Spis treści

      Mariusz GrzebalskiDrugie dotknięcieNiekonieczny list z wakacji

      1
      Dzień rozpoczął się od płaczu dziecka,
      błękit przesuwał się nad blokami jak dynamit,
      jak ebonitowa kość, kiść lodu.
      Odniosłem wrażenie, że czyjaś twarz
      5
      przegląda się w kreskach asfaltu.
      Górą i po bokach zielenie w płynnym pędzie,
      ogryzek słońca odgryzł się zza wierzb.
      Ruszyliśmy — już po kwadransie
      wieloryb jeziora oddychał z trudem,
      10
      zaryty w piach u naszych stóp.
      „Nie lubię myślników” — zagaił ktoś —
      „Ich rozchełstanie zastąpiłbym najchętniej
      pożywną mową prostolinijnych przecinków”;
      nie było chętnych do podjęcia wątku.
      15
      Tylko cienie pod brudną pończochą wody
      oddawały się zabawie w ciepło-zimno
      i małolaty na brzegu wrzeszczały
      przed odprawą za granicę zmysłów.