1Że głos ludu głosem Boga,
Stare powiada przysłowie,
Ale doświadczenia droga
Co innego niech nam powie;
5Głos ludu, czyli większości,
Jest najczęściej głosem tłumu,
Bez serca i bez rozumu,
Najopłakańszej mierności.
Zwłaszcza u nas, gdzie jest zdanie
10Publiczne niewyrobione,
Często głupie niesłuchanie,
Lub według pojęć skrzywione;
Gdzie dość jest, by być rozumnym,
Mieć sprytnego sekretarza,
15A jeszcze lepiej kucharza,
I nie być zanadto dumnym.
Gdzie dość jest, by mieć złą sławę,
(Bez zarzutów plam lub zdrady)
Tylko sąsiedztwo łaskawe
20Nie zapraszać na obiady,
Na przepadłe nic nie dawać,
Żyć oszczędnie, z krédką, główką,
Nie szastać zbytnio gotówką,
I do butelki nie stawać.
25U nas dziwnie to się dzieje
Byle worek nie był pusty,
Złodzieje — nie są złodzieje,
A oszusty — nie oszusty.
Pierwsze źródło zbogacenia,
30Już oddawna zapomniane,
Zagładzone i zrównane;
O przeszłości ni wspomnienia.
Proszę zliczyć ekonomów,
Lub pisarzy prowentowych,
35Co dziś są głowami domów,
Poważanych i herbowych.
Jeszcze o ojcu powiedzą
Zrzadka: — «złodziej» — lecz o synie
Niechaj dziesięć lat przeminie,
40Tylko, że pan wielki wiedzą.
Niech kto fałszywym procesem,
O co u nas tak jest łatwo,
Zgubi bliźniego z kretesem
Zrobi go żebrakiem z dziatwą;
45Czas jakiś mówią: — «ot licho,
Zgubił łotr pana Jerzego;»
I będzie gadania tego….
Pół roku, a potem…. cicho.
Ktoś tam żyje nad swą skalę,
50Wszyscy podziwiają szczerze,
Zkąd, nie patrzą na to wcale,
Lecz zazdroszczą, że się bierze.
Nieraz słyszę: «mieszka ładnie,
Dobrze żyje, człek porządny;»
55Cóż, czy rozumny — czy rządny?
«Nie — ma miejsce, dobrze…. kradnie.»
I to nie jest powiedziane
Pogardliwie, ironicznie,
Nie, — złodziejstwo tu widziane
60Jest ściśle filozoficznie.
Kradzieżą się nie nazywa,
Lecz obrotem, przezornością,
Baczną naprzód oględnością,
Lub też ekonomją bywa.
65U nas zwie się gospodarzem
Rządnym rodzaj rozbójnika,
Który z żydem arendarzem
Chłopów własnych drze jak łyka,
Który nie patrząc na skutki,
70Prócz tych jakie w kieszeń bierze,
Najwięcej kartofli zbierze,
A najwięcej sprzeda wódki.
I nie może być człek nizki,
Jeśli ma z administracji
75Majątku potrójne zyski,
A podwójne z propinacji;
Że żadnego nie prowadzi
Z chłopami nigdy rachunku,
Tyle tam tego frasunku —
80Zawsze sobie dobrze radzi.
Wszyscy wiedzą, że zabija,
Morzy głodem lud poddany,
Który nędzny, siłą kija
Dzień w dzień do pracy jest gnany;
85Zamiast oplwać mu twarz całkiem,
Zamknąć każde drzwi przed nosem,
Wszyscy zgodnie jednym głosem
Obierają go marszałkiem.
Pieniacza, marnotrawnika,
90Jakiego pod słońcem niéma,
Wynoszą na urzędnika,
Co los rodzin w ręku trzyma;
Głupca, którego list prozą,
Mógłby być dla osłów wzorem,
95Obierają kuratorem!
Kuratorem szkół, o zgrozo!
Jak nasz tak i wszystkie kraje
Mają wiele zła w szczegółach,
Ale szczerze to wyznaję,
100Więcej jest sensu w ogółach.
Co jest złem, złem się nazywa,
Dobre dobrem, tu inaczej:
Złe na dobre się tłumaczy,
A dobre często złem bywa.
105Królem ślepych jednooki.
U nas co wiorsta uczony,
Porządny co cztery kroki,
A kochanieńkich — miliony!
I niema nawet nadziei,
110By inaczej kiedy było,
Tak się u nas wyrobiło,
To vox populi, vox Dei.