1. Noc: 1
  2. Oko: 1
  3. Sen: 1
  4. Słońce: 1

Józef Czechowiczdzien jak co dziennarzeczona

1
wszedł na fale łucznik jutrzni pięść wparł w głąb
ściekał długo złotą strugą migotał w łuskach
w ciemnym złocie liśćmi ociekł jak strugą dąb
w ciemnym świcie wichru wycie i pustka
5
a cóżeście to tak wodę zmącili
czemu kuźnia pod dębami nie dzwoni
Nocnoc zesuwa się niebieska jak kilim
w czarnym krzyku gniazd wronich
wychodziły białe chaty na ług
10
jeszcze stoi wielka rosa na ziołach
Oko, Senwyjdźże młoda przestąp próg
spojrzyj w ranek malowany
spojrzyj bystro dokoła
ukochany
15
nie wołaj
mam na oczach marę senną piękniejszą
a cóżeście to tak dymy rozwiedli
że w siności tej nie widać wsi całej
Słońceświtem rankiem słońce sunie spod jedlin
20
jak twarz moja zuchwałe
ustawiały się rzędem płoty
chochołami[1] róż kołysał zły wiatr
wyjdźże młoda na jesienne zaloty
spojrzyj chłopak u ściany
25
czarnooki czeka swat
ukochany
me zaloty
sen tęskliwy mara której nie znasz

Przypisy

[1]

chochoł — słomiane okrycie drzewek i krzewów ogrodowych na zimę. [przypis redakcyjny]