Karol MaliszewskiI aż do bólu. Ciemność

    1
    Poczekalnia pełna głosów
    głosownia nastawnia języka
    wyobraźnia sprawdza bilety słów a konduktor
    jest wierszem Benna pt. „Składnia”
    5
    czytanym przedwczoraj Otarty o mur do krwi
    stoję za chlebem drugorzędny poeta
    rozstrzelany drukiem pszenny czy żytni Nie wiem
    Polsko jesteś dziwna te głosy każą mi Ciebie
    kochać ze wszystkich stron Wzgórza
    10
    w jaśminach zapach poranka Przeskakuję
    z wiersza na wiersz tak się nie robi ja wiem
    Ze swojego wiersza na wiersz kolegi i pytam
    czy jestem zepsuty jak mówią do rdzenia
    do szpiku zwątpienia do ostatniego słowa
    15
    które trąci w kręgosłup i runę
    (o poczekalnio pełna głosów!) w szum wodospadu
    w szelest węża na ścieżce A to tylko mój
    syn nienarodzony wyplątuje się ze ścieżek
    pościeli sunie przez poduszkę jak żuk
    20
    trącając bosą stopą strunę napiętego
    czuwania i aż do bólu ciemność jego krzyk świeca
    szukająca płomienia