Spis treści

    1. Kondycja ludzka: 1
    2. Modlitwa: 1
    3. Obraz świata: 1
    4. Rozpacz: 1

    Gustaw DaniłowskiOd mroków nocy do białego ranku…

    1
    ModlitwaTak! — ja się modlę, chociaż się nie ścielę
    Twarzą do zimnych marmurów w kościele
    I krzyżem piersi mej nie znaczę ręką.
    Lecz ja się żegnam serca mego męką,
    5
    Modlę się myśli obłąkanych drżeniem,
    I tym wewnętrznym mej istoty bojem,
    I całym moim ogromnym zwątpieniem,
    I całej duszy mojej niepokojem…
    I tę modlitwę sprawiam bez ustanku,
    10
    Od mroków nocy — do białego ranku!
    Kondycja ludzka, Obraz świata, RozpaczTak! ja się modlę — całą mą rozpaczą,
    Że wyjść nie można z zakreślonych granic
    I że żałować próżno tych, co płaczą,
    Bo i ta żałość, i ten płacz ich na nic,
    15
    Bo i uśmiechy, i łkania ich gardła —
    To wszystko zejdzie w jedną zgniłą trumnę…
    I że to wszystko jest takie rozumne!
    I że w rozumie tym litość umarła!…
    I tę modlitwę sprawiam bez ustanku,
    20
    Od mroków nocy — do białego ranku!
    Tak! ja się modlę, kiedy tarczą złotą
    Księżyc wypłynie z gwiazd łzawych namiotu,
    To ja się modlę szaloną tęsknotą.
    Tą niepojętą, prawie bez przedmiotu;
    25
    To ja się modlę smutku mego mrokiem,
    Poczuciem pustki bezmiernej ogromu,
    To ja się modlę rozżalonym okiem,
    Że jestem obcy w rodzinnym mym domu!…
    I tę modlitwę sprawiam bez ustanku
    30
    Od mroków nocy — do białego ranku!
    Tak! ja się modlę mych myśli polotem
    I świadomością, jacyśmy ubodzy,
    I tym wysiłkiem, z którym, myśląc o tem,
    Muszę me myśli wstrzymywać na wodzy,
    35
    Aby nie pękło rozumu ognisko!…
    I straszną trwogą śmiertelnej agonii,
    Żem jest przepaści obłędu tak blisko,
    Gdzie ster rozsądku pryśnie w mojej dłoni!
    I tę modlitwę sprawiam bez ustanku
    40
    Od mroków nocy — do białego ranku!
    Tak! ja się modlę mym spod serca śmiechem
    Nad nędzą świata i nad nędzą własną,
    I pałającym modlę się oddechem
    Starganej piersi, gdzie łkania nie gasną,
    45
    Gorącą żądzą nieznanej pieszczoty,
    Harmonią pieśni zaklętej w wyrazy,
    Całym szaleństwem namiętnej ekstazy,
    I dysharmonią mej własnej istoty!
    I tę modlitwę sprawiam bez ustanku
    50
    Od mroków nocy — do białego ranku!
    Tak! ja się modlę i modlić mam prawo,
    Choćbym nie słuchał niekrwawej pamiątki,
    Kiedy w mym sercu noszę mękę krwawą
    Bólów, co przeszły, i przyszłych początki,
    55
    Kiedy się modlę własnej krwi pożarem,
    I krzykiem skargi, która płynie ze mnie,
    I myśli moich rozpętanym gwarem,
    Które mi szepcą, że wszystko — daremnie!
    I tę modlitwę sprawiam bez ustanku
    60
    Od mroków nocy — do białego ranku!