Spis treści

      Artur BartelsPiosnki i satyryPochwała walca

      1
      Mężowie mówią o walcu źle,
      Zowią go tańcem bez sensu wciąż,
      Nie mają racyi, dalibóg nie,
      Czyż kiedykolwiek miał racyę mąż?
      5
      Bo walc to taniec taki niewinny
      A taki rzewny, melancholiczny,
      Rzadko namiętny, częściej dziecinny.
      A zawsze miły — a zawsze śliczny.
      10
      I cóż w nim może kobieta, co
      Złego uczynić? największy grzech,
      Ze jej do ucha podszepnie kto
      Coś pochlebnego — lub wzbudzi śmiech.
      Że ją przytuli do piersi swych,
      15
      Że ściśnie rękę w obrotach tych,
      Że mową i gestem,
      Spojrzeniem, westchnieniem
      Mówi jej bez końca: «Ach jestem!
      20
      «Ach jestem z tobą, Aniele mój?
      Czemuż nie mogę tak zawsze być?
      Wiecznie ubóstwiać ten uśmiech twój
      I u nóg twoich bez końca żyć?»
      25
      I choć męża ciekawy wzrok
      Na wszystkie strony szpieguje mnie,
      Radby zbadać każden mój krok
      Nic nie dostrzeże, oj nie, nie, nie!
      30
      Pan mąż się gniewa, patrzy ukosem,
      Radby co prędzej ztąd wyrwać mnie,
      Choć marszczy czoło, choć kręci nosem,
      Tańca mi wszakże przerwać nie śmie.
      A gdy po tańcu, pyta ciekawie,
      35
      Co tam ci mówił tamten lub ów,
      Ja mu odrębnych rzeczy naprawię
      Lub wręcz mu powiem: Bywaj mi zdrów.
      Mężowie mówią o walcu źle
      40
      Zowią go tańcem bez sensu wciąż
      Nie mają racyi, dalibóg nie;
      Czyż kiedykolwiek miał racyę mąż?