- Honor: 1 2
- Jedzenie: 1
- Kobieta: 1 2 3 4 5
- Kłamstwo: 1
- Matka: 1
- Małżeństwo: 1 2 3 4 5
- Miłość: 1 2 3 4
- Miłość niespełniona: 1
- Miłość spełniona: 1
- Muzyka: 1
- Młodość: 1
- Niebezpieczeństwo: 1
- Obyczaje: 1 2 3
- Ofiara: 1 2
- Podstęp: 1
- Polowanie: 1
- Pozycja społeczna: 1
- Przyjaźń: 1 2 3
- Rodzina: 1 2
- Rozpacz: 1
- Rozstanie: 1
- Starość: 1 2
- Tajemnica: 1
- Ucieczka: 1
- Uczta: 1
- Wojna: 1 2
- Zabawa: 1
- Zdrada: 1 2
- Żołnierz: 1 2 3 4 5
Naszym zamiarem jest zachęcenie czytelnika do lektury tego wartościowego tekstu, dlatego zdecydowaliśmy się na uwspółcześnienie oryginału. Wprowadzono w związku z tym zmiany w szyku, leksykalne, składniowe i stylistyczne. Poprawiono błędy rzeczowe oraz wyeliminowano niektóre powtórzenia. Interpunkcja została uwspółcześniona zgodnie z obowiązującymi zasadami.
Poniżej prezentujemy wybrane przykłady modyfikacji. Z życzeniami dobrej lektury — redakcja Wolnych Lektur.
Informacja o dokonanych zmianach
I. Poprawiono błędy źródła, np.: ża > że.
II. Wprowadzono uwspółcześnienia w następującym zakresie:
Zmiany leksykalne, w tym ortograficzne, np.: szpencer > spencer; pomieszany > zmieszany; wachaniu > wahaniu; znaleść > znaleźć.
Udźwięcznienia/ubezdźwięcznienia, np.: zkąd > skąd; męzkimi > męskimi.
Pisownia małą/wielką literą, np.: abyś Pan kazał > abyś pan kazał.
Pisownia łączna/rozdzielna, np.: niema > nie ma; ktoby > kto by; odemnie > ode mnie.
Pisownia joty, np.: djabła > diabła; fuzye > fuzje; zwaryował > zwariował.
Fleksja, np.: tupają > tupią; ośm > osiem.
Składnia, np.: do obiadu > na obiad; imieniem > w imieniu; gdy jej tak przykrą > gdy jej tak przykra; wieczór > wieczorem.
Inne zmiany: najprościejsza > najprostsza; złe > zło.
Aleksander FredroDamy i huzaryKomedia
w trzech aktach, prozą
Pochlebstwo ma w sobie osobliwy przysmak, chociaż je kto rzekomo odrzuca, przecież ono smakuje.
And. Max. Fredro.[1]
OSOBY:
-
MAJOR pułku huzarów[2], na urlopie
-
ROTMISTRZ pułku huzarów, na urlopie
-
EDMUND, PORUCZNIK pułku huzarów, na urlopie
-
KAPELAN pułku huzarów, na urlopie
-
PANI ORGONOWA, siostra Majora, jedna starsza i grubsza od drugiej
-
PANI DYNDALSKA, siostra Majora, jedna starsza i grubsza od drugiej
-
PANNA ANIELA, siostra Majora, jedna starsza i grubsza od drugiej
-
ZOFIA, córka Pani Orgonowej
-
JÓZIA, służąca
-
ZUZIA, służąca
-
FRUZIA, służąca
-
GRZEGORZ, stary huzar
-
REMBO, stary huzar
Scena w domu MAJORA, na wsi.
AKT I
Duży pokój. Czworo drzwi bocznych, dwoje w głębi. Na środku stół z mapami; stolik po prawej stronie, na którym gra w szachy, przy nim w głębi krzesła. W głębi broń różna; dzidy, cel
[3], głowy tureckie do karuzelu
[4] służące, itd.
SCENA I
Major, Rotmistrz, Kapelan, Porucznik, Rembo.
Major na środku, ogląda strzelbę. Po lewej
Porucznik nabija. Po prawej
Rotmistrz, oparty na strzelbie, patrzy na szachy. Przy nim siedzi kapelan zatrudniony
[5] strzelbą; W głębi Rembo. Wszyscy w spencerach
[6], ubrani na polowanie, w wojskowych czapeczkach.
MAJOR
1Czy tylko pewnie[7]? Bo to czasem…
REMBO
2PolowanieNie śmiałbym przecie zwodzić pana Majora. Niech zaraz zginę, jeślim nie widział na własne oczy kozła i dwóch saren. Wszystkie trzy wyszły razem do bydła, w ciemną dolinę, jak ten kąt, ta struga… Oto jak ta wielka łoza[8], gdzie ksiądz Kapelan prześlepił[9] zająca… Aż tu obces[10] kundys[11] jeden i drugi: „Huf, huf!”. Ech, panie! Jak nie pójdą sarny moje! Strach, aż się ziemia trzęsła! Przez Garb, Wielką Banię, ponad Bartkowy potok…
MAJOR
3Ho, ho, ho! Sarny dotychczas na drugim końcu świata.
REMBO
4Zlękły bo się fur idących gościńcem i hajże[12] łąkami nazad w jasieninę[13].
MAJOR
5Nam więc drogę od kopców zastąpić wypada.
REMBO
Ja z dębniaków
[14] cicho psy podpuszczę, a każda na strzelbę jak na rożen wpadnie.
MAJOR
7Dalej panowie! I na urlopie nie dam wam próżnować.
KAPELAN
PORUCZNIK
MAJOR
Biorąc lulkę
[15] ze środkowego stołu i kiwając głową, do Remba.
Rembo odchodzi.
ROTMISTRZ
Do Kapelana, patrząc na szachy.
11Wygram, jeśli wieżę cofnę.
KAPELAN
ROTMISTRZ
KAPELAN
ROTMISTRZ
15Nikt tu nam nie ruszy, za powrotem[16] przekonam i talarka schowam.
SCENA II
Ciż sami i Grzegorz, stary huzar z ogromnymi wąsami.
MAJOR
16Tylem razy, mój Grzesiu, już cię o to prosił, abyś kładł wszystko na swoim miejscu. Po co tu na mapach lulkę zostawiasz? Tam w szafce ma swój numer. Nienawidzę nieporządku. Oddaje lulkę i zdmuchuje mapę.. Otóż, otóż, nie mówiłem? Plama… I ta baszta… À propos[17], a klucznica[18]?
GRZEGORZ
Odchodzi.
KAPELAN
ROTMISTRZ
19Ostatnia więc białogłowa[19] usunięta z naszego domu. Będzie raz przecie cicho i spokojnie.
MAJOR
PORUCZNIK
MAJOR
22O ho, ho, panie Poruczniku, wiem, na co pan zakrawasz[20], ale nic z tego. Wolę huk moździerzy niż kobiece świergotanie. Nic z tego. I pokażę, że i żołnierz potrafi domem rządzić bez kobiety.
PORUCZNIK
KAPELAN
ROTMISTRZ
MAJOR
PORUCZNIK
27Czy zawszeście go panowie wyśmienitym znajdowali? Czy zawsze przykre było kobiece świergotanie?
Długie milczenie.
MAJOR
REMBO
Wbiegając.
MAJOR
REMBO
31Gdzie tam! Kilka pojazdów! Największa parada[21].
Odchodzi, oficerowie jeden po drugim zbliżają się powoli do okna.
MAJOR
PORUCZNIK
ROTMISTRZ
PORUCZNIK
MAJOR, ROTMISTRZ
Odskakując na środek pokoju.
PORUCZNIK
Rachując.
MAJOR, ROTMISTRZ
Z żałością spoglądają na siebie.
PORUCZNIK
MAJOR
ROTMISTRZ
Podobnież.
PORUCZNIK
MAJOR, ROTMISTRZ
Razem.
PORUCZNIK
MAJOR, ROTMISTRZ
Razem.
KAPELAN
Wstając.
Zatykając uszy, znowu siada i tak, oparty o stół, do końca sceny zostaje.
PORUCZNIK
Wybiega.
ROTMISTRZ
Zbliżając się nieśmiało do okna.
48Cóż to za baby! Co za gmachy! Co za graty!
MAJOR
Zbliżając się do okna.
ROTMISTRZ
MAJOR
51Nie masz za co, znam ja je dobrze. Chodzi po pokoju coraz prędzej. Siostry, damy, przyjąć je wypada… Grzesiu, mundur! Mój mundur, Grzesiu! Czy diabli nadali… Grzesiu, mundur! Grzegorz z mundurem chodzi za nim. Rad im być muszę… Mój mundur, Grzesiu! Mój mundur! Cieszyć się trzeba czy diabli nadali!
GRZEGORZ
52Niech pan mundur włoży.
Po lewej stronie sceny Major wdziewa mundur przez zapomnienie na swój ubiór. Postrzegłszy się, chce zdjąć, i ściąga razem rękaw spencera. Nie może ręki wyrwać, gdy wchodzi Pani Dyndalska z dwoma pieskami na ręku, za nią Józia, kosz w ręku ze szczeniętami i kilka pudełek. Przy Majorze dalej w głębi stoi Rotmistrz, za nim Kapelan. Grzegorz z mundurem wychodzi.
SCENA III
Major, Rotmistrz, Kapelan.
Następnie.
Pani Dyndalska, Józia, Panna Aniela, Zuzia, Pani Orgonowa, Zofia, Fruzia, Porucznik, Rembo.
DYNDALSKA
53Jak się masz, panie bracie? Do Józi. Ostrożnie, gawronie! Nie upuść szczeniąt.
MAJOR
Zmieszany.
DYNDALSKA
Do Józi.
55Czegóż trzymasz? Połóż!
Do Majora.
Do Józi.
57Czemuż nie na stole? Jakież to głupie dziewczę!
Józia kładzie wszystko na szachach i wychodzi. Dyndalska siada. Aniela wchodzi, za nią Zuzia z dwiema klatkami — w jednej sroka, w drugiej wiewiórka — i z różnymi gratami.
ANIELA
58Wieki już, braciszku, jakeśmy się widzieli.
Do Zuzi.
59Postawże klatki, czego będziesz stała?
MAJOR
ANIELA
Do Zuzi.
61Gdzie, gdzie, gdzie! Ślepa! Cóż to, stołu nie masz?
Zuzia stawia klatki na mapach i odchodzi. Poruszenie Majora. Rotmistrz go za suknię wstrzymuje.
MAJOR
Cicho do Rotmistrza.
ROTMISTRZ
Do Majora.
Major stara się pokryć nieukontentowanie i spogląda czasem na mapy. Słychać hałas i krzyk kobiet za sceną.
REMBO
Za sceną.
ORGONOWA
Tyłem wchodząc i trzepiąc rękoma.
65 Zasię! Zasię, bo zemdleję. Rembo za nią wchodzi, trzymając kota nad głową, którego we drzwiach Orgonowa odbiera. Biedny Filunio! Moja duszka droga! Jak się trzęsie! Biedny Filunio! Jak też możesz, panie bracie, trzymać takie obrzydłe psiska? Jakimiś kajdankami podcięły mi nogi i tylko co nie rozdarły lubego Filunia.
REMBO
66To na sforze[29] Zagraj z Pisklą jak kota zwietrzyły, hajże po kocie! Obces na jejmość! A Grzmocisz i Popraw…
Wychodzi na znak Majora.
ORGONOWA
67Fi, co za nazwiska! Przebrzydłe kundysy… Ledwie dyszę… Całam w pocie.
Siada przy Dyndalskiej i Anieli. Za Orgonową weszła Zofia z Porucznikiem, niosącym klatkę z kanarkiem, którą zawieszają w głębi, rozmawiając po cichu. W ciągu tej sceny dziewczęta powynosiły kota i pieski.
SCENA IV
Orgonowa, Dyndalska, Aniela. Siedzą w rzędzie po prawej. Po lewej stronie, naprzeciwko, stoją Major, Rotmistrz i Kapelan. W głębi Zofia i Porucznik.
MAJOR
68Witam, witam panie siostry w moim domu i bardzo przepraszam kota za niegościnność Piskli i niecnoty Zagraja.
ORGONOWA
69Patrz, panie bracie, moja córka. Zofia się zbliża i kłania. Owa Zosiunia mała… Ani byś ją poznał pewnie… Wyrosła, wyładniała, nieprawdaż? Za jej wychowanie nie powstydzę się także. W pierwszej stolicy świata mogłaby bezpiecznie rozmawiać i to nie jednym językiem.
KAPELAN
Na stronie.
ORGONOWA
71Miała i guwernantkę, madame[30] znakomitą, i na wyższych naukach w mieście pół roku strawiła.
ANIELA
DYNDALSKA
73Ach, Anielko luba, co też nie wygadujesz! Już je rozwinęła. Czyliż nie śpiewa całego Rossiniego[31] tak, że każdy słuchać musi? Czyż nie tańcuje tak, że nigdy taktu nie chybi? Czyż nie maluje tak, że jej kwiatek wszystkich zwodził i że pan sędzia, chcąc powąchać, nosem go zmazał?
ANIELA
DYNDALSKA
75Ależ pan sędzia, mój aniołku!
ORGONOWA
76Cicho, cicho Dyndalsiu. Nie trzeba jej w oczy chwalić, ona sama pokaże, co umie.
ANIELA
Do Majora.
DYNDALSKA
Szturchając ją łokciem.
ANIELA
79Nie dasz mi mówić, kochana siostruniu.
DYNDALSKA
80Bo mówisz bez sensu, moja duszko.
ORGONOWA
81Cicho, cicho siostruniu. Do Majora. Któż są ci panowie?
MAJOR
82Wojna, Żołnierz, PrzyjaźńRotmistrz Sławomir. W szkołach jeszcze przyjaźń nas złączyła. Razem wdzieliśmy mundur, razem go nosili i razem może w jednej złożym go mogile. Nasz poczciwy Kapelan, także dawny towarzysz, prawdziwy przyjaciel ludzi — wiele robi, mało mówi, naśladować go należy. To mój Edmund, już wam po części znany z mojego listu. W jednej nieszczęsnej utarczce, kiedy każdy o sobie tylko myślał, a ja raniony pod ubitym leżałem koniem, on mnie szukał, postrzegł, zebrał kilku walecznych, natarł na nieprzyjaciół i osłonił własnymi piersiami. Cofał się, nacierał, znowu się cofał i znowu nacierał, aż póki naszych wzrastająca liczba zwycięstwa nam nie wróciła. Tam to mnie, mnie broniąc, odebrał tę kresę[33] przez skronie, która więcej warta niż dziesięć wieńców.
Ściska go z rozczuleniem.
ZOFIA
Mimowolnie.
83Ach, to pięknie być odważnym!
Spuszcza oczy na bystre spojrzenie matki i ciotek.
ORGONOWA
84Dobrze, dość tego, teraz do interesu. Chcę pomówić z tobą, panie bracie, zatem pozwolą panowie…
Oficerowie odchodzą i Zofia wychodzi do swego pokoju na znak Orgonowej.
SCENA V
Orgonowa, Dyndalska, Aniela, Major.
ORGONOWA
85W jednym zwięzłym słowie wszystko ci opowiem. Nie lubię niepotrzebnej przemowy, bo kto ma rozum, ławo pojmie i zrozumie, gdy mu jasno rzecz przełożę[34]. Zatem bez przemowy; lepiej w krótkości powiedzieć, o co chodzi, a potem dać przyczyny i dowody. Nareszcie, takem mocno oczytana, tylem żyła w wielkim świecie, tyle mam roztropności i przenikliwości, że się w zdaniu nigdy nie mylę i chyba szalona głowa sprzeciwić mi się może. Przystępując więc do rzeczy, powiem, że powziąwszy wiadomość, żeś na urlopie i żeś do wsi swojej przyjechał, zaraz zgadłam, że wojskową służbą znudzony, chcesz ją porzucić i na wsi osiąść. Myśl chwalebna, ale do tego potrzeba…
DYNDALSKA
Prędko.
86Pozwól, kochana siostruniu, niech ci przerwę. Gdy się kogo chce przekonać, nie zawsze najkrótsza mowa najlepszą mową bywa. Trzeba najprzód[35] dać przyczyny, co do czego nas nakłania, potem rzecz wyłuszczyć, a na końcu dać dowody na poparcie swego zdania. Lecz nim do zamiaru przystąpię, wypada uczynić rzut oka na poprzednicze[36] zdarzenia i obecne położenie. A że to rzecz wielkiej wagi, na rozdziały ją podzielę, w których panu bratu dowiodę Licząc na palcach., że dotychczas źle miał w głowie, że ponosi wielkie straty, że wojskowość nic niewarta, że na wsi osiąść rzecz najlepsza, że rozumnie radzę…
ANIELA
87Lepiej, duszko moja, napisz dzieło o tym, a teraz pozwól, niech najprostszą drogą zbliżę się do celu.
ORGONOWA
88Gadajcie, o! Gadajcie, gdy tak bardzo gadać lubicie. Gadajcie, bardzo proszę. Ja nic nie powiem, ja nic nie wiem. Ja nic nie umiem. Gadajcie, łaskę mi zrobicie.
DYNDALSKA
89O, i owszem, ja będę milczała. Niech kochana siostra rozprawia, gdy jej tak przykra chwila milczenia. Albo ją może wyręczy wymowna Anielka.
ANIELA
90Ach, gdzieżbym ja się śmiała porównać w wymowie z kochanymi siostrzyczkami. Słuchać będę rozdziałów lub drugiej przemowy bez przemowy.
ORGONOWA
91Proszę mówić, bardzo proszę.
DYNDALSKA
92Bez ceremonii, bardzo proszę.
ANIELA
93Mówcie, mówcie, bardzo proszę.
ORGONOWA, DYNDALSKA, ANIELA
ORGONOWA
Idąc ku drzwiom.
DYNDALSKA
Podobnież.
ANIELA
Podobnież.
ORGONOWA, DYNDALSKA, ANIELA
Kłaniając się po kilka razy od drzwi.
98Mówcie, mówcie, proszę, bardzo proszę…
Wychodzą.
SCENA VI
Major, Rotmistrz, Kapelan, Porucznik.
Następnie wchodzą zamyśleni i stają przy Majorze, który od początku przeszłej sceny nieporuszenie na środku stoi. Rotmistrz i Porucznik w mundurach, Kapelan w surducie.
ROTMISTRZ
Po krótkim milczeniu.
KAPELAN
PORUCZNIK
101Jakimże rozkazem zaszczyciły nas damy?
MAJOR
102Ra ra ra ra ra ra, rozumiecie?
ROTMISTRZ
MAJOR
104I ja nie zrozumiałem, w uszach mi tylko dzwoni.
ROTMISTRZ
MAJOR
PORUCZNIK
MAJOR
108Nic, nic u kata! Gdy jedna mówi, druga jej zazdrości, jedna od drugiej mędrszą się mniema. Tak, chociaż wszystko zawsze w jednym słowie, gadaninie końca nie ma, a o co rzecz idzie, mądry, kto zgadnie. Jednak, czy się dowiemy czy nie, wypada przyjąć je godnie. Połączmy nasze starania. Nieszczęście tylko, że nikogo nie mamy takiego w domu, co by umiał damy przyjąć.
PORUCZNIK
109Aha: źle, kobiet nie ma.
KAPELAN
ROTMISTRZ
111Szkoda w samej rzeczy, żeśmy się ostatniej pozbyli.
MAJOR
112Hej! Grzesiu! Rembo! Zaraz wszystko będzie.
Rembo i Grzegorz wchodzą.
Do Remba.
113Niech Kutasiński na łysego wsiądzie i dalej w pogoń za klucznicą. A jak ją dojdzie, niech baba nie trzepie, nie rozprawia i czym prędzej na łysego wsiada.
KAPELAN
114Nie uchodzi, nie uchodzi.
PORUCZNIK
Śmiejąc się, do Remba.
115I niech tęgim kłusem wraca.
KAPELAN
MAJOR
117Ale czemu? Czyż nie kłusują nasze markietanki[37]? Do Remba. Zresztą jak zechce, niech zrobi. Byle mi Patrząc na zegarek. na jedenastą klucznicę przystawił. Marsz! Jedno już jest.
Rembo odchodzi.
ROTMISTRZ
118Wszystko to jeszcze fraszka, ale obiad, obiad to sęk. Bo nie zwódźmy się umiejętnością Kordesza. Słynie on wprawdzie w obozie jako najlepszy kucharz, ale cóż umie dobrze zrobić, mówiąc między nami: huzarską pieczeń i pieczeń huzarską.
KAPELAN
119Nie uchodzi, nie uchodzi.
ROTMISTRZ
120Dla dam innych przysmaczków, innych łakoci potrzeba. Trzeba jakiejś na stół ozdoby, coś pięknego, coś lekkiego.
MAJOR
121Wiem, wiem, czego trzeba. Wszystko to Grześ zrobi. Bywał po różnych miastach, po różnych dworach, widział różne kuchnie. Grześ, Grześ zrobi ciasta.
GRZEGORZ
MAJOR
123Uczta, JedzenieA ty, mój Edmundzie, zatrudnisz się, z łaski swojej, szykiem[38] potraw. Bo to, słyszę, teraz rzecz wielkiej wagi: czy ryba po mięsie czy mięso po rybie. A Grześ, chłopak nie w ciemię bity, zrobi, choć czego nie umie.
GRZEGORZ
MAJOR
GRZEGORZ
126Ale ja, panie Majorze, dalibóg nie umiem.
MAJOR
127Zrobisz; ja każę i basta. Jest więc i drugie. Dobrze nam się wiedzie.
ROTMISTRZ
128Trzeba by jeszcze przy stole jakiej rozrywki damom.
MAJOR
ROTMISTRZ
130Zapewne, czego by trzeba! Ale skąd?
MAJOR
131Skąd? Grześ i Rembo trąbią doskonale.
KAPELAN
132Nie uchodzi, nie uchodzi.
MAJOR
133O, daj no pokój, Kapelanie. Wszystko nie uchodzi.
PORUCZNIK
134Ale zmiłuj się, Majorze, wszystkie do jednej wystraszysz z własnego domu.
MAJOR
135Muzyka, ZabawaCzym, czym u diabła? Nie trąbią że walca doskonale? Niech im tylko czasem Kapelan w takt głową kiwnie, a zobaczycie, jak wytrąbią gładko. Ale co za myśl nagle mi przychodzi! Wybornie, przedziwnie! Ty, ty, Rotmistrzu, musisz się tym zająć. Każ postawić pod oknami jadalnego pokoju… Postawić… Wiesz co? Zgadnij! Moździerzyk nabity… Jak krzykną: „Wiwat damy!”, rym z moździerza!
KAPELAN
136O, na honor, nie uchodzi.
Wstaje.
PORUCZNIK
Wstając.
137To żadnym sposobem być nie może. To nie z żołnierzami sprawa.
MAJOR
Wstając.
PORUCZNIK
MAJOR
140Jest i kaznodzieja! Brawo, brawo, kobiety… Nie wiedziałem. Co to u diabła, że ci panowie młodzi myślą, że starzy nigdy młodymi nie byli. Jak wy teraz żyjecie, myśmy żyli dawniej… A może i lepiej, i tężej, kiedy o to chodzi. Proszę! Hm! Oni tylko wiedzą, jak się z damami obchodzić. I jam całe życie nie rąbał[40], i jam się bawił z damami i zawszem dogodził! Zatem gadaj nie gadaj, ja z moździerza wystrzelę.
ROTMISTRZ
141Można bezpiecznie, bo choć się trochę popłoszą, to zapewne z przestrachu złych skutków nie będzie!
MAJOR
142Tak jest, złych skutków nie będzie!
ROTMISTRZ
MAJOR
144A zabawić trzeba. Do Grzegorza. Moździerz pod oknem postawić. Marsz! Ale, ale, proszę cię, mój Grzesiu, jak będziesz trąbił, nie dmij też tak mocno, zwłaszcza w drugiej części. Na tej odbitej nucie zawsze tak ci w trąbie wrzaśnie, że aż słuchać niemiło. Lekko… A patrzeć na Kapelana.
Grzegorz odchodzi. Fruzia wchodzi, dygając na obie strony; tylko Porucznik jej się odkłonił. Kapelan odwraca się i odchodzi.
SCENA VII
Major, Rotmistrz, Porucznik, Fruzia.
FRUZIA
145Moja pani się kłania Dygając. i prosi pana do siebie.
MAJOR
FRUZIA
Dygając.
MAJOR
148Czemuż na niego patrzysz, kiedy mówisz do mnie?
Po krókim milczeniu. Idź, powiedz twojej pani, że wieczorem służyć jej będę moimi uszami. Tylko proszę, abyśmy sam na sam byli. Teraz nie mam czasu.
Fruzia dyga i odchodzi.
SCENA VIII
Major, Rotmistrz, Porucznik.
ROTMISTRZ
149Na co odwlekać? Wcześniej, później trochę, zawsze cię to czeka.
MAJOR
150Ach, mój kochany, dobrze i dzień cały.
ROTMISTRZ
151Ale taką rzeczą[41] ich odjazd nieprędko nastąpi.
MAJOR
152Prawda i to. Odbyć potrzeba tę nieszczęsną rozmowę. Ach, wy sobie nie wystawiacie[42], co to za rzecz straszna.
SCENA IX
Ciż sami, Fruzia.
Fruzia
Dygając.
153Moja pani teraz, nie wieczorem, chce mówić z panem i zaraz tu przyjdzie.
MAJOR
154Twoja pani, jak widzę, nie lubi powtarzać rozkazów.
FRUZIA
ROTMISTRZ
Do Porucznika.
156Dla nas tu, widzę, dzisiaj miejsca nie ma. Chodźmy przejść się trochę albo jedźmy konno…
MAJOR
157Nie zostawiajcie że mnie samego! Idźcie do ogrodu, bądźcie w odwodzie.
Odchodzą. Krótka scena niema. Major nie chce uważać
[43] Fruzi, która wdzięczy się z trzpiotostwa
[44]. Odwraca się, pokręca wąsy, nuci. Jednak mimowolnie jak spojrzy, zaraz się odwraca, spotkawszy jej oczy. Nareszcie
Fruzia na znak wchodzącej
Orgonowej wychodzi.
SCENA X
Major, Orgonowa.
ORGONOWA
MAJOR
ORGONOWA
160W czterech słowach rzecz skończę.
MAJOR
ORGONOWA
MAJOR
ORGONOWA
164Usiądźmy. Siadają. Z początku zaczynając…
MAJOR
165A od końca nie można by zacząć?
ORGONOWA
MAJOR
167Bardzo roztropna, bo pamiętam, com się dowiedział z przeszłej rozmowy, i jeśli teraz podobnie…
ORGONOWA
168Jakim ty się, braciszku, z wiekiem gadułą zrobiłeś.
MAJOR
ORGONOWA
170Do słowa przyjść nie mogę.
MAJOR
ORGONOWA
172Ponieważ chcesz służbę porzucić…
MAJOR
173Ale ja nie chcę służby porzucać.
ORGONOWA
MAJOR
ORGONOWA
MAJOR
ORGONOWA
178Tylko nie sprzeczaj się ze mną, bo nigdy nie skończę.
MAJOR
ORGONOWA
180Bardzo robisz rozumnie, ale trzeba… Trzeba, trzeba, krótko mówiąc, abyś się ożenił.
Major
Zrywając się.
ORGONOWA
182Grzecznie, nie ma co mówić.
MAJOR
Siadając.
183Chciałem powiedzieć: „Chyba byłbym szalony!”.
ORGONOWA
MAJOR
185Małżeństwo, StarośćSpojrzyj na mnie, a masz odpowiedź. Mnie, w tym wieku, brać młodą żonę? Co za myśl! Co za myśl! Nigdy małżeństwa nie byłem przyjacielem, a tym bardziej teraz. W obozie posiwiały, szabla i koń to moje były kochanki. A jeślim czasem pokochał, to po huzarsku: póki dobrze, póty miłość. I ja teraz mam się w amory[45] wdawać? Byłbym szalony, a jeszcze szaleńsza ta, co by się za mnie wybrała[46].
ORGONOWA
186Ja więc dziś mówić nie będę.
MAJOR
187Gadaj sobie waćpani na wszystkie cztery wiatry, gadaj do sądnego dnia, ale nie o moim ożenieniu.
ORGONOWA
188Chwilę tylko cierpliwości; ożenienie ożenieniu nierówne.
MAJOR
Na stronie.
ORGONOWA
190Nie wiesz, kogo ci za żonę przeznaczam.
MAJOR
ORGONOWA
MAJOR
ORGONOWA
MAJOR
195A ja pięćdziesiąt sześć; cztery lata starszy od waćpani.
ORGONOWA
196Bez rachuby, bardzo proszę.
MAJOR
197Nawet podobno waćpani pięćdziesiąty trzeci.
ORGONOWA
198Same, widzę, obelgi odnoszę[47] za moje dobre chęci.
MAJOR
199Za dobre chęci dziękuję, a układu nie przyjmuję.
ORGONOWA
200Zastanów się tylko, uparty Majorze. Dziewczyna na wsi bogobojnie wychowana, cały swój los zawdzięczać ci będzie. Będzie kochała, szanowała, więcej jak ojca niż męża. A ty, otoczony dziećmi…
MAJOR
ORGONOWA
202Będziesz błogosławił chwilę, w której zostałeś powolny[48] moim zamiarom. Nie gardź, proszę cię, szczęściem, które ci się zdarza.
MAJOR
203Szczęściem nie gardzę, ale szczęścia nie widzę: zatruć czyją młodość dolegliwościami wieku starego i wystawić się na pośmiewisko całego pułku huzarów.
ORGONOWA
204Co za troska! Niech no się trafi któremukolwiek z tego całego pułku huzarów młoda, ładna, dobra dziewczyna, a zobaczysz, że co innego drugiemu radzić, a co innego samemu działać. Dlatego proszę pana brata zaprzestać wszelkich narad z tym swoim Rotmistrzem, z tym swoim Kapelanem i z tym swoim wysmukłym Porucznisiem. Każdy odradzać ci będzie, a sam, gdyby mógł, ożeniłby się trzy razy. Namyśl się więc, ale sam, bardzo proszę.
Odchodzi.
SCENA XI
MAJOR
205Krótkie namyślenie, bardzo krótkie. Mam rozum, Bogu dzięki.
Woła przez okno. Chodźcie no, koledzy! Powiem im, czemu nie mam powiedzieć? Będą się śmieli wraz ze mną. Mnie się żenić? Mnie! Dreszcz mnie przechodzi. Młoda żona! Ha, ha, ha, piękną zacząłbym kampanię.
SCENA XII
Major, Rotmistrz, Kapelan, Porucznik.
MAJOR
206Siadajcie Siadają wkoło stołu. Dowiedziałem się nareszcie o co chodzi. Fraszka! Co powiecie… Chcą mnie ożenić.
WSZYSCY
MAJOR
Śmiejąc się.
PORUCZNIK
MAJOR
210Z Zosią, moją siostrzenicą.
KAPELAN
211Nie uchodzi, nie uchodzi.
PORUCZNIK
Na stronie.
212Co słyszę! Do Majora. A Major?
MAJOR
ROTMISTRZ
MAJOR
KAPELAN
MAJOR
217Ale miarkuję[49], że moje panie siostry nie tak łatwo odstąpią od zamiaru.
PORUCZNIK
218Przymusić, nie przymuszą.
MAJOR
219Zapewne. Ale chciałbym jak najmniej o tym słyszeć.
ROTMISTRZ
220Niech gadają, a my nie słuchajmy.
MAJOR
221Nie sposób nie słuchać.
ROTMISTRZ
222Uprzykrzy im się nareszcie.
MAJOR
223Co? Gadanie? Żartujesz, panie kolego.
PORUCZNIK
MAJOR
KAPELAN
ROTMISTRZ
PORUCZNIK
228I ja także. Ale cóż Zosia na to?
MAJOR
ROTMISTRZ
SCENA XIII
Ciż sami, Orgonowa, Zofia.
ORGONOWA
Wszyscy wstają, milczenie.
MAJOR
Cicho do Rotmistrza przy nim stojącego.
232Rotmistrzu, powiedz, proszę, że to być nie może.
ROTMISTRZ
Podobnież do Kapelana.
233Kapelanie, powiedz jej, co myślisz.
KAPELAN
Do Rotmistrza.
234Nie uchodzi, niech Major mówi.
ROTMISTRZ
Do Majora.
235Powiedz, że nie chcesz.
MAJOR
ORGONOWA
237Pewnie nic dobrego. Milczenie. Biorąc na stronę Majora. Zostańmy się sami.
MAJOR
238Dziękuję, tego nie potrzeba.
ORGONOWA
239Panowie pozwolą… Kłania się, oficerowie odchodzą. No Majorze, teraz możesz z Zosią…
MAJOR
ORGONOWA
241Zostawiam was sam na sam.
MAJOR
242Ale… Zatrzymaj się… Później…
ORGONOWA
243Trzeba skończyć. Zosiu, słuchaj…
MAJOR
Idąc ku drzwiom.
244Pozwól… Zaraz… Krew z nosa…
ORGONOWA
MAJOR
Odchodzi.
SCENA XIV
Orgonowa, Zofia.
ORGONOWA
247MałżeństwoProszę sobie z głowy wybić wszystkie romanse, jakieś tylko kiedykolwiek słyszała albo może przypadkiem i czytała. Dla losu, nie dla miłości idzie się za mąż. Twój wuj jest człowiek uczciwy, ma dobrą wieś, która pewnie w inne wpadnie ręce, jeśli się z tobą nie ożeni.
ZOFIA
248Ależ, kochana matko, mam nadto dobre o nim mniemanie, abym mogła myśleć, że mnie zechce mimo mojej woli.
ORGONOWA
249Jak to: „mimo woli”? Czyż masz waćpanna inną jak matki wolę?
ZOFIA
250Wypełnić ją mogę, ale mieć tę samą trudno sercu rozkazać.
ORGONOWA
ZOFIA
252Nareszcie, może on nie zechce dla siebie samego.
ORGONOWA
253Zechce, jak ty zechcesz. Znam go dobrze, nieraz mi już ustąpił dlatego tylko, aby się nie sprzeczać.
ZOFIA
254Dlaczegoż, kochana matko, koniecznie pragniesz tego małżeństwa?
ORGONOWA
255Dla twojego szczęścia.
ZOFIA
256Ale jeśli to będzie moim nieszczęściem?
ORGONOWA
ZOFIA
258Jestem jednak w stanie poznać, że jego wiek z moim wcale niestosowny.
ORGONOWA
259Jak się ząbki przecierają! Kto by się spodziewał… Wiek niestosowny! Młodzik jaki, trzpiot, byłby waćpannie dogodniejszy?
ZOFIA
260Ten, co by mi się podobał, byłby najdogodniejszy.
ORGONOWA
261Dość tego… Więcej ani słowa… Nie pójdziesz za Majora, to wiesz, co cię czeka.
ZOFIA
262Ach, kochana matko, cóż ja ci przewiniłam.
Płacze.
ORGONOWA
263Małżeństwo, Matka, RodzinaSłuchaj, Zosiu, ja cię kocham, szczerze twego szczęścia pragnę. Nie bądź więc dzieckiem, nie opuszczaj losu, który ci się zdarza. Mój brat jest charakteru łagodnego, ulegającego, żona z nim zrobi, co zechce. Tylko nie trzeba tracić odwagi, jeśli zrazu znajdą się trudności. Każdy mąż z początku o tym tylko myśli, aby nie dać się zawojować. Sroży się, puszy, rozkazuje, wszystko na swoim postawić musi, pan, pan samowładny, pierwszych tygodni. Ale tylko cierpliwości, tylko cierpliwości. Zmorduje go, sprzykrzy mu się ciągła walka i ciągła straż siebie samego. A żona rozumna co sobie raz ułoży, nigdy odstąpić nie powinna. I jedną zawsze drogą, krok po kroku stawiając, powoli, powoli, ale niechybnie dojdzie do celu, a tym jest: być panią w domu Z pokorą, a pana uznawać. Zostawiam cię; bądź rozsądna, bądź posłuszna matce, a dobrze wyjdziesz. Major tu zaraz będzie, staraj mu się podobać Głaszcząc ją pod brodą i pamiętaj, że na tym twoim zamęściu polega szczęście twojej matki.
Odchodzi.
SCENA XV
Zofia, później Porucznik.
ZOFIA
Po krótkim myśleniu.
264MiłośćMyślę, myślę i pewnie nic dobrego nie wymyślę. Matce oprzeć się trudno; szczęścia wyrzec się trzeba. Ach, Edmundzie! Edmundzie! Nic nie będzie z naszej miłości.
PORUCZNIK
Który się był zatrzymał w głębi.
265Skądże ta smutna wróżba?
ZOFIA
266Dobrze, żeś nadszedł. Radź czym prędzej… Zmiłuj się… Radź, co robić, bo zginiemy oboje.
PORUCZNIK
267Zginiemy? A to dlaczego?
ZOFIA
268Czyż nie wiesz, że jest wolą mojej matki, abym poszła za Majora?
PORUCZNIK
ZOFIA
270Edmundzie, cóż to za pytanie? Miałożby twoje oświadczenie przed chwilą nie być szczere? Miałożby mnie zawieść serce moje?
PORUCZNIK
271Ani jedno, ani drugie. Matka chce wydać cię za Majora, a ja właśnie z jego oświadczeniem przychodzę, że bardzo cię kocha i właśnie dlatego, że kocha, żenić się z tobą nie myśli i nie chce.
ZOFIA
272To jeszcze nie koniec.
PORUCZNIK
273Droga Zofio! Miejmy nadzieję, chciejmy ją mieć. Od chwili jak cię tu zoczyłem[51], jakieś niewymowne przeczucie szczęścia duszę moją napełnia. Ciebie tu spotykam, ciebie, którą od tak dawna na próżno szukałem.
ZOFIA
274I mego ojca wszystkie starania były daremne. Nie mógł się nawet dowiedzieć, z którego pułku byli żołnierze, na których czele wyrwałeś go śmierci, a mnie najokropniejszemu nieszczęściu. W ostatniej życia godzinie wspominał cię z wdzięcznością i mnie ją przekazał w jedynej spuściźnie.
PORUCZNIK
275Więcej niż wdzięczność, zyskałem miłość twoją.
ZOFIA
276Najszczerszą i najświętszą, bo uprawnioną ostatnią wolą ojca.
PORUCZNIK
277Innych praw nie roszczę.
ZOFIA
PORUCZNIK
279Kochana Zofio! Wierz mi… Moja czynność wychodzącym z niebezpieczeństwa zdała się dziełem anioła. Ale, w rzeczy, ledwie warto ją wspomnieć. Żałowałem tylko, że zbliżający się nieprzyjaciel nie dozwolił mi zabezpieczyć dalszej waszej podróży i że w tym zamieszaniu żadnej a żadnej, nawet o waszym nazwisku, nie powziąłem wiadomości.
ZOFIA
280Miłość, NiebezpieczeństwoMój ojciec w podróży został przymuszony nagłą słabością zatrzymać się dni kilka w domku jednego leśniczego. W trzy dni po przechodzie[52] naszego wojska stanęło we wsi kilkuset różnej broni żołnierzy. Rabunek zaczął się wkrótce i do tego stopnia doszedł wściekłości, że podpalano domy bez żadnej przyczyny. Odciągnięta od ojca, widziałam już zajmujący się dach, gdy głos twój słuch mój uderzył. Zdało mi się zaraz wtenczas, że słyszę głos znajomy. I potem, ile razy cię wspominałam, zawsze jak dawną znajomość. Serce moje twoim było, nim się jeszcze zbliżyłeś do niego.
PORUCZNIK
281ŻołnierzJak ja, tak i każdy oficer byłby cię ojcu powrócił i kazał pożar ugasić. Szczęście więc tylko moje, że mnie się to trafiło. Patrz, Zofio, wstążka, którą upuściłaś. Od tego czasu nie zeszła z serca mego; nie wiedząc gdzie, kto jesteś, jej wierny byłem.
ZOFIA
282Z osobna, widzę, Bóg przyjął przysięgi nasze. Ale, Edmundzie, moja matka nic o tym nie wie. Nieszczęściem rodzice moi nie żyli z sobą od lat dziesięciu i dość byłoby powiedzieć, że to było wolą męża, aby ją nieprzebłaganą na zawsze uczynić.
PORUCZNIK
283Nic więc jej jeszcze o tym nie mówmy.
ZOFIA
284Zwierz się Majorowi, wezwijmy jego pomocy.
PORUCZNIK
285Mógłbym ufać jego pomocy, gdyby tylko nie w tej mierze[53]. Jest niezwyciężonym nieprzyjacielem małżeństwa i choćby mi nie przeszkadzał, straciłbym pewnie jego przyjaźń, może i szacunek.
ZOFIA
286Nieszczęsne uprzedzenia!
PORUCZNIK
287Z drugiej strony jestem pewny, że moim rywalem nie będzie. Raz, że się mniej boi całego szwadronu[54] nieprzyjacielskiego niż jednej żony. A po wtóre, że nadto szlachetnie myśli, aby chciał być sprawcą czyjegokolwiek nieszczęścia.
ZOFIA
288Ale wiedz jeszcze o tym, że jeżeli nie pójdę za niego, Smętosz, obrzydły człowiek, głupi, brudny, stary lichwiarz, moją rękę ma otrzymać.
PORUCZNIK
289Czy podobne, aby matka…
ZOFIA
290Podług niej, majątek szczęściem, a do tego, mówiąc między nami, jest trochę uparta.
PORUCZNIK
Myśli.
ZOFIA
292Jednak kochających, mówią, Bóg nie opuszcza. Może matka zmiękczy się prośbami naszymi.
PORUCZNIK
Po krótkim milczeniu.
293Nie, na niepewne losu nie stawiajmy.
ZOFIA
PORUCZNIK
Po krótkim milczeniu.
295PodstępPrzykra rzecz udawać, zwłaszcza z przyjaciółmi. Ale ich uprzedzenia, często nierozsądne, uprawniają poniekąd niewinne oszukaństwo. Trzeba więc, abyś oświadczyła Majorowi, że chcesz pójść za niego.
ZOFIA
PORUCZNIK
297Tego się nie lękaj, ja ręczę. Twoja matka, widząc cię przychylną zamiarowi swojemu, nie straci nadziei przywieść go do skutku i odpowie Smętoszowi, a Major, coraz bardziej przynaglony, przyjmie łatwo ostrożnie podsuniętą myśl: mną wyręczyć siebie.
ZOFIA
298Ach, to by dobrze było.
PORUCZNIK
299Staraj mu się jednak podobać. Bo zakochać się nie zakocha, a dobrze będzie, jak pojmie, dlaczego ja kocham.
ZOFIA
PORUCZNIK
301Być matce powolna i Majorowi przyjazna.
ZOFIA
302Jesteś jednak pewny, że nie zechce…
PORUCZNIK
303Ach, tak pewny jestem jak ty mojej, a ja twojej miłości.
ZOFIA
304Jakikolwiek skutek otrzymamy, Edmundzie, serce Zofii twoim do śmierci.
PORUCZNIK
Całując ją w rękę.
305Już samo to zapewnienie jest moim szczęściem. Ale idź, uwiadom[55] matkę o odpowiedzi Majora i postępuj sobie stosownie do naszego układu. Miłość i nadzieja niech naszym hasłem będzie.
ZOFIA
AKT II
Ten sam pokój. Zamiast broni pootwierane pudełka ze stroikami, zamiast szachów — zwierciadło. Na tureckiej głowie czepeczek, na celu suknia. Mapy i klatki sprzątnięte. Słychać za sceną trąbienie, a potem mocny wystrzał.
SCENA I
Fruzia, potem Józia, Zuzia.
FRUZIA
Wybiegając.
307Józiu, Józiu! Zuziu! Józiu, Zuziu!
JÓZIA
Wbiegając.
ZUZIA
Wbiegając.
FRUZIA
Biegając po pokoju.
310Panie się zlękły, panie chcą zemdleć.
ZUZIA
Ku drzwiom biegnąc.
JÓZIA
Ku drzwiom.
FRUZIA
Wybiegając.
313Nie ma gdzie! Nie ma gdzie!
SCENA II
Major prowadzi Panią Orgonową, całkiem na nim wspartą, powoli do jej pokoju. Przy niej Zosia, za nią Fruzia. Poczekawszy, Rotmistrz prowadzi podobnież Panią Dyndalską z Józią. Przechodzą do swojego pokoju. Poczekawszy, Porucznik podobnież pannę Anielę. Grzegorz z drugiej strony, trąba w ręku, i przy drzwiach zostaje. Kapelan na końcu wchodzi z zawiązaną serwetą, staje w środku na przodzie sceny i tak nieporuszenie stoi do jej końca.
Słychać w pokojach.
Grzegorz wybiega i wkrótce wraca; w jednej ręce trąba, w drugiej konewka ogrodowa.
FRUZIA
We drzwiach.
Grzegorz ku niej biegnie.
JÓZIA
We drzwiach.
Grzegorz ku niej biegnie.
ZUZIA
We drzwiach.
Grzegorz wybiega za nią.
Dziewczęta i Porucznik przebiegają scenę w różnym kierunku z flaszeczkami, szklankami itd.
SCENA III
Major, Rotmistrz, Kapelan, Grzegorz.
Kapelan zawsze w swoim miejscu z założonymi rękoma. Grzegorz, zadyszany, w głębi.
MAJOR
Ocierając czoło.
318Kto by się spodziewał!
ROTMISTRZ
Podobnież.
319Któż to mógł przewidzieć!
MAJOR
320Nie trzeba było stawiać pod samym oknem.
ROTMISTRZ
321Wystrzał był za mocny.
MAJOR
322W samej rzeczy, że mocny. Któż nabijał?
ROTMISTRZ
MAJOR
324Pewnie dałeś więcej prochu?
GRZEGORZ
325Troszeczkę, troszeczkę tylko, panie Majorze.
MAJOR
Chodząc.
326Troszeczkę! U niego to nic nie znaczy! Troszeczkę! Otóż masz, co to troszeczkę narobiło.
ROTMISTRZ
Chodząc.
MAJOR
Chodząc.
328Tak, nareszcie[57] może byłaby jedna zemdlała.
ROTMISTRZ
Chodząc.
329Tak, jedna, a niech i dwie.
MAJOR
Chodząc.
330Tak, niech i dwie. Ale trzy!
ROTMISTRZ
MAJOR
KAPELAN
333Posłać po doktora… Krew im puścić.
ROTMISTRZ
MAJOR
335Lepiej niech im Grześ krew puści.
KAPELAN
336Nie uchodzi, nie uchodzi.
GRZEGORZ
Stojąc prosto przed Majorem.
337Panie Majorze, podejmuję się.
KAPELAN
MAJOR
339Ale kiedy umie… Sam widziałem… Puszczał raz mojemu trębaczowi, jak go koń uderzył… Prawda, że nie do razu, ale jednak…
SCENA IV
Ciż sami i Porucznik.
PORUCZNIK
340Przecie nasze damy przyszły do siebie. Pani Orgonowa ma jeszcze tylko spazmatyczne ziewanie… Pani Dyndalska lekką kolkę… A panna Aniela cokolwiek dreszczy.
GRZEGORZ
MAJOR
Grzegorz odchodzi.
PORUCZNIK
343Wszystko ustanie po chwili spoczynku.
MAJOR
ROTMISTRZ
FRUZIA
Wchodzi, dygając przed Majorem.
346Moja pani prosi pana, abyś pan kazał, aby konie w stajni nie hałasowały. Bardzo tupią i kichają, a to szkodzi nerwom mojej pani.
Odchodzi.
Oficerowie spoglądają na siebie w milczeniu.
ROTMISTRSZ
MAJOR
348Koniom kazać, aby nie hałasowały. Grzesiu! Grzegorz wchodzi, Rotmistrz i Major chodzą. Konie ze stajni wyprowadzić.
GRZEGORZ
MAJOR
350Dokąd chcesz… Niech koczują.
Grzegorz odchodzi, Józia wchodzi.
JÓZIA
Dygając przed Majorem.
351Moja pani prosi, aby pan kazał powynosić z domu wszystkie armaty, fuzje[58] i pałasze[59], bo się lęka nowego przypadku i spać nie może.
Józia odchodzi, chwila milczenia.
ROTMISTRZ
MAJOR
353I pałasze. Grzesiu! Grzegorz wchodzi. Broń zebrać i na strych wynieść.
Grzegorz odchodzi, Zuzia wchodzi.
ZUZIA
Dygając przed Majorem.
354Moja pani prosi, abyś pan kazał zakadzić pod oknami, bo proch bardzo śmierdzi, z czego dreszcz się powiększa.
Odchodzi, chwila milczenia.
MAJOR
ROTMISTRZ
Grzegorz wchodzi.
MAJOR
ROTMISTRZ
KAPELAN
MAJOR
KAPELAN
ROTMISTRZ
KAPELAN
ROTMISTRZ
MAJOR
365A, to weźcież i mnie z sobą.
PORUCZNIK
366Ale, moi panowie, jakże chcecie same damy zostawić?
MAJOR
PORUCZNIK
368Ale one was nie puszczą.
MAJOR
369Cicho! Ciszej. Trzeba w sekrecie odjechać.
ROTMISTRZ
Cicho.
370Trzeba uciec w sekrecie.
KAPELAN
MAJOR
Do Grzegorza cicho.
PORUCZNIK
MAJOR
ROTMISTRZ
Odchodzą na palcach do swoich pokojów.
PORUCZNIK
Sam.
376A to pięknie! Jechać nie mogę… Sam nie zostanę… Co tu robić? Trzeba przeszkodzić tej ucieczce. Gdybym mógł…
Idzie ku drzwiom Zofii, powoli otwiera. Na jego znak Zofia wychodzi.
SCENA V
Porucznik, Zofia.
PORUCZNIK
377Zofio, źle się dzieje.
ZOFIA
PORUCZNIK
379Major, Rotmistrz i Kapelan, przestraszeni tym, co się stało, a bojąc się jeszcze bardziej, co ich nadal czeka, ułożyli ucieczkę.
ZOFIA
380Jak to? Chcą odjechać?
PORUCZNIK
381Tak jest, tajemnie. Idź, powiedz to matce. Tylko nie mów, że wiesz ode mnie. Ja także z nimi muszę się wybierać.
ZOFIA
382Cóż pomoże moja matka?
PORUCZNIK
383Już ona sobie poradzi, tylko idź i powiedz.
Odchodzą w przeciwne strony.
Major,
Rotmistrz i
Kapelan wychodzą bardzo ostrożnie i na palcach powoli postępują; mantelzaczki
[61] pod pachą, przy pałaszach. Dają sobie znak, aby być cicho, a zszedłszy się na środku, wychodzą, oglądając się i powoli.
Fruzia, a potem Józia i Zuzia przebiegają ze drzwi do drzwi jak w scenie drugiej.
SCENA VI
Orgonowa, Dyndalska, Aniela, Fruzia, Józia, Zuzia.
Wybiegają ze swoich pokojów; za każdą służąca, kończąca ją ubierać. Stają bez tchu na przodzie sceny w koło, tuż koło siebie. Żadna przemówić nie może.
Chwila milczenia.
DYNDALSKA
Odetchnąwszy.
ANIELA
ORGONOWA
DYNDALSKA
ORGONOWA
DYNDALSKA
ANIELA
Do dziewcząt.
ORGONOWA
391Czekajcie!… Proście… Major niech tu przyjdzie… Nie odstępujcie go i kroku[62]… Biegajcie!
SCENA VII
Orgonowa, Dyndalska, Aniela.
Siadają.
ORGONOWA
ANIELA
DYNDALSKA
394Sprawka panów doradców.
ORGONOWA
395Nie inaczej, sam by nie śmiał.
DYNDALSKA
396Panu Rotmistrzowi wszystko nie na rękę.
ORGONOWA
ANIELA
ORGONOWA
ANIELA
400Nie wierz temu, siostruniu.
ORGONOWA
401Już ja ci ręczę. On ani pomoże, ani zaszkodzi. Jest czy go nie ma, wszystko jedno. Ale ci starzy, ci starzy, jak zaczną ruszać wąsiskami, to by w ogień wlazł jeden za drugim.
DYNDALSKA
402Póki będą ze sobą, póty próżne nasze starania. My gadamy, gadamy, a pan kolega kiwnie głową i jużci po wszystkim.
ORGONOWA
403Rotmistrz najstraszniejszy.
ANIELA
404Kiedy tak… Poświęcę się dla waszego dobra: pójdę za niego.
DYNDALSKA
405Ależ on ma rozum, kochany aniołku.
ANIELA
ORGONOWA
407Niech się stara mu podobać… Albo go podbije, albo go wystraszy. Zatem zawsze dobrze.
ANIELA
408Chcę wam służyć mimo waszych urągań i zobaczycie, że swego dokażę.
ORGONOWA
DYNDALSKA
ORGONOWA
411Ani momentu. Jak go zmęczymy, to na wszystko przystanie. Ja go znam dobrze.
DYNDALSKA
412Kapelana z obydwoma poróżnić.
ORGONOWA
413Ile możności mu dokuczać.
DYNDALSKA
414Zręcznie słówko wsunięte najlepszych często poróżni przyjaciół.
ORGONOWA
415Już ja to biorę na siebie. Na waszym świadectwie polegam.
ANIELA
SCENA VIII
Orgonowa, Dyndalska, Aniela, Major i dziewczęta.
Fruzia wchodzi poważnie, za nią Major, za nim Józia i Zuzia; stają przy drzwiach, chichotając się między sobą. Chwila milczenia. Na znak Orgonowej dziewczęta odchodzą.
ORGONOWA
Major się kłania.
DYNDALSKA
Po krótkim milczeniu.
418Gdzież się pan brat wybierał?
MAJOR
419Chciałem konia przejechać.
ORGONOWA
MAJOR
ORGONOWA
422Tak, mały spacer zrobić?
MAJOR
ORGONOWA
MAJOR
Z westchnieniem.
ORGONOWA
MAJOR
427Tak… To jest… Nie wiem… Bo to…
ORGONOWA
428Na co to udawać? Lepiej prawdę powiedzieć.
MAJOR
429Dobrze waćpani mówisz. Nie umiem i nie chcę udawać.
Wstają.
ORGONOWA
430Chciałeś od nas więc odjechać?
MAJOR
ORGONOWA
MAJOR
ORGONOWA
MAJOR
ORGONOWA
436Do tego stopnia posunąłeś niegrzeczność.
MAJOR
437Mylisz się waćpani, to nie była niegrzeczność.
ORGONOWA
MAJOR
ORGONOWA
440W nowym wcale[63] sposobie: od gości w domu odjeżdżać.
MAJOR
441Kobieta, ObyczajeMyślałem, że im beze mnie lepiej będzie. Nie umiem, przyznam się, dam przyjmować, i przy najlepszej chęci mógłbym nabroić z niewiadomości[64] wiele złego. Już raz z mojej winy dostałyście mdłości. Któż ręczy, że nie pomrzecie, jak was jeszcze lepiej uczcić zechcę? Mógłżem zgadnąć, że konie powiększają spazmy, proch dreszcz, a pałasze kolki? I mogęż wiedzieć, czego wam trzeba, a czego nie trzeba?
ORGONOWA
442Wszystko byś wiedział, gdybyś był kontent[65] z naszego przybycia. Ale, niestety! Siostry kochające cię… Siostry dawno cię niewidzące…
DYNDALSKA
443Utęsknione brata uściskać…
ORGONOWA
444Mimo wszelkich trudności, wybierają się do ciebie…
DYNDALSKA
445W najniegodziwszą drogę…
ANIELA
MAJOR
Z westchnieniem na stronie.
447Ach, któż was wyciągnął na moją biedę?
ORGONOWA
448Przyjeżdżają zająć się twoim szczęściem…
DYNDALSKA
449Troskliwe o twoje dobro…
ORGONOWA
ANIELA
ORGONOWA
DYNDALSKA
453Bez względu na ich słabe zdrowie…
ORGONOWA
DYNDALSKA
455Takaż to miłość braterska!
ORGONOWA
456Taka wdzięczność! Ach, to boli!
Zaczyna płakać.
MAJOR
457Ale, moja pani siostro…
DYNDALSKA
458Niewdzięczność. I od brata!
Zaczyna płakać.
MAJOR
Do Dyndalskiej.
ANIELA
Zaczyna płakać.
MAJOR
461Ale, moja panno siostro…
ORGONOWA
462Bądźże tu uczynna. Ach! Ach!
DYNDALSKA
ANIELA
Rzucając się na krzesło.
ANIELA
Podobnież.
ORGONOWA
Podobnież.
MAJOR
469Tylko nie mdlejcie, dla Boga! Milczenie. Mdleją, co tu robić? Hej! Jest tam kto? Wody! Wódki! Octu! Czy pogłuchli… Grzesiu! Grzesiu! Wracając się ku nim. Mdleją, co robić? Grzesiu, wystrzel z moździerza!
Zrywają się wszystkie.
ORGONOWA
470Nie wystrzel, nie wystrzel!
DYNDALSKA
471Dla Boga! Nie wystrzel.
ANIELA
MAJOR
473Moje panie siostry, gadajcie, róbcie co chcecie, tylko nie mdlejcie. Bo do wszystkich diabłów…
ANIELA
474Ach, fi! Co za brzydkie słowo!
MAJOR
475Widzisz waćpanna, że ani dam przyjmować, ani z nimi umiem rozmawiać. Jednak co każecie, wypełnię, prócz jednego: ożenienia. Tym służyć nie mogę.
Dyndalska i Aniela, którym Orgonowa szepnęła, wychodzą do jej pokoju.
SCENA IX
Orgonowa, Major.
ORGONOWA
476Któż waćpana do ożenienia zmusić może? Kto waćpana ciągnie do ołtarza? Wszak wszystko od twojej woli zależy i tylko uprzejmości trochę od ciebie żądamy. Bądź z nami dni kilka. Wierz, że szczerze radzimy. Nie słuchaj kolegów i staraj się poznać Zosię.
MAJOR
477Na co to się wszystko przyda?
ORGONOWA
478Przynajmniej jedno słowo przemów do niej. Dlaczegoż tak niemiłosiernie gardzisz tym biednym dziecięciem! Płaczu biedaczka utulić nie może.
MAJOR
479Znowu płacz. A to wszyscy…
ORGONOWA
480Otóż i ona… Zofia przychodzi. Zostawiam was sam na sam. Spodziewam się, że się sobie podobacie. Do Majora na stronie. Miej wzgląd na jej młodość. Do Zofii na stronie. Bądź rozsądna, o twój los idzie.
SCENA X
Major, Zofia.
Chwila milczenia.
MAJOR
ZOFIA
MAJOR
Łagodniej.
ZOFIA
MAJOR
Łagodniej.
ZOFIA
MAJOR
Na stronie.
487KłamstwoDiabli nadali taką sprawę! Do Zofii. Zapewne… Bez wątpienia… Oczywiście… Wiesz to… Ten… To jest, zamiar twojej matki względem… Względem…
ZOFIA
MAJOR
ZOFIA
MAJOR
ZOFIA
492Szczerze mówię. Na stronie. Pierwsze kłamstwo.
MAJOR
ZOFIA
MAJOR
Na stronie.
495Rzecz dziwna! Do Zofii. Jednak cię to trochę martwi?
ZOFIA
MAJOR
ZOFIA
498Mylisz się waćpan dobrodziej.
MAJOR
499Mylę się? Na stronie. Rzecz dziwna! Jak to tej biedaczce powiedzieć: „Ja ciebie nie chcę”? Czy diabli nadali! Do Zofii po krótkim myśleniu. Moja panienko, chciałbym, abyśmy się mogli zrozumieć.
ZOFIA
500I ja tego jedynie pragnę.
MAJOR
ZOFIA
Na stronie.
502Ach, Edmundzie, Edmundzie, jakże trudną mi dałeś rolę!
MAJOR
503Twój los szczerze mnie zajmuje.
ZOFIA
Na stronie.
504I ja go muszę zwodzić!
MAJOR
505Powiedz mi więc: chcesz iść za mąż?
ZOFIA
MAJOR
ZOFIA
Po krótkim wahaniu się, cicho.
MAJOR
ZOFIA
MAJOR
ZOFIA
512Tak jest, dlaczego niedobrze?
MAJOR
513Zdaje mi się, że waćpanna możesz to łatwo zmiarkować.
ZOFIA
MAJOR
515Przynajmniej dobrego nic nie widzisz?
ZOFIA
MAJOR
517I owszem? Na stronie. Rzecz dziwna! Do Zofii. Mnie się zdaje, że nie byłabyś szczęśliwa.
ZOFIA
MAJOR
519Ach, nie tylko od mojej woli zależeć będzie, ale i od wielu, wielu okoliczności.
ZOFIA
520Te trudno przewidzieć.
MAJOR
521Małżeństwo, Starość, MłodośćPo części, moja panienko, po części. Nigdy nie zgłębiałem, co stanowi istotne szczęście w małżeństwie. Mniemam jednak, że dwie osoby dobierać się powinny jak para koni: równy chód, równy zwrot, równy ogień. Wtedy dobrze się jedzie, a mniej się morduje. Ale kiedy jeden bystry, a drugi leniwy, ten miękki, tamten twardousty[67], ten ciągnie, tamten skacze, to diabła warto! Prawda, panienko? Powiedzże mi teraz waćpanna, jakbyśmy się pobrali, do której pary koni będziemy podobni? Do pierwszej czy do drugiej? Podobność[68] do drugiej: waćpanna byś biegła, ja się już potykam; waćpanna byś skakała, ja już pokaszluję. Śmiej się, śmiej. Lepiej śmiać się, niż głupstwo zrobić.
ZOFIA
522Nie myśl, ale porównanie rozśmieszyło mnie trochę.
MAJOR
523MałżeństwoWięc bez porównania. Waćpanna młoda, lubisz bawić się. I dobrze, że lubisz, bo to na to pora. Potrzebujesz zatem męża, co by się także lubił bawić; co by cię woził na spacery, uczty, bale, do teatrów, co by po nocy na piszczałce przygrywał gdzieś tam nad strumykiem, gdzieś tam przy księżycu, jak to tam w waszych romansach opisują. A ja, moja panienko, nie do tego. W dzień służbą zajęty, wieczór fajkę palę, a w nocy chrapię, aż się okna trzęsą.
ZOFIA
524Czyliż tylko uciech i rozrywek w małżeństwie upatrywać trzeba? Jestże młodość wieczna, abyśmy zapominali o późniejszym wieku? Za nic że liczyć uczciwość, łagodność, stałość charakteru tego, z którym mamy przebyć jak wiosnę, tak i zimę życia naszego? Męskimi tylko cnotami mężczyźni zyskać mogą nasze serca. Dobra sława męża jest także sławą żony, a jednostajna spokojność jest podług mnie istotnym szczęściem.
MAJOR
525Bardzo rozsądnie. Bardzo, bardzo rozsądnie. Z tym wszystkim mój wiek…
ZOFIA
MAJOR
527Niektóre dolegliwości…
ZOFIA
MAJOR
ZOFIA
MAJOR
531Ja sam czuję, że można być grzeczniejszym, przyjemniejszym w towarzystwie. Trudno mi się będzie odmienić, nie umiem w bawełnę owijać.
ZOFIA
MAJOR
533Przykra czasem bywa ta żołnierska otwartość.
ZOFIA
MAJOR
535I owszem? Na stronie Rzecz dziwna! Dziewczyna młoda, ładna a rozsądna… Rzecz dziwna! Do Zofii. Ale, moja panienko, nie mówiąc o tobie, wiele bardzo idzie za mąż dla zyskania wolności… Wolności… Rozumiesz waćpanna, jak ja to rozumiem? Jeślim więc na męża nie stworzony, to tym więcej nie na takiego, co by cierpiał pewne figle.
ZOFIA
536Zbytecznej wolności, wolności bez granic nie pragnę, ale i niewoli w małżeństwie nie spodziewam się znaleźć. Wzajemne we wszystkim obowiązki rządzić powinny.
MAJOR
537Bardzo rozsądnie. Na stronie. I chce pójść za mnie… Rzecz dziwna! Do Zofii. Z tym wszystkim… Ja myślę… Że potrzeba by…
ZOFIA
Śmiejąc się.
538Wyraźnie, wyraźnie, kochany wuju.
MAJOR
Na stronie.
539Rozsądna!… Chce pójść za mnie, żal mi ją zmartwić. Do Zofii. Bo widzisz moja Zosiu, że…
ZOFIA
540Na co przyczyn szukać? Nie znasz mnie jeszcze waćpan dobrodziej… To dosyć… Ale mnie poznać możesz… Zostawmy więc czasowi, a mam nadzieję zyskać na tym.
MAJOR
541Nietrudno ci to będzie, moja Zosiu.
ZOFIA
MAJOR
Zbliżając się.
ZOFIA
MAJOR
ZOFIA
MAJOR
Biorąc ją za rękę.
ZOFIA
MAJOR
Obejmując ją.
549Z tym kształtem, z tymi…
ZOFIA
MAJOR
ZOFIA
MAJOR
553Wszystkiego się spodziewaj.
ZOFIA
Wyrywając się.
MAJOR
Zofia wybiega do swojego pokoju.
SCENA XI
MAJOR
Prostując się.
556Ech! Ech, że mi teraz uszła! Chodzi, prostując się. Odmłodniałem, odmłodniałem… Dalibóg czuję, że odmłodniałem… I nie dziw; luba dziewczyna, ładna dziewczyna, rozsądna, gwałtem chce iść za mnie! Gdybym się ożenił? Niech się, co chce, dzieje… Nie, to nie, niech się nie dzieje, co chce… Ale ja… Tylko, że to… Bo znowu, z drugiej strony… Ale jednak… Nareszcie w przypadku… A diabła tam, źle! Co tu robić?
SCENA XII
Major, Dyndalska.
DYNDALSKA
557No, panie bracie, jakże stoją interesa[69]?
MAJOR
DYNDALSKA
559Zosia zmieszana, waćpan zamyślony. Dobry znak.
MAJOR
560Znak nie zły, to prawda.
DYNDALSKA
561Jakże ci się podobała?
MAJOR
562Ładna dziewczyna, nie ma co mówić.
DYNDALSKA
MAJOR
DYNDALSKA
MAJOR
DYNDALSKA
MAJOR
DYNDALSKA
MAJOR
DYNDALSKA
MAJOR
572Gwałtem chce iść za mnie.
DYNDALSKA
MAJOR
DYNDALSKA
MAJOR
DYNDALSKA
577Nie ma drugiej strony… Podobała ci się?
MAJOR
578Podobać się, podobała.
DYNDALSKA
MAJOR
DYNDALSKA
MAJOR
DYNDALSKA
MAJOR
DYNDALSKA
MAJOR
586Lat pięćdziesiąt sześć.
DYNDALSKA
MAJOR
DYNDALSKA
MAJOR
DYNDALSKA
MAJOR
592A, diabła tam fraszki!
DYNDALSKA
593Kobiety prędko się starzeją.
MAJOR
DYNDALSKA
595Zosia ma lat osiemnaście?
MAJOR
DYNDALSKA
597Za dziesięć lat będzie miała dwadzieścia osiem.
MAJOR
DYNDALSKA
599Za piętnaście: trzydzieści trzy.
MAJOR
DYNDALSKA
MAJOR
DYNDALSKA
603Cóż za wielka różnica między wami?
MAJOR
DYNDALSKA
MAJOR
606Jest, jest, nie ma co mówić.
DYNDALSKA
607Bardzo mało. A potem[70] waćpan nie masz pięćdziesięciu sześciu lat.
MAJOR
DYNDALSKA
MAJOR
610Przecież muszę wiedzieć.
DYNDALSKA
611Ale ja mówię, że nie masz.
MAJOR
DYNDALSKA
MAJOR
DYNDALSKA
615Nic nie znaczy. Aniela ma czterdziesty, a ja czterdziesty drugi skończę. Pani Orgonowa zacznie czterdziesty szósty, a waćpan o cztery lata starszy, więc masz rok pięćdziesiąty. Rzecz jasna.
MAJOR
DYNDALSKA
MAJOR
618No, pięćdziesiąt to co innego.
DYNDALSKA
619A potem[72] powiedz mi, czy nigdy ci się nie trafiało widzieć szczęśliwego małżeństwa, a nierównego wieku.
MAJOR
620I owszem. Właśnie niedawno pan prezes Rodosław ożenił się z młodą osobą.
DYNDALSKA
MAJOR
DYNDALSKA
MAJOR
624Szczęśliwy… Tylko mówią, że jego własny sekretarz…
DYNDALSKA
625Sekretarz, sekretarz… Ale ty nie masz sekretarza.
MAJOR
626I to prawda. A! A! Pan Fontaziński od trzech lat z młodziuchną żoneczką…
DYNDALSKA
MAJOR
628Dobrze… A diabła tam! Zapomniałem, przeszłego roku musiał się rozwieść i jeszcze za rozwód zapłacić.
DYNDALSKA
629Ależ bo wyszukujesz przykłady…
MAJOR
630Młody Radost, co to się dla dożywocia[73] ożenił…
DYNDALSKA
MAJOR
632Żył dosyć szczęśliwie, tylko że wkrótce zwariował i zamknąć go musiano.
DYNDALSKA
633Na cóż szukać daleko? Wiesz, w jakim wieku był nieboszczyk Dyndalski, kiedym szła za niego. Jednak, Bóg widzi, nie miał przyczyny narzekać na mnie.
MAJOR
634To prawda. Ale też nieboszczyk był zawsze jak nieboszczyk. Waćpani robiłaś, coś chciała.
DYNDALSKA
635Poczciwa dusza! Wreszcie, on tak chciał. A waćpan, jak zechcesz, to żona będzie robiła, co jemu się podoba; wszystko zależy od układu.
MAJOR
636I to prawda… Nie ma co mówić… Wszystko od układu zależy.
DYNDALSKA
MAJOR
DYNDALSKA
MAJOR
DYNDALSKA
MAJOR
DYNDALSKA
MAJOR
644Tylko niech to jeszcze między nami zostanie. Muszę wprzódy…
DYNDALSKA
645Z koleżkami się naradzić.
MAJOR
DYNDALSKA
MAJOR
DYNDALSKA
649Niech i tak będzie. Na stronie. Nie traćmy czasu.
Odchodzi.
SCENA XIII
MAJOR
Sam.
650No, kiedy mi kto co do rozumu powie, to i ja umiem ustąpić, nie jestem uparty. Nie utrzymuję złego dlatego, aby nie przyznać, że się dotąd błądziło… Luba dziewczyna! Ale ci co powiedzą? Hm, hm, hm… Miła dziewczyna! Otóż i oni; trochę natrętni, prawdę mówiąc.
SCENA XIV
Major, Rotmistrz, Kapelan, Porucznik.
MAJOR
Z przymuszonym uśmiechem.
651Chcą mnie gwałtem ożenić, ale to powiadam wam, gwałtem.
ROTMISTRZ
652One myślą, że trafiły na swego, z którym zrobią co zechcą, którego za nos będą wodzić, gdzie im się podoba.
PORUCZNIK
653Niech sobie daremnie głowy nie łamią. Ale zabawić tu z nami mogą.
MAJOR
ROTMISTRZ
Odpowiadając Porucznikowi.
655Pewnie, że mogą, bo je trudno minami wysadzić.
MAJOR
PORUCZNIK
Odpowiadając Rotmistrzowi.
657Nawet nie należy im zupełnie odejmować nadziei dopięcia zamiaru. Niech się same powoli domyślą.
MAJOR
Z przymuszonym śmiechem.
658Koniecznie chce iść za mnie.
ROTMISTRZ
659Nie dowodzi wielkiego rozsądku.
MAJOR
PORUCZNIK
Odpowiadając Rotmistrzowi.
661Kto wie, co ją zmusza. Może rozkaz matki… Może chęć stania się jej pomocną…
MAJOR
662Gwałtem chcą mnie ożenić.
KAPELAN
663Nie uchodzi, nie uchodzi.
ROTMISTRZ
MAJOR
ROTMISTRZ
666Co tam rozsądna, rozsądna… Jakby tu szło tylko o rozsądek.
MAJOR
667No, prawdę mówiąc, rozsądek rzecz niemała.
ROTMISTRZ
668Chcesz więc się żenić?
MAJOR
669Tego jeszcze nie mówię.
ROTMISTRZ
670Jeszcze? Ale z czasem…
MAJOR
671Należy wszystko rozważyć… Wszystko od układu zależy… Mam lat pięćdziesiąt.
PORUCZNIK
Na stronie.
672Cóż to za odmiana? Truchleję, to być nie może! Do Majora. Nie żartuj sobie z nas, Majorze. Znamy cię dobrze. Rotmistrz zapala się daremnie, ja gardło moje stawię, że nigdy nie zrobisz takiego szaleństwa.
MAJOR
673Co to szaleństwa! Szaleństwa! Proszę być grzeczniejszym, panie Poruczniku! Szaleństwa!
KAPELAN
674Porucznik dobrze mówi. Mój Majorze, mój Majorze…
MAJOR
675Mój Kapelanie, mój Kapelanie, gadaj prędzej albo nie gadaj wcale.
ROTMISTRZ
MAJOR
677Żenię czy nie żenię, a szaleństwem mojej czynności nikt nazwać nie ma prawa. I kwita.
KAPELAN
678Ale kiedy nie uchodzi…
MAJOR
679Co mnie kto ma uczyć, co uchodzi albo nie uchodzi.
KAPELAN
Odchodzi.
PORUCZNIK
Do Kapelana.
681Zaczekaj, pójdziemy razem. Jeszcze słowo. Do Majora. I szczerze to mówisz? Bez żartów?…
MAJOR
682Nie mam potrzeby sprawiać się[77] przed nikim. Porucznik odchodzi z Kapelanem. Hm! Szaleństwo! Szaleństwo! Jaki do rady!
SCENA XV
Major, Rotmistrz.
ROTMISTRZ
683Nie masz się czego gniewać. Chciałeś rady, bierzże taką, jaką dają.
MAJOR
684Co innego rada, co innego nagana. Jeślim dotychczas miał fałszywe wyobrażenie o małżeństwie, nie widzę konieczności, abym je do śmierci zachował. Piękna to rzecz stan wojskowy, ale sprzykrzyć się z czasem może. Wolność, wolność głosim, a zawsześmy pod rozkazami. I na końcu staremu, choremu, nie ma komu i poduszki pod głowę położyć. I cóż to tak strasznego mieć miłą, lubą, dobrą, młodą osobę zawsze koło siebie, co o nas pamięta, co nas głaszcze, cacka[78], pieści. Cóż to tak strasznego? I dlatego, żem nie uparty, mam być szalony! Szalony? Szalony, kto inaczej myśli. Prawda?
ROTMISTRZ
MAJOR
ROTMISTRZ
MAJOR
ROTMISTRZ
Major odchodzi.
SCENA XVI
ROTMISTRZ
690Kobieta, ŻołnierzPrzyjechało ich trzy jak jedna; z kotami, mopsami, srokami, małpami… I jak zaczęły, tyr tyr tyr, tur tur tur, tyr tyr tyr… Z rozumnego człowieka głupiec. Jemu się żenić i żenić z dzieckiem! Kiedy już tak zachciał koniecznie, niechby sobie był poszukał co dojrzalszego… Tylko że to… Hm hm hm…
Siada.
SCENA XVII
Rotmistrz, Aniela.
ANIELA
691Dobrze, że tu zastaję pana. Jak też możesz być tak spokojny, będąc przyjacielem Majora? Jak możesz zezwalać na jego ożenienie?
ROTMISTRZ
Po krótkim milczeniu, zadziwiony.
ANIELA
693Ale nie starasz się odwieść od tego szalonego zamiaru.
ROTMISTRZ
ANIELA
695Potrzeba jemu odmiany losu? Niech mi kto powie.
ROTMISTRZ
ANIELA
697Cóż przyjemniejszego nad stan wojskowy.
ROTMISTRZ
ANIELA
699Używa obecności[80], o przyszłość się nie troszczy.
ROTMISTRZ
ANIELA
701Podległy tylko swemu obowiązkowi.
ROTMISTRZ
702Zasługa jawna, ta za mną mówi, nie potrzebuję łaski niczyjej.
ANIELA
703Nigdy sam, nigdy opuszczony.
ROTMISTRZ
704Zawsze w towarzystwie…
ANIELA
705Przyjaciół doświadczonych. Bo gdzież lepiej poznać człowieka jak w trudach, biedzie, niebezpieczeństwie?
ROTMISTRZ
ANIELA
707Tam nie popłacają wykształcone słówka.
ROTMISTRZ
ANIELA
ROTMISTRZ
ANIELA
711I na dobrego żołnierza. Źle albo dobrze, ale otwarcie.
ROTMISTRZ
712Prostą drogą i śmiało.
ANIELA
ROTMISTRZ
ANIELA
715KobietaAch! Pomiarkowawszy się[81]. O tak, tak… Szczęśliwy, szczęśliwy, kto ten stan obrał. Ach, gdybym nie była kobietą, byłabym żołnierzem całe moje życie.
ROTMISTRZ
716Proszę! Na stronie. Do rzeczy kobieta.
ANIELA
717Raz nawet myśl mi przychodziła, ale to dawniej, ukryć płeć moją, przywdziać mundur i stanąć w szeregu huzarów.
ROTMISTRZ
718W szeregu huzarów i ukryć… Na stronie. Rzadka kobieta.
ANIELA
719Ale tylko w kawalerii chciałabym służyć.
ROTMISTRZ
ANIELA
ROTMISTRZ
ANIELA
ROTMISTRZ
ANIELA
725Sama nawet konno jeżdżę.
ROTMISTRZ
726Konno jeździsz? Na stronie. Co to za kobieta!
ANIELA
727Co to za uciecha dobrego dosiąść rumaka, a jeszcze młodego, trochę dzikiego.
ROTMISTRZ
Z wzrastającym zapałem.
728Uczyć go prawie chodzić.
ANIELA
ROTMISTRZ
730Cierpliwie jak z dzieckiem.
ANIELA
ROTMISTRZ
ANIELA
ROTMISTRZ
ANIELA
ROTMISTRZ
736W koło, w prawo, w lewo.
ANIELA
ROTMISTRZ
ANIELA
ROTMISTRZ
ANIELA
ROTMISTRZ
742Chyba, że uparty. I to…
ANIELA
743Tak. Tak, kiedy uparty. I to…
ROTMISTRZ
ANIELA
ROTMISTRZ
ANIELA
747O, można znarowić. Cały dzień siedziałabym w stajni. Tego, to tamtego, to znowu tego kazałabym przejeżdżać lub sama przejeżdżała. Co to za rozkosz!
ROTMISTRZ
Na stronie.
748Na honor, rzadka kobieta.
ANIELA
749A potem wieczorem fajeczkę zapalić.
ROTMISTRZ
750Ten smak trudno damom pojąć.
ANIELA
751Ja kto? Alboż jedna, ja pierwsza, tytoń lubię?
ROTMISTRZ
ANIELA
ROTMISTRZ
754Sama tytoń pali! Na stronie. Co to za kobieta! Co to za kobieta!
ANIELA
755Kobieta, Obyczaje, Pozycja społecznaTak mam odrębne gusta od całej płci mojej, żem dotąd za mąż pójść nie chciała. Ci miejscy panicze pragną, aby żona tylko się stroiła, bawiła, kręciła, trzpiotała[83]. Nie mogą pojąć kobiety, co by lubiła życie obozowe.
ROTMISTRZ
ANIELA
757Marsze, koczowania, ruch, pracę…
ROTMISTRZ
758Lecz czemuż pani wojskowego rączką swoją nie zaszczyciła?
ANIELA
759Sama płocha młodzież trafiała mi się tylko.
ROTMISTRZ
ANIELA
761Nikt w wieku rozsądnym.
ROTMISTRZ
762Nikt w wieku rozsądnym?
ANIELA
763Co by cenił mój sposób myślenia.
ROTMISTRZ
ANIELA
Dotykając jego ręki.
765Serca żołnierzy z kamieni.
ROTMISTRZ
Całując w rękę.
ANIELA
ROTMISTRZ
768I lód twardy, a przecie się topi od słońca.
Całuje w rękę.
ANIELA
Niby wyrywając rękę.
ROTMISTRZ
ANIELA
ROTMISTRZ
Do siebie.
ANIELA
773Chodźmy do ogrodu, tam chłodniej.
ROTMISTRZ
ANIELA
ROTMISTRZ
ANIELA
ROTMISTRZ
778Idę gdzie każesz. Do siebie. Co to za kobieta! Co to za kobieta!
AKT III
Tenże sam pokój, kwiatami ozdobiony.
SCENA I
Fruzia, Józia, Zuzia.
Fruzia prasuje, Józia szyje, Zuzia przystraja czepeczek na tureckiej głowie.
FRUZIA
JÓZIA
FRUZIA
Na tych naszych panów. Jakeśmy przyjechały, jak to się patrzało, jak to się srożyło!
JÓZIA
782Jak gdyby nas połknąć chcieli.
ZUZIA
783Żaden dobrego słowa nie przemówił.
FRUZIA
JÓZIA
785Na jedwabiu możnaby prowadzić każdego.
FRUZIA
786Dobrze moja matka mawiała, że kobiety rządzić stworzone.
JÓZIA
FRUZIA
788Jakie ty dziecko! Alboż to jedno zło na tym świecie?
ZUZIA
789Już ja bym tu i rządzić nie chciała.
JÓZIA
790O, i ja nie. Mnie strach bierze, jak spotkam którego. A zwłaszcza Majora.
FRUZIA
791Mnie się zdaje, że gdybym była najodważniejszym żołnierzem, to bym zaraz uciekła, jakbym go tylko zobaczyła. Co to za wąsy! Dla Boga!
JÓZIA
792A Rotmistrz jeszcze straszniejszy ze swoimi miotłami.
Pokazując.
793Jak jedna idzie do góry, to druga na dół. To znowu tamta na dół, a ta do góry. Aż dreszcz przechodzi.
FRUZIA
794To prawda, że tu, między tymi wąsiskami, człowiek jak w lesie.
ZUZIA
FRUZIA
796A, daj no pokój, Zuziu. Porucznik…
ZUZIA
JÓZIA
798A, Porucznik. Ten wart być pułkownikiem.
FRUZIA
JÓZIA
ZUZIA
801Jakie wy szczęśliwe. Do mnie i nie zagadał.
JÓZIA
802Ale za to pan Grzegorz…
ZUZIA
Śmiejąc się.
FRUZIA
Śmiejąc się.
JÓZIA
Śmiejąc się.
FRUZIA
SCENA II
Fruzia, Józia, Zuzia, Grzegorz.
Po krótkim milczeniu.
FRUZIA
807Czemuż pan Grzegorz tak smutny?
GRZEGORZ
FRUZIA
JÓZIA
GRZEGORZ
ZUZIA
812Szczęśliwa ta, co się podobać umiała.
GRZEGORZ
Na stronie.
FRUZIA
814Kochasz się więc waćpan?
GRZEGORZ
815Kocham, dalibóg, kocham.
FRUZIA
816Czemuż się nie żenisz?
GRZEGORZ
817Myślę, dalibóg, myślę.
JÓZIA
818Czy jeszcze co przeszkadza?
GRZEGORZ
819Nie wiem, czy mnie zechcą.
FRUZIA
820Któraż by nie chciała!
JÓZIA
821Tylko że z waćpana wielki trzpiot być musi.
GRZEGORZ
822Nie, nie, wierz mi waćpanna, że nie.
FRUZIA
823Motylek płochy, nie ma i wątpienia.
GRZEGORZ
Na stronie.
FRUZIA
Kiwając głową.
825Jaki by to był los biednej żony.
GRZEGORZ
826Dlaczego biednej? Mojej żony los byłby najprzyjemniejszy.
FRUZIA, JÓZIA, ZUZIA
Otaczając go, ironicznie przez całą scenę.
GRZEGORZ
828Zaraz po ślubie wróciwszy do pułku, kupiłbym jej ładnego… konika.
FRUZIA, JÓZIA, ZUZIA
Klaszcząc w ręce.
GRZEGORZ
830Potem porządną, mocną… Baryłeczkę.
FRUZIA, JÓZIA, ZUZIA
Jak wprzódy.
831Baryłeczkę, ach, baryłeczkę!
GRZEGORZ
832I piękny, z przykrywką, zamykany… Koszyk.
FRUZIA, JÓZIA, ZUZIA
833Koszyk, koszyk! Ach to pięknie! To ślicznie!
GRZEGORZ
834Miałaby trunki[84] i żywność. A że jestem dobrze znany panom oficerom, moja żona by im tylko dostarczała.
JÓZIA, ZUZIA
835Ach, to pięknie! To ślicznie!
FRUZIA
GRZEGORZ
837Właśnie wtenczas najlepiej.
FRUZIA
GRZEGORZ
839Gdzie tam strach. To jest, co może być najpiękniejszego. Proszę widzieć, kiedy szwadron huzarów na harc[85] wyjedzie.
FRUZIA
GRZEGORZ
FRUZIA, JÓZIA, ZUZIA
GRZEGORZ
843Dalej piechota: brr… Brr.
FRUZIA, JÓZIA, ZUZIA
GRZEGORZ
845Tu znowu armaty: bom… Bom…
FRUZIA, JÓZIA, ZUZIA
846Bom… Bom… Biegając i skacząc wkoło niego. Pif paf… Brr… Brr… Bom… Bom…
GRZEGORZ
Kręcąc się wkoło i patrząc za nimi.
847Lube, lube dziewczęta! Teraz żałuję, że nie jestem Turkiem.
FRUZIA
GRZEGORZ
849Ja wiem, że fe! Ale tą razą[86] dobrze by mi było, bo mógłbym się z wami trzema naraz ożenić.
JÓZIA
DYNDALSKA
Zza sceny.
JÓZIA
GRZEGORZ
Zatrzymując ją.
JÓZIA
GRZEGORZ
JÓZIA
Odchodzi.
ANIELA
Zza sceny.
ZUZIA
GRZEGORZ
Zatrzymując.
ZUZIA
Odchodzi.
SCENA III
Fruzia, Grzegorz.
GRZEGORZ
861Ach, panno Fruziu! Kochasz mnie waćpanna?
FRUZIA
862Jakże kochać, kiedyś jeszcze między nami nie wybrał.
GRZEGORZ
863Ciebie wybieram, sroczko moja.
FRUZIA
GRZEGORZ
865Dziś się ożenię, jeśli zechcesz.
FRUZIA
866O, na to dość jeszcze czasu.
GRZEGORZ
867Ale moja niecierpliwość…
FRUZIA
868Tak mnie mocno kochasz?
GRZEGORZ
869Więcej niż własnego mego konia. Jednak muszę ci wyznać, żem ci twój przyszły los ze mną tylko z pięknej strony wystawił[87]. Są i niektóre…
ORGONOWA
Zza sceny.
FRUZIA
GRZEGORZ
Zatrzymując ją.
FRUZIA
GRZEGORZ
FRUZIA
Wybiega.
GRZEGORZ
Sam.
876Mam, którą zechcę. Najlepiej zawsze z miejsca nacieraj! Co to myśleć, nikt jeszcze samą myślą nic nie zrobił. I Józia ładna… I Zuzia ładna… I Fruzia ładna… Najładniejsza… Ta będzie moja.
SCENA IV
Rotmistrz, Grzegorz.
Rotmistrz wchodzi, troskliwiej
[88] ubrany, nalewając perfumy z flaszeczki na chustkę.
GRZEGORZ
Nie widząc Rotmistrza.
ROTMISTRZ
Nie widząc Grzegorza.
GRZEGORZ
Usłyszawszy.
879Pan Rotmistrz ją widział?
ROTMISTRZ
Z uśmiechem.
GRZEGORZ
881Prawda, Panie Rotmistrzu, że jak sarenka.
ROTMISTRZ
882Jak sarenka? Hm… Tego nie znajduję.
GRZEGORZ
ROTMISTRZ
884Skacze? Hm… Tego nie widziałem.
GRZEGORZ
885Nigdy stępa, zawsze kłusem.
ROTMISTRZ
886Kłusem… Hm… A tak, chcesz powiedzieć, że konno jeździ kłusem.
GRZEGORZ
ROTMISTRZ
GRZEGORZ
889A do diabła, za pozwoleniem, w to mi graj. To się każdemu podoba, prawda, panie Rotmistrzu?
ROTMISTRZ
Z uśmiechem.
GRZEGORZ
ROTMISTRZ
GRZEGORZ
893Dziś się jeszcze z nią ożenię.
Rotmistrz, odskoczywszy, wpatruje się w niego. Milczenie.
ROTMISTRZ
GRZEGORZ
ROTMISTRZ
GRZEGORZ
897Jużci nie pan Rotmistrz.
ROTMISTRZ
W złości.
GRZEGORZ
ROTMISTRZ
900Z kim ty śmiesz się żenić?
GRZEGORZ
901Z Fruzią, za pozwoleniem.
ROTMISTRZ
902Z Fruzią? Stary gaduła! Idź precz!
Grzegorz odchodzi.
ROTMISTRZ
Sam.
903Oszalał, jemu się żenić… W tym wieku! Co on sobie dobrego obiecywać może? Ale cóż się panna Aniela tak spóźnia? Może już w ogrodzie… Patrzy przez okno. Nie widać.
Podsłuchuje pod jej drzwiami. Usłyszawszy nadchodzącego, odskakuje na środek pokoju.
SCENA V
Rotmistrz, Porucznik.
PORUCZNIK
ROTMISTRZ
Wzrusza ramionami.
PORUCZNIK
ROTMISTRZ
907Uparty, jeśli to uporem nazwać można.
PORUCZNIK
908Kto by się był spodziewał.
ROTMISTRZ
909Rozsądny człowiek, mój kochany, wszystkiego się spodziewa.
Coraz bardziej roztargniony, patrzy często przez okno, odpowiadając od niechcenia.
PORUCZNIK
910Żadnej więc nadziei, aby od zamysłu odstąpił.
ROTMISTRZ
911Żadnej, zapewne żadnej.
PORUCZNIK
912Wiem, wiem dobrze i jeszcze się pytam. Wprawdzie nie mogę mu radzić, ale i odradzać nie mogę.
ROTMISTRZ
PORUCZNIK
914Będzie z nią szczęśliwy.
ROTMISTRZ
PORUCZNIK
916Ja odjeżdżam… Ale wprzód wymagam od twojej przyjaźni jednej usługi. Słuchaj mnie. Przeszłej wojny… Rotmistrz, spojrzawszy w okno, nagle wybiega. Cóż to znaczy?… Nie rozumiem… Nie odkryję mu więc smutnej tajemnicy… I lepiej… Bo czymże by mógł mój nagły odjazd uniewinnić przed Majorem. Przyjaźń potępiać mnie będzie, kiedy ja dla niej wszystko poświęcam, wszystkiego się wyrzekam.
SCENA VI
Porucznik, Zofia.
PORUCZNIK
ZOFIA
918Edmundzie, cośmy zrobili! Żadnej że już nie ma nadziei?
PORUCZNIK
ZOFIA
PORUCZNIK
ZOFIA
922Odkryj mu miłość naszą.
PORUCZNIK
923Nie mogę. Cóż za cel? Major odstąpiłby pewnie, ale będziesz że przez to moja?
ZOFIA
PORUCZNIK
925Rozpacz, Ofiara, RozstanieNie zwódźmy się, nigdy nie zezwoli. W czasie i pomocy przyjaciela pokładałem nadzieję. Wszystko mnie zawiodło. Mamże cię za sobą w nieszczęście pociągać? Różnić[89] z rodziną? Nareszcie[90] nie Majora, to Smętosza zostaniesz żoną.
ZOFIA
PORUCZNIK
ZOFIA
PORUCZNIK
ZOFIA
PORUCZNIK
ZOFIA
932Nie kończ, nie kończ. Jedź, uchodź, Edmundzie!
PORUCZNIK
933Tajemnica, HonorNasza tajemnica wiecznie nią zostać dla Majora powinna. Kapelan wie tylko i ten jedzie wraz ze mną. Ten uczciwy człowiek wsparł mój chwiejący się zamiar i ustalił[91] w drodze, której honor trzymać się każe.
ZOFIA
934Sama więc zostanę. Znikąd ulgi, znikąd pocieszenia!
PORUCZNIK
935Wiele, wiele cierpieć mamy!
ZOFIA
PORUCZNIK
937Nie, Zofio. Siły muszą wystarczyć, gdy czyste jest źródło nieszczęścia.
ZOFIA
938Ciebie kochając, drugiemu miłość przysięgać!
PORUCZNIK
939Kochając mnie, i jego jak ojca kochać będziesz. Poznasz najlepszego, najszlachetniejszego człowieka. Jedyna, jedyna moja ulga, jedyne pocieszenie, że to dla niego szczęścia się wyrzekam, że on je z tobą znajdzie niezawodnie. Ach, pamiętaj, Zofio, że to ja powierzam tobie los, szczęście, spokój dni jego. Upiększaj mu każdą chwilę, a przez to i moje życie osładzać będziesz.
ZOFIA
Ocierając łzy.
PORUCZNIK
941Serca nasze razem zostaną.
ZOFIA
PORUCZNIK
943Rozłączeni, oddaleni, myśli nasze szukać, spotykać się będą. Uspokój się, są jeszcze dla nas pociechy… Czyste… Lube…
ZOFIA
944Jak uśmiech konających.
Krótkie milczenie.
PORUCZNIK
945Raz ostatni pewnie cię widzę. Jak już upłynie czasu wiele, jak już o mnie słyszeć nie będziecie, wspominaj mu czasem o mnie. On mnie także kochał. Powiedz mu, że dla niego wyrzekłem się więcej niż życia, bom się wyrzekł ciebie. Zofia siada, zakrywając oczy. Albo nie, nie. Nie mąć swojej i jego spokojności… Klękając i biorąc ją za rękę. Zofio, tym uściśnieniem tracę prawo do twojego serca. Zapomnij o mnie.
ZOFIA
PORUCZNIK
ZOFIA
PORUCZNIK
ZOFIA
Płacząc.
PORUCZNIK
Całując ją w rękę.
ZOFIA
952Edmundzie! Raz ostatni…
Skłania się w jego objęcie.
Tu wchodzi Aniela. Postrzega, wznosi ręce do góry i wybiega do swego pokoju. Po czym Porucznik i Zofia w przeciwne strony nagle odchodzą.
SCENA VII
Dziewczęta w różnym kierunku przebiegają scenę, potem wychodzą spiesznie.
Orgonowa, Dyndalska, Aniela, dziewczęta.
W głębi.
ORGONOWA
DYNDALSKA
ANIELA
Między nimi.
955O co idzie? Co takiego? Będziecie wiedzieć.
ORGONOWA
ANIELA
DYNDALSKA
ANIELA
ORGONOWA
ANIELA
ORGONOWA
ANIELA
DYNDALSKA
ANIELA
ORGONOWA
ANIELA
967Porucznik… Kocha się… W Zofii.
ORGONOWA
DYNDALSKA
969Zbytnia przenikliwość.
ANIELA
970Kiedy „przenikliwość”, kiedy „ha ha ha”, nie powiem, com widziała.
ORGONOWA
ANIELA
DYNDALSKA
974
ANIELA
975To tylko przenikliwość.
ORGONOWA
976Powiedz, aniołeczku. Ty, taka dobra, ty się nigdy nie gniewasz. Mój aniołeczku, prędzej.
ANIELA
DYNDALSKA
ANIELA
ORGONOWA
ANIELA
981Porucznik… Zofię… W rękę całował.
ORGONOWA, DYNDALSKA
ANIELA
ORGONOWA
ANIELA
ORGONOWA
DYNDALSKA
ANIELA
ORGONOWA
ANIELA
990Porucznik… Klęczał przed nią.
ORGONOWA, DYNDALSKA
ANIELA
992Klęczał przed nią… Tu… W tym miejscu.
DYNDALSKA
ANIELA
ORGONOWA
995Dla Boga, cóż jeszcze?
ANIELA
DYNDALSKA
ANIELA
998Porucznik… Trzymał ją… W objęciu.
DYNDALSKA
ORGONOWA
ANIELA
ORGONOWA
ANIELA
1003Zosia… Była… W jego objęciu.
ORGONOWA
DYNDALSKA
Chodzą obydwie dużym krokiem, stając przy każdym zapytaniu koło Anieli, która stoi z założonymi rękoma.
ORGONOWA
ANIELA
DYNDALSKA
ANIELA
ORGONOWA
ANIELA
DYNDALSKA
1012Trzymał ją w obięciu.
ANIELA
ORGONOWA
1014Fruziu! Wołaj Zosię. Nie, czekaj… Józiu! Biegaj… Czekaj… Wołajcie prędko.
DYNDALSKA
1015Józiu! Porucznika, Porucznika!
ORGONOWA
1016Nie, nie, czekaj, biegaj, biegaj, szukaj. Biegajcie, a prędko. No, jeszcze tu?
FRUZIA
Razem.
JÓZIA
ZUZIA
ORGONOWA
1020Majora, gawrony, Majora. Dziewczęta wybiegają. Rzecz straszna! Obie rzucają się zmordowane na krzesła. A ja mówiłam, ja mówiłam, że ten Porucznik niebezpieczny. Ja wiem, co to Porucznik! Ale co ja mówię, to zawsze źle… Mnie nie ma co słuchać… Mnie i gęby otworzyć nie wolno. Otóż teraz pokazało się, że ja gadać muszę. Teraz nikt mnie nie przekona. Zawsze, zawsze gadać będę.
SCENA VIII
Orgonowa, Dyndalska, Aniela, Major.
ORGONOWA
1021Panie bracie, panie bracie! Dla Boga, chodźże prędzej! Nic nie wiesz, co się dzieje. Wszystko spoczywa na naszych głowach.
MAJOR
ORGONOWA
MAJOR
1024Ale kiedy nie wiem, muszę się spytać.
ORGONOWA
1025Ów wysmukły Poruczniś, ów przyjaciel, ów towarzysz, ów już nie wiem co…
MAJOR
ORGONOWA
1027Chciał Zosię… Słów mi nie staje.
MAJOR
ORGONOWA
1029Wykraść ją chciał, wykraść.
MAJOR
DYNDALSKA
ORGONOWA
1032Na własne oczy widziała.
MAJOR
DYNDALSKA
1034Że ją kocha, że ją w rękę całował, że klęczał przed nią, że…
MAJOR
1035To wszystko być nie może. Aniela źle widziała.
ANIELA
1036Gdybyś sam widział, może byś także nie wierzył? To człowiek na męża!
MAJOR
1037Ale jak, gdzie, kiedy?
ANIELA
1038Jak? Tak jak wszyscy. Gdzie? Tu, w tym miejscu. Kiedy? Przed kwadransem.
MAJOR
Po krókim myśleniu.
1039Tegom się nie spodziewał. I Zosia także go kocha?
ORGONOWA
1040Zosia? Co za myśl. Gdyby kochała, już by z nim o kilka mil była.
MAJOR
ORGONOWA
1042Taka to rada panów kolegów.
DYNDALSKA
1043Niczyja sprawka, tylko Kapelana. Gwałtem stara się przeszkodzić twemu zamiarowi.
ORGONOWA
1044Starał się nas o różnych rzeczach przekonać i wcale[93] nieładnie wyrażał się względem ciebie.
MAJOR
ORGONOWA
1046Prawdziwie, wstydzę się powtórzyć.
DYNDALSKA
1047Wcale[94] nieobyczajnie się wyrażał. Niech Anielka powie.
ANIELA
1048Ja słyszałam, ale nie zrozumiałam. Wszystkiego jeszcze zrozumieć nie mogę.
MAJOR
1049Co, jak on może wiedzieć? Co jemu do tego? Jak on może zapewnić? Ale Edmund, Edmund!
ORGONOWA
1050Jeśli nam nie wierzysz, spytaj się Rotmistrza; to godny człowiek.
DYNDALSKA
1051Ten zawsze jednego zdania będzie z nami.
MAJOR
DYNDALSKA
1053Nie masz co wątpić. Kocha się w Anieli.
MAJOR
DYNDALSKA
MAJOR
1056Chciałem powiedzieć, że to być nie może.
ANIELA
MAJOR
ANIELA
MAJOR
ANIELA
MAJOR
ANIELA
DYNDALSKA
Na stronie do Anieli.
1064Zmiłuj się, ostrożnie.
MAJOR
1065Ale Edmund, Edmund! Zostawcie mnie, proszę. Grzesiu!
ORGONOWA
Do sióstr, na stronie.
ANIELA
Podobnież.
DYNDALSKA
Podobnież.
1068Ja podsłuchiwać będę…
ORGONOWA
Podobnież.
1069Albo nie, chodźmy się naradzić. Będziemy same.
Wchodzą do pokoju Dyndalskiej.
MAJOR
Do Grzegorza.
1070Proś do mnie pana Porucznika.
Grzegorz odchodzi.
SCENA IX
MAJOR
Sam.
1071Zdrada, HonorŻeby był do mnie przyszedł i powiedział: „Majorze, i mnie się ta dziewczyna podobała”. Działajmy przeciw sobie, ale działajmy otwarcie. Otwarcie, jak ludzie honoru; ale nie jak węże, do stu paraliżów, jak węże! Komuż, komuż teraz wierzyć? Tak go kochałem! Chciałem podzielić się majątkiem, życiem byłbym się podzielił. Ach, to boli, boli! Ale kwita[95] z przyjaźni, kwita, paniczu. Adiutanta mi nie trzeba.
SCENA X
Major, Kapelan.
MAJOR
1072Dobrze że i waćpan przyszedłeś.
KAPELAN
MAJOR
1074Coś to waćpan przed kobietami na mnie nagadał? Domyślam się co… Ale to potwarz[96]… I co tobie w to się mieszać? Powiedziałeś dwa tysiące razy: „Nie uchodzi, nie uchodzi” i zrobiłeś swoją powinność. A ja powiadam: „Uchodzi, uchodzi i uchodzi”. I zrobię, co mi się dobre zdawać będzie. Ale tajemnie wdawać się z kobietami, plotki na mnie robić… Tego się prawdziwie nie spodziewałem…
KAPELAN
1075Ale Majorze, Majorze, co ty mówisz, co ty mówisz?
MAJOR
1076Siebie się spytaj: co ja mówił, co ja mówił? Namowy z Porucznikiem, spiski, wykradzenie… Przystoi to w stanie waćpana? Fe! Wstydź się. Gdyby dawny towarzysz mnie to powiedział, co ja teraz mówię waćpanu, to bym się na pierwszym drzewie obwiesił. Rozumiesz waćpan, obwiesiłbym się, do stu paraliżów!
Odchodzi.
KAPELAN
1077Co się dzieje! Co się dzieje!
SCENA XI
Kapelan, Orgonowa.
ORGONOWA
1078Nie kładź palca między drzwi, palca nie przyskrzynią. Kto radę powtarza, natręt z doradcy. Złe oczy wszystko krzywo widzą. Pająk szuka jadu, ale pszczoła miodu, rozumiesz waćpan? Milczenia rzadko kto żałował, a mówności[97] często. Proszę to pamiętać. Sługa uniżona.
KAPELAN
Ukłoniwszy się nisko i tak ją oczami odprowadziwszy.
1079Ja mam mówności żałować. Co się dzieje! Co się dzieje!
SCENA XII
Kapelan, Aniela.
ANIELA
1080Jednego razu byłam w domu mojej przyjaciółki. Dawałam jej rady. Rady, prawdę mówiąc, które więcej moje niż jej dobro miały na celu. Poznała się w końcu na tym. Powiedziała mi, że rad nie potrzebuje i że się jej staję natrętną. Na to oświadczenie… Wiesz waćpan, com zrobiła? Kazałam zaprząc i wyjechałam… I wyjechałam.
Odchodzi za Orgonową.
KAPELAN
Jak wprzódy.
1081Jakie rady? Co zrobiłem? Co się dzieje!
SCENA XIII
Kapelan, Dyndalska.
DYNDALSKA
1082Cóż to, mości panie! Jakież to jego postępki? Któż to uprawnił waćpana w cudze sprawy się mieszać? Pókiż[98] tych plotek, tych namów, tych spisków będzie? Taki to z waćpana przyjaciel? Taki doradca? Zamiast skłaniać do zgody, pokój ustalać, wzniecasz niesnaski, kłócisz brata z siostrą, siostrę z siostrą, córkę z matką, przyjaciela z przyjacielem. Waćpan tu niezgodę utrzymujesz, waćpan spiski knowasz[99], waćpan zdrady snujesz, waćpan pragniesz sprzeczki, kłótni, klęsk i mordów!
Odchodzi.
KAPELAN
Najniżej ukłoniwszy się, patrząc za nią, potem ocierając czoło.
1083Mój dobry Boże! „Klęsk i mordów”! Co ja przewiniłem? Co ja przewiniłem?
SCENA XIV
Kapelan, Rotmistrz.
ROTMISTRZ
Wchodząc prędko.
KAPELAN
ROTMISTRZ
1086Szalonym mnie nazywać! Szalonym, że się chcę żenić!
KAPELAN
Ubolewając.
ROTMISTRZ
1088Nie o tym mowa. Major mi uchybił… Boleśnie obraził… Przed panną Anielą nazwał starym, szalonym.
KAPELAN
ROTMISTRZ
1090Uraza nie zna przyjaciela. Gdzie jest Major?
KAPELAN
ROTMISTRZ
KAPELAN
ROTMISTRZ
1094Nie chcesz powiedzieć.
KAPELAN
ROTMISTRZ
1096Byleś przeszkodził… Byleś się sprzeciwił… Hm? Wszystko ci szkodzi, nasze szczęście solą w oku.
KAPELAN
ROTMISTRZ
1098Wiem, wiem, mówiła mi panna Aniela, coś przed nią nagadał. Ale nie dbam o to. Rady nie potrzebuję… I na złość się ożenię… Rozumiesz mnie waćpan?
KAPELAN
1099Dla Boga, słuchaj tylko…
ROTMISTRZ
1100Nic słyszeć nie potrzebuję.
KAPELAN
ROTMISTRZ
1102Mnie, mnie, mnie i tego nie zabronisz.
KAPELAN
ROTMISTRZ
1104Ale sam się żenić nie możesz, to chcesz, aby nigdzie małżeństwa nie było.
KAPELAN
1105Broń Boże. Ale twój wiek.
ROTMISTRZ
W złości.
1106Mości panie! Lat moich mi nie rachuj. Ja wiem to dosyć… Nie rachuj! To ci powiadam, do stu piorunów!
Odchodzi.
KAPELAN
1107Co się dzieje! Dla Boga, co się dzieje! Mnie się zdaje, że oni poszaleli.
SCENA XV
Kapelan, Grzegorz.
GRZEGORZ
1108Upraszałbym jednej łaski.
KAPELAN
1109Cóż tam, poczciwy Grzegorzu?
GRZEGORZ
1110Niech się Pan za mną wstawi.
KAPELAN
GRZEGORZ
KAPELAN
GRZEGORZ
1114Chcę się żenić. Kapelan odskakuje od niego. Milczenie. Z Fruzią, pokojówką pani Orgonowej. Milczenie. Ładna dziewczyna. Milczenie. Kocha mnie tęgo. Milczenie. Prosiłbym więc…
KAPELAN
GRZEGORZ
KAPELAN
1117A, tego już nie mogę… Odchodząc. Niech was Bóg ma w swojej opiece. Wychodząc. Co się dzieje! Co się dzieje!
GRZEGORZ
Sam.
1118Hm, hm, hm, nie w swoim humorze. No, odłożone niestracone… Kilka dni tu zabawią, mam dość czasu. Śmiejąc się. To się koledzy zadziwią… Nie wiedzą, co ich czeka!
SCENA XVI
Grzegorz, Rembo.
REMBO
1119Winszuję, winszuję, panie Grzegorzu!
GRZEGORZ
REMBO
1121O! Niby nie wiesz! Czegóż bym winszował, jeśli nie ładnej oblubienicy.
GRZEGORZ
REMBO
1123Jak się ożenisz, będę ci winszował w imieniu całego pułku.
GRZEGORZ
1124Nie rozumiem. Bardzo mądrze gadasz. Widać, żeś syn organisty.
REMBO
1125Wszyscy cieszyć się będą.
GRZEGORZ
REMBO
1127Co to przyjaciół będzie miał pan Grzegorz!
GRZEGORZ
REMBO
1129Wszyscy kochać go będą.
GRZEGORZ
REMBO
1131Za to ręczę… A nie Grzegorza, to Grzegorzową.
GRZEGORZ
1132O, tego wcale nie chcę!
REMBO
1133Chcesz czy nie chcesz, to tak będzie.
GRZEGORZ
1134Daj no mi pokój… Nie lubię takich żartów.
REMBO
1135Przyzwyczajaj się po trochu.
GRZEGORZ
1136Szalony! Jakby to być musiało.
REMBO
GRZEGORZ
1138Proszę cię, dajże mi pokój.
REMBO
1139Nie dam, bo mi cię żal, że takie robisz głupstwo.
GRZEGORZ
REMBO
GRZEGORZ
Przedrzeźniając.
1142Ale młodziku, młodziku!
REMBO
GRZEGORZ
REMBO
1145Żeń się, kiedy chcesz. Ale potem nie gniewaj się, gdy cię palcem wytykać będą.
GRZEGORZ
1146Nikt mnie wytykać nie będzie.
REMBO
GRZEGORZ
1148Kto mnie wytykać będzie, temu przytnę wąsa.
REMBO
1149Chcąc przyciąć, trzeba swego nadstawić.
GRZEGORZ
1150Choć nadstawię, bezpieczny od ciebie.
REMBO
1151Ciszej! Bo ci pokażę, że nie jest bezpieczny!
GRZEGORZ
1152Pokażesz? Chodź, chodź! Pokaż, pokaż!
REMBO
GRZEGORZ
REMBO
1155Co? Ja się boję? Chodź! Weźmiem pałasze!
GRZEGORZ
Odchodzą do pokoju Majora.
SCENA XVII
Major, Rotmistrz.
ROTMISTRZ
1157Jeszcze raz powtarzam, wszystko przyjmę od ciebie między swoimi, którzy wiedzą, jak sobie życzymy. Ale nic przed panną Anielą. Tego znieść nie mogę i trzeba, abyś mnie przy niej przeprosił…
MAJOR
1158Tu cię przepraszam, a przy niej nie warto…
ROTMISTRZ
1159Majorze, z większym uszanowaniem.
MAJOR
1160Moja siostra, ale tobie lepiej życzę i powiadam, że ten stary grat do niczego.
ROTMISTRZ
1161Majorze, do stu piorunów!
Grzegorz i Rembo wchodzą z pałaszami w ręku.
SCENA XVIII
Major, Rotmistrz, Grzegorz, Rembo.
GRZEGORZ
1162Chodź, chodź, ja ci zaraz pokażę!
REMBO
1163Do ogrodu, do ogrodu!
MAJOR
1164A to co? Co to znaczy? Rembo, gadaj zaraz, co to znaczy?
REMBO
1165Kiedy pan Major każe, to powiem, jak się ma rzecz cała. Oto Grzegorz, taki jak go tu widzimy, zakochał się we Fruzi… W takim wieku… To, proszę pana Majora, trzeba być głupim.
MAJOR
REMBO
1167I chce się z nią żenić. Na starość żenić się… To, proszę pana Majora, trzeba być szalonym.
MAJOR
REMBO
1169Chciałem mu wystawić, jakiego kłopotu nabędzie. Chciałem mu powiedzieć, aby sobie przypomniał, że ile razy mąż stary, żona młoda, albo stara żona, a mąż młody, tyle razy niezgodne małżeństwo. Bo, proszę pana Majora, co młode to młode, co stare to stare; ogień pali, woda gasi. Chciałem mu powiedzieć, że jemu tak będzie, jak wszystkim dotąd było w podobnym razie. Bo on, proszę pana Majora, myśli, że dla niego inna kobieta urodziła się na żonę i że on inaczej stary jak wszyscy, co już długo żyją. Otóż zacząłem mu o tym mówić. On mnie nie chciał słuchać. Przymówiliśmy[101] sobie i stąd przyszło do kłótni.
GRZEGORZ
1170Nie mogłem ścierpieć, jak mi powiedział, że mnie koledzy palcem wytykać będą, jak moja żona, jak… To jest… Jak…
MAJOR
GRZEGORZ
1172A ja wiem, żem w równym wiekiem z panem Majorem. I kiedy…
MAJOR
ROTMISTRZ
1174Dlaczegoż gwałtem mu radzisz, kiedy on nie chce twojej rady?
REMBO
1175Przyjaźń, ŻołnierzBo mi go żal, panie Rotmistrzu; na honor, żal mi go. I wiem, że sam będzie żałował, wkrótce będzie żałował. Bo kto miał rozum do tego wieku, na długo stracić go nie może. Dotychczas był dobry żołnierz, rozsądny człowiek, każdy go lubił, szanował, a teraz takie głupstwo chce zrobić, taką śmieszność na siwą głowę ściągnąć. Mnie to przykro; raz, że mój przyjaciel, a potem[102], co mam stać w szeregu obok jelenia!
MAJOR
REMBO
1177Niech mu pan Major także powie z łaski swojej, że kto za młodu się nie ożenił, niech się na starość nie żeni. A jeśli się żeni, to niech sobie każe głowę ogolić…
MAJOR
1178Precz! Dość tego! Zgoda! Marsz!
SCENA XIX
Major, Rotmistrz.
Chodzą czas długi, gwiżdżąc i nucąc. Potem stają, patrzą na siebie i parsknąwszy śmiechem, ściskają się wzajemnie.
ROTMISTRZ
1179Chcieliśmy podobne głupstwo zrobić!
MAJOR
1180I mnie się tak zdaje.
ROTMISTRZ
MAJOR
1182Nie ma co mówić, wielkie głupstwo!
ROTMISTRZ
1183Niech go Bóg kocha, jak nam ostro prawdę wypowiedział.
MAJOR
ROTMISTRZ
1185Dawnom sie tak nie czerwienił.
MAJOR
ROTMISTRZ
1187„Na długo nie może stracić rozumu”.
MAJOR
ROTMISTRZ
Śmiejąc się.
MAJOR
Śmiejąc się.
1190Cóż dopiero przed frontem!
ROTMISTRZ
1191Co te kobiety z nas nie zrobiły!
MAJOR
ROTMISTRZ
1193Przewróciły dom cały.
MAJOR
ROTMISTRZ
1195Chcieliśmy się żenić!
MAJOR
ROTMISTRZ
1197Kłóciliśmy się ze sobą.
MAJOR
Podając mu rękę.
ROTMISTRZ
1199Tego byłyby nadal nie dokazały Ściskając się. Jakże ciebie czuć szałwią.
MAJOR
ROTMISTRZ
1201Panna Aniela tak mnie obdarowała.
Stawia flaszeczkę.
MAJOR
1202Mnie Dyndalska pokropiła.
SCENA XX
Major, Rotmistrz, Kapelan.
KAPELAN
1203Moi panowie, nie wiem, co się tu dzieje… Nie chcę wiedzieć… Nie chcę i dłużej bawić. Bądźcie zdrowi… Szczęścia życzę… Bardzo życzę.
MAJOR
1204Kochany Józefie! Przebacz, zapomnij, co się działo… Zostań… Zostań… Wszystko już do porządku wróciło.
ROTMISTRZ
1205Ty, stary, i na mnie się gniewasz?
KAPELAN
1206Na żadnego, na żadnego. I cóż się tu dzieje?
MAJOR
1207Przyszliśmy do rozumu.
KAPELAN
Kładzie kapelusz.
MAJOR
1209Kochaliśmy się, chcieliśmy się żenić.
KAPELAN
1210Nie uchodzi, nie uchodzi.
MAJOR
1211Teraz się nie kochamy i nie żenimy.
KAPELAN
MAJOR
1213Ale wiecie, przyjaciele, nie to, żem zbłądził na chwilę, nie to mnie boli; bo któż nie potknie się czasem. Ale czynność Edmunda, ta mi na sercu jak kamień.
KAPELAN
MAJOR
1215Wiedząc, że mi się Zosia podoba, chciał ją zbałamucić, chciał ją wykraść.
ROTMISTRZ
KAPELAN
1217Majorze, Majorze, co ty mówisz?
MAJOR
1218Tak jest, niezawodnie.
ROTMISTRZ
KAPELAN
1220Któż ci to powiedział?
MAJOR
KAPELAN
1222I tyś uwierzył jak temu, żem z nimi o tobie rozmawiał.
ROTMISTRZ
1223Ja niczemu nie wierzę; na raz sztuka.
MAJOR
KAPELAN
1225Prawda, przy pożegnaniu, polecając jej szczęście twoje.
MAJOR
KAPELAN
1227Miłość, OfiaraEdmund i Zofia kochali się od dawna. Zofia pewna, że jej ręki nie przyjmiesz, ulegając na pozór woli matki, chciała czas zyskać i oddalić jakiegoś znienawidzonego zalotnika. Ale jak rzeczy inny obrót wzięły, Edmund postanowił odjechać, wyrzec się miłości, nigdy już Zofii nie widzieć i, abyś nie miał na sercu jego nieszczęścia, wiecznie ci to ukrywać. Poświęcił ci więcej niż życie…
MAJOR
1228Tak, tak Edmund myślał? Ściskając gwałtownie Kapelana. Edmundzie! Kochany Edmundzie!
Wybiega.
SCENA XXI
Rotmistrz, Kapelan. Następnie Orgonowa, Dyndalska, Aniela.
ORGONOWA
ROTMISTRZ
1230Obchodzimy powrót rozumu.
DYNDALSKA
Do Kapelana.
KAPELAN
Kłaniając się.
ANIELA
1233Rotmistrzu płochy, czekałam na ciebie.
ROTMISTRZ
1234Prawdziwie, bardzo żałuję, ale rozważywszy wszystko, widzę że… Że jednak… To jest… Że pomimo..
MAJOR
Za sceną.
1235Zosiu, Zosiu! Wchodząc i prowadząc Porucznika.
Zosiu!
Zofia wchodzi.
SCENA XXII
Orgonowa, Dyndalska, Aniela, Rotmistrz, Kapelan, Major, Zofia, Porucznik.
MAJOR
Do Zofii.
1236Mój zastępca… Twój mąż.
DYNDALSKA
ANIELA
ORGONOWA
MAJOR
1240Miłość spełnionaWraz z moim majątkiem, który mu już oddawna przeznaczyłem, zastąpi mnie przy Zofii. Kapelanie, uchodzi?
KAPELAN
1241Uchodzi, uchodzi i pobłogosławię.
PORUCZNIK
1242Nie mówiłem ci, Zofio, że jak ojca będziesz go kochać musiała?
ZOFIA
1243Przyjemny obowiązek, tak zgodny z sercem.
ORGONOWA
1244Miło mi dostać zięcia, który już zyskał mój szacunek. Bądźcie szczęśliwi.
DYNDALSKA
1245I pamiętajcie o ciotkach.
ANIELA
Do Rotmistrza.
ROTMISTRZ
ANIELA
ROTMISTRZ
ANIELA
MAJOR
1251Cicho, cicho. Niech wam dość będzie, moje damy, żeście huzarów zwyciężyły… Że musieli kapitulować i jednego oddać wam w niewolę… I to przyznajcie… Najlepszego.