Bożena KeffNie jest gotowySzara wieczność

    1

    Ktoś ogląda duże, cienkie, szaro-brązowe zeszyty — o, tak, koniecznie trzeba się w takie zaopatrzyć. Tylko taki typ literatury, jaki w nich drukują, można wykorzystać w szarej wieczności.

    2

    Szara wieczność jest rodzajem uwięzienia, są tam nie kończące się szare płaszczyzny w szarym świetle, które nie daje cienia; pustka. Nie ma tam życia, tam się jakoś trwa. Obłęd chwyta na myśl o tym, jak tam przetrwać, w jaki sposób i czym zapełnić każdą kolejną chwilę, trwając w izolacji, w samotności, w pustce, bez zajęć, bez rozmów, bez dotyku —

    3

    Ktoś, kogo dostrzegam na tej szarej równinie, kładzie się na plecach i otwiera szaro-brązowy zeszyt. Czyta pojedyncze zdania i z coraz większym trudem — ale wreszcie — odpływa w stronę, w którą go pociągnęły.

    4

    Statek, bucząc, wyłonił się z mgły.

    5

    Pokrój bakłażana, dodaj pomidorów, oliwy, majeranku, oregano i soli.

    6

    Tylko przez takie zdania można wyrwać uwagę z szarej pustki, przez nie można się przedrzeć z powrotem do wspomnień, uczuć, obrazów.

    7

    Nad brzegami rzek Babilonu, siedząc, płakaliśmy — czyta ten człowiek,

    8

    — i buczenie statku — i starte w rękach suche listki oregano —

    9

    Aż szara pustka znowu wszystko wchłonie —

    10

    Bo jednak nie można bez końca używać zeszytów. W jakimś momencie fikcja przestaje działać. Jeśli się chce stąd wydostać, można popełnić samobójstwo — jak on właśnie robi: leżąc na plecach, wbija sobie sztylet w splot słoneczny. Stoję tuż nad nim i patrzę: nie ma krwi. Ciało zalewa ciemny cień.

    11

    I dopiero wtedy nastaje nicość.

    1994