1«Wszystko jest zatem gotowo»
(Wyrzekł Chiński Imperator,
Wielki swych czasów orator
Kiwając poważnie głową.)
5«Mamy wszystko co potrzeba,
Żeby (przy pomocy nieba)
Prędko, gładko i doraźnie
Europie sprawić łaźnię»
«Tak jest, Mandaryni mili,
10Łatwe to dzisiaj zadanie,
Kochani bowiem Chrześcianie
Sami nam to ułatwili.
Wezwałem więc was na radę
A przyjmując za zasadę,
15Że siła idzie przed prawem,
Dowieść chcę im to niebawem.
Mandarynie zatem wojny,
Powiedz, i pokaż najszczerzej,
Cyframi i na papierze
20Twój Status activus zbrojny,
Żebym pełniąc Bożą wolę
Mógł przecież wystąpić w pole
Śmiało, a Bismarka zdanie
Miało swe zastosowanie;
25O Wielki cieniu Bismarka!
To twoje zdanie olbrzymie,
Jak ty sam i twoje imię,
Godne zaiste Plutarka.
Przyznaj, żeś nie myślał o tem,
30Że ktoś tak niedługo potem
W jakichś lat zaledwie trzysta
Rozumnie z niego skorzysta» —
— «Synu słońca, gwiazd i Nieba,
Chciej przepatrzeć te wykazy,
35Które mówią, że sto razy
Mamy więcej jak nam trzeba,
Żeby w moment upatrzony,
Rozterkami osłabionéj
I głupszej od nas wyraźnie
40Europie sprawić łaźnię;
Armat samych więcej mamy
A przy nich ludzi i koni,
Niźli oni ręcznej broni,
I w skórę im pewnie damy.
45Gdyż według zdania Moltkiego
Zbierze się stu na jednego,
A tam gdzie taka przewaga
Sam Pan Bóg zawsze pomaga» —
— «Dobrze! — teraz Mandarynie
50Skarbu, ile gotowizny
Masz na usługi ojczyzny
W danej chwili i godzinie…?
Do wojny bowiem dukaty,
Potrzebniejsze jak armaty,
55Według zdania Fryderyka
Sławnego ich rozbójnika» —
— «Mam ich Cesarzu wspaniały
Grubo, oto są wykazy
Dowodzące, że sto razy
60Mamy więcej jak świat cały.
Wszystkim więc ekonomistom
I najlepszym finansistom
Europy dowieść możem,
Że zarznęli się swym nożem.
65Bo choć wciąż na nas patrzali
Dosyć pogardliwem okiem,
Wylezie im przecież bokiem,
Opium, co nam przedawali;
Gdyż nam dowiedli co żywo,
70Że opium rzeczą szkodliwą,
A ta ich miłość bliźniego
Gorsza od opium samego» —
— «Brawo! teraz Mandarynie
Spraw tak zwanych zagranicznych,
75Opisz nam bieg spraw publicznych
W tej Europie, co to słynie
Z swej wysokiej dyplomacyi
I powiedz, czy nie mam racyi,
Porównywając ich z nami
80Nazywać ich Chińczykami? —
— Masz Monarcho, o masz panie
Racyą zawsze, większych bowiem
Osłów, że więcej nie powiem
Nikt wymyślić nie jest w stanie,
85Od lat wielu jak ich śledzę,
Rozum, rozsądek i wiedzę,
Ich filozofię, ich dzieje
I polityki koleje —
Mogłem tylko to wybadać
90Że w naturze niema całéj,
Zwierząt, coby tak umiały
Zręcznie wzajemnie się zjadać.
Od czasu jak do nas wpadli
I pałac letni okradli,
95W imię swej chrześciańskiej cnoty
Ciągłe z sobą darli koty;
I aż po dzisiejsze czasy,
Szarpały się na przemiany
Wszystkie ludy, wszystkie stany
100Wszystkie wyznania i klasy.
Stronnictw w każdym kraju trzysta,
Gdzie nie spojrzeć komunista,
Retrograd, lub demokrata,
Gdzie nie tknąć arystokrata.
105Bawiąc się coraz zabawniej
Skutkiem tej cnoty wyników,
Lutry zjedli katolików,
Lutrów jedzą prawosławni.
Gryzą się zjadle nawzajem,
110Lud z ludem, każden kraj z krajem
Miasto z miastem, gmina z gminą,
Rodzina z każdą rodziną.
A że zżyć się nie umieli
Rzecz więc nader oczywista,
115Że przez lat ostatnich trzysta
Zjeść się z kretesem musieli.
I powiedzieć można śmiało
Tak już ich silnych jest mało,
Że dziś, Najjaśniejszy Panie,
120Kto zechce to ich dostanie.
My zaś w naszej przezorności,
Przez lat dwieście jednej chwili
Marnieśmy tu nie stracili,
I jesteśmy w gotowości.
125Przyjęliśmy ich naukę,
I tę wojny wielką sztukę,
I rzecz każdąśmy pojęli,
Tylko głupstwa brać nie chcieli.
I dziś mamy wojska liczne,
130I linie telegraficzne,
I koleje i armaty,
I gwinee i dukaty.
Skarb we wszystko opatrzony,
Kredyt nieograniczony,
135U wszystkich świata bankierów,
I bargeld zamiast papierów;
Piechoty dobrej miliony,
Konnicę jak wicher szparką,
Niezliczoną marynarkę
140I nadpowietrzne balony.
I co w tem jest komicznego,
Że nas wyuczyli tego
Oni sami, bo za złoto
Wszyscy służą nam z ochotą.
145Służą nam Niemcy, Anglicy,
Francuzi, Włosi, Hiszpanie,
Służą za rubla Rossyanie
Holendrzy i Belgijczycy;
I służyć będą do końca.
150Zatem, wielki Synu słońca,
Możesz być całkiem spokojny
O skutek następnej wojny:
Massami się na nich zwalim
Zalejem wszystko jak morze,
155I po niedługim oporze,
Wszystko zmordujem i spalim.
Ludzi, których nie zabijem
Trzymać będziemy pod kijem
Lub przerobim na żebraków
160Systemem . . . . . . . . . . . . . »
— «Głupiś, kanclerzu mój wielki,
Głupszyś od Europejczyka,
Niegodnyś nazwy Chińczyka,
Ani orderu pętelki,
165Który nosisz. Wiedz mój luby
Że się mylisz w sposób gruby.
Takim odzywać się tonem
Może Hohenzolrn z Burbonem,
Nie zaś mądry Cesarz Chiński,
170Co czytał, uczył się, gadał,
Co naturę ludzką zbadał
Jak asan język łaciński;
I wie, że pięścią, kułakiem,
Pałką, drągiem albo hakiem
175Przez ogień, cęgi i kleszcze,
Nikt ludzi nie zjednał jeszcze;
Że chcąc rządzić całym światem
I dopełnić to praktycznie
Trzeba z ludźmi politycznie,
180I nie kończąc jeszcze na tem,
Tak uprzejmie, tak ponętnie,
Tak ze wszech miar umiejętnie,
Tak ostrożnie i tak zręcznie,
A tak przedewszystkiem wdzięcznie,
185Żeby nie widzieli sami,
Że są w niewolę oddani,
Ale byli przekonani
Że to oni rządzą nami….
Jak ich wojsko pobijemy,
190Kraiki pozajmujemy,
I wzniecimy popłoch taki,
Że się trząść będą jak żaki;
Wtedy ich wszystkich zwołamy,
Pełną amnestyą ogłosim,
195Najgrzeczniej siedzieć poprosim
I o zdrowie zapytamy;
I nie zmieniając nic zgoła,
Przeciwnie: wszystkie dokoła
Szanując zabawki stare,
200Język, zwyczaje i wiarę;
Traktaty ich zdarłszy w szmatki,
Ogłosim, że każden będzie
Panem u siebie i wszędzie,
Byle nam płacił podatki
205I karmił kilku Chińczyków,
Którzy dzisiaj bez trzewików,
Bez pończoch nawet czasami,
Gołemi świecą łydkami.
Oto program jest mój główny,
210Nie głupi, chociaż mój własny,
Krótki, a tem samem jasny:
Każdy każdemu jest równy.
Nikt nie zmuszon być Chińczykiem,
Anglik zostaje Anglikiem,
215Szwed szwedem, prusak prusakiem
A Austryak Austryakiem,
Każdy czem chce może zostać,
Mówić jak mu mowa droga,
Chwalić jak chce Pana Boga
220I do nieba jak chce dostać,
Uczyć się wszelkiej nauki,
Wszelkie pisać banialuki,
I nie odpowie przed nikiem,
Kto zwać mię będzie Chińczykiem.
225Bo ja będę przedewszystkiem
Tego kraju, gdzie przyjadę.
I przyjmuję za zasadę
I być wszędzie i być wszystkiem;
W Paryżu będę blagować,
230W Berlinie w knajpach burszować,
We Włoszech opery śpiewać,
W Londynie będę poziewać,
A tak każdemu pochlebię,
I mądrym nazwę każdego,
235I uznam za potrzebnego,
Że się czuć będą jak w niebie.
I prędzej przyjmą pagody,
Nasze zwyczaje i mody,
Jak my ich frak, kapelusze,
240Bardzo brzydkie przyznać muszę.
Bo ludzie ludzi niewolą
Nie kijem grubym, lecz papką,
Łatwą do ukłonu czapką
Dobrem słowem, miękką wolą.
245Znam naród, który się kijem
Nie dał ogłaskać niczyjem,
A poczytam za zasługę
Zrobić zeń wiecznego sługę.
Wiem, że lubi sobie żarty,
250Jeść, pić dobrze, paradować,
Przedewszystkiem popróżnować,
I dnie całe grywać w karty.
Przytem tak pochlebstwo lubi,
Że duszę swoją zagubi,
255Straci wszystko, podrwi głową,
Za pochlebne jedno słowo.
Tym otworzę dom mój cały,
Dam codzień sute śniadanie,
Potem obiad Mocium panie,
260Z czternastu potraw wspaniały.
Dwieście stołów preferansa,
Dwieście kółek kontredansa,
A dla tych, którzy w kontuszu,
Węgierskiego wyżej uszu;
265Wszystkim stosowna nagroda…
Za sześć bezików Szambelan,
Dziesięć bez atout kasztelan,
Za sto szlemów wojewoda!
Za kwandrans walca bez kolki,
270Galopady zaś lub polki
Bez wytchnienia pół godziny,
Dla panien tytuł: Frejliny;
Mężatkom, które w ogóle
Mężów swoich za nos wodzą
275I ogromnie rządom szkodzą,
Codzień tytuł po tytule:
Która była tylko księżną
Będzie u mnie arcyksiężną,
Wszystkie przerobię szlachcianki
280Na hrabiny i hrabianki.
Młodzież ich zawezwę całą
Do korpusu kawaleryi
I brygady artyleryi,
Żeby z nich złoto kapało.
285A każdemu z nich z osobna,
Powiem, że mi niepodobna
Obejść się, wśród prac mych tłumu,
Bez ich serca i rozumu.
Tym sposobem mianowicie
290Wszystkich ich sobie pozyskam,
A choć głupców się naściskam,
Będę miał spokojne życie.
Nigdy żadnych rewolucyj!
A na miejscu kontrybucyi
295Każdy ostatnie trzy grosze
Odda chętnie jak poproszę.
Oto według mego zdania
Jest sensowna polityka,
Która obecnie zamyka
300Cały sekret panowania,
I dowodzi, że rząd światem,
Kułakiem, kijem i batem
Jest głupstwem i że go wniosły
W politykę same osły.
305Wszystko jest zatem gotowe,
Jutro rozkazy wydane,
Za miesiąc wojsko zebrane,
Za dwa wyruszymy w drogę.
Jechać daleka dość droga,
310Nie wątpię, że z wolą Boga
W zamiarach się mych nie zbłaźnię,
I tym panom utnę łaźnię.
Zamykam więc posiedzenie
A jako usług zapłatę
315Proszę dzisiaj na herbatę
Wszystkich panów uniżenie»
Oto jest relacya cała
Sessyi, która miejsce miała
W Chinach głupich niesłychanie
320W lat paręset po Sedanie. —