Spis treści

      Artur BartelsPiosnki i satyryWarjaci

      1
      W mózgownicy człowieka jest celeczka mała,
      I do niej kurytarzyk też szczupły i ciasny;
      Celka ta wypełniona jest warjacją cała,
      Kurytarz pomieszkaniem jest miłości własnej.
      5
      Oddziela je od siebie cieniutka przegroda
      A im bliżej przegrody, tem warjacja bliżej
      I umysł niech raz jeden w tę stronę się poda
      Jest na drodze warjacji, i… kłaniam najniżej.
      Może być człowiek zacny, rozumny, poczciwy,
      10
      Skądinąd pełen zalet, i praktyczny znacznie,
      Dość mu raz w kurytarzyk zabrnąć nieszczęśliwy
      Ni z tego ni z owego w piętkę gonić zacznie;
      A broń Boże przewierci choćby małą szparkę
      W tem wątłem przepierzeniu, już nie koniec na tem,
      15
      Staje się, coraz głupstwa przebierając miarkę,
      Z półgłówka całym głupcem, nareszcie warjatem.
      Przeklęta miłość własna. Znam matematyka,
      Który mając aż nadto nauki prawdziwej,
      Wpadłszy do przeklętego raz kurytarzyka,
      20
      Dostał do wynalazków manii nieszczęśliwej;
      Odkrywa nowe siły, wynajduje koła
      Jakich dotąd nie było, wymyśla machiny,
      W teoryi dziwnie mądre, lecz w praktyce zgoła,
      I zamiast sławy, dotąd zyskał ludzkie drwiny.
      25
      Znam bogatych szczęśliwych na drodze warjacji
      I bankructwa, pomimo dostatków obszernych.
      Przez szaloną pretensyę do administracyi,
      Przemysłu, handlu, fabryk, projektów niezmiernych,
      30
      Nie głupi, kilka rzeczy wcale nie źle umie,
      I mógłby chwaląc Boga, poprzestawać na tem;
      Nie — chwyta się tej jednej, której nie rozumie,
      I zamiast przemysłowcem, jest tylko warjatem.
      Drudzy przez miłość własną w tem szukają chluby,
      35
      Że są w stanie wydawać jak nikt nie wydaje
      Napróżno widzą sami, że lecą do zguby,
      Że im na główne życia potrzeby nie staje.
      Powstrzymać się nie mogą, a głównie im idzie
      Żeby o nich mówiono: ależ traci, traci!
      40
      I gdy na głupi zbytek wydać się nie wstydzi,
      Mięso wzięte na kuchnię najniechętniej płaci.
      Innym załazi w głowę wdzięk autorskiej sławy,
      Ten się archeologji, ten historyi chwyta,
      Zaniedbuje dom, żonę, najpilniejsze sprawy,
      45
      A pisze banialuki, których nikt nie czyta.
      Rzecz główna, by gazeta o nim napisała,
      (O co u nas niestety bynajmniej nie trudno)
      Ze Litwa tak mądrego dotąd nie wydała…
      Jemu może z tem dobrze, ależ nam jest nudno!
      50
      Znam też zwarjowanego na wielkich intratach,
      A jest to punctum fixum najgłupsze, jak sądzę,
      Żeby o nim mówiono choć w kilku powiatach:
      A niechże go pioruny, ot robi pieniądze!
      Dla tej czarownej sławy, nie śpi, nie dopije,
      55
      Nie doje, nie zna domu, i dzieci, i żony,
      Dniem i nocą na bryce boki sobie bije,
      A w rezultacie codzień bardziej zadłużony.
      Albo ci zwarjowani na szczęściu w miłości,
      Z pod sztandarów Amora weterani owi,
      60
      W polkach i galopadach nadpróchniałe kości
      Codzień na nowych balach roztrząsać gotowi.
      Pełen słodkiej ułudy o nowych konkietach
      Wspomnieniami młodości dotąd się kołysze,
      Niepomny, że w mężczyźnie, tak jak i w kobietach,
      65
      To co było a nie jest, w regestr się nie pisze.
      Znam takich co pracują całemi siłami
      I dochodzą do tego, choć z pracą niezmierną,
      Że są małej parafii oryginałämi
      W świecie zaś ledwie kopiją i to dość mizerną.
      70
      Biedacy, gwałt zadając własnej swej naturze
      Ofiarami są tylko oryginalności!
      Znam jednego, co z placu ustąpiłby kurze,
      Z postawą, gestem, mową, pełną wojskowości.
      A jaż mądry filozof, co te głupstwa piszę?
      75
      Czy nie mam mojej celki i kurytarzyka;
      Mam, mam — i nieraz dobrze — bardzo dobrze słyszę,
      Stukanie do przegródki, co warjacji tyka;
      Tylko mam tyle mocy, że chociaż mię nęci
      Chętka zboczyć na chwilę w tę ponętną drogę,
      80
      Po namyśle powracam — lecz pomimo chęci
      Co tam jest w mojej celce — powiedzieć nie mogę.