Maria Konopnicka Na jagody ISBN 978-83-288-7105-2 Tuż nad Bugiem, z lewej strony, Stoi wielki bór zielony. Noc go kryje skrzydłem kruczem, Świt otwiera srebrnym kluczem, A zachodu łuna złota Zatrzaskuje jasne wrota. Nikt wam tego nie opowie, Moje panie i panowie, Jakie tam ogromne drzewa, Ile ptaszyn na nich śpiewa, Jakie kwiatków cudne rody, Jakie modre w strugach wody, Jak dąb w szumach z wichrem gada, Jakie bajki opowiada! Mało komu tam się uda Napatrzyć się na te cuda, Mało kto w wieczornej ciszy Tę borową baśń usłyszy, Mało kogo bór przypuści Do tajemnych swych czeluści, Gdzie się kryją jego dziwy: Świat jak z bajki — a prawdziwy! Długo na to czekać trzeba, Aż się wicher ukoleba, Aż drożyny mech wygładzi, Aż nas dzięcioł poprowadzi, Aż się w dziuplach pośpią sowy, Aż zadrzemie dziad borowy, Aż obeschną w trawach rosy, Aż utkają dywan wrzosy. Wtedy — niech się co chce dzieje, Dalej, dzieci! Idźmy w knieje! ------------------------------------------------ Żeby tylko, chowaj Boże, Nie napotkać gdzie ślimaka… Jak nic drogę zajść nam może, A to straszny zawadiaka! Płaszcz zwinięty ma na grzbiecie, Różki stawia na widecie. Wali tego cała rota: — Raz, dwa, trzy, i marsz, piechota! A nad nimi lecą osy, Grają, trąbią wniebogłosy, Aż się echa w boru gonią… Nie zaczepiaj, bo pod bronią! Zaraz brzęk się ozwie krótki, Do ataku brzęk pobudki, Zaraz idą na bagnety… Utnie która? — Gwałtu, rety! A tam siedzi we fortecy Pająk, co ma krzyż przez plecy I krzyżakiem się nazywa: Bestia sroga a złośliwa! Myślisz — nic, a tu zasadzka: Jak nie chwyci cię znienacka, Jak nie zwiąże w łyka, w sznury, To nie poznasz własnej skóry. I choć nic cię nie zaboli, Wziętyś, bratku, do niewoli! Co krok strachy, co krok trwogi… Z wojskiem ciągną marudery Gąsienice w poprzek drogi; A od głównej gdzieś kwatery Adiutanty złotem świecą, Na motylich skrzydłach lecą, Aż im z czubów idzie para: — Lewo w tył, i — naprzód, wiara! Zanim dojdziem, zanim staniem Pod borowych szumów graniem, Nim na roścież się otworzy Świat borowy, nasz, a boży, Posłuchajcie, jak w poranek Na czernice, na jagody Szedł do boru mały Janek, Jakie w boru miał przygody. Ledwo ranne słonko wstało, Patrzcie tylko, już jest w lesie! Między sosny idzie śmiało, Dwie krobeczki w ręku niesie; Kapelusik wziął czerwony, Żeby go się bały wrony, A choć serce mu kołata, Nic nie pyta! Kawał chwata! — Na bok, tarnie i wikliny! Dziś są Mamy imieniny: Niespodziankę Mamie zrobię, Jagód zbiorę w krobki obie, Leśna rosa je obmyje, Paprociany liść nakryje. Ciszkiem, chyłkiem po polanie Wrócę, zanim Mama wstanie, No, i będzie niespodzianka: Dar od boru i od Janka! A czy jakie zamówienie?… Szuka Janek, co ma siły, A tu — żeby na nasienie! Tak jagódki się pokryły. Szuka w prawo, szuka w lewo, Między brzozy, między sosny, Wreszcie tam, gdzie ścięte drzewo, Siadł zmęczony i żałosny. Na płacz mu się zbiera prawie… Wtem, gdzie szara ziemi grudka, Tuż przed sobą ujrzy w trawie Brodatego Krasnoludka. Krasnoludek, wszakże wiecie, To najmniejszy człeczek w świecie I nie straszny ani trocha, A nad wszystko dzieci kocha! Krasnoludek różny bywa: Jeden Polny — ode żniwa, Drugi Pszczelny, rządzi ulem, Ten był — Jagodowym królem. Jagodowy król po borze Jak po własnym chodzi dworze, Mech mu leśny łoże ściele, Z wilg i drozdów ma kapelę, Gdzie bądź stąpi — kwiaty, zioła Pochylają wonne czoła, A w największą nawet ciszę Trzcina przed nim się kołysze. Jagodowy król — pan z pana! Szata na nim cudnie tkana, Korony zaś nie używa, Bo za duża jest i krzywa. Lecz i bez niej w jednej chwili Obaj z Jankiem się zmówili. Król zaświstał w orzech pusty. Wnet szastnęło między chrusty — Król ma służbę znakomitą, Wiewióreczki z rudą kitą — I w skok chyże jego posły Obie krobki w bór poniosły. — To i my idźmy za niemi! — Rzekł do Janka król łaskawie. Idą, a tu czerń na ziemi: Wielkie mrówki pełzną w trawie… Ledwie przeszły, pająk srogi Kosmatymi stąpa nogi… Zatrwożył się nasz chłopczyna. — Nic się nie bój! — król mu powie. — Włos nie spadnie ci na głowie! To jest dobry starowina, Pierwszy tkacz mojego dworu, Od sajety i bisioru. Ten pas, spojrzyj, srebrno-złoty, Jego właśnie jest roboty… To zaś moje pracowniki Stawią mosty i chodniki. Krocie tego mamy, krocie! A wtem cień ich objął chłodem, Weszli w gąszcz, między paprocie, Jaś za królem, a król przodem. Idą, aż tu nowe dziwy! Krzyknął Janek, podniósł głowy: Jako w sadzie stoją śliwy, Tak tu gaj był jagodowy. A jagody wszędzie wiszą, Na szypułkach się kołyszą. A tak każda pełna soku, Że się prawie czerni w oku. Zapatrzył się nasz chłopczyna, A król podparł boki oba: — Tu się państwo me zaczyna: Jakże waści się podoba?… I pod wąsem się uśmiecha, A miał wąsy jako strzecha. A wtem nagle się ukaże Dwór królewski. Jak wspaniały! Dach go kryje srebrnobiały, Ślimak trzyma przed nim straże, A żywiczna cienka ściana Świeci słońcem wyzłacana. Przede dworem, jak się godzi, Królewicze stoją młodzi I witają pięknie gościa Oraz ojca Jegomościa. A na każdym kubrak siny, Jakby z czarnej jagodziny, Jasne oczy zmyte rosą, Krągłe mycki, nogi boso. Macie w całej tu postaci Jagodowych siedmiu braci. Król nie wyrzekł ani słowa, Tylko w róg zatrąbił złoty I wnet dziatwa Jagodowa Porwała się do roboty. Co tam krzyku! Co tam śmiechu! Co zabawy i pośpiechu! Na krzewiny, na łodygi Pną się, lezą na wyścigi, Na wyścigi, na wyprzody Najpiękniejsze rwą jagody. I tak prawie w jednej chwili Całą krobkę napełnili, Którą wiewióreczki-posły W skok po czubach drzew przyniosły. — Popłyniemy teraz dalej, Gdzie borówek jest kraina! — Królewicze rzekną mali. — W imię Ojca, Ducha, Syna, Chlust na wodę! Szust po fali! Tęga łódka — drzewna kora, Setny żagiel — liść z jawora… Nie potrzeba nam i wiosła, Sama struga będzie niosła, Nie potrzeba i sternika, Powiedzie nas kaczka dzika! Szumią trzciny, tataraki, Modra ważka cicho leci… Pyta żabka: — Kto tam taki? — Jagodowe płyną dzieci! Poza strugą, poza wodą Jazda wierzchem przez burzany! Cztery konie z stajni wiodą, Każdy rumak zawołany. Dosiadają oklep grzbieta I — hop cwałem!… Heta! Heta! Na bok, trawy i paprocie, Bo stratujem wszystko w locie! Umykajcie, tarnie, głogi, Jaszczureczki, na bok z drogi! Leci tętent przez pustosze, Aż się echo niesie w ciszy… Pędzą! Któż by odgadł, proszę, Że wierzchowce — leśne myszy? Co to jeszcze z tego będzie! W Janku aż się śmieje dusza, Ledwie że nie zgubił w pędzie Czerwonego kapelusza. A wtem — prrr! — zakrzykną społem I wstrzymują konie rącze. Patrzą — siedzą panny kołem (Powój się nad nimi plącze). Każda białą sukieneczkę I czerwoną ma czapeczkę, Każda warkoczyki złote, Każda w ręku ma robotę I to samo pilnie czyni, Co i pani Ochmistrzyni. Szastną chłopcy ukłon żwawo, Oczy w lewo, nosy w prawo, Jak przystoi dla honoru Młodzi wychowanej w boru. A najstarszy śmiało powie: — Prezentuję was, panowie: To jest gość nasz, mały Janek, To — pięć panien Borówczanek. I od słowa wnet do słowa Potoczyła się rozmowa! Jako panny są sierotki Na opiece swojej ciotki, Imci pani Borówczyny; Jakie w boru są nowiny, Jak się czyżyk czubi z żoną, Jak jastrzębia powieszono, Co wybierał drozdom dzieci, Jakie dudek stroi psoty, Jak tu miesiąc nocą świeci, Jako pannom promień złoty Powyzłacał nocą włosy, Jak się myją w kroplach rosy, Jak im brzózki suknie tkały, Srebrnej kory dodawały, Jak pończoszki te zielone Na igliwiu są robione, Jak biedronki mód nie znają I w kropeczki suknie mają, Jako jednej pannie Basia, Drugiej Julka, trzeciej Kasia, Czwartej Zosia, piątej Hania, Jak je słowik uczy grania… Wtem kiwnęły wszystkie główki, Piękny dyg — i frr… w borówki. Nie minęła jeszcze chwila Na zegarku u motyla, Nakręconym jak należy, Podług złotej słońca wieży, Kiedy panny już zebrały Słodkich jagód koszyk cały. Wnet dla pani Borówczyny Niosą hamak z pajęczyny I związawszy u lebiody Nuż kołysać się w zawody! Jak zabawa, to zabawa! Choć kto spadnie, miękka trawa. Jagodowi królewicze Poszli z piasku kręcić bicze, Hania gospodarzy z ciotką, Pcha co siły hamak Basia. A zaś Julka, Zosia, Kasia Przyśpiewują piosnkę słodką. Wtem ich ciotki głos doleci: — Panny! Panny!… Dzieci! Dzieci! Pójdźcie podjeść, czym bór darzy, Hania dzisiaj gospodarzy! Biegną; każdy się sadowi, Idzie Hania z ciemną rzęsą. Królewicze Jagodowi Jedzą, aż się uszy trzęsą… Imci pani Borówczyna Niesie półmich wprost z komina, Przy niej służba nieustanna: To ta panna, to ta panna… Śmiech i wrzawa! Lecą głosy: „A sio, osy! A sio, bąki!” A już trawy pełne rosy, Już liliowe dzwonią dzwonki… Zza gór kędyś i zza morza Wieczorowa idzie zorza. Więc się chłopcy porwą z ziemi: — Dziękujemy za gościnę! — Nożętami — szast — bosemi, I wio, na wóz — na drabinę! Parskną konie, zarżą sobie (Garniec owsa miały w żłobie) I wyciągną kłus tak tęgi, Aż lejc trzeszczy i popręgi! Jakby z wiatrem pędzi bryka… Janek trzyma się koszyka, Inni, jako który może, W drabkach stoją na rozworze. Jeszcze nie zabłysły gwiazdy, Jeszcze zachód gra nad borem, Kiedy z tej szalonej jazdy Przed królewskim wytchli dworem. Król im przeciw wyszedł stary, Miły uśmiech lśni z oblicza. — A prr… gniady! A prr… kary! Ognia z pakuł! Pif, paf z bicza! Przecknął Janek na trzask bata: — Co to było? Jak to było? Znikła króla srebrna chata… Czyżby mu się tylko śniło? Czyżby przespał tyle czasu Na sosnowym pniu wśród lasu? — Gdzież tam! Wszakże jakby żywą Widzi króla brodę siwą, Królewicze na bosaka, Hanię, co ma z róż buziaka, Cztery konie, wóz w drabiny, Czepiec pani Borówczyny, Słyszy śmiechy i okrzyki, Słyszy nawet turkot bryki! A tu wkoło nic — ni śladu… Przypomina Janek sobie… Dziwy, dziwy mu się roją, Ani sposób dojść do ładu… A wtem spojrzy — krobki obie Pełne jagód przy nim stoją. Wrócił, cicho stanął w progu. Mama śpi? — To chwała Bogu! Złotych jaskrów narwał w dzbanek, Kwieciem potrząsł obrus biały. A tuż obok filiżanek Dwie krobeczki jagód stały. Zaś napisał na arkuszu: „Mojej Mamie zdrowia życzę!” Nad tym, pełen animuszu, Wymalował królewicze, A zaś niżej jak róż wianek Dał pięć panien Borówczanek. Jak się mama ucieszyła, Jak wyborna kawa była, Jak jagody zaraz dano Z miałkim cukrem i śmietaną, Jak się wszyscy — starzy, mali, Królewiczom dziwowali. Jak dom cały kręcąc głową Stał przed panien tych obrazem, O tym chyba książkę nową Napiszę wam innym razem! ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/na-jagody. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest w domenie publicznej. Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Wolne Lektury zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Maria Konopnicka, Na jagody, wyd. Siedmioróg, Wrocław 1995 Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Fundację Nowoczesna Polska. Opracowanie redakcyjne i przypisy: Paulina Choromańska, Dorota Kowalska, Aleksandra Mikołajczyk, Agnieszka Żak. ISBN-978-83-288-7105-2