Tadeusz Miciński Strąceni z niebiosów Kain Wyszła mi z boru — w złocie warkoczy z twarzą indyjskiej Bogarodzicy — w błękitnych iskrach — w srebrnej przeźroczy — nadksiężycowej wieszczka świątnicy… Ach, rozkochały się w niej moje tęskne oczy — ach, — i zabrzęczał łańcuch mej ciemnicy. Jak wulkan krwawy w łonie Arymana, jak Samum, gdy się wichrami rozuzda — tak we mnie otchłań — gwiazdami przetkana leciała w państwo słoneczne Ormuzda. Ach, rozkochały się w niej moje tęskne oczy — ach, i zabrzęczał łańcuch mej ciemnicy. Nie wzbraniał mi jej smok, żelazna wieża, zdradny labirynt, ni królewskie ramię — miłość zwycięży wszystko — wszystko złamie — ale nie miłość drugą do pasterza Więc Śmierć przyzwałem — i śmierć odtąd żyje — i wszechświat cały grobowcem przywarła — — — — czuję mdły powiew — — — — w oczeretach gnije — — z tęsknoty — u nóg mych — umarła. Na pustej trzcinie rozpiąłem jej włos — nad śniącą rzeką schyliły się drzewa — wiatr cicho płacze — ptak mogilny śpiewa — to los mój — los!… głębiny tajne pruć — milczenia głuche mącić — jako stracona łódź od brzegu się odtrącić — mieć gwiazdy — gwiazdy rzucić — i tylko piosnkę nucić — to los mój — los!… * Magia mej duszy niechaj Cię wywoła z zarzewia komet czy z mroku przepaści — przyjdź — ustroimy w lotus nasze czoła i gibkie ciała nasze nard namaści. Pachną mi dziwnie Twoje złote włosy, jak prześwietlone senne kłosy. Twych oczu lazur, jak górskie jeziora, w których się pławi czarna sykomora. A Twoje usta, pachnące jak róże — chłodne — jak płomień zaklęty w marmurze. W ogrodach piersi kwitnące jabłonie, jakoby księżyc w mgieł srebrnych oponie. Biodra toczone ze słoniowej kości, jako indyjska świątynia miłości. O przyjdź — na liściach zwiędłych piszę ten sen mój obłąkany — rzucam je w strumień łez moich wezbrany — niechaj w anielskie odpłyną zacisze — — Ale mi włócznią swą miedzianą potrząsasz — i groźna jak mrok — roździerasz serce moje — czarną pianą dysze mi toń — ja pieczar tych smok — weź moje skarby i Twe zimne serce — opasz — niech błyszczy! Szmaragd Ci wspomni te zielone łąki, po których szliśmy strojni w asfodele — rubin — czyścowe jeziora rozłąki — i miłość, którą oddałaś w kościele innemu — a dyament — moje serce dumne, stopione w ogniach i rzucone w trumnę. Na czole Twoim płomień chryzolitów, abyś widziała gwiazdy konające — ortoklast zimny, smutny jak miesiące zamrozi w oczach Twoich sen błękitów. Ale ci jeszcze składam te szafiry i perły jak chmury bezdomne, i krwawej jaszmy obłąkane wiry — na znak, że Ciebie nigdy nie zapomnę — pierścień Ci włożę z mrocznych karbonatów, bo się spotkamy — za progiem tych światów. * Kiedy Cię moje oplotą sny — jak białe róże — nie bój się kochać — ja — i ty w nieba lazurze. Ziemia, jak echo minionych dni, grające w borze, a nasze duchy wśród martwych pni wieszają zorze. Serce mi splatasz koroną gwiazd, hymnem warkoczy — podemną góry, wieżyce miast — nademną — oczy. Dziwnie się srebrzysz, aniele mój, w tęczowem piórze — fontanny szemrzą, gwiazd iskrzy rój — wonieją róże… * Jest serca kraj na modrej morza fali, gdzie Centaur dzikiej poucza mądrości, gdzie bór indyjskie rozwiesza wonności i w wodospadach rzeka się krysztali. Tam żyjesz Ty — i Bóg mi Cię zazdrości — i weźmie Cię — gdy serce moje spali. * Błękitnym echem letniej żarzy, szumem kwiecistych traw — głęboko na dnie lśni i marzy w czarze krateru staw. Podziemnych duchów serce szklane gra Bogu dziwną pieśń — jak Anioł dumne, nieskalane przez łzy, ni pleśń. Tu chciałbym marzyć w noc gwiaździstą na czole mieć Twą dłoń — i zejść przed jutrznią w uroczystą głęboką zimną toń. Lecz wiem, że wznosząc nad anioły rajów Ci oddam moc — sam w głuche muszę iść padoły w głęboką zimną noc. * Na księżycu czarnym wiszę patrząc w gwiazd gasnących ciszę. W mroku dumnym i bezgłośnym ze strzaskaną harfą snów płynę — szukam jej — nie odnajdę już. Inferno Wichry i dżdże — niebo od gromów rozdarte, węże błyskawic i wycie szatanów — duch mój zgnieciony głębią Oceanów szyderstwem kłuje swą zastygłą wartę. — Ha, Belfegorze! doli twej zazdroszczę, bo ogień chłonąc, jak ptak nieśmiertelny — światów gasnących bard, książę udzielny — w Ławrach swych grzebiesz mar anielskich moszcze. Skrzył fosforycznie, choć mróz lodowaty ścinał me żyły. I wyciągnął skrzydło i pot uronił na żelazne kraty — syknęły z bólu — i pękły. Straszydło wszponia się we mnie swym wzrokiem bez powiek i szepce: masz mnie — jam twój skryty człowiek. Ananke Gwiazdy wydały nademną sąd: — wieczną jest ciemność, wiecznym jest błąd. — Ty budowniku nadgwiezdnych wież — będziesz się tułał, jak dziki zwierz, — zapadnie każdy pod tobą ląd — — wśród ognia zmarzniesz — stlisz się jak lont. A gwiazdom odparł królewski duch: wam przeznaczono okrężny ruch, mojej wolności dowodem błąd, serce me dźwiga w głębinach ląd. Poszumy płaczą mogilnych drzew, lecz w barce życia płynie mój śpiew. Ja budowniczy nadgwiezdnych miast szydzę z rozpaczy gasnących gwiazd. ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/w-mroku-gwiazd-kain/. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest w domenie publicznej. Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Wolne Lektury zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Tadeusz Miciński, W mroku gwiazd, nakł autora, [Kraków] dr. 1922. Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl) na podstawie tekstu dostępnego w serwisie Wikiźródła (http://pl.wikisource.org). Redakcję techniczną wykonała Paulina Choromańska, a korektę ze źródłem wikiskrybowie. Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.