Maria KonopnickaParasol

    1
    Wuj parasol sobie sprawił.
    Ledwo w kątku go postawił,
    Zaraz Julka, mały Janek,
    Cap za niego, smyk na ganek.
    5
    Z ganka w ogród i przez pola
    Het, używać parasola!
    Idą pełni animuszu:
    Janek zamiast w kapeluszu,
    W barankowej ojca czapce,
    10
    Julka w czepku po prababce,
    Do wiatraka pana Mola!…
    A wuj szuka parasola.
    Już w ogrodzie żabka mała
    Z pod krzaczka ich przestrzegała:
    15
    — Deszcz! deszcz idzie! Deszcz, deszcz leci!
    Więc do domu wracać, dzieci!
    Mała żabka, ta, na czasie
    Jak ekonom stary, zna się,
    I jak krzyknie: deszcz! — to hola!
    20
    Trza tęgiego parasola!
    Lecz kompanja nasza miła
    Wcale żabce nie wierzyła.
    — Niech tam woła! Niech tam skrzeczy!
    Taka żaba!… wielkie rzeczy!
    25
    Co nam wracać za niewola!
    Czy nie mamy parasola?
    Wtem się wicher zerwie srogi.
    Dzieci w krzyk, i dalej w nogi…
    Szumią trawy, gną się drzewa,
    30
    To już nie deszcz, to ulewa;
    A najgorsza teraz dola
    Nieszczęsnego parasola.
    W górę gną się jego żebra,
    Deszcz go chlusta, jakby z cebra,
    35
    Pękł materjał… Aż pod chmury
    Wzniósł parasol pęd wichury.
    Darmo dzieci krzyczą: Hola!
    Łapaj! Trzymaj parasola!
    Nie wiem, jak się to skończyło,
    40
    Lecz podobno niezbyt miło;
    Żabki o tem może wiedzą,
    Co pod grzybkiem sobie siedzą;
    — Prosim państwa, jeśli wola,
    Do naszego parasola! —