Bartels, Artur
2014-10-28
1956
Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl) na podstawie tekstu dostępnego w serwisie Wikiźródła (http://pl.wikisource.org). Redakcję techniczną wykonała Marta Niedziałkowska, natomiast korektę utworu ze źródłem wikiskrybowie w ramach projektu Wikiźródła.
xml
http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/bartels-piosnki-i-satyry-za-dwa-wieki/
pol
Fundacja Nowoczesna Polska
Domena publiczna - Artur Bartels zm. 1885
Artur Bartels, Piosnki i satyry, Kraków 1888
http://pl.wikisource.org/wiki/Piosnki_i_satyry
Wiersz
Romantyzm
Liryka
Za dwa wieki
text
L
0.3http://redakcja.wolnelektury.pl/media/cover/image/3510.jpg
Swordfish wallpaper, deanoakley@Flickr, CC BY 2.0
http://redakcja.wolnelektury.pl/cover/image/3510
Artur Bartels
Piosnki i satyry
Za dwa wieki
Usunięto zbędne cudzysłowy.
«Wszystko jest zatem gotowo»/
(Wyrzekł Chiński Imperator,/
Wielki swych czasów orator/
Kiwając poważnie głową.)/
«Mamy wszystko co potrzeba,/
Żeby (przy pomocy nieba)/
Prędko, gładko i doraźnie/
Europie sprawić łaźnię»/
«Tak jest, Mandaryni mili,/
Łatwe to dzisiaj zadanie,/
Kochani bowiem Chrześcianie/
Sami nam to ułatwili./
Wezwałem więc was na radę/
A przyjmując za zasadę,/
Że siła idzie przed prawem,/
Dowieść chcę im to niebawem./
Mandarynie zatem wojny,/
Powiedz, i pokaż najszczerzej,/
Cyframi i na papierze/
Twój Status activus zbrojny,/
Żebym pełniąc Bożą wolę/
Mógł przecież wystąpić w pole/
Śmiało, a Bismarka zdanie/
Miało swe zastosowanie;/
O Wielki cieniu Bismarka!/
To twoje zdanie olbrzymie,/
Jak ty sam i twoje imię,/
Godne zaiste Plutarka./
Przyznaj, żeś nie myślał o tem,/
Że ktoś tak niedługo potem/
W jakichś lat zaledwie trzysta/
Rozumnie z niego skorzysta» ---/
--- «Synu słońca, gwiazd i Nieba,/
Chciej przepatrzeć te wykazy,/
Które mówią, że sto razy/
Mamy więcej jak nam trzeba,/
Żeby w moment upatrzony,/
Rozterkami osłabionéj/
I głupszej od nas wyraźnie/
Europie sprawić łaźnię;/
Armat samych więcej mamy/
A przy nich ludzi i koni,/
Niźli oni ręcznej broni,/
I w skórę im pewnie damy./
Gdyż według zdania Moltkiego/
Zbierze się stu na jednego,/
A tam gdzie taka przewaga/
Sam Pan Bóg zawsze pomaga» ---/
--- «Dobrze! --- teraz Mandarynie/
Skarbu, ile gotowizny/
Masz na usługi ojczyzny/
W danej chwili i godzinie...?/
Do wojny bowiem dukaty,/
Potrzebniejsze jak armaty,/
Według zdania Fryderyka/
Sławnego ich rozbójnika» ---/
--- «Mam ich Cesarzu wspaniały/
Grubo, oto są wykazy/
Dowodzące, że sto razy/
Mamy więcej jak świat cały./
Wszystkim więc ekonomistom/
I najlepszym finansistom/
Europy dowieść możem,/
Że zarznęli się swym nożem./
Bo choć wciąż na nas patrzali/
Dosyć pogardliwem okiem,/
Wylezie im przecież bokiem,/
Opium, co nam przedawali;/
Gdyż nam dowiedli co żywo,/
Że opium rzeczą szkodliwą,/
A ta ich miłość bliźniego/
Gorsza od opium samego» ---/
--- «Brawo! teraz Mandarynie/
Spraw tak zwanych zagranicznych,/
Opisz nam bieg spraw publicznych/
W tej Europie, co to słynie/
Z swej wysokiej dyplomacyi/
I powiedz, czy nie mam racyi,/
Porównywając ich z nami/
Nazywać ich Chińczykami? ---/
--- Masz Monarcho, o masz panie/
Racyą zawsze, większych bowiem/
Osłów, że więcej nie powiem/
Nikt wymyślić nie jest w stanie,/
Od lat wielu jak ich śledzę,/
Rozum, rozsądek i wiedzę,/
Ich filozofię, ich dzieje/
I polityki koleje ---/
Mogłem tylko to wybadać/
Że w naturze niema całéj,/
Zwierząt, coby tak umiały/
Zręcznie wzajemnie się zjadać./
Od czasu jak do nas wpadli/
I pałac letni okradli,/
W imię swej chrześciańskiej cnoty/
Ciągłe z sobą darli koty;/
I aż po dzisiejsze czasy,/
Szarpały się na przemiany/
Wszystkie ludy, wszystkie stany/
Wszystkie wyznania i klasy./
Stronnictw w każdym kraju trzysta,/
Gdzie nie spojrzeć komunista,/
Retrograd, lub demokrata,/
Gdzie nie tknąć arystokrata./
Bawiąc się coraz zabawniej/
Skutkiem tej cnoty wyników,/
Lutry zjedli katolików,/
Lutrów jedzą prawosławni./
Gryzą się zjadle nawzajem,/
Lud z ludem, każden kraj z krajem/
Miasto z miastem, gmina z gminą,/
Rodzina z każdą rodziną./
A że zżyć się nie umieli/
Rzecz więc nader oczywista,/
Że przez lat ostatnich trzysta/
Zjeść się z kretesem musieli./
I powiedzieć można śmiało/
Tak już ich silnych jest mało,/
Że dziś, Najjaśniejszy Panie,/
Kto zechce to ich dostanie./
My zaś w naszej przezorności,/
Przez lat dwieście jednej chwili/
Marnieśmy tu nie stracili,/
I jesteśmy w gotowości./
Przyjęliśmy ich naukę,/
I tę wojny wielką sztukę,/
I rzecz każdąśmy pojęli,/
Tylko głupstwa brać nie chcieli./
I dziś mamy wojska liczne,/
I linie telegraficzne,/
I koleje i armaty,/
I gwinee i dukaty./
Skarb we wszystko opatrzony,/
Kredyt nieograniczony,/
U wszystkich świata bankierów,/
I bargeld zamiast papierów;/
Piechoty dobrej miliony,/
Konnicę jak wicher szparką,/
Niezliczoną marynarkę/
I nadpowietrzne balony./
I co w tem jest komicznego,/
Że nas wyuczyli tego/
Oni sami, bo za złoto/
Wszyscy służą nam z ochotą./
Służą nam Niemcy, Anglicy,/
Francuzi, Włosi, Hiszpanie,/
Służą za rubla Rossyanie/
Holendrzy i Belgijczycy;/
I służyć będą do końca./
Zatem, wielki Synu słońca,/
Możesz być całkiem spokojny/
O skutek następnej wojny:/
Massami się na nich zwalim/
Zalejem wszystko jak morze,/
I po niedługim oporze,/
Wszystko zmordujem i spalim./
Ludzi, których nie zabijem/
Trzymać będziemy pod kijem/
Lub przerobim na żebraków/
Systemem . . . . . . . . . . . . . »/
--- «Głupiś, kanclerzu mój wielki,/
Głupszyś od Europejczyka,/
Niegodnyś nazwy Chińczyka,/
Ani orderu pętelki,/
Który nosisz. Wiedz mój luby/
Że się mylisz w sposób gruby./
Takim odzywać się tonem/
Może Hohenzolrn z Burbonem,/
Nie zaś mądry Cesarz Chiński,/
Co czytał, uczył się, gadał,/
Co naturę ludzką zbadał/
Jak asan język łaciński;/
I wie, że pięścią, kułakiem,/
Pałką, drągiem albo hakiem/
Przez ogień, cęgi i kleszcze,/
Nikt ludzi nie zjednał jeszcze;/
Że chcąc rządzić całym światem/
I dopełnić to praktycznie/
Trzeba z ludźmi politycznie,/
I nie kończąc jeszcze na tem,/
Tak uprzejmie, tak ponętnie,/
Tak ze wszech miar umiejętnie,/
Tak ostrożnie i tak zręcznie,/
A tak przedewszystkiem wdzięcznie,/
Żeby nie widzieli sami,/
Że są w niewolę oddani,/
Ale byli przekonani/
Że to oni rządzą nami..../
Jak ich wojsko pobijemy,/
Kraiki pozajmujemy,/
I wzniecimy popłoch taki,/
Że się trząść będą jak żaki;/
Wtedy ich wszystkich zwołamy,/
Pełną amnestyą ogłosim,/
Najgrzeczniej siedzieć poprosim/
I o zdrowie zapytamy;/
I nie zmieniając nic zgoła,/
Przeciwnie: wszystkie dokoła/
Szanując zabawki stare,/
Język, zwyczaje i wiarę;/
Traktaty ich zdarłszy w szmatki,/
Ogłosim, że każden będzie/
Panem u siebie i wszędzie,/
Byle nam płacił podatki/
I karmił kilku Chińczyków,/
Którzy dzisiaj bez trzewików,/
Bez pończoch nawet czasami,/
Gołemi świecą łydkami./
Oto program jest mój główny,/
Nie głupi, chociaż mój własny,/
Krótki, a tem samem jasny:/
Każdy każdemu jest równy./
Nikt nie zmuszon być Chińczykiem,/
Anglik zostaje Anglikiem,/
Szwed szwedem, prusak prusakiem/
A Austryak Austryakiem,/
Każdy czem chce może zostać,/
Mówić jak mu mowa droga,/
Chwalić jak chce Pana Boga/
I do nieba jak chce dostać,/
Uczyć się wszelkiej nauki,/
Wszelkie pisać banialuki,/
I nie odpowie przed nikiem,/
Kto zwać mię będzie Chińczykiem./
Bo ja będę przedewszystkiem/
Tego kraju, gdzie przyjadę./
I przyjmuję za zasadę/
I być wszędzie i być wszystkiem;/
W Paryżu będę blagować,/
W Berlinie w knajpach burszować,/
We Włoszech opery śpiewać,/
W Londynie będę poziewać,/
A tak każdemu pochlebię,/
I mądrym nazwę każdego,/
I uznam za potrzebnego,/
Że się czuć będą jak w niebie./
I prędzej przyjmą pagody,/
Nasze zwyczaje i mody,/
Jak my ich frak, kapelusze,/
Bardzo brzydkie przyznać muszę./
Bo ludzie ludzi niewolą/
Nie kijem grubym, lecz papką,/
Łatwą do ukłonu czapką/
Dobrem słowem, miękką wolą./
Znam naród, który się kijem/
Nie dał ogłaskać niczyjem,/
A poczytam za zasługę/
Zrobić zeń wiecznego sługę./
Wiem, że lubi sobie żarty,/
Jeść, pić dobrze, paradować,/
Przedewszystkiem popróżnować,/
I dnie całe grywać w karty./
Przytem tak pochlebstwo lubi,/
Że duszę swoją zagubi,/
Straci wszystko, podrwi głową,/
Za pochlebne jedno słowo./
Tym otworzę dom mój cały,/
Dam codzień sute śniadanie,/
Potem obiad Mocium panie,/
Z czternastu potraw wspaniały./
Dwieście stołów preferansa,/
Dwieście kółek kontredansa,/
A dla tych, którzy w kontuszu,/
Węgierskiego wyżej uszu;/
Wszystkim stosowna nagroda.../
Za sześć bezików Szambelan,/
Dziesięć bez atout kasztelan,/
Za sto szlemów wojewoda!/
Za kwandrans walca bez kolki,/
Galopady zaś lub polki/
Bez wytchnienia pół godziny,/
Dla panien tytuł: Frejliny;/
Mężatkom, które w ogóle/
Mężów swoich za nos wodzą/
I ogromnie rządom szkodzą,/
Codzień tytuł po tytule:/
Która była tylko księżną/
Będzie u mnie arcyksiężną,/
Wszystkie przerobię szlachcianki/
Na hrabiny i hrabianki./
Młodzież ich zawezwę całą/
Do korpusu kawaleryi/
I brygady artyleryi,/
Żeby z nich złoto kapało./
A każdemu z nich z osobna,/
Powiem, że mi niepodobna/
Obejść się, wśród prac mych tłumu,/
Bez ich serca i rozumu./
Tym sposobem mianowicie/
Wszystkich ich sobie pozyskam,/
A choć głupców się naściskam,/
Będę miał spokojne życie./
Nigdy żadnych rewolucyj!/
A na miejscu kontrybucyi/
Każdy ostatnie trzy grosze/
Odda chętnie jak poproszę./
Oto według mego zdania/
Jest sensowna polityka,/
Która obecnie zamyka/
Cały sekret panowania,/
I dowodzi, że rząd światem,/
Kułakiem, kijem i batem/
Jest głupstwem i że go wniosły/
W politykę same osły./
Wszystko jest zatem gotowe,/
Jutro rozkazy wydane,/
Za miesiąc wojsko zebrane,/
Za dwa wyruszymy w drogę./
Jechać daleka dość droga,/
Nie wątpię, że z wolą Boga/
W zamiarach się mych nie zbłaźnię,/
I tym panom utnę łaźnię./
Zamykam więc posiedzenie/
A jako usług zapłatę/
Proszę dzisiaj na herbatę/
Wszystkich panów uniżenie»/
Oto jest relacya cała/
Sessyi, która miejsce miała/
W Chinach głupich niesłychanie/
W lat paręset po Sedanie. ---/