bas; do akompaniamentu zaś altówka, teorban, klawicymbał dla basso continuo i dwoje skrzypiec do riturneli.
PAN JOURDAIN
161Trzeba by także postarać się o kobzę. Kobza to mój ulubiony instrument, nadzwyczaj melodyjny.
NAUCZYCIEL MUZYKI
PAN JOURDAIN
163Niechże pan nie zapomni dostawić muzykantów, którzy mają przyśpiewywać podczas obiadu!
NAUCZYCIEL MUZYKI
164Wszystko, czego będzie trzeba.
PAN JOURDAIN
165I przede wszystkim, aby balet był ładny.
NAUCZYCIEL MUZYKI
166Będzie pan zadowolony, zwłaszcza z paru menuecików, które się w nim znajdą dla pana.
PAN JOURDAIN
167Tak, menuet to mój taniec; chciałbym, abyś mnie pan mógł w nim widzieć. Dalej, panie tancmistrzu!
NAUCZYCIEL TAŃCA
168Niech pan włoży kapelusz z łaski swojej.
Pan Jourdain bierze kapelusz z rąk lokaja i kładzie go na szlafmycę. — Nauczyciel Tańca ujmuje Pana Jourdain za rękę i prowadzi w taniec na nutę menueta, którego sam śpiewa La, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la. Proszę w takt, jeśli łaska. La, la, la, la, la. Nogi prosto stawiać! La, la, la. Nie ruszać tak ramionami! La, la, la, la, la. Podnieść główkę! Stopy na zewnątrz! La, la, la.
Piersi naprzód!
PAN JOURDAIN
NAUCZYCIEL MUZYKI
171Aha, jeszcze coś! Naucz mnie pan ukłonu, jaki się składa na powitanie markizy: będzie mi to niedługo potrzebne.
NAUCZYCIEL TAŃCA
172Ukłon na powitanie markizy?
PAN JOURDAIN
173Tak, markizy imieniem Dorymena.
NAUCZYCIEL TAŃCA
174Niechże mi pan poda rękę!
PAN JOURDAIN
175Nie, niech pan tylko pokaże; ja zapamiętam.
NAUCZYCIEL TAŃCA
176Jeśli pan chce ją pozdrowić z wielkim uszanowaniem, trzeba najpierw cofnąć się nieco wstecz przy pierwszym ukłonie, zbliżyć wśród trzech następnych, przy ostatnim zaś pochylić się aż do jej kolan.
PAN JOURDAIN
177Niechże pan popróbuje! Nauczyciel Tańca wykonywa potrójny ukłon Dobrze.
SCENA II
Pan Jourdain, Nauczyciel Muzyki, Nauczyciel Tańca, Lokaj
LOKAJ
178Jaśnie panie, przybył mistrz fechtunku.
PAN JOURDAIN
179Powiedz, niech wejdzie; tu odbędziemy lekcję.
do Nauczyciela Muzyki i Nauczyciela Tańca Chcę, abyście widzieli.
SCENA III
Pan Jourdain, Nauczyciel Fechtunku, Nauczyciel Muzyki, Nauczyciel Tańca, Lokaj
trzymający w ręku dwa florety
NAUCZYCIEL FECHTUNKU
wziąwszy dwa florety z rąk lokaja i podawszy jeden panu Jourdain
180Proszę pana, ukłon. Ciało prosto. Oprzeć się trochę na lewym udzie! Nogi nie tak szeroko. Stopy na jednej linii. Dłoń na wysokości biodra. Koniec szpady naprzeciw własnego ramienia. Ramię nie tak wyprężone. Lewa ręka na wysokości oka. Lewa łopatka nieco wstecz. Głowa prosto. Patrzeć śmiało! Naprzód! Ciało spokojnie. Proszę się złożyć w kwarcie i atakować tak samo. Raz, dwa. Do pozycji! Jeszcze raz wypad; śmiało! Uskok w tył! Kiedy pan atakuje trzeba, aby szpada szła naprzód, a ciało było dobrze podane wstecz. Raz, dwa. Dalej, złóż się pan w tercji i atakuj tak samo! Naprzód! Ciało spokojnie. Naprzód! Wypad! Raz, dwa. Do pozycji! Jeszcze wypad! Raz, dwa. Skok wstecz! Parować proszę, parować! Nauczyciel Fechtunku daje mu kilka pchnięć, wołając Parować!
PAN JOURDAIN
NAUCZYCIEL MUZYKI
NAUCZYCIEL FECHTUNKU
183Już panu tłumaczyłem, cała tajemnica robienia bronią polega tylko na dwóch rzeczach, to jest, aby bić a nie dostawać. Wykazałem to panu kiedyś w sposób doświadczalny: niepodobieństwem jest, abyś dostał pchnięcie, o ile zdołasz uchylić szpadę przeciwnika od linii własnego ciała, a to znów zależy jedynie od małego ruchu przegubem do wewnątrz albo na zewnątrz.
PAN JOURDAIN
184Zatem w ten sposób, choćby nawet człek nie był zbyt odważny, może być pewny, że zabije przeciwnika, a sam nie oberwie?
NAUCZYCIEL FECHTUNKU
185Oczywiście; czy nie wykazałem tego na przykładzie?
PAN JOURDAIN
NAUCZYCIEL FECHTUNKU
187Z tego wynika jasno, jakim szacunkiem powinno by się nas otaczać w każdym państwie i o ile sztuka robienia bronią góruje nad innymi zbytecznymi umiejętnościami jak taniec i muzyka.
NAUCZYCIEL TAŃCA
188Powoli, mości fechmistrzu! Mów no pan o tańcu z większym uszanowaniem!
NAUCZYCIEL MUZYKI
189Naucz się pan, jeśli łaska, jak należy cenić dostojeństwo muzyki!
NAUCZYCIEL FECHTUNKU
190Śmieszni z was doprawdy ludzie: porównywać swoje figle do mojej sztuki.
NAUCZYCIEL MUZYKI
NAUCZYCIEL TAŃCA
192A, to mi pocieszna figura, pajac w tym głupim plastronie[1]!
NAUCZYCIEL FECHTUNKU
193Mój ty wielki tancmistrzu, ja cię tu nauczę tańczyć jak należy. A ty, mój wielki muzykancie, zaraz mi zaśpiewasz i to bardzo cienko.
NAUCZYCIEL TAŃCA
194Poczekaj, ty ze swoim rożenkiem, ja cię nauczę twojego rzemiosła!
PAN JOURDAIN
195Czyś pan oszalał, szukać kłótni z człowiekiem, który ma w małym palcu wszystkie kwarty i tercje i umie zabić człowieka w sposób doświadczalny?
NAUCZYCIEL TAŃCA
196Drwię sobie z jego doświadczalnego sposobu, z jego kwartą i tercją razem.
PAN JOURDAIN
do Nauczyciela Tańca
NAUCZYCIEL FECHTUNKU
do Nauczyciela Tańca
PAN JOURDAIN
199Ależ, panie fechmistrzu!
NAUCZYCIEL TAŃCA
do Nauczyciela Fechtunku
PAN JOURDAIN
201Ależ, panie tancmistrzu!
NAUCZYCIEL FECHTUNKU
202Jak się do ciebie dobiorę…
PAN JOURDAIN
do Nauczyciela Fechtunku
NAUCZYCIEL TAŃCA
PAN JOURDAIN
do Nauczyciela Tańca
NAUCZYCIEL FECHTUNKU
PAN JOURDAIN
do Nauczyciela Fechtunku
NAUCZYCIEL TAŃCA
208Tak ci skórę wytataruję…
PAN JOURDAIN
do Nauczyciela Tańca
NAUCZYCIEL MUZYKI
210Pozwól pan, już my go nauczymy rozumu.
PAN JOURDAIN
do Nauczyciela Muzyki
211Dla Boga! Dajże choć pan spokój!
SCENA IV
Nauczyciel Filozofii, Pan Jourdain, Nauczyciel Muzyki, Nauczyciel Tańca, Nauczyciel Fechtunku, Lokaj
212Na miłość boską, panie filozofie, w samą porę się zjawiasz ze swą filozofią. Chodź pan, pomóż mi ich trochę uspokoić!
NAUCZYCIEL FILOZOFII
213Cóż się stało? O co chodzi, panowie?
PAN JOURDAIN
214Zaczęli sobie oczy wykłuwać wzajem wyższością swoich zawodów, aż od obelg przyszło prawie do bicia.
NAUCZYCIEL FILOZOFII
215Ależ, panowie! Godziż się unosić w podobny sposób? Nie czytaliście uczonej rozprawy o gniewie, którą nam zostawił nieśmiertelny Seneka? Możeż być coś bardziej niskiego i haniebnego niż ta namiętność, która człowieka zamienia w dzikie bydlę? Czyż rozum nie powinien być panem wszystkich uczuć i czynności?
NAUCZYCIEL TAŃCA
216Co pan gadasz! Toć on znieważył bezczelnie nas obu, mówiąc ze wzgardą o tańcu i muzyce.
NAUCZYCIEL FILOZOFII
217Mądrość podnosi człowieka nad wszystkie zniewagi, najlepszą zaś odpowiedzią na obelgi jest spokój i cierpliwość.
NAUCZYCIEL FECHTUNKU
218Toż ci pajace byli na tyle bezczelni, aby swoje rzemiosła przyrównywać mojej sztuce!
NAUCZYCIEL FILOZOFII
219Czyż to powinno pana tak poruszać? Nie o czczą sławę i o przodujące stanowisko przystoi ludziom walczyć; roztropność i cnota — oto najlepsze wyróżnienie.
NAUCZYCIEL TAŃCA
220Ja twierdzę, iż taniec jest umiejętnością, której nie można czcić nadto wysoko.
NAUCZYCIEL MUZYKI
221A ja, że muzyka jest sztuką, którą wszystkie wieki chowały w poszanowaniu.
NAUCZYCIEL FECHTUNKU
222A ja powiadam obu, że kunszt robienia bronią jest najpiękniejszym i najużyteczniejszym ze wszystkich.
NAUCZYCIEL FILOZOFII
223A czymże będzie w takim razie filozofia? Uważam to z waszej strony za wielkie zuchwalstwo, aby tu, wobec mnie przemawiać z taką butą i wynosić bezczelnie do wysokości nauk rzeczy, których nawet nazwiskiem sztuki zaszczycać się nie godzi i które można jedynie objąć mizernym mianem rębajły, dławidudy i linoskoczka!
NAUCZYCIEL FECHTUNKU
224A, ty psi filozofie jeden!
NAUCZYCIEL MUZYKI
NAUCZYCIEL TAŃCA
NAUCZYCIEL FILOZOFII
227Co? Wy łajdaki… filozof rzuca się na nich, zaś wszyscy trzej grzmocą go
PAN JOURDAIN
NAUCZYCIEL FILOZOFII
229Bezczelniki! Zuchwalcy! Łotry!
PAN JOURDAIN
NAUCZYCIEL FECHTUNKU
PAN JOURDAIN
NAUCZYCIEL FILOZOFII
PAN JOURDAIN
NAUCZYCIEL TAŃCA
235A to mi osioł koronny!
PAN JOURDAIN
NAUCZYCIEL FILOZOFII
PAN JOURDAIN
NAUCZYCIEL MUZYKI
239Do kaduka z tym gburem!
PAN JOURDAIN
NAUCZYCIEL FILOZOFII
241Łotry, szalbierze, hycle, rzezimieszki!
PAN JOURDAIN
242Panie filozofie! Panowie! Panie filozofie! Panowie! Panie filozofie!
wychodzą, bijąc się
SCENA V
Pan Jourdain, Lokaj
PAN JOURDAIN
243Ech, tarmoście się, ile wam się podoba — ja na to nie poradzę. Nie będę sobie niszczył szlafroka, aby was rozdzielać. Byłbym chyba szalony pchać się między nich i jeszcze oberwać guza.
SCENA VI
Nauczyciel Filozofii, Pan Jourdain, Lokaj
NAUCZYCIEL FILOZOFII
poprawiając kołnierz
244Przystąpmyż do lekcji.
PAN JOURDAIN
245Wierzaj pan, przykro mi, że pana tak poturbowali.
NAUCZYCIEL FILOZOFII
246To drobnostka. Filozof umie z hartem znosić przeciwności losu; napiszę satyrę w stylu Juwenala, w której się załatwię z nimi jak należy. Nie mówmy już o tym! Czegóż się pan pragnie uczyć?
PAN JOURDAIN
247Czego się tylko da; chciałbym z całej duszy być uczonym. Nie mogę przeboleć, że rodzice nie dali mnie kształcić za młodu we wszelkich umiejętnościach.
NAUCZYCIEL FILOZOFII
248Chwalebne uczucie: nam sine doctrina vita est quasi mortis imago. Rozumiesz pan to? Umiesz po łacinie, oczywiście?
PAN JOURDAIN
249Owszem, ale rób pan tak, jakbym nie umiał. Wytłumacz mi, co to znaczy!
NAUCZYCIEL FILOZOFII
250Znaczy, że bez nauki życie jest jakoby obrazem śmierci.
PAN JOURDAIN
251Ten łacinnik ma słuszność.
NAUCZYCIEL FILOZOFII
252Czy masz pan pewne podstawy, jakieś zaczątki umiejętności?
PAN JOURDAIN
253O, tak — pisać i czytać.
NAUCZYCIEL FILOZOFII
254Od czegóż pragniesz pan, abyśmy rozpoczęli? Chcesz, abym cię poznał z logiką?
PAN JOURDAIN
NAUCZYCIEL FILOZOFII
256Wiedza, która naucza o trojakich operacjach naszego umysłu.
PAN JOURDAIN
257Jakież to są te trojakie operacje?
NAUCZYCIEL FILOZOFII
258Pierwsza, druga i trzecia. Pierwsza zasadza się na należytym pojmowaniu za pomocą uniwersaliów; druga na należytym osądzeniu za pomocą kategoryj; trzecia zaś na należytym wyprowadzeniu konsekwencyj za pomocą figur: Barbara, Celarent, Darii, Ferio, Baralipton.
PAN JOURDAIN
259Jakieś strasznie zakazane przezwiska. Ta logika mi się coś nie wydaje. Czegoś przyjemniejszego.
NAUCZYCIEL FILOZOFII
260Chce pan studiować nauki moralne?
PAN JOURDAIN
NAUCZYCIEL FILOZOFII
PAN JOURDAIN
263Czegóż one uczą, te nauki moralne?
NAUCZYCIEL FILOZOFII
264Traktują o szczęściu doczesnym, pouczają, jak hamować namiętności i…
PAN JOURDAIN
265Nie, dajmy temu pokój! Jestem pasjonat jak wszyscy diabli i żadna moralność nic na to nie poradzi: kiedy już na mnie przyjdzie, muszę się wykląć do syta.
NAUCZYCIEL FILOZOFII
266Chcesz się pan uczyć fizyki?
PAN JOURDAIN
267Cóż to za jedna ta fizyka?
NAUCZYCIEL FILOZOFII
268Fizyka to nauka, która objaśnia zasady naturalnych zjawisk i właściwości ciał, poucza o przyrodzie żywiołów, metali, minerałów, kamieni, roślin i zwierząt, wskazuje na przyczyny wszelakich meteorów, tęczy, błędnych ogników, komet, błyskawic, grzmotów, piorunów, deszczu, śniegu, gradu, wiatru i wirów powietrznych.
PAN JOURDAIN
269Nie… To jakieś straszne huku-puku, straszne huru-buru.
270Czegóż więc chcesz, bym pana nauczył?
PAN JOURDAIN
271Niech mnie pan nauczy ortografii.
NAUCZYCIEL FILOZOFII
PAN JOURDAIN
273A potem nauczy mnie pan znać się na kalendarzu, abym wiedział, kiedy jest pełnia, a kiedy nów.
NAUCZYCIEL FILOZOFII
274Niech i tak będzie! Aby tedy dobrze wniknąć w myśl pańską i traktować ten przedmiot ze stanowiska filozofii, trzeba zacząć wedle przyrodzonego porządku rzeczy od dokładnego poznania natury głosek i różnorakich sposobów wymawiania tychże. W tym przedmiocie muszę panu powiedzieć, że głoski dzielą się na samogłoski, tak nazwane samogłoskami, ponieważ wyrażają same, czyli czyste głosy, i na spółgłoski, tak nazwane spółgłoskami ponieważ wymawia się je zawsze społem ze samogłoskami i ponieważ oznaczają jedynie różnorodne artykulacje głosowe. Istnieje pięć samogłosek, czyli głosów: A, E, I, O, U.
PAN JOURDAIN
276Głoskę A wymawia się, otwierając szeroko usta: A.
PAN JOURDAIN
NAUCZYCIEL FILOZOFII
278Głoskę E wyraża się, zbliżając szczękę górną do dolnej: A, E.
PAN JOURDAIN
279A, E; A, E. Prawda, prawda. O, jakie to piękne!
NAUCZYCIEL FILOZOFII
280Zaś głoskę I, zbliżając jeszcze bardziej szczęki do siebie i rozsuwając kąty ust ku uszom: A, E, I.
PAN JOURDAIN
281A, E, I, I, I, I. W istocie. Niech żyje nauka!
NAUCZYCIEL FILOZOFII
282Głoska O powstaje wówczas, gdy otwieramy szczęki i zbliżamy wargi dwoma kącikami, górnym i dolnym: O.
PAN JOURDAIN
283O, O. Nic słuszniejszego: A, E, I, O, I, O. To cudowne! I, O, I, O.
NAUCZYCIEL FILOZOFII
284Otwór ust tworzy przy tym małe kółko, które przedstawia jakby O.
PAN JOURDAIN
285O, O, O. Masz pan słuszność: O. Doprawdy, jak to miło coś umieć!
NAUCZYCIEL FILOZOFII
286Głoskę U wydaje się, zbliżając do siebie zęby, nie łącząc ich wszelako całkiem i wydłużając wargi ku przodowi tak, iż również zbliżają się do siebie, nie łącząc się całkowicie: U.
PAN JOURDAIN
287U, U. Najświętsza prawda: U.
NAUCZYCIEL FILOZOFII
288Pańskie wargi wyciągają się tak, jak gdybyś się przedrzeźniał; stąd pochodzi, iż, gdybyś chciał pokrzywić się komuś i zadrwić zeń sobie, nie mógłbyś powiedzieć nic innego, jak tylko: U.
PAN JOURDAIN
289To prawda. Ach, czemuż nie uczyłem się wcześniej, aby wiedzieć to wszystko!
NAUCZYCIEL FILOZOFII
290Jutro przejdziemy do innych głosek, mianowicie do spółgłosek.
PAN JOURDAIN
291Czy i tam są rzeczy tak ciekawe jak tutaj?
NAUCZYCIEL FILOZOFII
292Niewątpliwie. Spółgłoskę D na przykład wymawia się, przyciskając koniec języka, do zębów górnych: DA.
PAN JOURDAIN
293DA, DA. Prawda. Nie, jakie to piękne, jakie piękne!
NAUCZYCIEL FILOZOFII
294Głoskę F, przyciskając zęby górne do wargi dolnej: FA.
PAN JOURDAIN
295FA, FA. W istocie! O moi rodzice! Jakiż ja mam żal do was! Jak żeście mnie ciężko ukrzywdzili!
NAUCZYCIEL FILOZOFII
296Głoskę R, podnosząc koniec języka aż do górnego podniebienia w ten sposób, iż, potrącony z pewną siłą przez wychodzącą falę powietrza, ustępuje jej i wraca ciągle na to samo miejsce, wprawiony w niejakie drżenie: R, RA.
PAN JOURDAIN
297R, R, RA, R, R, R, R, R, RA. To prawda. Co z pana doprawdy za uczony człowiek! Ach, ileż ja czasu straciłem! R, R, R, RA.
NAUCZYCIEL FILOZOFII
298Wyłożę panu gruntownie wszystkie te osobliwości.
PAN JOURDAIN
299Bardzo pana proszę. A teraz muszę się panu zwierzyć z jedną rzeczą. Kocham się w pewnej bardzo wysoko postawionej osobie i pragnąłbym, abyś mi pomógł napisać bilecik, który chciałbym upuścić u jej stóp.
NAUCZYCIEL FILOZOFII
PAN JOURDAIN
301To będzie delikatnie, prawda?
NAUCZYCIEL FILOZOFII
PAN JOURDAIN
303Nie, nie, nie chcę wierszy.
NAUCZYCIEL FILOZOFII
PAN JOURDAIN
305Nie, nie! Ani wierszem, ani prozą.
NAUCZYCIEL FILOZOFII
306Musi być albo jedno, albo drugie.
PAN JOURDAIN
NAUCZYCIEL FILOZOFII
308Z tej przyczyny, iż dla wyrażenia myśli posiadamy jedynie wiersz lub prozę.
PAN JOURDAIN
309Tylko wiersz lub prozę?
NAUCZYCIEL FILOZOFII
310Tak, panie. Wszystko, co nie jest prozą, jest wierszem, a wszystko, co nie jest wierszem, jest prozą.
PAN JOURDAIN
311A tak, jak się mówi, to co jest takiego?
NAUCZYCIEL FILOZOFII
PAN JOURDAIN
313Jak to? Więc kiedy mówię: Michasiu, podaj mi pantofle i przynieś krymkę — to proza?
NAUCZYCIEL FILOZOFII
PAN JOURDAIN
315Daję słowo, zatem ja już przeszło czterdzieści lat mówię prozą, nie mając o tym żywnego pojęcia! Jestem panu najszczerzej obowiązany, żeś mnie pouczył. Pragnąłbym więc napisać w owym bileciku: „Piękna markizo, twoje piękne oczy sprawiły, iż umieram dla ciebie z miłości” — ale chciałbym, aby to wyrazić w sposób doborowy, żeby to było jakoś zgrabnie powiedziane.
NAUCZYCIEL FILOZOFII
316Napiszemy, że płomienie jej oczu obracają w popiół twoje serce, że dzień i noc cierpisz dla niej najgwałtowniejsze…
PAN JOURDAIN
317Nie, nie, nic takiego. Chcę tylko to, co powiedziałem: „Piękna markizo, twoje piękne oczy sprawiły, iż umieram dla ciebie z miłości”.
NAUCZYCIEL FILOZOFII
318Trzeba to nieco rozwinąć.
PAN JOURDAIN
319Nie, mówię panu! Chcę, żeby były tylko te słowa, ale jakoś modnie wykręcone, przyprawione jak się należy. Prosiłbym pana, abyś mi podał, tak, na próbę, rozmaite sposoby, jakimi by to można wyrazić.
NAUCZYCIEL FILOZOFII
320Można wyrazić po pierwsze tak, jak pan to powiedziałeś: „Piękna markizo, twoje piękne oczy sprawiły, iż umieram dla ciebie z miłości”. Albo: „Iż z miłości umieram dla ciebie, twoje piękne oczy sprawiły, piękna markizo”. Albo: „Sprawiły piękne oczy twoje, iż z miłości, piękna markizo, umieram dla ciebie”. Albo: „Oczy twoje, iż umieram, piękna markizo, dla ciebie z miłości, sprawiły”. Albo: „Dla ciebie, piękna markizo, iż umieram, sprawiły twoje piękne oczy, z miłości”.
PAN JOURDAIN
321Ale z tych wszystkich sposobów któryż jest najlepszy?
NAUCZYCIEL FILOZOFII
322Ten, którego pan użyłeś: „Piękna markizo, twoje piękne oczy sprawiły, iż umieram dla ciebie z miłości”.
PAN JOURDAIN
323A przecież ja się nie uczyłem — i tak udało mi się trafić od razu! Dziękuję panu z całego serca. Proszę przyjść jutro wcześnie.
NAUCZYCIEL FILOZOFII
SCENA VII
Pan Jourdain, Lokaj
PAN JOURDAIN
do lokaja
325Jak to? Ubrania jeszcze nie przyniesiono?
LOKAJ
PAN JOURDAIN
327Ten przeklęty krawiec wytrzymuje mnie tak długo i to właśnie dziś, kiedy mam tyle na głowie! To się wściec można! Ażeby febra wytrzęsła tego hycla! Niech go diabli porwą! Niech go zaraza udławi! Gdybym miał teraz w ręku tego wściekłego krawca, tego psa, łotra…
SCENA VIII
Pan Jourdain, Lokaj, Krawiec, Czeladnik niosący ubranie pana Jourdain, Lokaj
PAN JOURDAIN
328A, to pan! Już miałem zacząć się gniewać.
329Nie mogłem wcześniej — dwudziestu robotników pracowało koło pańskiego ubrania.
PAN JOURDAIN
330Przysłałeś mi pan pończochy tak ciasne, że ledwo z największym trudem udało mi się je włożyć; dwa oczka mi trzasły.
KRAWIEC
331Rozciągną się aż nadto.
PAN JOURDAIN
332Pewnie, jeżeli oczka będą ciągle trzaskać. Trzewiki także gniotą mnie straszliwie.
KRAWIEC
333Bynajmniej, proszę pana.
PAN JOURDAIN
KRAWIEC
PAN JOURDAIN
336Kiedy ja mówię, że gniotą.
KRAWIEC
PAN JOURDAIN
338Nie zdaje mi się, przecież czuję. Także wmawianie!
KRAWIEC
339Proszę pana, oto prześliczny strój dworski, obmyślony jak nie można lepiej. Była to prawdziwa sztuka skomponować ubiór poważny, a jednak nie czarny, ale w kolorze — wyzywam najznakomitszych krawców, czy potrafią rozwiązać to zadanie.
PAN JOURDAIN
340Cóż to ma być? Kwiaty łebkami na dół?
KRAWIEC
341Nic pan nie mówił, że mają być łebkami do góry.
PAN JOURDAIN
KRAWIEC
343Oczywiście. Wszystkie dystyngowane osoby tak noszą.
PAN JOURDAIN
344Dystyngowane osoby noszą kwiaty na materii w ten sposób?
KRAWIEC
PAN JOURDAIN
346A, w takim razie wszystko dobrze.
KRAWIEC
347Jeśli pan woli, mogę je obrócić ku górze.
PAN JOURDAIN
KRAWIEC
349Jedno słowo wystarczy.
PAN JOURDAIN
350Nie, powiadam! Dobrześ pan zrobił, jak jest. Jak się panu zdaje: czy ubranie będzie dobrze leżało?
KRAWIEC
351Pytanie! Konia z rzędem dam malarzowi, jeżeli pędzlem potrafi lepiej dopasować. Mam czeladnika, który w zakresie pludrów jest największym geniuszem świata; drugi znów w skrojeniu kaftana jest wprost bohaterem epoki.
PAN JOURDAIN
352Czy peruka i pióra są jak się należy?
KRAWIEC
PAN JOURDAIN
przyglądając się krawcowi
354O, o, panie majstrze, wszak to materia z mego ostatniego ubrania! Poznaję dobrze.
KRAWIEC
355Wydała mi się taka ładna, że kazałem z niej skroić dla siebie.
PAN JOURDAIN
356To pięknie, ale nie trzeba było
krajać z mojego.
KRAWIEC
PAN JOURDAIN
KRAWIEC
359Niech pan zaczeka! Tak nie idzie. Przyprowadziłem z sobą czeladników, aby pana ubrali do taktu; takiego ubrania nie wkłada się ot tak, bez ceremonii. Hej tam! Chodźcie tu wszyscy!
SCENA IX
Pan Jourdain, Krawiec, Czeladnik krawiecki, Czeladnicy krawieccy tańczący,
Lokaj
KRAWIEC
do chłopców
360Ubierzcie pana tak, jak się ubiera dystyngowane osoby!
PIERWSZA SCENA BALETOWA
Czterej czeladnicy tańcząc zbliżają się do pana Jourdain. Dwaj ściągają mu spodnie z rannego garnituru, dwaj drudzy zdejmują kamizelkę; potem, ciągle w takt muzyki, wkładają nowe ubranie. Pan Jourdain przechadza się i prezentuje ubiór, aby się przekonać, czy wszystko w porządku.
361Jaśnie pan raczy coś wyrzucić dla czeladzi!
PAN JOURDAIN
362Jak ty mnie tytułujesz?
CZELADNIK
PAN JOURDAIN
364Jaśnie panie! Oto, co znaczy przebrać się po szlachecku! Ubierajże się, człeku, całe życie z mieszczańska, ciekawym, czy usłyszysz od kogo: jaśnie panie, dając pieniądze Masz, masz, za jasnego pana.
CZELADNIK
365Pokornie dziękujemy jaśnie oświeconemu panu.
PAN JOURDAIN
366Jaśnie oświecony! Och, och! Jaśnie oświecony! Czekaj, przyjacielu! Jaśnie oświecony wart jakiejś nagrody, to nie byle jakie słowo: jaśnie oświecony! Macie tu, daje wam jaśnie oświecony!
CZELADNIK
367Dziękujemy jaśnie oświeconemu panu. Pójdziemy zaraz napić się za zdrowie waszej ekscelencji.
PAN JOURDAIN
368Waszej ekscelencji! Och, och, och! Czekajcie no, nie odchodźcie! Moja ekscelencja! po cichu na stronie Daję słowo, jeśli dojdzie do „wysokości”, dostanie całą sakiewkę, głośno Bierz, chłopcze! To za ekscelencję!
CZELADNIK
369Dziękujemy jaśnie oświeconemu panu za łaskawość.
PAN JOURDAIN
370Chwała Bogu, byłbym mu oddał wszystko, co mam przy sobie.
DRUGA SCENA BALETOWA
Czeladnicy tańcząc weselą się z hojności pana Jourdain
AKT TRZECI
SCENA I
Pan Jourdain, Dwaj lokaje
PAN JOURDAIN
371Chodźcie za mną! Chcę trochę obnieść po mieście nowe ubranie — ale pamiętajcie postępować krok w krok tuż za mną, aby każdy mógł zaraz zgadnąć, że to moja służba.
LOKAJ
PAN JOURDAIN
373Zawołajcie mi tu Michasię! Mam jej dać parę zleceń. Stójcie: idzie właśnie.
SCENA II
Pan Jourdain, Michasia, Dwaj lokaje
PAN JOURDAIN
MICHASIA
PAN JOURDAIN
MICHASIA
PAN JOURDAIN
378Czegóż ty się chichoczesz?
MICHASIA
379Hi, hi, hi, hi, hi, hi!
PAN JOURDAIN
380Co ta szelma wyprawia?
MICHASIA
381Hi, hi, hi! Jak też pan wygląda! Hi, hi, hi!
PAN JOURDAIN
MICHASIA
383Och, och! Boże! Hi, hi, hi!
PAN JOURDAIN
384Cóż to za błazeństwa? Drwisz sobie?
MICHASIA
385Ależ nie, panie, gdzieżbym się odważyła. Hi, hi, hi, hi, hi!
PAN JOURDAIN
386Oberwiesz po gębie, jeżeli będziesz się dłużej chichotać.
MICHASIA
387Panie, nie mogę się nie śmiać. Hi, hi, hi, hi, hi!
PAN JOURDAIN
389Ach, panie, niech się pan nie gniewa, ale pan wygląda tak zabawnie, że nie mogę się wstrzymać. Hi, hi, hi!
PAN JOURDAIN
390Widział kto takie zuchwalstwo?
MICHASIA
391Sto pociech patrzeć na pana. Hi, hi!
PAN JOURDAIN
MICHASIA
393Niech się pan nie gniewa! Hi, hi, hi, hi!
PAN JOURDAIN
394Słuchaj, jeśli się jeszcze raz zaśmiejesz, przylepię ci na tę facjatę najtęższy policzek, jaki kiedy ktoś oberwał od stworzenia świata.
MICHASIA
395Nie, nie, panie, już koniec: ani się uśmiechnę.
PAN JOURDAIN
396No, miej się na baczności! Musisz natychmiast posprzątać…
MICHASIA
PAN JOURDAIN
398Posprzątać jak należy…
MICHASIA
PAN JOURDAIN
400Musisz, powiadam, posprzątać jak należy salę i….
MICHASIA
PAN JOURDAIN
MICHASIA
przewracając się na ziemię od śmiechu
403Nie, panie, niech mnie pan wybije, ale niech mi pan pozwoli wyśmiać się do syta — już to wolę! Hi, hi, hi, hi!
PAN JOURDAIN
MICHASIA
405Przez litość, panie, proszę, niech mi pan da się wyśmiać! Hi, hi, hi!
PAN JOURDAIN
MICHASIA
407Panie, pa… nie… ja się za… dła… wię, jeżeli się nie wyśmieję. Hi, hi, hi!
PAN JOURDAIN
408Nie! Widział kto kiedy taką szelmę! Toż ona w nos się śmieje najbezecniej, zamiast słuchać moich rozkazów!
MICHASIA
PAN JOURDAIN
410Abyś się zakrzątnęła, flądro, na przyjęcie gości.
MICHASIA
wstając
411Ech, daję słowo, już mi przeszła ochota do śmiechu: pańscy goście robią w domu tyle nieporządku, że to jedno słowo wystarczy, aby mnie wprawić w najgorszy humor.
PAN JOURDAIN
412Może dla twej wygody całemu światu mam zamknąć drzwi przed nosem?
MICHASIA
413Zdałoby się je zamknąć przynajmniej pewnym figurom.
SCENA III
Pani Jourdain, Pan Jourdain, Michasia, Dwaj lokaje
414Ho, ho, to znowu coś nowego! Cóż to ma być, mężu, ta cała parada? Czy ty kpisz sobie z ludzi, żeby się tak wysztafirować? Masz ochotę, aby wszyscy sobie na tobie jęzory ostrzyli?
PAN JOURDAIN
415Tylko błazny i błaźnice mogą sobie na mnie ostrzyć języki, moja żono.
PANI JOURDAIN
416Doprawdy! Myślisz może, że czekali z tym do tej pory — od dawna już cały świat sobie pokpiwa z twoich fanaberyj.
PAN JOURDAIN
417I któż to jest ten cały świat, jeśli
łaska?
PANI JOURDAIN
418Ten cały świat to świat, który zna się na rzeczy i więcej ma w głowie oleju od ciebie. Co do mnie, już te szlacheckie bziki kością w gardle mi stają. Własnego domu, doprawdy, poznać nie mogę. Myślałby kto, że tu co dnia tłusty wtorek: od białego rana, żeby czasu nie tracić, słychać tylko harmider grajków i śpiewaków rozdzierających uszy całemu sąsiedztwu.
MICHASIA
419Dobrze nasza pani mówi. Ani sposób domu oporządzić jak się należy przy tej zbieraninie, która wiesza się tu koło pana. Buty mają takie, jak gdyby zbierali nimi błoto po wszystkich przedmieściach, aby je tutaj przynosić; biedna Franusia ostatni dech z siebie wypiera na szorowanie podłogi, którą pańscy śliczni bakałarze zapaskudzają codziennie na nowo.
PAN JOURDAIN
420Ejże! Panna Michasia jak na wiejską dziewuchę ma dzióbek strasznie prześcipny!
PANI JOURDAIN
421Michasia ma słuszność; to pewna, że rozsądniejsza jest od ciebie. Chciałabym bardzo wiedzieć, na co tobie w twoim wieku nauczyciel tańca?
MICHASIA
422I tamten wielki drab od fechtów, który tupie nogami, aż dom się trzęsie, i obcasami wydziera w salonie deski z podłogi?
PAN JOURDAIN
PANI JOURDAIN
424Czy masz zamiar brać się do tańca wówczas, kiedy już nogi nie będą cię chciały nosić?
MICHASIA
425Czy pan ma ochotę gardło komuś poderżnąć?
PAN JOURDAIN
426Cicho siedźcie, powiadam! Nie macie o niczym pojęcia i nie wiecie, co to wszystko robi z człowieka.
PANI JOURDAIN
427Ot, wolałbyś pomyśleć, żeby wydać za mąż córkę — ma już lata po temu, aby o niej postanowić.
PAN JOURDAIN
428Pomyślę wówczas, kiedy się nastręczy stosowna partia, ale chcę również myśleć o tym, aby się nauczyć pięknych i pożytecznych rzeczy.
MICHASIA
429Nauka, SzkołaSłyszałam dziś, proszę pani, że pan jeszcze przyjął na omastę profesora filozofii.
PAN JOURDAIN
430Owszem, przyjąłem. Chcę zaostrzyć bystrość swego dowcipu, aby móc rozprawiać o wszystkim w dystyngowanym towarzystwie.
PANI JOURDAIN
431Zapiszesz się może jeszcze do szkoły i dasz się ćwiczyć rózgą na stare lata?
PAN JOURDAIN
432Czemu nie? Dałby Bóg, abym mógł dostać rózgi tu, przy wszystkich, a w zamian umiał to, czego uczą w szkole.
MICHASIA
433Na dużo by się to panu zdało!
PAN JOURDAIN
PANI JOURDAIN
435Wszystko to bardzo potrzebne do prowadzenia domu!
PAN JOURDAIN
436Oczywiście. Mówicie jak dwie sroki — wstyd mi waszej ciemnoty, do pani Jourdain Powiedz mi, czy ty wiesz bodaj, co ty mówisz w tej chwili?
PANI JOURDAIN
437Owszem. Wiem, że mówię to, co się należy i że czas byłby ci wreszcie nabrać trochę rozumu.
PAN JOURDAIN
438Nie o tym teraz mowa. Pytam się, co to są te słowa, które wygłaszasz?
PANI JOURDAIN
439Słowa z sensem, którego brakuje twoim postępkom.
PAN JOURDAIN
440Mówię ci, nie o tym mowa. Pytam się: to, co ja mówię do ciebie, to, co ci powiadam w tej chwili, co to jest?
PANI JOURDAIN
PAN JOURDAIN
442Ech, nie, nie o to chodzi. To, co mówimy oboje, sposób wyrażania się, którego właśnie używamy?
PANI JOURDAIN
PAN JOURDAIN
PANI JOURDAIN
PAN JOURDAIN
446To proza, ciemna kobieto!
PANI JOURDAIN
PAN JOURDAIN
448Tak, proza. Wszystko, co jest prozą, nie jest wierszem; co nie jest wierszem, jest prozą. O, widzisz, co to znaczy kształcić się! do Michasi A ty, wiesz ty bodaj, co trzeba zrobić, aby powiedzieć: U?
MICHASIA
PAN JOURDAIN
450A tak. Co robisz, kiedy wymawiasz: U?
MICHASIA
PAN JOURDAIN
452No, spróbuj! Powiedz no: U.
MICHASIA
PAN JOURDAIN
MICHASIA
PAN JOURDAIN
456Tak, ale kiedy mówisz: U, co wtedy robisz?
MICHASIA
PAN JOURDAIN
458Och, skaranie boskie mieć do czynienia z takim bydłem! Wydłużasz wargi ku przodowi i przybliżasz szczękę górną do szczęki dolnej: U. Widzisz? O, jakbym się pokrzywiał: U.
MICHASIA
PANI JOURDAIN
460To dopiero coś mądrego!
PAN JOURDAIN
461To jeszcze nic! Gdybyście dopiero widziały O i DA, DA i FA, FA!
PANI JOURDAIN
462Co mają znaczyć te wszystkie michałki[2]?
MICHASIA
463Na cóż to niby skutkuje?
PAN JOURDAIN
464Wściekam się, kiedy widzę taką babską ciemnotę!
PANI JOURDAIN
465Ech! Powinien byś wyprawić stąd na złamanie karku tych drabów razem z ich facecjami[3].
MICHASIA
466A zwłaszcza tego dryblasa z długim rożnem, który mi rozpędza kurz po całym mieszkaniu.
PAN JOURDAIN
467Ejże! Mój fechmistrz tak ci się nie podoba? Zaraz cię przekonam, jakaś głupia, każe podać florety i wciska jeden w rękę Michasi Masz tu: metoda doświadczalna, linia ciała. Kiedy się chce dać kwartę, wystarczy zrobić tak, a kiedy tercję, tak. Oto sposób, aby nigdy nie być zabitym. Czy to nie jest przyjemnie być tak pewnym swojej skóry, kiedy się człowiek ma pojedynkować? Dalej, próbuj nacierać na mnie, tak dla przekonania się!
MICHASIA
468No, cóż wielkiego? daje mu kilka pchnięć
PAN JOURDAIN
469Zaraz! Hola! Ho! Powoli, błaźnico!
MICHASIA
PAN JOURDAIN
471Tak, ale ty walisz tercję, zanim spróbowałaś kwartę, i nie czekasz, aż sparuję!
472Ty masz bzika, mężu, z tymi wszystkimi fanaberiami, które cię obsiadły od czasu, jak zacząłeś pchać się między szlachtę.
PAN JOURDAIN
473Starając się obracać między szlachtą, daję tylko dowód rozumu: pewno, że to więcej warte, niż gnić wśród mieszczuchów.
PANI JOURDAIN
474Także coś! Ładne będziesz miał zyski ze swoich szlacheckich znajomości, dobrze wyjdziesz na pięknym hrabiczu, w którymś się tak zacietrzewił.
PAN JOURDAIN
475Cicho, babo, pilnuj swojej gęby! Sama nie wiesz chyba, o kim mówisz. To osoba większego znaczenia, niż sobie możesz wyobrazić, figura, którą cenią na dworze! Toć on rozmawia z samym królem, ot, tak, jak ja tu z tobą. Czy to nie jest prawdziwy zaszczyt, gdy wszyscy widzą, że tak dostojna osoba zachodzi po mnie raz po raz, nazywa mnie drogim przyjacielem i postępuje tak, jak gdybyśmy byli sobie równi? Nie masz pojęcia, jaki on łaskaw na mnie: w oczach całego świata obsypuje mnie uprzejmościami — nieraz jestem wprost zawstydzony.
PANI JOURDAIN
476Tak, łaskaw, łaskaw i przychlebiań ci nie skąpi, ale za to wszystko pożycza od ciebie pieniędzy.
PAN JOURDAIN
477A choćby! Czyż to nie zaszczyt dla mnie pożyczać pieniędzy człowiekowi o takim stanowisku? Czy mogę nie uczynić tego z radością dla wielkiego pana, który mnie nazywa swoim przyjacielem?
PANI JOURDAIN
478A on, ten wielki pan, cóż on niby robi dla ciebie?
PAN JOURDAIN
479Phi! Rzeczy, którymi by się każdy zdumiał, gdyby były znane światu.
PANI JOURDAIN
PAN JOURDAIN
481Basta! Nie mogę powiedzieć więcej. Zresztą, cóż? Pożyczyłem mu pieniędzy, prawda, ale odda mi wszystko z pewnością i to bardzo niedługo.
PANI JOURDAIN
482Pewnie. Możesz na to czekać.
PAN JOURDAIN
483Rozumie się. Sam powiedział.
PANI JOURDAIN
484Tak, tak — i nie omieszka raczyć nie dotrzymać.
PAN JOURDAIN
485Dał mi szlacheckie słowo.
PANI JOURDAIN
PAN JOURDAIN
487Ech! Ale z ciebie uparta baba, co się zowie. Powiadam ci: dotrzyma słowa — jestem tego pewny.
PANI JOURDAIN
488A ja jestem pewna, że nie i że te wszystkie czułości są tylko na to, aby cię wystrychnąć na dudka.
PAN JOURDAIN
PANI JOURDAIN
490Tego nam właśnie było potrzeba. Może znowu przychodzi coś wyłudzić; kiedy go widzę, doprawdy flaki mnie bolą.
PAN JOURDAIN
SCENA IV
Dorant, Pani Jourdain, Pan Jourdain, Michasia
492I cóż, panie Jourdain, drogi przyjacielu, jak się pan miewa?
PAN JOURDAIN
493Dziękuję, dobrze, do usług pana hrabiego.
DORANT
494A pani Jourdain jakże się miewa dzisiaj?
PANI JOURDAIN
495Pani Jouidain miewa się tak, jak może.
DORANT
496Oho, panie Jourdain, ależ pan dziś wspaniale wystrojony!
PAN JOURDAIN
DORANT
498Doskonale panu, doprawdy, w tym ubraniu; niewielu młodych elegantów na dworze mogłoby się mierzyć z panem.
PAN JOURDAIN
PANI JOURDAIN
na stronie
500Mądrala: tam go drapie, gdzie go swędzi.
DORANT
501Niech się pan obróci! Ależ to wybornie się przedstawia!
PANI JOURDAIN
na stronie
502Pewnie: tak samo głupio z przodu, jak i z tyłu.
DORANT
503Daję słowo, panie Jourdain, nie uwierzysz, jak mi było spieszno pana oglądać. Nikogo w świecie nie cenię tak jak pana: nie dalej jak dziś rano w gabinecie królewskim mówiłem właśnie o panu.
PAN JOURDAIN
504Zbyt pan łaskaw na mnie, doprawdy, panie hrabio, do pani Jourdain W gabinecie królewskim!
DORANT
505Ale niech pan będzie łaskaw nakryć głowę!
PAN JOURDAIN
506Panie hrabio, wiem, co się komu należy.
DORANT
507Mój Boże, niechże pan włoży kapelusz! Po cóż te ceremonie między nami?
PAN JOURDAIN
DORANT
509Ależ ja proszę o to, panie Jourdain! Wszak jesteśmy przyjaciółmi.
PAN JOURDAIN
510Jestem pańskim najniższym sługą, panie hrabio.
DORANT
511Zatem i ja nie nakryję głowy, póki pan tego nie uczyni.
PAN JOURDAIN
nakrywając głowę
512Wolę być raczej niegrzecznym niż uprzykrzonym.
DORANT
PANI JOURDAIN
na stronie
514Tak, wiadomo nam aż nadto dobrze.
DORANT
515Był pan na tyle uprzejmym, aby mi kilkakrotnie pożyczyć pieniędzy, i delikatnością swoją zyskał pan mą serdeczną wdzięczność.
PAN JOURDAIN
516Pan żartuje chyba, panie hrabio.
DORANT
517Jednakże ja mam zwyczaj dopełniać zobowiązań i umiem cenić przysługę, którą mi ktoś wyświadczy.
PAN JOURDAIN
518Nie wątpię, panie hrabio.
DORANT
519Chciałbym tedy załatwić sprawę — przyszedłem, aby się z panem porachować.
PAN JOURDAIN
po cichu do pani Jourdain
520No, widzisz sama teraz swą śmieszną głupotę.
DORANT
521Lubię wyrównywać rachunki, jak mogę najrychlej.
PAN JOURDAIN
po cichu do pani Jourdain
DORANT
523Policzmyż zatem, ile panu razem jestem winien.
PAN JOURDAIN
po cichu do pani Jourdain
524Oto masz swoje głupie podejrzenia.
DORANT
525Czy pamięta pan dobrze, ile mi pan ogółem był łaskaw pożyczyć?
PAN JOURDAIN
526Przypomnę sobie. Zrobiłem nawet małą notatkę. Oto właśnie jest. Raz pożyczyłem panu dwieście ludwików.
DORANT
PAN JOURDAIN
528Drugim razem sto dwadzieścia.
DORANT
PAN JOURDAIN
530Kiedy indziej znowu sto czterdzieści.
DORANT
PAN JOURDAIN
532To razem czterysta sześćdziesiąt ludwików, czyli pięć tysięcy sześćdziesiąt funtów.
DORANT
533Zgadza się wybornie. Pięć tysięcy sześćdziesiąt funtów.
PAN JOURDAIN
534Tysiąc osiemset trzydzieści dwa funty pańskiemu kapelusznikowi.
DORANT
PAN JOURDAIN
536Dwa tysiące siedemset osiemdziesiąt funtów krawcowi.
DORANT
PAN JOURDAIN
538Cztery tysiące trzysta siedemdziesiąt dziewięć funtów dwanaście soldów i osiem denarów innym dostawcom.
DORANT
539Słusznie. Dwanaście soldów i osiem denarów — zgadza się.
PAN JOURDAIN
540I tysiąc siedemset czterdzieści osiem funtów, siedem soldów i cztery denary siodlarzowi.
DORANT
541Wszystko prawda. Ileż to razem czyni?
PAN JOURDAIN
542Suma ogólna: piętnaście tysięcy osiemset funtów.
DORANT
543Słusznie. Piętnaście tysięcy osiemset funtów. Niech pan jeszcze doliczy dwieście pistolów, które mi pan doda dzisiaj: to uczyni równe osiemnaście tysięcy franków — wypłacę je panu w najbliższych dniach.
PANI JOURDAIN
po cichu do pana Jourdain
PAN JOURDAIN
po cichu do pani Jourdain
DORANT
546Może panu nie na rękę zaliczyć mi jeszcze tę drobnostkę?
PAN JOURDAIN
PANI JOURDAIN
po cichu do pana Jourdain
548Ten człowiek zrobił sobie z ciebie dojną krowę.
PAN JOURDAIN
po cichu do pani Jourdain
DORANT
550Jeśli to panu kłopot sprawia, pójdę poszukać tej sumki gdzie indziej.
PAN JOURDAIN
551Ależ nie, panie hrabio.
PANI JOURDAIN
po cichu do pana Jourdain
552Nie zaspokoi się, póki cię nie doprowadzi do ruiny.
PAN JOURDAIN
po cichu do pani Jourdain
DORANT
554Wystarczy słówko powiedzieć, jeśli to panu nie dogadza.
PAN JOURDAIN
PANI JOURDAIN
po cichu do pana Jourdain
556To czysty rzezimieszek.
PAN JOURDAIN
po cichu do pani Jourdain
PANI JOURDAIN
po cichu do pana Jourdain
558Wyssie cię do ostatniego szeląga.
PAN JOURDAIN
po cichu do pani Jourdain
DORANT
560Każdy ze znajomych najchętniej mi wygodzi tą drobnostką; ponieważ jednak pana uważam za najlepszego przyjaciela, sądziłem, iż uraziłbym go, gdybym się zwrócił gdzie indziej.
PAN JOURDAIN
561Zbyt wiele zaszczytu dla mnie, panie hrabio. Pójdę zaraz przynieść tę sumkę.
PANI JOURDAIN
po cichu do pana Jourdain
562Co, jeszcze będziesz wpychał w niego pieniądze?
PAN JOURDAIN
po cichu do pani Jourdain
563Cóż robić? Jakże chcesz, abym odmówił takiej osobie, człowiekowi, który mówił o mnie dziś rano w gabinecie królewskim?
PANI JOURDAIN
po cichu do pana Jourdain
564Z ciebie, doprawdy, skończony i dozgonny dudek!
SCENA V
Dorant, Pani Jourdain, Michasia
DORANT
565Wydaje mi się pani jakoś nie w humorze. Co pani jest, pani Jourdain?
PANI JOURDAIN
566Co mi ma być? Kontentam jak szczupak na patelni.
DORANT
567Gdzież bawi córka pani, panna Lucylla, że jej nie mam zaszczytu oglądać?
PANI JOURDAIN
568Moja córka tam bawi, gdzie się znajduje.
DORANT
PANI JOURDAIN
DORANT
571Czy nie chciałaby pani którego dnia przyjść razem z córeczką zobaczyć balet i komedię, które mają grać właśnie na pokojach królewskich?
PANI JOURDAIN
572Obejdzie się tam bez nas, a jak się nie obejdzie, to i drugie dobrze.
DORANT
573Jestem pewien, pani Jourdain, że pani musiała mieć dużo wielbicieli za czasu młodości: z pewnością nie zbywało pani na urodzie i wdzięku.
PANI JOURDAIN
574Ta, ta, ta! Cóż to, czy pani Jourdain jest już nadpsuta, czy się jej głowa trzęsie?
DORANT
575Ach, daję słowo, przepraszam panią, pani Jourdain! Zapomniałem zupełnie, że pani jest młoda — jestem doprawdy tak roztargniony. Niech mi pani łaskawie wybaczy mą niegrzeczność!
SCENA VI
Pan Jourdain, Pani Jourdain, Dorant, Michasia
PAN JOURDAIN
do Doranta
576Oto jest: pełne dwieście ludwików.
DORANT
577Zapewniam pana, panie Jourdain, iż jestem panu z całego serca oddany i płonę chęcią wyświadczenia mu jakiej przysługi u dworu.
PAN JOURDAIN
578Najmocniej obowiązany.
DORANT
579Jeżeli pani Jourdain zechce zobaczyć widowisko królewskie, postaram się dla niej o najlepsze
miejsce na sali.
PANI JOURDAIN
580Pani Jourdain całuje rączki.
DORANT
po cichu do pana Jourdain
581Flirt, Klejnot, DamaPiękna markiza, jak pana już uwiadomiłem, zjawi się niebawem na balet i ucztę; udało mi się ją wreszcie nakłonić, aby przyjęła zaproszenie na zabawę, którą pan na jej cześć zgotował.
PAN JOURDAIN
582Usuńmy się nieco na bok: mam powody.
DORANT
583Już od tygodnia pana nie widziałem i nie miałem sposobności nic panu donieść o diamencie, który mi powierzyłeś, abym go wręczył w twoim imieniu, ale bo też nie możesz sobie wyobrazić, jak trudno mi było przezwyciężyć jej skrupuły, zaledwie dzisiaj zgodziła się przyjąć.
PAN JOURDAIN
DORANT
585Była zachwycona; toteż mamy wszelkie prawo spodziewać się, że ten piękny upominek bardzo pana posunie w jej dobrym mniemaniu.
PAN JOURDAIN
PANI JOURDAIN
do Michasi
587On się już dzisiaj chyba od niego nie odczepi.
DORANT
588Umiałem zwrócić jej uwagę na wspaniałość daru i wiele mówiłem o pańskim uczuciu.
PAN JOURDAIN
589Doprawdy, dobroć pańska przygniata mnie, panie hrabio. Jestem, w istocie, zawstydzony, widząc, jak osoba pańskiego znaczenia zniża się dla mnie do takich usług.
DORANT
590Żartuje pan! Czy między przyjaciółmi zważa się na takie rzeczy? Czy pan nie uczyniłbyś dla mnie tego samego, gdyby była sposobność?
PAN JOURDAIN
591Och, z pewnością, z całego serca!
PANI JOURDAIN
do Michasi
592Jakżebym chciała widzieć go już raz za drzwiami!
DORANT
593Co do mnie, nie zważam na nic, gdy chodzi o oddanie przyjacielowi usługi. Skoro tylko mi się zwierzyłeś z miłością do uroczej markizy, z którą łączyły mnie życzliwe stosunki, widziałeś, że natychmiast sam z własnego popędu ofiarowałem się z pomocą.
PAN JOURDAIN
594To prawda. Właśnie ta dobroć mnie zawstydza.
PANI JOURDAIN
do Michasi
595Czyż on się stąd nie ruszy?
MICHASIA
596Dobrali się jak guzik i pętelka.
DORANT
597Kobieta, Serce, Pieniądz, DamaObrałeś pan najlepszą drogę, aby trafić do jej serca. Kobiety są bardzo tkliwe na wydatki, jakie ktoś dla nich ponosi; toteż pańskie częste serenady, ustawiczne bukiety, wspaniałe ognie sztuczne, które kiedyś wyprawiłeś dla niej na jeziorze, ten świeżo ofiarowany diament i uczta, którą właśnie gotujesz, wszystko to lepiej przemawia na rzecz pańskiej miłości niż wszelkie słowa, którymi sam mógłbyś ją wyrazić.
PAN JOURDAIN
598Nie ma wydatków, do których bym nie był gotowy, gdybym wiedział, że tą drogą uda mi się trafić do jej serca. Kobieta dystyngowana ma dla mnie niewysłowiony urok; łaski jej byłyby zaszczytem, którego nie mógłbym zbyt drogo opłacić.
PANI JOURDAIN
po cichu do Michasi
599O czym oni mogą tak radzić bez końca? Zajdź no po cichutku i staraj się podsłuchać!
DORANT
600Za małą chwilę będziesz się pan mógł napawać do syta rozkoszą jej widoku, oczy twoje będą kosztować tej słodyczy w całej pełni.
PAN JOURDAIN
601Aby być zupełnie swobodnym, urządziłem się w ten sposób, iż żona będzie na obiedzie u siostry i spędzi tam cały wieczór.
DORANT
602Roztropnieś pan uczynił: obecność jej tutaj byłaby nam bardzo nie na rękę. Dałem już w pańskim imieniu zlecenia kucharzowi i kazałem przygotować wszystko, co potrzebne do baletu. Balet jest mojego pomysłu i, byleby wykonanie odpowiedziało intencjom, jestem pewien, że spotka się…
PAN JOURDAIN
spostrzegając, że Michasia podsłuchuje, i dając jej policzek
603Patrzcie ją, błaźnicę jedną! do Doranta Przejdźmy stąd, jeśli łaska, panie hrabio!
SCENA VII
Pani Jourdain, Michasia
MICHASIA
604Oberwałam trochę za swoją ciekawość, proszę pani, alem się dowiedziała, że się tutaj coś brzydkiego święci. Oni coś knują za pani plecami.
PANI JOURDAIN
605Moja Michasiu, ja już nie od dzisiaj mam podejrzenia. Coś mi się wszystko widzi, że tu się kryje jakaś romansowa sprawka… Koniecznie muszę wybadać, co to takiego. Ale pomówmy o córce! Wiesz, jak Kleont ją kocha — jest to człowiek zupełnie po mojej myśli, pragnę szczerze dopomóc jego staraniom i, jeśli się uda, oddać mu Lucyllę.
MICHASIA
606Niech mi pani wierzy, że jestem uszczęśliwiona z tych zamiarów: jeżeli bowiem Kleont podoba się pani dla córki, mnie niemniej przypadł do smaku jego służący dla mnie samej i pragnęłabym, aby w cieniu tamtego małżeństwa mogło i nasze przyjść do skutku.
PANI JOURDAIN
607Idź w moim imieniu odszukać Kleonta i powiedz mu, niech przybędzie niezwłocznie, abyśmy mogli razem przedstawić mężowi jego życzenia!
MICHASIA
608Spieszę, proszę pani, z ochotą. Nie mogła mnie pani bardziej ucieszyć, sama Mam nadzieję, że jest ktoś, kto podzieli ze mną tę radość.
SCENA VIII
Kleont, Covielle, Michasia
MICHASIA
do Kleonta
609Doprawdy, zjawia się pan jak na zawołanie! Mam wesołą nowinę dla pana: właśnie…
KLEONT
610Usuń się, przewrotna, i nie staraj się mnie oszukać zdradzieckim szczebiotem!
MICHASIA
611Jak to? Tak pan przyjmuje…
KLEONT
612Odejdź, powtarzam, i spiesz powiedzieć swej niewiernej pani, że już w życiu nie uda się jej wywieść w pole zbyt łatwowiernego Kleonta!
MICHASIA
613Cóż to za kołowacizna? Mój poczciwy Covielle, może ty mi powiesz, co to wszystko znaczy?
COVIELLE
614Poczciwy Covielle, ty, żmijko mała! Dalej, prędko, znikaj mi z oczu, niegodziwa, i zostaw mnie w spokoju!
MICHASIA
COVIELLE
616Ruszaj z mych oczu, powtarzam, i w życiu nie mów do mnie!
MICHASIA
na stronie
617Aj, cóż za mucha ukąsiła ich obu? Chodźmy donieść panience o tej ładnej historii!
SCENA IX
Kleont, Covielle
618Ha! W ten sposób obchodzić się ze swoim wielbicielem i to najwierniejszym, najprzywiązańszym, jaki kiedykolwiek istniał!
COVIELLE
619Doprawdy, niesłychane, co one z nami zrobiły!
KLEONT
620Okazuję tej istocie tyle tkliwości i przywiązania, ją tylko kocham na świecie, nie widzę po prostu nic poza nią, ona jest celem wszystkich mych starań, pragnień, radości, mówię, myślę, śnię tylko o niej, oddycham tylko dla niej, serce moje dla niej tylko bije — i oto nagroda takiego uczucia! Nie widzę jej całe dwa dni, dla mnie dwa wieki straszliwe; spotykam ją przypadkiem: na ten widok serce przestaje mi bić ze wzruszenia, radość tryska z mej twarzy, w upojeniu szczęścia lecę ku niej, a ta niewdzięczna odwraca po prostu głowę i przechodzi obojętnie, jak gdyby w życiu nie widziała mnie na oczy!
COVIELLE
621Z ust mi pan wyjąłeś to wszystko.
KLEONT
622Powiedz, Covielle, czy może coś w świecie dorównać przewrotności niewdzięcznej Lucylli?
COVIELLE
623Albo tej hultajki Michasi. Niech pan sam przyzna!
KLEONT
624Po tylu żarliwych ofiarach, westchnieniach i przysięgach, które niosłem w hołdzie jej powabom!
COVIELLE
625Po tylu wytrwałych grzecznościach, wysługach i staraniach, które świadczyłem jej w kuchni!
KLEONT
626Tyle łez, którymi zrosiłem jej kolana!
COVIELLE
627Tyle wiader wody, które za nią wyciągnąłem ze studni!
KLEONT
628Tyle zapału, który mógł dowieść, iż kocham ją więcej niż samego siebie!
COVIELLE
629Tyle żaru, który wycierpiałem, obracając za nią rożen!
KLEONT
630I ona ucieka ode mnie ze wzgardą!
COVIELLE
631Bezczelnie odwraca się plecami!
KLEONT
632To przewrotność godna najsurowszej kary.
COVIELLE
633Zdrada zasługująca na tysiąc policzków.
KLEONT
634Proszę cię, nie waż się rzec ni słowa w jej obronie.
COVIELLE
635Ja, panie? Niech mnie Bóg strzeże!
KLEONT
636Nie próbuj uniewinniać postępku niewiernej!
COVIELLE
637Niech się pan nie boi!
KLEONT
638Na nic by się nie zdało wszystko, co mógłbyś powiedzieć w tej mierze.
COVIELLE
KLEONT
640Chcę wytrwać w mej urazie i zerwać wszelkie stosunki.
COVIELLE
KLEONT
642Kto wie, czy ten pan hrabia, który zachodzi tutaj, nie zawrócił jej w głowie; dusza jej, widzę dobrze, idzie na lep światowych błyskotek. Ale honor nie pozwala mi czekać chwili, aż niewierność stanie się oczywistą. Skoro jej serce dąży do odmiany i ja nie dam się wyprzedzić: nie będzie tryumfować, że to ona mnie porzuciła.
COVIELLE
643Bardzo dobrze! Dzielę najzupełniej pańskie uczucia.
KLEONT
644Miłość, PogardaZespól się ze mną w urazie i podsycaj mą zawziętość w walce z resztkami miłości, gdyby chciały przemawiać w jej obronie! Zaklinam cię, mów mi o niej, co możesz najgorszego! Odmaluj jej osobę w sposób, który by zbudził we mnie jeno wzgardę, obrzydź mi Lucyllę, wytykaj wszystkie błędy, których kiedykolwiek się w niej dopatrzyłeś!
COVIELLE
645Ona, panie? Ta wymuskana lala, ta mizdrząca się gąska! Miał się też pan w kim zadurzyć! To kąsek bardzo pospolity, doprawdy; znajdziesz pan sto innych, o ileż godniejszych! Po pierwsze: ma małe oczy.
KLEONT
646Prawda, małe, ale za to ile w nich ognia, ile blasku, bystrości! Czyż mogą być w świecie oczy bardziej wnikające do duszy?
COVIELLE
KLEONT
648Tak, ale pod względem powabu nie mają sobie równych w świecie: to usta najbardziej pożądane, pociągające, najbardziej miłosne pod słońcem.
COVIELLE
KLEONT
650Tak, ale zgrabna i harmonijna w ruchach.
COVIELLE
KLEONT
652To prawda, ale czyni to z niewysłowionym wdziękiem: każde jej poruszenie posiada dziwny czar, któremu serce oprzeć się nie może.
COVIELLE
KLEONT
654Ach, ma go, Covielle, i jaki! Żywy, wykwintny!
COVIELLE
KLEONT
COVIELLE
KLEONT
658Chciałbyś, aby bezustannie buchała wesołością bez przyczyny i treści? Możeż być coś bardziej niecierpliwiącego niż kobieta, co się wciąż chichocze za lada pozorem?
COVIELLE
659No, ale to pan przyzna, że jest najkapryśniejszą istotą pod słońcem.
KLEONT
660Tak, jest kapryśna, przyznaję, ale wszak piękności wszystko jest do twarzy i wszystko można darować za tyle powabu.
COVIELLE
661Skoro więc tak rzeczy stoją, widzę, że pan ma zamiar kochać ją stale i niezmiennie.
KLEONT
662Ja? Raczej umrzeć! Pragnę odtąd nienawidzieć tyle, ile poprzednio kochałem.
COVIELLE
663Jakże pan tego dokaże, skoro posiada w pańskich oczach same doskonałości?
KLEONT
664Tym chlubniejszą będzie zemsta: przez to właśnie chcę dowieść hartu mego serca, iż ją znienawidzę i rzucę, mimo że jest dla mnie najpiękniejszą, najmilszą i najpowabniejszą pod słońcem. Otóż i ona.
SCENA X
Lucylla, Kleont, Covielle, Michasia
MICHASIA
do Lucylli
665Co do mnie, doprawdy, trzęsę się z oburzenia.
LUCYLLA
666To nic innego, tylko to, co ci mówię, Michasiu. Ale otóż i on.
KLEONT
do Covielle'a
COVIELLE
LUCYLLA
669Co się stało, Kleoncie, o cóż ci chodzi?
MICHASIA
670Co ci dolega, Covielle?
LUCYLLA
671Co za zmartwienie cię dręczy?
MICHASIA
672Cóż za humory cię napadły?
LUCYLLA
673Czyś zaniemiał, Kleoncie?
MICHASIA
674Czyś mowę stracił, Covielle?
KLEONT
675Widziałże kto tyle obłudy?
COVIELLE
LUCYLLA
677Domyślam się, że nasze niedawne spotkanie jest przyczyną twego wzburzenia.
KLEONT
do Covielle'a
678Oho! Sama czuje, co uczyniła.
MICHASIA
679Nasze ranne przyjęcie sprawiło pewnie te dąsy.
COVIELLE
do Kleonta
680Zgadły, skąd wiatr wieje.
LUCYLLA
681Prawda, Kleoncie, że to jest powód twej urazy?
KLEONT
682Tak, wiarołomna, to właśnie, jeżeli chcesz prawdy! Ale przyszedłem ci powiedzieć, że nie będziesz się cieszyła, jak mniemasz, chwałą swej niewierności. Pierwszy chcę zerwać z tobą, nie doczekasz się tej przyjemności, abyś ty miała mi dać odprawę. Ciężko mi będzie, to pewna, zwalczyć miłość, którą mam dla ciebie, sprawi mi to wiele przykrości, będę jakiś czas cierpiał — ale potrafię się przemóc i raczej przeszyję własne serce niż okażę tę słabość, bym miał do ciebie wrócić.
COVIELLE
683I ja ditto, moja panienko.
LUCYLLA
684To mi, doprawdy, wiele hałasu o nic! Powiem ci więc, Kleoncie, co za przyczyna kazała mi dziś rano unikać spotkania.
KLEONT
odchodząc i wymykając się Lucylli
685Nie, nie chcę słyszeć o niczym.
MICHASIA
do Covielle'a
686Posłuchaj, powiem ci, czemuśmy was minęły tak spiesznie.
COVIELLE
również odchodząc i wymykając się Michasi
LUCYLLA
idąc za Kleontem
688Dowiedz się, że dziś rano…
KLEONT
chodząc ciągle i nie patrząc na Lucyllę
MICHASIA
idąc za Coviellem
COVIELLE
chodząc ciągle i nie patrząc na Michasię
LUCYLLA
KLEONT
MICHASIA
COVIELLE
LUCYLLA
KLEONT
MICHASIA
COVIELLE
LUCYLLA
KLEONT
MICHASIA
COVIELLE
LUCYLLA
KLEONT
MICHASIA
COVIELLE
LUCYLLA
KLEONT
MICHASIA
COVIELLE
LUCYLLA
przystając
712Dobrze więc, skoro nie chcesz mnie wysłuchać, możesz zostać przy swoim mniemaniu i uczynić, co sam uznasz za stosowne.
MICHASIA
również przystając
713Kiedyś taki, rób sobie, co ci się podoba!
KLEONT
obracając się do Lucylli
714Usłyszmyż więc przyczynę tak uprzejmego przyjęcia.
LUCYLLA
odchodząc i wymijając Kleonta
715Ani myślę. Teraz już ja nie powiem.
COVIELLE
obracając się do Michasi
716 Gadajże więc, co to było!
MICHASIA
również odchodząc i wymijając Covielle'a
KLEONT
idąc za Lucyllą
718Chciej mi pani wyjaśnić…
LUCYLLA
chodząc ciągle i nie patrząc na Kleonta
719 Nie, nic nie wyjaśnię…
COVIELLE
idąc za Michasią
MICHASIA
chodząc ciągle i nie patrząc na Covielle'a
721 Nie, nic nie opowiem.
KLEONT
LUCYLLA
COVIELLE
MICHASIA
KLEONT
LUCYLLA
COVIELLE
MICHASIA
KLEONT
LUCYLLA
COVIELLE
MICHASIA
KLEONT
LUCYLLA
COVIELLE
MICHASIA
KLEONT
738Rozwiej moje zwątpienie!
LUCYLLA
739Nie — możesz przy nim pozostać.
COVIELLE
MICHASIA
KLEONT
742Dobrze więc! Jeśli tak mało ci na tym zależy, aby uśmierzyć me zgryzoty i usprawiedliwić niegodny sposób, w jaki przyjęłaś me zapały, dobrze więc, niewdzięczna, widzisz mnie po raz ostatni w życiu: idę z dala od ciebie umrzeć z miłości i żalu.
COVIELLE
do Michasi
LUCYLLA
do Kleonta, który chce odejść
MICHASIA
do Covielle'a, który idzie za panem
KLEONT
zatrzymując się
COVIELLE
zatrzymując się również
LUCYLLA
KLEONT
COVIELLE
LUCYLLA
751Ty chcesz umrzeć, Kleoncie?
KLEONT
752Tak, okrutna, skoro tego pragniesz.
LUCYLLA
753Ja! Ja pragnę, abyś umarł?
KLEONT
LUCYLLA
755I któż ci to powiedział?
KLEONT
zbliżając się do Lucylli
756Czy nie znaczy, iż chcesz mojej śmierci, skoro nie chcesz rozproszyć mego niepokoju?
LUCYLLA
757Czyż to moja wina? Toż, gdybyś chciał wysłuchać, byłabym ci dawno wyjaśniła, że owo chłodne przyjęcie dziś rano spowodowała jedynie obecność starej ciotki, która uważa, iż samo zbliżenie mężczyzny uchybia młodej panience, prawi nam ustawicznie kazania na ten temat i przedstawia wszystkich mężczyzn jako diabelskie i zapowietrzone istoty.
MICHASIA
do Covielle'a
758 Oto i cała tajemnica.
KLEONT
759Nie zwodzisz mnie, Lucyllo?
COVIELLE
do Michasi
760Nie bierzesz ty mnie na kawał?
LUCYLLA
do Kleonta
761Nic prawdziwszego pod słońcem.
MICHASIA
do Covielle'a
762Samiutenieczka prawda.
KLEONT
763Ach, Lucyllo, jak rychło jedno słowo z twoich ust umie ukoić burze mego serca! Jak łatwo jest przekonać kogoś, kto tak bardzo kocha!
COVIELLE
764Jak one nas za nos wodzą, te szelmy z piekła rodem!
SCENA XI
Pani Jourdain, Kleont, Lucylla, Covielle, Michasia
PANI JOURDAIN
765Cieszę, się, że cię spotykam, Kleoncie: zjawiłeś się w samą porę. Mąż właśnie idzie — skorzystaj ze sposobności, aby się oświadczyć o rękę Lucysi!
KLEONT
766Ach, pani, jakże miłe mi są te słowa i jak odpowiadają mym najszczerszym pragnieniom! Czyż mógłbym otrzymać rozkaz bardziej ponętny, łaskę bardziej cenną?
SCENA XII
Kleont, Pan Jourdain, Pani Jourdain, Lucylla, Covielle, Michasia
767Panie, nie chciałem się uciekać do niczyjego pośrednictwa, aby panu przedłożyć prośbę, z którą noszę się już od dawna. Dotyczy mnie ona dosyć blisko, abym miał prawo sam z nią wystąpić — bez długich tedy omówień powiem panu, iż śmiem ubiegać się o łaskę zostania pańskim zięciem.
PAN JOURDAIN
768Zanim odpowiem, proszę, chciej mnie objaśnić, czy jesteś szlachcicem?
KLEONT
769Szanowny panie, większość ludzi nie wahałaby się długo na mym miejscu z odpowiedzią: ten i ów przywłaszcza sobie tę godność bez najmniejszego skrupułu; kradzież taka stała się dziś niemal zwyczajem. Co do mnie, wyznaję, że mam na tym punkcie nieco surowsze zapatrywania. Uważam, że wszelkie szalbierstwo niegodne jest uczciwego człowieka, że dowodem niskich uczuć jest ukrywać urodzenie, które niebo dało nam w udziale, stroić się w oczach świata w samozwańcze tytuły oraz podawać się za to, czym się nie jest w istocie. Pochodzę z rodziny, która od dawna z ojca na syna piastowała zaszczytne urzędy; miałem honor spędzić sześć lat w służbie wojskowej i posiadam tyle majątku, aby zajmować w świecie miejsce dość poczesne — mimo to jednak nie chcę nadużywać miana, do którego wielu na mym miejscu przyznałoby sobie prawo, i powiem otwarcie, że szlachcicem nie jestem.
PAN JOURDAIN
770Daj rękę, drogi panie, ale córka moja nie dla ciebie!
KLEONT
PAN JOURDAIN
772Nie jesteś szlachcicem, nie możesz być mężem mojej córki.
PANI JOURDAIN
773Co tobie się ubzdurało w głowie z twoim szlachectwem? Czy może myśmy się poczęli z żebra świętego Ludwika?
PAN JOURDAIN
774Cicho bądź, moja połowico! Już zaczynasz swoją piosenkę?
PANI JOURDAIN
775Czy nasi rodzice byli czym innym niż uczciwymi mieszczanami?
PAN JOURDAIN
776Proszę mi bez przezwisk.
PANI JOURDAIN
777Może twój ojciec nie był kupcem, tak samo jak i mój?
PAN JOURDAIN
778Diabli nadali babę! Zawsze ją język świerzbi. Jeśli twój ojciec był kupcem, tymci gorzej dla niego, ale, co się tyczy mego ojca, tylko skończeni durnie mogą bajać takie rzeczy. Krótko mówiąc, chcę mieć zięcia szlachcica i basta.
PANI JOURDAIN
779Córce potrzeba męża, który by jej odpowiadał; lepiej jej iść za porządnego człowieka, który jest przy tym zamożny i przystojny, niż za jakiego szlachciurę, dziada i niedołęgę.
MICHASIA
780To prawda! Na przykład syn dziedzica z naszej wioski: toż to największy niezguła i najgłupszy wałkoń, jakiegom kiedy na oczy widziała.
PAN JOURDAIN
do Michasi
781Cicho siedź, błaźnico! Zawsze się musisz wtrącać. Majątku mam dosyć sam dla córki, trzeba mi tylko zaszczytnego tytułu: chcę, aby została markizą.
PANI JOURDAIN
PAN JOURDAIN
PANI JOURDAIN
784Niechże mnie Bóg broni!
PAN JOURDAIN
785To moja niewzruszona wola.
PANI JOURDAIN
786A ja powiadam, że na to nigdy się nie zgodzę. Takie pchanie się wyżej niż Pan Bóg człeka stworzył, kończy się zawsze bardzo smutno. Wcale nie mam ochoty, aby pan zięć miał wymawiać córce jej rodziców i aby jej dzieci wstydziły się nazywać mnie babką. Niechże przypadkiem zajdzie do mnie w odwiedziny wystrojona jak wielka dama i zapomni przez nieuwagę pozdrowić jakiego pana sąsiada lub panią sąsiadkę, co by to zaraz były za gadania! „Patrzcie no — tak by mówiono — jak ona zadziera nosa, ta pani markiza! A przecież to córka pana Jourdain; ot, pamiętam ją takim bębnem; kontenta była, kiedy się mogła z nami bawić w ślepą babkę. Nie zawsze była taką damą: toć obaj dziadkowie sprzedawali sukno koło bramy św. Innocentego. Ba! Zostawili dzieciom wcale ładny mająteczek, który teraz może drogo im przychodzi opłacić na tamtym świecie: z uczciwości nie bogaci się człowiek tak łatwo”. Nie mam wcale ochoty, żeby sobie na mnie ostrzyli języki; chcę po prostu człowieka, który byłby mi wdzięczny za mą córkę i któremu bym mogła powiedzieć: siadajże, miły zięciu, i zjedz z nami obiadek!
PAN JOURDAIN
787Oto uczucia godne ciasnego pojęcia, chcieć na zawsze grzęznąć w mizerii swego stanu! Nie sprzeczaj się dłużej! Córka moja będzie markizą na przekór całemu światu, a jeżeli mnie będziesz drażnić, to zrobię z niej księżnę!
SCENA XIII
Pani Jourdain, Lucylla, Kleont, Covielle, Michasia
PANI JOURDAIN
788Kleoncie, nie trać jeszcze odwagi!
789Chodź za mną, córko, i powiedz stanowczo ojcu, że, jeżeli nie wyda cię za niego, nie chcesz iść za nikogo!
SCENA XIV
Kleont, Covielle
COVIELLE
790Diablich się pan dopytał zysków za swoje wzniosłe uczucia!
KLEONT
791Cóż chcesz? Mam na tym punkcie drażliwość, z której przykład drugich wyleczyć mnie nie zdoła.
COVIELLE
792Czy pan sobie żartuje, aby brać rzeczy na serio z tego rodzaju człowiekiem? Czyż pan nie widzi, że on ma bzika? Cóż panu szkodziło dostroić się do jego urojeń?
KLEONT
793Masz słuszność, ale nie myślałem, że trzeba się będzie wywodzić ze szlachectwa, aby zostać zięciem pana Jourdain.
COVIELLE
KLEONT
795Z czegóż się śmiejesz?
COVIELLE
796Z pewnej myśli, która mi przyszła do głowy. A gdyby tak za jednym zachodem zadrwić sobie z tego dudka, a zarazem uzyskać to, czego pan pragnie?
KLEONT
COVIELLE
798Pomysł wcale ucieszny.
KLEONT
COVIELLE
800Przedstawiano niedawno w mieście maskaradę, która by tutaj znakomicie się nam nadała. Chciałbym tedy spożytkować to widowisko i wyprawić poczciwcowi paradną hecę. Trąci to wprawdzie komedią i to grubą, ale z nim można sobie na wszystko pozwolić: nie potrzeba zbytnio wytężać mózgownicy. Pewien jestem, iż pan Jourdain odegra cudownie swą rolę i przyjmie w świętej naiwności za dobrą monetę każde najdziksze błazeństwo. Mam aktorów i kostiumy pod ręką… Niech mi pan pozwoli działać!
KLEONT
COVIELLE
802Wszystko panu objaśnię. Chodźmy stąd,
właśnie wraca!
SCENA XV
Pan Jourdain sam
PAN JOURDAIN
803Cóż za dziwactwa! Pozycja społeczna, SzlachcicWszyscy na mnie powstają za tych wielkich panów, a, doprawdy, cóż może być milszego i godziwszego niż szukanie ich towarzystwa? Czyż ono nie przynosi jedynie zaszczytu i przyjemności? Ba, oddałbym chętnie dwa palce u ręki, aby się urodzić hrabią lub markizem.
SCENA XVI
Pan Jourdain, Lokaj
LOKAJ
804Jaśnie panie, przybył właśnie pan hrabia pod rękę z jakąś damą.
PAN JOURDAIN
805Ach, Boże, a ja mam jeszcze wydać kilka rozporządzeń. Powiedz, że zjawię się za chwilę.
SCENA XVII
Dorymena, Dorant, Lokaj
LOKAJ
806Pan powiada, że zjawi się za chwilę.
DORANT
SCENA XVIII
Dorymena, Dorant
DORYMENA
808Doprawdy, lękam się, Dorancie, że popełniam wielką nieostrożność, pozwalając ci się prowadzić w ten sposób do zupełnie obcego domu.
DORANT
809Gdzież zatem każesz pani szukać schronienia mej miłości, która ci pragnie zgotować tę małą rozrywkę? Wszak dla zachowania pozorów nie chciałaś pozwolić, aby się to odbyło w twoim, ani też w moim domu.
810Ale tego nie bierzesz w rachubę, że dowody czułości, jakich doznaję od ciebie niemal co dzień, wkładają na mnie z każdym dniem coraz to większe zobowiązania. Daremnie próbuję się bronić: twoja wytrwałość, choć na pozór słodka i uległa, wyczerpuje mój opór i sprawia, iż powoli uzyskujesz wszystko, czego zapragniesz. Zaczęło się od częstych wizyt, potem przyszły oświadczenia, po nich serenady i zabawy, wreszcie podarki. Opierałam się długo, ale pan niczym się nie zrażasz i piędź po piędzi umiesz zdobywać grunt mej przychylności. Co do mnie, za nic już ręczyć dziś nie mogę: zaczynam wierzyć, iż w końcu uda ci się doprowadzić mnie do małżeństwa, od którego byłam zrazu tak daleka.
DORANT
811Na honor, pani, już dawno powinno się było na tym skończyć. Jesteś wdową, zależysz tylko od siebie, ja również jestem wolny i kocham panią nad życie — cóż stoi na przeszkodzie, abyś dziś jeszcze uczyniła mnie najszczęśliwszym z ludzi?
DORYMENA
812Mój Boże! Dorancie, wiele trzeba przymiotów z obu stron, aby żyć razem szczęśliwie. Wszak dwojgu najrozsądniejszym nawet istotom nie zawsze się udaje stworzyć związek, z którego by później były zadowolone.
DORANT
813Żartuje pani! I po cóż dopatrywać się tylu trudności? Jedno doświadczenie, które pani uczyniła, nie przesądza wszak o innych.
DORYMENA
814Słowem, wracam ciągle do tego samego — wydatki, które dla mnie podejmujesz, niepokoją mnie z dwojakiej przyczyny: po pierwsze zobowiązują mnie mocniej, niżbym pragnęła, po drugie, bez urazy, pewna jestem, iż nie przychodzą panu bez kłopotu, a tego bym bardzo nie chciała.
DORANT
815Och, pani, to drobiazg i jeżeli o to jedynie…
DORYMENA
816Wiem, co mówię. Pomijając inne rzeczy, sam diament, do którego przyjęcia pan mnie wprost zmusił, posiada taką wartość…
DORANT
817Błagam panią, nie chciej przeceniać tej drobnostki, która miłości mojej wydaje się zbyt niegodną ciebie, i pozwól… Otóż i gospodarz domu.
SCENA XIX
Pan Jourdain, Dorymena, Dorant
(uczyniwszy dwa ukłony i znalazłszy się zbyt blisko Dorymeny)
818Trochę w tył, wielmożna pani.
DORYMENA
PAN JOURDAIN
820Jeden krok, jeżeli łaska.
DORYMENA
PAN JOURDAIN
822Niech się pani trochę cofnie, abym mógł trzeci raz.
DORANT
823Tak, pani, pan Jourdain zna się na formach.
PAN JOURDAIN
824Pani, jest to dla mnie niezmierną chwałą ujrzeć się dość szczęśliwym, aby dostąpić tej radości spotkania się z tym szczęściem, iż jesteś tak łaskawą uszczęśliwić mnie tą łaską, aby mi uczynić zaszczyt zaszczycenia mnie dobrodziejstwem swej obecności. I gdyby jeszcze skromne me zalety zalecić mnie mogły w oczach osoby tak wysokich zalet i gdyby niebo… zazdrosne o me szczęście… chciało mnie obdarzyć… szczęściem ujrzenia się godnym… tych…
DORANT
825Ależ dosyć już, kochany panie Jourdain. Pani markiza nie lubi długich ceremonij, a wie dobrze, że panu na dowcipie nie zbywa, po cichu do Dorymeny Jak pani widzi, dosyć sobie pocieszna figura — ot, łyczek[4].
DORYMENA
po cichu do Doranta
826Nietrudno to spostrzec.
DORANT
827Pani, przedstawiam ci mego najlepszego przyjaciela.
PAN JOURDAIN
828Zbytek zaszczytu, doprawdy, panie hrabio.
DORANT
829Człowieka wykwintnego w każdym calu.
DORYMENA
830Mam dla niego wiele szacunku.
PAN JOURDAIN
831Nic jeszcze nie uczyniłem, pani, aby zasłużyć na tę wielką łaskę.
DORANT
po cichu do pana Jourdain
832Niechże panu nie przyjdzie do głowy wspominać o diamencie, któryś jej ofiarował.
PAN JOURDAIN
po cichu do Doranta
833Czy nie mógłbym się choć zapytać, jak się jej podoba?
DORANT
po cichu do pana Jourdain
834Cóż znowu! Niech pana Bóg broni! To byłaby najwyższa niedelikatność; jeżeli chcesz się okazać dobrze wychowanym, powinieneś zachować się tak, jakby ten podarek zgoła nie pochodził od ciebie.
głośno
835Pan Jourdain, markizo, mówi, że jest uszczęśliwiony z twoich łaskawych odwiedzin.
DORYMENA
836Zaszczyt mi czyni prawdziwy.
PAN JOURDAIN
po cichu do Doranta
837Ileż wdzięczności, panie hrabio, że tak wyrażasz za mnie moje uczucia!
DORANT
po cichu do pana Jourdain
838Kosztowało mnie niemało trudu, aby ją tu przyprowadzić.
PAN JOURDAIN
839Nie wiem, jak się odwdzięczyć, panie hrabio.
DORANT
840Pan Jourdain mówi, że jeszcze w życiu nie widział równie pięknej osoby.
DORYMENA
PAN JOURDAIN
842Pani, łaska cała po mojej stronie i…
DORANT
SCENA XX
Pan Jourdain, Dorymena, Dorant, Lokaj
LOKAJ
do pana Jourdain
844 Wszystko gotowe, proszę pana.
DORANT
845Chodźmy tedy i niech zawołają grajków!
SCENA XXI
SCENA BALETOWA (sześciu kucharzy, którzy zgotowali ucztę, wykonuje taniec, po czym przynoszą stół zastawiony rozmaitymi potrawami)
AKT CZWARTY
SCENA I
Dorymena, Pan Jourdain, Dorant, Trzech śpiewaków, Lokaje.
846Co ja widzę! Dorancie, ależ to prawdziwa uczta!
PAN JOURDAIN
847Pani markiza raczy sobie żartować; pragnąłbym, aby ten posiłek był godniejszy jej łaskawej pochwały.
Dorymena, pan Jourdain, Dorant i trzej śpiewacy zasiadają do stołu
DORANT
848Pan Jourdain ma słuszność, markizo, i wdzięczen mu jestem, że tak dobrze sprawuje honory domu. Podzielam najzupełniej jego zdanie, iż zastawa nie jest bynajmniej godną pani. To ja nią kierowałem, daleko mi zaś do doświadczenia, jakie w tym względzie posiadają niektórzy z naszych przyjaciół. Nie spotkasz się tedy, pani, z czymś bardzo kunsztownym, przeciwnie, znajdziesz niejeden występek przeciw prawidłom kulinarnym i niejedną niegramatyczność na punkcie dobrego smaku. Gdyby Damis, nasz przyjaciel, zajął się był tą sprawą, wszystko byłoby jak należy, jaśniałoby samą wytwornością i sztuką. Nie omieszkałby on sam skierować twej uwagi na każdą potrawę i dałby ci sposobność podziwiania jego wysokiego uzdolnienia w umiejętności smakołyków. Zwróciłby twoje spojrzenia na chleb, cały o złocistej skórce, wszędzie równo wypieczony, chrupiący mile pod twymi ząbkami, na wino o aksamitnym połysku, napełniające błogim ciepłem, a nieuderzające zbytnio do głowy, na ćwiartkę baraniny, szpikowanej pietruszką, na pieczeń z normandzkiego cielątka, białą, delikatną, która w ustach się rozpływa jak pasztet, na kuropatwy pachnące tak rozkosznie, a na zakończenie na wyborną zupę na bulionie, której towarzyszy młody tłuściutki indyk, otoczony gołąbkami i ozdobiony białą cebulką z domieszką różnorodnej sałaty. Co do mnie jednak, muszę się przyznać do swego braku znawstwa i, jak pan Jourdain… dobrze się wyraził, pragnąłbym, aby ta uczta była godniejszą pani.
DORYMENA
849Mogę na to tylko odpowiedzieć, zajadając, jak pan widzi.
PAN JOURDAIN
850Ach, cóż za śliczne rączki!
DORYMENA
851Nic w nich szczególnego, panie Jourdain… Chce pan raczej mówić o diamencie, który jest prześliczny.
PAN JOURDAIN
852Ja, pani? Niech mnie Bóg broni, abym miał o tym wspominać! To by znaczyło okazać brak wychowania! Ten diament, to rzecz tak mizerna…
DORYMENA
853Ależ z pana wybredny człowiek!
PAN JOURDAIN
854Zbyt pani łaskawa, doprawdy…
DORANT
dawszy znak panu Jourdain, aby milczał
855 Dalej, nalejcie wina panu Jourdain i tym panom, którzy będą tak uprzejmi zaśpiewać nam jaką piosenkę przy kielichu.
DORYMENA
856Nie można lepiej zaprawić dobrej uczty, niż przeplatając ją muzyką; doprawdy, jestem oczarowana przyjęciem.
PAN JOURDAIN
DORANT
858Panie Jourdain, posłuchajmy teraz chwilę tych panów: to, co oni zanucą, będzie z pewnością wymowniejsze niż wszystko, co moglibyśmy powiedzieć.
PIERWSZY i DRUGI ŚPIEWAK
razem, z pucharem w
dłoni
WinoOdważnie, piękna Filis, weź puchar do ręki:
860Jakże szkarłatnie trunek i liczko się płoni!
Wino nowego czaru nabiera w twej dłoni,
A razem nowym życiem ubarwia twe wdzięki.
Przysiążmy więc miłością nigdy niezgaszoną,
Kochać się wiecznie: ty, i ja, i ono.
865Jak się ono czerwieni, wilżąc usta twoje,
Jak twe usta się odeń barwią purpurowe!
Na ten widok tak luby z szczęścia tracę głowę
I do moich ust chciałbym przytulić oboje!
Przysiążmy więc miłością nigdy niezgaszoną,
870Kochać się wiecznie: ty, i ja, i ono.
DRUGI i TRZECI ŚPIEWAK
razem
Pijmy, drodzy przyjaciele!
Szkoda chwili, co ucieka,
Wszak życia nam tak niewiele:
Któż wie, co jutro go czeka?
875Gdy nurt nas czarny pochłonie,
Koniec już wina, miłości —
Niech oko trunkiem zapłonie,
Niechaj żar w piersiach zagości!
Niech głupcy walczą na słowa,
880Gdzie szczęściu stawiać ołtarze —
Nas uczy prawda nienowa,
Że ono mieszka w pucharze.
Nauka, sława i mienie
Sercu nie odejmą troski:
885Szczęście, spokój, zapomnienie
Daje tylko trunek boski.
WSZYSCY TRZEJ
razem
Wina, hej, wina! Gdzie wino?
Lej, chłopcze, nie daj się prosić,
Lej ciągle, dobry chłopczyno,
890Póki nie krzykną ci: dosyć!
DORYMENA
891Prześliczna piosnka; nie można chyba lepiej jej zaśpiewać. Wszystko to piękne jest nad wyraz.
PAN JOURDAIN
892Widzę tu, pani, coś, co jest jeszcze piękniejsze.
DORYMENA
893Ejże! Z pana Jourdain większy galant, niż sobie wyobrażałam.
DORANT
894Jak to, pani? Za kogóż pani bierze pana Jourdain?
PAN JOURDAIN
895Chciałbym bardzo, aby mnie wzięła za to, co ja myślę.
DORYMENA
DORANT
do Dorymeny
PAN JOURDAIN
898Może mnie pani poznać, kiedy tylko jej przyjdzie ochota.
DORYMENA
899Och, poddaję się: trudno z panem walczyć na słowa.
DORANT
900To człowiek, który ma zawsze ciętą odpowiedź na języku. Ale czy pani nie widzi, że pan Jourdain połyka wszystkie kąski, których pani dotknęła.
DORYMENA
901Pan Jourdain jest czarujący.
PAN JOURDAIN
902Gdybym mógł oczarować serce pani, byłbym…
SCENA II
Pani Jourdain, Pan Jourdain, Dorymena, Dorant, Śpiewacy, Lokaje
PANI JOURDAIN
903Ho, ho, zastaję tu oto wcale wesołą kompanijkę i widzę jasno, że mnie nie oczekiwano! To dla tej ładnej zabawy, szanowny panie mężu, tak ci było pilno wyprawić mnie do siostry? Na dole spotykam cały teatr, a tutaj, jak się zdaje, ucztę weselną. Więc ty w ten sposób trwonisz swoje mienie? W ten sposób ugaszczasz sobie damule w mej nieobecności, wyprawiasz dla nich muzyki i komedie, gdy mnie wysyłasz z domu na spacer?
DORANT
904Co pani do głowy przychodzi, pani Jourdain? Cóż za dzika fantazja z pani strony, uroić sobie, że mąż trwoni majątek i że to on wydaje tę ucztę?… Dowiedz się pani zatem, że to ja; on użyczył mi jedynie swego domu. Powinna by się pani bardziej zastanowić nad tym, co pani mówi.
PAN JOURDAIN
905Tak, błaźnico, to pan hrabia zgotował wszystko dla pani, która jest osobą z najwyższego towarzystwa. Uczynił mi ten zaszczyt, iż użył w tym celu mego domu i zaprosił mnie łaskawie w gościnę.
PANI JOURDAIN
906To są czyste ambaje, a ja wiem dobrze, co wiem.
DORANT
907Niech pani przywdzieje lepsze okulary, pani Jourdain!
PANI JOURDAIN
908Obejdę się bez okularów, mój panie, i widzę dosyć jasno, co się święci. Już od dawna zwąchałam pismo nosem; nie jestem taka głupia, jak wam się wydaje. To bardzo szpetnie z pańskiej strony, takiego wielkiego pana, służyć za pośrednika mężowi w jego łajdactwach. A i pani, takiej wielkiej damie, wcale nie przystało zaszczepiać niesnaski w małżeństwie i cierpieć, aby mąż durzył się w pani.
DORYMENA
909Cóż to wszystko ma znaczyć? Czy ty drwisz sobie ze mnie, Dorancie, aby mnie narażać na niedorzeczne urojenia tej wariatki?
DORANT
biegnąc za wychodzącą Dorymeną
910Markizo, racz się zatrzymać! Dokąd pani spieszy?
PAN JOURDAIN
911Pani markizo… Panie hrabio, chciej ją przeprosić w mym imieniu i staraj się skłonić do powrotu!
SCENA III
Pan Jourdain, Pani Jourdain, Lokaje
ŻonaPAN JOURDAIN
912A, ty, błaźnico jedna! Ładnegoś piwa nawarzyła! Ty się ośmielasz lżyć mnie w oczy przy gościach i wypędzać z mego domu dystyngowane osoby!
PANI JOURDAIN
913Kpię sobie z takiej dystynkcji.
PAN JOURDAIN
914Nie wiem, co mnie wstrzymuje, babo przeklęta, abym ci nie potrzaskał na łbie półmisków z tej uczty, którą przybyłaś zakłócić!
lokaje wynoszą stół
PANI JOURDAIN
915Kpię sobie z tego wszystkiego. Bronię swoich praw w domu i nie ma kobiety, która by mi nie przyznała słuszności.
PAN JOURDAIN
916Dobrze czynisz, uchodząc przed mym gniewem.
SCENA IV
Pan Jourdain sam
PAN JOURDAIN
917Diabli ją nanieśli tak nie w porę. Właśnie zaczęły mi się udawać takie ładne powiedzenia; nigdy jeszcze nie czułem się tak pełen dowcipu. Cóż to znów za figura?
SCENA V
Pan Jourdain, Covielle przebrany
COVIELLE
918Panie, nie wiem, azali mam zaszczyt być mu znanym?
PAN JOURDAIN
COVIELLE
schylając się i trzymając rękę na stopę nad ziemią
920Znałem pana, kiedy pan był jeszcze, o, tyli, nie większy.
PAN JOURDAIN
COVIELLE
922Tak. Był z pana najładniejszy dzieciak pod słońcem: wszystkie damy brały pana na ręce, aby cię upieścić.
PAN JOURDAIN
COVIELLE
924Tak. Byłem wielkim przyjacielem nieboszczyka pańskiego ojca.
PAN JOURDAIN
925Nieboszczyka mego ojca?
COVIELLE
926Tak. Był to bardzo zacny szlachcic.
PAN JOURDAIN
COVIELLE
928Powiadam, że był to bardzo zacny szlachcic.
PAN JOURDAIN
COVIELLE
PAN JOURDAIN
COVIELLE
PAN JOURDAIN
933I znałeś jako szlachcica?
COVIELLE
PAN JOURDAIN
935Nie, jacy to ludzie są, doprawdy!
COVIELLE
937Istnieją cymbały, którzy chcą we mnie wmówić, że on był kupcem.
COVIELLE
938On, kupcem! To czysta potwarz: nigdy mu się nie śniło być kupcem. Tyle tylko w tym prawdy, że był to człowiek niezmiernie uprzejmy, niezmiernie uczynny; że zaś znał się bardzo dobrze na suknach, wybierał je, gdzie tylko mógł, kazał do siebie przysyłać i odstępował je znajomym za zapłatą.
PAN JOURDAIN
939Niezmiernie się cieszę, że pana poznałem; mam nadzieję, iż zechcesz zaświadczyć przed wszystkimi, że mój ojciec był szlachcicem.
COVIELLE
940Powiem to w oczy całemu światu.
PAN JOURDAIN
941Serdecznie będę wdzięczny. Cóż pana tu sprowadza?
COVIELLE
942Od czasu, jak znałem nieboszczyka pańskiego ojca, najgodniejszego szlachcica, jak panu mówiłem, podróżowałem trochę, ot, tak, po całym świecie.
PAN JOURDAIN
COVIELLE
PAN JOURDAIN
945To musi być bardzo daleko.
COVIELLE
946Myślę sobie. Zaledwie przed czterema dniami wróciłem z odległych podróży, że zaś wszystko, co pana dotyczy i mnie niezmiernie obchodzi, przyszedłem, aby panu zwiastować najszczęśliwszą nowinę pod słońcem.
PAN JOURDAIN
COVIELLE
948Czy wiesz, że syn sułtana tureckiego bawi w mieście?
PAN JOURDAIN
COVIELLE
950Jak to? Przybył wraz ze swoim wspaniałym orszakiem; wszystko spieszy go oglądać; przyjmują go w tym kraju z wszelkimi zaszczytami należnymi tak potężnemu władcy.
PAN JOURDAIN
951Na honor, nic nie wiedziałem.
COVIELLE
952Ale co najważniejsze, to, iż się zakochał w twej córce.
PAN JOURDAIN
953Syn sułtana tureckiego?
COVIELLE
954Tak, i chce zostać pańskim zięciem.
PAN JOURDAIN
955Moim zięciem syn sułtana tureckiego?
COVIELLE
956Syn sułtana tureckiego pańskim zięciem. Byłem mu złożyć czołobitność, że zaś mówię doskonale ich językiem, rozmawiał ze mną dość długo i wśród tej gawędki powiedział: Akciam krok soler onch alla mustaf gidelum amanahem narahini ussere kalbulalt, co znaczy: Czy nie znasz przypadkiem młodej osoby, która jest córką pana Jourdain, paryskiego szlachcica?
PAN JOURDAIN
957Syn sułtana tureckiego powiedział tak o mnie?
COVIELLE
958Tak. Gdy mu odpowiedziałem, że pana znam bardzo dobrze i że widziałem pańską córkę, rzekł: Ach, marababa sahem! — znaczy: Ach, jakże jestem w niej zakochany!
PAN JOURDAIN
959Marababa sahem znaczy: Ach, jakże jestem w niej zakochany?
COVIELLE
PAN JOURDAIN
961Daję słowo, dobrze, żeś mi to powiedział bo, co do mnie, nigdy bym się nie domyślił, że marababa sahem ma znaczyć: Ach, jakże jestem w niej zakochany! Cóż to za piękny język!
COVIELLE
962Dużo piękniejszy jeszcze, niż się komu śniło. Czy wiesz pan, na przykład, co znaczy kakarakamuchen?
963Kakarakamuchen? Nie.
COVIELLE
964To znaczy: moje drogie serce.
PAN JOURDAIN
965Kakarakamuchen znaczy: moje drogie serce?
COVIELLE
PAN JOURDAIN
967Ależ to cudowne! Kakarakamuchen: moje drogie serce. Kto by to powiedział? Człowiek głupieje, doprawdy.
COVIELLE
968Słowem, aby się wywiązać z poselstwa, donoszę panu, iż on ma zamiar prosić pana o rękę córki; pragnąc zaś mieć teścia, który by był godnym jego powinowactwa, chce pana zamianować mamamuszi, co stanowi jedną z najwyższych godności w jego kraju.
PAN JOURDAIN
COVIELLE
970Tak, mamamuszi; to znaczy po naszemu: wojewoda. Wojewoda to jeden z owych dawnych… słowem, wojewoda. Nie może być nic dostojniejszego w świecie; godność ta zrówna cię co do stanowiska z największymi panami w kraju.
PAN JOURDAIN
971Syn sułtana tureckiego wyświadcza mi prawdziwy zaszczyt. Proszę cię, chciej mnie zaprowadzić do niego, abym mógł wyrazić mu podziękę!
COVIELLE
972Jak to? Ależ on sam przybędzie tu za chwilę.
PAN JOURDAIN
COVIELLE
974Tak, i prowadzi z sobą wszystko, co jest potrzebne do ceremonii pańskiego mianowania.
PAN JOURDAIN
COVIELLE
976Miłość jego nie chce słyszeć o najmniejszej odwłoce.
PAN JOURDAIN
977Jedno tylko mnie niepokoi: to, że moja córka, bardzo uparta dziewczyna, nabiła sobie głowę niejakim Kleontem i przysięgła, że nie pójdzie za nikogo innego.
COVIELLE
978Odmieni zdanie, skoro zobaczy syna sułtana tureckiego. Przy tym zachodzi tu doprawdy dziwny zbieg okoliczności: mianowicie syn sułtana podobny jest do tego Kleonta jak dwie krople wody — przed chwilą widziałem go właśnie, pokazano mi go — miłość zatem, którą córka pańska żywi dla jednego, z łatwością może się przenieść na drugiego. Ale słyszę głosy — otóż i on.
SCENA VI
Kleont jako Turek, Trzech paziów niosących ogon szaty Kleonta, Pan Jourdain, Covielle
979Ambusahim oki boraf, Żordina, salamaleki.
COVIELLE
do pana Jourdain
980To znaczy: Panie Jourdain, oby twe serce było przez cały rok jako kwitnący krzak róży. To są takie uprzejme sposoby mówienia w tym kraju.
PAN JOURDAIN
981Jestem najniższym sługą jego tureckiej wysokości.
COVIELLE
982Kazigar kamboto ustin moraf.
KLEONT
983Ustin yot katamaleki basum base alla moran.
COVIELLE
984Mówi: Oby niebo dało ci siłę lwa i roztropność węża.
PAN JOURDAIN
985Jego turecka wysokość jest na mnie zbyt łaskawa; życzę jej wzajem wszelkich pomyślności.
COVIELLE
986Ossa binamen sadok babulli orakaf uram.
KLEONT
COVIELLE
988Mówi, abyś się z nim natychmiast udał przygotować wszystko do ceremonii oraz że pragnie jak najprędzej ujrzeć twą córkę i zawrzeć małżeństwo.
PAN JOURDAIN
989Tyle rzeczy w dwóch słowach?
COVIELLE
990Tak. Język turecki już jest taki: umie dużo wyrazić w niewielu zgłoskach. Spiesz pan z nim prędko tam, gdzie sobie życzy!
SCENA VII
Covielle sam
COVIELLE
991Ha, ha, ha! Słowo daję, to można pęknąć ze śmiechu. Cóż za bałwan! Gdyby na pamięć wyuczył się roli, nie mógłby jej lepiej odegrać. Och, och!
SCENA VIII
Dorant, Covielle
COVIELLE
992Śmiem pana upraszać, abyś nam zechciał pomóc w małej intryżce, którą właśnie prowadzimy.
DORANT
993Aj, wszak to imć Covielle? Któż by cię poznał w tej postaci! Coś ty z siebie zrobił, człowieku?
COVIELLE
DORANT
995Z czegóż się tak śmiejesz?
COVIELLE
996Jest z czego, niech mi pan wierzy!
DORANT
COVIELLE
998Mógłby pan hrabia długo sobie głowę łamać, nim by się domyślił, jakiegośmy się chwycili podstępu, aby nakłonić pana Jourdain do oddania ręki córki memu panu.
DORANT
999Nie wiem, co to za podstęp, ale domyślam się, że nie chybi celu, skoro ty doń rękę przykładasz.
COVIELLE
1000Widzę, że pan zna dobrze naszego mądralę.
DORANT
1001Objaśnijże mnie więc, o co chodzi.
COVIELLE
1002Niech pan będzie łaskaw usunąć się nieco, aby zrobić miejsce orszakowi! Może pan oglądać naocznie część naszej sztuczki, resztę zaś panu opowiem.
SCENA IX
Ceremonia turecka
[5].
Mufti,
Derwisze,
Turcy, stanowiący orszak
Muftiego, tańczący i śpiewający.
Pierwsza grupa baletowa.
sześciu Turków wchodzi poważnie parami przy dźwiękach orkiestry. Niosą trzy dywany, które podnoszą bardzo wysoko i tańcząc wykonują rozmaite figury. Turcy śpiewający przechodzą pod dywanami i ustawiają się po dwóch stronach sceny. Mufti w towarzystwie derwiszów zamyka pochód. Następnie Turcy rozciągają dywany na ziemi i klękają na nich z wyjątkiem Muftiego i derwiszów, którzy zachowują pozycję stojącą. Podczas gdy Mufti przyzywa Mahometa, wykonując różne gesty i miny, nie wymawiając jednak ani słowa, Turcy stanowiący jego orszak nachylają się aż do ziemi, śpiewając „Alli”, po czym wznoszą ramiona w górę, śpiewając „Alla”. Tę grę powtarzają aż do końca modłów Muftiego, po czym powstają wszyscy, śpiewając „Alla ekber”, dwaj zaś derwisze podchodzą do pana Jourdain.
SCENA X
Mufti, Derwisze, Turcy śpiewający i tańczący, Pan Jourdain, ubrany po turecku z ogoloną głową, bez turbana i bez szabli.
MUFTI
do pana Jourdain
Se ti wiada
Gada, gada,
1005Se non wiada
Ne powiada.
Mi byl Mufti,
Tu kilicha?
Ne pojmajesz;
1010
dwaj derwisze wyprowadzają pana Jourdain
SCENA XI
Mufti, Derwisze, Turcy
MUFTI
1011Gada, Turka, qui byl ista? Anabatista? Anabatista?
TURCY
MUFTI
TURCY
MUFTI
TURCY
MUFTI
1017Hussita? Morista? Fronista?
TURCY
MUFTI
1019Iok, iok, iok. Byl pagana?
TURCY
MUFTI
TURCY
MUFTI
TURCY
MUFTI
1025Bramina? Moffina? Zurina?
TURCY
MUFTI
1027Iok, iok, iok. Mahametana? Mahametana?
TURCY
1028Ahi, alla, Ahi, alla.
MUFTI
1029Jako zwala? Jako zwala?
TURCY
MUFTI
podskakując
TURCY
MUFTI
Mahameta, per Żurdina
Ja se modli każdhodina.
1035Bende czyni paladina
De Żurdina, de Żurdina;
Dar turbana e szablina,
Con galera brigantina
Per obrrona Palestina.
[8]
1040Mahameta, per Żurdina
Ja se modli każdhodina.
do Turków
TURCY
MUFTI
śpiewając i tańcząc
1044 Ha la ba, ba la hu, la ba, ba la da.
TURCY
1045Ha la ba, ba la hu, ba la ba, ba la da.
SCENA XII
Turcy śpiewający i tańczący. Druga grupa baletowa
SCENA XIII
Mufti, Derwisze, Pan Jourdain, Turcy śpiewający i tańczący.
Mufti wraca w uroczystym turbanie olbrzymich rozmiarów, przystrojonym kilkoma rzędami zapalonych świec; towarzyszy mu dwóch derwiszów, niosących Alkoran, ubranych w szpiczaste czapki, również przystrojone płonącymi świecami. Dwaj inni derwisze przyprowadzają pana Jourdain, każą mu klęknąć i oprzeć ręce o podłogę w ten sposób, że jego grzbiet, na którym spoczywa Alkoran, służy za pulpit Muftiemu. Mufti odprawia po raz wtóry swoje komiczne modły, marszcząc brwi, uderzając od czasu do czasu w Alkoran i przewracając szybko kartki, po czym wznosząc ramiona ku niebu, krzyczy donośnym głosem: Hu! Podczas tych ponownych modłów Turcy, schylając się i podnosząc na przemian, śpiewają również: Hu, hu, hu!
PAN JOURDAIN
(podnosząc się, gdy mu zdjęto Alkoran z grzbietu)
MUFTI
do pana Jourdain
TURCY
MUFTI
TURCY
MUFTI
do Turków
TURCY
Ti non byl oszusta?
No, no, no.
Non byl szelma?
1055No, no, no.
TRZECIA GRUPA BALETOWA
Turcy, tańcząc przy dźwiękach orkiestry, wkładają turban na głowę pana Jourdain
MUFTI
dając szablę panu Jourdain
Ti byl noble, non e fabla,
Bery oto tetu schiabbla.
TURCY
dobywając szabel
Ti byl noble, non e fabla,
1060Bery oto tetu schiabbla
[12].
Czwarta grupa baletowa, Turcy tańczący uderzają rytmicznie szablami pana Jourdain.
MUFTI
Ładu, ładu,
Kijdozadu;
Ładu, ładu,
Kijdozadu.
Piąta grupa baletowa
Turcy tańczący biją w rytm muzyki pana Jourdain kijami
MUFTI
1065Nefstydala, nefstydala;
Więcy gańba nesasnala.
TURCY
Nefstydala, nefstydala,
Więcy gańba nesasnala.
Mufti rozpoczyna trzecią część modłów. Derwisze podtrzymują go ze czcią pod ramiona, po czym Turcy, tańczący i śpiewający, skaczą wokoło Muftiego i wychodzą wraz z nim, pociągając ze sobą pana Jourdain
AKT PIĄTY
SCENA I
Pan Jourdain, Pani Jourdain
PANI JOURDAIN
1069Jezusie, Maryjo! Miłosierdzie Pańskie! A to znów co takiego? Jak ten wygląda! Błazna z siebie robisz? Czy teraz pora na maskarady? Mówże, co to ma znaczyć? Któż cię tak wystroił?
PAN JOURDAIN
1070Patrzcie mi tę małpę! W jaki ty sposób przemawiasz do mamamuszi?
PANI JOURDAIN
PAN JOURDAIN
1072Tak, teraz trzeba być dla mnie z całym szacunkiem: świeżo zostałem mianowany mamamuszi.
PANI JOURDAIN
1073Co to ma znaczyć: mamamuszi?
PAN JOURDAIN
1074Mamamuszi, powiadam. Jestem mamamuszi.
PANI JOURDAIN
PAN JOURDAIN
1076Mamamuszi znaczy po naszemu: wojewoda.
PANI JOURDAIN
1077Woziwoda? Ty chcesz na starość zostać woziwodą?
PAN JOURDAIN
1078Cóż za ciemnota! Wojewoda, powiadam. Właśnie odprawiono nade mną uroczystość.
PANI JOURDAIN
PAN JOURDAIN
1080Mahameta per Żurdina.
PANI JOURDAIN
PAN JOURDAIN
1082Żurdina to niby Jourdain.
PANI JOURDAIN
1083No i cóż, niby Jourdain?
PAN JOURDAIN
1084Bende czyni paladina de Żurdina.
PANI JOURDAIN
PAN JOURDAIN
1086Dar turbanta con galera.
PANI JOURDAIN
PAN JOURDAIN
1088Per obrrrona Palestina.
PANI JOURDAIN
1089Co tobie, człowieku, w głowie?
PAN JOURDAIN
1090Ładu, ładu, kijdozadu.
PANI JOURDAIN
PAN JOURDAIN
1092Nefstydala, nefstydala, więcy gańba nesasnala.
PANI JOURDAIN
1093Cóż to ma być to wszystko?
PAN JOURDAIN
tańcząc i śpiewając
1094 Hu la ba, ba la hu, ba la ba, ba la da.
wywraca się
PANI JOURDAIN
1095Och, Boże mój, Boże! Mąż oszalał!
PAN JOURDAIN
podnosząc się i odchodząc
1096Milczeć, jędzo! Więcej szacunku dla wielkiego mamamuszi.
PANI JOURDAIN
sama
1097Od czegóż on mógł rozum tak postradać? Spieszmy, aby go przynajmniej zatrzymać w domu!
spostrzegając Dorymenę i Doranta
1098Masz, tych mi jeszcze brakowało. Ze wszystkich stron same utrapienia!
SCENA II
Dorant, Dorymena
DORANT
1099Niech mi pani wierzy, zobaczy pani najzabawniejszą rzecz pod słońcem — nie sądzę, aby w całym świecie mógł się znaleźć człowiek tak pomylony. Przy tym trzeba nam koniecznie dopomóc Kleontowi w zamiarach i uświetnić tę maskaradę. To bardzo dzielny człowiek i wart, aby poprzeć jego sprawę.
DORYMENA
1100Ja również cenię go wysoko i życzę mu najlepszego losu.
DORANT
1101Oprócz tego czeka nas tutaj balet, którego szkoda by stracić: jestem bardzo ciekawy, czy mój pomysł należycie się wyda w wykonaniu.
1102Tak, widziałam już mimochodem wspaniałe przygotowania. Doprawdy, nie mogę dłużej cierpieć tego wszystkiego, Dorancie. Tak, chcę nareszcie położyć koniec twej rozrzutności i, aby przerwać szalone wydatki, na które się dla mnie narażasz, postanowiłam jak najprędzej wyjść za ciebie. To jedyny sposób: wiadomo, że wszystkie te wyskoki uprzejmości kończą się zazwyczaj po ślubie.
DORANT
1103Och, pani, naprawdę? Czyżbyś istotnie powzięła tak słodkie postanowienie?
DORYMENA
1104To jedynie, aby cię uchronić od ruiny; inaczej, widzę dobrze, straciłbyś wszystko do szeląga.
DORANT
1105Jakże wdzięczen ci jestem, pani, za troskliwość, z jaką czuwasz nad moim majątkiem! Składam go u twych stóp wraz z sercem, możesz nimi rozrządzać do woli.
DORYMENA
1106Będę się starała dobrze nimi zawiadować. Ale oto i nasz poczciwiec: wygląda doprawdy wspaniale.
SCENA III
Pan Jourdain, Dorant, Dorymena
DORANT
1107Panie, pani markiza i ja przychodzimy złożyć hołd pańskiej nowej godności i cieszyć się wraz z tobą małżeństwem twojej córki z synem sułtańskim.
PAN JOURDAIN
złożywszy ukłony na sposób turecki
1108Panie hrabio, życzę ci siły węża i roztropności lwa.
DORYMENA
1109Cieszę się, że mogę jedna z pierwszych powinszować panu wysokiego szczebla chwały, na który wstąpiłeś.
PAN JOURDAIN
1110Pani, życzę ci, aby twój krzak róży kwitnął przez cały rok. Nieskończenie jestem pani wdzięczen za jej łaskawy udział w zaszczytach, które na mnie spływają, cieszę się zarazem niezmiernie, iż mogę panią oglądać z powrotem, aby ją najuniżeniej przeprosić za wybryki żony.
DORYMENA
1111To drobnostka, wybaczam jej najzupełniej podobny wybuch. Serce pańskie musi być bardzo cenne — nic dziwnego, kto posiada takiego męża, ten drży o swoje szczęście.
PAN JOURDAIN
1112Prawo do mego serca jest przywilejem, który pani wyłącznie zdobyłaś.
DORANT
1113Jak pani widzi, markizo, pan Jourdain nie należy do ludzi, których powodzenie zaślepia: na wyżynach wielkości umie pamiętać o przyjaciołach.
DORYMENA
1114Jest to oznaką duszy na wskroś szlachetnej.
DORANT
1115Gdzie jego turecka wysokość? Chcielibyśmy bardzo w charakterze pańskich przyjaciół złożyć jej uszanowanie.
PAN JOURDAIN
1116Oto właśnie przybywa; posłałem już po córkę, aby dopełnić obrządku małżeństwa.
SCENA IV
Pan Jourdain, Dorymena, Dorant, Kleont jako Turek
DORANT
do Kleonta
1117Panie, przychodzimy, aby jako przyjaciele szanownego teścia złożyć waszej wysokości pokorne uszanowanie i zapewnić ją uniżenie o naszych najpoddańszych służbach.
PAN JOURDAIN
1118Gdzież tłumacz, aby mógł mu powiedzieć, kto jesteście, i wyłożyć, co powiadacie? Zobaczycie, że wam odpowie; znakomicie mówi po turecku. Gdzież on, u diaska, się podziewa?
do Kleonta
1119Struf, strif, strof, straf. Ten pan to grando segnore, grando segnore, grando segnore, a pani to granda dama, granda dama.
widząc, że tamten nie rozumie
1120 Aha!
do Kleonta, wskazując Doranta
1121Ten pan to francuski mamamuszi, a ta pani francuska mamamuszi. Nie umiem już jaśniej. No! Jest wreszcie tłumacz.
SCENA V
Pan Jourdain, Dorymena, Dorant, Kleont jako Turek, Covielle przebrany.
PAN JOURDAIN
1122Gdzież pan się podziewasz? Nie możemy się porozumieć bez ciebie.
wskazuje na Kleonta
1123Wytłumacz mu, że ten pan i ta pani są osobami wysokiego dostojeństwa, które przybyły tutaj w charakterze moich przyjaciół, aby mu złożyć czołobitność i ofiarować służby.
do Dorymeny i Doranta
1124 Zobaczycie, jak on na to odpowie.
COVIELLE
1125Alabula krociam aki bor am alabamen.
KLEONT
1126Kataleki tubol urin soter amaluszan.
PAN JOURDAIN
COVIELLE
1128Mówi, aby deszcz pomyślności zraszał o każdej porze ogród pańskiej rodziny.
PAN JOURDAIN
1129Mówiłem wam, że gada po turecku.
DORANT
SCENA VI
Lucylla, Kleont, Pan Jourdain, Dorymena, Dorant, Covielle
PAN JOURDAIN
1131Chodź, córko, zbliż się i podaj rękę panu, który czyni ci ten zaszczyt, że pragnie cię pojąć za żonę.
LUCYLLA
1132Co to? Ojcze, jak ty wyglądasz? Czy wy gracie komedię?
PAN JOURDAIN
1133Nie, nie, to nie komedia, to sprawa nader poważna i bardziej dla ciebie zaszczytna, niż mogłabyś marzyć.
LUCYLLA
PAN JOURDAIN
1135Tak, dla ciebie. Dalej, podaj rękę i podziękuj niebu za szczęście, które ci zsyła!
LUCYLLA
1136Ja nie chcę iść za mąż.
PAN JOURDAIN
1137Ale ja chcę, ja, ojciec! Słyszysz?
LUCYLLA
PAN JOURDAIN
1139Ach, co tu hałasu! Dalej, powiadam. Podaj rękę!
LUCYLLA
1140Nie, ojcze powiedziałam już: nie ma władzy, która by mnie zdołała skłonić do oddania ręki komukolwiek innemu niż Kleontowi i raczej posunę się do wszelkich ostateczności…
poznając Kleonta
1141To prawda, jesteś moim ojcem: winna ci jestem ślepe posłuszeństwo — do ciebie należy, ojcze, rozrządzać mym losem.
PAN JOURDAIN
1142No, cieszę się, że tak prędko wróciłaś na drogę obowiązku; szczęśliwy jestem, że mam posłuszną córkę.
SCENA VII
Pani Jourdain, Kleont, Pan Jourdain, Lucylla, Dorant, Dorymena, Covielle
PANI JOURDAIN
1143Cóż to? Co tu się dzieje? Powiadają, że chcesz wydać córkę za jakiegoś wędrownego arlekina?
PAN JOURDAIN
1144Będziesz ty cicho, zuchwały babski języku! Ciągle chcesz bruździć? Nie ma żadnego sposobu, aby ci wlać do głowy odrobinę rozsądku?
PANI JOURDAIN
1145To ciebie nie ma sposobu przywieść do rozumu: brniesz z jednego szaleństwa w drugie jak opętany. Cóż tobie znów do głowy wpadło? Co znaczy ta cała zgraja?
PAN JOURDAIN
1146Chcę wydać córkę za syna sułtana tureckiego.
PANI JOURDAIN
PAN JOURDAIN
wskazując Covielle'a
1148 Tak. Złóż mu czołobitność przez tego tłumacza!
PANI JOURDAIN
1149Obejdzie się bez tłumacza: powiem mu osobiście i to w sam nos, że nie dostanie mojej córki.
PAN JOURDAIN
1150Będziesz ty milczeć, pytam po raz ostatni?
DORANT
1151Jak to, pani Jourdain! Pani sprzeciwiasz się tak zaszczytnemu związkowi? Nie chcesz przyjąć jej tureckiej wysokości za zięcia?
PANI JOURDAIN
1152Ech, panie, patrz pan swego nosa!
DORYMENA
1153To doprawdy zaszczyt, którego nie godzi się odrzucać.
PANI JOURDAIN
1154I panią również proszę, byś się nie wtrącała do nieswoich rzeczy.
DORANT
1155Jedynie przyjaźń, jaką jesteśmy przejęci dla pani, każe nam zabierać głos dla jej własnego dobra.
PANI JOURDAIN
1156Zupełnie się obejdę bez waszej przyjaźni.
DORANT
1157Patrz pani, oto córka godzi się iść za wolą ojca.
PANI JOURDAIN
1158Córka godzi się wyjść za jakiegoś Turka?
DORANT
PANI JOURDAIN
1160Zdołała zapomnieć o Kleoncie?
DORANT
1161Czegóż się nie czyni, aby zostać wielką panią?
PANI JOURDAIN
1162Udusiłabym ją własnymi rękami, gdyby była w istocie zdolną do czegoś podobnego!
PAN JOURDAIN
1163Po cóż tyle próżnego gadania! Powiadam ci, że to małżeństwo się odbędzie.
PANI JOURDAIN
1164A ja powiadam, że się nie odbędzie.
PAN JOURDAIN
LUCYLLA
PANI JOURDAIN
1167Precz! Jesteś skończona szelma!
PAN JOURDAIN
do pani Jourdain
1168Jak to? Łajesz ją za to, że mi jest posłuszna?
PANI JOURDAIN
1169Tak. Tak samo jest moją córką, jak i twoją.
COVIELLE
do pani Jourdain
PANI JOURDAIN
1171Czegóż ten znów pajac chce ode mnie?
COVIELLE
PANI JOURDAIN
1173Nic mi po twoim słóweczku.
COVIELLE
do pana Jourdain
1174Panie, jeżeli żona pańska zechce mi użyczyć chwili rozmowy na osobności, przyrzekam, że nakłonię ją z łatwością, aby się zgodziła na pańskie zamiary.
PANI JOURDAIN
1175Nigdy się nie zgodzę.
COVIELLE
1176Niech mnie pani tylko wysłucha!
PANI JOURDAIN
PAN JOURDAIN
do pani Jourdain
PANI JOURDAIN
PAN JOURDAIN
PANI JOURDAIN
1181Nic nie chcę, aby mi powiedział.
PAN JOURDAIN
1182A to dopiero babski upór! Ubędzie ci co przez to, że z nim pogadasz?
COVIELLE
1183Niech pani tylko posłucha, a potem pani zrobi, co zechce.
PANI JOURDAIN
COVIELLE
po cichu do pani Jourdain
1185Już od godziny dajemy pani znaki — czy pani nie widzi, że to wszystko jest jedynie po to, aby się dostroić do urojeń pani męża, że mamimy go tylko tym przebraniem i że Kleont właśnie jest synem tureckiego sułtana?
PANI JOURDAIN
po cichu do Covielle'a
COVIELLE
1187A że ja, Covielle, gram rolę tłumacza?
PANI JOURDAIN
po cichu do Covielle'a
1188 A, jeżeli tak, w takim razie ustępuję.
COVIELLE
po cichu do pani Jourdain
1189Niech się pani niczym nie zdradzi!
PANI JOURDAIN
głośno
1190 Dobrze, rzecz załatwiona: zgadzam się.
PAN JOURDAIN
1191No, nareszcie wszyscy przyszli do rozsądku.
do pani Jourdain
1192Widzisz, nie chciałaś słuchać. Wiedziałem dobrze, że on ci wytłumaczy, co to jest syn tureckiego sułtana.
PANI JOURDAIN
1193Wytłumaczył mi dostatecznie i jestem zupełnie zadowolona. Poślijmy więc po rejenta!
DORANT
1194Doskonale, pani Jourdain. Aby zaś pani mogła zupełnie rozpogodzić umysł i wygnać z niego wszelki ślad zazdrości, pragniemy i my, pani markiza i ja, skorzystać z bytności rejenta, by również i nasz związek doprowadzić do skutku.
PANI JOURDAIN
PAN JOURDAIN
po cichu do Doranta
1196 Niby dla zamydlenia oczu?
DORANT
po cichu do pana Jourdain
1197 Trzeba ją uspokoić tym podstępem.
PAN JOURDAIN
po cichu
1198Dobrze, dobrze.
głośno
1199Niechże idą sprowadzić rejenta!
DORANT
1200A teraz, zanim przybędzie i sporządzi kontrakty, pozwólmy się popisać baletowi celem rozweselenia jego tureckiej wysokości.
PAN JOURDAIN
1201Doskonały pomysł. Zajmijmyż miejsca!
PANI JOURDAIN
1202A cóż będzie z Michasią?
PAN JOURDAIN
1203Niechże ją bierze tłumacz, a żonę moją, kto zechce.
COVIELLE
1204Panie, dziękuję panu.
na stronie
1205Jeśli jest w świecie ktoś, kto ma potężniejszego bzika, pozwolę sobie dać sto batogów.
komedia kończy się baletem, który był poprzednio przygotowany
BALET NARODÓW
SCENA I
Zjawia się człowiek, który rozdaje książeczki, zawierające treść baletu. Najpierw opada go zgraja ludzi, pochodzących z rozmaitych prowincyj, którzy krzyczą w takt muzyki, domagając się książeczek, następnie zaś ściga go trzech natrętów, zastępujących mu drogę wszędzie, gdziekolwiek się ruszy.
WSZYSCY
Do mnie, panie! Tu, do mnie! Hej, do mnie, u diaska!
Książeczkę tu! Hej, książkę! Mnie, jeżeli łaska!
ELEGANT
Zechciej nas pan wyróżnić spośród tych krzykaczy:
Książeczkę tutaj — dama o to prosić raczy!
DRUGI ELEGANT
1210
Hej, panie, panie, przez litość błagamy:
Książeczkę tutaj dla damy!
ELEGANTKA
Mój Boże, ludzi sfery znamienitej
Inaczej nieco traktować się godzi.
DRUGA ELEGANTKA
Ławki i książki — wszystko się znachodzi,
1215Lecz dla panienek lichej konduity.
GASKOŃCZYK
Hej tam! Dopókiż mam krzyczeć daremnie,
Już płuco z tego mnie boli!
Widzisz, jak każdy drwi ze mnie,
Że tu jak głupiec czekam na swą kolej
1220I patrzę, jak chłystek lada
To, czego mnie odmawiasz, sam dawno posiada.
DRUGI GASKOŃCZYK
Do stu czartów! Czy mam tu doczekać wieczoru?
Książkę tu dla mnie! Dla pana barona!
Zdaje się, że ta pałka pomylona
1225
Znać mnie nie miewa honoru.
SZWAJCAR
Dala mi tu ksionszke zara!
To od Boga istna kara!
Ja już sobie gardło zdarla…
Czy chciala, żeby umarla?
1230Czy mial tu czekać do rana?
Ja myślał, panie, że pan jest pijana.
STARY MIESZCZUCH GADUŁA
Doprawdy, że, bez wszystkiego,
Nie rozumiem, panie, tego,
Ale, z przeproszeniem jego,
1235To mi się niezbyt podoba,
Gdy dziś taka przyszła doba,
By córki mojej osoba
Nie miała książeczki swojej,
By przeczytać, co w niej stoi
1240O spektaklu, co się stroi,
I by familija cała
Tak przystojnie się odziała
Po to, by za drzwiami stała;
To zabawa trochę mała
1245I przyznam, że, bez wszystkiego,
Ale, z przeproszeniem jego,
Nie rozumiem, panie, tego.
STARA MIESZCZKA GADUŁA
Tak, to nie do zrozumienia,
To trzeba nie mieć sumienia!
1250I ten tam, co rozrzuca wkoło bez wytchnienia
Owe androny,
To dureń skończony,
Osioł koronny,
Cymbał dozgonny,
1255Że tak se lekko ocenia
Pannę, co wdziękiem swojego wejrzenia
Wszędzie godziwe obudza zachcenia
I która co patrzeć ino,
Kiedy zostanie hrabiną.
1260To, z przeproszeniem, mimo swe galony
Osioł koronny,
Cymbał dozgonny,
Dureń skończony.
ELEGANCI i ELEGANTKI
Co za ścisk!
1265Co za hałas!
Ach, cóż za tortury!
Cóż to za zbiegowisko!
Cóż to za figury!
Cóż za gwałt, nieład!
1270Cóż za gminne słowa!
To można zemdleć!
Och, och, moja głowa!
GASKOŃCZYK
Już nie strzymam, do kroćset!
DRUGI GASKOŃCZYK
SZWAJCAR
1275Ciągle nic nie chce sluchać ta szlowiek uparta.
GASKOŃCZYK
DRUGI GASKOŃCZYK
SZWAJCAR
1278Ja już chcialaby bardzo wydostać z te sale.
STARY MIESZCZUCH GADUŁA
Bierz czart całe igrzysko!
1280Chodźmy już, moje złoto,
Proszę cię tylko o to,
Trzymaj się za mną blisko!
Choć szedłem tu z ochotą,
Jeszczem nie spadł tak nisko,
1285Żeby siedzieć tu po to,
Jakby na pośmiewisko,
I słuchać, co kpy plotą
Od kilku godzin blisko.
Niech mi ręka odgnije,
1290Gdy ujrzy oko czyje,
Bym wrócił, póki żyję,
Na takie komedyje.
Chodźmy już, moje złoto,
Proszę cię tylko o to,
1295Trzymaj się za mną blisko!
Bierz czart całe igrzysko,
Nie z nas tu będą sobie robić pośmiewisko!
STARA MIESZCZKA GADUŁA
Chodźmy, mężusiu drogi,
Wróćmy w domowe progi!
1300Gorąc, ścisk, zaduch srogi,
Człeku podepcą nogi;
Też mi jakieś rarogi!
Koncept głupi a drogi.
Zanadto wielki rozgardiasz w tych salach —
1305Z dwojga złego już wolę być na targu w halach.
Gdy mnie kto jeszcze zdybie na takim igrzysku,
Pozwalam, niech mnie z miejsca wypierze po pysku!
Chodźmy, mężusiu drogi,
Wróćmy w domowe progi!
1310Też mi jakieś rarogi!
Koncept głupi a drogi.
WSZYSCY
Do mnie, panie! Tu, do mnie! Hej, do mnie, u diaska!
Książeczkę tu! Hej, książkę mnie, jeżeli łaska!
SCENA II
Trzej natręci wykonują taniec
SCENA III
TRZEJ HISZPANIE
śpiewają
Choć miłość ta grób mi wróży,
1315Ja kocham niedole moje,
Cierpieniem jeno mym stoję
I cierpieć chcę, by najdłużej.
Choć miłość ta grób mi wróży,
Ja kocham niedole moje.
1320Miłości przemożna władza
Gorącym swoim płomieniem
Śmierć samą w życie odradza —
Ona mym całym zbawieniem.
Choć miłość ta grób mi wróży,
1325Ja kocham niedole moje.
sześciu Hiszpanów tańczy
TRZECH ŚPIEWAKÓW HISZPAŃSKICH
Ach, któż szalonym jest tyle,
By kląć tak Amora groty,
Kląć dziecię, co każdą chwilę
Życia w sen zmienia nam złoty?!
1330Ach, któż szalonym jest tyle,
By kląć tak Amora groty?
HISZPAN
śpiewa
Grób sobie snadnie otwiera,
Kto troski nie spędza z czoła,
I kto z miłości umiera,
1335Ten kochać nie umie zgoła.
DWÓCH HISZPANÓW
Miłość jest męką dość słodką,
Skoro serc dwoje ją dzieli
Więc po cóż mącić twą zwrotką
To, co nas dziś tak weseli?
HISZPAN
1340Radujmy się więc co siły,
Niech nic nie chmurzy tej doby!
By trafić do serca miłej,
Zawsze się znajdą sposoby.
WSZYSCY TRZEJ RAZEM
Wesoło tylko, wesoło,
1345Cierpienie to majak pusty!
Hej, bracia, pląsajmy wkoło,
W rytmy tanecznej rozpusty!
SCENA IV
Włosi
ŚPIEWACZKA WŁOSKA
śpiewa zrazu, co następuje
Chcąc precz miłości wygnać niepokoje,
Broniłam wstępu jej do swego łona,
1350Ale uległam rychło zwyciężona,
Kiedym zajrzała w cudnych oczu dwoje.
Ach, jakże łatwo grot w piersi się wwierca
I strzałą z ognia topi lody serca!
Dziś me cierpienie jest mi tyle drogiem,
1355Że z żadną dolą nie pragnę zamiany,
I kto by leczyć mnie chciał z mojej rany,
Byłby mi jeno najzaciętszym wrogiem.
Ach, im miłości płomień w sercu żywszy,
Tym rozkoszniejszy zda się i szczęśliwszy!
ŚPIEWAK WŁOSKI
1360Ach, krótkim jest czas młodości,
Użyć go trzeba najmilej —
Uczmy się w szkole miłości,
Jak z każdej korzystać chwili!
ŚPIEWACZKA
Ach, póki śmieje się wiosna,
1365Co nazbyt rychło uleci,
Dopóki jeszcze, radosna,
Słonkiem swem grzeje i świeci —
OBOJE RAZEM
Śpiewajmy w lubej godzinie,
Niech nic nam szczęścia nie kłóci!
1370Gdy życia wiosna przeminie,
Nie wróci więcej, nie wróci!
ŚPIEWAK
Twych oczu grot nazbyt srogi
Kaleczy, kogo napotka,
Lecz ból ten jakże nam drogi,
1375A rana jakże jest słodka!
ŚPIEWACZKA
Gdy zimy lody nas zetną,
Porzuci miłość skrzydlata
Skorupę zeschłą i szpetną.
OBOJE RAZEM
1380
Śpiewajmy w lubej godzinie,
Niech nic nam szczęścia nie kłóci!
Gdy życia wiosna przeminie,
Nie wróci więcej, nie wróci!
po śpiewach włoskich arlekiny, pajace i skoczki wykonują ucieszny taniec
SCENA V
Francuzi
Dwaj śpiewacy tańczą i śpiewają, co następuje:
PIERWSZY ŚPIEWAK
Ach, jak jest cudnie w tym gaju,
1385Powabu, rozkoszy ile!
DRUGI ŚPIEWAK
Słowik nad brzegiem ruczaju
Słodko zawodzi swe tryle:
Ta ustroń cicha
Śle czar dokoła.
1390Miłością wzdycha,
Miłości woła.
OBAJ RAZEM
Luba Klimeno,
Ach, spojrzyj jeno,
Jak w gaju gruchają ptaszyny,
1395Nic im nie płoszy
Chwilki rozkoszy,
Miłość to cel ich jedyny;
Ach, patrz, ja płonę!
Spójrz na mnie tkliwiej,
1400A tak jak one
Będziem szczęśliwi!
Zjawia się jeszcze sześcioro Francuzów, trzech mężczyzn i trzy kobiety, przebranych w stroje poiteweńskie, z towarzyszeniem ośmiu fletów i obojów i tańczą menueta.
SCENA VI
Wszystko kończy się pomieszaniem trzech narodowości i oklaskami w rytm tańca i muzyki całego zebrania, które śpiewa następujący dwuwiersz:
ZabawaCóż za cudna zabawa, cóż za szczęsne chwile,
Bogowie sami czasu nie pędzą tak mile.