Spis treści

    1. Chleb: 1
    2. Drzewo: 1
    3. Lekarz: 1
    4. Nauczyciel: 1
    5. Nauka: 1 2 3
    6. Pieniądz: 1 2
    7. Podstęp: 1
    8. Praca: 1
    9. Ptak: 1
    10. Syn: 1 2
    11. Szczęście: 1
    12. Szkoła: 1

    Jacob i Wilhelm GrimmDuch we flaszcetłum. Bolesław Londyński

    1

    PracaŻył raz sobie pewien drwal, który pracował od świtu do późnej nocy. Gdy w końcu zebrał trochę grosza, mówi do swego syna:

    2

    Syn, Pieniądz, Nauka— Jesteś moim jedynakiem, chcę przeto[1] pieniądz, zaoszczędzony w ciężkiej pracy, wyłożyć na twoją naukę. Jeżeli wyuczysz się czegoś gruntownie, to będziesz mnie żywił na starość, gdy mi członki[2] zdrętwieją i będę musiał siedzieć w domu.

    3

    Szkoła, Nauka, NauczycielSyn drwala wstąpił tedy[3] do wyższej szkoły i pilnie się uczył, zdobywając pochwałę od nauczycieli.

    4

    W szkole tej przebył czas pewien, ale gdy przeszedł parę kursów i jeszcze się nie wydoskonalił we wszystkim, ojciec zubożał i musiał doń powrócić.

    5

    — Ach! — rzekł ojciec zmartwiony — nie mogę łożyć[4] dalej na ciebie, bo w tych ciężkich czasach trudno mi więcej zarobić, niż na chleb powszedni.

    6

    — Kochany ojcze, — odrzekł jedynak, — nie kłopocz się[5] o to; jeżeli taka wola Boża, to wszystko pójdzie dla mojego dobra. Już ja się zastosuję do tego.

    7

    Gdy ojciec wybierał się do lasu na obróbkę drzewa, syn mówi:

    8

    — Pójdę z ojcem i będę ojcu pomagał.

    9

    — Ależ mój synu — odparł ojciec — to będzie dla ciebie za trudne, ty nie jesteś przyzwyczajony do ciężkiej roboty, nie wytrzymasz długo, wreszcie mam tylko jedną siekierę i brak mi pieniędzy na kupno drugiej.

    10

    — Niech ojciec uda się do sąsiada — odparł syn — on ojcu pożyczy siekiery, dopóki nie zarobię na inną.

    11

    I ojciec pożyczył siekiery od sąsiada a nazajutrz o świcie wyszli obaj razem do lasu. Syn pomagał ojcu i wcale nie okazywał zmęczenia.

    12

    Gdy już słońce stanęło nad nimi, rzecze ojciec:

    13

    — Trzeba wypocząć i zjeść obiad, zaraz robota pójdzie nam raźniej.

    14

    Chleb, Drzewo, PtakAle syn wszedł w głąb lasu, spożył swój chleb, był bardzo wesół i rozglądał się po gęstwinie, czy mu się jakie gniazdo ptasie nie trafi. Chodził tu i ówdzie, aż wreszcie doszedł do olbrzymiego dębu, którego pięciu ludzi nie mogłoby objąć. Stanął i pomyślał sobie, że na takim dębie pewnie niejeden ptak zakłada swoje gniazdo.

    15

    Nagle wydało mu się, że słyszy jakiś głos.

    16

    Zaczął nasłuchiwać i wyraźnie usłyszał następujące słowa, wymówione bardzo głuchym tonem:

    17

    — Wypuść mnie, wypuść mnie!

    18

    Rozejrzał się dookoła, ale nic nie mógł odkryć; zdawało mu się, że głos wychodzi z ziemi, więc zawołał:

    19

    — Gdzie jesteś?

    20

    Głos odpowiedział:

    21

    — Jestem tu, na dole, pomiędzy korzeniami dębu. Wypuść mnie, wypuść mnie!

    22

    Uczeń jął[6] grzebać w korzeniach, aż nareszcie w jednej małej dziurze spostrzegł flaszkę. Podniósł ją do góry i obejrzał pod światło. We flaszce było coś żywego, jak gdyby żaba, coś, co skakało do góry i na dół.

    23

    — Wypuść mnie, wypuść mnie! — znowu głos zawołał: — Uczeń, nie podejrzewając nic złego, wyciągnął korek z flaszki i w tejże chwili ze środka wyskoczył duch i zaczął rosnąć, i rósł tak prędko, że w kilka chwil zamienił się w olbrzymiego chłopa, sięgającego głową aż do połowy dębu.

    24

    — A wiesz ty — zawołał doń olbrzym strasznym głosem — jaka cię czeka nagroda za to, żeś mnie wypuścił?

    25

    — Nie wiem — odparł uczeń bez trwogi — skądże mógłbym wiedzieć?

    26

    — To ja ci powiem — odpowiedział duch — muszę ci za to kark skręcić!

    27

    — Powinieneś mnie był o tym wcześniej powiedzieć — odparł uczeń — to byłbym cię zostawił we flaszce; ale tymczasem głowy ci nie oddam, dopóki się nie naradzę z innymi ludźmi.

    28

    — Czy będzie mniej, czy będzie więcej ludzi, — odrzekł duch, — nagroda cię nie minie. Czy myślisz, że mnie z łaski tak długo trzymano w zamknięciu? Nie, to było za karę; jam jest potężny Merkury[7]. Kto mnie uwolnił, temu kark muszę skręcić!

    29

    Podstęp— Czekaj! — zawołał uczeń, to tak prędko nie idzie, muszę najpierw wiedzieć, czyś to ty rzeczywiście siedział w tej małej flaszce i jesteś prawdziwym duchem. Jeżeli wejdziesz do flaszki z powrotem, to uwierzę, i wtedy możesz sobie robić ze mną, co zechcesz.

    30

    Duch rzekł wyniośle:

    31

    — To fraszki[8]!

    32

    Skurczył się i zrobił się tak cienkim i tak małym, jakim był z początku, tak, że przez ten sam otwór, przez szyjkę flaszki mógł wcisnąć się do środka. Zaledwie jednak chlupnął na dno, uczeń natychmiast flaszkę znowu zakorkował i rzucił ją pomiędzy korzenie dębu.

    33

    W ten sposób duch został zwiedziony. Uczeń chciał teraz wracać do ojca, ale duch krzyknął wielce żałosnym głosem:

    34

    — Ach, puść mnie, puść, puść, kochanie!

    35

    — Nie! — odparł uczeń. — Drugi raz się nie dam złapać. Kto mi raz zalał sadła za skórę[9], tego nie wypuszczę.

    36

    — Jeżeli mnie uwolnisz — zawołał duch — to ci dam tyle, że ci wystarczy do końca życia.

    37

    — Nie — odparł uczeń — chcesz mnie oszukać.

    38

    — Lekceważysz własne szczęście… — Wszak ja ci nie chcę zrobić nic złego, lecz wynagrodzić cię hojnie.

    39

    Uczeń pomyślał: „spróbuję, a nuż słowa dotrzyma? W każdym razie krzywdy żadnej mi nie zrobi!”

    40

    Co pomyślawszy, wyjął korek, a duch wyrósł znowu jak poprzednio i stał się potwornym olbrzymem.

    41

    — No, teraz otrzymasz nagrodę.

    42

    Co mówiąc, wręczył mu maleńki kawałeczek płótna, istny plasterek, i rzekł:

    43

    — Jeżeli jednym końcem tej szmatki potrzesz jaką ranę, to rana zagoi się natychmiast, a jeżeli drugim końcem potrzesz stal lub żelazo, to zamienią się w srebro.

    44

    — Muszę to naprzód wypróbować, rzekł uczeń i podszedł do jednego drzewa, nadrąbał je siekierą natarł je plasterkiem i rana zasklepiła się sama przez się i znikła bez śladu. — No dobrze, — ozwał się do olbrzyma, — to ma swoją wartość, więc teraz możemy się rozstać.

    45

    Duch podziękował mu za uwolnienie, a uczeń podziękował za podarunek i poszedł z powrotem do ojca.

    46

    — Gdzieżeś się podział? — zawołał ojciec: — czy już zapomniałeś o swojej robocie? Zaraz mówiłem, że nie będziesz w stanie pracować po mojemu.

    47

    — Niech ojciec będzie spokojny, ja nadrobię jeszcze!

    48

    — Tak, nadrobię! — pomruknął ojciec z gniewem: — to nie ma sensu.

    49

    — Spójrz no tylko, ojcze, jak kropnę w to oto drzewo, to się rozleci na kawałki.

    50

    Wziął swój plaster, posmarował nim siekierę i uderzył w drzewo z całej siły, ale ponieważ żelazo zamieniło się w srebro, siekiera przeto zgięła się.

    51

    — Ach, ojcze, zobacz tylko, jaką mi nędzną dali siekierę. Skrzywiła się zupełnie!

    52

    Ojciec przestraszył się i rzekł:

    53

    — Ach cóżeś mi narobił! Muszę teraz zapłacić za siekierę, a czym zapłacę, chyba nie z tego zarobku, któregoś ty mi przysporzył!

    54

    — Nie gniewaj się, ojcze — odparł jedynak — już ja zapłacę za siekierę.

    55

    — Ach ty głupcze! — zawołał ojciec. — Z czego zapłacisz? Wszak nie masz nic oprócz tego, co ja ci daję. Żarty uczniowskie przychodzą ci do głowy, ale o rąbaniu drzewa nie masz wyobrażenia.

    56

    Po niejakiej chwili odrzekł uczeń:

    57

    — Ojcze, nie mam wcale ochoty robić dalej, odpocznijmy sobie trochę.

    58

    — Ach, co ty tam wiesz! — rzekł ojciec. — czy myślisz, że potrafiłbym siedzieć z założonymi rękoma jak ty? Ja muszę jeszcze robić, a ty możesz sobie wędrować, dokąd ci się spodoba.

    59

    — Ojcze, jestem po raz pierwszy w tym lesie i nie znam drogi. Pójdź ze mną.

    60

    Ponieważ stary ochłonął już z gniewu, dał się przeto w końcu namówić i poszedł z nim do domu. Tu mówi do syna:

    61

    — Idź i sprzedaj uszkodzoną siekierę, a staraj się dostać jak najwięcej; — resztę będę musiał zarobić, ażeby zapłacić za siekierę sąsiadowi.

    62

    Syn wziął siekierę, a zaniósł ją do miasta. Tam wszedł do pewnego złotnika, który wypróbował materiał, zważył go i rzekł:

    63

    — To srebro warte jest czterysta talarów[10], ale ja tyle gotówki nie mam.

    64

    A uczeń na to:

    65

    — To daj mi pan tyle, ile pan ma; na resztę poczekam.

    66

    Złotnik dał mu trzysta talarów, a sto został dłużny.

    67

    Wraca teraz uczeń do domu i mówi:

    68

    — Ojcze, mam pieniądze, idź i zapytaj się, ile sąsiad chce za siekierę.

    69

    — Siekiera kosztuje półtora talara, to wiem.

    70

    — No to daj mu trzy talary, będzie miał dosyć. Wszak to wartość podwójna. Patrz, ojcze, mam ja aż nadto pieniędzy.

    71

    I dał ojcu sto talarów, mówiąc:

    72

    — Nigdy ci, ojcze, nie zbraknie, nawet na zbytki[11]!

    73

    — Wielki Boże! — zawołał stary — Skądżeś ty przyszedł do takiego bogactwa?

    74

    Syn, SzczęścieSyn opowiedział mu wszystko co zaszło i jak, ufając we własne szczęście, dokonał tak pięknej zdobyczy.

    75

    Pieniądz, Nauka, LekarzZa pozostałe pieniądze zaczął znowu uczęszczać do szkoły wyższej, uczył się pilnie, a że swoim plastrem mógł goić wielkie rany, zasłynął przeto jako jeden z najsławniejszych lekarzy na świecie.

    Przypisy

    [1]

    przeto — więc, zatem. [przypis edytorski]

    [2]

    członki — kończyny. [przypis edytorski]

    [3]

    tedy (daw.) — więc, zatem. [przypis edytorski]

    [4]

    łożyć na kogoś — ponosić wydatki na rzecz kogoś. [przypis edytorski]

    [5]

    kłopotać się — martwić się, niepokoić się czymś. [przypis edytorski]

    [6]

    jąć (daw.) — zacząć. [przypis edytorski]

    [7]

    Merkury — rzymski bóg handlu, zysku i kupiectwa; złodziei i celników, posłaniec bogów. [przypis edytorski]

    [8]

    fraszka (z wł.) — drobiazg. [przypis edytorski]

    [9]

    zalać sadła za skórę (fraz.) — uprzykrzać komuś życie, dręczyć kogoś, dokuczać komuś. [przypis edytorski]

    [10]

    talar — duża moneta srebrna, bita od XV w. [przypis edytorski]

    [11]

    zbytek — luksus. [przypis edytorski]