Spis treści

      Usunięto zbędne cudzysłowy.

      Artur BartelsPiosnki i satyryZa dwa wieki

      1
      «Wszystko jest zatem gotowo»
      (Wyrzekł Chiński Imperator,
      Wielki swych czasów orator
      Kiwając poważnie głową.)
      5
      «Mamy wszystko co potrzeba,
      Żeby (przy pomocy nieba)
      Prędko, gładko i doraźnie
      Europie sprawić łaźnię»
      «Tak jest, Mandaryni mili,
      10
      Łatwe to dzisiaj zadanie,
      Kochani bowiem Chrześcianie
      Sami nam to ułatwili.
      Wezwałem więc was na radę
      A przyjmując za zasadę,
      15
      Że siła idzie przed prawem,
      Dowieść chcę im to niebawem.
      Mandarynie zatem wojny,
      Powiedz, i pokaż najszczerzej,
      Cyframi i na papierze
      20
      Twój Status activus zbrojny,
      Żebym pełniąc Bożą wolę
      Mógł przecież wystąpić w pole
      Śmiało, a Bismarka zdanie
      Miało swe zastosowanie;
      25
      O Wielki cieniu Bismarka!
      To twoje zdanie olbrzymie,
      Jak ty sam i twoje imię,
      Godne zaiste Plutarka.
      Przyznaj, żeś nie myślał o tem,
      30
      Że ktoś tak niedługo potem
      W jakichś lat zaledwie trzysta
      Rozumnie z niego skorzysta» —
      — «Synu słońca, gwiazd i Nieba,
      Chciej przepatrzeć te wykazy,
      35
      Które mówią, że sto razy
      Mamy więcej jak nam trzeba,
      Żeby w moment upatrzony,
      Rozterkami osłabionéj
      I głupszej od nas wyraźnie
      40
      Europie sprawić łaźnię;
      Armat samych więcej mamy
      A przy nich ludzi i koni,
      Niźli oni ręcznej broni,
      I w skórę im pewnie damy.
      45
      Gdyż według zdania Moltkiego
      Zbierze się stu na jednego,
      A tam gdzie taka przewaga
      Sam Pan Bóg zawsze pomaga» —
      — «Dobrze! — teraz Mandarynie
      50
      Skarbu, ile gotowizny
      Masz na usługi ojczyzny
      W danej chwili i godzinie…?
      Do wojny bowiem dukaty,
      Potrzebniejsze jak armaty,
      55
      Według zdania Fryderyka
      Sławnego ich rozbójnika» —
      — «Mam ich Cesarzu wspaniały
      Grubo, oto są wykazy
      Dowodzące, że sto razy
      60
      Mamy więcej jak świat cały.
      Wszystkim więc ekonomistom
      I najlepszym finansistom
      Europy dowieść możem,
      Że zarznęli się swym nożem.
      65
      Bo choć wciąż na nas patrzali
      Dosyć pogardliwem okiem,
      Wylezie im przecież bokiem,
      Opium, co nam przedawali;
      Gdyż nam dowiedli co żywo,
      70
      Że opium rzeczą szkodliwą,
      A ta ich miłość bliźniego
      Gorsza od opium samego» —
      — «Brawo! teraz Mandarynie
      Spraw tak zwanych zagranicznych,
      75
      Opisz nam bieg spraw publicznych
      W tej Europie, co to słynie
      Z swej wysokiej dyplomacyi
      I powiedz, czy nie mam racyi,
      Porównywając ich z nami
      80
      Nazywać ich Chińczykami? —
      — Masz Monarcho, o masz panie
      Racyą zawsze, większych bowiem
      Osłów, że więcej nie powiem
      Nikt wymyślić nie jest w stanie,
      85
      Od lat wielu jak ich śledzę,
      Rozum, rozsądek i wiedzę,
      Ich filozofię, ich dzieje
      I polityki koleje —
      Mogłem tylko to wybadać
      90
      Że w naturze niema całéj,
      Zwierząt, coby tak umiały
      Zręcznie wzajemnie się zjadać.
      Od czasu jak do nas wpadli
      I pałac letni okradli,
      95
      W imię swej chrześciańskiej cnoty
      Ciągłe z sobą darli koty;
      I aż po dzisiejsze czasy,
      Szarpały się na przemiany
      Wszystkie ludy, wszystkie stany
      100
      Wszystkie wyznania i klasy.
      Stronnictw w każdym kraju trzysta,
      Gdzie nie spojrzeć komunista,
      Retrograd, lub demokrata,
      Gdzie nie tknąć arystokrata.
      105
      Bawiąc się coraz zabawniej
      Skutkiem tej cnoty wyników,
      Lutry zjedli katolików,
      Lutrów jedzą prawosławni.
      Gryzą się zjadle nawzajem,
      110
      Lud z ludem, każden kraj z krajem
      Miasto z miastem, gmina z gminą,
      Rodzina z każdą rodziną.
      A że zżyć się nie umieli
      Rzecz więc nader oczywista,
      115
      Że przez lat ostatnich trzysta
      Zjeść się z kretesem musieli.
      I powiedzieć można śmiało
      Tak już ich silnych jest mało,
      Że dziś, Najjaśniejszy Panie,
      120
      Kto zechce to ich dostanie.
      My zaś w naszej przezorności,
      Przez lat dwieście jednej chwili
      Marnieśmy tu nie stracili,
      I jesteśmy w gotowości.
      125
      Przyjęliśmy ich naukę,
      I tę wojny wielką sztukę,
      I rzecz każdąśmy pojęli,
      Tylko głupstwa brać nie chcieli.
      I dziś mamy wojska liczne,
      130
      I linie telegraficzne,
      I koleje i armaty,
      I gwinee i dukaty.
      Skarb we wszystko opatrzony,
      Kredyt nieograniczony,
      135
      U wszystkich świata bankierów,
      I bargeld zamiast papierów;
      Piechoty dobrej miliony,
      Konnicę jak wicher szparką,
      Niezliczoną marynarkę
      140
      I nadpowietrzne balony.
      I co w tem jest komicznego,
      Że nas wyuczyli tego
      Oni sami, bo za złoto
      Wszyscy służą nam z ochotą.
      145
      Służą nam Niemcy, Anglicy,
      Francuzi, Włosi, Hiszpanie,
      Służą za rubla Rossyanie
      Holendrzy i Belgijczycy;
      I służyć będą do końca.
      150
      Zatem, wielki Synu słońca,
      Możesz być całkiem spokojny
      O skutek następnej wojny:
      Massami się na nich zwalim
      Zalejem wszystko jak morze,
      155
      I po niedługim oporze,
      Wszystko zmordujem i spalim.
      Ludzi, których nie zabijem
      Trzymać będziemy pod kijem
      Lub przerobim na żebraków
      160
      Systemem . . . . . . . . . . . . . »
      — «Głupiś, kanclerzu mój wielki,
      Głupszyś od Europejczyka,
      Niegodnyś nazwy Chińczyka,
      Ani orderu pętelki,
      165
      Który nosisz. Wiedz mój luby
      Że się mylisz w sposób gruby.
      Takim odzywać się tonem
      Może Hohenzolrn z Burbonem,
      Nie zaś mądry Cesarz Chiński,
      170
      Co czytał, uczył się, gadał,
      Co naturę ludzką zbadał
      Jak asan język łaciński;
      I wie, że pięścią, kułakiem,
      Pałką, drągiem albo hakiem
      175
      Przez ogień, cęgi i kleszcze,
      Nikt ludzi nie zjednał jeszcze;
      Że chcąc rządzić całym światem
      I dopełnić to praktycznie
      Trzeba z ludźmi politycznie,
      180
      I nie kończąc jeszcze na tem,
      Tak uprzejmie, tak ponętnie,
      Tak ze wszech miar umiejętnie,
      Tak ostrożnie i tak zręcznie,
      A tak przedewszystkiem wdzięcznie,
      185
      Żeby nie widzieli sami,
      Że są w niewolę oddani,
      Ale byli przekonani
      Że to oni rządzą nami….
      Jak ich wojsko pobijemy,
      190
      Kraiki pozajmujemy,
      I wzniecimy popłoch taki,
      Że się trząść będą jak żaki;
      Wtedy ich wszystkich zwołamy,
      Pełną amnestyą ogłosim,
      195
      Najgrzeczniej siedzieć poprosim
      I o zdrowie zapytamy;
      I nie zmieniając nic zgoła,
      Przeciwnie: wszystkie dokoła
      Szanując zabawki stare,
      200
      Język, zwyczaje i wiarę;
      Traktaty ich zdarłszy w szmatki,
      Ogłosim, że każden będzie
      Panem u siebie i wszędzie,
      Byle nam płacił podatki
      205
      I karmił kilku Chińczyków,
      Którzy dzisiaj bez trzewików,
      Bez pończoch nawet czasami,
      Gołemi świecą łydkami.
      Oto program jest mój główny,
      210
      Nie głupi, chociaż mój własny,
      Krótki, a tem samem jasny:
      Każdy każdemu jest równy.
      Nikt nie zmuszon być Chińczykiem,
      Anglik zostaje Anglikiem,
      215
      Szwed szwedem, prusak prusakiem
      A Austryak Austryakiem,
      Każdy czem chce może zostać,
      Mówić jak mu mowa droga,
      Chwalić jak chce Pana Boga
      220
      I do nieba jak chce dostać,
      Uczyć się wszelkiej nauki,
      Wszelkie pisać banialuki,
      I nie odpowie przed nikiem,
      Kto zwać mię będzie Chińczykiem.
      225
      Bo ja będę przedewszystkiem
      Tego kraju, gdzie przyjadę.
      I przyjmuję za zasadę
      I być wszędzie i być wszystkiem;
      W Paryżu będę blagować,
      230
      W Berlinie w knajpach burszować,
      We Włoszech opery śpiewać,
      W Londynie będę poziewać,
      A tak każdemu pochlebię,
      I mądrym nazwę każdego,
      235
      I uznam za potrzebnego,
      Że się czuć będą jak w niebie.
      I prędzej przyjmą pagody,
      Nasze zwyczaje i mody,
      Jak my ich frak, kapelusze,
      240
      Bardzo brzydkie przyznać muszę.
      Bo ludzie ludzi niewolą
      Nie kijem grubym, lecz papką,
      Łatwą do ukłonu czapką
      Dobrem słowem, miękką wolą.
      245
      Znam naród, który się kijem
      Nie dał ogłaskać niczyjem,
      A poczytam za zasługę
      Zrobić zeń wiecznego sługę.
      Wiem, że lubi sobie żarty,
      250
      Jeść, pić dobrze, paradować,
      Przedewszystkiem popróżnować,
      I dnie całe grywać w karty.
      Przytem tak pochlebstwo lubi,
      Że duszę swoją zagubi,
      255
      Straci wszystko, podrwi głową,
      Za pochlebne jedno słowo.
      Tym otworzę dom mój cały,
      Dam codzień sute śniadanie,
      Potem obiad Mocium panie,
      260
      Z czternastu potraw wspaniały.
      Dwieście stołów preferansa,
      Dwieście kółek kontredansa,
      A dla tych, którzy w kontuszu,
      Węgierskiego wyżej uszu;
      265
      Wszystkim stosowna nagroda…
      Za sześć bezików Szambelan,
      Dziesięć bez atout kasztelan,
      Za sto szlemów wojewoda!
      Za kwandrans walca bez kolki,
      270
      Galopady zaś lub polki
      Bez wytchnienia pół godziny,
      Dla panien tytuł: Frejliny;
      Mężatkom, które w ogóle
      Mężów swoich za nos wodzą
      275
      I ogromnie rządom szkodzą,
      Codzień tytuł po tytule:
      Która była tylko księżną
      Będzie u mnie arcyksiężną,
      Wszystkie przerobię szlachcianki
      280
      Na hrabiny i hrabianki.
      Młodzież ich zawezwę całą
      Do korpusu kawaleryi
      I brygady artyleryi,
      Żeby z nich złoto kapało.
      285
      A każdemu z nich z osobna,
      Powiem, że mi niepodobna
      Obejść się, wśród prac mych tłumu,
      Bez ich serca i rozumu.
      Tym sposobem mianowicie
      290
      Wszystkich ich sobie pozyskam,
      A choć głupców się naściskam,
      Będę miał spokojne życie.
      Nigdy żadnych rewolucyj!
      A na miejscu kontrybucyi
      295
      Każdy ostatnie trzy grosze
      Odda chętnie jak poproszę.
      Oto według mego zdania
      Jest sensowna polityka,
      Która obecnie zamyka
      300
      Cały sekret panowania,
      I dowodzi, że rząd światem,
      Kułakiem, kijem i batem
      Jest głupstwem i że go wniosły
      W politykę same osły.
      305
      Wszystko jest zatem gotowe,
      Jutro rozkazy wydane,
      Za miesiąc wojsko zebrane,
      Za dwa wyruszymy w drogę.
      Jechać daleka dość droga,
      310
      Nie wątpię, że z wolą Boga
      W zamiarach się mych nie zbłaźnię,
      I tym panom utnę łaźnię.
      Zamykam więc posiedzenie
      A jako usług zapłatę
      315
      Proszę dzisiaj na herbatę
      Wszystkich panów uniżenie»
      Oto jest relacya cała
      Sessyi, która miejsce miała
      W Chinach głupich niesłychanie
      320
      W lat paręset po Sedanie. —