Keff, Bożena
Benjamin i Zbyszek
Kozioł, Paweł
Kopeć, Aleksandra
Choromańska, Paulina
Szejko, Jan
Fundacja Nowoczesna Polska
Współczesność
Liryka
Wiersz
Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez fundację Nowoczesna Polska z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów autora. Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/keff-benjamin-i-zbyszek
Bożena Keff, Nie jest gotowy, OPEN Wydawnictwo Naukowe i Literackie, Warszawa 2000.
Licencja Wolnej Sztuki 1.3
http://artlibre.org/licence/lal/pl/
xml
text
text
2017-07-26
pol
https://redakcja.wolnelektury.pl/media/cover/image/5783.jpg
Dripping, dion gillard@Flickr, CC BY 2.0
http://redakcja.wolnelektury.pl/cover/image/5783
Bożena Keff
Nie jest gotowy
Benjamin i Zbyszek
Wbiegam po schodach i wchodzę do mieszkania moich przyjaciół,
Benjamina i Zbyszka. Trochę jestem zjeżona, bo oczekuję zwykłych
u Zbyszka ataków złośliwości. Nie znoszę ich, ale lubię podszytą
osłupieniem fascynację, jaką wywołują.
Jednak Zbyszek w ogóle na mnie nie zważa, tkwi w fotelu, jakby
go tam wcisnęła jakaś bezwzględna moc. Trwa w stanie oszołomienia
i zupełnej niemoty. Zbyszek jest w ciąży.
W ciąży. Nagle olśniewa mnie myśl, że w ten sposób zyskał od
środka dostęp do poznania całej odmienności naraz. Teraz ma to już
w sobie i wie, nawet jeśli nie chce. Jest odmienny, został wtajemniczony.
Przyklękam przy fotelu --- och, strasznie chcę mieć dostęp do jego
wyróżnienia. Przecież on musi mieć w ręku wszystkie nici ---
Na razie czuję jednak tylko idący od niego opar smutku, zupełnego
pogubienia i niemożności wyrażenia czegokolwiek. Trudno, poczekam,
aż będzie mógł to wypowiedzieć.
Odrywam się od fotela i spostrzegam Benjamina. Od razu wiem,
że Zbyszek musiał go zdradzać z jakąś kobietą.
--- A jak inaczej? --- pyta trzeźwo i smutno Benjamin, kiedy
w kuchni wyciskamy pomarańcze dla Zbyszka. Już mu wybaczył, nie ma
nic przeciwko dziecku i chciałby jak najszybciej całe wydarzenie wciągnąć w zwykły bieg codzienności. Patrzę na jego twarz, widzę wyraźną
linię gęstych brwi, ciemną oprawę szarozielonych oczu --- i spotykam
spojrzenie przyjazne, ale nie do końca otwarte, i niewesołe.
--- Wiesz --- mówię tonem pocieszenia --- Żyd, gej, emigrant...
Jeszcze nie wiedział, co z tym wszystkim zrobić, a tu w dodatku ta ciąża.
--- Przede wszystkim --- odpowiada Benjamin, uważnie przelewając sok do szklanki --- on jest bez miary kapryśny...
1979