Czechow, Anton Zemsta A. W. Sekuła, Aleksandra Żurek, Aleksandra Fundacja Nowoczesna Polska Pozytywizm Epika Opowiadanie Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN. http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/czechow-zemsta http://polona.pl/item/612909/3/ Anton Czechow, Śmierć urzędnika, tłum. A. W., "Bibljoteka Groszowa", Warszawa, 1926 Domena publiczna - Anton Czechow zm. 1904 1975 xml text text 2009-03-20 pol http://redakcja.wolnelektury.pl/media/dynamic/cover/image/295.jpg IMG_1462, Thant Zin Myint@Flickr, CC BY-SA 2.0 http://redakcja.wolnelektury.pl/cover/image/295 http://wolnelektury.pl/media/book/pdf/czechow-zemsta.pdf ISBN-978-83-288-0168-4 ISBN application/pdf https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/czechow-zemsta.html ISBN-978-83-288-1238-3 ISBN text/html http://wolnelektury.pl/media/book/txt/czechow-zemsta.txt ISBN-978-83-288-2193-4 ISBN text/plain http://wolnelektury.pl/media/book/epub/czechow-zemsta.epub ISBN-978-83-288-3164-3 ISBN application/epub+zip http://wolnelektury.pl/media/book/mobi/czechow-zemsta.mobi ISBN-978-83-288-4250-2 ISBN application/x-mobipocket-ebook Pozytywizm Podczas przyjęcia imieninowego u przyjaciela Lew Sawicz Tumanow podsłuchuje, jak jego żona flirtuje z jego znajomym. Tumanow jest przyzwyczajony do tego, że kobieta go zdradza, ale bardziej bolą go nieprzyjemne słowa ze strony fałszywego kolegi. Dowiaduje się, że kochankowie umówili się na wymianę liścików. Tumanow wpada na --- jego zdaniem --- genialny plan zemsty. Anton Czechow był jednym z najsłynniejszych rosyjskich nowelistów i dramatopisarzy, którego lata twórczości obejmują przede wszystkim drugą połowę XIX wieku. Znany przede wszystkim ze swoich ,,małych form literackich" o tematyce obyczajowej. Odtwarzał w nich obrazy z życia przeciętnych ludzi, głównie kupców, urzędników, ziemian. W jego utworach dominowały wątki społeczno-psychologiczne, nie stronił również od satyry. Jego twórczość dramatyczna od lat cieszy się zainteresowaniem reżyserów i jest wystawiana na deskach teatru w wielu krajach. Anton Czechow Zemsta Lew Sawicz Tumanow, zwykły śmiertelnik, posiadacz kapitaliku, młodej żony i poważnej łysiny, grał raz w karty na imieninach u swego przyjaciela. Po dość znacznej przegranej, od której nawet potem się oblał, przypomniał sobie nagle, że już długo nie pił wódki. Wstał z miejsca i na palcach, kołysząc się poważnie, przesunął się między krzesłami, przeszedł salon, gdzie tańczyła młodzież (tu z uśmiechem, pobłażliwie i po ojcowsku poklepał po plecach młodego aptekarza), i czmychnął przez małe drzwi do bufetu. Stały tam na okrągłym stoliku butelki, karafki z wódką... Przy nich, wśród innych zakąsek, leżał na talerzu, zieleniąc się od cebulki i pietruszki, śledź, z którego połowę już zjedzono. Lew Sawicz nalał sobie kieliszek, wykonał w powietrzu ruch palcami, jakby miał zamiar rozpocząć przemówienie, wypił i zrobił przy tym grymas męczeński, potem dziobnął widelcem dzwonko śledzia... Naraz za ścianą dały się słyszeć głosy: --- Dobrze, dobrze --- mówił ożywiony głos kobiecy. --- Tylko kiedy to będzie? Mąż, Zdrada...Moja żona... --- poznał Lew Sawicz. --- Z kim też ona rozmawia? --- Kiedy chcesz, moja droga --- odpowiedział za ścianą niski, soczysty bas. --- Dziś --- nie bardzo mi na rękę, jutro --- calusieńki dzień jestem zajęty... ...To Degtiarow --- poznał Tumanow jednego z przyjaciół po basowym głosie. --- I ty, Brutusie! Czyżby i jego już złapała? Co za nienasycona, niespokojna baba? Jednego dnia nie może przeżyć bez romansu... --- Tak, jutro jestem zajęty --- ciągnął bas --- jeżeli chcesz, napisz do mnie cośkolwiek jutro... Będzie mi bardzo miło... Tylko powinniśmy jakoś zorganizować naszą korespondencję. Trzeba coś wymyślić. Poczta --- niezupełnie bezpieczna. Jeżeli ja do ciebie napiszę, to twój indor może list przyłapać u listonosza, jeżeli zaś ty do mnie napiszesz, to moja połowica odbierze w mojej nieobecności i na pewno otworzy. --- Więc co robić? --- Trzeba wymyślić jakiś kawał. Przez służbę też posyłać nie można, gdyż twój Sobakiewicztwój Sobakiewicz --- tu pogard. o mężu kochanki, od ros. sobaka: pies. zapewne trzyma w karbach młodsząmłodsza --- tu: służąca. i lokaja... Gra teraz w karty? --- Tak. I wiecznie, bałwan, przegrywa. --- Pewnie za to powodzi mu się w miłości --- zaśmiał się Degtiarow. --- O, posłuchaj, jaki fortel wymyśliłem!... Jutro, punktualnie o szóstej wieczorem, wracając z biura, będę przechodził przez ogród publiczny, gdzie mam się zobaczyć z naczelnikiem. Więc wiesz co, moja droga? Postaraj się koniecznie przed szóstą, nie później, włożyć liścik do wazonu marmurowego, co stoi na lewo od winogronowej altanki. --- Wiem, wiem! --- To będzie i poetycznie, i tajemniczo, zupełnie coś nowego. Nie dowie się ani twój tłuścioch, ani moja połowica. Zrozumiałaś? Lew Sawicz wypił jeszcze jeden kieliszek i wrócił do kart. Odkrycie, które dopiero co zrobił, nie oszołomiło go, nie zdziwiło ani też nawet trochę nie oburzyło. Dawno już minął czas, kiedy się oburzał, urządzał sceny, wymyślał i nawet bił --- machnął ręką i patrzył na romanse swej lekkomyślnej żony przez palce. Było mu jednakowo nieprzyjemnie! Takie wyrażenia, jak ,,tłuścioch," ,,indor" i ,,Sobakiewicz" obrażały jego miłość własną. ...Jakaż to jednak kanalia, ten Degtiarow --- myślał zapisując przegrane. --- Przy spotkaniu na ulicy udaje takiego miłego przyjaciela, wyszczerza zęby, gładzi po brzuchu, a teraz, jakie to słówka puszcza! W oczy nazywa przyjacielem, a za oczy jestem dla niego ,,indorem" i ,,tłuściochem"... --- Im więcej przegrywał, tym dotkliwsze stawało się uczucie zniewagi. ...Młokos... --- rozpamiętywał, z wściekłości łamiąc kredkę. --- Smarkacz... nie chce mi się tylko z tobą paskudzić, ale pokazałbym ci ,,Sobakiewicza". Podczas kolacji nie mógł obojętnie patrzeć na fizjonomię Degtiarowa, a ten jakby umyślnie niepokoił go pytaniami: czy wygrał? dlaczego jest smutny itp... I nawet doszedł do takiego zuchwalstwa, że w roli przyjaciela głośno zrobił wymówkę jego żonie, że za mało dba o zdrowie męża. A małżonka, jakby nigdy nic, patrzyła na męża słodkimi oczyma, śmiała się wesoło, paplała w najniewinniejszy sposób, tak, iż sam diabeł nie mógłby jej posądzić o niewierność. Po powrocie do domu, Lew Sawicz był zły i niezadowolony, jak gdyby podczas kolacji, zamiast cielęciny, zjadł stary kalosz; może być, że przemógłby się i zapomniał, ale szczebiot żony i jej uśmieszki co chwila przypominały mu ,,indora", ,,tłuściocha", ,,gęsiora"... Zemsta, Podstęp...Po pysku by dać łotrowi... skompromitować go publicznie. --- I myślał sobie teraz, że dobrze by było pobić Degtiarowa, zastrzelić go w pojedynku, jak wróbla... wysadzić z posady... albo włożyć do marmurowego wazonu coś nieprzyzwoitego, cuchnącego... na przykład, zdechłego szczura... Nieźle byłoby wykraść list żony z wazonu, a zamiast niego, położyć jakieś nieprzyzwoite wiersze z podpisem ,,twoja Akulka" lub coś w tym rodzaju. Tumanow długo chodził po sypialni i napawał się tego rodzaju marzeniami... nagle, przystanął i uderzył się ręką w czoło. --- Znalazłem, brawo! --- zawołał i twarz rozjaśniła mu się zadowoleniem. To będzie doskonałe! Do-skonale! Gdy małżonka zasnęła, usiadł przy biurku i po długim namyśle, zmieniając charakter pisma, nakreślił, co następuje: ,,Do kupca Dolinowa. Szanowny Panie! Jeżeli do szóstej wieczór dziś, 12 września, nie włoży pan dwustu rubli do marmurowego wazonu w ogrodzie miejskim, na lewo od altanki winogronowej, to będzie pan zabity, a pański sklep galanteryjny wyleci w powietrze." Skończywszy ten list, Lew Sawicz aż podskoczył z zachwytu. --- Co za pomysł! --- mruczał, zacierając ręce. --- Cudownie! Lepszej zemsty sam szatan nie wymyśli. Rozumie się, że kupczyna się zlęknie, da zaraz znać policji, a policja urządzi koło szóstej zasadzkę w krzakach i capnie ptaszka, kiedy ten polezie po list... To się dopiero przestraszy! Zanim się sprawa wyjaśni, kanalia zdąży namęczyć się, nasiedzieć... Brawo! Lew Sawicz nalepił markęmarka (daw.) --- znaczek pocztowy. na list i sam odniósł go na pocztę. Zasnął z błogim uśmiechem i spał tak słodko, jak mu się to już dawno nie zdarzyło. Obudziwszy się rano i przypomniawszy sobie swój koncept, zamruczał wesoło i nawet pogładził niewierną żonę po podbródku. Idąc do biura i później, siedząc w kancelarii, uśmiechał się cały czas, a wyobraźnia rysowała mu przerażenie Degtiarowa, kiedy wpadnie w zasadzkę. Po piątej nie mógł już wytrzymać i pobiegł do miejskiego ogrodu, by na własne oczy napawać się widokiem rozpaczliwego położenia swego wroga. ...Acha!... --- pomyślał, spotkawszy policjanta. Doszedłszy do altanki winogronowej, usiadł na ławce pod krzakiem i skierowawszy natężony wzrok na wazon, czekał. Niecierpliwość jego nie miała granic. Punktualnie o szóstej zjawił się Degtiarow. Młody człowiek był widocznie w najlepszym humorze. Cylinder jego był zawadiacko zsunięty na tył głowy, a spod rozpiętego palta razem z kamizelką wyglądała, rzekłbyś, sama dusza. Pogwizdywał i palił cygaro. ...Zobaczysz, zaraz dowiesz się, co to jest ,,indor" i ,,Sobakiewicz" --- napawał się Tumanow. --- Poczekaj! Degtiarow zbliżył się do wazonu i niedbale wsunął weń rękę... Lew Sawicz wstał i wpił się w niego wzrokiem... Młody człowiek wyciągnął z wazonu niewielki pakiecik, obejrzał go ze wszystkich stron, wzruszył ramionami, następnie z wahaniem otworzył, znowu wzruszył ramionami, a na twarzy jego odmalowało się niezwykłe zdumienie --- w pakiecie były dwa sturublowe papierki. Długo przyglądał się Degtiarow tym papierkom. Wreszcie, nie przestając wzruszać ramionami, wsunął je do kieszeni wyrzekł: --- ,,Mercimerci (fr.) --- dziękuję.". Nieszczęsny Lew Sawicz słyszał to ,,merci". Cały wieczór stał naprzeciwko sklepu Dolinowa, wygrażał pięścią szyldowi i mruczał z oburzeniem: --- Tch-chórz! Podły handlarz! Tch-chórz plugawy! Zając brzuchaty!