Gustaw EhrenbergDźwięki minionych latIronia życia

    1
    Pośród odgłosów muzyki cudnéj,
    W masce traicznéj, wesołéj, nudnéj,
    Świat cały tańczy dokoła.
    Wściekłe zapusty! — bo ni sumienie,
    5
    Ni tęskność serca, raju wspomnienie,
    Tańcu już przerwać nie zdoła.
    Kto w ciemnym kącie skryty za ludzi
    Drzémiące serce w sobie obudzi,
    I maskę nieco odsłoni;
    10
    Kto jeszcze w rajskie wierzy nadzieje,
    Ten niechaj z płaczu gorzko się śmieje,
    Nad śmiechem łezkę uroni!
    Smutno, gdy serce szlachetne, wzniosłe,
    Ku chlubie świata i kraju wzrosłe,
    15
    Błazeńską szatę przywdziéwa;
    Śmiésznie, gdy dusza brudna i podła
    W świętego smutku stroi się godła,
    I łzy kłamane wyléwa!
    Smutno, gdy w karczmie hucznie i głośnie
    20
    Lud zabrzmi śpiéwką żwawo, radośnie,
    Pamięć nieszczęścia przepije;
    Smiésznie, gdy imię umarłe, dumne,
    Nawet w cmentarzu obciąża trumnę,
    I złoty napis wyryje.
    25
    Smutno, gdy dusze młodzieńcze, czyste,
    Puszczą w niepamięć dnie rzeczywiste,
    I żywot przemarzą we śnie;
    Śmiésznie, gdy przeszłość zbutwiała, stara,
    Blaskiem pokrywa wychudłość ciała,
    30
    I wstaje z grobu niewcześnie.
    Tu pełne życia olbrzymy młode
    Na staroświecką stroją się modę,
    Włos czarny siwo malują;
    A wygrzebując mogiły z pleśni,
    35
    Zwołują duchy z grobowéj cieśni,
    I z światem zmarłych obcują.
    Owdzie schylone ku ziemi czoła,
    Chcą się przymilić wdziękiem anioła,
    Odmłodnieć blaskiem jutrzenki;
    40
    Chcieliby zmienić rysy ohydne,
    Ale na próżno, bo zewsząd widne
    Zmarszczki z pod świéżéj sukienki.
    W pląsach wesołych strojone pary,
    Niewiara w sercach, — złudne maszkary,
    45
    Oto jest tańca harmonia!
    Nie w takt muzyce światowéj skakać,
    Wyśmiéwać żale, wesele spłakać,
    Oto jest życia ironia!
    O! jakże miło w ten śpiéw niebiański
    50
    Wmieszać głos ostry, ciérpki, szatański,
    I przerwać tańce szalone,
    I wrzucić wyraz zapału, męstwa,
    Pełen pogardy, pełen przekleństwa,
    Pomiędzy tłumy zdziwione.
    55
    Tak, ironicznie życie przeszydzić,
    Wszystko obnażyć, wszystko zawstydzić,
    Być zemstą Boga na niebie;
    A gdy w podróży pełnéj łez, błota,
    Zajrzy nam w oczy koniec żywota,
    60
    Wyszydzić wreszcie i siebie!