Büchner, Georg Woyzeck Liebert, Jerzy Kowalska, Dorota Kowalska, Anna Choromańska, Paulina Fundacja Nowoczesna Polska Romantyzm Dramat Tragedia Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Wydano z finansowym wsparciem Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej. Eine Publikation im Rahmen des Projektes Wolne Lektury. Herausgegeben mit finanzieller Unterstützung der Stiftung für deutsch-polnische Zusammenarbeit. http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/woyzeck Georg Büchner, Utwory zebrane, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1956. Domena publiczna - Jerzy Liebert zm. 1931 2002 xml text text 2015-03-03 pol http://wolnelektury.pl/media/book/pdf/woyzeck.pdf ISBN-978-83-288-0116-5 ISBN application/pdf https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/woyzeck.html ISBN-978-83-288-1188-1 ISBN text/html http://wolnelektury.pl/media/book/txt/woyzeck.txt ISBN-978-83-288-2143-9 ISBN text/plain http://wolnelektury.pl/media/book/epub/woyzeck.epub ISBN-978-83-288-3112-4 ISBN application/epub+zip http://wolnelektury.pl/media/book/mobi/woyzeck.mobi ISBN-978-83-288-4198-7 ISBN application/x-mobipocket-ebook Dramat https://redakcja.wolnelektury.pl/media/cover/use/7315.jpg Renaissancekopf, Aleksiej Jawleński (1864-1941), domena publiczna http://redakcja.wolnelektury.pl/cover/image/7315/ Kapitan twierdzi, że miarą wartości człowieka jest cnota, a Doktor obserwuje wzburzenie Woyzecka z chłodną fascynacją badacza. Mimo pilnego pełnienia służby u obu tych panów Franz Woyzeck nie ma dość pieniędzy, by ożenić się z matką swojego dziecka. Maria, pozostawiona sama sobie, przeżywa zauroczenie postawnym Tamburmajorem... Nie mogąc dosięgnąć swoich ciemiężycieli, Woyzeck wyładowuje frustrację na słabszej, zależnej od siebie istocie. Georg Büchner umarł w wieku zaledwie 23 lat, osiągnąwszy tytuł doktora i stanowisko wykładowcy anatomii na uniwersytecie w Zurychu. Dramat zainspirowany doniesieniami z procesu sądowego Woyzecka, tragicznego mordercy, pozostawił niedokończony. Ten zbiór niezupełnie uporządkowanych fragmentów zawiera ogromny ładunek emocji i odsłania stopniowo obraz społeczeństwa pełnego hipokryzji i opresyjnego. Georg Büchner WoyzeckWoyzeck --- dzieło niedokończone, pozostawione przez zmarłego bardzo młodo autora we fragmentach; kolejność scen nie jest pewna; dwa fragmenty zostały pominięte przez tłumacza: scena bójki w karczmie oraz końcowe Paralipomena. Wprowadzono następujące uwspółcześnienia: pisownia łączna / rozdzielna --- ohej > o, hej; nie łatwo > niełatwo; pisownia poszczególnych wyrazów --- zdziera > zdzira; fleksja --- Woyzckowi > Woyzeckowi; bedłków > bedłek; jest napisano > jest napisane; interpunkcja --- Ależ ciemno choć oko wykol! > Ależ ciemno, choć oko wykol!; U kogo wysłużyłaś sobie ten czerwony naszyjnik jak i kolczyki swym grzechem! > U kogo wysłużyłaś sobie ten czerwony naszyjnik, jak i kolczyki swym grzechem? [wykrzyknik zamieniony na pytajnik, zgodnie z niem. oryg.]; Pokaż, co robisz używając podwójnego rozsądku! > Pokaż, co robisz, używając podwójnego rozsądku!; pisownia wielką / małą literą w zdaniu: ...należy do świata uczonych: Jest profesorem na uniwersytecie... > ...należy do świata uczonych: jest profesorem na uniwersytecie...; znów się przegląda > Znów się przegląda. [didaskalia między dwoma wypowiedziami]; poprawiono błędy źródła --- pogwiżdże > pogwiżdżę, wbije > wbiję, socjete > socjetę (być może te formy miały charakteryzować sposób mówienia postaci, poprawiono jako wątpliwe); Zamieniono kolejność zgodnie z oryg. niem.: WOYZECK [Zamierza się na nią.] Dziewka! > WOYZECK Dziewka! [Zamierza się na nią.]; usunięto nagłówek kwestii TAMBURMAJOR sprzed słów "Jak ja ci pogwiżdżę, to się juchą zalejesz!", ponieważ to kontynuacja wypowiedzi tej samej postaci; zmieniono nagłówek Wywoływacz > Właściciel budy w kwestii "(prezentując konia) Pokaż, co umiesz! (...)", zgodnie z wersją niem. OSOBY Woyzeck Maria Kapitan Doktor Tamburmajortamburmajor (daw.) --- dowódca orkiestry wojskowej lub doboszów. Podoficer Andrzej Małgorzata Właściciel budy WywoływaczWywoływacz --- niem.: Marktschreier: kramarz; naganiacz; szalbierz. Starzec z katarynkąStarzec z katarynką --- w tekście sztuki: Stary Człowiek. Żyd GospodarzGospodarz --- w tekście sztuki: Karczmarz. Pierwszy rzemieślnikpierwszy rzemieślnik, drugi rzemieślnik --- w tekście sztuki: Pierwszy i Drugi Czeladnik. Drugi rzemieślnik Kasia Obłąkany KarolObłąkany Karol --- w tekście sztuki: Obłąkany. BabciaBabcia --- w tekście sztuki Babka lub Babcia. Pierwsze, drugie, trzecie dziecko Pierwsza, druga, trzecia osoba Komisarz policjiKomisarz policji --- w nieprzetłumaczonym fragmencie (Paralipomena): Policjant. Żołnierze, studenci, chłopcy, dziewczęta, dzieci, tłum. U KAPITANA Kapitan na krześle, Woyzeck goli go. KAPITAN Powoli, Woyzeck, powoli; jedno po drugim! Zawrotu głowy dostanę! Cóż to ja z czasem pocznę, gdy się dziś Woyzeck o dziesięć minut prędzej uwinie? Woyzeck! Niech no on pomyśli, jeszcze trzydzieści pięknych lat ma przed sobą! Trzydzieści lat! To jak obszył trzysta sześćdziesiąt miesięcy, a co dopiero dni, godzin, minut! Cóż to on myśli począć z taką kupą czasu? Niech on go sobie podzieli! WOYZECK Rozkaz, panie kapitanie! KAPITAN Zaczynam się na dobre bać o świat, kiedy pomyślę o wieczności. To orka, Woyzeck, to ci dopiero orka! Wiecznie --- to wiecznie, wiecznie. To on rozumie; no, ale czasem nie jest znowu takie wieczne i wtenczas jedna chwila, tak, tylko chwilka. --- Czas, MelancholiaWoyzeck, dreszcz mnie bierze, gdy pomyślę, że świat w jedną dobę sam siebie obiega. Co za marnotrawstwo czasu! --- do czego to zmierza? --- Woyzeck, już nie mogę patrzeć na żadne koło młyńskie, bo się mnie melancholia czepia! WOYZECK Tak jest, panie kapitanie! KAPITAN Woyzeck, czemuż to on zawsze taki zagoniony? Dobry człowiek tak nie wygląda, dobry człowiek, który ma czyste sumienie... Woyzeck, niech no on coś powie. Pogoda dzisiaj jaka? WOYZECK Parszywa, panie kapitanie, parszywa. Wietrzysko! KAPITAN Czuję to, coś się szasta po dworze, taki wiatr to coś jak mysz. szczwano Miarkuję, że to pewnie coś z północo-południa? WOYZECK Tak jest, panie kapitanie! KAPITAN Ha! ha! ha! Z północo-południa! Ha! ha! ha! On jest głupi, potwornie głupi. wzruszony ObyczajeWoyzeck, on jest dobry człowiek, ale patetycznie on nie ma moralności! Moralność to znaczy, jak się jest moralnym, czy on to rozumie? Moralność --- dobre słowo. On ma dziecko bez błogosławieństwa kościoła, jak mówi nasz wielebny kapelan, ,,bez błogosławieństwa kościoła" --- wyrażenie nie moje. WOYZECK Panie kapitanie. Dobry Bóg nie będzie pytał biednego pędraka, czy wymówiono amen przed jego zrobieniem. Pan mówi: ,,Dopuśćcie maluczkich do mnie!" KAPITAN Co on gada? Cóż to za dzika odpowiedź? Woyzeck, on mnie tą odpowiedzią zupełnie zbił z pantałyku! Gdy mówię on, to jego mam na myśli, jego... WOYZECK BiedaMy biedny naród. Widzi pan, panie kapitanie, grosz! grosz! Jak kto nie ma pieniędzy! --- Niech no taki popróbuje w świecie radzić sobie na moralny sposób! A przecież ma się także ciało i krew! Ale naszemu bratunaszemu bratu --- niem. unsereins: ludzie tacy jak my, naszego pokroju; ktoś taki jak ja. źle będzie na tym i na tamtym świecie! Myślę, że gdybyśmy się nawet do nieba dostali, to by nas i tam zapędzono do robienia grzmotów. KAPITAN Woyzeck! on nie ma cnoty, on nie jest cnotliwy człowiek! Ciało i krew? Gdy leżę w oknie --- a deszczyk dopiero co przeszedł --- i przyglądam się białym pończoszkom, jak skaczą po ulicy --- tam do diaska! Woyzeck, wtenczas na miłość mi się zbiera! Ja także mam ciało i krew. Ale cnota, Woyzeck, cnota! Bo inaczej, cóż z tym czasem zrobić? --- mówię sobie zawsze --- cnotliwy z ciebie człowiek, wzruszony dobry człowiek, dobry człowiek! WOYZECK Cnota, Pozycja społecznaTak, panie kapitanie, cnota --- ale gdzie mi tam do tego. Widzi pan, my prosty naród --- nie mamy cnoty; naszemu bratu zostaje tylko naturanaszemu bratu zostaje tylko natura --- niem. es kommt nur so die Natur: to bierze się tylko tak z natury.. Ale gdybym ja był panem i miał kapelusz i zegarek, i monokl, i umiał ładnie gadać, wtedy bym już na pewno był cnotliwy. Już tam musi być coś ładnego w tej cnocie, panie kapitanie, ale ja jestem biedny człowiek. KAPITAN Cóż, Woyzeck, on jest dobry człowiek, dobry człowiek. Ale on za dużo myśli, a to zżera człowieka; on jest zawsze taki rozdrażniony. --- Zmęczył mnie ten dyskurs. Woyzeck, niech on sobie idzie, a niech tak nie pędzi; niech idzie powoli, powolutku ulicą. WOLNA OKOLICAwolna okolica (niem. Freies Feld) --- otwarta przestrzeń; dalej to samo wyrażenie jest tłumaczone jako otwarte pole.. MIASTO W ODDALI Woyzeck i Andrzej wycinają pręty w zaroślach. Andrzej gwiżdże. WOYZECK To miejsce jest przeklęte. Patrz, widzisz ten jasny pas na trawie, gdzie rośnie tyle bedłekbedłka (daw.) --- grzyb nieszlachetny, niejadalny albo gorszego gatunku; w oryg. niem. Schwamm, tu: grzyb (dziś częściej: gąbka).? Tam wieczorami toczy się głowa ludzka. Raz podniósł ją jeden, myślał --- jeż. A w trzy dni i trzy noce leżał już na wiórach. (cicho) Andrzej! To byli farmazonifarmazoni (niem. Freimaurer, fr. franc-maçons) --- masoni, wolnomularze., ja wiem. Farmazoni! ANDRZEJ śpiewa Jadły trawkę dwa zające,/ Trawkę na zielonej łące... WOYZECK Cicho! Andrzej, słyszysz? Słyszysz? Coś idzie! ANDRZEJ Zjadły trawkę świeżą z łąki,/ Trawkę całą po korzonki! WOYZECK SzaleniecIdzie coś za mną, pode mną. tupie o ziemię Wszędzie pusto, słyszysz? Pod nami pusto! Farmazoni! ANDRZEJ Boję się. WOYZECK Cicho, że aż dziwno. Dech zapiera. Andrzej! ANDRZEJ Czego? WOYZECK Gadaj coś! wodzi ogłupiałym wzrokiem po okolicy Andrzej, jak jasno! Łuna nad miastem! Ogień bucha z ziemi pod niebiosa, a z góry jakby ryk puzonów... Jak się przybliża! Uciekajmy! Nie oglądaj się! Ciągnie go w krzaki. ANDRZEJ po chwili Woyzeck, słyszysz jeszcze? WOYZECK Cicho, znowu wszędzie cicho, jakby świat zamarł. ANDRZEJ Słyszysz? Bębnią na apel. Musimy iść! MIASTO Maria z dzieckiem w oknie, Małgorzata. Ulicą przeciąga capstrzykcapstrzyk --- tu: przemarsz formacji wojskowej z orkiestrą przez miasto wieczorem w przeddzień uroczystości.. Tamburmajor na przedzie. MARIA kołysząc na ręku dziecko No, mały! Tra ta ta! Tra ta ta! Słyszysz? Nadchodzą! MAŁGORZATA Co za chłop! Jak dąb! MARIA Trzyma się jak król! Tamburmajor salutuje. MAŁGORZATA Cóż za czułe spojrzenie, pani sąsiadko! Nie wiedziałam, że umiecie tak patrzeć. MARIA śpiewa Żołnierze to chłopcy na schwał ---/ Żołnierze, żołnierze --- MAŁGORZATA Wasze oczy błyszczą jeszcze. MARIA A choćby! Co wam do tego? Zanieście swoje ślepia do Żyda, niech wam je wypucuje, może też jeszcze będą błyszczeć i znajdzie się kto, co da za nie dwa świecące guziki. MAŁGORZATA Co, co? Ty panno z dzieckiem! Ja jestem uczciwa osoba, ale ty, każdy cię zna! Siedem par skórzanych portek potrafisz prześwidrować ślepiami. MARIA Zdzira! zatrzaskuje okno Chodź, mój mały! Czego się ci ludzie czepiają! Bękart biedny z ciebie, a cieszysz matkę nieślubną mordką! Aaa! śpiewa Dziewczyno, jakiż teraz twój los?/ Dziecko masz, ale męża ci brak./ Tak czy owak, tak czy siak!/ Nocką śpiewam sobie tak ---/ Baju, baju, mój maleńki, o, hej!/ Nie pomoże mi żaden człek, nie! Janku, zakładaj siwków sześć,/ Daj im coś pić, daj im coś jeść ---/ Siwki owsa nie chcą żreć,/ Siwki wody nie chcą pić./ Szczere wino, zimne wino musi być! O, hej!/ Dla nich wino zimne musi być! Ktoś puka w okno. MARIA Kto tam? Czy to ty, Franek? Chodź do środka. WOYZECK Nie mogę. Muszę na apel! MARIA Naciąłeś prętów dla kapitana? WOYZECK Tak, Maryś. Ach... MARIA Co ci, Franek? Wyglądasz jakoś nieswój? WOYZECK tajemniczo Maryś, było znów coś, dużo... Czyż nie jest napisane: ,,I patrz --- oto wyszedł dym od ziemi jakoby z pieca..."oto wyszedł dym od ziemi jakoby z pieca --- cytat z Apokalipsy św. Jana (Ap 9,2), w Biblii Gdańskiej ten werset brzmi: I otworzyła studnię przepaści; i wystąpił dym z onej studni, jakoby dym pieca wielkiego, i zaćmiło się słońce i powietrze od dymu onej studni. MARIA Franek! WOYZECK Szło za mną aż do miasta. Coś, czego nie można pojąć, coś, co nam rozum odbiera. Co to może być? MARIA Franek! WOYZECK Muszę iść. Dziś wieczorem na kiermasz! Uciułałem jeszcze trochę grosza! Odchodzi. MARIA Co za człowiek! Taki zamyślony! Nie popatrzył nawet na dziecko. Jeszcze mu się rozum pokręci od tego myślenia! Coś tak ścichł, syneczku? Boisz się? Ależ ciemno, choć oko wykol! A zawsze przecie widno, jakby latarnia świeciła. Nie wytrzymam już, dreszcz mnie chwyta. Odchodzi. ŚWIATŁA, BUDY, LUDZIE Stary człowiek śpiewa, Dziecko tańczy przy dźwiękach katarynki. STARY CZŁOWIEK śpiewa Nic stałego, nic trwałego na tym wielkim świecie,/ Każdy umrze prędzej, później --- wszyscy o tym wiecie!/ Hopsasa! Hopsasa! WOYZECK Hej, Maryś, hopsasa! --- Biedny starzec, biedne dziecko! Smutek i wesele! MARIA Franek, jak błazny mają rozum, to my chyba też błazny. --- Śmieszny świat! Piękny świat! Oboje idą do Wywoływacza. WYWOŁYWACZ przed jedną z bud, jego żona w spodniach, małpa w kostiumie. Panowie i panie! Tu można oglądać stworzenie, jakim jej Pan Bóg zrobił. Nic, to fraszka! Proszę, co może sztuka! Oto małpa. Chodzi prościuteńko, ma surdut i spodnie. Nosi pałasz u boku! To żołnierz! Najniższy gatunek rodzaju ludzkiego. Michałek, ukłoń się! Ładnie, tak! Niczym baron! Daj buzi. Tak! trąbi Muzykalne stworzenie! Panowie i panie! Tu można oglądać astronomicznego konia i kanarki. Faworyci wszystkich koronowanych głów Europy. Powiedzą wam wszystko, jaki wiek, ilość dzieci, co za choroba! Rozpoczynamy widowisko! Za chwilę początek początku! WOYZECK Chciałabyś tam? MARIA A jakże, mogę! Chłop z frędzląfrędzla (niem.: Quaste) --- tu: ogon; chłop z ogonem to małpa w ludzkim ubraniu., a baba w portkach! To musi być ciekawe. Wchodzą. TAMBURMAJOR Stój! Widzisz! Ale kobita! PODOFICER Diabli nadali! Na rozpłodek pułków kirasjerówkirasjer --- żołnierz jazdy ciężkiej; nazwa związana z wyrazem kirys, oznaczającym zbroję osłaniającą tułów.! TAMBURMAJOR I do hodowli tamburmajorów! PODOFICER Jak głowę nosi! A krucze włosy jakby ją ciężarem na bok ciągnęły! Ależ oczy --- TAMBURMAJOR Jakbyś do komina spojrzał albo do studni. Jazda za nią! WNĘTRZE JASNO OŚWIETLONEJ BUDY MARIA Co za światło! WOYZECK Tak, Maryś: czarne koty, ogniste ślipia! Ha! Ależ wieczór! WŁAŚCICIEL BUDY prezentując konia Pokaż, co umiesz! Pokaż swój bydlęcy rozsądek! Zawstydź ludzką socjetę! Szanowni państwo, oto koń, posiada cztery kopyta, jeden ogon, należy do świata uczonych: jest profesorem na uniwersytecie, a studenci uczą się u niego jazdy konnej i fechtunkufechtunek --- w oryg. niem.: schlagen: bić, uderzyć, powalić.! Posiada zwykły rozum i podwójny rozsądek! Pokaż, co robisz, używając podwójnego rozsądku! Powiedz, czy wśród szanownej tu socjety dostrzegasz jakiego osła? Koń potrząsa łbem. Proszę, oto podwójny rozsądek! To nie jakieś głupie bydlę, to osoba, człowiek, człowiek-zwierzę --- a jednak bydlę, bestia. Koń zachowuje się nieprzyzwoicie. Tak, zawstydź socjetę. Szanowni państwo widzą --- bydlę jest jeszcze naturą, niedoskonałą naturą! Uczyć się od niego! Trzeba zapytać lekarza, to przecież bardzo szkodliwe! To znaczy: człowieku, bądź naturalny! Stworzonyś z prochu, popiołu, błota. Chcesz być coś więcej niż proch, popiół, błoto? --- Proszę, co za rozum! Umie liczyć, ale nie na palcach. Dlaczego? Nie umie się wyrazić, wytłumaczyć, jest odmienionym człowiekiem. Powiedz szanownej publiczności, która godzina! Czy ktoś spośród szanownych państwa posiada zegarek? PODOFICER wspaniałomyślnie i powoliwspaniałomyślnie i powoli --- niem. grossartig und gemessen: uroczyście i z godnością. wyciąga zegarek z kieszeni Proszę. MARIA To muszę zobaczyć! Wspina się na ławkę, Podoficer pomaga jej. TAMBURMAJOR Ale baba! IZBA MARII MARIA siedzi, dziecko ma na podołku, a w ręku trzyma kawałek lusterka. Ktoś mu kazał i musiał iść przegląda się. Ale też świecą te kamyczki! Co to za jedne być mogą? Co on gadał? --- Śpij, maluśki, zamknij ślipka mocno! Dziecko zakrywa oczy rączkami. Jeszcze mocniej! Leż tak cichutko! Bo cię coś weźmie... śpiewa Dzieweczko, dzieweczko,/ Zawrzyj okieneczko,/ Idzie z lasu Cygan,/ Porwie cię na wygon. Znów się przegląda. To z pewnością złoto! Jak mi z tym będzie w tańcu do twarzy! Biedakowi zostaje tylko kącik w świecie i kawałek lusterka, a przecież moje usta tak samo czerwone jak tych wielkich dam, co mają lustra od góry do dołu i ślicznych panów, co je po rączkach całują. Ale ja jestem tylko biedna sobie dziewczyna. Dziecko podnosi się. Cicho, mały, zamknij ślipka! Śpij, aniołku! miga lusterkiem Jak to biega po ścianie! --- Zamknij oczka --- bo jak ci do nich wpadnie, to oślepniesz! WOYZECK wchodzi do izby za jej plecami; Maria zrywa się, zasłaniając uszy dłońmi. Co tam masz? MARIA Nic. WOYZECK Coś ci przecież błyska pod palcami. MARIA Kolczyki --- znalazłam. WOYZECK Ja jeszcze nic takiego nie znalazłem! Dwa na raz. MARIA Czym ci dziewkaCzym ci dziewka --- czy uważasz mnie za dziewczynę lekkich obyczajów.? WOYZECK No, dobrze już, Maryś. Jak ten mały śpi. Popraw mu rączkę. Stołek go uwiera. Pot kroplisty wystąpił mu na czoło... Wszystko pracuje na tym świecie, nawet we śnie! Ach, my, biedaki!... Masz tu jeszcze pieniądze, Maryś, żołd i to, com dostał od kapitana. MARIA Bóg ci zapłać, Franku. WOYZECK Muszę iść. Do wieczora, Maryś! Bądź zdrowa! MARIA sama, po chwili A przecież zły ze mnie człowiek. Dźgnęłabym się. --- Ach! Co za świat! Wszystko w końcu diabli wezmą --- chłopa i babę. GABINET DOKTORA Woyzeck, Doktor. DOKTOR Czegóż to ja dożyłem, Woyzeck? I to się nazywa honorowy człowiek? Aj! Aj! Aj! WOYZECK Co takiego, panie doktor? DOKTOR Już ja widziałem, Woyzeck! On szczał na ulicy, szczał na ścianę jak pies! To za to mu daję trzy grosze na dzień i wikt, Woyzeck? To źle! Świat staje się zły, bardzo zły! WOYZECK Natura, Wolność, CiałoCo robić, panie doktor, jak kogo natura przyprze! DOKTOR Natura przyprze, natura przyprze! Natura! Czyż nie dowiodłem, że musculus constrictor vesicae musculus constrictor vesicae (łac.) --- zwieracz pęcherza. podlega woli? Natura! Woyzeck! Człowiek jest wolny! W człowieku indywidualność dojrzewa do wolności! Moczu nie móc utrzymać! (potrząsa głową, zakłada ręce w tył i przechadza się tam i z powrotem) Czy on już zjadł swój groch, Woyzeck? Tylko groch, tylko strączkowe owoce, do kroćset, niech on sobie zapamięta! Będzie przewrót w nauce --- rozbiję ją w puch. Mocznik 0,10, salmiaksalmiak a. chlorek amonu --- substancja używana jako składnik leków na kaszel, szamponów i konserwant., hyperoxydhyperoxyd --- nadtlenek. --- Woyzeck, czy on mógłby się teraz wyszczać? Niech no on tam wejdzie i spróbuje! WOYZECK Nie mogę, panie doktor. DOKTOR przesadnie Ale na ścianę szczać! Lekarz, NaukaMam na piśmie, umowa jak wół! --- Widziałem, widziałem na własne oczy --- wytknąłem właśnie nos przez okno, aby promienie słoneczne mogły wpadać do dziurek i abym mógł obserwować proces kichania. Idzie wprost na niego. Nie, ja się nie gniewam, gniew zdrowiu szkodzi, gniew to nie naukowa rzecz. Jestem spokojny, zupełnie spokojny, mój puls ma swoje normalne 60 i wszystko to mówię mu z najzimniejszą krwią. Też coś, któż by się to na człowieka gniewał, na człowieka! Gdyby to był przynajmniej jakiś odmieniec, który mi zdycha! Ale, Woyzeck, on przecież nie powinien był szczać na ścianę! WOYZECK Widzi pan, panie doktor, czasem to się może mieć taki charakter, taką budowę. --- Ale z naturą to inna rzecz, widzi pan, z naturą strzela palcami to jest coś takiego, jak by to powiedzieć, na ten przykład... DOKTOR Woyzeck, on znowu zaczyna filozofować. WOYZECK poufale Panie doktor, widział pan już coś z podwójnej natury? Gdy słońce stało wysoko i było tak, jakby świat palił się w ogniu, przemówił do mnie jakiś głos straszny. DOKTOR Woyzeck, on ma zwykłą aberratioaberratio (łac.) --- zboczenie, zaburzenie.. WOYZECK kładąc palce na nosie Bedłki, w tym cała rzecz! Czy pan widział kiedy, jak na ziemi rosną bedłki i układają się figury, w tym coś jest, tak --- gdyby to mógł ktoś odczytać! DOKTOR Woyzeck, on ma dobrą idée fixeidée fixe (fr.) --- natrętna myśl., cenną aberratio mentalis partialisaberratio mentalis partialis (łac.) --- częściowe zaburzenie umysłowe., drugą species! Bardzo pięknie rozwinięte! Woyzeck, on dostanie podwyżkę! Druga species --- idée fixe przy stanie na ogół normalnym! Czy on robi wszystko jak zawsze? Goli swego kapitana? WOYZECK Tak jest! DOKTOR Je groch? WOYZECK Dokumentnie, panie doktor! Pieniądze za strawnestrawne (daw.) --- pieniądze przeznaczone na koszty utrzymania. dostaje kobieta. DOKTOR I pełni służbę? WOYZECK Tak jest! DOKTOR Bardzo z niego interesujący okaz! On otrzyma jeszcze dodatek na tydzień, Woyzeck, niech on się tylko dzielnie trzyma. Niech pokaże puls. Dobrze. IZBA MARII Maria, Tamburmajor. TAMBURMAJOR Maryśka. Flirt, ZmysłyMARIA patrząc na niego znacząco Idź no kawałek! --- Ale bo też pierś jak u byka. Broda jak u lwa. Takiego niełatwo znaleźć. Mogę się pysznić przed wszystkimi babami! TAMBURMAJOR A co dopiero w niedzielę, jak włożę wielki pióropusz i białe rękawice! Do stu piorunów! Książę mówi zawsze --- człowieku, kawał draba z niego! MARIA drwiąco Ho, ho, ho! staje naprzeciwko niego Chłop na schwał! TAMBURMAJOR A z ciebie baba jak mur. Do licha! Może byśmy tak założyli hodowlę tamburmajorów, co? Obejmuje ją. MARIA Puszczaj! TAMBURMAJOR Ty bestio! MARIA gwałtownie Ręce przy sobie! TAMBURMAJOR Diabeł ci z oczu patrzy. MARIA Niech będzie. Wszystko jedno! ULICA Kapitan, Doktor. KAPITAN idzie ulicą zadyszany, zatrzymuje się; sapie, rozgląda się. Nie pędź pan tak, panie doktorze! Nie wiosłuj tak laską. Za śmiercią gonisz? Dobry człowiek, co ma czyste sumienie, nie chodzi tak prędko. Dobry człowiek --- chwyta Doktora za surdut pozwól, że uratuję jedno życie ludzkie. DOKTOR Pilno mi, pilno! KAPITAN Doktorze, jest mi tak smutno, jakaś melancholia mnie ogarnia i wciąż chce mi się płakać, kiedy widzę mój mundur wiszący na ścianie. DOKTOR A pan sam? Hm! nabrzmiała, tłusta, gruba szyja, apoplektyczna kompleksja! Lekarz, NaukaTak, panie kapitanie, może pan dostać apopleksji cerebricerebri (łac.) --- mózgu.. Możliwe jednak, że tylko po jednej stronie, tak jest, może pana sparaliżować tylko z jednego boku, a w najlepszym wypadku może pan mieć paraliż mózgu i czeka pana tylko wegetacja. Tak! Oto w przybliżeniu widoki pańskie na najbliższe cztery tygodnie! Poza tym mogę pana zapewnić, że dostarczy pan jednego z bardziej interesujących wypadków; jeśli Bóg pozwoli, że język pański będzie tylko częściowo obezwładniony, wówczas dokonamy nieśmiertelnego eksperymentu. KAPITAN Doktorze! Nie strasz pan! Ludzie już umierali z przestrachu, samego tylko przestrachu. Widzę już ludzi z cytrynamiWidzę już ludzi z cytrynami w rękach --- w niemieckiej kulturze cytryna może symbolizować krytykę. w rękach, ale wszyscy powiedzą --- to był dobry człowiek, dobry człowiek. Tak, panie Gwóźdźdotrumny. DOKTOR podsuwa mu kapelusz. Co to jest, panie kapitanie? To jest pusty łeb, czcigodny panie Wiechciuodmusztry! KAPITAN wypychając pięścią połę surduta, imituje kukłę. A co to jest, doktorze? Bałwan. Ha, ha, ha! zacny panie Gwóźdźdotrumny! No, ale bez obrazy! Ja jestem dobry człowiek, lecz jak zechcę, to też potrafię! Powiadam panu, doktorze, jak zechcę... Przechodzi Woyzeck i chce ich wyminąć. Hej, Woyzeck. Cóż on tak pędzi mimo nas? Niech no on przystanie, Woyzeck. On lata po świecie niczym otwarta brzytwa, można się naciąć na niego! Biegnie, jakby miał do golenia cały pułk kastratów i czekała go szubienica za jedno choćby zacięcie. Ale co do długich bród --- cóż to ja chciałem powiedzieć, Woyzeck --- długie brody... DOKTOR Długie włosy na brodzie. Już Pliniusz mówi o tym --- trzeba żołnierzy od tego odzwyczajać. KAPITAN mówi dalej PlotkaHa, długie brody! Cóż on na to, Woyzeck? Czy nie znalazł on przypadkiem włosa z brody w swoim talerzu? Ha, ha, ha! On mnie przecież rozumie? Ludzki włos! Z brody jakiegoś sapera --- albo podoficera --- albo jakiegoś tamburmajora... Hę, Woyzeck? Ale on ma porządną kobietę, co? Nie tak jak inni. WOYZECK Tak jest! Co pan chce powiedzieć, panie kapitanie?! KAPITAN Jaką minę robi ten huncwot! Może tam i nie w zupie, ale jak się pośpieszy i za róg skoczy --- to znajdzie jaki tam na czyichś ustach --- niby włos! Na ustach, Woyzeck. --- Och! I ja kiedyś wiedziałem, co to miłość! Woyzeck, cóż on tak zbladł jak kreda! WOYZECK Panie kapitanie, biedny ze mnie człowiek. Nic poza tym nie mam na świecie! Panie kapitanie, jeśli pan żarty sobie stroi... KAPITAN Żarty? Ja? Niechże cię! Żarty? Durniu... DOKTOR Puls, Woyzeck! Mały, ostry, urywany... WOYZECK Panie kapitanie! Czasem ziemia jest komuś gorąca jak piekło --- mróz, mróz --- załóżmy się, że w piekle jest mróz... To niemożliwe! Ludzie, ludzie! To niemożliwe! KAPITAN Ośle, cóż to, czy on chce się zastrzelić? Gotów mnie jeszcze przebić wzrokiem! Ja chcę dobrze dla niego, bo on jest dobry człowiek. Woyzeck dobry człowiek! DOKTOR Muskuły twarzy stężałe, napięte, chwilami drgające. Podniecony, wzburzony. WOYZECK Idę --- wszystko możliwe! Człowiek --- wszystko możliwe! Ładna pogoda, panie kapitanie. Niech pan spojrzy, ładne, mocne, szare niebo; miałoby się gdzie wbić kołek i obwiesić na nim. Przynajmniej wiedziałby człowiek, czego się trzyma! Tak i znowu ,,tak" --- i ,,nie". ,,Tak" czy ,,nie", panie kapitanie? Czy ,,nie" ponosi winę za ,,tak", czy ,,tak" za ,,nie"? Zastanowię się nad tym. Odchodzi dużymi krokami, najpierw powoli, potem coraz szybciej. DOKTOR pędzi za nim Fenomen! Woyzeck, podwyżka! KAPITAN Zupełnie mi się przez tych ludzi w głowie mąci! Jakże biegnie! Ta długa tyka wyrywawyrywać (tu daw. pot.) --- pędzić, biec. jak cień pająkawyrywa jak cień pająka --- niem. greift aus, als laeuft der Schatten von einem Spinnbein: pędzi jak przemykający cień pajęczej nogi.. A krótki kuśtyka. Wysoki jest jak błyskawica, a mały niczym grzmot. Ha, ha! groteska, groteska. IZBA MARII Woyzeck, Maria. WOYZECK wpatruje się w Marię i potrząsa głową Hm! Nic nie widzę, nic nie widzę. O, to by było widać, to by można rękami namacać! MARIA zastraszona Co ci to, Franku? Zbzikowałeś! WOYZECK Grzech, tak opuchły i wzdęty --- to musiałoby tak śmierdzieć, że wszystkie aniołki wykurzyłoby do nieba! Ale ty, Maryś, masz czerwone wargi! czerwone wargi i żadnego wrzodu na nich? Jesteś piękna --- jak grzech. Ale czy to grzech śmiertelny może być piękny? MARIA Franek, bredzisz! WOYZECK Czort! Tu on stał? Tak? tak? MARIA Ano, że dzień długi, a świat wiekowy, z pewnością niejeden stał na tym miejscu. WOYZECK Widziałem go! MARIA Można dużo widzieć, gdy się ma dwoje oczu, a ślepym się nie jest i słońce świeci. WOYZECK Dziewka! Zamierza się na nią. MARIA PrzemocWara! Raczej nożem dźgnij, ale ręki nie podnoś! Własny ojciec się nie ważył, jak mi dziesięć lat było i jakem na niego spojrzała. WOYZECK ZazdrośćMaryśka! --- Nie, to by było widać! Człowiek jest otchłanią; w głowie się kręci, gdy się spojrzy... Oby tak było! Chodzi jak sama niewinność. No, cnoto, masz znamię na sobie. Wiem to? wiem to? Kto to wie? Odchodzi. KORDEGARDA Woyzeck, Andrzej. ANDRZEJ śpiewa A u naszej gospodyni dziewka co się zowie./ Dzień i noc, dzień i noc/ Siaduje w ogrodzie. WOYZECK Andrzej! ANDRZEJ No? WOYZECK Ładna pogoda! ANDRZEJ Świąteczny czas!Świąteczny czas! --- niem. Sonntagswetter: niedzielna pogoda. Muzyka za miastem. Dziewczęta tam już dawno poszły... Tańce... z chłopaków aż się kurzy, w to mi graj! WOYZECK niespokojnie Tańce, Andrzeju? Oni tańczą? ANDRZEJ Od proga do stoga. WOYZECK Tańczą, tańczą... ANDRZEJ A niech tam. śpiewa W ogrodzie siaduje,/ Do żołnierzy zęby szczerzy ---/ Na chłopców czatuje. WOYZECK Andrzej, nie mam spokoju. ANDRZEJ Wariat! WOYZECK Muszę iść! Wszystko mi się kręci w oczach. Tańce. Będzie jej gorąco! Psiamać! Andrzej! ANDRZEJ O co chodzi? WOYZECK Muszę iść, muszę zobaczyć. ANDRZEJ Ty niespokojny duchu! Względem dziewki? WOYZECK Idę, idę! Tu mi za gorąco. KARCZMA Okna pootwierane. Tańce. Przed karczmą ławki. Chłopcy. PIERWSZY CZELADNIK śpiewa Mam na sobie tylko koszulinę cudzą./ Moja dusza nieśmiertelna mocno cuchnie wódą. DRUGI CZELADNIK Niezabudko! Bracie, czy mam ci po przyjaźni dziurę w naturze zrobić? Bracie! Muszę ci dziurę w naturze zrobić, muszę ci wszystkie pchły na ciele powytracać. Bracie! ze mnie też chłop, ty wiesz... PIERWSZY CZELADNIK Moja dusza, moja nieśmiertelna dusza cuchnie mocno wódą! Nawet z pieniędzy robi się gnilgnil (daw.) --- zgnilizna, coś zgniłego.. Niezabudko, jakiż piękny ten świat! Bracie, musiałbym ceber łez wypłakać! Chciałbym, żeby nasze nosy zmieniły się w pełne flaszki, abyśmy mogli sobie nawzajem wlać je w gardziołka! CHŁOPCY śpiewają Raz jechał strzelec z doliny Renu/ Lasem zielonym, konikiem wronym.../ Hop, hop! Z tropu w trop! Hop, hop!/ Dalejże w jary, dalej w dąbrowy,/ Strzeleckie serce radują łowy!/ Hop, hop! Z tropu w trop! Hop, hop! Woyzeck staje przy oknie, zaziera do środka. Maria i Tamburmajor przesuwają się w tańcu obok niego, nie dostrzegając go. WOYZECK On! Ona! Diabli! MARIA mijając go w tańcu Mocniej! Mocniej! WOYZECK bez tchu Mocniej --- mocniej! osuwa się na ławę przed domem, łamie ręceosuwa się na ławę przed domem, łamie ręce --- niem. fährt heftig auf, sinkt zurück, schlägt die Hände ineinander: zrywa się gwałtownie, opada z powrotem na ławę, potrząsa rękami; gesty wyrażające bardziej wzburzenie niż rozpacz. ZazdrośćMocniej! Kręćcie się! Tarzajcie się! Czemuż nie zgasi Bóg słońca! Wszystko tarza się w rozpuście, jedno przez drugie! Chłop i baba, człowiek i bydlę! I robią to w biały dzień, robią prawie na dłoni, jak komary. Dziewka! Dziewka! Gorąca, gorąca! Mocniej! zrywa się gwałtownie Bydlak, jak on ją obłapia! Jej ciało! On ją teraz --- jak ja kiedyś. Pada oszołomiony. PIERWSZY CZELADNIK w izbie, wlazł na stół i prawi Atoli, gdy pielgrzym staje, nachylony nad rzeką czasu, albo też do mądrości bożej się zwraca i pyta --- po co jest człowiek? po co jest człowiek? --- Zaprawdę jednak, drodzy słuchacze, powiadam wam, dobrze jest, jak jest, z czegóż bowiem żyć by mieli chłop, bednarz, szewc, doktor, gdyby Pan Bóg nie stworzył człowieka? Z czegóż żyłby krawiec, gdyby to on nie zaszczepił był ludziom uczucia wstydliwości? Z czegóż żołnierz, gdyby nie wyposażył człowieka w potrzebę zabijania? Dlatego nie upadajcie na duchu, najmilsi, tak! tak! Wszystko jest milusie i rozkosznemilusie i rozkoszne --- niem. lieblich und fein: uroczo i wspaniale. --- ale wszystko, co ziemskie, jest znikome, bo nawet pieniądz obraca się w gnil. Na koniec pozwólcie nam jeszcze, najmilsi słuchacze, wyszczać się krzyżową sztuką, niech zdechnie jakiś Żyd! Wśród ogólnego krzyku Woyzeck ocknął się i ucieka. OTWARTE POLE WOYZECK Kuszenie, SzaleństwoMocniej! Mocniej! Grają skrzypki i piszczałki. --- Mocniej, mocniej! Cicho, muzyka! Ha! co? co mówicie? pochyla się nad ziemią Tak --- głośniej, głośniej! Teraz słyszę. Przebij --- przebij ten wilczy pomiot! Przebij --- przebij --- ten --- wilczy pomiot --- na śmierć. --- Trzeba? --- muszę? --- Słyszę ciągle, coraz mocniej! --- Zabij --- zabij! I wiatr tak mówi --- zabij --- przebij --- na śmierć! IZBA W KOSZARACH Noc. Andrzej i Woyzeck śpią na jednym łóżku. WOYZECK cicho Andrzej! Andrzej mruczy przez sen. Woyzeck potrząsa Andrzejem Andrzej! Andrzej! ANDRZEJ Co się stało? WOYZECK Nie mogę spać! Ledwie oczy przymknę, znów ich widzę i słyszę skrzypce mocniej, coraz mocniej! A potem coś gada w ścianie. Nic nie słyszysz? ANDRZEJ Tak --- niech sobie tańczą! Człowiek zmęczony, niech nas Bóg ma w swej opiece, amen. WOYZECK Wciąż coś gada: przebij! zadźgaj! A przed oczami błyska mi ciągle coś jak nóż! ANDRZEJ Śpij, wariacie! WOYZECK Mocniej! Mocniej! PODWÓRZE U DOKTORA Studenci i Woyzeck na dole. Doktor w okienku poddasza. DOKTOR Moi panowie! Siedzę tu na dachu jak Dawid, który ujrzał BetsabęDawid, który ujrzał Betsabę --- scena z Biblii (2Sm 11,2): Dawid, król Judy (w latach ok. 1010--970 p.n.e.), z dachu swojego pałacu zobaczył kąpiącą się Batszebę (Betsabę), żonę Uriasza, i zapragnął jej. Wysłał więc Uriasza na pewną śmierć w walce, a następnie uczynił Batszebę jedną ze swoich żon. Bóg ukarał za to Dawida śmiercią pierwszego syna z tego związku; drugim synem Batszeby i Dawida był Salomon, następca tronu.; ale ja nie widzę nic poza suszącymi się w ogrodzie culs de Pariscul de Paris (fr.) --- element stroju modny na początku oraz w końcu XVIII w., poduszki podkreślające mocno krągłość pośladków, noszone pod spódnicą. z pensjonatu żeńskiego. Panowie! Doszliśmy do tej ważnej kwestii, dotyczącej stosunku subiektu do obiektu. Gdy weźmiemy jeden z tych obiektów, w którym na tak wysokim stopniu manifestuje się organiczna samoafirmacja boskości, i rozważymy jego stosunek do otoczenia, do ziemi, do kosmosu --- gdy więc, proszę państwa, wyrzucę tego kota przez okno, jak ustosunkuje się owa istota do prawa grawitacji zgodnie z własnym instynktem? Woyzeck! ryczy Woyzeck! WOYZECK złapał kota Panie doktor, on gryzie! DOKTOR Ośle! On złapał bestię tak czule, jakby to była jego rodzona babka! Schodzi na dół. WOYZECK Panie doktor, ja się trzęsę. DOKTOR rozradowany Ha, ha! Dobra nasza, Woyzeck. zaciera ręce, bierze kota Co widzę, moi panowie? Nowy gatunek kociej wszy. Okaz o wiele piękniejszy od dotychczas znanych. wyciąga lupę Panowie, kocia wesz! Kot ucieka. Moi panowie, to zwierzę nie posiada ani odrobiny zmysłu naukowego... Panowie! W zamian za to możecie obejrzeć coś innego. Widzicie tego człowieka! Od kwartału nie jada on nic prócz grochu! Zauważcie, proszę, skutek --- zbadajcie tylko ten nierówny puls, a potem oczy! WOYZECK Panie doktor, całkiem mi ciemno. Siada. DOKTOR Odwagi, Woyzeck! Jeszcze parę dni i wszystko będzie skończone. Badajcie, panowie, dotykajcie! Studenci obmacują Woyzeckowi skronie, puls i piersi. A propos, Woyzeck, niech no on dla panów studentów porusza trochę uszami! Dawno już chciałem pokazać to panom. Dwa muskuły są przy tym czynne. Allonsallons (fr.: chodźmy) --- tu: no dalej; naprzód., zaczynamy! WOYZECK Ach, panie doktor... DOKTOR Bestio, czy może mam ci rozruszać uszy? Chcesz tak zrobić jak kot? A więc, moi panowie --- oto pewnego rodzaju forma przejściowa do osła. Często spotykana również dzięki wychowaniu kobiecemu i mowie rodzimej. Woyzeck! Ile twoja matka z wielkiej czułości powyrywała ci włosów na pożegnanie? Co za rzadzizna! A może to tak dopiero od kilku dni, czy to nie wskutek grochu? Tak, moi panowie, groch, groch! DZIEDZINIEC W KOSZARACH WOYZECK Słyszałeś co? ANDRZEJ Jest, i to z kamratem. WOYZECK Coś mówił. ANDRZEJ Skąd wiesz? Co mam ci gadać? No, śmiał się i powiedział: morowa kobita! Ma ci uda! I... gorąca! WOYZECK całkiem zimno Tak? Powiedział to? Co to mi się śniło dziś w nocy, Andrzej? Czy nie nóż? Co za głupie sny człowieka nachodzą! ANDRZEJ Gdziegdzie --- tu: dokąd idziesz., Woyzeck? WOYZECK Wina przynieść kapitanowi. --- Ach! Andrzej, a przecież ona była jedna jedyna! ANDRZEJ Była? WOYZECK Nic. Adieu! KRAMIKKramik --- w źródle scenę ,,Kramik" poprzedza scena w bójki karczmie, gdzie Woyzeck zostaje pokonany przez Tamburmajora. Woyzeck, Żyd. WOYZECK Ta pukawka jest za droga. ŻYD Nu, kupicie? Nie kupicie? Może co jeszcze? WOYZECK Co kosztuje ten nóż? ŻYD BrońZupełnie porządny! Chcecie się nim poderżnąć? Nu, co jest? Dam go wam tak tanio, jak każdy inny. Będziecie mieli swoją śmierć tanio, ale przecież nie można za darmo. Nu? Żebyście mieli niedrogą śmierć.WOYZECK To może krajać coś więcej jak chleb... ŻYD Dwa grosze. WOYZECK Na! Rzuca pieniądze, bierze nóż; wychodzi. ŻYD Na! Hihi! Jakby to było nic! A to jest przecież piniądz. Psi syn! IZBA MARII OBŁĄKANY leżąc, opowiada sobie bajkę na palcach Ten pan król ma złotą koronę... Jutro przyprowadzę królowej pani jej dziecko... Kiszka mówi: chodź, wątrobianko... MARIA przewraca kartki Biblii Kobieta "upadła", Modlitwa, Sumienie,,...I nie znaleźli fałszu w uściechw uściech --- daw. forma Msc. lm., dziś: w ustach. jego"I nie znaleźli fałszu w uściech jego --- cytat z Biblii, z Księgi Izajasza (Iz 53,9), powtórzony też w Pierwszym Liście św. Piotra (1P 2,22), gdzie odnosi się do Jezusa Chrystusa.... Boże, Boże, nie patrz na mnie! dalej przewraca kartki ,,...I przyprowadzili doktorzy i faryzeusze niewiastę, którą zastano na cudzołóstwie, postawili ją pośrodku... A Jezus powiedział: I ja cię nie potępię. Idź, a nie grzesz więcej."I przyprowadzili doktorzy (...) Idź, a nie grzesz więcej --- scena z Biblii, z Ewangelii wg św. Jana (J 8,3-11). (składa ręce) Boże, Boże! --- nie mogę! Boże, daj choć tyle, bym się mogła modlić! Dziecko tuli się do niej. Ten chłopak rozdziera mi serce. do Obłąkanego Karol! I to się pęta pod słońcem! Obłąkany zabiera dziecko. Cisza. Franek nie przyszedł, wczoraj nie, dzisiaj nie... Gorąco mi, gorąco. otwiera okno ,,I stanąwszy z tyłu u nóg Jego, poczęła łzami zlewać stopy Jego i wycierać włosami swej głowy. I całowała stopy Jego i namaszczała olejkiem"I stanąwszy z tyłu u nóg Jego (...) namaszczała olejkiem --- cytat z Biblii (Łk 7,38).... bije się w piersi Wszystko umiera! Zbawicielu! Chciałabym namaszczać Twoje nogi --- Zbawicielu! KOSZARY Andrzej. Woyzeck grzebie w swoich rzeczach. WOYZECK Ta kamizelka nie należy do munduru. Może ci się przydać, Andrzej! ANDRZEJ osłupiały, odpowiada na wszystko Tak jest. WOYZECK Ten krzyż jest mojej siostry, pierścioneczek także. ANDRZEJ Tak jest. WOYZECK Mam święty obrazek, dwa serduszka, szczere złoto. To leżało w Biblii mojej matki, a na tym napisane: Panie! Jak ciało Twoje najkrwawsze/ Niech me serce będzie zawsze. Matka czuje tylko jeszcze, jak jej słońce świeci na ręce --- to nic. ANDRZEJ Tak jest! WOYZECK wyciąga papier Fryderyk Jan Franciszek Woyzeck, żołnierz i strzelec w drugim regimencie, drugiego batalionu, czwartej kompanii, urodzony w Zwiastowanie Marii Panny, 20 lipca. Mam dzisiaj trzydzieści lat, siedem miesięcy i dwanaście dni. ANDRZEJ Franek, idź no ty do lazaretulazaret --- szpital wojskowy.! Musisz napić się wódki z proszkiem --- to zabija gorączkę. WOYZECK Tak, Andrzej, gdy cieśla wióry zbiera, któż wie, komu przyjdzie złożyć na nich głowę. ULICA Maria przed domem z Dziewczętami, Babka, później Woyzeck. DZIEWCZĘTA Jak pięknie świeci słonko dziś,/ Jak pachnie ziemia, kwitnie kłos!/ Miedzą wśród pól, łąkami szli ---/ Po dwóch, po dwóch, po dwóch.../ Szli pośród traw, szli pośród zbóż ---/ Fleciści wprzód, skrzypkowie tuż,/ Czerwone buty każdy miał/ I szli, i szli --- i szli... PIERWSZE DZIECKO Nieładne. DRUGIE DZIECKO Coś innego. Ale co? PIERWSZE DZIECKO Mario, zaśpiewaj nam. MARIA Nie mogę. PIERWSZE DZIECKO Dlaczego? MARIA Dlatego. DRUGIE DZIECKO Ale dlaczego dlatego? TRZECIE DZIECKO Babciu, opowiadaj! BABCIA Chodźcie, małe szkraby! --- Rozczarowanie, Samotność, Życie jako wędrówkaByło sobie raz biedne dziecko i nie miało ani ojca, ani matki --- wszystko mu pomarło i nie było nikogo na świecie, a ono wędrowało i szukało dzień i noc. A że nie miało nikogo już na świecie, chciało iść do nieba. Księżyc spojrzał na nie tak mile, a gdy przyszło w końcu do księżyca, to był to kawałek zgniłego drzewa. Wtedy chciało iść do słońca, słońce spojrzało na nie tak mile, a gdy doszło w końcu do słońca, to był to zwiędły słonecznik. Wtedy postanowiło pójść do gwiazd. Gwiazdy popatrzyły na nie tak mile, a gdy doszło w końcu do gwiazd, to były to złote muszki wbite na ciernie przez dzierzbę. Wtedy dziecko chciało wrócić znów na ziemię, ale gdy przyszło do ziemi, to ziemia była przewróconym gliniakiem. Tak więc zostało samiusieńkie i przysiadło, i zaczęło płakać. I siedzi tam aż dotąd i jest samo, samiusieńkie. WOYZECK pojawia się Mario! MARIA przestraszona Co się stało? WOYZECK Mario, chodźmy. Czas już. MARIA Gdzie? WOYZECK Bo ja wiem? DROGA LEŚNA NAD STAWEM Woyzeck, Maria. MARIA Tam na lewo idzie się do miasta. Ciemno. WOYZECK Ty tu zostaniesz, Mario! Chodź, siądź sobie! MARIA Ale ja muszę iść. WOYZECK Nie schodzisz już sobie więcej nóg do krwi. MARIA Coś ty taki... WOYZECK Czy pamiętasz, Maryś, jak to dawno, odkąd się znamy? MARIA Na Zielone Świątki dwa lata. WOYZECK A jak myślisz, długo to jeszcze potrwa? MARIA Muszę iść przygotować wieczerzę. WOYZECK Morderstwo, ZazdrośćZimno ci? A przecieżeś gorąca. Jakie gorące masz usta! Gorący twój dech dziewki! A przecież niebo bym dał za to i zbawienie wieczne, by móc cię nieraz jeszcze całować! Drżysz z zimna? Kto już zimny, nie czuje zimna. Już nie zmarzniesz od rosy porannej. MARIA Co ty gadasz? WOYZECK Nic. Milczenie. MARIA Patrz, jak czerwono wschodzi księżyc! WOYZECK Jak żelazo we krwi. MARIA Co ci, Franek? Takiś blady. Woyzeck zamierza się na nią nożem. Franek, stój! Na miłość boską! Ratunku! Ratunku! WOYZECK przebija ją nożem Masz! Masz! Nie chcesz umrzeć? Tak! Tak! --- Ha, jeszcze drga, jeszcze nie? Mocniej. przebija ją jeszcze raz --- Nie żyjesz? Umarła! Umarła! Wypuszcza nóż i ucieka. KARCZMA WOYZECK Tańczcie, a wszyscy! tańczcie, dalejże! skaczcie, poćcie się i śmierdźcie, a przecież raz was wszystkich jeszcze diabeł weźmie! śpiewa Raz sobie trzej jeźdźcy nad Renem jechali,/ Po drodze do okna karczmarki pukali./ Mam piwo pieniące i wino mam w czarach,/ Mam także córeczkę, co leży na marach. Ej, Kasiu! tańczy z nią Chodź, siadaj sobie. Gorąco mi, gorąco! ściąga bluzę Tak to bywa! Jedną diabeł porwał, a drugą zostawił. Kasiu, gorącaś! Dlaczego? Poczekaj tylko, też jeszcze będziesz zimna! Bądź rozsądna! A umiesz śpiewać? KASIA śpiewa Do szwabskich stron nie ciągnie mnie,/ Nie noszę długich spódnic, nie ---/ Bo długi strój, trzewiczki w szpic/ Nie zdadzą dziewce się na nic. WOYZECK E, co tam buty! Można i na bosaka pójść do piekła! KASIA śpiewa O, fe, mój skarbie, to takaś ty!/ Zabierz talara i sama śpij! WOYZECK Tak, prawda. Jeszcze bym się pokrwawił. KASIA Ale co to masz tu na ręku? WOYZECK Ja? ja? KASIA Czerwone! Krew! Otaczają ich ludzie. WOYZECK Krew? Krew? KARCZMARZ Uu --- krew! WOYZECK Zdaje mi się, żem się --- zaciął, tu, w prawą --- rękę... KARCZMARZ Ale skądże wzięło się na łokciu? WOYZECK Bo obtarłem. KARCZMARZ Prawą rękę o prawe ramię? Aleś zgrabny! OBŁĄKANY Phy. A wtedy olbrzym rzekł: Tu coś pachnie ludzką krwią! Fe, już śmierdzi! WOYZECK zrywa się Do diabła, czego chcecie? Co was to obchodzi? Co się gapicie? Na bok --- albo kogoś diabli wezmą. Myślicie, że zabiłem kogo? Mordercą jestem? Co się gapicie? Gapcie się na siebie! Z drogi! Wybiega. NAD STAWEM WOYZECK sam Nóż? Gdzie nóż? Tu go zostawiłem. --- On mnie zdradzi! Bliżej, jeszcze bliżej! --- Co to za miejsce? Słyszę coś. Tu coś się rusza, cicho! --- Tu niedaleko. Maryś! Maryś! Cisza. Dokoła cisza. Coś taka blada? Cóż to za czerwony sznur masz na szyi? U kogo wysłużyłaś sobie ten czerwony naszyjnik, jak i kolczyki swym grzechem? Czarna byłaś od tego, czarna! Wybieliłem cię? Czemu tak dziwnie zwisają ci czarne włosy --- !? --- Nie plotłaś dziś warkoczy?... --- Nóż, nóż! Jest? Tak. biegnie do wody Tak! Tu na dno! rzuca nóż w głąb Wpadł w ciemną wodę jak kamień. --- Nóż, on leży za blisko, znajdą go, gdy się będą kąpać. wchodzi do stawu i rzuca daleko Nie mogą go znaleźć, ale latem, jak będą szukać muszli na dnie? Ba, zardzewieje, któż rozpozna. Trzeba go było złamać! Ale muszę się obmyć. Jestem we krwi. Tu plama --- i tu także. Nadchodzą ludzie. PIERWSZY Stój! DRUGI Słyszysz? Tam! PIERWSZY Jezu, to był głos! DRUGI To woda w stawie. Woda woła. Już dawno nikt nie utopił się. Chodź! --- Niedobrze tego słuchać. PIERWSZY Stękłostękło --- dziś popr. forma: stęknęło. --- jakby człowiek umierał. DRUGI Straszno! Parno, a mgła szara. Chrząszcze bzykają jak pęknięte dzwony! Uciekajmy! PIERWSZY Nie, za głośno, za wyraźnie! Chodźmy! Chodźmy!Nie, za głośno, za wyraźnie! Chodźmy! Chodźmy! --- po tej kwestii w źródle następuje jeszcze scena ,,Paralipomena do «Woyzecka»", pokazująca spotkanie Woyzecka z synkiem, którym opiekuje się nadal Obłąkany Karol, oraz rozmowę dzieci, które idą obejrzeć trupa Marii na miejscu zbrodni.