Spis treści

      Artur BartelsPiosnki i satyryNieszczęśliwe

      1
      Trzy młode mężatki, przyjaciółki stare,
      Tak sobie gwarzyły po ślubie w lat parę:
      Zosieczku, Maryniu, moje wy poczciwe,
      Powiedzcie mi szczerze, czyście wy szczęśliwe?
      5
      Jaki twój mąż Zosiu, jaki twój Marylko,
      Czy uczuciem wyżsi, czy tak sobie tylko
      Ludzie… — bo co do mnie, to rzecz niewątpliwa,
      Że ja jestem bardzo… bardzo nieszczęśliwa!
      Bo moje marzenia, te nasze marzenia
      10
      Miłości bez granic, szału, poświęcenia,
      I jak chciał poeta życia uściskami,
      Zlaniem dwóch oddechów, pocałowaniami,
      Bez żadnej różnicy jesieni od lata
      Dalej jak za koniec, bo po końcu świata,
      15
      Znikły jak sen piękny… bo Jaś mnie całuje,
      Kiedy siedzi w domu, i jak nie poluje!
      — Toż samo i ze mną, pamiętasz, bywało
      Nie śpiemy na pensyi niekiedy noc całą,
      Nowe Beatrice, Maryla i Laura,
      20
      Marząc w przyszłym mężu korsarza lub Giaura;
      Mój Michał niestety! od tego daleki,
      Zostać bohaterem zarzekł się na wieki,
      I raz tylko w życiu miał postać korsarza,
      Jak za drzwi wypychał żyda arendarza.
      25
      — Te wasze zawody, słowo w słowo moje,
      I jam też marzyła, że kiedyś we dwoje
      Z pięknym jakim Alfem, i jak świat ten wielki,
      Na morskiem wybrzeżu, dwie rosy kropelki,
      Schowani w zaciszu, żyć będziem dla siebie
      30
      Przez nieba wybrani, szczęśliwi jak w niebie.
      Mój Marek tymczasem, taka dola nasza,
      Nad wszystkie wybrzeża, woli jeryłasza!
      A któryż z nich wierny? — Żaden! — Ach drżę cała,
      — O znam ja z tej strony mojego Michała,
      35
      — Jan byle twarzyczka jak na szrubach cały…
      — Marka aż trzy razem sobie wyrywały!
      — Wietrznicy! — O zdrajcy! — Zmienni! — Samoluby!
      — Niepomni na święte przed ołtarzem śluby!
      — Istoty bez serca! — plemię niegodziwe,
      40
      — O! my nieszczęśliwe! — ach my nieszczęśliwe!
      I tu trojga naszych pięknych Beatrice
      Boleści się łzami zalało oblicze,
      Trzy główki wymowne rozpaczy wyrazem,
      Jak kwiecie podcięte schyliły się razem;
      45
      I może by dotąd we łzach je widziano,
      Gdyby lokaj nie wszedł, że do stołu dano.
      Wstały zatem, poszły, smaczno obiad zjadły,
      I gębę utarłszy, znowu płakać siadły.