Spis treści

      Bożena KeffNie jest gotowyMdlejący afrykański dyplomata

      1

      Stoję na przystanku PKS-u, po drugiej stronie drogi ciągną się pola: płaska ziemia, gołe drzewa, nisko zawieszone ciemnoszare chmury. I tak samo aż po horyzont. Przyjeżdża autobus. Drzwi się otwierają i ze środka wysiada afrykański dyplomata. Bardzo czarny — z samego serca kontynentu. Ma na sobie jasny garnitur, w ręce trzyma skórzaną płaską dyplomatkę.

      2

      Rozgląda się. Podnosi głowę i patrzy w niebo. Szarzeje, opiera się o słup z rozkładem jazdy i osuwa się na ziemię.

      3

      Rzucam się, żeby mu pomóc, cucę go, rozluźniam krawat, pod głowę — ziemia jest wilgotna — podkładam dyplomatkę. Wreszcie otwiera oczy. Pomagam mu wstać. Stoi — między tą płaską ziemią a ciężkim niebem.

      4

      Znowu robi się szary, znowu mi zemdleje — będzie mdlał sto i więcej razy; on się nie przystosuje! Trzeba się stąd wydostać, oto jedyne wyjście.

      styczeń 1985