Maria KonopnickaDamnataW rocznicę śmierci Zygmunta Krasińskiego

    1
    Modliły się dziś echowe kolumny,
    Łkaniem swych piersi i ech swoich płaczem,
    Do archanioła, co stoi u trumny,
    Tego, który tu w życiu był tułaczem
    5
    I odszedł, gdzie go wiodła smętna gwiazda,
    Domostwa szukać i wiecznego gniazda.
    A usta, które tam w ciszy pałały,
    Jak pała ogień stłumiony popiołem,
    Rzekły: Dopókiż, archaniele biały,
    10
    W grobowcach mieszkać będziesz, bladem czołem
    Jako umarły księżyc świecąc ziemi,
    Cichy, nakryty skrzydły przebitemi?
    Oto już harfy, które cię płakały,
    Zmilkły, jak orły uśpione na chmurach,
    15
    I wytracone są z kołczanów strzały,
    Które duch ciskał, na złotych się piórach
    Pieśni unosząc… Z serc sypie się próchno…
    Maluczko leszcze, a wichry nas zdmuchną.
    Oto już słowik, co wołał: «Cezara!»
    20
    W gotyckich sklepień obłąkał się ciemnie,
    Oto przedświtu budząca się mara,
    Jutrzenki złote rozpala daremnie,
    Oto Irydyon sny przespał złowieszcze,
    A ty nie wznosisz skrzydeł? Ty śpisz jeszcze?
    25
    O zmiłuj ty się i nie daj żałować
    Tym, co umarłej oddali swe życie,
    Nie daj im ducha zwątpieniem zepsować,
    Ale im ukaż tę zorzę w błękicie,
    Co ma, po wiekach, zajaśnieć nadzieją…
    30
    O zmiłuj ty się, bo serca nam mdleją!
    ……………………………..
    Lecz wkoło była cisza. Żadne usta
    Płonącym owym nie dały odzewu.
    A wielka nawa ostygła i pusta,
    35
    Podobna była umarłemu drzewu,
    Na którem umilkł śpiew i ptasie szmery,
    A śmierć zeń ciosa cicho deski cztery.