Spis treści

    1. Ciało: 1
    2. Muzyka: 1
    3. Sztuka: 1

    Tadeusz BorowskiOpera, opera

    1

    Po krótkiej uwerturze pluszowa kurtyna znowu uniosła się do góry. Złotawy blask reflektorów zalewał kamienie podwórza więziennego, otoczonego ponurymi murami z dykty. Teatralnie ostry cień okrywał wejście do piwnic, skąd wydobywał się głuchy tupot ludzkich nóg, potęgowany umiejętnie basami orkiestry. Dyrygent w czarnym fraku stał bokiem do sceny, oświetlonej od dołu trupim, woskowym światłem. Twarz jego była żółta, a na wpół otwarte usta i zapadnięte oczy były sine, jakby wyschłe. Ręce jego chwiały się i drgały poetycznie w takt muzyki, jak gałęzie na porywistym wichrze. Przebrana za mężczyznę śpiewaczka wtulona była w kąt muru więziennego. Dozorca, który stał obok niej, miał na sobie kapotę do kolan, fałszywą łysinę na głowie i trzymał w ręku pęk prawdziwych, żelaznych kluczy.

    2

    Przechyliłem się na fotelu i oparłem łokieć o poręcz obitą suknem. Nozdrza mi drgały odruchowo. Słodkawy zapach włosów mieszał się z drażniącym odorem skóry, wonią pudru i lawendy. Czułem koło policzka ciepły kobiecy oddech.

    3

    — Ależ to piękne — szepnąłem pełen podziwu dla mimowolnego kontrastu subtelnych cieni i świateł, jakimi grały widownia, orkiestra i scena.

    4

    O ja, das ist wunderschön[1] — odszepnęła skwapliwie kobieta.

    5

    Odwróciła do mnie głowę i uśmiechnęła się czule. Miała szkliste, perłowe zęby. Jedno jej oko zachodziło jakby mgłą — nadawało to jej twarzy odcień wiecznego zawstydzenia. Patrzyłem na nią przez zmrużone oczy, marszcząc nieznacznie brwi.

    6

    Bist du vielleicht böse?[2] — zapytała szeptem, nagle zaniepokojona. Zamrugała powiekami i pogłaskała koniuszkami palców moją dłoń.

    7

    Rzędy ludzkich głów, kobiecych, żołnierskich i urzędniczych, wychylały się z półmroku u naszych nóg. W lożach na tle czarnych kotar świeciły oficerskie szare twarze o ziemistych oczodołach.

    8

    Aber wo? Warum soll ich denn?[3]— wyciągnąłem z kieszeni tabliczkę czekolady i podałem kobiecie do gryzienia. Ułamała kawałek, resztę wsunąłem z powrotem do kieszeni. Cynfolia zaszeleściła mi w palcach sucho jak rozdzierana gazeta.

    9

    Sztuka, MuzykaDyrygent zwiesił ręce i muzyka złagodniała, prawie ucichła. Kroki z podziemia rosły i odbite piwnicznym echem niosły się po całym teatrze. Czuć było w nich przejmujące znużenie, strach i tęsknotę. Muzyka podniosła się spazmatycznie i naraz umilkła. I wtedy z wilgotnej czeluści wyczołgał się przez drzwi piwnicy mrowiący się kłąb ciał i wypełznął jak lepka plazma na środek podwórza, na pełne słońce. Zakuty jakby w jeden łańcuch, okryty jakby jednym zgniłym łachmanem, kłąb podniósł jedną — zdawało się — przeraźliwie ślepą twarz ku słońcu i wyciągnął w niebo dziesiątki nagich, koszmarnie białych rąk. I nagle szepnął grobowym szeptem: „Sonne![4]” i wraz z wybuchem orkiestry buchnął ogromnym szlochem: „Słońce! Słońce!”. Przez widownię przebiegł widomy dreszcz, który ogarnął i moje ciało. Po chwili muzyka przycichła i statyści zamarli w nieco teatralnym zachwyceniu na samym środku podwórza. Wreszcie wystąpiła śpiewaczka z arią, a po jej dośpiewaniu poruszył się niespokojnie pod murem dozorca z kluczami. Kłąb ciał zwinął się jak nadeptany robak i odprowadzony barytonem dozorcy wsunął się w drzwi piwnicy i zapadł w podziemie.

    10

    CiałoKobieta patrzyła na scenę rozszerzonymi oczyma. Pochyliła się do przodu, wpijała się palcami w poręcz fotela. Złapawszy moje uważne spojrzenie, uśmiechnęła się bezradnie.

    11

    Bist du vielleicht böse? — zapytała lękliwym szeptem. Piersi jej uniosły się w westchnieniu. Wydatny dekolt odsłaniał między nimi biały, głęboki rowek.

    12

    Aber wo! Warum soll ich denn? — odrzekłem, przesuwając oczami po jej ciasno opiętym brzuchu.

    13

    Kurtyna opuszczała się powoli, oficerowie, żołnierze, urzędnicy alianccy, panie z towarzystwa, studenci i dziewczęta nagradzali burzliwymi oklaskami Fidelia[5], więźniów i dozorcę. Dyrygent kłaniał się nisko, odgarniając z czoła długie włosy. Kurtyna znowu poszła do góry. Kobieta patrzyła na moją zieloną esesmańską kurtkę z rękawami na wyrost, którą dostałem na wychodnym z obozu, oddawszy pasiaki, koszulę z pokrzywy i kalesony. Usta jej poruszały się, ale nie dosłyszałem słów. Rzekła wyraźniej: — Bist du böse?[6]

    14

    Nee, warum soll ich denn?[7]— odrzekłem z uśmiechem. Położyłem dłoń na jej biodrze, przesunąłem ją aż do pachwiny i wpiłem palce w jej ciało z taką siłą, że kobieta wyprężyła się cała, wparła się karkiem w poręcz fotela, a w jej ściągniętych kurczowo wargach ukazały się szkliste, perłowe zęby, mocno zaciśnięte z bólu.

    Przypisy

    [1]

    O ja, das ist wunderschön (niem.) — O tak, to jest cudowne. [przypis edytorski]

    [2]

    Bist du vielleicht böse? (niem.) — Czy jesteś może zły? [przypis edytorski]

    [3]

    Aber wo? Warum soll ich denn? (niem.) — Ale gdzież? Czemu miałbym być? [przypis edytorski]

    [4]

    Sonne! (niem.) — Słońce! [przypis edytorski]

    [5]

    Fidelio — dwuaktowa opera z muzyką Ludwiga van Beethovena. [przypis edytorski]

    [6]

    Bist du böse? (niem.) — Jesteś zły? [przypis edytorski]

    [7]

    Nee, warum soll ich denn? (niem.) — Nie, dlaczego miałbym być? [przypis edytorski]