Spis treści

      Mieczysław BraunPrzemysłyAhaswer

      1
      — Kto jesteś, smutny przybłędo?
      Cień twój nad nami urasta.
      Owiany ciemną legendą,
      Runąłeś na nasze miasta.
      5
      Wydany losom na pastwę,
      Umęczony ostatnią mordęgą,
      To tyżeś, — wieczny Ahaswer?
      To tyżeś, — Narodzie-Księgo?
      Otwórz swe serce i spojrzyj głęboko,
      10
      Powiedz, czyś żywy i czysty,
      Czy w piersiach masz duszę Szyloka,
      Czy cichą i śpiewną — psalmisty?
      Czy to prawda, że wszystko możesz
      Za srebrniki, za krew człowieka,
      15
      Bo pokazał ci prorok Mojżesz
      Nie niebiosa, lecz ziemię zdaleka?
      Czy żądzą chciwą przeżarty,
      Przepędzany pogardą i biczem,
      Jesteś słaby i jesteś martwy
      20
      I już ducha nazywasz niczem?
      Rozproszony, jak garście piasku,
      Świat straciłeś i świata nie masz.
      Czy po tobie w różowym brzasku
      Nad rzekami płakał Jeremiasz?
      25
      Czy przez ciebie, strudzony wielce,
      Tamten słuchać kazał i wierzyć,
      Kiedy złote stawiałeś cielce,
      Żeby w prochu przed niemi leżeć?
      Gdzie proroków twoich słowa żywe,
      30
      Twoją męką karmione i żalem?
      Jak Babylon legła, jak Niniwe,
      Utracona twoja Jeruzalem!
      Nic nie zrówna się z twoją rozpaczą,
      Twego smutku nie ogarną niebiosa!
      35
      Stoisz cichy przed murem płaczu,
      Jako wdowa nędzna i bosa…
      Już swarliwy i już milczący
      Nie dojrzałeś, gdzie padła zguba,
      Kędy płonie krzak gorejący?
      40
      Dokąd sięga drabina Jakóba?
      Niech rozgrzeszy cię ból za twe winy,
      Niech cię ogień męczarni oczyści, —
      Słuchaj! Bóg twój jest Bogiem jedynym
      I w miłości i w nienawiści.
      45
      — — — — — — — — — —
      — — — — — — — — — —
      Strudzony tułaczką błędną,
      Wróciłem znów na to miejsce;
      Ale wszędzie jest tylko jedno:
      50
      Moje biedne obłąkane serce…
      Słyszę, — płaczą, płaczą za ścianą,
      Gdy po nocach, straszony snami,
      Budzę się, jakby mnie chciano
      Ukamionować klęskami!
      55
      Błądzę po świata ogrodzie,
      Gorzkie połykam łzy.
      A po drogach szarpią mi odzież
      I szczekają ogromne psy.
      Boję się, boję się psów!
      60
      Rzucają się zgrają wściekłą.
      Uciekam. Uciekam znów.
      Uciekam przez całe piekło!
      Najsamotniejszy na świecie,
      Z chorem i błędnem sercem,
      65
      Wędruję przez tysiąclecia
      I wracam znów na to miejsce.
      Na zawsze do ciebie się przyznam,
      Ziemio, którą niebo przeraża!
      W każdym kraju jest moja ojczyzna,
      70
      I mam groby na wszystkich cmentarzach!
      Wszędzie bliski, wszędzie daleki,
      Przechodziłem przez wszystkie drogi.
      Już stulecia podniosły powieki,
      75
      Patrzą na mnie oczyma trwogi.
      Nie umarłem! nie! nie umarłem!
      Nie zabiły mnie tortur żelaza!
      W serca, w mózgi sercem się wżarłem,
      Niewidzialny, jak sen, jak zaraza.
      80
      — — — — — — — — — —
      — — — — — — — — — —