Büchner, Georg
Woyzeck
Liebert, Jerzy
Kowalska, Dorota
Kowalska, Anna
Choromańska, Paulina
Fundacja Nowoczesna Polska
Romantyzm
Dramat
Tragedia
Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Wydano z finansowym wsparciem Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej. Eine Publikation im Rahmen des Projektes Wolne Lektury. Herausgegeben mit finanzieller Unterstützung der Stiftung für deutsch-polnische Zusammenarbeit.
http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/woyzeck
Georg Büchner, Utwory zebrane, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1956.
Domena publiczna - Jerzy Liebert zm. 1931
2002
xml
text
text
2015-03-03
pol
http://wolnelektury.pl/media/book/pdf/woyzeck.pdf
ISBN-978-83-288-0116-5
ISBN
application/pdf
https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/woyzeck.html
ISBN-978-83-288-1188-1
ISBN
text/html
http://wolnelektury.pl/media/book/txt/woyzeck.txt
ISBN-978-83-288-2143-9
ISBN
text/plain
http://wolnelektury.pl/media/book/epub/woyzeck.epub
ISBN-978-83-288-3112-4
ISBN
application/epub+zip
http://wolnelektury.pl/media/book/mobi/woyzeck.mobi
ISBN-978-83-288-4198-7
ISBN
application/x-mobipocket-ebook
Dramat
https://redakcja.wolnelektury.pl/media/cover/use/7315.jpg
Renaissancekopf, Aleksiej Jawleński (1864-1941), domena publiczna
http://redakcja.wolnelektury.pl/cover/image/7315/
Kapitan twierdzi, że miarą wartości człowieka jest cnota, a Doktor
obserwuje wzburzenie Woyzecka z chłodną fascynacją badacza.
Mimo
pilnego pełnienia służby u obu tych panów Franz Woyzeck nie ma dość
pieniędzy, by ożenić się z matką swojego dziecka. Maria, pozostawiona
sama sobie, przeżywa zauroczenie postawnym Tamburmajorem... Nie mogąc
dosięgnąć swoich ciemiężycieli, Woyzeck wyładowuje frustrację na
słabszej, zależnej od siebie istocie.
Georg Büchner umarł w wieku zaledwie 23 lat, osiągnąwszy tytuł doktora
i stanowisko wykładowcy anatomii na uniwersytecie w Zurychu. Dramat
zainspirowany doniesieniami z procesu sądowego Woyzecka, tragicznego
mordercy, pozostawił niedokończony. Ten zbiór niezupełnie
uporządkowanych fragmentów zawiera ogromny ładunek emocji i odsłania
stopniowo obraz społeczeństwa pełnego hipokryzji i opresyjnego.
Georg Büchner
WoyzeckWoyzeck --- dzieło niedokończone, pozostawione przez zmarłego bardzo młodo autora we fragmentach; kolejność scen nie jest pewna; dwa fragmenty zostały pominięte przez tłumacza: scena bójki w karczmie oraz końcowe Paralipomena.
Wprowadzono następujące uwspółcześnienia:
pisownia łączna / rozdzielna ---
ohej > o, hej;
nie łatwo > niełatwo;
pisownia poszczególnych wyrazów ---
zdziera > zdzira;
fleksja ---
Woyzckowi > Woyzeckowi;
bedłków > bedłek; jest napisano > jest napisane;
interpunkcja ---
Ależ ciemno choć oko wykol! > Ależ ciemno, choć oko wykol!;
U kogo wysłużyłaś sobie ten czerwony naszyjnik jak i kolczyki swym grzechem! > U kogo wysłużyłaś sobie ten czerwony naszyjnik, jak i kolczyki swym grzechem? [wykrzyknik zamieniony na pytajnik, zgodnie z niem. oryg.];
Pokaż, co robisz używając podwójnego rozsądku! > Pokaż, co robisz, używając podwójnego rozsądku!;
pisownia wielką / małą literą w zdaniu: ...należy do świata uczonych: Jest profesorem na uniwersytecie... > ...należy do świata uczonych: jest profesorem na uniwersytecie...;
znów się przegląda > Znów się przegląda. [didaskalia między dwoma wypowiedziami];
poprawiono błędy źródła ---
pogwiżdże > pogwiżdżę, wbije > wbiję, socjete > socjetę (być może te formy miały charakteryzować sposób mówienia postaci, poprawiono jako wątpliwe);
Zamieniono kolejność zgodnie z oryg. niem.: WOYZECK [Zamierza się na nią.] Dziewka! > WOYZECK Dziewka! [Zamierza się na nią.];
usunięto nagłówek kwestii TAMBURMAJOR sprzed słów "Jak ja ci pogwiżdżę, to się juchą zalejesz!", ponieważ to kontynuacja wypowiedzi tej samej postaci;
zmieniono nagłówek Wywoływacz > Właściciel budy w kwestii "(prezentując konia) Pokaż, co umiesz! (...)", zgodnie z wersją niem.
OSOBY
Woyzeck
Maria
Kapitan
Doktor
Tamburmajortamburmajor (daw.) --- dowódca orkiestry wojskowej lub doboszów.
Podoficer
Andrzej
Małgorzata
Właściciel budy
WywoływaczWywoływacz --- niem.: Marktschreier: kramarz; naganiacz; szalbierz.
Starzec z katarynkąStarzec z katarynką --- w tekście sztuki: Stary Człowiek.
Żyd
GospodarzGospodarz --- w tekście sztuki: Karczmarz.
Pierwszy rzemieślnikpierwszy rzemieślnik, drugi rzemieślnik --- w tekście sztuki: Pierwszy i Drugi Czeladnik.
Drugi rzemieślnik
Kasia
Obłąkany KarolObłąkany Karol --- w tekście sztuki: Obłąkany.
BabciaBabcia --- w tekście sztuki Babka lub Babcia.
Pierwsze, drugie, trzecie dziecko
Pierwsza, druga, trzecia osoba
Komisarz policjiKomisarz policji --- w nieprzetłumaczonym fragmencie (Paralipomena): Policjant.
Żołnierze, studenci, chłopcy, dziewczęta, dzieci, tłum.
U KAPITANA
Kapitan na krześle, Woyzeck goli go.
KAPITAN
Powoli, Woyzeck, powoli; jedno po drugim! Zawrotu głowy dostanę! Cóż to ja z czasem pocznę, gdy się dziś
Woyzeck o dziesięć minut prędzej uwinie? Woyzeck! Niech
no on pomyśli, jeszcze trzydzieści pięknych lat ma przed
sobą! Trzydzieści lat! To jak obszył trzysta sześćdziesiąt
miesięcy, a co dopiero dni, godzin, minut! Cóż to on myśli
począć z taką kupą czasu? Niech on go sobie podzieli!
WOYZECK
Rozkaz, panie kapitanie!
KAPITAN
Zaczynam się na dobre bać o świat, kiedy pomyślę o wieczności. To orka, Woyzeck, to ci dopiero orka! Wiecznie ---
to wiecznie, wiecznie. To on rozumie; no, ale czasem nie
jest znowu takie wieczne i wtenczas jedna chwila, tak,
tylko chwilka. --- Czas, MelancholiaWoyzeck, dreszcz mnie bierze, gdy pomyślę, że świat w jedną dobę sam siebie obiega. Co za
marnotrawstwo czasu! --- do czego to zmierza? --- Woyzeck, już nie mogę patrzeć na żadne koło młyńskie, bo się
mnie melancholia czepia!
WOYZECK
Tak jest, panie kapitanie!
KAPITAN
Woyzeck, czemuż to on zawsze taki zagoniony? Dobry
człowiek tak nie wygląda, dobry człowiek, który ma czyste
sumienie... Woyzeck, niech no on coś powie. Pogoda dzisiaj jaka?
WOYZECK
Parszywa, panie kapitanie, parszywa. Wietrzysko!
KAPITAN
Czuję to, coś się szasta po dworze, taki wiatr to coś jak
mysz. szczwano Miarkuję, że to pewnie coś z północo-południa?
WOYZECK
Tak jest, panie kapitanie!
KAPITAN
Ha! ha! ha! Z północo-południa! Ha! ha! ha! On jest głupi,
potwornie głupi. wzruszony ObyczajeWoyzeck, on jest dobry człowiek, ale patetycznie on nie ma moralności! Moralność to
znaczy, jak się jest moralnym, czy on to rozumie? Moralność --- dobre słowo. On ma dziecko bez błogosławieństwa
kościoła, jak mówi nasz wielebny kapelan, ,,bez błogosławieństwa kościoła" --- wyrażenie nie moje.
WOYZECK
Panie kapitanie. Dobry Bóg nie będzie pytał biednego
pędraka, czy wymówiono amen przed jego zrobieniem. Pan
mówi: ,,Dopuśćcie maluczkich do mnie!"
KAPITAN
Co on gada? Cóż to za dzika odpowiedź? Woyzeck, on
mnie tą odpowiedzią zupełnie zbił z pantałyku! Gdy mówię on, to jego mam na myśli, jego...
WOYZECK
BiedaMy biedny naród. Widzi pan, panie kapitanie, grosz! grosz!
Jak kto nie ma pieniędzy! --- Niech no taki popróbuje
w świecie radzić sobie na moralny sposób! A przecież ma
się także ciało i krew! Ale naszemu bratunaszemu bratu --- niem. unsereins: ludzie tacy jak my, naszego pokroju; ktoś taki jak ja. źle będzie na
tym i na tamtym świecie! Myślę, że gdybyśmy się nawet
do nieba dostali, to by nas i tam zapędzono do robienia grzmotów.
KAPITAN
Woyzeck! on nie ma cnoty, on nie jest cnotliwy człowiek!
Ciało i krew? Gdy leżę w oknie --- a deszczyk dopiero co
przeszedł --- i przyglądam się białym pończoszkom, jak skaczą po ulicy --- tam do diaska! Woyzeck, wtenczas na
miłość mi się zbiera! Ja także mam ciało i krew. Ale cnota,
Woyzeck, cnota! Bo inaczej, cóż z tym czasem zrobić? ---
mówię sobie zawsze --- cnotliwy z ciebie człowiek, wzruszony
dobry człowiek, dobry człowiek!
WOYZECK
Cnota, Pozycja społecznaTak, panie kapitanie, cnota --- ale gdzie mi tam do tego.
Widzi pan, my prosty naród --- nie mamy cnoty; naszemu
bratu zostaje tylko naturanaszemu
bratu zostaje tylko natura --- niem. es kommt nur so
die Natur: to bierze się tylko tak z natury.. Ale gdybym ja był panem i miał
kapelusz i zegarek, i monokl, i umiał ładnie gadać, wtedy bym już na pewno był cnotliwy. Już tam musi być coś
ładnego w tej cnocie, panie kapitanie, ale ja jestem biedny człowiek.
KAPITAN
Cóż, Woyzeck, on jest dobry człowiek, dobry człowiek.
Ale on za dużo myśli, a to zżera człowieka; on jest zawsze
taki rozdrażniony. --- Zmęczył mnie ten dyskurs. Woyzeck,
niech on sobie idzie, a niech tak nie pędzi; niech idzie
powoli, powolutku ulicą.
WOLNA OKOLICAwolna okolica (niem. Freies Feld) --- otwarta przestrzeń; dalej to samo wyrażenie jest tłumaczone jako otwarte pole.. MIASTO W ODDALI
Woyzeck i Andrzej wycinają pręty w zaroślach.
Andrzej gwiżdże.
WOYZECK
To miejsce jest przeklęte. Patrz, widzisz ten jasny pas na
trawie, gdzie rośnie tyle bedłekbedłka (daw.) --- grzyb nieszlachetny, niejadalny albo gorszego gatunku; w oryg. niem. Schwamm, tu: grzyb (dziś częściej: gąbka).? Tam wieczorami toczy
się głowa ludzka. Raz podniósł ją jeden, myślał --- jeż.
A w trzy dni i trzy noce leżał już na wiórach. (cicho)
Andrzej! To byli farmazonifarmazoni (niem. Freimaurer, fr. franc-maçons) --- masoni, wolnomularze., ja wiem. Farmazoni!
ANDRZEJ
śpiewa
Jadły trawkę dwa zające,/
Trawkę na zielonej łące...
WOYZECK
Cicho! Andrzej, słyszysz? Słyszysz? Coś idzie!
ANDRZEJ
Zjadły trawkę świeżą z łąki,/
Trawkę całą po korzonki!
WOYZECK
SzaleniecIdzie coś za mną, pode mną. tupie o ziemię Wszędzie
pusto, słyszysz? Pod nami pusto! Farmazoni!
ANDRZEJ
Boję się.
WOYZECK
Cicho, że aż dziwno. Dech zapiera. Andrzej!
ANDRZEJ
Czego?
WOYZECK
Gadaj coś! wodzi ogłupiałym wzrokiem po okolicy Andrzej,
jak jasno! Łuna nad miastem! Ogień bucha z ziemi pod
niebiosa, a z góry jakby ryk puzonów... Jak się przybliża!
Uciekajmy! Nie oglądaj się!
Ciągnie go w krzaki.
ANDRZEJ
po chwili
Woyzeck, słyszysz jeszcze?
WOYZECK
Cicho, znowu wszędzie cicho, jakby świat zamarł.
ANDRZEJ
Słyszysz? Bębnią na apel. Musimy iść!
MIASTO
Maria z dzieckiem w oknie, Małgorzata. Ulicą przeciąga capstrzykcapstrzyk --- tu: przemarsz formacji wojskowej z orkiestrą przez miasto wieczorem w przeddzień uroczystości.. Tamburmajor na przedzie.
MARIA
kołysząc na ręku dziecko
No, mały! Tra ta ta! Tra ta ta! Słyszysz? Nadchodzą!
MAŁGORZATA
Co za chłop! Jak dąb!
MARIA
Trzyma się jak król!
Tamburmajor salutuje.
MAŁGORZATA
Cóż za czułe spojrzenie, pani sąsiadko! Nie wiedziałam, że
umiecie tak patrzeć.
MARIA
śpiewa
Żołnierze to chłopcy na schwał ---/
Żołnierze, żołnierze ---
MAŁGORZATA
Wasze oczy błyszczą jeszcze.
MARIA
A choćby! Co wam do tego? Zanieście swoje ślepia do
Żyda, niech wam je wypucuje, może też jeszcze będą błyszczeć i znajdzie się kto, co da za nie dwa świecące guziki.
MAŁGORZATA
Co, co? Ty panno z dzieckiem! Ja jestem uczciwa osoba,
ale ty, każdy cię zna! Siedem par skórzanych portek
potrafisz prześwidrować ślepiami.
MARIA
Zdzira! zatrzaskuje okno Chodź, mój mały! Czego się ci
ludzie czepiają! Bękart biedny z ciebie, a cieszysz matkę
nieślubną mordką! Aaa!
śpiewa
Dziewczyno, jakiż teraz twój los?/
Dziecko masz, ale męża ci brak./
Tak czy owak, tak czy siak!/
Nocką śpiewam sobie tak ---/
Baju, baju, mój maleńki, o, hej!/
Nie pomoże mi żaden człek, nie!
Janku, zakładaj siwków sześć,/
Daj im coś pić, daj im coś jeść ---/
Siwki owsa nie chcą żreć,/
Siwki wody nie chcą pić./
Szczere wino, zimne wino musi być! O, hej!/
Dla nich wino zimne musi być!
Ktoś puka w okno.
MARIA
Kto tam? Czy to ty, Franek? Chodź do środka.
WOYZECK
Nie mogę. Muszę na apel!
MARIA
Naciąłeś prętów dla kapitana?
WOYZECK
Tak, Maryś. Ach...
MARIA
Co ci, Franek? Wyglądasz jakoś nieswój?
WOYZECK
tajemniczo
Maryś, było znów coś, dużo... Czyż nie jest napisane: ,,I patrz --- oto wyszedł dym od ziemi jakoby z pieca..."oto wyszedł dym od ziemi jakoby
z pieca --- cytat z Apokalipsy św. Jana (Ap 9,2), w Biblii Gdańskiej ten werset brzmi: I otworzyła studnię przepaści; i wystąpił dym z onej studni, jakoby dym pieca wielkiego, i zaćmiło się słońce i powietrze od dymu onej studni.
MARIA
Franek!
WOYZECK
Szło za mną aż do miasta. Coś, czego nie można pojąć, coś,
co nam rozum odbiera. Co to może być?
MARIA
Franek!
WOYZECK
Muszę iść. Dziś wieczorem na kiermasz! Uciułałem jeszcze
trochę grosza!
Odchodzi.
MARIA
Co za człowiek! Taki zamyślony! Nie popatrzył nawet na
dziecko. Jeszcze mu się rozum pokręci od tego myślenia!
Coś tak ścichł, syneczku? Boisz się? Ależ ciemno, choć
oko wykol! A zawsze przecie widno, jakby latarnia świeciła. Nie wytrzymam już, dreszcz mnie chwyta.
Odchodzi.
ŚWIATŁA, BUDY, LUDZIE
Stary człowiek śpiewa, Dziecko tańczy przy dźwiękach
katarynki.
STARY CZŁOWIEK
śpiewa
Nic stałego, nic trwałego na tym wielkim świecie,/
Każdy umrze prędzej, później --- wszyscy o tym wiecie!/
Hopsasa! Hopsasa!
WOYZECK
Hej, Maryś, hopsasa! --- Biedny starzec, biedne dziecko!
Smutek i wesele!
MARIA
Franek, jak błazny mają rozum, to my chyba też błazny. ---
Śmieszny świat! Piękny świat!
Oboje idą do Wywoływacza.
WYWOŁYWACZ
przed jedną z bud, jego żona w spodniach, małpa w kostiumie.
Panowie i panie! Tu można oglądać stworzenie, jakim jej
Pan Bóg zrobił. Nic, to fraszka! Proszę, co może sztuka!
Oto małpa. Chodzi prościuteńko, ma surdut i spodnie.
Nosi pałasz u boku! To żołnierz! Najniższy gatunek rodzaju ludzkiego. Michałek, ukłoń się! Ładnie, tak! Niczym
baron! Daj buzi. Tak! trąbi Muzykalne stworzenie! Panowie i panie! Tu można oglądać astronomicznego konia
i kanarki. Faworyci wszystkich koronowanych głów Europy. Powiedzą wam wszystko, jaki wiek, ilość dzieci, co
za choroba! Rozpoczynamy widowisko! Za chwilę początek początku!
WOYZECK
Chciałabyś tam?
MARIA
A jakże, mogę! Chłop z frędzląfrędzla (niem.: Quaste) --- tu: ogon; chłop z ogonem to małpa w ludzkim ubraniu., a baba w portkach! To
musi być ciekawe.
Wchodzą.
TAMBURMAJOR
Stój! Widzisz! Ale kobita!
PODOFICER
Diabli nadali! Na rozpłodek pułków kirasjerówkirasjer --- żołnierz jazdy ciężkiej; nazwa związana z wyrazem kirys, oznaczającym zbroję osłaniającą tułów.!
TAMBURMAJOR
I do hodowli tamburmajorów!
PODOFICER
Jak głowę nosi! A krucze włosy jakby ją ciężarem na bok
ciągnęły! Ależ oczy ---
TAMBURMAJOR
Jakbyś do komina spojrzał albo do studni. Jazda za nią!
WNĘTRZE JASNO OŚWIETLONEJ BUDY
MARIA
Co za światło!
WOYZECK
Tak, Maryś: czarne koty, ogniste ślipia! Ha! Ależ wieczór!
WŁAŚCICIEL BUDY
prezentując konia
Pokaż, co umiesz! Pokaż swój bydlęcy rozsądek! Zawstydź
ludzką socjetę! Szanowni państwo, oto koń, posiada cztery
kopyta, jeden ogon, należy do świata uczonych: jest profesorem na uniwersytecie, a studenci uczą się u niego
jazdy konnej i fechtunkufechtunek --- w oryg. niem.: schlagen: bić, uderzyć, powalić.! Posiada zwykły rozum i podwójny rozsądek! Pokaż, co robisz, używając podwójnego
rozsądku! Powiedz, czy wśród szanownej tu socjety dostrzegasz jakiego osła?
Koń potrząsa łbem.
Proszę, oto podwójny rozsądek! To nie jakieś głupie
bydlę, to osoba, człowiek, człowiek-zwierzę --- a jednak
bydlę, bestia.
Koń zachowuje się nieprzyzwoicie.
Tak, zawstydź socjetę. Szanowni państwo widzą --- bydlę
jest jeszcze naturą, niedoskonałą naturą! Uczyć się od niego! Trzeba zapytać lekarza, to przecież bardzo szkodliwe!
To znaczy: człowieku, bądź naturalny! Stworzonyś z prochu, popiołu, błota. Chcesz być coś więcej niż proch,
popiół, błoto? --- Proszę, co za rozum! Umie liczyć, ale
nie na palcach. Dlaczego? Nie umie się wyrazić, wytłumaczyć, jest odmienionym człowiekiem. Powiedz szanownej
publiczności, która godzina! Czy ktoś spośród szanownych
państwa posiada zegarek?
PODOFICER
wspaniałomyślnie i powoliwspaniałomyślnie i powoli --- niem. grossartig und gemessen: uroczyście i z godnością. wyciąga zegarek z kieszeni
Proszę.
MARIA
To muszę zobaczyć!
Wspina się na ławkę, Podoficer pomaga jej.
TAMBURMAJOR
Ale baba!
IZBA MARII
MARIA
siedzi, dziecko ma na podołku, a w ręku trzyma kawałek lusterka.
Ktoś mu kazał i musiał iść przegląda się. Ale też świecą te
kamyczki! Co to za jedne być mogą? Co on gadał? ---
Śpij, maluśki, zamknij ślipka mocno!
Dziecko zakrywa oczy rączkami.
Jeszcze mocniej! Leż tak cichutko! Bo cię coś weźmie...
śpiewa
Dzieweczko, dzieweczko,/
Zawrzyj okieneczko,/
Idzie z lasu Cygan,/
Porwie cię na wygon.
Znów się przegląda.
To z pewnością złoto! Jak mi z tym będzie w tańcu do
twarzy! Biedakowi zostaje tylko kącik w świecie i kawałek lusterka, a przecież moje usta tak samo czerwone jak
tych wielkich dam, co mają lustra od góry do dołu i ślicznych panów, co je po rączkach całują. Ale ja jestem tylko
biedna sobie dziewczyna.
Dziecko podnosi się.
Cicho, mały, zamknij ślipka! Śpij, aniołku! miga lusterkiem Jak to biega po ścianie! --- Zamknij oczka --- bo
jak ci do nich wpadnie, to oślepniesz!
WOYZECK
wchodzi do izby za jej plecami; Maria zrywa się, zasłaniając uszy
dłońmi.
Co tam masz?
MARIA
Nic.
WOYZECK
Coś ci przecież błyska pod palcami.
MARIA
Kolczyki --- znalazłam.
WOYZECK
Ja jeszcze nic takiego nie znalazłem! Dwa na raz.
MARIA
Czym ci dziewkaCzym ci dziewka --- czy uważasz mnie za dziewczynę lekkich obyczajów.?
WOYZECK
No, dobrze już, Maryś. Jak ten mały śpi. Popraw mu
rączkę. Stołek go uwiera. Pot kroplisty wystąpił mu na
czoło... Wszystko pracuje na tym świecie, nawet we śnie!
Ach, my, biedaki!... Masz tu jeszcze pieniądze, Maryś,
żołd i to, com dostał od kapitana.
MARIA
Bóg ci zapłać, Franku.
WOYZECK
Muszę iść. Do wieczora, Maryś! Bądź zdrowa!
MARIA
sama, po chwili
A przecież zły ze mnie człowiek. Dźgnęłabym się. --- Ach!
Co za świat! Wszystko w końcu diabli wezmą --- chłopa
i babę.
GABINET DOKTORA
Woyzeck, Doktor.
DOKTOR
Czegóż to ja dożyłem, Woyzeck? I to się nazywa honorowy
człowiek? Aj! Aj! Aj!
WOYZECK
Co takiego, panie doktor?
DOKTOR
Już ja widziałem, Woyzeck! On szczał na ulicy, szczał na
ścianę jak pies! To za to mu daję trzy grosze na dzień
i wikt, Woyzeck? To źle! Świat staje się zły, bardzo zły!
WOYZECK
Natura, Wolność, CiałoCo robić, panie doktor, jak kogo natura przyprze!
DOKTOR
Natura przyprze, natura przyprze! Natura! Czyż nie dowiodłem, że musculus constrictor vesicae musculus constrictor vesicae (łac.) --- zwieracz pęcherza. podlega woli?
Natura! Woyzeck! Człowiek jest wolny! W człowieku
indywidualność dojrzewa do wolności! Moczu nie móc
utrzymać! (potrząsa głową, zakłada ręce w tył i przechadza się
tam i z powrotem) Czy on już zjadł swój groch, Woyzeck?
Tylko groch, tylko strączkowe owoce, do kroćset, niech
on sobie zapamięta! Będzie przewrót w nauce --- rozbiję
ją w puch. Mocznik 0,10, salmiaksalmiak a. chlorek amonu --- substancja używana jako składnik leków na kaszel, szamponów i konserwant., hyperoxydhyperoxyd --- nadtlenek. --- Woyzeck,
czy on mógłby się teraz wyszczać? Niech no on tam wejdzie i spróbuje!
WOYZECK
Nie mogę, panie doktor.
DOKTOR
przesadnie
Ale na ścianę szczać! Lekarz, NaukaMam na piśmie, umowa jak wół! ---
Widziałem, widziałem na własne oczy --- wytknąłem właśnie
nos przez okno, aby promienie słoneczne mogły wpadać do
dziurek i abym mógł obserwować proces kichania. Idzie
wprost na niego. Nie, ja się nie gniewam, gniew zdrowiu
szkodzi, gniew to nie naukowa rzecz. Jestem spokojny,
zupełnie spokojny, mój puls ma swoje normalne 60 i wszystko to mówię mu z najzimniejszą krwią. Też coś, któż
by się to na człowieka gniewał, na człowieka! Gdyby to
był przynajmniej jakiś odmieniec, który mi zdycha! Ale,
Woyzeck, on przecież nie powinien był szczać na ścianę!
WOYZECK
Widzi pan, panie doktor, czasem to się może mieć taki
charakter, taką budowę. --- Ale z naturą to inna rzecz,
widzi pan, z naturą strzela palcami to jest coś takiego,
jak by to powiedzieć, na ten przykład...
DOKTOR
Woyzeck, on znowu zaczyna filozofować.
WOYZECK
poufale
Panie doktor, widział pan już coś z podwójnej natury?
Gdy słońce stało wysoko i było tak, jakby świat palił się
w ogniu, przemówił do mnie jakiś głos straszny.
DOKTOR
Woyzeck, on ma zwykłą aberratioaberratio (łac.) --- zboczenie, zaburzenie..
WOYZECK
kładąc palce na nosie
Bedłki, w tym cała rzecz! Czy pan widział kiedy, jak na
ziemi rosną bedłki i układają się figury, w tym coś jest,
tak --- gdyby to mógł ktoś odczytać!
DOKTOR
Woyzeck, on ma dobrą idée fixeidée fixe (fr.) --- natrętna myśl., cenną aberratio mentalis
partialisaberratio mentalis partialis (łac.) --- częściowe zaburzenie umysłowe., drugą species! Bardzo pięknie rozwinięte!
Woyzeck, on dostanie podwyżkę! Druga species --- idée
fixe przy stanie na ogół normalnym! Czy on robi wszystko jak zawsze? Goli swego kapitana?
WOYZECK
Tak jest!
DOKTOR
Je groch?
WOYZECK
Dokumentnie, panie doktor! Pieniądze za strawnestrawne (daw.) --- pieniądze przeznaczone na koszty utrzymania. dostaje kobieta.
DOKTOR
I pełni służbę?
WOYZECK
Tak jest!
DOKTOR
Bardzo z niego interesujący okaz! On otrzyma jeszcze
dodatek na tydzień, Woyzeck, niech on się tylko dzielnie
trzyma. Niech pokaże puls. Dobrze.
IZBA MARII
Maria, Tamburmajor.
TAMBURMAJOR
Maryśka.
Flirt, ZmysłyMARIA
patrząc na niego znacząco
Idź no kawałek! --- Ale bo też pierś jak u byka. Broda
jak u lwa. Takiego niełatwo znaleźć. Mogę się pysznić
przed wszystkimi babami!
TAMBURMAJOR
A co dopiero w niedzielę, jak włożę wielki pióropusz
i białe rękawice! Do stu piorunów! Książę mówi zawsze ---
człowieku, kawał draba z niego!
MARIA
drwiąco
Ho, ho, ho! staje naprzeciwko niego Chłop na schwał!
TAMBURMAJOR
A z ciebie baba jak mur. Do licha! Może byśmy tak założyli hodowlę tamburmajorów, co?
Obejmuje ją.
MARIA
Puszczaj!
TAMBURMAJOR
Ty bestio!
MARIA
gwałtownie
Ręce przy sobie!
TAMBURMAJOR
Diabeł ci z oczu patrzy.
MARIA
Niech będzie. Wszystko jedno!
ULICA
Kapitan, Doktor.
KAPITAN
idzie ulicą zadyszany, zatrzymuje się; sapie, rozgląda się.
Nie pędź pan tak, panie doktorze! Nie wiosłuj tak laską.
Za śmiercią gonisz? Dobry człowiek, co ma czyste sumienie, nie chodzi tak prędko. Dobry człowiek --- chwyta
Doktora za surdut pozwól, że uratuję jedno życie ludzkie.
DOKTOR
Pilno mi, pilno!
KAPITAN
Doktorze, jest mi tak smutno, jakaś melancholia mnie
ogarnia i wciąż chce mi się płakać, kiedy widzę mój
mundur wiszący na ścianie.
DOKTOR
A pan sam? Hm! nabrzmiała, tłusta, gruba szyja, apoplektyczna kompleksja! Lekarz, NaukaTak, panie kapitanie, może pan
dostać apopleksji cerebricerebri (łac.) --- mózgu.. Możliwe jednak, że tylko po
jednej stronie, tak jest, może pana sparaliżować tylko
z jednego boku, a w najlepszym wypadku może pan mieć
paraliż mózgu i czeka pana tylko wegetacja. Tak! Oto
w przybliżeniu widoki pańskie na najbliższe cztery tygodnie! Poza tym mogę pana zapewnić, że dostarczy pan
jednego z bardziej interesujących wypadków; jeśli Bóg
pozwoli, że język pański będzie tylko częściowo obezwładniony, wówczas dokonamy nieśmiertelnego eksperymentu.
KAPITAN
Doktorze! Nie strasz pan! Ludzie już umierali z przestrachu, samego tylko przestrachu. Widzę już ludzi
z cytrynamiWidzę już ludzi
z cytrynami w rękach --- w niemieckiej kulturze cytryna może symbolizować krytykę. w rękach, ale wszyscy powiedzą --- to był
dobry człowiek, dobry człowiek. Tak, panie Gwóźdźdotrumny.
DOKTOR
podsuwa mu kapelusz.
Co to jest, panie kapitanie? To jest pusty łeb, czcigodny
panie Wiechciuodmusztry!
KAPITAN
wypychając pięścią połę surduta, imituje kukłę.
A co to jest, doktorze? Bałwan. Ha, ha, ha! zacny panie
Gwóźdźdotrumny! No, ale bez obrazy! Ja jestem dobry
człowiek, lecz jak zechcę, to też potrafię! Powiadam
panu, doktorze, jak zechcę...
Przechodzi Woyzeck i chce ich wyminąć.
Hej, Woyzeck. Cóż on tak pędzi mimo nas? Niech no on
przystanie, Woyzeck. On lata po świecie niczym otwarta
brzytwa, można się naciąć na niego! Biegnie, jakby miał
do golenia cały pułk kastratów i czekała go szubienica
za jedno choćby zacięcie. Ale co do długich bród --- cóż
to ja chciałem powiedzieć, Woyzeck --- długie brody...
DOKTOR
Długie włosy na brodzie. Już Pliniusz mówi o tym ---
trzeba żołnierzy od tego odzwyczajać.
KAPITAN
mówi dalej
PlotkaHa, długie brody! Cóż on na to, Woyzeck? Czy nie
znalazł on przypadkiem włosa z brody w swoim talerzu?
Ha, ha, ha! On mnie przecież rozumie? Ludzki włos! Z brody jakiegoś sapera --- albo podoficera --- albo jakiegoś tamburmajora... Hę, Woyzeck? Ale on ma porządną kobietę, co? Nie tak jak inni.
WOYZECK
Tak jest! Co pan chce powiedzieć, panie kapitanie?!
KAPITAN
Jaką minę robi ten huncwot! Może tam i nie w zupie, ale
jak się pośpieszy i za róg skoczy --- to znajdzie jaki tam
na czyichś ustach --- niby włos! Na ustach, Woyzeck. ---
Och! I ja kiedyś wiedziałem, co to miłość! Woyzeck, cóż
on tak zbladł jak kreda!
WOYZECK
Panie kapitanie, biedny ze mnie człowiek. Nic poza tym
nie mam na świecie! Panie kapitanie, jeśli pan żarty
sobie stroi...
KAPITAN
Żarty? Ja? Niechże cię! Żarty? Durniu...
DOKTOR
Puls, Woyzeck! Mały, ostry, urywany...
WOYZECK
Panie kapitanie! Czasem ziemia jest komuś gorąca jak
piekło --- mróz, mróz --- załóżmy się, że w piekle jest
mróz... To niemożliwe! Ludzie, ludzie! To niemożliwe!
KAPITAN
Ośle, cóż to, czy on chce się zastrzelić? Gotów mnie jeszcze
przebić wzrokiem! Ja chcę dobrze dla niego, bo on jest
dobry człowiek. Woyzeck dobry człowiek!
DOKTOR
Muskuły twarzy stężałe, napięte, chwilami drgające.
Podniecony, wzburzony.
WOYZECK
Idę --- wszystko możliwe! Człowiek --- wszystko możliwe!
Ładna pogoda, panie kapitanie. Niech pan spojrzy, ładne,
mocne, szare niebo; miałoby się gdzie wbić kołek i obwiesić na nim. Przynajmniej wiedziałby człowiek, czego się
trzyma! Tak i znowu ,,tak" --- i ,,nie". ,,Tak" czy ,,nie",
panie kapitanie? Czy ,,nie" ponosi winę za ,,tak", czy
,,tak" za ,,nie"? Zastanowię się nad tym.
Odchodzi dużymi krokami, najpierw powoli, potem coraz szybciej.
DOKTOR
pędzi za nim
Fenomen! Woyzeck, podwyżka!
KAPITAN
Zupełnie mi się przez tych ludzi w głowie mąci! Jakże
biegnie! Ta długa tyka wyrywawyrywać (tu daw. pot.) --- pędzić, biec. jak cień pająkawyrywa jak cień pająka --- niem. greift aus, als laeuft der Schatten von einem Spinnbein: pędzi jak przemykający cień pajęczej nogi.. A krótki
kuśtyka. Wysoki jest jak błyskawica, a mały niczym
grzmot. Ha, ha! groteska, groteska.
IZBA MARII
Woyzeck, Maria.
WOYZECK
wpatruje się w Marię i potrząsa głową
Hm! Nic nie widzę, nic nie widzę. O, to by było widać, to
by można rękami namacać!
MARIA
zastraszona
Co ci to, Franku? Zbzikowałeś!
WOYZECK
Grzech, tak opuchły i wzdęty --- to musiałoby tak śmierdzieć, że wszystkie aniołki wykurzyłoby do nieba! Ale
ty, Maryś, masz czerwone wargi! czerwone wargi
i żadnego wrzodu na nich? Jesteś piękna --- jak grzech.
Ale czy to grzech śmiertelny może być piękny?
MARIA
Franek, bredzisz!
WOYZECK
Czort! Tu on stał? Tak? tak?
MARIA
Ano, że dzień długi, a świat wiekowy, z pewnością niejeden stał na tym miejscu.
WOYZECK
Widziałem go!
MARIA
Można dużo widzieć, gdy się ma dwoje oczu, a ślepym
się nie jest i słońce świeci.
WOYZECK
Dziewka!
Zamierza się na nią.
MARIA
PrzemocWara! Raczej nożem dźgnij, ale ręki nie podnoś! Własny
ojciec się nie ważył, jak mi dziesięć lat było i jakem
na niego spojrzała.
WOYZECK
ZazdrośćMaryśka! --- Nie, to by było widać! Człowiek jest otchłanią; w głowie się kręci, gdy się spojrzy... Oby tak było!
Chodzi jak sama niewinność. No, cnoto, masz znamię
na sobie. Wiem to? wiem to? Kto to wie?
Odchodzi.
KORDEGARDA
Woyzeck, Andrzej.
ANDRZEJ
śpiewa
A u naszej gospodyni dziewka co się zowie./
Dzień i noc, dzień i noc/
Siaduje w ogrodzie.
WOYZECK
Andrzej!
ANDRZEJ
No?
WOYZECK
Ładna pogoda!
ANDRZEJ
Świąteczny czas!Świąteczny czas! --- niem. Sonntagswetter: niedzielna pogoda. Muzyka za miastem. Dziewczęta tam
już dawno poszły... Tańce... z chłopaków aż się kurzy, w to
mi graj!
WOYZECK
niespokojnie
Tańce, Andrzeju? Oni tańczą?
ANDRZEJ
Od proga do stoga.
WOYZECK
Tańczą, tańczą...
ANDRZEJ
A niech tam.
śpiewa
W ogrodzie siaduje,/
Do żołnierzy zęby szczerzy ---/
Na chłopców czatuje.
WOYZECK
Andrzej, nie mam spokoju.
ANDRZEJ
Wariat!
WOYZECK
Muszę iść! Wszystko mi się kręci w oczach. Tańce. Będzie
jej gorąco! Psiamać! Andrzej!
ANDRZEJ
O co chodzi?
WOYZECK
Muszę iść, muszę zobaczyć.
ANDRZEJ
Ty niespokojny duchu! Względem dziewki?
WOYZECK
Idę, idę! Tu mi za gorąco.
KARCZMA
Okna pootwierane. Tańce. Przed karczmą ławki. Chłopcy.
PIERWSZY CZELADNIK
śpiewa
Mam na sobie tylko koszulinę cudzą./
Moja dusza nieśmiertelna mocno cuchnie wódą.
DRUGI CZELADNIK
Niezabudko! Bracie, czy mam ci po przyjaźni dziurę
w naturze zrobić? Bracie! Muszę ci dziurę w naturze
zrobić, muszę ci wszystkie pchły na ciele powytracać.
Bracie! ze mnie też chłop, ty wiesz...
PIERWSZY CZELADNIK
Moja dusza, moja nieśmiertelna dusza cuchnie mocno
wódą! Nawet z pieniędzy robi się gnilgnil (daw.) --- zgnilizna, coś zgniłego.. Niezabudko, jakiż
piękny ten świat! Bracie, musiałbym ceber łez wypłakać!
Chciałbym, żeby nasze nosy zmieniły się w pełne flaszki,
abyśmy mogli sobie nawzajem wlać je w gardziołka!
CHŁOPCY
śpiewają
Raz jechał strzelec z doliny Renu/
Lasem zielonym, konikiem wronym.../
Hop, hop! Z tropu w trop! Hop, hop!/
Dalejże w jary, dalej w dąbrowy,/
Strzeleckie serce radują łowy!/
Hop, hop! Z tropu w trop! Hop, hop!
Woyzeck staje przy oknie, zaziera do środka. Maria i Tamburmajor przesuwają się w tańcu obok niego, nie dostrzegając
go.
WOYZECK
On! Ona! Diabli!
MARIA
mijając go w tańcu
Mocniej! Mocniej!
WOYZECK
bez tchu
Mocniej --- mocniej! osuwa się na ławę przed domem, łamie ręceosuwa się na ławę przed domem, łamie ręce --- niem. fährt heftig auf, sinkt zurück, schlägt die Hände ineinander: zrywa się gwałtownie, opada z powrotem na ławę, potrząsa rękami; gesty wyrażające bardziej wzburzenie niż rozpacz. ZazdrośćMocniej! Kręćcie się! Tarzajcie się! Czemuż nie zgasi
Bóg słońca! Wszystko tarza się w rozpuście, jedno przez
drugie! Chłop i baba, człowiek i bydlę! I robią to w biały
dzień, robią prawie na dłoni, jak komary. Dziewka!
Dziewka! Gorąca, gorąca! Mocniej! zrywa się gwałtownie
Bydlak, jak on ją obłapia! Jej ciało! On ją teraz --- jak ja
kiedyś.
Pada oszołomiony.
PIERWSZY CZELADNIK
w izbie, wlazł na stół i prawi
Atoli, gdy pielgrzym staje, nachylony nad rzeką czasu,
albo też do mądrości bożej się zwraca i pyta --- po co jest
człowiek? po co jest człowiek? --- Zaprawdę jednak,
drodzy słuchacze, powiadam wam, dobrze jest, jak jest,
z czegóż bowiem żyć by mieli chłop, bednarz, szewc,
doktor, gdyby Pan Bóg nie stworzył człowieka? Z czegóż
żyłby krawiec, gdyby to on nie zaszczepił był ludziom uczucia wstydliwości? Z czegóż żołnierz, gdyby nie wyposażył człowieka w potrzebę zabijania? Dlatego nie
upadajcie na duchu, najmilsi, tak! tak! Wszystko jest
milusie i rozkosznemilusie i rozkoszne --- niem. lieblich und fein: uroczo i wspaniale. --- ale wszystko, co ziemskie, jest
znikome, bo nawet pieniądz obraca się w gnil. Na koniec
pozwólcie nam jeszcze, najmilsi słuchacze, wyszczać się
krzyżową sztuką, niech zdechnie jakiś Żyd!
Wśród ogólnego krzyku Woyzeck ocknął się i ucieka.
OTWARTE POLE
WOYZECK
Kuszenie, SzaleństwoMocniej! Mocniej! Grają skrzypki i piszczałki. --- Mocniej, mocniej! Cicho, muzyka! Ha! co? co mówicie?
pochyla się nad ziemią Tak --- głośniej, głośniej! Teraz
słyszę. Przebij --- przebij ten wilczy pomiot! Przebij ---
przebij --- ten --- wilczy pomiot --- na śmierć. --- Trzeba? --- muszę? --- Słyszę ciągle, coraz mocniej! --- Zabij ---
zabij! I wiatr tak mówi --- zabij --- przebij --- na śmierć!
IZBA W KOSZARACH
Noc. Andrzej i Woyzeck śpią na jednym łóżku.
WOYZECK
cicho
Andrzej!
Andrzej mruczy przez sen.
Woyzeck potrząsa Andrzejem
Andrzej! Andrzej!
ANDRZEJ
Co się stało?
WOYZECK
Nie mogę spać! Ledwie oczy przymknę, znów ich widzę
i słyszę skrzypce mocniej, coraz mocniej! A potem coś
gada w ścianie. Nic nie słyszysz?
ANDRZEJ
Tak --- niech sobie tańczą! Człowiek zmęczony, niech nas
Bóg ma w swej opiece, amen.
WOYZECK
Wciąż coś gada: przebij! zadźgaj! A przed oczami błyska
mi ciągle coś jak nóż!
ANDRZEJ
Śpij, wariacie!
WOYZECK
Mocniej! Mocniej!
PODWÓRZE U DOKTORA
Studenci i Woyzeck na dole. Doktor w okienku poddasza.
DOKTOR
Moi panowie! Siedzę tu na dachu jak Dawid, który ujrzał
BetsabęDawid, który ujrzał Betsabę --- scena z Biblii (2Sm 11,2): Dawid, król Judy (w latach ok. 1010--970 p.n.e.), z dachu swojego pałacu zobaczył kąpiącą się Batszebę (Betsabę), żonę Uriasza, i zapragnął jej. Wysłał więc Uriasza na pewną śmierć w walce, a następnie uczynił Batszebę jedną ze swoich żon. Bóg ukarał za to Dawida śmiercią pierwszego syna z tego związku; drugim synem Batszeby i Dawida był Salomon, następca tronu.; ale ja nie widzę nic poza suszącymi się w ogrodzie culs de Pariscul de Paris (fr.) --- element stroju modny na początku oraz w końcu XVIII w., poduszki podkreślające mocno krągłość pośladków, noszone pod spódnicą. z pensjonatu żeńskiego. Panowie!
Doszliśmy do tej ważnej kwestii, dotyczącej stosunku
subiektu do obiektu. Gdy weźmiemy jeden z tych
obiektów, w którym na tak wysokim stopniu manifestuje
się organiczna samoafirmacja boskości, i rozważymy jego
stosunek do otoczenia, do ziemi, do kosmosu --- gdy więc,
proszę państwa, wyrzucę tego kota przez okno, jak ustosunkuje się owa istota do prawa grawitacji zgodnie
z własnym instynktem? Woyzeck! ryczy Woyzeck!
WOYZECK
złapał kota
Panie doktor, on gryzie!
DOKTOR
Ośle! On złapał bestię tak czule, jakby to była jego rodzona babka!
Schodzi na dół.
WOYZECK
Panie doktor, ja się trzęsę.
DOKTOR
rozradowany
Ha, ha! Dobra nasza, Woyzeck. zaciera ręce, bierze kota
Co widzę, moi panowie? Nowy gatunek kociej wszy. Okaz
o wiele piękniejszy od dotychczas znanych. wyciąga lupę
Panowie, kocia wesz!
Kot ucieka.
Moi panowie, to zwierzę nie posiada ani odrobiny zmysłu
naukowego... Panowie! W zamian za to możecie obejrzeć
coś innego. Widzicie tego człowieka! Od kwartału nie jada
on nic prócz grochu! Zauważcie, proszę, skutek --- zbadajcie tylko ten nierówny puls, a potem oczy!
WOYZECK
Panie doktor, całkiem mi ciemno.
Siada.
DOKTOR
Odwagi, Woyzeck! Jeszcze parę dni i wszystko będzie
skończone. Badajcie, panowie, dotykajcie!
Studenci obmacują Woyzeckowi skronie, puls i piersi.
A propos, Woyzeck, niech no on dla panów studentów
porusza trochę uszami! Dawno już chciałem pokazać to
panom. Dwa muskuły są przy tym czynne. Allonsallons (fr.: chodźmy) --- tu: no dalej; naprzód., zaczynamy!
WOYZECK
Ach, panie doktor...
DOKTOR
Bestio, czy może mam ci rozruszać uszy? Chcesz tak
zrobić jak kot? A więc, moi panowie --- oto pewnego
rodzaju forma przejściowa do osła. Często spotykana
również dzięki wychowaniu kobiecemu i mowie rodzimej.
Woyzeck! Ile twoja matka z wielkiej czułości powyrywała
ci włosów na pożegnanie? Co za rzadzizna! A może to tak
dopiero od kilku dni, czy to nie wskutek grochu? Tak,
moi panowie, groch, groch!
DZIEDZINIEC W KOSZARACH
WOYZECK
Słyszałeś co?
ANDRZEJ
Jest, i to z kamratem.
WOYZECK
Coś mówił.
ANDRZEJ
Skąd wiesz? Co mam ci gadać? No, śmiał się i powiedział:
morowa kobita! Ma ci uda! I... gorąca!
WOYZECK
całkiem zimno
Tak? Powiedział to? Co to mi się śniło dziś w nocy,
Andrzej? Czy nie nóż? Co za głupie sny człowieka nachodzą!
ANDRZEJ
Gdziegdzie --- tu: dokąd idziesz., Woyzeck?
WOYZECK
Wina przynieść kapitanowi. --- Ach! Andrzej, a przecież
ona była jedna jedyna!
ANDRZEJ
Była?
WOYZECK
Nic. Adieu!
KRAMIKKramik --- w źródle scenę ,,Kramik" poprzedza scena w bójki karczmie, gdzie Woyzeck zostaje pokonany przez Tamburmajora.
Woyzeck, Żyd.
WOYZECK
Ta pukawka jest za droga.
ŻYD
Nu, kupicie? Nie kupicie? Może co jeszcze?
WOYZECK
Co kosztuje ten nóż?
ŻYD
BrońZupełnie porządny! Chcecie się nim poderżnąć? Nu, co
jest? Dam go wam tak tanio, jak każdy inny. Będziecie
mieli swoją śmierć tanio, ale przecież nie można za darmo.
Nu? Żebyście mieli niedrogą śmierć.WOYZECK
To może krajać coś więcej jak chleb...
ŻYD
Dwa grosze.
WOYZECK
Na!
Rzuca pieniądze, bierze nóż; wychodzi.
ŻYD
Na! Hihi! Jakby to było nic! A to jest przecież piniądz.
Psi syn!
IZBA MARII
OBŁĄKANY
leżąc, opowiada sobie bajkę na palcach
Ten pan król ma złotą koronę... Jutro przyprowadzę
królowej pani jej dziecko... Kiszka mówi: chodź, wątrobianko...
MARIA
przewraca kartki Biblii
Kobieta "upadła", Modlitwa, Sumienie,,...I nie znaleźli fałszu w uściechw uściech --- daw. forma Msc. lm., dziś: w ustach. jego"I nie znaleźli fałszu w uściech jego --- cytat z Biblii, z Księgi Izajasza (Iz 53,9), powtórzony też w Pierwszym Liście św. Piotra (1P 2,22), gdzie odnosi się do Jezusa Chrystusa.... Boże, Boże, nie
patrz na mnie! dalej przewraca kartki ,,...I przyprowadzili
doktorzy i faryzeusze niewiastę, którą zastano na cudzołóstwie, postawili ją pośrodku... A Jezus powiedział: I ja
cię nie potępię. Idź, a nie grzesz więcej."I przyprowadzili doktorzy (...) Idź, a nie grzesz więcej --- scena z Biblii, z Ewangelii wg św. Jana (J 8,3-11). (składa ręce)
Boże, Boże! --- nie mogę! Boże, daj choć tyle, bym się
mogła modlić!
Dziecko tuli się do niej.
Ten chłopak rozdziera mi serce. do Obłąkanego Karol!
I to się pęta pod słońcem!
Obłąkany zabiera dziecko. Cisza.
Franek nie przyszedł, wczoraj nie, dzisiaj nie... Gorąco
mi, gorąco. otwiera okno ,,I stanąwszy z tyłu u nóg
Jego, poczęła łzami zlewać stopy Jego i wycierać włosami
swej głowy. I całowała stopy Jego i namaszczała olejkiem"I stanąwszy z tyłu u nóg Jego (...) namaszczała olejkiem --- cytat z Biblii (Łk 7,38).... bije się w piersi Wszystko umiera! Zbawicielu!
Chciałabym namaszczać Twoje nogi --- Zbawicielu!
KOSZARY
Andrzej. Woyzeck grzebie w swoich rzeczach.
WOYZECK
Ta kamizelka nie należy do munduru. Może ci się przydać, Andrzej!
ANDRZEJ
osłupiały, odpowiada na wszystko
Tak jest.
WOYZECK
Ten krzyż jest mojej siostry, pierścioneczek także.
ANDRZEJ
Tak jest.
WOYZECK
Mam święty obrazek, dwa serduszka, szczere złoto. To
leżało w Biblii mojej matki, a na tym napisane:
Panie! Jak ciało Twoje najkrwawsze/
Niech me serce będzie zawsze.
Matka czuje tylko jeszcze, jak jej słońce świeci na ręce --- to nic.
ANDRZEJ
Tak jest!
WOYZECK
wyciąga papier
Fryderyk Jan Franciszek Woyzeck, żołnierz i strzelec
w drugim regimencie, drugiego batalionu, czwartej kompanii, urodzony w Zwiastowanie Marii Panny, 20 lipca.
Mam dzisiaj trzydzieści lat, siedem miesięcy i dwanaście
dni.
ANDRZEJ
Franek, idź no ty do lazaretulazaret --- szpital wojskowy.! Musisz napić się wódki
z proszkiem --- to zabija gorączkę.
WOYZECK
Tak, Andrzej, gdy cieśla wióry zbiera, któż wie, komu
przyjdzie złożyć na nich głowę.
ULICA
Maria przed domem z Dziewczętami, Babka, później
Woyzeck.
DZIEWCZĘTA
Jak pięknie świeci słonko dziś,/
Jak pachnie ziemia, kwitnie kłos!/
Miedzą wśród pól, łąkami szli ---/
Po dwóch, po dwóch, po dwóch.../
Szli pośród traw, szli pośród zbóż ---/
Fleciści wprzód, skrzypkowie tuż,/
Czerwone buty każdy miał/
I szli, i szli --- i szli...
PIERWSZE DZIECKO
Nieładne.
DRUGIE DZIECKO
Coś innego. Ale co?
PIERWSZE DZIECKO
Mario, zaśpiewaj nam.
MARIA
Nie mogę.
PIERWSZE DZIECKO
Dlaczego?
MARIA
Dlatego.
DRUGIE DZIECKO
Ale dlaczego dlatego?
TRZECIE DZIECKO
Babciu, opowiadaj!
BABCIA
Chodźcie, małe szkraby! --- Rozczarowanie, Samotność, Życie jako wędrówkaByło sobie raz biedne dziecko
i nie miało ani ojca, ani matki --- wszystko mu pomarło
i nie było nikogo na świecie, a ono wędrowało i szukało
dzień i noc. A że nie miało nikogo już na świecie, chciało
iść do nieba. Księżyc spojrzał na nie tak mile, a gdy przyszło w końcu do księżyca, to był to kawałek zgniłego drzewa. Wtedy chciało iść do słońca, słońce spojrzało na nie tak
mile, a gdy doszło w końcu do słońca, to był to zwiędły
słonecznik. Wtedy postanowiło pójść do gwiazd. Gwiazdy
popatrzyły na nie tak mile, a gdy doszło w końcu do
gwiazd, to były to złote muszki wbite na ciernie przez
dzierzbę. Wtedy dziecko chciało wrócić znów na ziemię,
ale gdy przyszło do ziemi, to ziemia była przewróconym
gliniakiem. Tak więc zostało samiusieńkie i przysiadło,
i zaczęło płakać. I siedzi tam aż dotąd i jest samo, samiusieńkie.
WOYZECK
pojawia się
Mario!
MARIA
przestraszona
Co się stało?
WOYZECK
Mario, chodźmy. Czas już.
MARIA
Gdzie?
WOYZECK
Bo ja wiem?
DROGA LEŚNA NAD STAWEM
Woyzeck, Maria.
MARIA
Tam na lewo idzie się do miasta. Ciemno.
WOYZECK
Ty tu zostaniesz, Mario! Chodź, siądź sobie!
MARIA
Ale ja muszę iść.
WOYZECK
Nie schodzisz już sobie więcej nóg do krwi.
MARIA
Coś ty taki...
WOYZECK
Czy pamiętasz, Maryś, jak to dawno, odkąd się znamy?
MARIA
Na Zielone Świątki dwa lata.
WOYZECK
A jak myślisz, długo to jeszcze potrwa?
MARIA
Muszę iść przygotować wieczerzę.
WOYZECK
Morderstwo, ZazdrośćZimno ci? A przecieżeś gorąca. Jakie gorące masz usta!
Gorący twój dech dziewki! A przecież niebo bym dał za to
i zbawienie wieczne, by móc cię nieraz jeszcze całować!
Drżysz z zimna? Kto już zimny, nie czuje zimna. Już nie
zmarzniesz od rosy porannej.
MARIA
Co ty gadasz?
WOYZECK
Nic.
Milczenie.
MARIA
Patrz, jak czerwono wschodzi księżyc!
WOYZECK
Jak żelazo we krwi.
MARIA
Co ci, Franek? Takiś blady.
Woyzeck zamierza się na nią nożem.
Franek, stój! Na miłość boską! Ratunku! Ratunku!
WOYZECK
przebija ją nożem
Masz! Masz! Nie chcesz umrzeć? Tak! Tak! --- Ha, jeszcze
drga, jeszcze nie? Mocniej. przebija ją jeszcze raz --- Nie
żyjesz? Umarła! Umarła!
Wypuszcza nóż i ucieka.
KARCZMA
WOYZECK
Tańczcie, a wszyscy! tańczcie, dalejże! skaczcie, poćcie się
i śmierdźcie, a przecież raz was wszystkich jeszcze diabeł weźmie!
śpiewa
Raz sobie trzej jeźdźcy nad Renem jechali,/
Po drodze do okna karczmarki pukali./
Mam piwo pieniące i wino mam w czarach,/
Mam także córeczkę, co leży na marach.
Ej, Kasiu! tańczy z nią Chodź, siadaj sobie. Gorąco mi,
gorąco! ściąga bluzę Tak to bywa! Jedną diabeł porwał,
a drugą zostawił. Kasiu, gorącaś! Dlaczego? Poczekaj tylko,
też jeszcze będziesz zimna! Bądź rozsądna! A umiesz śpiewać?
KASIA
śpiewa
Do szwabskich stron nie ciągnie mnie,/
Nie noszę długich spódnic, nie ---/
Bo długi strój, trzewiczki w szpic/
Nie zdadzą dziewce się na nic.
WOYZECK
E, co tam buty! Można i na bosaka pójść do piekła!
KASIA
śpiewa
O, fe, mój skarbie, to takaś ty!/
Zabierz talara i sama śpij!
WOYZECK
Tak, prawda. Jeszcze bym się pokrwawił.
KASIA
Ale co to masz tu na ręku?
WOYZECK
Ja? ja?
KASIA
Czerwone! Krew!
Otaczają ich ludzie.
WOYZECK
Krew? Krew?
KARCZMARZ
Uu --- krew!
WOYZECK
Zdaje mi się, żem się --- zaciął, tu, w prawą --- rękę...
KARCZMARZ
Ale skądże wzięło się na łokciu?
WOYZECK
Bo obtarłem.
KARCZMARZ
Prawą rękę o prawe ramię? Aleś zgrabny!
OBŁĄKANY
Phy. A wtedy olbrzym rzekł: Tu coś pachnie ludzką krwią!
Fe, już śmierdzi!
WOYZECK
zrywa się
Do diabła, czego chcecie? Co was to obchodzi? Co się
gapicie? Na bok --- albo kogoś diabli wezmą. Myślicie, że
zabiłem kogo? Mordercą jestem? Co się gapicie? Gapcie
się na siebie! Z drogi!
Wybiega.
NAD STAWEM
WOYZECK
sam
Nóż? Gdzie nóż? Tu go zostawiłem. --- On mnie zdradzi!
Bliżej, jeszcze bliżej! --- Co to za miejsce? Słyszę coś. Tu
coś się rusza, cicho! --- Tu niedaleko. Maryś! Maryś! Cisza.
Dokoła cisza. Coś taka blada? Cóż to za czerwony sznur
masz na szyi? U kogo wysłużyłaś sobie ten czerwony naszyjnik, jak i kolczyki swym grzechem? Czarna byłaś od
tego, czarna! Wybieliłem cię? Czemu tak dziwnie zwisają
ci czarne włosy --- !? --- Nie plotłaś dziś warkoczy?... ---
Nóż, nóż! Jest? Tak. biegnie do wody Tak! Tu na dno!
rzuca nóż w głąb Wpadł w ciemną wodę jak kamień. ---
Nóż, on leży za blisko, znajdą go, gdy się będą kąpać.
wchodzi do stawu i rzuca daleko Nie mogą go znaleźć, ale
latem, jak będą szukać muszli na dnie? Ba, zardzewieje,
któż rozpozna. Trzeba go było złamać! Ale muszę się
obmyć. Jestem we krwi. Tu plama --- i tu także.
Nadchodzą ludzie.
PIERWSZY
Stój!
DRUGI
Słyszysz? Tam!
PIERWSZY
Jezu, to był głos!
DRUGI
To woda w stawie. Woda woła. Już dawno nikt nie utopił
się. Chodź! --- Niedobrze tego słuchać.
PIERWSZY
Stękłostękło --- dziś popr. forma: stęknęło. --- jakby człowiek umierał.
DRUGI
Straszno! Parno, a mgła szara. Chrząszcze bzykają jak
pęknięte dzwony! Uciekajmy!
PIERWSZY
Nie, za głośno, za wyraźnie! Chodźmy! Chodźmy!Nie, za głośno, za wyraźnie! Chodźmy! Chodźmy! --- po tej kwestii w źródle następuje jeszcze scena ,,Paralipomena do «Woyzecka»", pokazująca spotkanie Woyzecka z synkiem, którym opiekuje się nadal Obłąkany Karol, oraz rozmowę dzieci, które idą obejrzeć trupa Marii na miejscu zbrodni.