Spis treści

    1. Dziecko: 1
    2. Marzenie: 1
    3. Podróż: 1
    4. Podstęp: 1

    Jacob i Wilhelm GrimmPaluszektłum. Marceli Tarnowski

    1

    Żył sobie kiedyś biedny chłop. Pewnego wieczoru, kiedy podsycał ogień na kominie, powiedział do żony, która siedziała przy kołowrotku i przędła:

    2

    Marzenie, Dziecko— Jaka to szkoda, że nie mamy dzieci! U nas jest tak smutno i cicho, a u innych tak gwarno i wesoło.

    3

    — Prawda — odparła żona wzdychając — gdybyśmy mieli chociaż jedno, nawet tak maleńkie jak paluszek, byłabym szczęśliwa. Na pewno kochalibyśmy je z całego serca.

    4

    I stało się, że po kilku miesiącach urodziło się im dziecko, które wyglądało jak wszystkie dzieci, ale było nie większe od palca. Rodzice zaś rzekli:

    5

    — Stało się tak, jak sobie życzyliśmy, więc kochajmy to nasze maleństwo — i nazwali je Paluszkiem.

    6

    Chociaż nie brakło mu jedzenia ani picia, dziecko nie rosło wcale i było ciągle tak małe, jak w chwili urodzenia. Paluszek był jednak mądrym i sprytnym dzieckiem i wszystko, do czego się tylko zabrał, udawało mu się znakomicie.

    7

    Pewnego dnia chłop wybierał się do lasu po drewno, a wychodząc z chałupy rzekł do siebie:

    8

    — Dobrze by było, gdyby ktoś później przyjechał z wozem i pomógł mi zabrać drewno do domu.

    9

    — Ojcze — zawołał Paluszek — ja ci pomogę i przyjadę z wozem, zaufaj mi, zobaczysz, że w samą porę będę w lesie.

    10

    Chłop roześmiał się i rzekł:

    11

    — Ależ to niemożliwe. Jesteś taki malutki, że nie możesz powozić koniem.

    12

    — To nic, ojcze, niech tylko matka zaprzęgnie, a ja usiądę w uchu konia i będę mu mówił, jak ma iść.

    13

    — No — rzekł ojciec — możemy spróbować.

    14

    Kiedy nadeszła oznaczona pora, matka zaprzęgła konie do wozu i wsadziła Paluszka do ucha jednego z nich, a malec wołał, jak konie mają iść.

    15

    — Hejta, wiśta, hola, wio!

    16

    Szło to bardzo składnie i wóz zajechał prostą drogą do lasu. W chwili, kiedy konie skręcały za róg, a malec zawołał: — Hejta, hejta! — przechodzili właśnie tamtędy dwaj nieznajomi i zdumieli się bardzo.

    17

    — Cóż to może znaczyć? — rzekł jeden. — Wóz jedzie, słychać głos woźnicy, a jego samego nie widać.

    18

    — To nieczysta sprawa — odparł drugi — pójdźmy za wozem i zobaczmy, gdzie się zatrzyma.

    19

    Ale wóz wjechał w głąb lasu, prosto do miejsca, gdzie drwal rąbał drzewo.

    20

    Kiedy Paluszek ujrzał ojca, zawołał:

    21

    — Widzisz, ojcze, przyjechałem. Teraz wyjmij mnie tylko z kryjówki.

    22

    Ojciec ujął konia jedną ręką, drugą zaś wydobył mu z ucha Paluszka, który wesoło skoczył zaraz na trawkę i usiadł na źdźble.

    23

    Kiedy dwaj nieznajomi to ujrzeli, zdumienie ich nie miało granic. Wówczas jeden z nich rzekł do drugiego.

    24

    — Ten malec może nam przynieść majątek, jeśli będziemy go pokazywali w wielkim mieście za pieniądze. Kupmy go.

    25

    Podeszli więc do chłopa i rzekli:

    26

    Podstęp— Sprzedajcie nam tego malca, będzie mu u nas dobrze.

    27

    — Nie — odparł ojciec — to moje najdroższe dziecię, nie oddam go za skarby świata.

    28

    Ale Paluszek słysząc tę rozmowę wdrapał się po fałdach ubrania ojca, stanął mu na ramieniu i szepnął do ucha:

    29

    — Sprzedajcie mnie, ojcze, niedługo do ciebie powrócę.

    30

    Gdy to ojciec usłyszał, zgodził się sprzedać go za dużą sumę pieniędzy.

    31

    — Gdzie chcesz siedzieć? — zapytali nieznajomi Paluszka.

    32

    — Posadźcie mnie na kapeluszu — odparł malec — będę sobie mógł spacerować, oglądać okolicę, no, i nie spadnę stamtąd.

    33

    Nieznajomi spełnili jego życzenie, a gdy Paluszek pożegnał się z ojcem, ruszyli w drogę.

    34

    Kiedy zapadł zmrok, malec zawołał nagle:

    35

    — Zdejmijcie mnie na chwilę, muszę koniecznie zejść!

    36

    — Zostań na górze — odparł ten, na czyjej głowie chłopiec siedział — nie krępuj się, ptaszki też nieraz upiększyły mi tak kapelusz.

    37

    — Nie — odparł Paluszek — już ja wiem, co wypada. Zdejmijcie mnie natychmiast!

    38

    Musieli więc nieznajomi zdjąć Paluszka z kapelusza i postawić na ziemi, w tej chwili jednak malec skoczył do mysiej dziury i zawołał stamtąd:

    39

    — Do widzenia, moi panowie, ruszajcie do domu beze mnie! — i roześmiał się głośno.

    40

    Na próżno biegali dokoła mysiej dziury, rozgrzebując ją laskami; Paluszek znikał im ciągle z oczu, a że było już ciemno, musieli ze złością i z pustą kiesą ruszyć z powrotem do domu.

    41

    Kiedy Paluszek spostrzegł, że nieznajomi oddalili się, wyszedł ze swej nory.

    42

    — Niebezpiecznie jest chodzić w ciemnościach po polu — pomyślał — łatwo można skręcić kark i połamać nogi.

    43

    Na szczęście znalazł muszlę ślimaka.

    44

    — Bogu dzięki — rzekł — mam teraz gdzie przenocować! — i wszedł do muszli.

    45

    Po pewnym czasie, gdy chciał się właśnie ułożyć do snu, usłyszał, jak dwaj ludzie przechodzili obok jego schronienia, a jeden z nich rzekł:

    46

    — Co więc zrobimy, aby zabrać bogatemu proboszczowi złoto i srebro?

    47

    — Ja ci poradzę! — zawołał Paluszek.

    48

    — Co to było? — rzekł złodziej przerażony — słyszałem jakiś głos.

    49

    Stanęli obaj i poczęli nasłuchiwać, Paluszek zaś rzekł znowu:

    50

    — Weźcie mnie z sobą, ja wam dopomogę.

    51

    — A gdzie jesteś?

    52

    — Szukajcie na ziemi i uważajcie, skąd dochodzi głos — odparł malec.

    53

    Po długim szukaniu złodzieje znaleźli go wreszcie i podnieśli do góry.

    54

    — Więc to ty, smyku, chcesz nam dopomóc! — zawołali.

    55

    — Naturalnie — odparł Paluszek — wśliznę się do pokoju proboszcza i podam wam stamtąd wszystko, czego zapragniecie.

    56

    — Dobrze — odparli złodzieje — zobaczymy, co potrafisz.

    57

    Kiedy przybyli na plebanię, Paluszek wśliznął się do pokoju i zawołał jak mógł najgłośniej:

    58

    — Co chcecie wziąć z tego pokoju?

    59

    Złodzieje przerazili się i rzekli:

    60

    — Cicho, bo ktoś się obudzi.

    61

    Ale Paluszek udał, że ich nie zrozumiał, i krzyknął jeszcze głośniej.

    62

    — Co wam podać? Co chcecie wziąć z tego pokoju?

    63

    Usłyszała to kucharka i poczęła nasłuchiwać. Ale złodzieje uciekli już kawałek drogi, wreszcie jednak nabrali odwagi i rzekli:

    64

    — Ten smyk[1] droczy się z nami!

    65

    Wrócili więc pod okno i szepnęli:

    66

    — No, dość tych żartów, teraz podaj nam coś.

    67

    Paluszek zaś zawołał jeszcze raz jak mógł najgłośniej:

    68

    — Dam wam wszystko, czego chcecie, wyciągnijcie tylko ręce.

    69

    Usłyszała to nasłuchująca kucharka, zerwała się więc z łóżka i podeszła do drzwi. Złodzieje zaś uciekli, jakby ich sam diabeł gonił. Służąca zapaliła świecę, ale na próżno szukała kogokolwiek w pokoju, gdyż Paluszek zdążył już wymknąć się do sieni, a stamtąd do stodoły. Położyła się więc z powrotem do łóżka, sądząc, że śniła z otwartymi oczyma.

    70

    Paluszek zaś wdrapał się po źdźbłach na stóg siana, aby się tam przespać, a rano wrócić do rodziców. Ale czekał go inny los! Tak, na świecie zdarzają się różne nieszczęścia. O świcie kucharka weszła do stodoły, chwyciła naręcz[2] siana wraz ze śpiącym Paluszkiem i zaniosła krowom. Paluszek spał tak mocno, że nie czuł nic i obudził się dopiero w pysku krowy, która żuła go razem z sianem.

    71

    — O Boże! — zawołał — jestem chyba w młynie! — ale wnet spostrzegł, gdzie się znajduje.

    72

    Musiał dobrze uważać, aby się nie dostać między zęby i nie ulec zmiażdżeniu. Wreszcie znalazł się żywy i cały w żołądku.

    73

    — Zapomniano porobić okna w tej izdebce — pomyślał malec — ani słońca tu nie ma, ani lampy.

    74

    W ogóle nowe mieszkanie nie podobało mu się, a najgorsze było to, że przez drzwi wejściowe napływały coraz nowe ilości siana i Paluszkowi było coraz ciaśniej. Zawołał więc w trwodze:

    75

    — Nie dawajcie mi więcej siana! Nie dawajcie mi więcej siana!

    76

    Służąca doiła właśnie krowę, a gdy usłyszała znowu ten głos, który słyszała już w nocy, i znowu nikogo nie było widać, przeraziła się tak bardzo, że spadła ze stołka i rozlała mleko. W trwodze pobiegła do swego pana i zawołała:

    77

    — O Boże, księże proboszczu, krowa mówi!

    78

    — Oszalałaś — odparł proboszcz, ale poszedł do obory, aby sprawdzić słowa kucharki.

    79

    Zaledwie jednak przestąpił próg obory, usłyszał głos:

    80

    — Nie dawajcie mi więcej siana! Nie dawajcie mi więcej siana!

    81

    Proboszcz przeraził się bardzo, a sądząc, że to zły duch wstąpił w krowę, kazał ją natychmiast zabić. Rzeźnik zabił krowę, a żołądek, w którym znajdował się Paluszek, wyrzucił do śmietnika.

    82

    Z wielkim trudem torował sobie nasz zuch drogę do wolności, zaledwie jednak udało mu się wytknąć głowę, spotkało go nowe nieszczęście. Właśnie przebiegał tamtędy zgłodniały wilk i połknął za jednym zamachem żołądek wraz z Paluszkiem. Ale malec nie stracił odwagi i zawołał:

    83

    — Drogi wilku, wiem o wyśmienicie zaopatrzonej spiżarni!

    84

    — Gdzie? — zapytał wilk.

    85

    — W tym a tym domu — (i opisał mu dokładnie dom swego ojca) — jeśli zakradniesz się tam przez ściek, znajdziesz pod dostatkiem ciasta, słoniny i kiełbasy.

    86

    Wilk nie dał sobie tego dwa razy powtarzać, zakradł się w nocy przez ściek do spiżarni[3] i do syta najadł się kiełbas i szynek. Ale gdy chciał już wracać tą samą drogą, okazało się, że był teraz za gruby i nie mógł się przedostać przez otwór. Na to tylko czekał Paluszek i począł w żołądku wilka wyć, krzyczeć, wołać, ile sił.

    87

    — Będziesz ty cicho — rzekł wilk — pobudzisz ludzi.

    88

    — To i cóż — odparł malec — ty się najadłeś do syta, to i ja się chcę poweselić! — i począł na nowo krzyczeć ze wszystkich sił.

    89

    Wreszcie obudził tym krzykiem ojca i matkę, którzy nadbiegli do spiżarni i zajrzeli przez szparę. A kiedy ujrzeli wilka, wrócili do izby, ojciec po siekierę, a matka po kosę.

    90

    — Stań za mną — rzekł chłop do żony — jeżeli nie padnie on od mego uderzenia, to ty przetniesz go kosą.

    91

    Gdy Paluszek usłyszał głos ojca, zawołał:

    92

    — Drogi ojcze, jestem tu, siedzę w brzuchu wilka!

    93

    Ojciec ucieszył się bardzo i rzekł:

    94

    — Dzięki Bogu, odnaleźliśmy nasze dziecię! — i kazał żonie odłożyć kosę, aby nie uczyniła krzywdy Paluszkowi.

    95

    Potem za jednym zamachem odrąbał wilkowi głowę, dobył nożyczek, rozciął mu brzuch i wyciągnął stamtąd malca.

    96

    — Ach — rzekł ojciec — tak się o ciebie martwiliśmy!

    97

    — Tak, ojcze — odparł Paluszek — wielu przygód zaznałem na świecie. Dzięki Bogu, że znowu oddycham świeżym powietrzem!

    98

    — A gdzież to byłeś?

    99

    Podróż— Ach, ojcze, byłem w mysiej dziurze, i w żołądku krowy, i w brzuchu wilka. A teraz już pozostanę przy was, kochani rodzice.

    100

    — My zaś nie sprzedamy cię za żadne skarby świata! — odparli rodzice, całując serdecznie swe odzyskane dziecię.

    101

    Po czym nakarmili go, napoili i przebrali w nowe ubranie, gdyż stare zniszczyło się podczas wędrówek i przygód.

    Przypisy

    [1]

    smyk — malec. [przypis edytorski]

    [2]

    naręcz — tyle, ile można unieść na ręku. [przypis edytorski]

    [3]

    spiżarnia — pomieszczenie, w którym przechowuje się żywność. [przypis edytorski]