Adam Mickiewicz Dziady. Poema Dziady, część II ISBN 978-83-288-7165-6 DZIADY. Jest to nazwisko uroczystości obchodzonej dotąd między pospólstwem w wielu powiatach Litwy, Prus i Kurlandii, na pamiątkę dziadów, czyli w ogólności zmarłych przodków. Uroczystość ta początkiem swoim zasięga czasów pogańskich i zwała się niegdyś ucztą kozła, na której przewodniczył Koźlarz, Huslar, Guślarz, razem kapłan i poeta (gęślarz). W teraźniejszych czasach, ponieważ światłe duchowieństwo i właściciele usiłowali wykorzenić zwyczaj połączony z zabobonnymi praktykami i zbytkiem częstokroć nagannym, pospólstwo więc święci Dziady tajemnie w kaplicach lub pustych domach niedaleko cmentarza. Zastawia się tam pospolicie uczta z rozmaitego jadła, trunków, owoców i wywołują się dusze nieboszczyków. Godna uwagi, iż zwyczaj częstowania zmarłych zdaje się być wspólny wszystkim ludom pogańskim, w dawnej Grecji za czasów homerycznych, w Skandynawii, na Wschodzie i dotąd po wyspach Nowego Świata. Dziady nasze mają to szczególnie, iż obrzędy pogańskie pomieszane są z wyobrażeniami religii chrześcijańskiej, zwłaszcza iż dzień zaduszny przypada około czasu tej uroczystości. Pospólstwo rozumie, iż potrawami, napojem i śpiewami przynosi ulgę duszom czyscowym. Cel tak pobożny święta, miejsca samotne, czas nocny, obrzędy fantastyczne przemawiały niegdyś silnie do mojej imaginacji; słuchałem bajek, powieści i pieśni o nieboszczykach powracających z prośbami lub przestrogami; a we wszystkich zmyśleniach poczwarnych można było dostrzec pewne dążenie moralne i pewne nauki, gminnym sposobem zmysłowie przedstawiane. Poema niniejsze przedstawi obrazy w podobnym duchu, śpiewy zaś obrzędowe, gusła i inkantacje są po większej części wiernie, a niekiedy dosłownie z gminnej poezji wzięte. / Guślarz — Starzec pierwszy z chóru — Chór wieśniaków i wieśniaczek — kaplica, wieczór. / There are more things in Heaven and Earth, Than are dreamt of in your philosophy Shakespeare Są dziwy w niebie i na ziemi, o których ani śniło się waszym filozofom. CHÓR Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, Co to będzie, co to będzie? GUŚLARZ Zamknijcie drzwi od kaplicy I stańcie dokoła truny; Żadnej lampy, żadnej świécy, W oknach zawieście całuny. Niech księżyca jasność blada Szczelinami tu nie wpada. Tylko żwawo, tylko śmiało. STARZEC Jak kazałeś, tak się stało. CHÓR Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, Co to będzie, co to będzie? GUŚLARZ Czyscowe duszeczki! W jakiejkolwiek świata stronie: Czyli która w smole płonie, Czyli marznie na dnie rzeczki, Czyli dla dotkliwszej kary W surowym wszczepiona drewnie, Gdy ją w piecu gryzą żary, I piszczy, i płacze rzewnie; Każda spieszcie do gromady! Gromada niech się tu zbierze! Oto obchodzimy Dziady! Zstępujcie w święty przybytek; Jest jałmużna, są pacierze, I jedzenie, i napitek. CHÓR Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, Co to będzie, co to będzie? GUŚLARZ Podajcie mi garść kądzieli, Zapalam ją; wy z pośpiechem, Skoro płomyk w górę strzeli, Pędźcie go z lekkim oddechem. O tak, o tak, daléj, daléj, Niech się na powietrzu spali. CHÓR Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, Co to będzie, co to będzie? GUŚLARZ Naprzód wy z lekkimi duchy, Coście śród tego padołu Ciemnoty i zawieruchy, Nędzy, płaczu i mozołu Zabłysnęli i spłonęli Jako ta garstka kądzieli. Kto z was wietrznym błądzi szlakiem, W niebieskie nie wzleciał bramy, Tego lekkim, jasnym znakiem Przyzywamy, zaklinamy. CHÓR Mówcie, komu czego braknie, Kto z was pragnie, kto z was łaknie. GUŚLARZ Patrzcie, ach, patrzcie do góry, Cóż tam pod sklepieniem świeci? Oto złocistymi pióry Trzepioce się dwoje dzieci. Jak listek z listkiem w powiewie, Kręcą się pod cerkwi wierzchołkiem; Jak gołąbek z gołąbkiem na drzewie, Tak aniołek igra z aniołkiem. GUŚLARZ I STARZEC Jak listek z listkiem w powiewie, Kręcą się pod cerkwi wierzchołkiem; Jak gołąbek z gołąbkiem na drzewie, Tak aniołek igra z aniołkiem. ANIOŁEK / do jednej z wieśniaczek / Do mamy lecim, do mamy. Cóż to, mamo, nie znasz Józia? Ja to Józio, ja ten samy, A to siostra moja Rózia. My teraz w raju latamy, Tam nam lepiej niż u mamy. Patrz, jakie główki w promieniu, Ubiór z jutrzenki światełka, A na oboim ramieniu Jak u motylków skrzydełka: W raju wszystkiego dostatek, Co dzień to inna zabawka: Gdzie stąpim, wypływa trawka, Gdzie dotkniem, rozkwita kwiatek. Lecz choć wszystkiego dostatek, Dręczy nas nuda i trwoga. Ach, mamo, dla twoich dziatek Zamknięta do nieba droga! CHÓR Lecz choć wszystkiego dostatek, Dręczy ich nuda i trwoga, Ach, mamo, dla twoich dziatek Zamknięta do nieba droga! GUŚLARZ Czego potrzebujesz, duszeczko, Żeby się dostać do nieba? Czy prosisz o chwałę Boga, Czyli o przysmaczek słodki, Są tu pączki, ciasta, mleczko I owoce, i jagódki. Czego potrzebujesz, duszeczko, Żeby się dostać do nieba? ANIOŁEK Nic nam, nic nam nie potrzeba. Zbytkiem słodyczy na ziemi Jesteśmy nieszczęśliwemi. Ach, ja w mojem życiu całem Nic gorzkiego nie doznałem. Pieszczoty, łakotki, swawole, A co zrobię, wszystko caca. Śpiewać, skakać, wybiec w pole, Urwać kwiatków dla Rozalki, Oto była moja praca, A jej praca stroić lalki. Przylatujemy na Dziady Nie dla modłów i biesiady, Niepotrzebna msza ofiarna; Nie o pączki, mleczka, chrusty — Prosim gorczycy dwa ziarna; A ta usługa tak marna Stanie za wszystkie odpusty. Bo słuchajcie i zważcie u siebie, Że według bożego rozkazu: Kto nie doznał goryczy ni razu, Ten nie dozna słodyczy w niebie. CHÓR Bo słuchajmy i zważmy u siebie, Że według bożego rozkazu: Kto nie doznał goryczy ni razu, Ten nie dozna słodyczy w niebie. GUŚLARZ Aniołku, duszeczko! Czego chciałeś, macie obie. To ziarneczko, to ziarneczko, Teraz z Bogiem idźcie sobie. A kto prośby nie posłucha, W imię Ojca, Syna, Ducha. Widzicie Pański krzyż? Nie chcecie jadła, napoju, Zostawcież nas w pokoju! A kysz, a kysz! CHÓR A kto prośby nie posłucha, W imię Ojca, Syna, Ducha. Widzicie Pański krzyż? Nie chcecie jadła, napoju, Zostawcież nas w pokoju; A kysz, a kysz! / Widmo znika. / GUŚLARZ Już straszna północ przybywa, Zamykajcie drzwi na kłódki; Weźcie smolny pęk łuczywa, Stawcie w środku kocioł wódki. A gdy laską skinę z dala, Niechaj się wódka zapala. Tylko żwawo, tylko śmiało. STARZEC Jużem gotów. GUŚLARZ Daję hasło. STARZEC Buchnęło, zawrzało I zgasło. CHÓR Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, Co to będzie, co to będzie? GUŚLARZ Dalej wy z najcięższym duchem, Coście do tego padołu Przykuci zbrodni łańcuchem Z ciałem i duszą pospołu. Choć zgon lepiankę rozkruszy, Choć was anioł śmierci woła, Żywot z cielesnej katuszy Dotąd wydrzeć się nie zdoła. Jeżeli karę tak srogą Ludzie nieco zwolnić mogą I zbawić piekielnej jamy, Której jesteście tak blisko: Was wzywamy, zaklinamy Przez żywioł wasz, przez ognisko! CHÓR Mówcie, komu czego braknie, Kto z was pragnie, kto z was łaknie? GŁOS / za oknem / Hej, kruki, sowy, orlice! O wy przeklęte żarłoki! Puśćcie mnie tu pod kaplicę, Puśćcie mnie choć na dwa kroki. GUŚLARZ Wszelki duch! jakaż potwora! Widzicie w oknie upiora? Jak kość na polu wybladły; Patrzcie! patrzcie, jakie lice! W gębie dym i błyskawice, Oczy na głowę wysiadły, Świecą jak węgle w popiele. Włos rozczochrany na czele. A jak suchy snop cierniowy Płonąc miotłę ognia ciska, Tak od potępieńca głowy Z trzaskiem sypią się iskrzyska. GUŚLARZ I STARZEC A jak suchy snop cierniowy Płonąc miotłę ognia ciska, Tak od potępieńca głowy Z trzaskiem sypią się iskrzyska. WIDMO / zza okna / Dzieci! nie znacie mnie, dzieci? Przypatrzcie się tylko z bliska, Przypomnijcie tylko sobie! Ja nieboszczyk pan wasz, dzieci! Wszak to moja była wioska. Dziś ledwo rok mija trzeci, Jak mnie złożyliście w grobie. Ach, zbyt ciężka ręka boska! Jestem w złego ducha mocy, Okropne cierpię męczarnie. Kędy noc ziemię ogarnie, Tam idę szukając nocy; A uciekając od słońca Tak pędzę żywot tułaczy, A nie znajdę błędom końca. Wiecznych głodów jestem pastwą; A któż mię nakarmić raczy? Szarpie mię żarłoczne ptastwo; A któż będzie mój obrońca? Nie masz, nie masz mękom końca! CHÓR Szarpie go żarłoczne ptastwo, A któż mu będzie obrońca? Nie masz, nie masz mękom końca! GUŚLARZ A czegóż potrzeba dla duszy, Aby uniknąć katuszy? Czy prosisz o chwałę nieba? Czy o poświęcone gody? Jest dostatkiem mleka, chleba, Są owoce i jagody. Mów, czego trzeba dla duszy, Aby się dostać do nieba? WIDMO Do nieba?… bluźnisz daremnie… O nie! ja nie chcę do nieba; Ja tylko chcę, żeby ze mnie Prędzej się dusza wywlekła. Stokroć wolę pójść do piekła, Wszystkie męki zniosę snadnie; Wolę jęczeć w piekle na dnie, Niż z duchami nieczystemi Błąkać się wiecznie po ziemi, Widzieć dawnych uciech ślady, Pamiątki dawnej szkarady; Od wschodu aż do zachodu, Od zachodu aż do wschodu Umierać z pragnienia, z głodu I karmić drapieżne ptaki. Lecz niestety! wyrok taki, Że dopóty w ciele muszę Potępioną włóczyć duszę, Nim kto z was, poddani moi, Pożywi mię i napoi. Ach, jak mnie pragnienie pali; Gdyby mała wody miarka! Ach! gdybyście mnie podali Choćby dwa pszenicy ziarka! CHÓR Ach, jak go pragnienie pali! Gdyby mała wody miarka! Ach, gdybyśmy mu podali Choćby dwa pszenicy ziarka! CHÓR PTAKÓW NOCNYCH Darmo żebrze, darmo płacze: My tu czarnym korowodem, Sowy, kruki i puchacze, Niegdyś, panku, sługi twoje. Któreś ty pomorzył głodem, Zjemy pokarmy, wypijem napoje. Hej, sowy, puchacze, kruki, Szponami, krzywymi dzioby Szarpajmy jadło na sztuki! Chociażbyś trzymał już w gębie, I tam ja szponę zagłębię; Dostanę aż do wątroby. Nie znałeś litości, panie! Hej, sowy, puchacze, kruki, I my nie znajmy litości: Szarpajmy jadło na sztuki, A kiedy jadła nie stanie, Szarpajmy ciało na sztuki, Niechaj nagie świecą kości. KRUK Nie lubisz umierać z głodu! A pomnisz, jak raz w jesieni Wszedłem do twego ogrodu? Gruszka dojrzewa, jabłko się czerwieni; Trzy dni nic nie miałem w ustach, Otrząsnąłem jabłek kilka. Lecz ogrodnik skryty w chrustach Zaraz narobił hałasu I poszczuł psami jak wilka. Nie przeskoczyłem tarasu, Dopędziła mię obława; Przed panem toczy się sprawa, O co? o owoce z lasu, Które na wspólną wygodę Bóg dał jak ogień i wodę. Ale pan gniewny zawoła: „Potrzeba dać przykład grozy”. Zbiegł się lud z całego sioła, Przywiązano mnie do sochy, Zbito dziesięć pęków łozy. Każdą kość, jak z kłosa żyto, Jak od suchych strąków grochy, Od skóry mojej odbito! Nie znałeś litości, panie! CHÓR PTAKÓW Hej, sowy, puchacze, kruki, I my nie znajmy litości! Szarpajmy jadło na sztuki; A kiedy jadła nie stanie, Szarpajmy ciało na sztuki, Niechaj nagie świecą kości! SOWA Nie lubisz umierać z głodu! Pomnisz, jak w kucyją samą, Pośród najtęższego chłodu, Stałam z dziecięciem pod bramą. Panie! wołałam ze łzami, Zlituj się nad sierotami! Mąż mój już na tamtym świecie, Córkę zabrałeś do dwora, Matka w chacie leży chora, Przy piersiach maleńkie dziecię. Panie, daj nam zapomogę, Bo dalej wyżyć nie mogę! Ale ty, panie, bez duszy! Hulając w pjanej ochocie, Przewalając się po złocie, Hajdukowi rzekłeś z cicha: „Kto tam gościom trąbi w uszy? Wypędź żebraczkę, do licha”. Posłuchał hajduk niecnota, Za włosy wywlekł za wrota! Wepchnął mię z dzieckiem do śniegu! Zbita i przeziębła srodze, Nie mogłam znaleźć noclegu; Zmarzłam z dziecięciem na drodze. Nie znałeś litości, panie! CHÓR PTAKÓW Hej, sowy, puchacze, kruki, I my nie znajmy litości! Szarpajmy jadło na sztuki, A kiedy jadła nie stanie, Szarpajmy ciało na sztuki, Niechaj nagie świecą kości! WIDMO Nie ma, nie ma dla mnie rady! Darmo podajesz talerze, Co dasz, to ptastwo zabierze. Nie dla mnie, nie dla mnie Dziady! Tak, muszę dręczyć się wiek wiekiem, Sprawiedliwe zrządzenia boże! Bo kto nie był ni razu człowiekiem, Temu człowiek nic nie pomoże. CHÓR Tak, musisz dręczyć się wiek wiekiem, Sprawiedliwe zrządzenia boże! Bo kto nie był ni razu człowiekiem, Temu człowiek nic nie pomoże. GUŚLARZ Gdy nic tobie nie pomoże, Idźże sobie precz, nieboże. A kto prośby nie posłucha, W Imię Ojca, Syna, Ducha. Czy widzisz Pański krzyż? Nie bierzesz jadła, napoju? Zostawże nas w pokoju! A kysz, a kysz! CHÓR A kto prośby nie posłucha, W imię Ojca, Syna, Ducha. Czy widzisz Pański krzyż? Nie bierzesz jadła, napoju? Zostawże nas w pokoju! A kysz, a kysz! / Widmo znika. / GUŚLARZ Podajcie mi, przyjaciele, Ten wianek na koniec laski. Zapalam święcone ziele, W górę dymy, w górę blaski! CHÓR Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, Co to będzie, co to będzie? GUŚLARZ Teraz wy, pośrednie duchy, Coście u tego padołu Ciemnoty i zawieruchy Żyłyście z ludźmi pospołu; Lecz, od ludzkiej wolne skazy, Żyłyście nie nam, nie światu, Jako te cząbry i ślazy, Ni z nich owocu, ni kwiatu. Ani się ukarmi zwierzę, Ani się człowiek ubierze; Lecz w wonne skręcone wianki Na ścianie wiszą wysoko. Tak wysoko, o ziemianki, Była wasza pierś i oko! Która dotąd z czystym skrzydłem Niebieskiej nie przeszła bramy, Was tym światłem i kadzidłem Zapraszamy, zaklinamy. CHÓR Mówcie, komu czego braknie, Kto z was pragnie, kto z was łaknie. GUŚLARZ A toż czy obraz Bogarodzicy? Czyli anielska postać? Jak lekkim rzutem obręcza Po obłokach zbiega tęcza, By z jeziora wody dostać, Tak ona świeci w kaplicy. Do nóg biała spływa szata, Włos z wietrzykami swawoli, Po jagodach uśmiech lata, Ale w oczach łza niedoli. GUŚLARZ I STARZEC Do nóg biała spływa szata, Włos z wietrzykami swawoli, Po jagodach uśmiech lata, Ale w oczach łza niedoli. GUŚLARZ I DZIEWCZYNA GUŚLARZ Na głowie ma kraśny wianek, W ręku zielony badylek, A przed nią bieży baranek, A nad nią leci motylek. Na baranka bez ustanku Woła: baś, baś, mój baranku, Baranek zawsze z daleka: Motylka rózeczką goni I już, już trzyma go w dłoni; Motylek zawsze ucieka. DZIEWCZYNA Na głowie mam kraśny wianek, W ręku zielony badylek, Przede mną bieży baranek, Nade mną leci motylek. Na baranka bez ustanku Wołam: baś, baś, mój baranku, Baranek zawsze z daleka; Motylka rózeczką gonię I już, już chwytam go w dłonie; Motylek zawsze ucieka. DZIEWCZYNA Tu niegdyś w wiosny poranki Najpiękniejsza z tego sioła, Zosia pasając baranki Skacze i śpiewa wesoła. La la la la Oleś za gołąbków parę Chciał raz pocałować w usta; Lecz i prośbę, i ofiarę Wyśmiała dziewczyna pusta. La la la la Józio dał wstążkę pasterce, Antoś oddał swoje serce; Lecz i z Józia, i z Antosia Śmieje się pierzchliwie Zosia. La la la la Tak, Zosią byłam, dziewczyną z tej wioski. Imię moje u was głośne, Że chociaż piękna, nie chciałam zamęścia I dziewiętnastą przeigrawszy wiosnę, Umarłam nie znając troski Ani prawdziwego szczęścia. Żyłam na świecie; lecz, ach! nie dla świata! Myśl moja, nazbyt skrzydlata, Nigdy na ziemskiej nie spoczęła błoni. Za lekkim zefirkiem goni, Za muszką, za kraśnym wiankiem, Za motylkiem, za barankiem; Ale nigdy za kochankiem. Pieśni i fletów słuchałam rada: Często, kiedy sama pasę, Do tych pasterzy goniłam stada, Którzy mą wielbili krasę; Lecz żadnego nie kochałam. Za to po śmierci nie wiem, co się ze mną dzieje, Nieznajomym ogniem pałam; Choć sobie igram do woli, Latam, gdzie wietrzyk zawieje, Nic mię nie smuci, nic mię nie boli, Jakie chcę, wyrabiam cuda. Przędę sobie z tęczy rąbki, Z przezroczystych łez poranku Tworzę motylki, gołąbki. Przecież nie wiem, skąd ta nuda: Wyglądam kogoś za każdym szelestem, Ach, i zawsze sama jestem! Przykro mi, bez ustanku Wiatr mną jak piórkiem pomiata. Nie wiem, czy jestem z tego, czy z tamtego świata: Gdzie się przybliżam, zaraz wiatr oddali, Pędzi w górę, w dół, z ukosa: Tak pośród pierzchliwej fali Wieczną przelatując drogę, Ani wzbić się pod niebiosa, Ani ziemi dotknąć nie mogę. CHÓR Tak pośród pierzchliwej fali Przez wieczne lecąc bezdroże, Ani wzbić się pod niebiosa, Ani dotknąć ziemi nie może. GUŚLARZ Czego potrzebujesz, duszeczko, Żeby się dostać do nieba? Czy prosisz o chwałę Boga, Czy o przysmaczek słodki? Są tu pączki, ciasta, mleczko, I owoce, i jagódki. Czego potrzebujesz, duszeczko. Żeby się dostać do nieba? DZIEWCZYNA Nic mnie, nic mnie nie potrzeba! Niechaj podbiegną młodzieńce, Niech mię pochwycą za ręce, Niechaj przyciągną do ziemi, Niech poigram chwilkę z niemi. Bo słuchajcie i zważcie u siebie, Że według bożego rozkazu: Kto nie dotknął ziemi ni razu, Ten nigdy nie może być w niebie. CHÓR Bo słuchajmy i zważmy u siebie, Że według bożego rozkazu: Kto nie dotknął ziemi ni razu, Ten nigdy nie może być w niebie, GUŚLARZ / do kilku wieśniaków / Darmo bieżycie; to są marne cienie, Darmo rączki ściąga biedna, Wraz ją spędzi wiatru tchnienie. Lecz nie płacz, piękna dziewico! Oto przed moją źrenicą Odkryto przyszłe wyroki: Jeszcze musisz sama jedna Latać z wiatrem przez dwa roki, A potem staniesz za niebieskim progiem. Dziś modlitwa nic nie zjedna. Lećże sobie z Panem Bogiem. A kto prośby nie posłucha, W imię Ojca, Syna, Ducha! Czy widzisz Pański krzyż? Nie chciałaś jadła, napoju? Zostawże nas w pokoju. A kysz, a kysz! CHÓR A kto prośby nie posłucha, W imię Ojca, Syna, Ducha! Czy widzisz Pański krzyż? Nie chciałaś jadła, napoju? Zostawże nas w pokoju. A kysz, a kysz! / Dziewica znika. / GUŚLARZ Teraz wszystkie dusze razem, Wszystkie i każdą z osobna, Ostatnim wołam rozkazem! Dla was ta biesiada drobna; Garście maku, soczewicy Rzucam w każdy róg kaplicy. CHÓR Bierzcie, czego której braknie, Która pragnie, która łaknie. GUŚLARZ Czas odemknąć drzwi kaplicy. Zapalcie lampy i świécy. Przeszła północ, kogut pieje, Skończona straszna ofiara, Czas przypomnieć ojców dzieje. Stójcie… CHÓR Cóż to? GUŚLARZ Jeszcze mara! CHÓR Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, Co to będzie, co to będzie? GUŚLARZ / do jednej z wieśniaczek / Pasterko, ot tam w żałobie… Wstań, bo czy mi się wydaje, Czy ty usiadłaś na grobie? Dziatki! patrzajcie, dla Boga! Wszak to zapada podłoga I blade widmo powstaje; Zwraca stopy ku pasterce I stanęło tuż przy boku. Zwraca lice ku pasterce, Białe lice i obsłony, Jako śnieg po nowym roku. Wzrok dziki i zasępiony Utopił całkiem w jej oku. Patrzcie, ach, patrzcie na serce! Jaka to pąsowa pręga, Tak jakby pąsowa wstęga Albo jak sznurkiem korale, Od piersi aż do nóg sięga. Co to jest, nie zgadnę wcale! Pokazał ręką na serce, Lecz nic nie mówi pasterce. CHÓR Co to jest, nie zgadniem wcale. Pokazał ręką na serce, Lecz nic nie mówi pasterce. GUŚLARZ Czego potrzebujesz, duchu młody? Czy prosisz o chwałę nieba? Czyli o święcone gody? Jest dostatkiem mleka, chleba, Są owoce i jagody. Czego potrzebujesz, duchu młody, Żeby się dostać do nieba? / Widmo milczy. / CHÓR Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, Co to będzie, co to będzie? GUŚLARZ Odpowiadaj, maro blada! Cóż to, nic nie odpowiada? CHÓR Cóż to, nic nie odpowiada? GUŚLARZ Gdy gardzisz mszą i pierogiem. Idźże sobie z Panem Bogiem; A kto prośby nie posłucha, W imię Ojca, Syna, Ducha! Czy widzisz Pański krzyż? Nie chciałeś jadła, napoju? Zostawże nas w pokoju. A kysz, a kysz! / Widmo stoi. / CHÓR A kto prośby nie posłucha, W imię Ojca, Syna, Ducha! Czy widzisz Pański krzyż? Nie chciałeś jadła, napoju? Zostawże nas w pokoju. A kysz, a kysz! GUŚLARZ Przebóg! cóż to za szkarada? Nie odchodzi i nie gada! CHÓR Nie odchodzi i nie gada! GUŚLARZ Duszo przeklęta czy błoga, Opuszczaj święte obrzędy! Oto roztwarta podłoga, Kędy wszedłeś, wychodź tędy. Bo cię przeklnę w imię Boga. / po pauzie / Precz stąd na lasy, na rzeki, I zgiń, przepadnij na wieki! / Widmo stoi. / Przebóg! cóż to za szkarada? I milczy, i nie przepada! CHÓR I milczy, i nie przepada! GUŚLARZ Darmo proszę, darmo gromię, On się przeklęctwa nie boi. Dajcie kropidło z ołtarza… Nie pomaga i kropidło! Bo utrapione straszydło Jak stanęło, tak i stoi, Niemo, głucho, nieruchomie, Jak kamień pośród cmentarza. CHÓR Bo utrapione straszydło Jak stanęło, tak i stoi, Niemo, głucho, nieruchomie, Jak kamień pośród cmentarza. Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, Co to będzie, co to będzie? GUŚLARZ To jest nad rozum człowieczy! Pasterko! znasz tę osobę? W tym są jakieś straszne rzeczy. Po kim ty nosisz żałobę? Wszak mąż i rodzina zdrowa? Cóż to! nie mówisz i słowa? Spojrzyj, odezwij się przecie! Czyś ty martwa, moje dziecię? Czegóż uśmiechasz się? czego? Co w nim widzisz wesołego? CHÓR Czegóż uśmiechasz się, czego? Co w nim widzisz wesołego? GUŚLARZ Daj mnie stułę i gromnicę, Zapalę, jeszcze poświęcę… Próżno palę, próżno święcę, Nie znika przeklęta dusza. Weźcie pasterkę pod ręce, Wyprowadźcie za kaplicę. Czegóż oglądasz się, czego? Co w nim widzisz powabnego? CHÓR Czegóż oglądasz się? czego? Co w nim widzisz powabnego? GUŚLARZ Przebóg, widmo kroku rusza! Gdzie my z nią, on za nią wszędzie… Co to będzie, co to będzie? CHÓR Gdzie my z nią, on za nią wszędzie. Co to będzie, co to będzie? ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/dziady-dziady-poema-dziady-czesc-ii. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest w domenie publicznej. Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Wolne Lektury zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Adam Mickiewicz, Dziady cz. 1-4, wyd. Czytelnik, Warszawa 1974 Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN. Opracowanie redakcyjne i przypisy: Stanisław Pigoń, Aleksandra Sekuła, Olga Sutkowska. ISBN-978-83-288-7165-6