Spis treści

      Wioletta GrzegorzewskaOrinokoKołyszże sie, kołysz

      1
      Po kąpieli mama wyczesywała wszy
      gęstym grzebieniem na Trybunę Ludu.
      Kiedy zgniatała przezroczyste owady
      na łysinach dygnitarzy, zapukał listonosz.
      5
      W turbanie nasączonym trującym płynem
      wyprowadzili mnie na strych.
      Podziwiałam miniatury na jajach gołębich,
      seledynowe kiełki owsa pod plandeką,
      od zapachu płynu spuchł mi przełyk,
      10
      nieprzytomną zawlekli mnie do łóżka,
      tam babcia nawlekała na nitkę plastry snu.